Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Zabójcy, prawa kobiet i literatura

Esensja.pl
Esensja.pl
Lauren Beukes
1 2 3 »
Lauren Beukes jest autorką trzech powieści fantastycznych, a ponadto opowiadań, komiksów, książki o nadzwyczajnych kobietach Południowej Afryki, wielu artykułów prasowych. W Polsce właśnie wychodzi jej najnowsza powieść, „Lśniące dziewczyny”. Z tej okazji i dzięki przyjazdowi Lauren Beukes do Polski na Pyrkon, Esensja zadała pisarce kilka pytań.

Lauren Beukes

Zabójcy, prawa kobiet i literatura

Lauren Beukes jest autorką trzech powieści fantastycznych, a ponadto opowiadań, komiksów, książki o nadzwyczajnych kobietach Południowej Afryki, wielu artykułów prasowych. W Polsce właśnie wychodzi jej najnowsza powieść, „Lśniące dziewczyny”. Z tej okazji i dzięki przyjazdowi Lauren Beukes do Polski na Pyrkon, Esensja zadała pisarce kilka pytań.
Esensja: Pamiętam z jednego z Twoich ostatnich wywiadów, że jesteś już zmęczona mówieniem o swoich książkach. Więc o czyich książkach porozmawiamy na początek, co teraz czytasz?
Lauren Beukes: Nie lubię mówić o swoich książkach, ale w prywatnych rozmowach, natomiast mówienie o nich w wywiadach mi nie przeszkadza. Poza tym nie lubię ciągle mówić o sobie, bo znam siebie, więc co to za przyjemność. Porozmawiajmy o tobie, może ja zrobię z tobą wywiad?
E: Możemy spróbować.
LB: W każdym razie czytałam ostatnio „Wolves” Simona Ingsa – poruszającą, osobistą historię o „augmented reality”, oraz wspaniałego „Tigermana” Nicka Harkawaya, napakowaną pomysłami powieść przygodową. Do tego „Troje” Sary Lotz, niesamowity thriller o katastrofach lotniczych, co akurat teraz wydaje się szczególnie aktualne.
E: A gdybyś miała polecić jedną jedyną książkę z Południowej Afryki, jedną powieść, którą rekomendowałabyś do przetłumaczenia na polski, jaki byłby to tytuł?
LB: To trudne pytanie, chyba nie chcesz, żeby znienawidzili mnie wszyscy pisarze w RPA?
E: Myślę, że oni jednak nie przeczytają tego wywiadu…
LB: No nie wiem, google translate wiele zmienia. Ale w fantastyce polecałabym Sarę Lotz, S.L. Grey (pseudonim Sary Lotz i Louisa Greenberga), Louisa Greenberga, Lily Herne (pseudonim Sary Lotz i jej córki, Savannah Lotz), Alexa Latimera, Rachel Zadok i Charlie Human (byłam promotorką jego magisterki z pisania kreatywnego) – wszyscy oni piszą śmiałe, fajne i dziwaczne książki o politycznej wymowie. Poza fantastyką Thando Mgqolozana, Zukiswa Wanner, Ivan Vladislavic, Sifiso Mzobe, Yewanda Omotoso – za dużo, by wymieniać, wpędzisz mnie w kłopoty.
E: Jako swoje inspiracje, pisarzy, którzy wpłynęli na ciebie wymieniasz takie nazwiska, jak Margaret Atwood, William Gibson, David Mitchell. Czy to dlatego, że płynnie łączą realizm z fantastycznością?
LB: Tak, właśnie dlatego. Piszą to, co chcą i wiedzą, że ich czytelnicy podążą za nimi, niezależnie od konwencji, w jakiej piszą. Jako ich czytelnik wiesz, że czeka cię zniewalająca, pełna niespodzianek historia, w której zawarto wiele interesujących kwestii, dotyczących tego kim jesteśmy w dzisiejszym świecie.
E: Ale każde z nich dotarło do swej pozycji inną drogą, np. William Gibson zaczynał od gatunkowego cyberpunku, a teraz pisze prozę, która może dzieje się tu i teraz, a może wcale nie.
LB: Tak, a co najdziwniejsze, to, co uważałam u niego za najbardziej fantastyczne, okazywało się rzeczywistością. W „Zero History” pisze o dronach „pingwinach” i taka technologia istnieje, można znaleźć na youtube wideo z nimi. Ostatnio miałam taki moment w związku z moją powieścią „Moxyland” – oczywiście bazowałam na istniejącej technologii i wymyślałam, w jakim kierunku może wyewoluować, ale to było niesamowite, gdy zobaczyłam, jak nagle wszyscy protestujący na jednym placu na Ukrainie otrzymali taki sam SMS: „Uczestniczycie w nielegalnym zgromadzeniu, proszę się rozejść”. Wydało mi się to bezpośrednim echem jednej ze scen w „Moxyland”. Niewiarygodne.
E: Przerażające? Taka bliskość przyszłości?
LB: Tak, to było przerażające.
E: Czy na swojej liście inspiracji umieściłabyś także Jacka Womacka czy Jonathana Lethema? Ponieważ wg mnie w „Zoo City” panuje podobna atmosfera upadającego miasta, jak w „Chaotycznych aktach bezsensownej przemocy”. Zaś wątek „zwierzęcy” w „Zoo City” kojarzy się z „Pistoletem z pozytywką”.
LB: Nie, nie czytałam jeszcze powieści Jacka Womacka, ale kocham prozę Jonathana Lethema, zwłaszcza jego opowiadania. Uwielbiam tę piękną dziwność jego tekstów, to lekkie zniekształcenie rzeczywistości, rozpoznawalnej, ale zaskakującej, jak we snach. Czasem zniekształcenie rzeczywistości pomaga ci lepiej przekazać prawdę o niej.
Poza tym ważnym dla mnie pisarzem jest Jeff Noon, do którego nowego wydania „Wurta” napisałam nawet przedmowę.
E: Z twoich wypowiedzi w innych wywiadach odniosłem wrażenie, że sytuacja pisarzy w RPA i w Polsce jest w niektórych aspektach bardzo podobna…
LB: Masz na myśli to, że nikt nie może się utrzymać z pisania?
E: Tak, to, że pisarz nie powinien rezygnować z etatu, chyba że odniósł naprawdę duży sukces. Jaka jest sytuacja tego gatunku – speculative fiction, social science fiction, jak określasz swoją prozę – w RPA?
LB: Tu chyba faktycznie sytuacja jest podobna. Typowy pierwszy nakład beletrystyki w RPA to trzy tysiące egzemplarzy i jeśli sprzedasz te trzy tysiące, to masz naprawdę dużo szczęścia, a książka jest bestsellerem. Za egzemplarz jako autor dostajesz może 1 euro, więc 3000 euro za roczną czy trzyletnią pracę. Musisz zachować swoją pracę etatową. Jestem w bardzo szczęśliwym położeniu, bo podpisałam kilka bardzo dobrych umów na publikację poza RPA, co oznacza, że mogę być pisarzem na „pełen etat”, ale przedtem, uwierz mi, miałam pracę i musiałam pisywać nocami. Kurczę, zanim podpisałam te umowy, niemal straciłam swój dom.
Była jedna książka, która sprzedała się u nas w milionie egzemplarzy, ale no wiesz, to była książka o chłopięcej szkole z internatem i była ona…
E: Grająca na uczuciach?
LB: Tandetna. To była tandetna książka, z koszarowo-chłopięcym humorem – ale i z dużym biglem, skłoniła wiele dzieciaków do lektury, więc nie powinnam narzekać. Opowiadająca o prawdziwej szkole, absolwenci tej szkoły ją kupili, potem rodziny tych absolwentów i jakoś chwyciło. Teraz robią z niej film. To jeden z największych sukcesów południowoafrykańskich wydawców.
E: A czy w RPA powiększa się rynek tzw. „young adult”?
LB: Nie wydaje mi się. Moja przyjaciółka, Sarah Lotz napisała ze swoją dwudziestodwuletnią córką (pod łącznym pseudonimem Lily Herne) powieść dla młodzieży o zombiakowej apokalipsie. Nazywa się „Deadlands” i chyba nie powiodło jej się tak dobrze, jak liczyli na to wydawcy. Mieli nadzieję na nowy „Zmierzch”, ale ta książka była na to zbyt mądra. Naprawdę dobra zabawa, z mnóstwem nastoletnich rozterek i zombiaków, ale też inteligentna i dotykająca naprawdę ciężkich, ważnych tematów, jak „gwałt naprawczy”. Nie była to jednorazowa książka z nadnaturalnym trójkątem miłosnym. Bardzo podobało mi się to, że nie bała się poruszać tych ważnych kwestii przy pomocy rozrywkowej fabuły.
E: Czyli można powiedzieć, że zgadzasz się ze Skin ze Skunk Anansie „Everything’s political”?
LB: Oczywiście! Fantastyka, horror, kryminały, przede wszystkim w RPA, mają bardzo wyraźny podtekst polityczny. Nawet jeśli jest to chropawa miejska fantasy, jak „Apocalypse Now Now” Charliego Humana, to spod powierzchni wciąż wysuwa się społeczno-polityczne ostrze, jak np. klub ze striptizem zombiaków, który odwiedzają licznie politycy i przemysłowcy. Sprytny komentarz społeczny.
E: W Polsce także swego czasu, w latach 70., 80., pisywana była fantastyka socjologiczna, co było oczywiście związane z komunizmem i tym, że nie można było otwarcie pisać o systemie. Najważniejsza nagroda fantastyczna w Polsce nosi imię Janusza Zajdla, autora takiej właśnie fantastyki socjologicznej.
LB: To samo było w RPA, w czasach apartheidu. Dystopia Coetzeego „Czekając na barbarzyńców” była alegorią apartheidu. Niektórzy pisarze wykorzystywali historię. Pamiętam lekturę książki w afrikaans o rewolucji irlandzkiej, o bojownikach o wolność i moralnych dylematach współudziału w bezczynności – oczywiście w rzeczywistości była to książka o walce z apartheidem. Na szczęście nasz rząd nie był zbyt inteligentny i alegorie prześlizgiwały się przez cenzurę. Zbyt obawiali się powieści „Black Beauty” – wiesz, tej o koniu – i tego, jak te dwa słowa zestawione razem mogą skłonić ludzi do niebezpiecznych przemyśleń. Byli komediowo wręcz głupi – chociaż nie czyni to państwa totalitarnego mniej przerażającym czy złym.
1 2 3 »

Komentarze

25 III 2014   21:00:49

Dobry wywiad, dzięki.

26 III 2014   21:46:31

Popieram :) Fajna, luźna rozmowa, zwłaszcza dyskusje o inspirującej muzyce lubię. Z RPA kojarzę jeszcze zespół Goldfish (nawet miałem okazję rozmawiać z twórcą teledysku do "Get Busy Living"). W kaaaażdym razie jestem mocno zaciekawiony, na "Zoo City" ostrzę zębiska.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Lipiec 2014
— Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady, Jacek Jaciubek, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka

Wycieczka do zoo
— Jacek Jaciubek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.