Dawno, dawno temu... Nie, nie za górami, za lasami, tylko w którejś z podwarszawskich miejscowości pewna dziewczynka na zakończenie kolonii dostała książkę. Ta dziewczynką byłam ja, a książką Momo. Niestety, dokładnej daty ani miejsca tego wiekopomnego wydarzenia podać nie mogę, gdyż, w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach, książka wraz z dedykacją zawierającą owe informacje z domu zniknęła. Długi czas wspominałam ją tęsknie, aż wreszcie doczekałam się wznowienia. Nowe wydanie kupowałam z mieszanymi uczuciami - z jednej strony pamiętałam Momo jako wspaniałą opowieść, z drugiej bałam się, że gdy przeczytam ją ponownie po mniej-więcej 20 latach okaże się przeciętna. Szybko jednak okazało się, że moje obawy były bezpodstawne, gdyż Momo jest książką dla dzieci (i nie tylko) w każdym wieku. Młodszym można czytać fragmenty będące opowieściami Gigiego Oprowadzacza: na początek polecam historię o księżniczce Momo, księciu Girolamo i czarodziejskim zwierciadle. Nieco starsze pewnie zainteresuje opowieść o cesarzowej Sztarpacji Augustynie i jej złotej rybce albo o globusie tyrana Maksencjusza zwanego Krwawym. Nie należy też zapominać o wyprawie badawczej Momo z przyjaciółmi na statku "Argo" - co z tego, że miała ona miejsce wyłącznie w wyobraźni bawiących się dzieci? A gdy nadejdzie odpowiedni czas (dla mnie był to wiek 7 lat) można wręczyć zindoktrynowanej wcześniej latorośli całą książkę do przeczytania. Gdy złapie bakcyla raz będzie wracać do Momo jeszcze długo i z niemalejącą przyjemnością.
Muszę zaznaczyć, że jedną z większych zalet książki jest brak dydaktycznego smrodku. Co więcej, w Polsce paradoksalnie z upływem czasu zyskała ona na aktualności. 20 lat temu większość opisywanych zmian powodowanych (pośrednio lub nie) przez Szarych Panów była może i przerażająca, ale nieznana: np. bary szybkiej obsługi z tekturowym w smaku jedzeniem pojawiły się stosunkowo niedawno; Bibi - lalka doskonała wraz oraz dodatki w postaci ubranek, mebli, samochodów, przyjaciół i czego tam jeszcze teraz kojarzy się z Barbie - wtedy nie było niczego zbliżonego (tzn. o ile może to stwierdzić osoba, która od lalek wolała samochodziki i klocki), a szkoły z internatem i straszliwą ilością dodatkowych zajęć mających zapewnić dziecku lepszy start w dorosłe życie jeśli w ogóle istniały to były ewenementem. Teraz niestety te i inne opisane przez Endego zjawiska otaczają nas ze wszystkich stron.
Czy wynika z tego, że dotarła do nas inwazja Szarych Panów? Niestety, wszystko na to wskazuje. Nie traćmy jednak nadziei, że Momo istnieje, jest gdzieś wśród nas. Ona po prostu jeszcze śpi i czeka aż dojrzeją w niej słowa niezbędne do przekazania nam opowieści gwiazd. Gdyby jednak nie istniała to może każdy z nas powinien starać się samodzielnie znaleźć drogę do swojego serca i samodzielnie zrozumieć ich przesłanie? W końcu mistrz Secundus Minutus Hora przesyła je razem z czasem do każdego z nas z domu Nigdzie przy uliczce Nigdy.
Michael Ende
Momo czyli osobliwa historia o złodziejach czasu i o dziecku, które zwróciło ludziom skradziony im czas
(Momo oder Die seltsame Geschichte von den Zeit-Dieben und von dem Kind, das den Menschen die gestohlene Zeit zurückbrachte)
Siedmioróg 2000
ISBN: 83-7162-631-2
przekład: Teresa Jętkiewicz
|
|