Magazyn ESENSJA nr 1 (IV)
luty 2001





poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

Ignacy Trzewiczek
  Herbatnik: Polskie, przepraszam za wyrażenie, mendy

Ten "drobiazg" zraził mnie na tyle, że chyba się w polską edycję nie zaopatrzę. Czy kiedyś doczekam czasów, gdy będę mógł powiedzieć: Polskie podręczniki nie są gorsze od zachodnich?

ilustracja: Joe Abrakadabra
ilustracja: Joe Abrakadabra
Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział - "Herbatnik" to miejsce, gdzie wylewam swoje żale. Krzyczę na cały głos, ile sił w gardle, co mnie wkurza i drażni.

A ostatnio, coraz bardziej wkurzają mnie mendy.
Menda to taka osoba, co chodzi i mendzi. Narzeka i wiecznie się krzywi. Nim zacznę żalić się na polskie erpegowe mendy, drobna dygresja.

- Hi, how are you
- I'm fine, thanks, and you?
- I'm OK

Takiej scenki uczą na wszystkich kursach języka angielskiego. Na pierwszej lekcji. Zupełna podstawa. Nie wiem, jak wygląda program nauczania języka polskiego dla obcokrajowców, ale powinien wyglądać mniej więcej tak:

- Cześć jak leci?
- Ciężko, stara bieda, wiesz jak jest...
- Wiem, u mnie to samo, coraz gorzej, nie wiem czy dalej pociągnę... Słyszałem, że syn ci się urodził
- Niby tak
- Gratuluję!
- Chłopie, wiesz jaki to kłopot, pieluchy drogie...

Jak Polakowi dobrze, to jest mu źle. A jak mu jest źle, to też jest mu źle.
Koniec dygresji.
Przechodzimy do polskich erpegowców, którzy Polakami są całym sercem.


Jak zapewne już zauważyliście, dzisiejszy Herbatnik rozpocząłem pewną wypowiedzią. I, jak łatwo się domyślić, nie jest to moja wypowiedź. To zdanie wygłosił dwa dni temu, na łamach listy dyskusyjnej Portalu, pewien młody miłośnik gier fabularnych.
O jakim "drobiazgu" mówi?
Część ilustracji w podręczniku do jednej z gier właśnie wydanych w Polsce jest źle wydrukowana - czerń jest ciemnoszara.
To powód dla tego młodego człowieka, by mógł ponarzekać. Nie oceni produktu, zawartości merytorycznej, nie oceni pracy tłumacza, redakcji, nie interesuje go nic. Tylko fakt, że na 10 spośród 300 stron ilustracje są ciemnoszare.
Nie czarne.
Kiedy doczekam się! - zakrzykuję. Wdaj się z nim tylko w dyskusję, a dasz mu powód do kolejnych wypowiedzi. Jak to źle. A, że podreczniki są źle tłumaczone (czy wiecie, że każdy polski erpegowiec jest specem od tłumaczeń), a że błędy składu (każdy polski erpegowiec jest także specem od DTP), a że cena za wysoka (no i oczywiście zna się także na marketingu, kosztorysach, zna ceny druku, marże sklepowe, koszty licencji...), a w ogóle, to gra jest wtórna (bo każdy polski erpegowiec napisał własny system RPG, który jest lepszy od dowolnego wydanego na świecie).
Troche zboczyłem.
Łatwo się wkurzam, ostrzegałem.

Wróćmy więc jeszcze raz do feralnego: Kiedy doczekam się, że polskie...

Czy Polonez jest lepszy od Forda?
Czy Juskowiak jest lepszy od Bergkampa?
Czy polskie komputery są lepsz... co? To my robimy komputery?!

Dlaczego mają być lepsze?
Dlatego, że na zachodzie drukarnie mają nowocześniejsze maszyny?
Dlatego, że mają relatywnie tańszy papier?
Dlatego, że nie mają debili w rządzie, którzy niebawem oVATują nawet opakowania na chipsy?!


I wiecie co? Tak naprawdę problem nie leży w drukarniach. Nie leży także w knowaniach Buzka. Problem leży w naszych/Waszych głowach. W sercach.

Bo tak naprawdę zachodnie podręczniki wcale nie są takie wspaniałe. Wiem o tym, mam kilka na półce. Są wydane na takim samym, a często gorszym papierze, mają równie wiele błędów, jak nasze edycje, mają źle obrobione ilustracje.
I nie najlepiej złożony tekst.
Mają jedną, jedyną zaletę. Są zachodnie. A to sprawia, że nie szukacie w nich dziur, ani potknięć. To nie jest modne.
Modne jest stwierdzenie, że tłumaczenie polskiej edycji jest do bani.
Nie jesteś gościem, jak się nie dochrzanisz do choć jednego wyrażenia.

Moi drodzy miłośnicy gier fabularnych w Polsce.
Więcej dobrej woli i zdrowego rozsądku Wam życzę. Więcej radości życia. Pasji, która pozwoli przymknąć oko na kawałek tekturki wychodzący spod okładki.
Nie nawołuję do tego, by chwalić naszych wydawców za knoty.
Ale, do cholery, nie szukajcie dziury w całym.
Przynajmniej nie za wszelką cenę.


Polski erpegowiec...
Kiedy się doczekam, że weźmie do ręki podręcznik i zakrzyknie: Ale fajne!

poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

63
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.