Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (70)

Esensja.pl
Esensja.pl
Paweł Laudański
I znów będzie o fantastyce niekonwencjonalnej, bo do takiej zakwalifikować należy zarówno „Забвения” Ilji Borowikowa, jak i powieść Jewgienii Niekrasowej „Калечина-Малечина”. Zestaw książek prezentowanych w 70 edycji WzW uzupełnia zbiór opowiadań Mariny Jasinskiej i Andrieja Kokoulina „По ту сторону отражений”.

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)

I znów będzie o fantastyce niekonwencjonalnej, bo do takiej zakwalifikować należy zarówno „Забвения” Ilji Borowikowa, jak i powieść Jewgienii Niekrasowej „Калечина-Малечина”. Zestaw książek prezentowanych w 70 edycji WzW uzupełnia zbiór opowiadań Mariny Jasinskiej i Andrieja Kokoulina „По ту сторону отражений”.
1.
Coraz trudniej znaleźć ciekawą, rosyjskojęzyczną fantastykę. Co prawda wciąż powstaje, utalentowani autorzy wciąż piszą, ale wydawcy wykazują ową twórczością ciągle malejące zainteresowanie – albo w ogóle pomijają ją w swych planach, albo opublikują co prawda, ale w nikczemnym nakładzie i bez jakiejkolwiek reklamy. Znamienny jest los opisanej tu niedawno „Wyspy Sachalin” Wierkina, wypuszczonej przez jedno z największych rosyjskich wydawców w ilości 1.500 sztuk. No, ale skoro o wiele lepiej sprzedają się literaturopodobne produkty w rodzaju kolejnego „Metra” czy romansideł, dla których fantastyka stanowi tylko mało istotną otoczkę, to zachowania takie dziwić szczególnie nie powinny.
Tym większa radocha z odkryć typu wspomnianej „Wyspy…” czy powieści „Забвения” („Zapomnienia”) Ilji Borowikowa. Autora dotąd mi nieznanego, niewiele publikującego, i to pewnie dlatego niezbyt chyba popularnego w swej ojczyźnie. Choć jego poprzednia, debiutancka książka – „Горожане солнца” („Obywatele słońca”) – została ciepło przyjęta, była nawet nominowana do kilku nagród, to „Zapomnienia” zostały odrzucone przez kilka wydawnictw, by wreszcie ukazać się nakładem prowincjonalnego „Gonzo” z Jekaterynburga.
Wyobraźmy sobie świat idealny. Świat bez zmartwień, trosk, wojen. Świat, w którym możesz pozbyć się nieprzyjemnych wspomnień podczas krótkiej wizyty w specjalnej budce, jako żywo skrzyżowaniu konfesjonału z przenośną toaletą. Świat, w którym aktualny poziom twej moralności i zadowolenia z życia prezentuje wszem i wobec czujnik wpięty w klapę marynarki lub garsonki.
Całe zło zostało zepchnięte – całkiem dosłownie – na margines. Do specjalnych, wydzielonych stref trafiły odpady cywilizacji, trafiła broń, poczynając od najprostszej, kończąc na – prawdopodobnie – taktycznej nuklearnej. Na te swoiste wysypiska trafia również cały mentalny brud, wyprowadzony z ludzkich umysłów w trakcie oczyszczającej spowiedzi.
W strefach też żyją ludzie – outsiderzy, nie mogący (lub nie chcący) dostosować się do panującej w zdrowej części świata utopii. Życie w niej, z założenia miłe, łatwe i przyjemne, wydaje im się nie do przyjęcia sztuczne (bo w sumie, z naszej przynajmniej perspektywy, takim właśnie jest), pozbawione sensu. Wolą bytować po swojemu, nawet jeśli oznacza to zanurzenie po same uszy w prostocie, mroku i upadku.
Życie tam jest średnio bezpieczne, miejsce to bowiem wygląda jak skrzyżowanie Lasu ze „Ślimaka na zboczu” i Stref z „Pikniku na skraju drogi” Strugackich, z delikatnym odwołaniem do późnej twórczości Lema („Wizja lokalna”). Nieprzebyte puszcze, pełne rdzewiejącego sprzętu wojskowego, mutantów, w których zmienili się nieszczęśni mieszkańcy, łączący się w powiązane najdziwniejszymi nieraz zwyczajami plemiona, mitycznych stworzeń i niesamowitych opowieści.
I do takiego świata trafia – przypadkowo – człowiek z tego lepszego świata, człowiek sukcesu, świetnie dający sobie radę w panującej tam utopii. Przychodzi mu walczyć o przetrwanie we wrogim mu świecie. Przechodzi niełatwą drogę, począwszy od żywego wykrywacza metali (ludzie z lepszej części świata mają zakodowaną na poziomie odruchów niechęć do żelaza) na usługach na wpół dzikiego plemienia leśnych ludzi, aż do kreatora, zdolnego do wpływania na kształt rzeczywistości, dysponującego iście boską mocą. Nie wiadomo jednak, czy mocy tej wystarczy, by odnaleźć ukrywającą się gdzieś w Lesie nienarodzoną córkę.
Krótko mówiąc – niesamowity tekst. Nie sposób się od niego oderwać. Udało się Borowikowi zmontować nową, wspaniałą jakość, choć jako budulca użył materiałów na pierwszy rzut oka wtórnych. Tylko na pierwszy rzut jednak, każdy z nich bowiem poddał twórczej, autorskiej obróbce. To prawdziwe szczęście, że są autorzy, którym chce się jeszcze tak pisać, i wydawcy, którym takie pisanie chce się jeszcze wydawać.
2.
Są takie książki, niepozorne na pierwszy rzut oka, demolujące czytelnika, miażdżące go niczym czołgowe gąsienice.
Do takich książek należy „Калечина-Малечина” Jewgienii Niekrasowej.
Tytuł pochodzi od postaci z mitologii słowiańskiej, istoty mieszkającej w lesie, przypominającej pałkę – o jednym oku, jednej ręce i jednej nodze. Ma siedmiu braci – siedem wiatrów, ósmy wiatr jest jej serdecznym przyjacielem. Kalieczina snuje się po lesie przez całą noc, w ciągu dnia kryje się gdzieś w gąszczu i czeka na wieczór, by znów ruszyć na nocne wędrówki.
Bohaterką powieści Niekrasowej jest żyjąca w swym świecie dziewczynka. Delikatna psychicznie i fizycznie. Można by rzec – absolutnie nieprzystosowana. Chodzi do szkoły, choć z trudem przychodzi jej przyswajanie serwowanej tam wiedzy. Nie, nie dlatego, że jest ograniczona intelektualnie – po prostu zajmują ją inne, ważniejsze w jej mniemaniu rzeczy. Funkcjonuje wśród rówieśników, lecz jakby obok nich; ma tylko jedną koleżankę, choć to określenie mocno na wyrost, niewiele trzeba, by ta ją porzuciła, i to wtedy, gdy wsparcie z jej strony bardzo by się przydało.
Wiemy, jak to wygląda – klasowy odludek, popychadło, cel niewybrednych żartów. Szkolne życie takich dzieciaków wygląda jak piekło.
Ale i w domu rodzinnym jest niewiele lepiej – zapracowani, zabiegani rodzice nie mają dla córki czasu, na dodatek przestaje się między nimi układać.
Tymczasem nad głową naszej bohaterki zawisa kolejna, bardzo realna groźba – możliwość przeniesienia do szkoły specjalnej, do szkoły dla tak zwanych opóźnionych. To nie może się stać. Trzeba zacząć działać.
Wtedy, jak na złość, zaczynają dziać się dziwne rzeczy – z mieszkania znikają różne przedmioty, ktoś robi w domu nieporządek, a wydziergane z wielkim trudem rękawiczki na szkolne prace ręczne zmieniają się w skrawki włóczki…
Czyżby… jakaś siła nieczysta?
Okazuje się, że w mieszkaniu zalęgła się kikimora. A cóż to za stwór? To szkodliwy duch domowy, przybierający postać maleńkiej kobiety, wrogi wobec mężczyzn, budzący ze snu niemowlęta, plączący przędzę, lubiący szkodzić zwierzętom domowym.
Kikimora mocno narozrabiała. Ale potem, nie wiadomo, czy to kierowana wyrzutami sumienia, czy może widząc w dziewczynce bratnią duszę, zaczyna jej pomagać. W szkole. Na podwórku. A potem – na podmiejskiej daczy, do niedawna należącej do jej rodziców. Trzeba dodać, że kikimora nie przebiera w środkach, przez co chwilami robi się dość brutalnie…
Wydarzenia obserwujemy oczyma głównej bohaterki, a więc z punktu widzenia dziecka. Zważywszy na specyficzną osobowość dziewczynki, nie było takie proste, ale, na moje koślawe oko, udał się autorce ten zabieg wyśmienicie. A do tego postać kikimory – przerażająca i zabawna zarazem. Jak to mawiają – i śmieszno, i straszno.
Palce lizać!
3.
W drugim tomie projektu „Зеркало” – „По ту сторону отражений” (czyli „Po tamtej stronie odbić”) – znalazły się opowiadania mieszkającej w Kanadzie Mariny Jasinskiej (projekt iście międzynarodowy!) oraz Andrieja Kokoulina.
Bardziej znana jest Jasinska, ma na koncie trzy opublikowane powieści dla młodzieży (w latach 2017-2018) oraz kilkadziesiąt opowiadań rozrzuconych po antologiach i prasie (a właśnie w ramach „Zierkała” ukazał się kolejny zbiór, tym razem Jasinskiej towarzyszy Władimir Wengłowskij, ale o tej książce kiedy indziej). Kokoulin wydał na razie jedną powieść z gatunku mrocznej fantasy, napisał też kilkadziesiąt krótszych tekstów, niemal wszystkie jednak ukazywały się dotąd wyłącznie w internecie.
Lepsze wrażenie wywarły na mnie opowiadania Kokoulina; Jasinskaja pisze pięknie, pisanie to jednak pozostawiło mnie w większości obojętnym (może to tylko kwestia tych konkretnych tekstów?).
Na wyróżnienie zasługuje sześć opowiadań – dwa Jasinskiej i cztery Kokoulina.
Zbiór otwiera krótkie opowiadanie Kokoulina „Жертва” („Ofiara”) o granicach poświęcenia – dzięki specjalnym urządzeniom można oddać swoje zdrowie, lata, a nawet całe życie w jakiejś ważnej dla oddającego intencji: zdania egzaminu, wyzdrowienia dziecka, wygrania wojny.
Zostańmy przy Kokoulinie. W nowelce „Деревня сказка” (przełożyłbym to roboczo na „Wieś jak bajka”) główny bohater jedzie późnym wieczorem przez głuchy, zasypany śniegiem las, na daczę swych znajomych. Zabłądził. Ale niedaleko drogi stoi chata, jakby żywcem przeniesiona z dawnych lat, zamieszkana przez dziwną babinę, do złudzenia przypominającą bajkową Babę Jagę, posiadającą na dodatek gadającego kota. Wokół w lesie stoi więcej takich chat, to niemal wioska, w której żyją postaci rodem z rosyjskich baśni i legend. Coraz słabsze, powoli zapadające w śmiertelny letarg, bo przypływu sił dostają wtedy, gdy ktoś o nich czyta. A że czyta się generalnie coraz mniej, i coraz mniej chętnie takie bajki, to i sił coraz mniej. Na co komu bohaterowie, którzy nie istnieją nawet w czytelniczej wyobraźni?
„Станция Рай” („Stacja Raj”). Młody chłopak zapada w śpiączkę. Zrozpaczony ojciec próbował już wszystkiego, by uratować syna, niestety, bezskutecznie. Zdesperowany gotów jest chwycić się każdej, irracjonalnej nawet szansy. Podobno gdzieś na głębokiej prowincji mieszka człowiek, który może pomóc. I pomaga: wypisuje bilet na pociąg, którym podróżują dusze ludzi podobnych jego synowi: pozostających bez świadomości, niby żywych, ale bez możliwości kontaktu. W pociągu można się z nimi spotkać, porozmawiać – i spróbować namówić do powrotu, zabrać ze sobą do świata. Dotarcie do tego pociągu wymaga wielkiej odwagi; nie każdy z jego pasażerów ma kogoś, kto byłby gotów na takie poświęcenie.
I jeszcze „Рыцарь мой” („Rycerz mój”). Bliżej nieokreślona wojna, ludzkość stoi na przegranej pozycji: siły zła, na czele których stoi tajemnicza kobieta-śmierć, spychają ją do ślepego zaułka. I wtedy pojawia się On. Niczym się nie wyróżniający, poza jednym: śmierć się w nim zakochuje, pomaga zdobyć władzę nad ludźmi, do czego potrzebne jest przegranie jednej lub dwóch bitew. A potem przegrywa kolejne. I ani się obejrzy, a ludzkość dowodzona przez obiekt jej westchnień stanie pod murami jej ostatniej twierdzy. Miłość? A może po prostu awaria systemu, bo to wszystko gra komputerowa, a nie rzeczywistość?
A teraz Jasinskaja. „Царевна сентября” („Królewna września”) to historia miłości, której nawet śmierć nie jest w stanie pokonać. Dusze wszystkich zmarłych przywożone są pociągami na tajemniczą stację. To pierwszy etap po śmierci, z założenia przechodni, dusze zaraz po przyjeździe ruszają dalej. Tylko jedna wciąż czeka, z niecierpliwością obserwuje przyjeżdżających na stację pasażerów. To on, czekający na swoją ukochaną. Na jej duszę. Wszak obiecali sobie, że na zawsze będą razem. Nawet po śmierci. On czeka…
I wreszcie „Синица в руках или Змей Горыныч в небе” („Bagatka w garści albo Żmij Gorynycz w niebie”). Akcja opowiadania toczy się w prowincjonalnym, rosyjskim miasteczku, którego mieszkańcy zajmują się produkcją magicznych przedmiotów. Pewnego dnia wydarzyła się bliżej nieokreślona awaria, dzięki której w mieście pojawiły się: automat z wodą gazowaną o leczniczych właściwościach, kask-niewidka oraz kastet zmieniający ludzi w wilka. Trzeba jakoś tę awarię usunąć, trzeba też usunąć jej skutki. Do miasta próbuje dostać się człowiek, który może coś na to zaradzić. Gdyby nie siedmiomilowe walonki, pewnie by mu się to nie udało, miasto bowiem broni dostępu do siebie jak może…
Po dwóch tomach serii można pokusić się o tezę, że to kopalnia dobrych opowiadań. Oby tak dalej.
koniec
14 listopada 2018

Komentarze

20 XI 2018   11:55:54

„Деревня сказка”- pomysł nienowy, pamiętam z lat 80-tych XX wieku serię filmów "Niekończąca się opowieść", podobnie było u Pratchetta, tylko bardziej humorystycznie.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (64)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.