Autorów powinno być zawsze dwóchHenry Lion Oldi H. L. Oldi odpowiada na pytania Pawła Laudańskiego o sobie, swej twórczości, fantastyce rosyjskiej i ukraińskiej i paru jeszcze innych sprawach.
Henry Lion OldiAutorów powinno być zawsze dwóchH. L. Oldi odpowiada na pytania Pawła Laudańskiego o sobie, swej twórczości, fantastyce rosyjskiej i ukraińskiej i paru jeszcze innych sprawach. Paweł Laudański: Jak narodził się pisarski duet Dmitrij Gromow & Oleg Ładyżienskij? H. L. Oldi, Festiwal Fantastyki Nidzica’2004 Dzień narodzin właściwego Oldiego - 13 listopada 1990 roku (prawdopodobnie był to piątek). Napisaliśmy pierwsze wspólne opowiadanie Kino do groba i… . O wampirach, które przejmują studio w Hollywood i kręcą w nim filmy. I bardzo im się to podoba. Kiedy pojawiła się u nas perspektywa pierwszej poważnej publikacji - w zbiorze serii „Pieriekriestok” zamierzano wydać nasze powieści Witrażi patriarchow i Żiwuszczij w posliednij raz - od razu przyszło nam zastanowić się nad tym, co zrobić, aby czytelnik nie miał problemów z zapamiętaniem nazwisk autorów. Nieźle być Kingiem - nazwisko krótkie i dobrze brzmiące. A takich Wojskunskiego i Łukiodianowa - wybaczcie, ale kto to był w stanie zapamiętać… Inna rzecz ze Strugackimi - żadnego problemu, bo to bracia. Albo z małżeństwem Diaczenko, z ojcem i synem Abramowymi… A my nie jesteśmy ani braćmi, ani małżeństwem, ani ojcem i synem… Dlatego postanowiliśmy wybrać jakiś krótki pseudonim. Ułożyliśmy anagram z imion - i w ten sposób uzyskaliśmy Oldiego. Zaraz potem jednak oburzył się wydawca: „A gdzie inicjały?! Tak to nie nazwisko pisarza wychodzi, lecz imię dla psa!”. Mieliśmy zostać wydani w jednym zbiorze z Kuttnerem i Howardem, i bez inicjałów - jak bez krawata! Wzięliśmy pierwsze litery naszych nazwisk - i macie G. L. Oldiego. No a kiedy wydawca już całkiem nas zamęczył, domagając się wymyślenia normalnych imion, w oparciu o kluczowe litery naszych nazwisk zestawiliśmy imiona - Henry Lion. Ach, gdybyśmy tylko wiedzieli, czym to się może skończyć… Oldi został zauważony, literacka mistyfikacja wspaniale się rozwinęła, zaczęto plotkować: któż to, skąd się wziął? Jeśli z zagranicy, to dlaczego cytuje Gumiliewa? Przebiegły Anglik sir Henry milczał, naród się burzył, a kolejne książki były pisane i czytane. Z czasem mosty same spłonęły, a i wydawcy oraz czytelnicy przywykli. Odmieniać nawet zaczęli: „Oldiego, Oldiemu, Oldiami"… Pewnego razu Dmitrij Gromow podczas samotnego spaceru usłyszał za plecami: – Patrzcie, chłopaki, Old przeszedł! I wszak przeszedł… HLO: Obaj swobodnie posługujemy się językiem ukraińskim, tak się już jednak złożyło, że Oldi urodzili się i wyrośli w rosyjskojęzycznych rodzinach. Dzięki temu myślimy po rosyjsku. I w takim też języku piszemy. PL: Na czym polega Wasza współpraca? Jak pracujecie nad swymi utworami? Jak przygotujecie się do pisania? HLO: Pracujemy mniej więcej tak. Na początku rodzi się pomysł. Oczywiście, nie u obu jednocześnie, lecz u jednego z nas. Jakiś czas pomysł ten poddawany jest myślowej obróbce, i kiedy przybiera on dającą wyrazić się słowami postać, to ten, któremu przyszedł do głowy, pojawia się u współautora z butelką wina (dwiema butelkami piwa, gin-toniku, coca-coli - w żadnym jednak przypadku nie wódki albo koniaku!) i referuje. Potem zaczyna się długa dyskusja. Pomysł się rozwija, odcinane są poboczne warianty, pojawiają się zaczątki akcji… Dużo się spieramy, lecz za każdym razem dość szybko znajdujemy zadowalające nas obu rozwiązanie. Generatorem pomysłów z jednej strony, sceptykiem z drugiej jesteśmy na przemian; dzieje się to najzupełniej spontanicznie. Dyskusja ta może trwać od tygodnia (minimum; zdarza się to rzadko) do dwóch miesięcy (maksimum; to zdarza się częściej). W większości przypadków na ugadywanie nowej rzeczy schodzi miesiąc. Powtarzamy: na ugadywanie między nami. O zbieraniu materiałów można mówić długo, tak długo, jak trwa owo zbieranie. Czasami - lata. Dlatego też lepiej zrobimy, jeśli wrócimy do omówienia konkretnego procesu powstawania tekstu, i uznamy, że materiał został już zebrany. W momencie, w którym koncepcje: fantastyczna, filozoficzna i moralna już się ukształtowały, znany jest mniej więcej zarys akcji, ustalone zostały główne i część drugoplanowych postaci - zaczyna się dzielenie. Odbywa się ono dość prosto: „Ja chcę pisać ten oto rozdział (część, fragment)!”, „A ja - ten!”. Wszystko całkiem dobrowolnie. „Wyrywanie z rąk” albo odmowy pisania jakiegoś kawałka nie zdarzają się. Nigdy. Jeśli opowieść toczy się z punktu widzenia różnych postaci, to każdy bierze sobie jedną lub dwie i pisze w ich imieniu. Przy tym niektóre indywidualne cechy autorskiego języka i myślenia przekazywane są bohaterowi, a jako że różnimy się sporo pomiędzy sobą, to i postaci wychodzą nam całkiem różne. I to, jak sądzimy, dobrze. Tak, na przykład, było w przypadku Sumieriek mira. Dmitrij pisał Solli, a Oleg - Sigurda. Albo Mag w Zakonie, gdy Oleg odpowiadał za Rachelę i Fedora, Dmitrij zaś - za Druca i Akulkę. To, oczywiście, z pewnym przybliżeniem, gdyż regularnie włazimy sobie nawzajem w… eeee… w kawałki. I zmieniamy, przestawiamy, czyścimy… Gdy kończymy fragmenty - wymieniamy się, każdy czyta to, co napisał drugi, poprawiamy (styl, błędy, literówki), łączymy, znów bierzemy po kawałku i piszemy dalej. Kiedy zakończony jest większy fragment (część, księga powieści), robimy trzy dni przerwy przed napisaniem kolejnego, drukujemy tekst i jeszcze raz obaj czytamy, wyławiając przepuszczone wcześniej usterki. Równolegle jak najdokładniej staramy się omówić kolejny fragment. I znów zasiadamy do pisania. Opisane powyżej procedury powtarzają się dość regularnie do końca powieści. Pracujemy zazwyczaj pięć (rzadko - sześć) dni w tygodniu. Niedziela jest dniem wolnym. Kiedy powieść jest zakończona, dokonujemy ostatnich poprawek, robimy „półczysty” wydruk i jeszcze raz obaj go czytamy. Znów poprawiamy (skreślamy zbędne akapity i zdania, wyłapujemy błędy, literówki itp.), po czym robimy już wydruk na czysto. Który zazwyczaj również przeglądamy (tym razem już, zapewne, nieco mniej uważnie, gdyż do tego czasu już całkiem znudziło nas czytanie ciągle tego samego sześć, siedem razy pod rząd, nawet samych siebie, ulubionych!), starając się wyłapać pozostałe „pluskwy” - i tekst można przedstawić wydawcom. Tak oto pracujemy. Aha, oczywiście, w czasie gdy pracujemy nad jedną powieścią, krążą w naszych głowach pomysły na jeszcze jeden, dwa, trzy utwory. Nie wszystkie są później rozwijane, ale przynajmniej część jest realizowana. HLO: Gdybyśmy tylko znali miejsce, skąd się biorą pomysły, dawno już byśmy je opatentowali i stali się bogatsi od Billa Gatesa. PL: A skąd się wzięło zainteresowanie mitologią? HLO: Nam samym trudno jest ustalić, skąd biorą się nasze osobiste zainteresowania. Formułują się one przecież przez całe życie, najczęściej - nieświadomie. Być może mit stawia nas w ogólnokulturalnym kontekście, możliwe, że wszyscy do tej pory żyjemy w określonej mitologicznej rzeczywistości; być może nie posiadamy historii, lecz jedynie zbiór mitów… Sięgnijmy lepiej do artykułu filozofa A. Kiriejewa „FILOZOFICZNA MITOLOGIA FANTASTYKI, albo Rozmyślania o świecie Henry’ego Liona Oldiego…": „Mit to w słowach odlana cudowna osobista opowieść… Mit to rozwinięte magiczne imię, schwycone w swym absolutnym bycie…” (A. F. Łosiew, „Dialektyka mitu”, 1927-29). |
Nazwisko Mariny i Siergieja Diaczenków nie powinny być obce prawdziwemu miłośnikowi dobrej fantastycznej literatury. Teraz, specjalnie dla „Esensji”, małżeński duet pisarski opowiada o sobie, swojej twórczości, fantastyce rosyjskiej, ukraińskiej i polskiej oraz o wielu, wielu innych interesujących sprawach. Rozmowę przeprowadził Paweł Laudański.
więcej »Z Borysem Strugackim, niekwestionowanym mistrzem rosyjskiej i światowej sf, rozmawia Paweł Laudański.
więcej »Z Siergiejem Łukianienką rozmawia Paweł Laudański.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański