Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (25)

Paweł Laudański
1 2 »
Najnowsza powieść Marii Galiny, kolejny zbiór krótszych tekstów Siergieja Łukianienki oraz obiecujący książkowy debiut Olega Owczinnikowa - to nie wszystko, co można znaleźć w kolejnym przeglądzie najświeższej fantastyki rosyjskojęzycznej.

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (25)

Najnowsza powieść Marii Galiny, kolejny zbiór krótszych tekstów Siergieja Łukianienki oraz obiecujący książkowy debiut Olega Owczinnikowa - to nie wszystko, co można znaleźć w kolejnym przeglądzie najświeższej fantastyki rosyjskojęzycznej.
Nie raz już wypowiadałem się przy różnych okazjach bardzo pozytywnie o twórczości Marii Galiny; w zasadzie każdy jej utwór, z którym miałem okazję się zapoznać, wart był uwagi, choć szczególnie przypadły mi do gustu zebrane dwa lata temu pod jedną okładką mikropowieści: Proszczaj, moj angiel, frapująca opowieść o alternatywnej Ziemi, na której obok siebie żyją dwie ludzkie rasy i problemach, jakie owa przymusowa koegzystencja ze sobą przynosi, oraz Ekspedicija, historia osadzona w realiach jako żywo nasuwających na myśl postkatastroficzną Rosję, której bohaterka, niczym Czart Tanner, przemierza jej przestrzenie dla wypełnienia niebezpiecznej misji; kudy jej jednak, słabej kobiecie, do bohatera Alei potępienia Rogera Zelaznego..! Ale w tym właśnie drzemie siła tego utworu – w obserwacji, w jaki sposób owa słaba kobieta poradzi sobie ze złożonym na jej barkach problemem.
A teraz wpadła w me łapy najnowsza powieść Galiny, Gladjaszczcije iz ciemnoty. Niech nikogo nie zmyli nazwisko podane na okładce – Maksim Golicyn to pseudonim autorki, narzucony jej na początku literackiej kariery przez wydawcę, Bóg jeden wie dlaczego przekonanego, że książki sygnowane nazwiskiem nikomu nieznanego mężczyzny sprzedadzą się lepiej od książek równie nieznanej kobiety. Choć Galina ma już na swoim koncie kilka książek, bardzo dobrze zresztą przyjętych, wciąż nie może, jak widać, wysłać tego nieszczęsnego Golicyna do lamusa historii.
Kreśli nam Galina w Gladjaszczich… wizję świata feudalnego, na poziomie mniej więcej naszego późnego średniowiecza. Niewielkie księstewka żyją ze sobą we względnym spokoju, nie zainteresowane podważeniem panującego status quo. Pewnego dnia w jednym z mniej znaczących państewek zjawia się dwóch przybyszy, podających się za ambasadorów tajemniczego, potężnego, leżącego gdzieś po drugiej stronie rozległego morza imperium, zwanego Terrą… Przyjęci zostają z szacunkiem na dworze miejscowego władcy; nie staje temu nawet na przeszkodzie fakt, że nikt wcześniej o owym wspaniałym imperium nie słyszał.
Czyżby fantasy? Pudło - w rzeczywistości ambasadorowie Terry to przysłani z Ziemi obserwatorzy, mający za zadanie zebrać jak najwięcej informacji o cywilizacji tej dopiero co odkrytej planety, by w przyszłości móc odpowiednio wpłynąć na rozwój tego zacofanego świata.
Nie przypomina wam to czegoś? Jasne – sytuacja jako żywo przypomina tę przedstawioną przez Arkadia i Borysa Strugackich w Trudno być bogiem. Sama Galina zresztą wcale, jak się wydaje, nie próbuje ukryć tego podobieństwa; czemu się zresztą dziwić, skoro wiele oznak pozwala na uznanie, że jej powieść stanowi próbę polemiki z dziełem Mistrzów.
U Galiny, podobnie zresztą jak i u Strugackich, sytuacja zaczyna się wymykać progresorom z rąk. Wraz z ich pojawieniem na biedne księstewko zwala się szereg nieszczęść i plag, łącznie ze znakami na niebie (wybuch odległej supernowej), niewytłumaczalnymi anomaliami klimatycznymi (non stop leje, podczas gdy wystarczy przekroczyć granice, by znaleźć się w strefie normalnej dla tej pory roku i szerokości geograficznej pogody), epidemiami, głodem oraz…
Tu kończą się Strugaccy, a zaczyna Galina. Obserwatorzy odkrywają, że wśród tubylców tli się wiara w tajemnicze bóstwa – ni to duchy, ni to demony zła. Bezimienne, nikt nie chce się przyznać, że o nich pamięta, reakcje na wszelkie o nie zapytania są bardzo nerwowe. Tu i ówdzie znaleźć można w głębinach lasu opuszczoną wieki temu świątynię, jedna z gór zryta jest cieszącym się złą sławą labiryntem korytarzy i jaskiń, do którego nikt o zdrowych zmysłach się nie zapuszcza, a jeśli nawet znajdzie się tak śmiałek, to nikt go już więcej nie widzi. Z czasem progresorzy odnajdują coraz więcej śladów, sprawiających, że teoria o zapomnianych bóstwach zaczyna chwiać się w posadach. Coraz więcej również wskazuje na to, że wszystkie nieszczęścia, które niegłupi przecież tubylcy zaczynają wiązać z pojawieniem się ambasadorów, są elementami układanki, składanej przez potężne, wrogie umysły…
Właśnie – czyjego? I czy na pewno wrogiego? Znalezieniu odpowiedzi na te pytania z całą pewnością nie ułatwia wspomniany wybuch supernowej, który co prawda nie zagraża bezpośrednio badanej planecie, ale uniemożliwia nawiązanie jakiejkolwiek łączności z resztą ludzkości, jak i fakt, że obaj ambasadorowie stają się kartą przetargową w wielkiej – przynajmniej na miejscową skalę – polityce.
Galina potrafi pisać, znakomicie buduje nastrój, jej bohaterowie są z krwi i kości, akcja trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej stronicy. Gladjaszczcije iz ciemnoty bez wątpienia zasługują na miano książki października, są też mocnym kandydatem do zdobycia tytułu powieści roku 2004. Przynajmniej w moim prywatnym rankingu.
Ostatnimi czasy Siergiej Łukianienko jest na fali, i to nie tylko w naszym fantastycznym getcie. Całe zamieszanie spowodowane jest głośną już i u nas ekranizacją jednego z jego utworów, czyli Nocnej Straży (a dokładnie – pierwszej z trzech opowieści wchodzących w jej skład). Nocna Straż, podobnie zresztą jak i jej kontynuacja, czyli Dzienna Straż, zostały już przetłumaczone i wydane w Polsce. Trzeci tom cyklu, Sumierecznyj dozor, czeka na razie w kolejce, ale zapewne dotarcie do rąk polskich czytelników jest tylko kwestią czasu.
Tym razem jednak nie będzie o Strażach, lecz o najnowszym zbiorze krótkiej prozy Łukianienki, zatytułowanym Gadżet.
Co my tu mamy? Podobno wszystkie krótsze teksty napisane przez Łukianienkę w ciągu ostatnich dwóch lat. Wesołe i refleksyjne, dziejące się zarówno na Ziemi (opowiadanie tytułowe, z którego wynika, że pewne genialne wynalazki nie mają szans na przyjęcie się w Rosji, Nie spieszu, czyli opowieść o tym, jako można wykiwać diabła, oraz Diewoczka s kitajskimi zażigałkami), jak i poza nią (oto dwa opowiadania o kosmicznych partaczach-budowlańcach, czyli Strojka wieka oraz Suchimi iz wody, oraz próba napisania na poważnie opowiadania rojącego się od idiotyzmów i nonsensów charakterystycznych dla fantastycznej prozy kategorii Z, czyli Krowawaja orgia w marsjanskom adu). Jest próbka – całkiem udana – historii fantasy (Plietiel’nica snow). Teksty pisane na zamówienie, jak i dla przyjemności. Znane już z publikacji w prasie, jak i te, które dopiero teraz zyskały szansę dotarcia do szerszego audytorium. Osiemnaście opowiadań, jedna nowela (Kalieki), akcja której toczy się we wszechświecie znanym z nie tłumaczonych u nas jeszcze powieści Gienom oraz Tancy na sniegu, cztery recenzje z nieistniejących książek, opublikowane wcześniej w miesięczniku „Jesli” w ramach cyklu „Nowaja kosmogonia”, cztery teksty publicystyczne…
Przyznam, że mam mieszane uczucia po lekturze tej książki. W zasadzie nie ma się do czego przyczepić – to kawał świetnej literatury rozrywkowej, a po to przecież, nie oszukujmy się, pisze się fantastykę. W każdym właściwie tekście wchodzącym w jej skład czuć rękę mistrza, tak dobrze znaną z jego powieści. Mam jednak wrażenie, że Łukianienko źle się czuje w krótszej formie, że tak naprawdę możliwość rozwinięcia skrzydeł daje mu właśnie powieść. Sam autor zresztą kiedyś przyznał, że tworzenie opowiadań stanowi dlań przede wszystkim swego rodzaju sposób na odpoczynek od dłuższych fabuł; ot, kończy jedną powieść, trzaska jedno lub dwa opowiadania, a potem zabiera się za kolejną powieść, i jakoś to się kręci. Ostatnio, o czym świadczy dobór tekstów pomieszczonych w Gadżecie, na ilość powstających krótszych tekstów mają wpływ konkretne zamówienia, przede wszystkim natury komercyjnej, a zatem jakże prozaiczna, ale w pełni zrozumiała u zawodowego pisarza, chęć zarobienia paru rubli, jak i chęć sprawdzenia swych sił w najprzeróżniejszych internetowych konkursach (a to działanie już trudniej racjonalnie wytłumaczyć). Choć nie tylko na ilość – na jakość również, bo prawdopodobieństwo tego, że może powstać wielki tekst pisany na konkretnie zadany temat, nie należy do wielkich.
Za jednego z najbardziej interesujących i obiecujących autorów młodego pokolenia w rosyjskiej sf uchodzi Oleg Owczinnikow. Uważany jest za spadkobiercę tradycji Kira Bułyczowa, małżeństwa Ljubow i Jewgienija Łukinych, Władysława Krapiwina, Dymitra Bilenkin. Czy zasłużenie? Jestem zdania, że za wcześnie jeszcze o tym mówić, dopiero czas pokaże, w jakim kierunku pójdzie twórczość Olega, choć pewne cechy owej twórczości zdają się potwierdzać trafność tegoż poglądu.
Przyznam się szczerze, że jakoś opowiadania Owczinnikowa, które miałem okazję dotąd czytać, nie przemawiały do mnie. Choć lubię fantastykę, dziejącą się generalnie w znanych nam realiach, w które wtargnął jakiś fantastyczny element, a taką właśnie jest przede wszystkim proza tworzona przez Owczinnikowa, choć autor ten naprawdę potrafi pisać, ma niezły warsztat, bardzo dobrze operuje językiem, to jakoś nie byłem w stanie się w nie wciągnąć, brakowało mi w nich czegoś, co zafrapuje mnie na tyle, bym chciał dowiedzieć się, jak się skończą.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.