Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (28)

Paweł Laudański
„Wybrakowka”, jedna z ważniejszych powieści rosyjskiej fantastyki końca XX wieku, dwa tomy prozy Andrieja Sałomatowa, dwie antologie świeżutkiej krótkiej i średniej formy oraz historia alternatywna, w której I wojna światowa nie zakończyła się w 1918 roku, czyli kolejny rzut oka na księgarskie półki u naszych wschodnich sąsiadów.

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (28)

„Wybrakowka”, jedna z ważniejszych powieści rosyjskiej fantastyki końca XX wieku, dwa tomy prozy Andrieja Sałomatowa, dwie antologie świeżutkiej krótkiej i średniej formy oraz historia alternatywna, w której I wojna światowa nie zakończyła się w 1918 roku, czyli kolejny rzut oka na księgarskie półki u naszych wschodnich sąsiadów.
Jeśli wierzyć mediom, przyszło nam żyć w iście przerażających czasach. Przestępczość pleni się na potęgę, strach dać choćby krok za próg własnego domostwa, za progiem owym bowiem czyhają hordy barbarzyńców czekających tylko okazji, by dać upust swym zwierzęcym instynktom i dać człowiekowi po łbie, ograbić, zgwałcić czy co tam jeszcze przyjdzie na myśl tym plugawym indywiduom. A i we własnym domostwie człek poczciwy niewiele pewniej się czuje; w czasie snu można zostać pozbawionym dorobku całego życia, a gdyby ktoś miał sen lekki i nieopatrznie obudził się w trakcie niezapowiedzianej wizyty, to mogłaby zajść konieczność rozstania się także i z owym życiem…
Jeśli wierzyć mediom, świat polityki przeżarty jest korupcją, afera goni aferę, arogancja i głupota ludzi, opłacanych bądź co bądź z naszych podatków, po prostu przeraża. Tak zwanemu normalnemu człowiekowi przez myśl by nie przeszło, że można zrobić coś, co wybrańcom narodu przychodzi bez większego trudu. Aż nóż się w kieszeni otwiera, gdy widzi się, słyszy lub czyta o kolejnych osiągnięciach owego szacownego grona, o przekraczaniu kolejnych, wydawałoby się – nieprzekraczalnych granic…
Jeśli wierzyć mediom, my i tak mamy dobrze. W Rosji, w tym dzikim kraju, to się dopiero dzieje…
I zapewne dlatego Wybrakowka mogła powstać tylko tam.
Powieść ta, napisana przez znanego u nas Olega Diwowa, wydana po raz pierwszy w 1999 roku, od razu narobiła w ojczyźnie autora sporo szumu, wywołując skrajne nieraz reakcje i doczekując się kilku przynajmniej wznowień.
Oto w Rosji dochodzi do przewrotu. Do władzy dochodzą ludzie, którzy za jedno ze swych głównych zadań stawiają walkę z przestępczością. Co, że żadna rewelacja? Ale jeszcze nikt nie próbował się za to zabrać przy pomocy czegoś na podobieństwo dekretu „sto dwa” i powołanej jego przepisami Agencji Bezpieczeństwa Socjalnego. Koniec z zabawą w sądy, długotrwałe procesy, koniec z prawami przestępców. Jedną z konsekwencji popełnienia czynu zabronionego jest postawienie się na marginesie społeczeństwa, w którym przyszło ci funkcjonować, z wszelkimi tego konsekwencjami.
ABS otrzymuje praktycznie nieograniczone uprawnienia. Może każdego podejrzanego zatrzymać, a w razie oporu przy zatrzymaniu – zastrzelić na miejscu (zamiast słynnej, znanej z amerykańskich filmów gadki o prawach zatrzymanego, prawie do odmowy odpowiedzi na pytania i prawie do adwokata, mamy formułkę o prawie do stawiania oporu i… do otrzymania porcji gorącego ołowiu prosto w trzewia), przesłuchać przy wsparciu najnowszych osiągnięć przemysłu chemicznego, w razie pomyłki – zwolnić przy prawie do odszkodowania, w razie potwierdzenia podejrzeń zaś – odstrzelić lub dożywotnio zesłać do obozu pracy, w zależności od rodzaju przewinienia.
Niech gwałt się gwałtem odciska. Zero tolerancji. Zero przebaczenia.
Nazwano to brakowaniem. Brakowaniem ludzkich odpadków, niegodnych, by żyć w zdrowym społeczeństwie.
ABS wszystkich traktuje równo. Nawet ministrów, których kierowcy, na polecenie szefa zresztą, zajętego zabawą na tylnim siedzeniu z kolejną asystentką, przekraczają dozwoloną w mieście prędkość. I gdy owi kierowcy nie reagują na jakże banalne wezwania funkcjonariuszy ABS do zatrzymania się i poddania zwykłej kontroli drogowej…
Od razu nasuwa się pytanie – czy ten system może być efektywny? Czy koszty związane z okrzyknięciem Rosji przez kraje demokracji zachodniej mianem państwa faszystowskiej dyktatury przewyższą korzyści, które ów system może przynieść?
Przyjrzyjmy się wizji Diwowa – ulice Moskwy stają się bezpieczniejsze. Można bez strachu pospacerować wieczorem po parku. Przestępczość pospolita praktycznie zanikła; potencjalny kieszonkowiec zastanowi się kilka razy, nim sięgnie po cudzy portfel, zdając sobie sprawę z faktu, że jeśli zostanie przyłapany przez jeden z licznych patroli ABS, to najprawdopodobniej skończy z kulą między oczyma. Na miejscu, na ulicy, w autobusie czy gdzie tam jeszcze przyjdzie mu fantazja dać się złapać. A świadkowie owego zdarzenia tylko przyklasną stanowczemu działaniu swych obrońców. A i o zorganizowanej przestępczości o wiele mniej słychać, choć dochodzące od czasu do czasu do ABS wieści zdają się świadczyć o tym, że to raczej efekt solidnego maskowania i ostrożności do sześcianu niźli rzeczywistego porzucenia przestępczego procederu.
Moje wykształcenie (specjalizowałem się w prawie karnym, a dokładniej – w kryminologii) sprawiło, że czytałem tę powieść ze szczególnym zainteresowaniem, i to mniej może jako kolejną wizję społeczeństwa niedalekiej przyszłości, lecz raczej jako próbę prezentacji i analizy pewnego eksperymentu, któremu społeczeństwo owe zostało poddane. Choć moja natura legalisty buntowała się przeciwko zaprezentowanej przez Diwowa propozycji pójścia w rozprawie z przestępczością na skróty, ciekawiło mnie (nazwijmy to niezdrową ciekawością) – czysto teoretycznie – jakie dekret „sto dwa” mógłby pociągnąć za sobą skutki, a w szczególności – czy można by w ten sposób wygrać walkę z przestępczością.
Pozwolę sobie wnioski, do których doszedłem, pozostawić dla siebie.
A jak do tematu podszedł sam autor? Mało uważny czytelnik stwierdziłby zapewne, że Diwow jak najbardziej poważnie traktuje swą literacką kreację. Pewne tropy jednak, mniej lub bardziej wyraziste, rzucone tu i ówdzie w Wybrakowkie, zdają się wskazywać, że Diwow wolałby tej sprawy nie rozstrzygać, że nie chciałby stawać po którejkolwiek ze stron. Sam fakt zresztą próby obalenia i likwidacji wszechwładnej ABS świadczy dobitnie o tym, że nie każdemu metody stosowane przez Agencję mogą się podobać (i nie mam tu, bynajmniej, na myśli niezbyt delikatnie traktowanych przez nią przestępców). Bardzo znamienna wydała mi się rozmowa, pozornie bez związku z zasadniczą tematyką powieści, o powiększających się, pomimo stałej eksterminacji, stadach bezpańskich psów. Natura nie lubi próżni – im więcej kundli ginęło, tym więcej na ich miejsce przybywało zwierzaków spoza miasta. Tak jest przecież z walką z przestępczością także i w naszych realiach – na miejsce zlikwidowanych gangów powstają nowe, z reguły bardziej bezwzględne od swych poprzedników. Czy zatem jest sens zwalczać przestępczość bez względu na cenę, skoro i tak nie ma najmniejszych szans na dokładne, ostateczne wyplenienie owego zjawiska?
Bez względu jednak na odbiór Wybrakowki stwierdzić trzeba, że powieść ta udała się Diwowowi nad wyraz. Dobrze napisana, trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Lubię takie historie, w których twardzi, obdarzeni cynicznym spojrzeniem na rzeczywistość faceci stają do walki ze złem tego świata. Brudny Harry i tym podobne klimaty. Z lat szczenięcych mi to pozostało…
Andriej Sałomatow specjalizował się przez długi czas w utworach dla młodzieży. Kilka lat temu zabrał się na poważnie również za fantastykę. Z korzyścią i dla siebie (o ile mnie pamięć nie myli, były jakieś nagrody), i dla gatunku – bo spod jego pióra wyszło przynajmniej kilka wartych uwagi tekstów, zebranych w dwóch tomach (zawartość obu częściowo się dubluje) – tj. w opublikowanych w 2003 roku przez wydawnictwo „Wecze” Prodiełkach dżinna oraz w wydanym w ubiegłym roku przez „Ripol kłassik” zbiorze CLONdayk.
Na szczególne wyróżnienie zasługuje zamieszczona w obu wymienionych tomach mikropowieść „G”. To znakomita, chwilami mrożąca krew w żyłach wizja upadku cywilizacji, zarażonej globalnym, tajemniczym kataklizmem. Świat, jaki znamy, umiera; ani my, ani główny bohater tej opowieści nie wiemy, dlaczego tak się dzieje. Pozostaje nam obserwowanie z iście chorobliwą ciekawością jego ostatnich konwulsji.
I jeszcze: Mys Dochłoj Sobaki, krótka opowieść o ohydnym, odpychającym świecie, zamieszkanym przez ludzi, którzy albo w ogóle nie zauważają, w jakim upadku przyszło im bytować, albo – jeśli nawet ów upadek widzą – wcale im to nie przeszkadza. To opowieść o świecie, z którego nie ma ucieczki, bez względu na to, jakby się próbowało… Kuznieczik, opowieść trochę a’la Clive Barker z Ksiąg krwi, traktująca o niemowlęciu, które wywiera krwawą zemstę na swym odmawiającym uznania go ojcu. Mikropowieść CLONdayk, której akcja toczy się w podmoskiewskim mieście-sypialni, istnej krainie bezprawia, rządzącej się po swojemu, centrum produkcji ludzkich klonów. Kilka utworów na ten temat przyszło mi już czytać, ale ten właśnie zrobił na mnie największe wrażenie. Klony traktowane są tu zupełnie przedmiotowo, tworzone, by zaspokajać najbardziej nawet wyuzdane życzenia swych właścicieli. Z klonem można pofiglować w łóżku, klona można bezkarnie okaleczyć i zabić, a gdy jest już niepotrzebny – po prostu wyrzucić przez okno. Bohater utworu, oficer sił specjalnych, który ma wyjaśnić tajemnicze zniknięcie poprzedniego agenta wysłanego do rozbicia gangu zajmującego się produkcją klonów, a wcześniej – wykonać niełatwe zadanie zdobycia zaufania zarówno zwykłych mieszkańców miasta, jak i członków świata przestępczego, poznaje cały proces technologiczny produkcji klonów – od narodzin, poprzez krótki, z reguły mało przyjemny żywot, aż po straszną śmierć. Mocna rzecz.
Na przełomie roku ukazały się trzy antologie sygnowane datą 2005; z dwiema z nich, noszącymi tytuły Russkaja fantastika 2005 oraz Fentezi-2005, miałem już okazję się zapoznać. Zdecydowanie wyżej oceniam zawartość pierwszej z nich, choć to w drugiej zamieszczone zostało znane z łamów „Połdiena”, omawiane w tym miejscu jakiś czas temu, znakomite opowiadanie Wasilija Midianina Cziernyj rycar’-pauk Leopol’d XVII. W Russkoj fantastikie 2005 błyszczą zwłaszcza nowela Antona Orłowa Tol’ko dla prosmotra, prawdziwie zabawna historia fiaska szpiegowskiej misji specjalnie do tego celu spreparowanego (z zaprogramowanym umysłem, mającym elastycznie reagować na zmienność sytuacji) agenta, akcji, w której dawni wielcy naszej planety widzą szansę na zrzucenie jarzma dobrych przybyszów z kosmosu, oraz satyra Kiryłła Benediktowa na chorobliwe odchudzanie się i takąż chorobliwą rywalizuję w wielkich korporacjach (Ul’tralajt). Poza tym warto zwrócić uwagę na opowiadania Siergieja Czekmajewa (Oczewidiec), Wiktora Kosenkowa (Moje cziernoje sierdce) i Swietłany Prokopczik (Marsz miertwych błondinok). Całości obrazu dopełniają utwory Ałana Kubatijewa, Dmitrija Jankowskiego, Olega Diwowa, Olega Owczinnikowa, Wasilija Midianina, Wasilija Gołowaczowa, Siergieja Legiezy, Wadima Panowa, Igora Alimowa, Andrieja Bielanina, Iriny Skidniewskiej, Igora Pronina i Igora Ogaja.
Poza opowiadaniem Midianina w skład Fentezi-2005 weszły teksty Iriny Skidniewskiej, Ludmiły i Aleksandra Biełaszów, Jeleny Klieszczienko, Anastazji Parfienowej i Aleksieja Piechowa, Aleksandra Zoricza, Andrieja Szczerbaka-Żukowa, Wasilija Gołowaczowa, Natalii Osojanu, Konstantina Otulina, Wiery Kamszy, Michaiła Charitonowa, Dmitrija Brasławskiego, Kiriłła Benediktowa, Siergieja Bułygi, Dmitrija Wołodichina, Romana Afanasjewa i Anny Bogdaniec…
Uff…
O jednym nie wspomniałem. Obie antologie łączą fragmenty Pientakla, długo zapowiadanego (bodaj pod koniec lutego wreszcie ukazał się w osobnej książce) cyklu opowieści autorstwa wielkiej trójki (choć raczej należałoby tu napisać – piątki) ukraińskiej fantastyki, czyli Mariny i Siergieja Diaczenków, H. L. Oldiego oraz Andrieja Walentinowa.
Już raz miałem okazję o Pientaklie wspomnieć. Wtedy jednak złożyłem deklarację, że poczekam z jakimikolwiek wypowiedziami na jego temat do chwili, gdy ukaże się całość projektu. Nie wytrzymałem jednak, i gdy w me ręce wpadło kolejnych sześć (z łącznie trzydziestu) elementów układanki, złamałem daną samemu sobie obietnicę i postanowiłem sprawdzić, o co w tym wszystkim chodzi.
Więcej z pewnością napiszę po lekturze całości cyklu. Teraz ograniczę się do stwierdzenia, że odsłonięte przez autorów fragmenty nie wzbudziły we mnie jakiegoś szczególnego zachwytu.
I ostatnia rzecz w niniejszym omówieniu. Dawno nie było w tym miejscu nic o historii alternatywnej, gatunku, który osobiście bardzo lubię. No to teraz będzie… Szkoda tylko, że o niezbyt udanej.
Punktem zwrotnym rzeczywistości opisanej przez Andrieja Ułanowa w powieści Kriest na basznie jest I wojna światowa, w której Niemcy nie ponoszą klęski, a w Rosji nie miała miejsca rewolucja październikowa. Wygląda na to, że wspomniana wojna wciąż trwa, choć mamy już lata czterdzieste XX stulecia. Akcja utworu toczy się na froncie rosyjskim, w tyglu, w którym giną żołnierze niemieccy i ich sojusznicy oraz wojacy kilku wzajemnie nieraz zwalczających się armii tubylczych. Zaczyna się całkiem interesująco, opisem relacji pomiędzy dzielnymi kaiserowcami a miejscową ludnością, z czasem jednak rzecz ogranicza się do relacji z następujących po sobie jedna po drugiej bitew i potyczek, opisów zastosowanych w ich trakcie strategii i użytych broni. Jeśli ktoś lubi lekturę specyfikacji technicznych czołgów, samolotów i innych urządzeń stosowanych do mniej lub bardziej masowego zabijania, to powinien być produkcją Ułanowa zachwycony. Ja do tej grupy się nie zaliczam, a zatem odkładałem ową produkcję z poczuciem dużego zawodu. Szkoda.
koniec
18 marca 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.