Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bezustanne zapasy materii z duchem

Esensja.pl
Esensja.pl
Stanisław Przybyszewski
„Wywiad” z głównym ideologiem Młodej Polski, dramaturgiem, poetą, krytykiem i powieściopisarzem – Stanisławem Przybyszewskim

Stanisław Przybyszewski

Bezustanne zapasy materii z duchem

„Wywiad” z głównym ideologiem Młodej Polski, dramaturgiem, poetą, krytykiem i powieściopisarzem – Stanisławem Przybyszewskim
Dawny kirkut (cmentarz żydowski) nad Jeziorem Durowskim - jedno z ulubionych miejsc spacerowych Stasia i Róży Foerder; dzisiaj śladów po cmentarzu - niszczonym sukcesywnie przez hitlerowców i PRL-owskie władze miasta - już nie ma. O dawnym przeznaczeniu tego miejsca przypomina jedynie pamiątkowa tablica i wmurowane w ziemię macewy wydobyte z dna Strugi Gołanieckiej.
Dawny kirkut (cmentarz żydowski) nad Jeziorem Durowskim - jedno z ulubionych miejsc spacerowych Stasia i Róży Foerder; dzisiaj śladów po cmentarzu - niszczonym sukcesywnie przez hitlerowców i PRL-owskie władze miasta - już nie ma. O dawnym przeznaczeniu tego miejsca przypomina jedynie pamiątkowa tablica i wmurowane w ziemię macewy wydobyte z dna Strugi Gołanieckiej.
Ze strzyżoną w szpic brodą i wyrazem twarzy, mówiącym niekiedy jaskrawo o męce ducha, przypominał Chrystusa. Głos jego brzmiał nutą nieco ochrypłą i zmęczoną. Mówił bardzo cicho i nieskończenie dźwięcznie”.
Urodził się Pan na Kujawach, nieopodal Inowrocławia. I chociaż w Pańskiej twórczości trudno raczej doszukać się tego wpływów, niejednokrotnie w swoich wypowiedziach podkreślał Pan, że łączy człowieka jakaś niedostrzegalna więź z ziemią, która go wydała…
– Między tą ziemią i jeziorem Gopło, nad którym się chowałem istnieje jakiś tajemniczy, nierozerwalny związek. Gopło, które właśnie w Łojewie, mojej wsi rodzinnej się kończyło – czy też rozpoczynało – wysychało wskutek wycięcia lasów, więc pełno naokoło niego było zawsze grzęzawisk, torfowisk, bagien, małych moczarów, przepaścistych stawów – a to wszystko porośnięte gęstymi lasami sitowia, tataraku, gęstwin trzciny – a wszystko pokryte tajemnicą „przepadlisk”, „uroczysk”, w których „zatopione dzwony” głucho w Wielki Piątek jęczą, bo we wspólną podróż do Rzymu razem z innymi dzwonami wybrać się nie mogą.
Dom przy ul. Poznańskiej 17, należący niegdyś do powroźnika Lehmanna, w którym zamieszkał po powrocie do Wągrowca ojciec pisarza wraz ze swoją drugą żoną - matką Stanisława; w tym domu wychowywał się Bolesław Przybyszewski.
Dom przy ul. Poznańskiej 17, należący niegdyś do powroźnika Lehmanna, w którym zamieszkał po powrocie do Wągrowca ojciec pisarza wraz ze swoją drugą żoną - matką Stanisława; w tym domu wychowywał się Bolesław Przybyszewski.
To opis jakby żywcem wyjęty z powieści grozy. Przypomina po trochu opisy puszcz wileńskich i rojstów, zaludnionych przez niesamowite stworzenia i niesamowitych ludzi, bohaterów i szaleńców! To się sprawdza w Pana przypadku?
– Ze strony ojca odziedziczyłem wyjątkowo silny, żelazny organizm, który urąga wszelkim, najelementarniejszym nawet przewidywaniom lekarskim. Odziedziczyłem dalej ciężką melancholię, fatalizm życiowy i ten niedociągnięty organizm psychiczny, który tylko za pomocą sztucznej podniety dopina się do tych granic lub wyżyn – jak kto chce – które mu są wyznaczone. Po matce odziedziczyłem natomiast muzykalność: właściwie jestem urodzonym muzykiem, a stosunki i przypadek złożyły się na to, by zasób twórczości mojej wyładował się w słowach, a nie w tonach.
Bardzo delikatnie określił Pan te cechy psychiczne, które odziedziczył po ojcu. Przecież podobno właśnie jemu „zawdzięcza” Pan swoje skłonności do alkoholu…
Dzisiejsze Liceum Ogólnokształcące im. Powstańców Wielkopolskich przy ul. Klasztornej; w tej szkole Stanisław Przybyszewski w kwietniu 1899 roku zdał maturę; dyrektorem Gimnazjum męskiego był wówczas Niemiec Wilhelm Ronke.
Dzisiejsze Liceum Ogólnokształcące im. Powstańców Wielkopolskich przy ul. Klasztornej; w tej szkole Stanisław Przybyszewski w kwietniu 1899 roku zdał maturę; dyrektorem Gimnazjum męskiego był wówczas Niemiec Wilhelm Ronke.
– Jeden z najrozumniejszych i najwięcej uczonych lekarzy w Monachium powiedział mi kiedyś: „Leczyłem tysiące alkoholików i przekonałem się, że zasługują na największą litość, bo albo to są ludzie bardzo nieszczęśliwi i chcą się przez oszołomienie od obłędu bronić, albo też ludzie, którzy pokutują za winy swoich praojców.” U mojego ojca objawiło się to w chwilowych obłędach. U mnie – w alkoholizmie, który jest tylko inną formą obłędu. Trzeba mieć litość nad biednym człowiekiem, który nie prosił się o swoje życie, a przyszedł na świat obarczony nieszczęsnym dziedzictwem. Mnie ratuje jedynie mój talent, który jest silniejszy od dziedzicznego obarczenia, ale i ja muszę w ciężkim trudzie przeciwdziałać temu, com po moich przodkach odziedziczył.
Wychował się Pan w katolickiej rodzinie. Religia miała wpływ na Pana późniejszy światopogląd?
– Wychowanie w głębokim kulcie dla bohaterów, twórców w ogóle, zostawiło w mej duszy niezatarte ślady. Głęboka religijność, nie wpojona, ale istotna forma mej duszy, wtedy już cały mój światopogląd stworzyła, który na co się zmienił: poczucie winy i kary, litość nad całym tym padołem płaczu; a jeżeli znachodzi się w moim tworze zażarty cynizm, bluźnierstwo, czarna msza duszy ludzkiej – to tylko odwrotna strona tej najistotniejszej formy.
Cmentarz starofarny przy ul. Gnieźnieńskiej - tutaj pochowani zostali rodzice pisarza: ojciec Józef (zmarły w styczniu 1906 roku) oraz matka Dorota (zmarła w lutym 1916 roku); ich groby już jednak nie istnieją, w latach 50. bowiem teren cmentarza został splanowany. Ocalała jedynie tzw. aleja grobowców, która od wielu już lat czeka na renowację.
Cmentarz starofarny przy ul. Gnieźnieńskiej - tutaj pochowani zostali rodzice pisarza: ojciec Józef (zmarły w styczniu 1906 roku) oraz matka Dorota (zmarła w lutym 1916 roku); ich groby już jednak nie istnieją, w latach 50. bowiem teren cmentarza został splanowany. Ocalała jedynie tzw. aleja grobowców, która od wielu już lat czeka na renowację.
Niewiele osób wie zapewne, że we wczesnej młodości żywo interesował się Pan również architekturą. Te zainteresowania zaowocowały ponoć w przyszłości fascynacjami demonologicznymi.
– Największym triumfem, jaki kiedykolwiek potęga Ducha w chrześcijaństwie nad potęgą materii w pogaństwie osiągnąć zdołała – to gotyk! Te wszystkie w moim tworze potworności, udręki, męczarnie, ascetyzm połączony z orgiastycznym „rozwydrzeniem”, te wszystkie „satanizmy”, jak to nazywano, tkwią wszystkimi korzeniami w przepastnej głębi gotyku! Jedna straszna rozterka między Duchem a materią, a raczej Szatanem-materią a Duchem-Bogiem!
I ta religijność, niekiedy w przedziwny u Pana sposób manifestowana, nie przeszkodziła Panu w zostaniu socjalistą?
– Nauki Chrystusa najzupełniej zgadzają się z ostatecznymi celami, jakie socjaliści mają na oku, to jest zupełną równością, którą tylko za pomocą upaństwowienia prywatnej własności osiągnąć można.
Kamienice na Rynku (do roku 1990 zwanym placem pułkownika Andriej Paszkowa); w jednej z nich mieszkał żydowski kupiec Józef Foerder wraz z żoną, trzema synami i pięcioma córkami; jedna z nich - Marta - choć nigdy nie została żoną Stacha, urodziła mu troje nieślubnych dzieci: syna Bolesława oraz córki - Mieczysławę i Janinę.
Kamienice na Rynku (do roku 1990 zwanym placem pułkownika Andriej Paszkowa); w jednej z nich mieszkał żydowski kupiec Józef Foerder wraz z żoną, trzema synami i pięcioma córkami; jedna z nich - Marta - choć nigdy nie została żoną Stacha, urodziła mu troje nieślubnych dzieci: syna Bolesława oraz córki - Mieczysławę i Janinę.
Porozmawiajmy jednak trochę o Pańskiej twórczości. Rzucił Pan kiedyś hasło „Sztuka dla sztuki!”. Później sam stosował się doń rygorystycznie?
– Pętlicę nałożyłem sobie na szyję moim słynnym „Confiteor”, które może daleko większego hałasu narobiło aniżeli swego czasu odprawa, jaką dał Mickiewicz swoim krytykom warszawskim. Zwaliłem na siebie ciężar, którego dźwignąć nie mogłem, bo to moje „Confiteor” było tylko „moim” i tylko „moim” być mogło, bo nigdy nie byłem więcej osamotnionym, jak z tym moim wyznaniem.
Jak ów przedsionek witkiewiczowskiej „czystej formy” wyglądał w praktyce w Pańskiej twórczości?
– Dotychczas popełniał każdy powieściopisarz to głupstwo, że mieszał się osobiście do akcji. U mnie nie ani słowa o przeszłości, czytelnik czy też widz dowiaduje się tylko przypadkowo z rozmowy, z małej wzmianki coś niecoś o dawniejszym życiu, o rzeczach zewnętrznych. Nie wiadomo dokładnie, gdzie się moje osoby znajdują, kim są, skąd przychodzą. Moja powieść jest właściwie dramatem o wiecznie zmieniającej się scenerii. Nie mówić nic o mych bohaterach, lecz im samym każę mówić często rzeczy, które mnie bolą, każę im przeczyć samym sobie, cieszyć się i cierpieć. Ja nie narzucam z góry żadnej sugestii. Czytelnik musi wszystko dla siebie sam wywalczyć, jego wyobraźnia musi współpracować, mój czytelnik musi sam być poetą.
Folwark zwany 'Ameryką', położony na przedmieściach Wągrowca (w drodze na Janowiec), w II połowie XIX wieku należący do rodziny Przybyszewskich (m.in. dziadka pisarza, Michała); tam również wychowywał się ojciec Stacha, Józef Przybyszewski. 'Ameryka' znana była w mieście i często gościła znamienite postaci wągrowieckiego establishmentu.
Folwark zwany 'Ameryką', położony na przedmieściach Wągrowca (w drodze na Janowiec), w II połowie XIX wieku należący do rodziny Przybyszewskich (m.in. dziadka pisarza, Michała); tam również wychowywał się ojciec Stacha, Józef Przybyszewski. 'Ameryka' znana była w mieście i często gościła znamienite postaci wągrowieckiego establishmentu.
Ktoś powiedział kiedyś, że „tworzenie jest możnością miewania wizji”. Określenie to chyba idealnie pasuje do Pana…
– Piszę jednym tchem, a jeżeli mi się coś w kompozycji popsuje, nie jestem zdolen ani poprawić, ani przerabiać: muszę pisać ponownie. Bywa, że czasami powieść lub dramat już w połowie skończony, a tu nagle lokomotywa z szyn wyskakuje i od nowa trzeba się podjąć ciężkiego trudu. Jeżeli mi ktoś albo coś nagle w pracy przerwie, wtedy wszystko przepadło. Niejeden dużo obiecujący utwór spoczywa w mojej tece, a nie jestem w stanie do rozpoczętej pracy powrócić. Jak już utwór ukończony, nic nie dodaję. Pracuję w długich odstępach, i to przeważnie w lecie, w najwięcej upalnych miesiącach – dawniej tylko nocami, teraz, od kilku lat, przeważnie w południowych godzinach, aż do zmroku. W dużych miastach pracować nie jestem zdolen. Snu potrzebuję dużo. Zwykle sypiam dwanaście godzin dziennie, a często i więcej, gdy przez dłuższy czas intensywnie pracuję. A spać mogę o każdej porze i o każdej godzinie. Jem przeważnie lekkie potrawy, lubię jarzyny wszelkiego rodzaju i owoce, mięso prawie z konieczności. I czuję się czasem sportsmenem.
Uznano Pana za czołowego twórcę modernistycznego, tymczasem u schyłku swej kariery literackiej Pan sam zaprzągł się do taboru pisarzy ekspresjonistycznych…
– Ekspresjonizm oznacza coś w rodzaju pałacowej rewolucji w dziedzinie sztuki: ostrą reakcję przeciw dotychczas wszechwładnemu impresjonizmowi. Odtrąbiono ekspresjonizm jako coś nowego. Dalibyśmy sobie raz wreszcie spokój z „nową” sztuką, „nowymi” prądami, „nowymi” kierunkami. Nie ma nic nowego w dziedzinie ducha, li tylko ustawiczna walka, wieczne zmaganie się Jakuba z Aniołem, bezustanne zapasy materii z duchem. Niczym więcej nie jest cała historia kultury, jak tylko tą zaciekłą walką impresjonizmu z ekspresjonizmem, walką niewzruszalnego świadectwa zmysłów z wewnętrznym przeświadczeniem, że to świadectwo nic nie jest warte i kłamliwe. Te pokraczne nazwy przyjęliśmy tylko po to, by móc się porozumieć.
koniec
10 sierpnia 2003
„Rozmawiał” Sebastian Chosiński
Wypowiedzi Stanisława Przybyszewskiego pochodzą z jego listów, wspomnień bądź prozy.
Fotografie Autora.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.