Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (41)

Paweł Laudański
1 2 »
Nowy zbiór tekstów Marii Galiny, „Biereg nocz’ju”, nie wydaje się być krokiem we właściwą stronę. „Czistowik”, najnowsza powieść Siergieja Łukjanienki, nie osiąga jednak nawet tego poziomu. Magazyn „Jesli” kontynuuje dobrą passę, choć dobra ocena publikowanej w nim prozy może być spowodowana słabszą formą konkurencji, o czym świadczy chociażby kolejna antologia tak popularnej ostatnio u wschodnich sąsiadów urban fantasy, nosząca tytuł „Mify megapolisa”.

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (41)

Nowy zbiór tekstów Marii Galiny, „Biereg nocz’ju”, nie wydaje się być krokiem we właściwą stronę. „Czistowik”, najnowsza powieść Siergieja Łukjanienki, nie osiąga jednak nawet tego poziomu. Magazyn „Jesli” kontynuuje dobrą passę, choć dobra ocena publikowanej w nim prozy może być spowodowana słabszą formą konkurencji, o czym świadczy chociażby kolejna antologia tak popularnej ostatnio u wschodnich sąsiadów urban fantasy, nosząca tytuł „Mify megapolisa”.
1.
Znaną mi dotychczas twórczość Marii Galiny, bez wątpienia jednej z najciekawszych twórców współczesnej fantastyki rosyjskiej, podzieliłbym na trzy zasadnicze grupy. Pierwsza z nich to klasyczna SF, do której zaliczyć należy przede wszystkim znane i u nas powieści Wilcza gwiazda, Patrzący z ciemności, Ekspedycja i Żegnaj mój aniele oraz szereg nietłumaczonych jeszcze opowiadań. To dzięki takim tekstom tak bardzo cenię sobie pisarstwo Galiny.
Do grupy drugiej zaliczam prozę, którą określiłbym mianem szeroko pojmowanej „fantasmagorii” – do głównych jej przedstawicieli należy powieść Giwi i szenderowicz oraz nowela Pokrywało dlia Awaddona. Jako fantasmagorię opisać można również opowiadanie Jaszczierica („Jaszczurka”), które będzie jedynym przedstawicielem fantastyki ze wschodu w tegorocznych „Krokach w nieznane” wydawnictwa Solaris. Teksty z tej grupy – może poza wspomnianym opowiadaniem – jakoś do mnie nie przemawiają.
I jest jeszcze grupa trzecia – utwory poetyckie. Nie podejmuję się ich ocenić.
A teraz przyjdzie mi doliczyć do powyższej wyliczanki jeszcze jedną grupę – opowieści niesamowite. A to dzięki wydanemu w tym roku zbiorowi Biereg nocz’ju („Brzeg nocą”), do którego – oprócz tytułowej mikropowieści – weszły trzy inne utwory: mikropowieść Łuna wo wtoroj czetwierti („Księżyc w drugiej kwarcie”), nowela Dagor („Dagor”) oraz opowiadanie Sierżant Jeje Wielicziestwa („Sierżant Jej Wysokości”).
Bez wątpienia najlepszy w zbiorze jest pierwszy z wymienionych tekstów. Biereg… to historia z pogranicza horroru, fantasy i powieści postapokaliptycznej. Choć pobrzmiewają w niej echa prozy Ursuli K. Le Guin oraz klimatów z klasycznej już powieści Johna Wyndhama Poczwarki, dziełu Galiny żadną miarą nie da się postawić zarzutu wtórności.
Akcja Bierega… toczy się – jak sam tytuł wskazuje – nad brzegiem morza, tam, gdzie w niewielkich wioskach żyją niedobitki ludzkości. Nie jest jasne, jakie wydarzenie doprowadziło ową ludzkość do takiego stanu; kwestia ta zresztą pozostaje bez znaczenia dla snutej przez Galinę opowieści.
Życie owych marnych pozostałości nie rozpieszcza – cywilizacyjnie stojący na poziomie współczesnych nam dzikich plemion, muszą się zmagać ze skrajnie niesprzyjającym środowiskiem, ciężkim klimatem i… tajemniczymi, niebezpiecznymi istotami zamieszkującymi okoliczne dżungle i góry. Jakby tego wszystkiego było mało, z głębi morza (oceanu?) nadchodzi wielka, niszczycielska fala – po jej przejściu nie ma po co wracać na niżej położone tereny. Czy mieszkańcy zniszczonych wiosek zdołają się jeszcze podnieść po tej katastrofie, czy uda im się przetrwać w mało sprzyjających warunkach?
W Łunie… Galina próbuje przenieść – ze sporym powodzeniem – tradycje amerykańskiego horroru w stylu Stephena Kinga w realia rosyjskiej północy. Grupa badaczy trafia do opuszczonej wsi, z której wynieśli się w niewyjaśnionych okolicznościach wszyscy mieszkańcy. Wszyscy poza opryskliwym, niebudzącym sympatii kierownikiem miejscowej stacji rybołówstwa, jego wiecznie pijanym bratem i tajemniczą żoną. Gdy uczestnicy wyprawy zaczynają kolejno oddzielać się od reszty grupy i ginąć gdzieś w leśnych ostępach, gdy dziwne wydarzenia pozwalają wydobyć na jaw mroczne wydarzenia z przeszłości, pozostali naukowcy zaczynają wątpić w możliwość znalezienia racjonalnego wyjaśnienia niezrozumiałych wydarzeń, w których przyszło im brać aktywny udział…
Dagor stanowi próbę zmierzenia się z powieścią awanturniczo-podróżniczą. Niestety, stylizowany na historię z epoki wiktoriańskiej opis wyprawy do serca Afryki, krainy dzikiej, niesamowitej, istniejącej jednak tylko w wyobraźni autorki, choć dobrze napisany, mocno mnie znużył; rzecz wydaje się być zdecydowanie głównie dla amatorów tego rodzaju literatury.
Podobnie jest z ostatnim, najkrótszym tekstem – to opowiadanie napisane do zbioru poświęconego postaci Sherlocka Holmesa, najsłynniejszego detektywa świata. Kto lubi tego rodzaju literacką zabawę, temu rzecz powinna przypaść do gustu – wszystkich pozostałych pozostawi obojętnymi.
Reasumując: wyszła Galinie książka raczej średnia i trudno będzie autorce zaliczyć ją do swych sukcesów. Pozostaje mieć nadzieję, że Galina porzuci swe literackie poszukiwania i wróci do tego, co – w moim przekonaniu – wychodzi jej najlepiej, czyli do klasycznej fantastyki. O tym, że w tego rodzaju prozie wciąż czuje się znakomicie, świadczyć może chociażby opisane niedawno w tym miejscu opowiadanie Powodyr’.
Mario, nie daj się prosić!
2.
Tym razem będzie sporo narzekania. Niestety, takie mamy czasy.
Ukazała się wreszcie jedna z najbardziej oczekiwanych ostatnio książek rosyjskojęzycznej fantastyki – kontynuacja interesującej powieści Cziernowik („Brudnopis”) Siergieja Łukjanienki. Rzecz spodobała mi się, czemu dałem wyraz w tym miejscu jakieś dwa lata temu. Ucieszyła mnie zatem wieść, że na półki rosyjskich księgarń trafił ciąg dalszy i zakończenie jednocześnie (choć, o czym niżej, to ostatnie wcale nie jest takie pewne) dylogii zapoczątkowanej wspomnianym tomem, czyli powieść zatytułowana – jakżeby inaczej – Czistowik, czyli „Czystopis”.
Radość ta jednak – jak rychło się okazało – była przedwczesna.
Kiryłł, główny bohater serii, okazuje się być kimś więcej niż zwykłym celnikiem, stojącym na straży jednego z przejść łączących naszą Ziemię z kilkoma równoległymi światami. Choć jego wieża, kryjąca owe przejście, została zniszczona, nie traci on – co było dotąd w podobnych przypadkach regułą – wynikających z faktu zamieszkania w owej wieży zdolności, ba, nawet uzyskuje nowe (a przynajmniej ujawniają się one właśnie po zniszczeniu wieży). Wygląda na to, że fakt ów mocno niepokoi tajemnicze siły rządzące rzeczywistością złożoną z kilku równoległych światów, czego skutkiem jest polowanie na głowę niewiele – przynajmniej na początku – rozumiejącego z całej tej sytuacji Kiryłła. Ten, gdy tylko zdaje sobie sprawę z powagi grożącego mu niebezpieczeństwa, nie czeka na skutecznych wykonawców wyroku z założonymi rękoma, lecz rusza w podróż po innych światach, by znaleźć sprzymierzeńców, gotowych stanąć z nim w jednym szeregu w nadchodzącej wojnie.
„Czystopis” sprawia wrażenie, jakby jego autor nie miał pomysłu na pociągnięcie interesująco zarysowanego w „Brudnopisie” tematu. Irytują niewiele wnoszące do akcji dłużyzny (opisy pobytu Kiryłła w kolejnych światach, zwyczajów zamieszkujących je ludzi oraz dysput prowadzonych z potencjalnymi sprzymierzeńcami), pomysły – świeże w „Brudnopisie” – tu potrafią jedynie nużyć. Tekst ten może obroniłby się jako opowiadanie albo niedługa nowela, choć konieczna byłoby zmiana zakończenia. Nie, nie zmiana – raczej dodanie elementu, którego „Czystopisowi” zdecydowanie brakuje.
Czyżby planowany na dylogię cykl miał się rozrosnąć do trylogii? Jeśli tak, to czy aby na pewno warto?
Oby Czistowik okazał się być jedynie wypadkiem przy pracy uzdolnionego twórcy, jakim bez wątpienia jest Łukjanienko, a nie początkiem jakiejś dłuższej, zniżkowej tendencji.
Polskich czytelników może zainteresować raptem kilka fragmentów powieści – tych, których akcja osadzona została w Elblągu, „małym, polskim miasteczku” (sic!). Czuć tu wyraźnie reminiscencje z ubiegłorocznego pobytu autora w naszym kraju. Zawsze to ciekawe poczytać o tym, jak widzą nas inni…
3.
„Ciąg dalszy historii Patroli! Otwórz książkę na 211 stronie i dowiedz się, co będzie dalej!”. Do tego okładki czterech tomów serii, przesłonięte częściowo okładką Mifow megapolisa
…czyli zbioru opowiadań, w którym ów reklamowany ciąg dalszy można znaleźć.
Ach, czego ci podstępni wydawcy nie wymyślą, żeby tylko zwiększyć sprzedaż swojej książki!
Trudno im się zresztą dziwić, zważywszy na poziom zamieszczonym w Mifach mega polisa („Mitach megopolis”) opowiadań, że imają się wszelkich sposobów, by naciągnąć naiwnych czytelników do zakupienia ich – za przeproszeniem – produktu.
Projekt wydawnictw AST i Chranitiel’, czyli zebranie pod wspólnymi okładkami utworów zaliczanych do szeroko pojmowanej urban fantasy, napisanych przez współczesnych rosyjskich twórców fantastyki, niestety nie wypalił. Sukces natomiast odniosła książka konkurencji – wydany jakiś rok temu tom Gorodskaja fentezi 2006 oficyny EKSMO, opisywany zresztą w jednej z wcześniejszych edycji WzW. Co może dziwić – wszak tematyka w obu przypadkach ta sama – również AST i Chranitielowi udało się zebrać teksty autorów zarówno już uznanych (poza wspomnianym Łukjanienką: Kiryłła Benediktowa, Władimira Wasiliewa, Olega Owczinnikowa, Olega Diwowa, Aleksandra Zoricza oraz Leonida Kaganowa), jak i najciekawszych przedstawicieli młodego pokolenia (Dmitrija Kołodana i Kariny Szainian, Jewgienija Beniłowa, Dmitrija Kazakowa, Igora Pronina, Natalii Rezanowej, Wasilija Midianina, Siergieja Czekmajewa, Swietłany Prokopczuk czy Anny Li). Jednak same nazwiska to widać za mało – cóż bowiem można poradzić na to, że większość utworów przedstawionych przez wyżej wymienionych autorów sprawia wrażenie, jakby napisane zostały na odczepnego?
Sytuacji nie ratuje nawet Miełkij dozor („Drobny Patrol”) Łukjanienki, wariacja na temat świata jakże dobrze znanego również polskim czytelnikom. Można z niej dowiedzieć się, jak daleko są w stanie posunąć się Patrole (nawet ten dobry, Nocny!), byle tylko informacja o ich istnieniu nie przebiła się do publicznej świadomości.
Jeden niezły tekst (tylko tyle, niestety) nie jest w stanie uratować kiepskiego – za przeproszeniem – produktu.
A fani Patroli pewnie i tak książkę kupią…
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.