Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Pilipiuk

ImięAndrzej
NazwiskoPilipiuk
WWW

Ścieżka, którą kroczy niewielu

Esensja.pl
Esensja.pl
Andrzej Pilipiuk
1 2 »
Z Andrzejem Pilipiukiem, twórcą postaci Jakuba Wędrowycza, autorem wielu opowiadań i powieści, laureatem Nagrody Zajdla rozmawia Agnieszka Kawula.

Andrzej Pilipiuk

Ścieżka, którą kroczy niewielu

Z Andrzejem Pilipiukiem, twórcą postaci Jakuba Wędrowycza, autorem wielu opowiadań i powieści, laureatem Nagrody Zajdla rozmawia Agnieszka Kawula.

Andrzej Pilipiuk

ImięAndrzej
NazwiskoPilipiuk
WWW
Agnieszka Kawula: Podobno wcale nie lubiłeś pisać.
Andrzej Pilipiuk: Ja nigdy nie polubiłem pisania. Lubię sobie wymyślać, lubię popatrzeć, jak jest gotowe. Natomiast wklepanie tego wszystkiego w klawiaturę, ubranie w słowa, splecenie zdań w sceny – to robota nudna, nużąca, nienawistna… I jednocześnie niezbędna.
AK: Jednak zacząłeś pisać, kiedy obudziłeś się z dziwnego snu… Opowiesz?
AP: Moje pierwsze próby „pisarskie” faktycznie miały miejsce po śnie o pobycie w hotelu-mordowni.
AK: I co dalej?
AP: Ganiałem się z obsługą, woda lala się do łóżka, ukradli mi walizkę…
AK: Miewasz jeszcze takie sny-pomysły?
AP: Niestety, jakoś nie trafiają się… Tamten był unikalny.
AK: To było dawno temu, kiedy jeszcze chodziłeś do szkoły. Nie wyrażasz się zbyt pochlebnie o tym okresie. Było naprawdę aż tak źle?
AP: Było wręcz fatalnie. Po pierwsze, miałem pecha – już w podstawówce zmieniałem klasę trzykrotnie. Pierwszą mi rozwiązali, potem przeprowadzka, wreszcie reorganizacja, w wyniku której trafiłem do klasy traktowanej jak kolonia karna i tak marnej szkoły. Potem liceum stanowiące grób myśli ludzkiej, w którym przeżyłem potworny regres osobowości. Pierwszych ludzi, z którymi można było normalnie pogadać na interesujące mnie tematy, spotkałem dopiero na studiach. Lata szkolne ciągną się za mną jak smuga cienia. Zabrakło mi w życiu okresu pewnej formacji intelektualnej, która jak sądzę jest niezbędna, by właściwie funkcjonować np. w środowisku naukowym. Ciągle nadrabiam tamte zaległości, czytam, dokształcam się i ciągle odkrywam nowe ścieżki, których nie byli w stanie wskazać tępi nauczyciele, tresujący mnie według programów ułożonych przez przygłupów. Myślę, że pracą samokształceniową osiągnąłbym znacznie więcej, niż gnijąc w szkolnej ławce.
Wkuwanie często bardzo przestarzałej wiedzy zajęło mi zbyt wiele cennego czasu.
AK: A nie boisz się, że Twoja córka będzie się podobnie „marnowała”?
AP: Przed nami jeszcze dobre 4 lata, zanim tam trafi. Sporo się jeszcze może zmienić, ale pewnie tego nie uniknie. Jest to fatalna perspektywa, zwłaszcza że nasze pseudoprawicowe władze walczą jak mogą z pionierami edukacji domowej. Sama szkoła to zaledwie część problemu. Dużo gorsze są programy nauczania układane nadal przez wojujących lewaków i podręczniki pisane przez kretynów.
AK: Masz jeszcze swoje sterty zeszytów z pomysłami z tamtych „złych” czasów?
AP: Mam. Wprawdzie zniszczyłem pierwsze wersje „Hotelu pod Łupieżcą” i pierwszy szkic „Norweskiego dziennika”, ale cała reszta spoczywa bezpiecznie w moim małym archiwum.
AK: Mało który uczeń z dysleksją i dysgrafią pchałby się do pisania. Nie przeszkadza to w zawodowym pisaniu?
AP: Przeszkadza jak diabli. Przede wszystkim sadzę nieprawdopodobną ilość literówek i nie jestem w stanie zgrać palców przy pisaniu na klawiaturze – piszę tylko dwoma. To bardzo spowalnia.
AK: No właśnie, pośpiech. Często powtarzasz: „Żeby coś w życiu osiągnąć, powinienem pisać minimum jedną książkę miesięcznie”. Ilość nie zawsze przekłada się na jakość.
AP: Uściślijmy: jedną książkę miesięcznie bez utraty dotychczasowej jakości. To oczywiście niewykonalne… W tej chwili piszę 3 rocznie i jest to poważne wyzwanie i poważne obciążenie dla umysłu. To jednak praca twórcza i nie da się wyrobić 800% normy…
AK: Jak sobie radzisz z „niemocą twórczą”?
AP: Czasem się trafia. Zazwyczaj gdy jeden tekst mi nie idzie, robię sobie przerwę i piszę coś zupełnie innego – np. opowiadanie. Takie przeskoki zabezpieczają do pewnego stopnia przed syndromem wypalenia. Jeśli dopada mnie kompletna niemoc, to niestety trzeba posiedzieć i przeczekać – na przykład coś poczytać. Wcześniej czy później wena wraca. Mam spory zapas pomysłów.
AK: Miewasz coś takiego jak szał twórczy?
AP: Myślę, że przy pisaniu niezwykle ważna jest wewnętrzna dyscyplina. Są dni gorsze i lepsze, ale nie można uzależniać się od czegoś tak kapryśnego jak natchnienie. Szał pisarski oczywiście miewałem. Było kilka opowiadań, które napisałem od zmierzchu do świtu, nie odrywając się, siedząc kilkanaście godzin przy komputerze.
Kiedyś napisałem 190 stron w 12 dni. Parę razy bywało, że napisałem ponad 30 stron jednego dnia.
AK: A jak było z jakością? Sporo pracy redaktorskiej?
AP: Trochę więcej niż zwykle. Tzn. zwykle jest sporo…
AK: Co Cię najbardziej pociągało w pisaniu, że zdecydowałeś się na zawodowstwo?
AP: Liczyłem na zarobienie gigantycznej forsy, zdobycie ogromnego prestiżu społecznego i tak dalej (śmiech). W zasadzie od zawsze, od kiedy zacząłem się na poważnie zastanawiać, kim chcę w życiu zostać – myślałem o tym, by pisać książki.
AK: Rodzice nie byli chyba zbyt zachwyceni?
AP: Nieszczególnie. Wydaje mi się, że nikt we mnie nie wierzył. Rodzina, nauczyciele, redaktorzy… Z drugiej strony nikt nie przeszkadzał mi w rozwijaniu zdolności.
AK: Sporo determinacji było w Tobie, dlaczego tak bardzo chciałeś pisać?
AP: Trudno powiedzieć. Myślę, że złożyło się na to bardzo dużo czynników. Oczywiście chciałem być sławny i bogaty (no dobra, z tym drugim na razie nie bardzo wychodzi). Po drugie, pisanie książek było czynnością z punktu widzenia laika dość niezwykłą, a mnie zawsze pociągały projekty niezwykłe, szalone oraz dziedziny, w których nie miałbym konkurencji. Może wynikało to trochę i z lenistwa? Zamiast być najlepszym w czymś, czym zajmują się inni, szukałem czegoś, czym będę zajmował się tylko ja. Po trzecie, sądziłem, że moje przedsenne marzenia są niezwykłe, a moje przemyślenia na tyle wiekopomne, że koniecznie należy je utrwalić dla potomności. Wreszcie, co najważniejsze – była to praca, która szczególnie w okresie uczęszczania do liceum pozwalała na dobre uciec od obrzydliwej rzeczywistości.
AK: Nie czujesz czasem złości, że musisz odwalać chałturę, żeby się utrzymać, zamiast pisać kolejne wiekopomne dzieła?
AP: Okres tworzenia chałtur już w zasadzie poza mną. Czasem jeszcze naskrobię jakiś artykulik. W tej chwili piszę to, na co mam ochotę, a kupa historii kłębi mi się w głowie i czeka na wypuszczenie.
AK: Nie lepiej było wyjechać na jakieś fajne wykopaliska i oddać się pracy archeologa?
AP: Może jeszcze kiedyś pojadę. Za jakieś dziesięć lat, gdy powoli zacznę przechodzić na pisarską emeryturę (tzn. kiedy liczbę pisanych książek zredukuję do dwóch rocznie). Kiedy będę sławny i bogaty (śmiech) i będę mógł sfinansować badanie tego, co mnie naprawdę interesuje.
AK: Czyli?
AP: W zasadzie na przekopanie czekają całe Wojsławice. Wykopy pod aptekę pokazały grubość warstw kulturowych w pierzei rynkowej – ponad trzy metry. Podobnie jest pośrodku rynku – jest tam wyraźne wzniesienie, jak bliskowschodni tell osadniczy. To wielka kupa gruzu po ratuszu, a w ziemi zostały relikty piwnic i fundamentów. Warto zbadać otoczenie cerkwi, przekopać miejsca, gdzie stały te, które nie dotrwały. Oddzielnym problemem badawczym jest zamczysko i miejsce, gdzie stał pałac. To robota na dziesięciolecia.
AK: Ale co w tym takiego pasjonującego? Potrzebna taka robota komuś?
AP: Dla mnie to próba porządkowania wiedzy o naszej przeszłości. Niestety, w naszym kraju przywiązanie do tradycji i historii z wolna staje się domeną wyłącznie zawodowych historyków i Młodzieży Wszechpolskiej. Całej reszcie zwisa równo. Powiedzmy, że warto to zrobić, bo kiedyś może się komuś przydać.
AK: Co jedenastolatka pociągało w tym zawodzie?
AP: Jak miałem jedenaście lat, wiedziałem tyle, że archeologom dają paszporty, żeby mogli sobie pokopać w Egipcie. Potem dojrzałem i pogłębiłem zainteresowania. motywacje siła rzeczy też uległy zmianie.
AK: Podobno miłości do archeologii nie zabiła w Tobie nawet pani od historii, którą w jednym z wywiadów nazwałeś „socjopatką”.
AP: Cóż, bardzo się starała. Musiały minąć lata, zanim znowu byłem w stanie czytać książki historyczne. Do dziś nie jestem w stanie znaleźć w tym dawnej przyjemności. Z ciężkiej depresji i nerwicy na podłożu przeżyć szkolnych wychodziłem potem latami.
I pomyśleć, że szedłem do liceum z klasą humanistyczną właśnie po to, aby pogłębić i rozwinąć zainteresowania i przygotować się dobrze do egzaminów wstępnych na archeologię… Dziś, studiując swoje dzienniki z tamtego okresu, podziwiać mogę tylko swój hart ducha – kilkakrotnie byłem na krawędzi. Nie jestem na szczęście typem samobójcy. Ani na jej szczęście nie jestem typem mordercy.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Jestem kapitalistą
— Andrzej Pilipiuk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.