Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (49)

Paweł Laudański
Goście permanentni: Marina i Siergiej Diaczenko i Jewgienij Łukin. Gość okazjonalny: Michaił Uspienskij. Po raz pierwszy z wizytą: Ilja Bojaszow, Wiaczesław Liedowskij, Witalij Sziszikin i Aleksiej Łukjanow. Czyli – co tam, panie, nowego w rosyjskojęzycznej fantastyce.

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (49)

Goście permanentni: Marina i Siergiej Diaczenko i Jewgienij Łukin. Gość okazjonalny: Michaił Uspienskij. Po raz pierwszy z wizytą: Ilja Bojaszow, Wiaczesław Liedowskij, Witalij Sziszikin i Aleksiej Łukjanow. Czyli – co tam, panie, nowego w rosyjskojęzycznej fantastyce.
1.
Ostatnimi czasy coraz trudniej znaleźć odcinek WzW bez choćby krótkiej wzmianki o twórczości Mariny i Siergieja Diaczenków; cóż, inaczej być pewnie nie może, skoro ukraiński duet publikuje regularnie, i to na niezmiennie wysokim poziomie, a – i tu pozostaje mi się samokrytycznie bić w piersi – nowe WzW trafia się coraz rzadziej.
A zatem… Tradycji musi stać się zadość!
Pod koniec minionego roku ujrzał światło dzienne kolejny zbiór krótszej prozy Diaczenków, Мир наизнанку („Przenicowany świat”). Dwanaście opowiadań (z czego cztery to jedno-, dwustronicowe miniatury), a na dokładkę – scenariusz (a raczej jego ostateczna wersja; wersji takich powstało ponoć wiele) głośnego filmu na podstawie „Przenicowanego świata” Arkadija i Borysa Strugackich…
Jest co czytać!
Szczególnie godne polecenia: nowelka tytułowa, kolejna wariacja na temat poruszany już w „Vita nostrze” oraz „Cyfrowym”. Jesteśmy wszyscy bohaterami serialu; jedni są mniej, inni – bardziej ważni. Jak w filmie – są bohaterowie pierwszoplanowi, są postaci drugiego planu, są też statyści, tworzący niby mało istotne, ale w sumie niezbędne dla głównego wątku tło. Co się wydarzy, gdy jedna z drugoplanowanych postaci zapragnie awansować do pierwszego szeregu? I w dodatku otrzyma taką możliwość dzięki znajomości z samym Reżyserem, przypadkowo spotkanym pośród scenicznych dekoracji? Że to już było? Ach, ale nikt nie zrobił tego tak, jak uczynili to Diaczenkowie w „Przenicowanym…”!
I jeszcze opowiadanko Снег („Śnieg”) – o rzuconym w złości przekleństwie, które, aby się ziścić, przybiera ludzką postać, postać pięknej kobiety, która stanie się przyczyną upadku pewnego mężczyzny, mężczyzny, który miał nieszczęście stać się celem owego przekleństwa… Przekleństwo wędruje przez pół świata, każdego ranka budząc się coraz bliżej swego celu, spotykając po drodze inne spersonifikowane ludzkie emocje…
To nie oznacza, że pozostałe utwory nie są godne uwagi. Taki na przykład Инфаркт („Zawał serca”), opisujący na nowo opisaną już nie raz historię, w której nie jest jasne, czy strach towarzyszący wracającym z prowincjonalnego wesela gośćmi jest rzeczywisty (na co zdają się wskazywać towarzyszące podróżnikom wydarzenia), czy też wszystko rozgrywa się w ich wyobraźni (bo jednoznacznego i nie budzącego wątpliwości potwierdzenia brak). I Император („Imperator”), w którym czytamy o tajemniczych wydarzeniach, w mniejszym albo większym stopniu związanych z osobą chłopca, który wrócił na Ziemię jako jedyny ocalały z licznej załogi statku kosmicznego. I jeszcze opisywana w poprzedniej edycji WzW Лихорадка ( „Gorączka”), o pandemii, która na zawsze zmieniła oblicze świata.
Każdy tekst zamieszczony w „Przenicowanym…” stanowi znakomity dowód na to, że ukraiński duet stanowi zjawisko wyjątkowe na skalę światową. Nikt nie potrafi pisać tak, jak oni: pomysłowo, z fantazją, uczuciem. Ci, którzy zetknęli się już z ich prozą, wiedzą znakomicie, o czym mówię; ci, którym owa przyjemność nie była jeszcze dana, powinni jak najszybciej naprawić swe okrutne zaniedbanie.
2.
Nieczęsto – a z pewnością nie na tyle często, na ile ów twórca sobie zasłużył – piszę w tym miejscu o twórczości Michaiła Uspienskiego. Autora znakomitego „Smoczego mleka”, luźnej kontynuacji „Przyjaciela z Piekła” braci Strugackich czy współautorze – razem z Andriejem Łazarczukiem – słusznie zaliczonej już do klasyki rosyjskojęzycznej fantastyki powieści Посмотри в глаза чудовищ („Spójrz w oczy potworów”).
Ale oto nadarza się kolejna okazja – najnowsza jego powieść, wydana w ubiegłym roku Райская машина („Rajska maszyna”).
Główny bohater „Rajskiej…” powraca z kilkuletniego, dobrowolnego wygnania w tajgę. Tych kilka lat w całkowitej niemal izolacji od reszty świata w pełni wystarczyło, by po powrocie nie mógł poznać swej ojczyzny. Nie tylko jej zresztą – gdyż cały świat jest pod wrażeniem lądowania przybyszów z dalekiej planety, planety, z której pochodzić mieli nasi odlegli przodkowie. Przybysze mają dla nas wspaniałą propozycję: dzięki ich super technologii mieszkańcy Ziemi mają szansę powrócić na łono utraconego raju, i to raju rozumianego jak najbardziej dosłownie. Wizja rychłej zmiany warunków bytowania powoduje, że niemal całkowitemu rozkładowi ulega dotychczasowy system społeczno-polityczny świata; po cóż on bowiem, skoro gdzieś Tam czeka na nas wymarzone, nowe, wspaniałe życie?
Przepustowość cudownych środków transportu jest dość ograniczona, nie wszyscy zatem chętni mają szansę spełnić swe marzenia o raju od razu; większości przyjdzie trochę na to poczekać. Komu dać zaś pierwszeństwo? Przybysze są konsekwentni – w pierwszej kolejności na tamten świat trafiają starzy, chorzy i biedota z krajów trzeciego świata.
Napisałem „na tamten świat”? Tak, zrobiłem to w pełni świadomie. Tak jak bohater powieści mam bowiem podejrzenie, że ktoś całych tych przybyszów i zlokalizowaną na dalekiej planecie cudowną, rajską planetę wymyślił… A w jakimże to celu? A bo na co komu starcy, chorzy i pasożytująca na zdrowym ciele cywilizacji biedota…?
Ale to tylko jedna z wersji; być może najbardziej prawdopodobna, ale brak pewności, że faktycznie za całym tym interesem z przenosinami stoi jakiś ciemny biznes. Chociaż – kto ich tam wie?
Pomimo dość niewesołego wydźwięku „Rajskiej…” sporo w niej znaku firmowego Uspienskiego – niewymuszonego humoru. Choć to z reguły humor sytuacyjny – bo jakże się śmiać z tego, że ktoś wpadł na szaleńczy pomysł pozbycia się znacznej części ludzkości, przy znaczącej zresztą pomocy owej części?
3.
Za czasów mej szczenięcej młodości mawiano „przesrane jak w ruskim czołgu”. O tym, jakże trafne to powiedzenie, przekonałem się dopiero niedawno – dzięki lekturze niewielkiej powieści Ilji Bojaszowa Танкист, или «Белый Тигр» („Czołgista, albo »Biały Tygrys«”).
Na pierwszy rzut oka w „Czołgiście…” na próżno szukać fantastyki. Ot, historia opętanego żądzą zemsty krasnoarmiejca, który cudem przeżył przegrane starcie swego T-34 z niemieckim Tygrysem. Polowanie na pomalowanego w białe ochronne barwy czołgu (tytułowy Biały Tygrys!) przeciwnika staje się jedynym celem, jedynym sensem istnienia przypominającego upiora czołgisty (ktoś, to przetrwał pożar własnej maszyny nie ruszając się zza jej sterowniczych drążków, nie mógł wyglądać inaczej). Gotów osiągnąć go bez względu na koszty; nikt nie zdołałby zliczyć pozostawionych na stepach, polach, bagnach czy wśród lasów Rosji, Białorusi, Ukrainy, Polski, Niemiec i Czech wraków radzieckich maszyn prowadzonych przez Iwana Iwanycza (bo tak nazwano w polowym szpitalu nikomu nie znanego wojaka), nikt nie zdołałby policzyć grobów poległych członków ich załóg, tych, którzy nie mieli tyle szczęścia co ów Iwan…
Nie zdradzę, rzecz jasna, jakim wynikiem zakończyło się opisane przez Bojaszowa polowanie. Polowanie na białego zwierza, najlepszy ponoć czołg II wojny światowej, który przegrał zmagania z przereklamowanym T-34 tylko dzięki miażdżącej – zwłaszcza pod koniec wojennych zmagań – przewadze liczebnej tego ostatniego. Biały tygrys, niczym Moby Dick, jawi się jako na wpół rzeczywista obsesja głównego bohatera; w zasadzie do końca nie jest pewne, czy przedmiot owej obsesji w ogóle istnieje. Pojawia się i znika niczym duch, ktoś go widział kątem oka, ktoś inny tylko o nim słyszał, wyłania się na chwilę z mgły, na tyle długo, by zadać śmiertelny cios, i rozpływa się w jej zbawczych objęciach…
Co, za mało fantastyki? Nie ma tu dla „Czołgisty…” miejsca? Jeśli nawet, to raz na jakiś czas dla tak dobrej prozy można zrobić wyjątek.
4.
Ze styczniowych numerów czasopism („Jesli”, „Połdien’. XXI wiek”) polecam uwadze cztery opowiadania.
W pierwszym rzędzie Секондхендж („Secondhenge”) Jewgienija Łukina, osadzoną w znanej z licznych wcześniejszych tekstów tego autora scenerii prowincjonalnego postradzieckiego Bakłużyna opowieść o dylematach związanych z wyborami prezydenta dysydenckiej mini republiki, w których jednym z faworytów jest uczeń czarodzieja Niechoroszewa – tym samym powraca Łukin do nieco już zapomnianych postaci, przejścia których opisał w historiach zebranych w tomach Портрет кудесника в юности („Portret czarownika w młodości”) oraz Штрихи к портрету кудесника („Szkice do portretu czarownika”). Tytułowy Secondhenge to brat bliźniak słynnego Stonehenge, tym się jednak różniący od swego brytyjskiego pobratymca, że nadal pozostaje sprawny i gotowy do użycia. Jakiego? A, tego, rzecz jasna, nie zdradzę, wspomnę tylko, że należycie użyty może wywrzeć wpływ na wynik nadchodzących wyborów… Opowieść przepełniona specyficznym, ciepłym humorem tak charakterystycznym dla prozy Łukina, choć w gruncie rzeczy śmiać się nie ma z czego, bo czyż może ubawić to, co z ludźmi potrafi wyczyniać tak zwana wielka polityka?
W „Jesli” jest jeszcze jeden ciekawy tekst spod tubylczego pióra: opowiadanie Мастер по дереву („Mistrz w drewnie”) znanego dotąd raczej z publikacji sieciowych Wiaczesława Liedowskiego. Ta prosta w gruncie rzeczy opowieść o odkupieniu za winy ma w sobie coś urzekającego; sam nie wiem – czy chodzi tylko o postać tajemniczego rzemieślnika, potrafiącego zrobić z drewna dosłownie wszystko, czy też o jego narzędzia, których kolekcja powiększa się zawsze po próbie oszustwa ze strony nieuczciwych klientów?
A co można znaleźć w „Połdieniu”? Новая модель („Nowy model”) Witalija Sziszikina, w którym podziwiamy cud miniaturyzacji telefonu, cud, który mógł zostać dokonany tylko przez radziecką naukę i realizujący jej odkrycia radziecki przemysł (ach, to cudeńko!; tyle rozbudowanych funkcji, a można go zmieścić w plecaku!). Opowiadanie w starym, dobrym stylu – ci, którzy lubią czasem sięgnąć po opowiadania publikowane kilkadziesiąt lat temu w „Młodym Techniku” nie powinni się na nim zawieść.
I jeszcze Высокое давление („Wysokie ciśnienie”) Aleksieja Łukjanowa, w którym autor najwyraźniej poprzez satyrę odreagowuje kryzys ekonomiczny, z jakim ostatnio przyszło się zmagać tak naszemu biednemu światu, jak i ojczyźnie autora.
Przyznaję, że żadnego z wymienionych opowiadań zaliczyć do kanonu rosyjskojęzycznej fantastyki się nie da. Ale poczytać zawsze można, prawda?
koniec
17 marca 2010

Komentarze

19 III 2010   21:58:58

Ad. 3, drugie zdanie drugiego akapitu: "rządzą zemsty" WTF?

20 III 2010   16:59:47

Ups… Poprawione.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.