Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Konrad Walewski

ImięKonrad
NazwiskoWalewski

Kroki w Nieznane: Poczucie zdumienia

Esensja.pl
Esensja.pl
Konrad Walewski
« 1 2

Konrad Walewski

Kroki w Nieznane: Poczucie zdumienia

‹Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2005›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKroki w nieznane. Almanach fantastyki 2005
Data wydania6 grudnia 2005
RedakcjaKonrad Walewski, Lech Jęczmyk
Wydawca Solaris
CyklKroki w Nieznane
ISBN83-89951-34-7
Format512s. oprawa twarda
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
AW: Jak widzisz przyszłość Kroków w nieznane? Jaką rolę ma spełniać ta antologia na polskim rynku?
KW: W tej chwili wydawnictwo SOLARIS zaprosiło mnie do zredagowania kolejnego tomu, który ukaże się w przyszłym roku. Znaczenie i rola Kroków w nieznane na polskim rynku funkcjonują jakby na dwóch płaszczyznach: przeszłości i przyszłości. Jest bardzo wiele znakomitych tekstów, które z różnych przyczyn do Polski nigdy nie dotarły i myślę, że warto sięgać również po takie opowiadania, ale bez wytraty tempa, czyli bez uciekania od tego, co obecnie dzieje się w fantastyce. Taka właśnie była moja filozofia w przypadku obecnej edycji Kroków; kilka tekstów jest dość starych, ale moim zdaniem warto było je przedstawić. Na przykład tekst Micheala Blumleina „Szczurze mózgi”, który właściwie zajmuje się tym, czym zajmuje się, czy też zajmowała, teoria feministyczna, stawia pytania dotyczące tego, gdzie tkwi różnica między kobiecością i męskością. Jest to zagadnienie, które okupuje dzisiaj ogromną przestrzeń na uniwersytetach, na tak zwanych gender studies. Inny tekst, który mi się szalenie podoba, to opowiadanie Suzy McKee Charnas pod tytułem „Koncert muzyki Brahmsa” – jest dosyć stary, bo ma już ze dwadzieścia lat (choć dla mnie osobiście wiek tekstu nie ma żadnego znaczenia, o ile, rzecz jasna, artykułowany przez niego problem czy wykorzystana technika narracyjna nie uległy dezaktualizacji), ale stawia pytania, które się w zasadzie nie starzeją. Myślę, że w przyszłości Kroki powinny iść w tym właśnie kierunku, czyli kompilować rzeczy, które nie trafiły do Polski, a które są bardzo dobre i opierają się próbie czasu – nadal świetnie funkcjonują, nadal świetnie się je czyta – oraz to, co się dzieje w fantastyce w chwili obecnej, a dzieje się naprawdę bardzo dużo.
AW: Dodałbyś do najnowszego tomu jakiś tekst, który się w nim z jakichś powodów nie znalazł? Czy ta antologia wyczerpuje w pewien sposób temat, wypełnia podjęte zadanie?
KW: Dodałbym bardzo wiele tekstów, ale podstawowe problemy pojawiają się na gruncie technicznym – fizycznie nie można było zamieścić już więcej tekstów w jednym tomie, i nie chodzi wyłącznie o możliwości drukarni, ale również o czynnik czasu, kosztów, także tych, które będzie musiał ponieść kupujący książkę czytelnik. Już w tej chwili mam wiele tekstów przygotowanych na przyszłość (włącznie z prawami autorskimi), są to opowiadania pisarzy, którzy pojawiali się w Polsce w takiej czy innej formie – niektóre ich powieści lub opowiadania były już tłumaczone – bądź takich, którzy jak dotąd nie mieli tego szczęścia… Jeffrey Ford, M. John Harrison, Marc Laidlaw, Lucius Shepard, Michael Swanwick, James Patrick Kelly, Jack Womack – to zaledwie kilku… W sumie wielu pisarzy nie znalazło się w niniejszym wyborze nie dlatego, że są gorsi od tych, których opowiadania zostały zamieszczone, ale głównie dlatego, że nie wystarczyło miejsca, czasu… Mam na myśli i pisarzy najnowszych, takich jak Justina Robson, Tony Ballantyne czy Neal Asher, ale i tych trochę bardziej klasycznych, jak Edward Bryant, Samuel R. Delany, Thomas M. Disch czy Rudy Rucker.
AW: Ale nie ma takiego tekstu, który nie przeszedł z jakichś konkretnych powodów, oprócz objętości antologii?
KW: Nie. Nie było czegoś takiego jak cenzura czy jakaś niezgoda. Rzeczywiście były obiekcje w stosunku do tekstu Michaela Blumleina, bo jest tam kilka drastycznych scen, ale z drugiej strony fantastyka już dawno przestała być literaturą dla dzieci. To jest literatura dla dorosłych i stawia bardzo dojrzałe, „dorosłe” problemy – jednym z nich jest nasza seksualność. Opowiadanie to nawiązuje do podobnych kwestii, jakie bada się na gender studies, czy jakie porusza współczesny feminizm.
AW: Jak wyglądałyby Kroki zapełniające przepaść pomiędzy starymi a nowymi tomami? Gdybyś w jednej książce miał zebrać najważniejsze utwory tych lat – co byś wybrał? Jakie tytuły, jakich autorów?
KW: To bardzo dobre pytanie, bo jeśli popatrzymy na spisy treści tomów poprzednich, to Lech Jęczmyk robił wówczas dokładnie to, co ja pragnąłem zrobić już od jakiegoś czasu, starał się mianowicie sięgać do przeszłości, do lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, a równocześnie wychwytywać rzeczy, które działy się wtedy na bieżąco. Wydaje mi się, że dobra antologia powinna właśnie tak wyglądać – trochę historii, trochę współczesności. Od tamtej pory – trzydzieści lat to bardzo długi okres czasu, to ogromna przestrzeń czasowa nie tylko w sensie ludzkim, ale też w sensie literackim – pojawiło się bardzo wielu nowych pisarzy, pojawiły się nowe trendy, nowe sposoby artykułowania problemów, a wreszcie nowe problemy i z tego wszystkiego warto wychwytywać rzeczy, które z jakichś tam powodów do nas nie dotarły. Głównie dlatego, że są pomijane, nie przyciągają uwagi ludzi, którzy redagują czasopisma – nie wiem czy jest to po prostu brak oczytania, czy też świadome odrzucanie niektórych pisarzy… Trudno tu o kluczowe nazwiska czy teksty – od lat zdumiewa mnie nieobecność w czasopismach takich twórców, jak John Crowley, M. John Harrison, Kathleen Ann Goonan, China Miéville czy Paul Park. Przy tym jeśli przyjrzymy się bliżej rynkowi powieściowemu, to zagadką minionego stulecia pozostaje dla mnie fakt, że wiele znakomitych utworów nigdy nie zostało opublikowanych w Polsce, choćby powieści Joanny Russ, Thomasa M. Discha, Johna Brunnera i wielu innych. Podobnie rzecz się ma z publikacją opowiadań – wielu świetnych pisarzy po prostu nie trafia do Polski, powiedzmy sobie szczerze: nie trafia do „Nowej Fantastyki”, bo to obecnie jedyny tytuł w kraju, który wciąż systematycznie publikuje opowiadania zagraniczne. Jest ponadto pewien pisarz, który należy do moich ulubionych i cieszę się, że mam możliwość pracowania z jego tekstami, choć dopiero od niedawna (nie zdradzę chyba żadnej tajemnicy, jeśli powiem, że wkrótce ukaże się jego najsłynniejszy cykl powieściowy nakładem wydawnictwa SOLARIS) – dwie jego książki pojawiły się kilka lat temu w Polsce, ale czy to z przyczyn marketingowych, czy też innych, nie zyskały jednak u nas wielkiej popularności, tymczasem jest to jeden z najważniejszych współczesnych pisarzy amerykańskich. Mam na myśli Johna Crowleya – chciałbym, żeby jego opowiadania ukazywały się w przyszłych Krokach systematycznie, a przynajmniej w najbliższym wydaniu. Ogromnie przemawia do mnie również twórczość Kelly Link, Teda Chianga, Grega Egana, Paula McAuleya, Jeffrey’a Forda – cieszyłbym się, gdyby kolejne tomy Kroków zawierały ich opowiadania…
AW: Co sądzisz – podsumowując – o starych sześciu tomach Kroków? Jakie jest ich znaczenie dla polskiej fantastyki?
KW: Myślę, że spełniały one niezmiernie ważne zadanie publicystyczne czy edytorskie, jeśli mogę tak powiedzieć, pokazywały co się mniej więcej wtedy działo w fantastyce, w bardzo ciekawy sposób ukazywały ewolucję gatunku. Lech Jęczmyk starał się wówczas trafiać w problemy, które w tamtych czasach fantastyka chciała podejmować. Pamiętajmy o tym, że fantastyka to literatura, która podlega ewolucji tak samo, jak wszystko inne. Również zainteresowania fantastyką u ludzi ulegają zmianom. To nie jest tak, że fantastyka naukowa to wyłącznie literatura o nauce i konsekwencjach jej rozwoju czy zastosowania. Nauka się zmienia, świat się zmienia, zamieniają się też podejścia pisarzy do rzeczywistości. Pozwolę sobie podać przykład, o którym wspomniałem w posłowiu do nowego wydania Kroków: otóż kobiety zarówno jako pisarki, jak i bohaterki pojawiły się na szerszą skalę w fantastyce w latach sześćdziesiątych i był to bardzo ważny moment w historii gatunku, ponieważ one zaczęły wprowadzać zupełnie inną tematykę i zaprezentowały zupełnie inne podejście do tego, czym wówczas była fantastyka. Takich momentów zwrotnych było znacznie więcej. Myślę, że to, co Lech Jęczmyk starał się wtedy osiągnąć, to wyeksponowanie tej zmienności, otwartości fantastyki na różne problemy, różne podejścia. I to właśnie chcieliśmy zrealizować tym razem.
AW: Prowadzisz zajęcia z literatury w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, m.in. zajęcia zatytułowane „American Science Fiction Literature in the 20th Century”, które co roku cieszą się dużym powodzeniem wśród studentów. Jak wygląda pozycja fantastyki na polskim uniwersytecie?
KW: SF wciąż traktowana jest po macoszemu przez większość ośrodków akademickich w Polsce i wydaje mi się, że jest to związane z niezmiennie pokutującym przekonaniem, że stanowi ona paraliteracką produkcję dla dzieci, ot, bajdy o małych zielonych ludzikach, latających talerzach i Bóg wie czym jeszcze… Pomijam fakt, że mamy kilku wyśmienitych badaczy fantastyki, takich jak choćby Antoni Smuszkiewicz, ale biorąc pod uwagę sytuację ogólną, nie wygląda to zbyt różowo… Tyle, że ja, paradoksalnie, miałem to szczęście, że trafiłem na wyjątkowych ludzi – mam tu na myśli dyrekcję i pracowników OSA – których otwartość, niezwykle szerokie, a zarazem dogłębne podejście do współczesnej literatury sprawiło, że Ośrodek stał się jedną z pierwszych instytucji naukowych w Polsce, gdzie prowadzone są regularnie zajęcia z historii literatury fantastyczno-naukowej i literatury operującej elementami fantastycznymi w ogóle. Podejrzewam, że na bardzo wielu polskich uniwersytetach nie miałbym szans poprowadzenia takich zajęć, choć muszę przyznać, że powoli, lecz systematycznie zaczyna się to zmieniać i literatura, która do tej pory była marginalizowana i lekceważona, teraz coraz bardziej zyskuje na znaczeniu, coraz bardziej przyciąga uwagę badaczy – przypomnę tylko, że w USA regularne zajęcia z fantastyki i pierwsze poważne prace naukowe na jej temat pojawiły się jeszcze w latach siedemdziesiątych, a więc w okresie publikacji pierwszych tomów Kroków w nieznane… Pod wieloma względami OSA to najdynamiczniej rozwijające się centrum amerykanistyczne w Polsce, o czym świadczy właśnie niezwykle szerokie spektrum propozycji tematycznych i dążenie do jak najszerszego ujmowania zjawiska, jakim jest USA. Dla mnie największą gratyfikację stanowi fakt, że wielu studentów, którzy zapisują się na moje zajęcia robi to z czystej ciekawości, nie mając w gruncie rzeczy zbyt dużej wiedzy na temat fantastyki i nie czytując jej regularnie. Tymczasem już w trakcie zajęć odkrywają, że jest to pisarstwo, które mówi im bardzo wiele o nich samych i o świecie w jakim żyją, uwrażliwia ich na rozmaite sprawy, obok których do tej pory przechodzili obojętnie. Wówczas dyskusje na temat przeczytanych tekstów stają się naprawdę fascynujące; mam na myśli również to, jak wiele młodzi ludzie potrafią z fantastyki wynieść, jak wiele potrafią w niej dostrzec i jak bardzo motywuje ich to do czytania, do sięgania po kolejne powieści i opowiadania. To bardzo budujące.
AW: Miejmy nadzieję, że antologia Kroki w nieznane będzie kolejnym krokiem w poznawanie i rozumienie fantastyki w Polsce. Dzięki za rozmowę.
koniec
« 1 2
13 grudnia 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.