Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (18)

Paweł Laudański
edycja 18 – luty 2003

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (18)

edycja 18 – luty 2003
I. Spektrum
Nie sądzę, bym musiał bliżej przedstawiać Siergieja Łukianienkę. Na łamach „Esensji” omówiona została jego dotychczasowa twórczość, Mistrz udzielił także wywiadu specjalnie dla naszego pisma. Bez fałszywej skromności możemy powiedzieć, że uprzedziliśmy – a kto wie, może i wywołaliśmy – zainteresowanie w naszym kraju twórczością tego bez wątpienia jednego z najbardziej interesujących – nie tylko w Rosji – współczesnych twórców literatury sf&f. Ostatnio ukazały się w polskim przekładzie aż cztery jego powieści i wszystkie bez wyjątku zbierają pochlebne recenzje; wkrótce, na przełomie marca i kwietnia, nakładem wydawnictwa KiW opublikowane zostaną trzy kolejne powieści Łukianienki.
Okazją do skreślenia choć paru jeszcze słów o Łukianience jest wydanie – po trwającej jakieś półtora roku przerwie – nowej jego powieści. Wieści i plotki o niej krążyły już od dłuższego czasu; fani z niecierpliwością zacierali ręce, wyglądając jej – przez długi czas daremnie – na księgarskich półkach. Nic więc dziwnego, że gdy wreszcie się ukazała (w nakładzie startowym, bagatela, 76 tys. egzemplarzy! – to nawet na Rosję stanowi liczbę imponującą), fakt ten stał się z miejsca jednym z najważniejszych wydarzeń tamtejszego rynku książki fantastycznej.
Wspomniana powieść, nosząca tytuł „Spiektr„, w podtytule – „Każdyj ochotnik żiełajet znat’. Roman w siemi czastiach, w siem’ju prołogami i odnim epilogom„, w ojczyźnie pisarza spotkała się z najprzeróżniejszymi reakcjami – od skrajnego zachwytu poczynając, poprzez obojętność, aż po ostrą krytykę. Mnie osobiście najbliżej do tej pierwszej grupy.
Spiektr„ na pierwszy rzut oka jawi się jako rasowa space opera. Mamy oto eksplorację kosmosu, odległe planety, obce rasy. I jest nią, choć nie do końca; Łukianienko nie byłby sobą, gdyby ze znanych elementów nie ułożył własnej, oryginalnej układanki, dorzucając przy tym kilka nowych, świeżutkich – przynajmniej mi przyszło spotkać się z nimi po raz pierwszy – pomysłów. Bo choć to zdecydowanie space opera, to czytelnik spragniony opisów statków kosmicznych przemierzających bezdroża wszechświata poczuć się może nieco zawiedziony. Część akcji powieści umieszczona została na Ziemi, na Ziemi jakże dobrze nam znanej, różniącej się tak naprawdę jednym, jakże jednak istotnym szczegółem: Stacjami Kluczników.
Oto pewnego pięknego dnia w kilkudziesięciu największych miastach naszej planety lądują statki Kluczników; wokół owych statków szybko powstają Stacje, każda starannie dopasowana do otoczenia. Dzięki sieci podobnych stacji oplatającej zamieszkałą część kosmosu możliwa jest błyskawiczna podróż pomiędzy wchodzącymi w jego skład planetami. Choć sam pomysł na taki sposób odbywania kosmicznych podróży nie grzeszy oryginalnością (coś podobnego przedstawił na przykład Clifford Simak w słynnej „Stacji tranzytowej”), to w wykonaniu Łukianienki zadziwia wprost świeżością. Wstęp na Stację jest otwarty, każdy, kto chciałby udać się na kosmiczną wędrówkę, ma prawo spróbować swych sił. Tak, spróbować – bo aby dostać się na teren Stacji, trzeba zapłacić. Czym? Opowieścią. Musi być interesująca. Powinna być oryginalna. Powinna rozwiać nudę Kluczników. A że nie jest to łatwe zadanie, przekonało się wielu pechowców, którym wyobraźni starczyło na podróż tylko w jedną stronę… Nie jest łatwo zadowolić istoty, które posiadają wspólną pamięć, w której magazynują usłyszane opowieści, czyniąc to od Bóg jeden wie jak dawna. Brama do gwiazd otworzy się jedynie przed tymi, których opowieści będą w stanie zainteresować Klucznika zamieszkującego Stację, czyli de facto całą jego rasę.
I tego właśnie nikt chyba przed Łukianienką nie wymyślił. Podróże w kosmosie nie dla wysportowanych, dysponujących żelazną kondychą twardzieli, lecz – przede wszystkim – dla intelektualistów, dla obdarzonych bujną fantazją i darem snucia interesujących opowieści. To ta lekceważona część człowieczego rodu staje na czele ludzkiej fali zalewającej powierzchnie odległych planet.
Dzięki temu pomysłowi autor ma spore pole do popisu, a czytelnik, niejako przy okazji, możliwość zapoznania się z naprawdę interesującymi opowieściami, które prawdopodobnie nigdy nie miałyby szans na opublikowanie jako samodzielne opowiadania.
Bohaterem opowieści jest pewien prywatny detektyw. Bujna wyobraźnia (niech ktoś spróbuje mi dowieść, że to nie alter ego samego autora!) pozwala mu na swobodne podróżowanie pomiędzy światami i wypełnianie zadań, dla realizacji których jego zleceniodawcom brakuje albo fantazji, albo odwagi. Albo obu tych rzeczy jednocześnie. Ot, taki najmita-gawędziarz.
Oto przed Martinem – bo tak ma na imię ów bohater – postawione zostanie kolejne zadanie: zatroskany ojciec chce, by odnalazł i namówił do powrotu na Ziemię jego nastoletnią córkę. Martin zlecenie przyjmuje, nie podejrzewając, iż i tak nie należące do najłatwiejszych zadanie (na którym z tysięcy światów szukać młodej uciekinierki z domu?) przerodzi się w historię, od sposobu zakończenia której zależeć będzie los nie tylko poszukiwanej i poszukującego, nie tylko Ziemi, ale również i całej reszty znanego i nieznanego wszechświata…
Znaleźć można w „Spiektrie” wszystkie te charakterystyczne cechy pisarstwa Łukianienki, które zapewniły mu rzesze fanów w Rosji, a teraz zdobywają dlań serca polskich czytelników: wartką akcję, sprawny język, niesamowitą wręcz pomysłowość, zdolność ożywienia zmurszałych i bezużytecznych, jak mogłoby się zdawać, konceptów. Czytelnik tej powieści po prostu nie może się nudzić – bo nie ma kiedy. Co prawda zdarzają się chwile przestojów w kilku miejscach przeradzające się w nadmierne dłużyzny, ale nie są one w stanie zepsuć ogólnie bardzo pozytywnego odbioru tekstu. Ba, można je spokojnie potraktować jako chwile niezbędnego wytchnienia od nadmiaru wrażeń.
W sumie zatem wychodzi na to, że mistrz kuchni Siergiej Łukianienko uraczył nas kolejnym znakomitym daniem. W moim prywatnym rankingu stawiam je bardzo wysoko, obok „Labiryntu odbić” oraz dylogii „Iskatieli nieba”. Pozostaje liczyć na to, że któryś z polskich wydawców zainteresuje się nim bliżej, a Ewa Skórska pięknie i szybko nam go przełoży…
II. Strugaccy nieznani
W latach 1997-2001 nakładem dwóch wydawnictw: AST oraz Terra Fantastica, ukazywała się seria „Miry Brat’jew Strugackich”, mająca być – z założenia – najpełniejszą edycją dzieł zebranych owych klasyków światowej fantastyki. Skuszony wizją posiadania całej ich twórczości wydanej w jednolitej, miłej dla oka szacie graficznej, skompletowałem wszystkie tomy owej serii, poza jednym, zawierającym tłumaczenia dokonane przez Braci z języka angielskiego, m.in. powieści Andre Norton i Johna Wyndhama. Pięknie prezentują się teraz na półce…
I co? Myślicie, że radość ma jest pełna? A gdzie tam, bo oto w roku 2001 wydawnictwo Stalker wraz ze wspomnianą już Terrą Fantasticą wypuściło na świat boży Arkadia i Borysa Strugackich „Sobranije soczinienij w odinnadcati tomach„. Pewnie machnąłbym ręką na tę inicjatywę, uznając, że mam wszak to wszystko już w swych zbiorach, gdyby nie pewien drobny szczegół – tom jedenasty nosić miał tytuł „Nieopublikowannoje. Publicistika„. Wszystko mi opadło: jak to, przecież wszystko to, co nie zostało jeszcze opublikowane, ukazało się w ramach zebranej w pocie czoła serii! A tu się nagle, ni stąd ni zowąd, okazuje, że coś tam się jeszcze uchowało…
Borys Strugacki w posłowiu do tego nieszczęsnego jedenastego tomu tłumaczy jego pojawienie się tylko i wyłącznie naciskami ze strony wydawcy, którym uległ, uświadomił sobie bowiem, że tak naprawdę to niczym nie ryzykuje; eksperyment ten może co najwyżej stanowić ryzyko dla wydawcy, który wykłada na tę zabawę pieniądze. Ryzyko jest jednak o tyle mniejsze, że owych niepublikowanych tekstów za wiele nie zostało, co było skutkiem takiego, a nie innego systemu pisania przyjętego przez Braci. Można by go najkrócej określić jako żmudną dłubaninę, niekończące się przerabianie, ulepszanie, poszukiwanie najlepszych rozwiązań. Takie zasady kosztowały autorów zbyt wiele wysiłku, by mogli sobie pozwolić na luksus pracy nad tekstem, co do którego istniało ryzyko, że nie będzie nadawał się do publikacji. Dłubanina taka trwała aż do chwili, w której obaj twórcy zadowoleni byli z końcowego efektu swych wysiłków. Czasem kończyła się ona powstaniem całkowicie nowego tekstu w oparciu o wyjściowy projekt, jak stało się z nigdy nie dokończoną mikropowieścią „Opieracija SZCZIEKN”, która weszła w skład „Żuka w mrowisku”. Dlatego też nie ma się co dziwić temu, że tak naprawdę nie dostąpiły zaszczytu publikacji jedynie opowiadania napisane samodzielnie przez jednego z braci, które przez drugiego z nich nie zostały uznane za na tyle interesujące, by autorzy poddali je zazwyczaj stosowanej przez nich w takich wypadkach obróbce. Wyjątek stanowi jedynie opowiadanie-eksperyment „Piesczanaja goriaczka” oraz plażowa błahostka „Adarwinizm”, od samego początku traktowana przez swych twórców z przymrużeniem oka.
Zawiedzie się ten, kto spodziewałby się, że jakimś cudem gdzieś w głębi szuflad biurek Braci zapodział się utwór na miarę ich największych osiągnięć. Teksty zawarte w omawianym tomie – w sumie czternaście opowiadań lub „odpadów” powstałych w trakcie pisania którejś z powieści – nie są, niestety, warte większej uwagi. Nie przynoszą co prawda wstydu ich autorom, ale interesujące mogą być jedynie dla badaczy twórczości Strugackich, a nie dla zwykłego czytelnika. I jeśli już dla czegoś warto ów jedenasty tom nabyć (a ja, jak się domyśliliście zapewne, nabyłem go), to dla drugiej części, czyli dla publicystyki. Ale to już zupełnie inna historia.
III. Wieści
1. W drugiej połowie ubiegłego roku wydawnictwo AST opublikowało w ramach serii „Miry” Kira Bułycziewa kolejny tom opowiadań guslarskich zatytułowany „Gospoda gusliarcy„. W jego skład weszło 14 opowiadań i mikropowieści, po części znanych już z łam czasopism (przede wszystkim – z „Jesli”), po części zaś całkowicie premierowych. Znów mamy okazję spotkać się z naszymi ulubionymi bohaterami: Korneliuszem i Ksenią Udałowymi, profesorem Mincem, Miszą Stendalem, emerytem Łożkinem (no dobrze, tego nie darzymy wielką sympatią…) i wieloma, wieloma innymi, oraz dowiedzieć się, co nowego słychać w Wielkim Guslarze, czyli w najbardziej znanym we wszechświecie ziemskim mieście. A dzieją się tam rzeczy i zwykłe, i nadzwyczajne, i śmieszne, i straszne. Ksenia staje się nieznośnie zazdrosna o swego męża. W domu Udałowów pojawia się cudowny fortepian. Mieszkańcy Wielkiego Guslaru pod wodzą profesora Minca ruszają na odsiecz ginącej przyrodzie. Profesor Minc odkrywa idealnego polityka. Kosmici organizują imprezę sylwestrową. Obcy zajmują ciała dopiero co zmarłych ludzi. Do Wielkiego Guslaru – tak jak do reszty Rosji – wracają nagle wszyscy wywodzący się z niej emigranci lub ich potomkowie. A to tylko połowa historii przedstawionych w „Gospodach"… Książka zdecydowanie dla tych, którym poprzednie opowieści przypadły do gustu; komu się wcześniej nie spodobało, nie spodoba się pewnie i teraz.
2. W dniach 3-6 kwietnia 2003 roku pod patronatem Ukraińskiej Akademii Nauk odbędzie się w Kijowie pierwszy międzynarodowy konwent fantastyki – KijewCon. Konwent będzie odbywał się pod hasłem „Spirala wieków”, a jej uczestnicy postarają się ocenić, w jaki sposób fantaści wpływają na otaczającą ich rzeczywistość z jednej strony, z drugiej zaś – co owa rzeczywistość jest w stanie dać fantastom. W programie konwentu przewidziane są spotkania z pisarzami (przyjazd zapowiedzieli m.in. Siergiej Łukianienko, Władimir Wasiliew, Marina i Siergiej Diaczenko, G. L. Oldi, Giennadij Praszkiewicz, Wasilij Gołowaczew, Władimir Sawczenko, Jurij Nikitin i Andriej Walentinow), seminaria, dyskusje z udziałem pisarzy i naukowców, prezentacje nowych książek, konferencje prasowe. Zainteresowani wyjazdem proszeni są o kontakt ze mną (wystarczy kliknąć moje nazwisko znajdujące się gdzieś w górnej części niniejszej strony), podam trochę więcej szczegółów.
3. Najciekawsze nowości książkowe ostatnich miesięcy: Paweł Amnuel – „Wsie razumnyje” (zbiór opowiadań) oraz „Szto budiet, to i budiet” (powieść), Andriej Daszkow – „Supieranimal” (zbiór powieści i opowiadań) Aleksander Gromow – „Zawtra nastupit wiecznost’” (powieść), Kirył Jes’kow – „Karibskoje tango” oraz „Iz Rosii – s priwietom” (dwie powieści z cyklu „Bałłady o Borie-Robinhudie”), Leonid Kudriawcew – „Ubit’ gieroja” (trzeci tom z cyklu o Quaku), Swiatosław Łoginow – „Swiet w okoszkie” (powieść), Siergiej Siniakin – „Liudi Sołniecznoj sistiemy” (zbiór mikropowieści), Andriej Walentinow – „Spartak” (powieść), antologia Fantastika 2002, tom 3.
koniec
2 lutego 2003
(c) Paweł Laudański, 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.