Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Milena Wójtowicz

ImięMilena
NazwiskoWójtowicz

Wszędzie mi się pchają smoki

Esensja.pl
Esensja.pl
Milena Wójtowicz
1 2 »
Zapraszamy do lektury wywiadu z Mileną Wójtowicz, autorką „Podatku” oraz wielu opublikowanych w Esensji opowiadań. Z pisarką rozmawia Agnieszka Kawula.

Milena Wójtowicz

Wszędzie mi się pchają smoki

Zapraszamy do lektury wywiadu z Mileną Wójtowicz, autorką „Podatku” oraz wielu opublikowanych w Esensji opowiadań. Z pisarką rozmawia Agnieszka Kawula.

Milena Wójtowicz

ImięMilena
NazwiskoWójtowicz
Milena Wójtowicz – zodiakalny Rak rodem z Lublina. Obecnie okupuje socjologię na UMCS w Lublinie i nauce oddaje się z lubością, widać to dla niej coś, co tygryski lubią najbardziej. Zadebiutowała opowiadaniem „Bardzo czarna dziura” opublikowanym w „Esensji” (nr 2(V)/2001), a debiutem papierowym była „Wielka wyprawa małej Żaby”, która ukazała się w „Science Fiction” nr 12 (marzec 2002). Od tego czasu opublikowała w sieci i na papierze kilkanaście opowiadań, ale ostatnio spod jej pióra wychodzą same powieści.
Agnieszka Kawula: Kiedy zaczęłaś pisać?
Milena Wójtowicz: Pisać chciałam chyba od zawsze, ale tak naprawdę to wzięłam się za to dopiero, kiedy pogodziłam się z faktem, że nie napiszę powieści, czyli gdzieś koło moich 17 urodzin. Wcześniej, tak koło 13-14 roku życia, pisywałam oczywiście jakieś beznadziejne naiwne romansidła, a potem koniecznie chciałam napisać powieść. Z reguły moje próby kończyły się po dwóch albo, w bardziej optymistycznych przypadkach, po dziesięciu stronach. W końcu mnie olśniło, że można też pisać opowiadania, więc wzięłam jeden z niedokończonych początków powieści i go skończyłam. I powstała seria o Iskierce i Tygrysie, później publikowana w „Esensji”.
A jeśli chodzi o to kiedy konkretnie zaczęłam pisać „Podatek”, to podczas sesji na pierwszym roku, gdy musiałam uczyć się do egzaminu z ekonomii, a w radiu cały czas leciała piosenka Wilków „Wolność jak marzenia”. Zdałam egzamin, kupiłam sobie ich płytę i puszczałam sobie tę jedną piosenkę jako akompaniament do pisania.

Ola (przyjaciółka Mileny): Trudno mi jest napisać tak od razu wszystko o autorce „Podatku”, znamy się dość dobrze… Może zacznę od samej książki i w ogóle twórczości Milenki. Gdy ją poznałam, od razu dowiedziałam się, że pisze. Oczywiście na początku nie za bardzo się tym interesowałam. Ale w miarę jak ją poznawałam, wydało mi się to fascynujące. Pewnie też dlatego, że i ja kiedyś trochę pisywałam (choć nie fantastykę) i podziwiałam ją za odwagę, bo w końcu zdecydowała się na publikacje swoich opowiadań… Nie wszystkich na to stać.

AK: Uważasz, że upublicznianie swoich tekstów wymaga odwagi?
MW: Nawet o tym nie myślałam. Pisanie do szuflady nigdy nie było moim celem. Zawsze chciałam publikować, chociaż chyba nie do końca do mnie docierało, że ktoś to będzie czytać. To, że ktoś czyta to, co napisałam, jest takie trochę dziwne, ale i wspaniałe.
AK: Nie miałaś chęci na powieść (opowiadania) bez magicznego zamieszania?
MW: Ale pisanie takich „normalnych” rzeczy jest trudne! W fantastyce zawsze można np. wepchnąć smoka, albo krasnoludki i od razu akcja rusza do przodu! A w normalnych książkach są tylko normalni ludzie. A tak na poważnie: fantastyka po prostu ma w sobie coś, może te smoki właśnie, może magię, coś co sprawia, że jednocześnie może to być przedłużenie bajek z dzieciństwa i książka o całkiem poważnych sprawach. Weźmy choćby Pratchetta, który pisze książki cudownie śmieszne, ale przy tym niesamowicie aktualne i „życiowe”. Poza tym zawsze lubiłam przerabiać bajki na takie, które bardziej by mi pasowały. Fantastyka daje taką szansę. Pisałabym fantastykę naukową, ale nie znam się na fizyce, elektronice, biologii i całej reszcie drobiazgów potrzebnych do tego, żeby stworzyć statek kosmiczny, którego istnienie byłoby choćby odrobinę prawdopodobne. Chętnie bym kiedyś napisała kryminał obyczajowy, ale chyba muszę do tego „dorosnąć”. Na razie, metaforycznie rzecz ujmując, „wszędzie mi się pchają smoki”.
AK: Wiesz, ale pisać o smokach oryginalnie jest trudno. Polska fantastyka ma ich sporo. Masz „swój sposób” na smoki?
MW: Wystarczy paczka psich chrupek, a zrobią wszystko, co chcesz. A tak na poważnie, nie mam żadnego sposobu. Po prostu dopasowuję je do konwencji, w której piszę.
AK: Mówiłaś, że lubisz przerabiać bajki, czy stąd opowiadanie „Wielka Wyprawa Małej Żaby”? Masz więcej takich tekstów w planie?
MW: O Żabie miała powstać cała seria (lubię pisać serie, przywiązuję się do bohaterów), skończyło się na 3 opowiadaniach, z których tylko pierwsze zostało opublikowane.
A jeśli chodzi o plany… nie planuję. Mam pomysł, to piszę. To, co powstanie, zależy od tego jaki był pomysł i w jakim akurat byłam humorze.
AK: Jaką byłaś uczennicą z języka polskiego?
MW: Średnią. Oceny też miałam średnie. Nie znosiłam i dalej nie znoszę pisania wypracowań w jakimkolwiek języku. A jeśli chodzi o oceny z wypracowań – z tych pisanych w domu, miałam z reguły tróje, bo pisałam je oglądając jednocześnie jakiś film w TV. Z tych pisanych w szkole, miałam czwórki – z oczywistych przyczyn: nie było tam włączonego telewizora. Polskiego w ogóle nie lubiłam, najbardziej denerwowało mnie dociekanie „co autor ma na myśli”. Ale na koniec roku z reguły wyciągałam na 4.
AK: A co Ty „miałaś na myśli” pisząc swoją pierwszą powieść?
MW: Nie wiem, czy powinnam się przyznawać, ale nic konkretnego. Po prostu przyjemnie mi się pisało, dobrze się bawiłam, no i chciałam wreszcie napisać prawdziwą powieść.
AK: Teraz studiujesz socjologię.
MW: Jestem na trzecim roku. Gdybym musiała, wybrałabym socjologię jeszcze raz. Interesuje mnie prawie wszystko, nie przepadam tylko za socjologią kultury i polityką społeczną. Ale socjologia rodziny, gospodarki, przestępczości, polityki – to wszystko jest fascynujące. W tym roku, w ramach bloku metodologicznego, musieliśmy robić badania na podstawie dokumentów urzędowych, ja z koleżankami badałam małżeństwa międzynarodowe w lubelskim USC, wyszły naprawdę ciekawe rzeczy. Coś takiego chciałabym robić w przyszłości – może nie wiem jaki konkretnie zawód mnie interesuje, ale wiem, że chcę dalej się parać socjologią. Praktyczną najlepiej. Kiedyś, jeszcze w LO, myślałam o dziennikarstwie, prawie, potem o SGH, w 4 klasie mnie wreszcie olśniło, że przez następne 5 lat chciałabym dla odmiany uczyć się tego, co mnie naprawdę interesuje. A że zawsze pociągał mnie rocznik statystyczny….
AK: Jak pracowałaś nad „Podatkiem”?
MW: Po prostu uruchamiałam komputer i zaczynałam pisać. Jak nie szło, to zamykałam plik i uruchamiałam jakąś grę. Nad „Podatkiem” troszkę się w kilku miejscach pomęczyłam, zwłaszcza kiedy nagle brakowało mi pomysłów, a ja już wiedziałam, że piszę nie opowiadanie, a powieść, więc tekst musi być przede wszystkim dłuższy! Ta długość parę razy zatruła mi życie, ale szczęśliwie na krótko. Z tym jest chyba tak, że praktyka czyni mistrza, bo z następną powieścią już poszło błyskawicznie, i mam nadzieję, że nadal tak będzie szło.
AK: W co grasz?
MW: Pamiętam jak mi kiedyś kolega powiedział, z osłupieniem totalnym na twarzy, cytuję „ale mnie zażyłaś” jak się dowiedział że grywałam w „Jagged Alliance”. Ale to było epizodycznie, mam kilka ulubionych gier do których wracam, mimo że już się zestarzały i że je już kilka razy przeszłam: „Baldur’s Gate” 1 i 2, „Cywilizacja”, „Zeus Pan Olimpu”. Oprócz tego pasjans rzecz jasna. Gry traktuję instrumentalnie, jako sposób na odstresowanie, oczyszczenie umysłu. Przy graniu dobrze mi się myśli.
AK: Ile jest Ciebie w „Podatku”?
MW: Pewnie dużo, biorąc pod uwagę, że ja go napisałam :-). Na pewno jest tam moje poczucie humoru i jedna z moich przyjaciółek, Oleńka, to (oprócz mojego dentysty) jedyna postać autentyczna. Z tym że na żywo wampirem nie jest, przynamniej nie wygląda. A jeśli chodzi o moje poglądy – pewnie nawet nieświadomie coś tam przemyciłam.
AK: Jak znajomi reagują na Twoje pisanie?
MW: O tym, że piszę, zaczęłam mówić głośno dopiero, jak już miałam kilka publikacji na koncie. Większości to po prostu nie rusza, ot, takie mam oryginalne hobby (chociaż w socjologicznym rozumieniu to przestało być hobby, a stało się pracą w momencie podpisania umowy z wydawnictwem). Większość moich znajomych do tego nie czytuje fantastyki, więc tak do końca nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Często ludzie się dziwią i pytają „jak to robisz?”. A ja nie wiem, co odpowiedzieć.
Czasem zdarza się, że chcą żeby ich opisać. Ale żeby zrobić coś takiego, muszę po pierwsze, bardzo dobrze kogoś znać, a po drugie, wiedzieć, że się nie obrazi. Postaci, które tworzę nie są idealne, raczej śmieszne, mają celowo uwypuklone pewne cechy, czasem wady, i nie zrezygnowałabym z przedstawiania ich w ten sposób, nawet gdyby były wzorowane na autentycznych osobach. Więc, dla uniknięcia konfliktów, unikam opisywania znajomych. Poza jednym wyjątkiem.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Świeża krew w fantastyce
— Agnieszka Kawula

Tegoż twórcy

Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jak to z tym załatwianiem jest
— Wojciech Gołąbowski

Będąc młodą królewną…
— Agnieszka Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.