Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (35)

Paweł Laudański
Trzy miesiące bezwietrznej pogody. Przynajmniej jeśli chodzi o wiatry ze wschodniej strony. Wypadałoby jednak wreszcie coś napisać – chociażby po to, żeby nie wyjść z wprawy. Bo o najnowszej rosyjskojęzycznej fantastyce – przynajmniej o tej, która wpadła w me ręce w ostatnim czasie – niewiele, niestety, dobrego da się powiedzieć.

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (35)

Trzy miesiące bezwietrznej pogody. Przynajmniej jeśli chodzi o wiatry ze wschodniej strony. Wypadałoby jednak wreszcie coś napisać – chociażby po to, żeby nie wyjść z wprawy. Bo o najnowszej rosyjskojęzycznej fantastyce – przynajmniej o tej, która wpadła w me ręce w ostatnim czasie – niewiele, niestety, dobrego da się powiedzieć.
Człowiek tak jest skonstruowany, że musi sobie od czasu do czasu ponarzekać. Ot, tak, dla psychicznej zdrowotności chociażby. Nie należę do wyjątków, a zatem i ja nie powinienem sobie choć czasami odmówić owej przyjemności.
To teraz trochę sobie ponarzekam. A co.
Dlaczego?
Ano, z tej prostej przyczyny, że pomimo usilnych starań od trzech miesięcy nie mogę znaleźć w mej ulubionej rosyjskojęzycznej fantastyce czegoś interesującego, czegoś, co zaspokoi me – zapewne nazbyt wygórowane, nie przeczę – oczekiwania. Co się za jakąś książkę zabiorę, to odkładam ją, znudzony, po jakichś pięćdziesięciu stronach. A i to w najlepszym razie.
Czy po prostu nie mam szczęścia, i trafiają mi się ewidentne słabizny, czy też winy takiego stanu powinienem szukać w sobie? Może na tyle już zramolałem, że niewiele lub zgoła nic w literackiej części naszej rzeczywistości nie jest mnie w stanie zaskoczyć, zaintrygować?
Mam nadzieję, że to pierwsza z powyższych możliwości jest bliższa prawdzie. Bo jeśli prawdziwa jest druga opcja, to chyba przyszłoby umierać...
1. Całkiem niedawno zachwycałem się w tym miejscu fragmentem najnowszej powieści H.L. Oldiego Prijut gierojew („Przytułek bohaterów”). Zdania co do przeczytanego wówczas fragmentu nie zmieniam – to naprawdę kawał świetnie napisanej literatury. Gdyby ów poziom utrzymała reszta tekstu, miałbym zapewne mocnego kandydata do tytułu najlepszej powieści A.D. 2006.
Niestety, dalej poziom znacząco spada. Autorzy gubią się w nic nie wnoszących dywagacjach, interesujące pomysły, od których aż gęsto w pierwszej części, gdzieś się gubią, giną pod grubą warstwą jałowego słowotoku. Rzecz sprawia wrażenie rozciągniętej do rozmiarów powieści noweli; jako nowela byłaby wspaniała, jako powieść – nuży. Przykro mi to pisać, bo autorów kryjących się pod tym pseudonimem bardzo cenię, czemu niejednokrotnie dałem wyraz. Prijut... jednak wyraźnie im nie wyszedł. Szkoda.
2. Kolejne wielkie nazwisko: Marina i Siergiej Diaczenko. Coraz bardziej znani, zdobywający coraz większą popularność i uznanie również i u nas, o czym świadczy chociażby zaproszenie w charakterze gości honorowych na tegoroczny Polcon. Ich prozę zdecydowanie zaliczam do moich ulubionych, czemu niejednokrotnie dawałem wyraz.
Tym większa jest moja irytacja spowodowana przedłużającym się oczekiwaniem na ich nową, „dorosłą” powieść. Ba, powieść – nowelę chociażby. Niestety, Diaczenkowie ugrzęźli po uszy w kilku innych projektach: książkach dla dzieci (wydali jak dotąd przynajmniej trzy), książkach dla młodzieży (ukazały się dwa tomy z zapowiadanego na trylogię cyklu; próbowałem nawet przegryźć się przez pierwszy z nich, Kliucz ot Koroliewstwa („Klucz do Królestwa”), ale przeceniłem moją odporność na taką dawkę raczej standardowego fantasy), dziwnych koncepcjach z pogranicza literatury i muzyki (w kooperacji ze zwyciężczynią jednego z ostatnich konkursów Eurowizji, niejaką Rusłaną), czy wreszcie scenariuszach filmowych (są Diaczenkowie autorami scenariusza na podstawie Przenicowanego świata braci Strugackich).
To wszystko bardzo fajne, ale... to nie dla mnie! Litości!
3. Narzekań i zrzędzenia ciąg dalszy: tym razem za okazję do marudzenia posłuży kolejna antologia wydawnictwa AST, zatytułowana po prostu Atłantida („Atlantyda”). W jej skład weszły utwory autorów – poza jednym wyjątkiem – mniej znanych, choć mających na swym koncie przynajmniej jedną książkę. Owym wspomnianym wyjątkiem jest opowiadanie No Past Władimira Wasiliewa, opisujące kolejną przygodę wiedźmina Geralta z Wielkiego Kijowa. Ci, którym wcześniejsze teksty cyklu przypadły do gustu, zapewne i ten przyjmą z zadowoleniem. Jak dla mnie – strata czasu.
Co poza tym? Nowele i mikropowieści Dmitrija Woronina, Jewgienija Walinina, Eleonory Ratkiewicz, Aleksieja Fomiczewa i Denisa Jurina. Poprawne, ale nic ponadto.
W zasadzie nie byłoby o czym wspominać, gdyby nie interesujące, a miejscami znakomite opowiadanie Żażda sniaszczich („Pragnienie śniących”) chwalonej już kiedyś w tym miejscu lwowianki z pochodzenia, Julii Ostapienko.
Ostapienko wzięła na warsztat pomysł w zasadzie niezbyt nowy – ukrytych wśród zwykłych ludzi Śniących, których sny mogą wpłynąć na rzeczywistość. W świecie Żażdy... nie ma przypadku – śniący są dobrze zorganizowani, mają hierarchię uzależnioną od poziomu zdolności do generowania zmian w materii wszechświata. Ktoś (nie wiadomo, kto; bohaterami przedstawionymi przez Ostapienko są śniący najniższych kategorii) kieruje całym tym interesem, określając cele i kierunki zmian. Masoneria przy organizacji śniących jawi się niczym zorganizowana ad hoc banda dzieci z piaskownicy.
Nie to jest jednak, jak sądzę, dla Ostapienko najważniejsze. Autorka bierze na warsztat uczucia głównej bohaterki, młodej kobiety, półsieroty, porzuconej w wieku dziecięcym przez matkę. Przewija się w opowiadaniu nieśmiała sugestia, że nie tylko wrodzone cechy decydują o zostaniu śniącym, że nie bez znaczenia pozostają doznane przeżycia. Jak postąpi Masza, której matka wkrótce może umrzeć pokonana przez nieuleczalną chorobę? Czy zadra z dzieciństwa sprawi, że pozostanie obojętna na cierpienia rodzicielki, czy też wbrew wszelkim zasadom – swoim, jak i organizacji, do której przynależy – spróbuje wyśnić świat, w którym matka jest zdrowa?
Podobnych pytań jest w Żażdie... więcej. I to one, a nie sama koncepcja wpływających aktywnie na otaczającą nas rzeczywistość śniących, stanowią główną zaletę utworu. Sporo brakuje mu do uznania za doskonały, widać, że Ostapienko nie ze wszystkim w literackim fachu dobrze sobie radzi, ale bez wątpienia mamy do czynienia z kolejnym dowodem na istnienie wielkiego potencjału, który w przyszłości – oby niedalekiej – może wydać naprawdę znakomite owoce.
Szansa na sprawdzenie, jak się sprawy w przypadku Ostapienko mają, będzie już wkrótce: AST wydało w tym roku jedną jej powieść oraz zbiór krótszej formy.
4. I jeszcze jedna antologia, jeszcze jeden projekt, który trudno zaliczyć do udanych.
A pomysł wydaje się być najprostszy z możliwych – zebrać pod jedną okładką najlepsze teksty najlepszych autorów, nadać mu tytuł Łuczszieje za god. Rossijskaja fantastika, fantasy, mistika („Najlepsze w roku. Rosyjska fantastyka, fantasy, horror”), rzucić rzecz na rynek i tylko czekać na optymistyczne raporty ze sprzedaży...
Nie wiem, jak wygląda sprzedaż tego robiącego jak najbardziej pozytywne wrażenie od strony edytorskiej tomu, wzorowanego na corocznych amerykańskich wyborach najlepszych utworów roku, redagowanych m.in. przez Gardnera Dozoisa czy Ellen Datlow (opcje do wydań rosyjskojęzycznych ma zresztą Azbuka-kłassika, wydawnictwo, które wypuściło w świat Łuczszieje...). Wiem jednak, że do zbioru nie trafiło kilka naprawdę dobrych tekstów opublikowanych po raz pierwszy w ubiegłym roku (najbardziej symptomatyczny jest brak znakomitego Sierdca snarka Siergieja Łukianienki); trudno byłoby zresztą spodziewać się czegoś innego w sytuacji, gdy zamieszczenie utworu w konkurencyjnym wydawnictwie odbierane jest przez własnego wydawcę niczym najstraszliwsza zdrada i złamanie wszelkich zasad, zarówno tych spisanych, jak i tych mniej sformalizowanych. Już zatem chociażby z tego powodu zamiar wydawcy nie do końca się powiódł.
Nie byłoby może większych powodów do narzekań, gdyby teksty zebrane w omawianym zbiorze były lepsze; niestety, ciężko znaleźć tu uzasadnienie dla trafności tytułu widniejącego na pierwszej stronie okładki.
A przecież zestaw nazwisk nie wygląda źle: wystarczy wymienić Aleksandra Gromowa, Władimira Arieniewa, Marię Galinę, Olega Owczinnikowa, Leonida Kaganowa, Aleksandra Zoricza, Kiriłła Benediktowa, Swiatosława Łoginowa czy Ałana Kubatijewa... Niestety, po raz kolejny potwierdziła się reguła, że znane nazwiska nie zawsze zapewniają prozę najwyższej jakości. Trudno byłoby mi wskazać utwór, który jest w stanie pozostać na dłużej w pamięci – może poza nowelą Kubatijewa.
Tekst Kubatijewa to zresztą osobna historia. Nosi on tytuł Piepielnyj rejs („Popiołowy rejs”), a jego bohaterem jest kierowca ciężarówki, która przez pustkowia przewozi zmarłych do bram piekła... Co, nie przypomina wam to czegoś? Bo mnie tak – opublikowane jeszcze w starej „Fantastyce” znakomite opowiadanie Martwy kurs („Dead Run”) Grega Beara. Gdyby chodziło tylko o zapożyczenie pomysłu... Ale te teksty, poza kilkoma szczegółami (jedną z przewożonych w wersji Kubatijewa jest kobieta, która wybiera się do piekła, by wyciągnąć zeń swego zmarłego faceta; u Beara był to facet, który jechał po swoją kobietę) i większą objętością noweli Kubatijewa w zasadzie niczym się nie różnią – za dużo tych wspólnych punktów, za dużo zbieżności, by nie dojść do wniosku, że najprawdopodobniej mamy do czynienia ze zwykłym plagiatem. Czego jak czego, ale tego się po Kubatijewie nie spodziewałem...
I jak, nie było powodów do narzekań?
A przecież nie wszystkie czytelnicze zawody ostatnich tygodni opisałem.
Mam nadzieję, że jestem usprawiedliwiony.
koniec
30 czerwca 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.