Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (45)

Esensja.pl
Esensja.pl
Paweł Laudański
„Spóźnionych do lata” Łazarczuka bez wątpienia zaliczyć można do najważniejszych dzieł rosyjskojęzycznej fantastyki XX wieku. Na ów zaszczyt zasługuje także mało dotąd znana nowela Kira Bułyczowa. Czy do wspomnianego kanonu zaliczone zostaną kiedyś kolejne utwory Mariny i Siergieja Diaczenków, Wiktora Toczinowa i Siergieja Siniakina?

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (45)

„Spóźnionych do lata” Łazarczuka bez wątpienia zaliczyć można do najważniejszych dzieł rosyjskojęzycznej fantastyki XX wieku. Na ów zaszczyt zasługuje także mało dotąd znana nowela Kira Bułyczowa. Czy do wspomnianego kanonu zaliczone zostaną kiedyś kolejne utwory Mariny i Siergieja Diaczenków, Wiktora Toczinowa i Siergieja Siniakina?
1.
Zgodnie z obietnicą z poprzedniej edycji WzW – „Spóźnionych na lato” Andrieja Łazarczuka ciąg dalszy.
Nowela „Приманка для дьявола” („Przynęta dla diabła”). W pewnym nadmorskim kurorcie niczym nie wyróżniający się z grona rówieśników młodzieniec dostaje tajemniczy list. Zawarty w jego tekście kod sprawia, że spokojny chłopak zmienia się w doskonale wyszkoloną maszynę do zabijania. Kto go wyszkolił? I po co? I czy możliwe jest sprzeciwienie się zapisanemu głęboko w podświadomości programowi?
Porywająca akcja, wydarzenie goni wydarzenie. Ciężko się oderwać.
Część szósta cyklu – to krótka powieść „Жестяной бор” („Blaszany bór”). W jednej z prowincji zaczynają dziać się dziwne rzeczy: narkomani przestają ćpać, w pewnym lesie młodzież zbiera się na nocnych ni to misteriach, ni to orgiach. Spadek liczby narkomanów związany jest prawdopodobnie z wynikami prac jednego z tamtejszych instytutów naukowych. Wydawałoby się, że nic, tylko się cieszyć. Radość wydaje się być jednak mocno przedwczesna – owszem, narkomanię udało się pokonać, jednakże koszty zwycięstwa nad tą plagą ludzkości okazują się zbyt wielkie.
Śledztwo w sprawie prowadzi emerytowany policjant, zmuszony do odejścia ze służby po poważnym zranieniu. Odniesiona kontuzja nie pozwala mu nie tylko kontynuować służby, ale nawet normalnie funkcjonować. Dopiero dzięki osiągnięciom wspomnianego instytutu udaje mu się zapomnieć choć na jakiś czas o przejmującym bólu. I to dzięki owym osiągnięciom udaje mu się odkryć, że mieszkańcy prowincji poddawani są swoistego rodzaju eksperymentowi – ktoś podejmuje intensywne próby znalezienia jak najskuteczniejszej metody wpływania na ludzką psychikę.
Czy to tylko program badawczy instytutu? Czy może ktoś (kto?)/coś (co?) za nim stoi? Czy tym czymś jest może fragment przyszłości, który trafił nagle do rzeczywistości „Blaszanego…”?
W zwieńczeniu serii, powieści „Солдаты Вавилона” („Żołnierze Babilonu”), Łazarczuk wziął się za bary z tematyką stosunków na linii Bóg-świat. W koncepcji autora stosunki owe układają się na zasadzie niekończącego się łańcucha zależności, przypominającego jako żywo odwieczny dylemat: co było pierwsze, jajko czy kura? Istoty zamieszkujące pewien świat siłą swych umysłów powołują do istnienia istotę boską, która dzięki osiągniętej z czasem samodzielności jest w stanie powołać do istnienia inny świat, której mieszkańcy powołują do istnienia swego boga, który to bóg… I tak dalej, i tak dalej…
Kto jednak zapoczątkował ów specyficzny łańcuszek?
Akcja powieści toczy się kilkoma równoległymi wątkami; intryga jest tak zagmatwana, że jednorazowa lektura nie wystarcza, by się w jej szczegółach połapać. Wątki te niby schodzą się pod koniec w jedno, ale jest to zejście na tyle subtelne, że w zasadzie niezauważalne: czytelnik po ostatnim zdaniu z niedowierzaniem może spytać „co, to już naprawdę koniec?”
Mam zatem po lekturze „Żołnierzy…” mieszane uczucia. Uczynił Łazarczuk ze swej powieści dzieło hermetyczne, trudno przyswajalne, choć z drugiej strony poszczególne fragmenty (opisy rozpadającej się rzeczywistości, przenikających się wzajemnie równoległych wszechświatów czy świata widzianego oczyma ludzi, umysły których zostały zaatakowane przez tajemnicze wirusy) są naprawdę porywające.
Podsumowując – bez wątpienia „Spóźnieni…” słusznie zaliczani są do najważniejszych dzieł rosyjskojęzycznej fantastyki ostatniego dziesięciolecia minionego wieku. Choć nie wszystkie elementy układanki skonstruowanej przez Łazarczuka trzymają jednakowo wysoki poziom, bez wątpienia stanowią one lekturę obowiązkową dla każdego fana fantastycznej prozy ze wschodu.
2.
We wrześniu minęła piąta rocznica śmierci Kira Bułyczowa, jednego z klasyków radzieckiej i rosyjskiej fantastyki. Z oczywistych względów nie ma co liczyć na nowe teksty tego twórcy; od czasu do czasu udaje mi się jednak trafić na utwór jak dotąd nieznany. Radość z odkrycia jest tym większa, gdy niespodziewane znalezisko okaże się kawałkiem świetnej prozy.
Radość taką odczułem ostatnio przy okazji lektury noweli „Витийствующий дьявол” (przetłumaczyć to można jako „Złotousty diabeł”), po raz pierwszy opublikowanej w wydaniu książkowym dopiero w tym roku (w sumie to druga publikacja; pierwsza miała miejsce jeszcze w 1989 r. na łamach magazynu „Drużba”).
Historia opowiedziana przez Bułyczowa oparta jest, z przeproszeniem, na diabelnie prostym pomyśle. Oto pewien człowiek znajduje portfel wypchany dziwnymi oświadczeniami. Oświadczenia te okazują się być ni mniej, ni więcej, tylko cyrografami, a portfel – zgubioną szatańską własnością. Znalazca uznaje, że trzeba pomóc biednym ludziom, którzy wpadli w sidła zastawione przez siłę nieczystą, postanawia zatem odszukać owych biedaków i pozwracać im podpisane własną krwią dokumenty. Ku jego zaskoczeniu okazuje się, że jego inicjatywa wcale nie spotyka się z wdzięcznością…
Prawda, że proste? A na dodatek znakomicie napisane; dziś mało kto tak potrafi pisać.
Zresztą sami będziecie mogli się o tym wkrótce przekonać – „Złotousty…” wejdzie w skład najnowszych „Kroków w nieznane” jako jedyny reprezentant prozy nieanglosaskiej.
3.
Tradycją już stało się publikowanie w jednym z wakacyjnych numerów miesięcznika „Jesli” nowej noweli Mariny i Siergieja Diaczenków; nie inaczej było i w tym roku: „Слово погибели N° 5” („Słowo śmierci nr 5”) ukazało się w numerze sierpniowym pisma.
Tym razem przedstawiają nam Diaczenkowie historię kryminalną, dziejącą się w świecie jako żywo podobnym do naszego, z jedną zasadniczą różnicą: magia działa w nim jak najbardziej na poważnie.
W pokoju jednego ze stołecznych hoteli znaleziono zwłoki nauczycielki jednej z prowincjonalnych szkół. Ślady na jej ciele wskazują niezbicie, iż została pozbawiona życia przy użyciu potężnego, znanego niewielu czaru (tytułowe „Słowo śmierci nr 5”), co znakomicie zawęża krąg podejrzanych. Sprawca zresztą wcale nie zamierza się ukrywać i zaprzeczać stawianym zarzutom.
Co się stało w hotelowym pokoju? Dlaczego nikomu właściwie – poza mieszkańcami odległego miasteczka – nieznana nauczycielka przyjeżdża do stolicy, gdzie wkrótce po przybyciu zostaje bezwzględnie zabita? Co spowodowało, że czynu tego dopuścił się jeden z najbardziej znanych i poważanych magów?
Krytykom Diaczenków przeszkadzało między innymi to, że ich utwory rzadko posiadają jakieś sensowne zakończenie. W przypadku „Słowa…” zarzutu takiego postawić nie będą mogli. Wyjątkowo wolałbym jednak, by autorzy i tym razem nie wytrącali swym przeciwnikom tego argumentu z dłoni – co tu bowiem kryć, zakończenie (którego, rzecz jasna, nie zdradzę) nieco rozczarowuje. Choć może rozczarowanie to spowodowane jest zawodem, że tak interesująco rozkręconą opowieść można zakończyć tak… mało ciekawie.
4.
W lipcowym numerze miesięcznika „Połdien’. XXI wiek” z roku 2007 ukazała się pierwsza część powieści Wiktora ToczinowaРодительский день” („Dzień zaduszny”). Zabierałem się do niej jak przysłowiowy pies do jeża, gdyż moje dotychczasowe doświadczenia z twórczością tego autora, specjalizującego się w mistycznych thrillerach, trudno zaliczyć do szczególnie udanych. Im bardziej jednak zagłębiałem się w tekst, tym trudniej było mi się odeń oderwać.
Oto pewne młode małżeństwo zamierza zakupić podmiejską daczę. Znajduje interesującą ofertę; co prawda z Petersburga pod estońską granicę, gdzie wśród tamtejszych lasów i bagien leży zapomniane przez Boga u ludzi Zagriwje (naprawdę! Wystarczy atlas samochodowy Europy, by miejscowość o takiej nazwie odnaleźć, choć autor zarzeka się, że zbieżność nazwy jest jak najbardziej przypadkowa) miejscowość, z której pochodzi wspomniana oferta, jest – przynajmniej na polskie warunki – dość daleko, ale okoliczność ta naszych małżonków nie zniechęca. Nie zniechęca ich również ani dziwne zachowanie mieszkańców Zagriwja, ani tajemnice, w zdecydowanym nadmiarze objawiające się już pierwszego dnia po przyjeździe. Tajemnice, korzeniami sięgające drugiej wojny światowej i związanych z nią dramatycznych wydarzeń: obrony Leningradu przez pospiesznie sformowane dywizje pospolitego ruszenia oraz tajemniczych eksperymentów, prowadzonych przez władzę sowiecką w jednym ze znajdujących się w rejonie Zagriwja budynków poklasztornych.
Napięcie, umiejętnie stopniowane przez autora, rośnie jak na drożdżach. Kulminacja niesamowitych wydarzeń nastąpi dzień po przybyciu małżonków do Zagriwja – w Dniu Zadusznym, w którym niebagatelną rolę przyjdzie odegrać nieświadomym niczego przybyszom z północnej stolicy.
Toczinow, opowiadając pasjonującą historię, bawi się z czytelnikiem; prowadzona non stop niemal gra przynosi brak pewności co do tego, czy opisywane przezeń wydarzenia faktycznie miały miejsce, czy też stanowiły jedynie wykwit nazbyt wybujałej wyobraźni bohaterów opowieści.
Na dokładkę – w numerze sierpniowym, wraz z dokończeniem powieści Toczinowa, znaleźć można kolejny udany tekst Siergieja Siniakina – opowiadanie „Кисть и краски для новой вселенной” („Pędzel i farby dla nowego wszechświata”). Ta nastrojowa opowieść o malarzu, posiadającym zdolność tworzenia obrazów tak rzeczywistych, że można wkroczyć w przedstawioną na nich rzeczywistość, daje kolejny dowód na to, że Siniakin – wbrew mym nie tak znów dawnym obawom – nie powiedział jeszcze w fantastyce ostatniego słowa.
koniec
28 stycznia 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.