Marcin Herman |
Ptaki tak wysoko nie dolatują... Ale Aniołki tak! |
Zawartość ekstraktu: 7/10 (minus1 za banalną fabułę, minus1 za zbyt dużo ujęć w stylu Matrix, minus jeden za odgrzany pomysł - chyba :-) |
 |
W latach siedemdziesiątych Amerykanie wpadli na pomysł zrealizowania serialu o trzech pięknych kobietach rozwiązujących niezwykłe zagadki kryminalne. Nie przypuszczali zapewne, że spotka się on z tak dużym zainteresowaniem. Niedawno Hollywood postanowiło zaserwować nam (już po raz kolejny) stary przebój w nowej aranżacji.
Pierwsza scena. Kamera przenika przez okno do samolotu lecącego na wysokości kilku tysięcy stóp. Przechodzi kolejno przez kabinę business class, pierwszej klasy, klasy turystycznej. Z ubikacji wychodzi mężczyzna. Wygląda niczym afrykański książę. Wraca na swoje miejsce w klasie biznesowej. Siada. Na ekranie właśnie zaczyna się jakiś film. "Ech, kolejna wersja starego telewizyjnego serialu" - mówi. W ten właśnie sposób twórcy "Aniołków Charliego" mrugają w kierunku widza, tak, jakby chcieli powiedzieć: to tylko zabawa!
Dalej już normalnie. Skok z samolotu bez spadochronu z bombą na plecach. Lądowanie na motorówce, płynącej po pełnym morzu. Piękne kobiety, śmiech i woda. Czołówka niczym z filmów o przygodach Jamesa Bonda.
Dylan, Alex i Natalie - trzy piękne i niezwykle niebezpieczne dziewczyny, pracujące dla tajemniczego milionera Charliego - otrzymują zadanie uwolnienia porwanego Erica Knoxa, właściciela dużej firmy komputerowej. Jest on wynalazcą programu do szczegółowej analizy głosu, który może zrewolucjonizować światową telekomunikację. Gdyby jednak dostał się w niepowołane ręce... Tak więc uwolnienie Knoxa to tylko połowa zadania. Trzeba jeszcze odzyskać program. Ale cóż to za wyzwanie dla kogoś z umiejętnościami wschodnich sztuk walki na najwyższym poziomie i z takim seksapilem. Zabójczo skuteczna mieszanka.
Mimo dosyć banalnej fabuły nowe "Aniołki Charliego" ogląda się bardzo dobrze. Sto minut filmu dostarcza wyśmienitej zabawy dla przedstawicieli obu płci. Dziewczyny są piękne i niezwykle seksowne (właściwie cały film aż epatuje seksem). Do tego są ostre i mimo momentami naiwnej natury, która z nich wychodzi (słynne "Hi, Angels!" - "Hi, Charlie!" mówione zgodnym chórem), są w stanie załatwić każdego faceta, nawet ze związanymi rękami i z uśmiechem na ustach. Do tego są ekspertami w różnych dziedzinach. Jedna jest mistrzynią kierownicy, druga byłą policjantką, trzecia zaś mistrzynią w jeździe konnej. Wszystkie wyśmienicie walczą, strzelają z łuku, czy pilotują helikopter, a przy tym są dosyć normalne. Mają problemy z chłopakami, potrafią się pośmiać, a nawet coś ugotować.
"Aniołki Charliego" to z dużym rozmachem zrealizowany, pełen akcji film. Do tego jest wyśmienicie stylizowany na lata siedemdziesiąte, w których triumfy święcił serial. Główne bohaterki są nieco młodsze od swoich poprzedniczek i znacznie bardziej wysportowane. Jednakże dyskretny urok serialu pozostał w niektórych fryzurach, kreacjach, a przede wszystkim w sposobie realizacji. Jeśli ktoś widział "Austina Powersa - agenta specjalnej troski" to wie o czym mówię. Ponadto na początku filmu wmontowano fragmenty serialu w nowym wydaniu i z nowymi aktorkami, co jeszcze bardziej podkreśla łączność z telewizyjnym pierwowzorem.
Ogromnym atutem filmu są niezwykle widowiskowe sceny walk. Jak wiadomo prawdziwą rewolucją, jeśli chodzi o montaż takich scen, był "Matrix". Podobne rozwiązania, które widzieliśmy również w "M:I2", zastosowano także tutaj: duża ilość cięć, powtórzeń, pokazywania tych samych momentów z różnych kamer. Do tego zastosowanie kamery rapidowej jakby "w trakcie" jednej akcji. Na przykład kopnięcie kręcone początkowo normalnie, w jednej trzeciej drogi kamera rapidowa z innego ujęcia i powrót do normalnej szybkości na twarzy przeciwnika. Niejasne? Obejrzyjcie film!
Na koniec jeszcze kolejne mrugnięcie w kierunku widza. Końcowe napisy przeplatane są fragmentami wpadek z planu filmowego. "To tylko zabawa" - mówią...
Aniołki Charliego
(Charlie's Angels)
Produkcja: USA 2000
Reżyseria: McG
Scenografia: Ryan Rowe, Ed Solomon, John August
Zdjęcia: Russel Carpenter
Muzyka: Edward Shearmur
Wykonawcy: Cameron Diaz, Drew Barrymore, Lucy Liu, Bill Murray, Sam Rockwell, Matt LeBlanc
Dystrybucja: Syrena Entertainment Group
Czas trwania: 100 min.
|
|
 |
|