Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (56)

Paweł Laudański
Twórczość Olgi Sławnikowej balansuje gdzieś na wąskiej granicy między mainstreamem a fantastyką. Tak jest również w przypadku jej najnowszej powieści. Najnowsza powieść Mariny i Siergieja Diaczenków nie pozostawia natomiast najmniejszych wątpliwości, po której stronie granicy należy ją umiejscowić. Jako bonus – rzut oka na najnowszą rosyjskojęzyczną produkcję spod znaku fantasy.

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (56)

Twórczość Olgi Sławnikowej balansuje gdzieś na wąskiej granicy między mainstreamem a fantastyką. Tak jest również w przypadku jej najnowszej powieści. Najnowsza powieść Mariny i Siergieja Diaczenków nie pozostawia natomiast najmniejszych wątpliwości, po której stronie granicy należy ją umiejscowić. Jako bonus – rzut oka na najnowszą rosyjskojęzyczną produkcję spod znaku fantasy.
Ольга Славникова ‹Легкая голова›
Ольга Славникова ‹Легкая голова›
1.
Od czasu do czasu teren naszego fantastycznego getta penetrują osoby albo z fantastyką nie mające nic wspólnego (mniejsza o przyczyny; liczy się sam fakt penetracji), albo tacy, którzy oficjalnie do pisania naszego ulubionego gatunku żadną miarą, czy prośbą, czy groźbą, przyznać się nie chcą, choć w ich twórczości da się bez trudu zauważyć fantastyczne elementy.
Olgę Sławnikową widziałbym gdzieś w pobliżu drugiej z wymienionych grup, ma już bowiem za sobą kilka – i to całkiem udanych – wypadów na nasze poletko. Mam tu przede wszystkim na myśli powieść „2017”, w której wykorzystała autorka baśnie i podania ludów Uralu, przy okazji przedstawiając utopijną wizję Rosji przyszłości, oraz opowiadania pisane na zamówienie magazynu dla podróżujących rosyjskimi kolejami, zebrane następnie w zbiorze „Любовь в седьмом вагоне” („Miłość w siódmym wagonie”).
A w tym roku ukazała się kolejna powieść Sławnikowej, która – choć trudno zakwalifikować ją do tekstów stricte fantastycznych – na strefę buforową między sf a mainstreamem z pewnością się łapie. Mowa o „Легкoй головe” (przetłumaczyłbym to jako „Pusta głowa”).
Główną postacią „Pustej…” jest Maksym T. Jermakow, niczym nie wyróżniający się – przynajmniej na pierwszy rzut oka – trzydziestokilkuletni, „robiący w reklamie” mieszkaniec Moskwy. Przybyły do stolicy z prowincjonalnego miasteczka, wraz z bagażem prowincjonalnych kompleksów, prowincjonalnych ambicji i prowincjonalnych wyobrażeń na temat tego, co może zostać uznane za życiowy sukces. Próbujący za wszelką cenę odciąć się od swej prowincjonalnej przeszłości i prowincjonalnej rodziny. Żyjący niemal wyłącznie między pracą a wynajętym mieszkaniem, próbujący ułożyć sobie życie z mniej lub bardziej przygodnymi kobietami. Uzyskujący całkiem przyzwoite dochody na lewych, nieewidencjonowanych kontraktach ze swymi reklamowymi klientami, nie na tyle jednak duże, by stać go było na kupno własnego mieszkania w Moskwie czy choćby samochodu lepszego od kilkuletniej toyoty. Funkcjonujący bez zainteresowań, bez pasji, bezrefleksyjnie.
Jednym słowem – facet absolutnie nieciekawy.
I takiego właśnie faceta pewnego dnia odwiedza dwóch smutnych panów, pobierających wynagrodzenie na państwowych etatach w instytucji odpowiedzialnej za zapewnienie bezpieczeństwa owemu państwu, by oznajmić mu, że bardzo dużo od niego zależy. Jego istnienie otóż zaburza rzeczywistość, zakłóca poukładane związki przyczynowo-skutkowe, czego efektem są już – i, co gorsza, będą – coraz liczniejsze i groźniejsze katastrofy, tak naturalne, jak i wywołane ludzkimi staraniami. Można temu jakoś zaradzić – wystarczy, że Maksym T. Jermakow strzeli sobie w swój pusty łeb. To warunek sine qua non ratunku dla świata i bliźnich – tylko śmierć zadana z własnej ręki, i to w tej, a nie w innej formie, przynieść może oczekiwane skutki.
Wierzyć czy nie?
A wy uwierzylibyście?
Maksym T. Jermakow jest gotów w to uwierzyć, zwłaszcza że okoliczności zdają się potwierdzać słowa smutnych gości, nie ma jednak najmniejszego zamiaru palnąć sobie w łeb z użyczonego przez uprzejmych funkcjonariuszy pistoletu. Poświęcić się dla bliżej nieokreślonej masy nieznanych mu ludzi, od których nie spotkało go nic dobrego i, zapewne, po których nie ma co oczekiwać czegoś podobnego w przyszłości? Niedoczekanie! Maksym T. Jermakow bardziej sobie ceni swe nieciekawe, parszywe w gruncie rzeczy życie od – co z tego, że niezwykle licznych, i zapewne w sporej części bardziej wartościowych – istnień.
Próby wywarcia nań wpływu nie przynoszą rezultatu. Nic nie działa – naciski materialne nie robią na nim wrażenia, nie pomaga presja najbardziej zainteresowanych (co stoi na przeszkodzie nadać sprawie rozgłosu?), nie ma też osoby, przez którą można by próbować wywrzeć wpływ na Maksyma, czy też dla której Maksym mógłby się poświęcić.
Czy faktycznie mamy do czynienia z sytuacją bez wyjścia? Czy specjalista od kręcenia lodów na reklamowym boku ma szanse z uruchamianym nie po raz pierwszy mechanizmem, za którym stoją wieloletnie doświadczenia oraz potęga państwa i powołanych do jego ochrony struktur?
Czy pusta głowa może wygrać z iście szatańskim geniuszem?
Марина и Сергей Дяченко ‹Одержимая›
Марина и Сергей Дяченко ‹Одержимая›
2.
Cenię bardzo prozę Mariny i Siergieja Diaczenków między innymi dlatego, że niemal zawsze twórcy ci mają coś ciekawego czytelnikowi do powiedzenia. Nie – do „opowiedzenia”, ale właśnie „powiedzenia” (choć i snuta przez nich opowieść też z reguły nieźle trzyma w napięciu). Bez względu na to, czy będzie to w miarę klasyczna fantasy ze smokami i księżniczkami w tle, czy już nie tak bardzo klasyczna fantasy dziejąca się w mniej lub bardziej mrocznych miejskich zakamarkach, czy to wreszcie wizyta na odległej od Ziemi planecie – można mieć pewność, że to nie owa scenografia będzie głównym bohaterem tekstu.
Bo, jakkolwiek by to nie zabrzmiało banalnie, niemal zawsze w centrum uwagi Diaczenków jest człowiek, jego przeżycia, jego psychiczna struktura.
Zdarzały się Diaczenkom teksty znakomite (na przykład „Dolina sumienia”, „Waran” czy „Vita nostra”), teksty niezłe (tetralogia „Wędrowcy”) czy – bardzo rzadko, ale jednak – słabe („Dzika energia”). Nie przypominam sobie jednak, by przytrafił im się utwór ewidentnie błahy, pisany dla czystej rozrywki tak swojej, jak i czytelników.
W tym miejscu konieczne wydaje się zastrzeżenie – nie widzę w tak zwanej „rozrywkowości” nic zdrożnego. Jednak za całkowitą stratę czasu uznaję próbę przebrnięcia przez tekst wyłącznie rozrywkowy – w ogóle po taką prozę staram się nie sięgać, a jeśli już wpadnie mi ona w ręce, można być niemal pewnym, że do końca, do ostatniej strony dotrwać mi się nie uda.
Do takiej nie lubianej przeze mnie kategorii zaliczyć muszę najnowszą powieść Diaczenków, noszącą tytuł „Одержимая” („Opętana”). Niestety, nie jestem w stanie, mimo szczerych chęci, powiedzieć o niej czegokolwiek naprawdę dobrego.
Oto główna bohaterka – wróżka. Rzecz jasna – sprytna oszustka, żerująca na naiwności znacznej części ludzkości. Wiedzie jej się całkiem nieźle, do czasu jednak. Problemy zaczynają się, gdy pewnego dnia objawia jej się duch, stawiający przed nią nie lada zadanie: trzeba odnaleźć i powstrzymać samobójcę przed targnięciem się na swe życie.
I cała powieść składa się z trzech historii, w których każdorazowo trzeba odnaleźć potencjalnego samobójcę, a następnie przekonać go, że planowany przezeń jakże desperacki krok całkowicie pozbawiony jest sensu… Jeśli misja się nie powiedzie – wróżka również zginie; motywację do poszukiwań, jak widać, ma bohaterka „Opętanej” nie lada.
I co? I nic. To cały sens tej powieści. Wróżka szuka, szuka, szuka, znajduje (okazuje się to nawet nie tak trudne, jak zdawałoby się na początku), ratuje. Pierwsza zbudowana wokół tego schematu opowieść trzyma jeszcze czytelnika jako tako w napięciu, drugą da się jeszcze od biedy czytać, trzecia – najzwyczajniej w świecie nudzi. I to niemal śmiertelnie.
To przypadek, w którym trudno nawet mówić o zmarnowanym potencjale. Bo potencjału takiego doszukać się w tym pomyśle – niewydarzonej wróżki ratującej bliźnich przez śmiercią – pomimo najszczerszych chęci jakoś nie mogę.
Wyszła Diaczenkom powieść błaha. Niestety. Po takim sobie „Migrancie”, słabiutka „Opętana”. Czy już można mówić o poważnym kryzysie twórczym, czy tylko o dwóch kolejnych wypadkach przy pracy?
‹Русская фэнтези 2011›
‹Русская фэнтези 2011›
3.
„Русская фэнтези 2011” („Rosyjska fantasy 2011”), czyli jedna z kilku corocznych rosyjskich antologii otwierających kolejny fantastyczny rok.
Rzut oka na nazwiska wymienione w spisie treści: Lora Andronowa, Artem Biełogłazow, Maks Dalin, Inna Żiwetjewa, Natiala Koljesowa, Miła Koroticz, Julia Ostapienko, Aleksandr Siwinskich, duet Julia Czernowa & Larisa Rjabowa oraz Justina Jużnaja.
Cóż – całkiem przyzwoitym dorobkiem może się wykazać Julia Ostapienko; nieobce są mi też nazwiska Andronowej, Biełogazowa i Siwinskicha. A pozostali? Nawet jeśli już gdzieś, kiedyś zdarzyło mi się z nimi spotkać, to po spotkaniu tym nie pozostał w pamięci żaden ślad.
I gdyby jeszcze było co poczytać… Niestety, większość zamieszczonych w zbiorze tekstów nie wybija się ponad tak charakterystyczną dla fantasy przeciętność. Poza dwoma – bardzo dobrym Siwinskicha („Кучум”, „Kuczum” - takie imię nosił legendarny chan syberyjski) oraz niezłym Żiwetjewoj („Город для дракона”, „Miasto dla smoka”).
Efekt cieplarniany. W Afryce żyć się już nie da. Jej mieszkańcy zmuszeni są znaleźć nowe miejsce do życia. Duża ich część osiedla się na Syberii. A jako że jej rdzenna ludność niekoniecznie jest zachwycona nowymi sąsiadami, ostre, rygorystyczne prawo ma chronić przybyszów w duchu doprowadzonej do skrajności politycznej poprawności.
Czasami, niestety, prawo to jest wykorzystywane przez osadników przeciwko tubylcom. Czasem prowadzi to – jak w opowiadaniu Siwinskicha – do strasznych tragedii…
Jest coś fajnego w tym krótkim tekście, w zasadzie szkicu do czegoś większego (kro wie?). Mieszkańcy Syberii są zaawansowani technologicznie, choć czasy świetności ich cywilizacji, jak się wydaje, minęły jakiś czas temu. Dodał tu Siwinskich kropelkę aromatu steampunkowego – bogate gospodarstwa dysponują liczną służbą, złożoną z szerokiej gamy zrobionych z drewna automatów. Nieważne, jak to działa, i czy w ogóle ma szanse zadziałać. Ważne, że jest, dodając ekstra smaczków temu i tak całkiem niezłemu tekstowi.
I jeszcze świat z opowiadania Żiwetjewoj, świat, w którym zwykli zdawałoby się obywatele od czasu do czasu zmieniają się w… No właśnie: na przykład wiedźmy lub smoki. I wszystko jest dobrze, dopóki obywatel taki w swej baśniowej postaci stosuje się do panujących w mieście zasad. Bo jeśli masz to gdzieś, jeśli ułańska fantazja cię ponosi, możesz zostać ukarany. Do bardziej dotkliwych kar zaliczyć można bez wątpienia tymczasowe odebranie możliwości zmiany postaci.
Czy ten, kto poczuł radość i wolność, którą daje choćby chwilowe co prawda, lecz regularne przybranie postaci wielkiego, skrzydlatego smoka, zdoła znieść nałożoną nań karę? Czy ten, kto regularnie zmieniał się w smoka, pogodzi się z dłuższą przerwą w cotygodniowych lotach?
Opowiadania Siwinskicha i Żiwetjewoj ewidentnie wyróżniają się z tej strasznej, bezpłciowej masy, znanej jako fantasy. Więcej takich tekstów proszę, więcej!
koniec
12 maja 2011

Komentarze

14 V 2011   00:43:33

Kuczum to nie jest postać legendarna, tylko jak najbardziej historyczna. Jedynka Laudański!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.