Magazyn ESENSJA nr 1 (IV)
luty 2001





poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

Eryk Remiezowicz
  Potomkowie Czarnej Kompanii

Zawartość ekstraktu: 70%
Książka, na której napisano "Najlepsza powieść roku 1999", zaczyna się rzeczywiście mocnym uderzeniem. Erickson przy użyciu rwanego, chaotycznego stylu sprawozdawcy sportowego, opisuje tylko to co najniezbędniejsze, wydarzenia, które naprawdę zmieniają losy świata. Na dzień dobry mamy rzeź w Mysiej Dzielnicy, a potem jesteśmy świadkami końca dwuletniego oblężenia miasta Pale i towarzyszącej mu magicznej bitwy. A potem wydarzenia nabierają tempa i komplikują się. Podczas zdobywania miasta dokonano czystek w armii, zarówno zwykłej, jak i magicznej, a co więcej, na horyzoncie widać tylko następne starcia, które wcale nie muszą doprowadzić do szczęśliwego końca. Krótko mówiąc, dobrze napisane war&politics fantasy.

Gdzieś w trakcie pierwszych dwustu stron zacząłem się jednak zastanawiać. Główni bohaterowie, to grupa steranych wojną żołnierzy szukających z trudem sposobu na przeżycie pomiędzy intrygami potężniejszych od siebie czarodziejów. Niedawno dołączyła do nich obdarzona dziwną mocą dziewczyna. Tak, tak, miłośnicy "Czarnej Kompanii" z przyjemnością zanurzą się w sprawnie opisanych dylematach i działaniach elitarnych Imperialnych Podpalaczy Mostów. Wrażenie potęgują jeszcze imiona takie jak Sójeczka, Młotek, albo Żal.

Nie jest to jednak książka wtórna. O ile sama wojna i konfiguracja terenu nie są może aż taką rewelacją, o tyle grotowy (!) system magii, czy wynalazki takie jak interakcyjny tarot i żywiące się magią Wielkie Kruki ucieszą serce każdego fana fantasy. Autor postarał się urozmaicić świat wprowadzając swoją własną mitologię i historię, pełną nie do końca wymarłych ras i przerażających wydarzeń. Szczególnie ciekawie kształtują się stosunki bosko-ludzkie. Ludzie mogą stawać się bogami i zabijać istniejących, wprowadzane są coraz to nowe boskie rodziny, a w dodatku śmiertelnik może się z bogiem bezpośrednio spotykać i targować (aczkolwiek musi być przy tym bardzo ostrożny). W sumie, bogowie są raczej przepotężnymi czarodziejami i stąd ich popularniejsza nazwa - Ascendenty.

Jako że powieść koncentruje się na dynamicznej akcji i magicznych intrygach, niewiele miejsca pozostało na opisanie charakterów poszczególnych osób. Owszem, bohaterowie różnią się od siebie stylem mówienia, ale trudno stwierdzić w nich jakieś życie wewnętrzne. Jak gdyby ciężar wieloletniej wojny odebrał im zdolności do odczuwania. Na mój gust zbyt wiele w nich z odczłowieczonych automatów do zabijania i rzucania zaklęć.

Chociaż książka kończy się w wyraźny sposób i wiele wątków zostaje zamkniętych, to widać jednak, że jest to tom pierwszy "Malazańskiej księgi poległych" i sądzę, że zbyt wiele pozostało jednak do wyjaśnienia. Ale nie jest to najgorsza z powieści.


Steven Erickson
"Ogrody Księżyca"
(Gardens of the Moon)
MAG 2000
tłum. Michał Jakuszewski
cena 35 PLN
ISBN 83-87968-36-6

poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

53
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.