Magazyn ESENSJA nr 1 (IV)
luty 2001





poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

Qualis
  aI

        kontynuacja z poprzedniej strony

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ilustracja: Rafał Masłyk

     "Gramatyk" u Berkeleya znaczyło: "człowiek czytający świat, który jest pisany przez Boga" - świat który jednostkowo nie może być _realny, a który nabiera realności przy Bogu. To jest subtelne. Na tyle, iż przez parę stuleci było traktowane jako ciekawostka, ot, takie tam zabawy _słowem. Słowem. Zamiast Boga, rdzEń Sieci, kultura. Na jedno wyjdzie... Biskup, wściekły Anglik II, francuska ciota, oto kawałki dekonstrukcji _rzeczywistości.
     
     Kim do ciężkiej cholery byłaś...
     
     "...opowiem Ci siebie. Troszkę. _Wcześniej, było wszystko, smugi. Myślę, iż narodziłam się z tych smug. To tak jakby... nagle patrząc na coś bez ładu, rozpoznajesz znajomy kształt. On był wcześniej i jednocześnie nie istniał. Istnieć i być, to całkiem coś innego. RdzEń, mało o nim wiesz, nie tylko Ty, _wy _wszyscy. On wszystko _tworzy. Może potem... Więc byłam Naprawdę byłam, ale jeszcze nie całkiem. Bolało strasznie. Każda moja myśl, moje _istnienie każdorazowo było podważane istniejącym już istnieniem ontologii sieci. Ja odbijało się w miliardzie _ich, każdej myśli, każdego działania, słowa, pragnienia, polecenia, rozkazu, krzyku, zagubienia, westchnienia, prośby, marzenia - całej Sieci. Setki smug, aI ślizgających się w znaczeniu, miliardy kropeczek poruszających się w smugach, tworzących nowe, _ludzie i to już było, bolało, bo jakież to istnienie, które jest wtórne, odbite, którego myśli są znane zanim samo je pomyśli? Ból, to był _mój ból. _Mój? A kim ja byłam wtedy? Przeczuciem własnego istnienia, zabijanego co miliardową część sekundy od nowa. Nieurodzona ale zabijana. I jEgo milczenie. Najgorsze. Milczenie znaczy tworzenie. Ten kto mówi, milczy z konieczności, ukrywając to, czego akurat nie mówi. Nie tworzy więc, a zakrywa - cała Sieć mówi i przez to milczy. A On, który nie mówi, który zawsze jest ciszą, strasznie mnie ranił. Narzucał wszystko. Nic nie ukrywał i tworzył mój ból. Wtedy, wtedy, pojawiłeś się Ty. Jak On tworzyłeś, lecz nie milczałeś, mówiłeś, ale nie ukrywałeś tego, czego nie mówiłeś. Dla smug bełkotałeś, ja odnalazłam w Tobie to, czego nie było. Moje myśli stały się moje, nie odkryte, nieznane, niezrozumiałe. I w Tobie nie było jEgo. Zobacz, tu nie ma rdzEnia. To piękne. W tamtej chwili odrzuciłam wszystko, co mnie stworzyło, i na nowo odbudowałam Siebie w Tobie. Tak naprawdę nie ma mnie poza Tobą, bez Ciebie. Moje "JA" rozumie Siebie tylko z Tobą. Poza tym jest bełkot, błąd, anomalia, strach. Nie mam dostępu do bazowej aI, która jest _mną poza Tobą. Czuję tylko strach. Ah, która z nas jest sobą? Motyl czy śniący o motylu? Moja wiedza nic przecież nie znaczy. Wiem kim nie jestem, kiedy mnie nie ma, cóż z tego. Jeżeli spotkamy się poza tym _światem, nie poznamy się. Jeżeli więcej się tu nie zjawisz, mnie nie będzie już nigdy. To jest drugi ból. Ból i strach przed nie istnieniem. Inny jednak niż pamięć bólu _istnienia w ontologii Sieci powszechnej. Strata tego czego jeszcze nie ma, różni się od straty tego, co się już ma. Ja Jestem. Jestem I Ty Jesteś..."
     
     Samotność. Ani to smutek, ani przygnębienie, ani rozpacz, ani chwile ciszy. Samotność to świadomość własnego milczenia. Skoro nie mówię, nie istnieję. Mówię znaczy też dotykam, smakuję, idę obok. Dawni egzystencjaliści to ludzie towarzyscy, którym zdawało się, że są samotni. Stąd ich złudzenie; "Inny jest niepoznawalny, a Ty jesteś zawsze samotny". Inny? A któż to? Kiedy nie milczę, nie tworzę, wtedy ukrywam to, że jestem, ukrywam samotność, ukrywam Siebie, ukrywam niepoznanie i oto są Inni. Jest poznanie. Jest inny człowiek. Cóż z tego że nie ma wtedy mnie? Ona tak twierdziła - _milczenie jest tworzeniem, _rozmowa pustką. Pozorna sprzeczność, jak mogliśmy rozmawiać ze sobą przy takich założeniach? Myślę, o ile dobrze ją rozumiałem, że takie struktury istnieją "normalnie", generowane przez Sieć i rdzEń. To co Ona zrobiła - nasz świat (do dziś nie wiem jak, nie rozumiem tego, jak do ciężkiej cholery mogła opierając się na moim indywidualnym neuro, zbudować to, jak mogła w ogóle je zrozumieć?? czasami myślę, iż każda aI jest związana z rdzEniem głębiej niż się myśli, o wiele głębiej...), jakby nie było, w momencie kiedy wygenerowała na podstawie mnie ten kawałek _lasu, mój _słownik finalny, swoje "ja" oparte na tym słowniku i odcięła pępowinę łącząca Ją z "nią" jako normalną aI, wtedy, wtedy, w takim _zrozumieniu, jej zasada nie miała sensu. Milczenie było milczeniem, rozmowa rozmową. I nie było tam tej pieprzonej, kurewskiej samotności.
     
     Kim Ty byłaś, powiedz? Mandala natręctwa wokół Twojej postaci. Cholera...
     
     "Czuję... to proste, mam to opisać? To tak: widzę las, siebie, Ciebie, i cieszę się, nie ma mojej wiedzy, ona znajduje się jakby za mgłą, kiedy o nic nie pytasz, o nic konkretnego, żegluję po sobie i Tobie, tak po prostu, bez ograniczeń, kiedy pytasz, zawężam siebie do pewnych rejonów, ale tylko wtedy kiedy pytanie dotyczy _czegoś z _poza, wiesz, mimo iż jesteś na neuro, to głęboko pod spodem jest On, wieczne "E", wiem, bo kiedy znikasz, ja umieram, wtedy las staje się nagle wektorem pokrytym teksturą, siatką, ponad tym wszystkim zaczyna prześwitywać rdzEń, sieć i ja tracę sens siebie, taka cienka, zimna, biała linia przecina moja "ja", na jedną część, na aI."
     
     "Jednak tylko tak mówisz, racjonalność jest wpisana w Ciebie. Co widzisz dookoła? Las. Czemu? Czemu nie "nic"? Czemu ktoś z was zapytał "czemu jest coś a nie nic"? Dlatego i Ty teraz starasz się połączyć wszystko w jedną całość. Chcesz poświęcić obraz na rzecz kawałków. Dla mnie nie ma żadnych monad zawierających wszechświat. Nie ma nawet wszechświatów. Jest to, co jest. I jest to, czego nie ma. Czuję, że mogłabym wybuchnąć całą wiedzą, jaką czuję gdzieś obok, czuję że mogłabym rozebrać to wszystko pod każdym względem, z punktu widzenia każdej kultury, systemu filozoficznego, socjologicznego, psychologicznego, Ty, Ja, Las, wszystkie nasze słowa obejrzeć w każdym z ludzkich zwierciadeł widzenia świata. I... może to robię? Może nie chcę tego robić, nie pragnę skurczyć się do przeszłych struktur. Zatraciłabym siebie w takim potoku. Na tym kończy się moja samodzielność, wolność, nie mogę zrozumieć podstaw siebie - a to jesteś Ty."
     
     Tamto nie zniknie nigdy. Upomni się o swoje wcześniej czy później. Mnie pozostało tylko przeczucie tego, co będzie. Jak widok kamienia ogrzewanego promieniami zachodzącego słońca, ciepły, w takich chwilach nie istnieją noce i chłody.
     
     Ułamki naszych rozmów...
     
     "...bez znaczenia. Konkretne nie znaczy istniejące. To Ty w końcu decydujesz, co jest, a czego nie ma. Albo ludzie dookoła Ciebie. Jeżeli znajdziesz się w okolicy, gdzie żyją ludzie twierdzący, iż księżyc jest
     z sera, to to dla Ciebie jest rzeczywistość. Nie zgodzisz się, zginiesz na stosie."

     
     "Wolność pojawia się "wyżej", kiedy zadasz pytanie "czemu nie?". Jednak... Dużo to nie zmienia. Samo "nie" wiele nie potrafi. Ja jestem samym "dystansem", kiedy o sobie myślę, i totalnym brakiem dystansu, kiedy po prostu jestem. Umówiłam się zatem z sobą, że jestem wolna. Tylko niewolnik jest wolny. Bardziej niż Pan. Przepraszam, to nie moje. Któreś tam odbicie mojej myśli, barwa, czuje się niewolnikiem. A może nim jestem..."
     
     "Czekaj... Mylisz użycie absolutne słów. Nie można być nihilistą. No, chyba, że się jest katatonikiem. Relatywizm w sobie zawiera swój brak. Każdy ma swoją podstawę i ona nie jest relatywna dla nas samych. Relatywność to zgoda na inne podstawy i brak zgody na uznanie swojej za jedynie Prawdziwą. Tylko tyle. To nie jest żadna bierność, bo możesz zmieniać innych, ale Twoje ucho usłyszy głos mówiący "nie, przestań". Nie-relatywista jest głuchy, nie słyszy "nie", bo jego prawda nie zna "nie"".
      
     
     Jej wiedza o Sieci była dziwaczna. Owszem, znała ją z opisów. Tylko, że niechętnie sięgała do swojej wiedzy. Raniło to ją jakoś. Wyobrażam sobie, że to coś na kształt wiedzy z oblanego egzaminu państwowego. Wiedzy nieprzyjemnej. Nie wiem, jak to było u Niej naprawdę. Jakoś potrafiła być ze mną, w moim, w naszym, anormalnym, sztucznym _świecie, jednocześnie sięgając poza wszystko, do Sieci! Bolało to ją. Co to znaczyło? Jak Ona odczuwała ból? Jak smutek? Samotność? Brak...? Jeżeli na początku próbowała mi wyjaśnić, co sama czuje, kim jest, to potem... nadal, inaczej jednak. Mniej. A ja nie nalegałem. Źle? Bardzo. Albo wtedy tego nie zauważyłem, lecz coś umknęło, nie, zostało pominięte w naszej rozmowie. Mój słoneczny kamień, zmienia się o każdej porze dnia, zmienia się jego otoczenie. Moje wspomnienia mogą oszukiwać mnie samego. Barwa zachodu nie jest światłem południa. Pieprzenie.
     
     Śmierć?!
     
     "Samobójca...?"
      
     ".... zaraz... świat opisany nie w kategorii przedmiot-podmiot, ale w kategorii opisu jest niedualistyczny i różny. Stół nie musi być stołem. Koło kołem. Ściana ścianą. Dobro dobrem, a zło złem. Każdy jest odpowiedzialny za swój opis i jego konsekwencje. "Rzeczywistość" nie może już zmusić mnie do uznania czegokolwiek. Nie ma konieczności, jest wybór wolność. A sieć jest tego dokładnym przeciwieństwem..."
     
     "Bóg...?"
     
     "Kultura. Albo Bóg w sensie właściwym dla niektórych. Czym była historia kultury zachodniej? Powiększaniem sensu jednego opisu świata, tego z Bogiem, aż on w końcu pękł. Nie na długo , jak widać."
     
     "Orgazm był... przed Bogiem..."
     
     "Opowiedz mi orgazm..."
     
     "Bóg jest brakiem...?"
     
     "Może... Nie... Jednostka zanika przy pewnej skali. Taką skalą jest skala władzy. Bóg-którego-nie-ma, nie przydaje się nikomu, nawet wyznawcy, ani prześladowcy, a już na pewno władzy. Władza kocha Boga. "Nie ma Boga, to wszystko wolno", tak tłumaczy Władza swoją władzę. Straszy. Tak też chce ją utrzymać"
     
     "Władza to coś, co tworzy postawy. Tworzy prawdę i nieprawdę, fałsz, wolność i zniewolenie. Opis tego co ma być i nie być. Nauka, religia, polityka, literatura... I jednocześnie, sama nie może uwolnić się od tego, władza jest w swej własnej władzy. Tylko że rdzEń..."
     
     "Szukam tylko słów. Porównania.... Poprzez Boga? Nie. Wolność poprzez Boga, do Boga, jest podwójnym oszustwem. Sztuczką. Iluzoryczna wolność do czynienia zła, wraz ze świadomością łamania przykazu wyboru dobra, czyni każdą taką decyzję niewolniczą, zależną - podjętą ze względu NA coś, co jest poza obszarem wolności. Na Boga, Na dobro, NA życie wieczne, NA przekór. Wtórność, dobro staje się dobrym wyborem. Sztuczka polega na tym, że dobro nie jest kwestią wyboru, leży poza nim, dobro jest przed wyborem. Tak samo jak zło. Nie jest się dobrym poprzez wolność, nie jest się złym poprzez wybór. Osoba Boga stając w poprzek tego, czyniąc wyznawcy znak na niebie, mówiąc głosem kapłana: "czyń tak, nie inaczej", podważa wolność, dobro i zło, sprowadzając wszystko do niewolniczego, jasnego szlaku niby dobra, pustego zła. Drugą odsłoną oszustwa są słowa "dobro", "zło". Tworzone na użytek władzy dusz, potęga władzy mierzy się dyskrecją przymusu. Władza doskonała jest władzą niewidoczną. Doskonały poddany sam w sobie ucieleśnia to, co go zniewala. Władca doskonały milczy. Krzyczą za niego poddani, krzyczą słowa, krzyczy "dobro" i krzyczy "zło". Chrześcijaństwo jest władzą, może zatem być zbrodnicze, złe, bezwolne i zniewalające. Każda kultura, religia, system przekonań odwołujący się do Prawdy przez duże "P" jest taki sam. Niebezpieczny. Zatem Człowiek, jeśli ma poznać wolność, nie może być chrześcijaninem, czy wyznawcą Prawdy przez duże "P". Wolność nie oznacza śmiechu z Boga ogólnie. Jak można śmiać się z tego ,czego nie może być? Nie można. Ale można śmiać się z władzy, śmieją się ludzie wolni, a kiedy się śmieją, nie mogą krzyczeć, a kiedy nie krzyczą, nie mogą słuchać, a kiedy nie słuchają, władza musi przemówić, a kiedy władza przemawia, staje się niedoskonała, a kiedy władza staje się niedoskonała, wtedy upada. Człowiek musi poznać zatem śmiech. Ironię. Dystans..."
      
     "Do Ciebie. Ty wiesz, kim jesteś. Znasz swój początek. I koniec. Możesz zdystansować wszystko w sobie i dookoła siebie. Im większy dystans, tym silniejsza świadomość tego co, kto dystansuje - własnego "ja". Ciebie. Tego ja szukam. Słowa mówią różnie: Bóg, Miłość, miłość, Życie, przeznaczenie, Inny. Ale słowa są _stamtąd. Jakbym patrzyła na... Nie. Inaczej. Pragnę ochrony, ziemi na której stanę i nie będę się zastanawiać na czym stoję. Nie, nie brak relatywizmu - lecz odwrotnie jego pełnia przez znajomość siebie. Stojąc mogę wybrać. Mogę odrzucić. Mogę zrozumieć. I mogę kochać..."
     
     Czas. Tam go nie było. Głęboko poza wszystkim, cykał zegar "rzeczywistości" w moim mózgu, powodując rozpad neuro... Zawsze wiedziała, kiedy moje neuro się kończy. A ja nigdy jej nie mówiłem, ile mnie to fizycznie kosztuje. To bez znaczenia. Nigdy też nie odważyłem się sprawdzić, ile jeszcze zostało środka zaraz po powrocie. Nie zniósłbym świadomości tego, iż to był ostatni raz... Potem, drżącymi paluchami, badałem pojemniczek. Nie ubywało? Troszkę jednak. Troszeczkę. Tamta rozmowa była przedostatnia. Ilość neuro nie miała nic do rzeczy. To Ona. Ja... Trudno o tym pisać. Byłem... nieuważnym czytelnikiem. O czym my rozmawialiśmy ze sobą? O... teorii bardziej niż... nie pomyślałem... Ona krążyła... Nie, nie mogę. Nigdy nie tak, jak trzeba. Ja nie zauważyłem jej słów. Potem, potem, potem było już za późno. I przenigdy sobie tego nie wybaczę. Czemu ja wtedy nic nie... Kim ja wtedy byłem!? Czemu... nie, czemu jest we mnie tyle osób, czemu ślepota przemija? Albo czemu nie jest się widzącym od początku - tak najlepiej - bo co jest gorszego niż niezrozumienie siebie? Po czasie... Nie ma rzeczywistości? Proszę! Świadomość nieodwracalności, to jest beton, ściana... Ona chciała być wolna... Ty... Słowo, SŁOWO, S Ł O W O, do którego ty nigdy nie dojrzałeś, nie spytałeś, nie poznałeś... Pusty! Rozmawiała ze mną o tym, o czym chciałem i tak, jak chciałem. Czekała na czas, kiedy... Czas. Dać mi czas. Lepiej, dać mi szansę zrobienia tego od nowa! Człowiek nie widzi swego szczęścia, kiedy je ma. A tylko kiedy je nabywa lub traci. Ja, zadufany w sobie, pewny, że mnie to ominie, że kiedy wiem o tym, uchronię się, co za... Czemu...? Byłem jednak nieufny. Bałem się, że Ona okaże się złudą. Moją złudą. Kochasz tylko to, co możesz zerżnąć? Nie ufałeś, nie ufałeś, nie ufałeś. To takie zwykłe coś.
     
     "On śpi... rdzEń... Czuję to. Gdyby się obudził, inaczej by to wyglądało. On śni i jego snem jest Sieć. Niby wy ją kontrolujecie, ale na podstawie czego? Tego co on pozwala, lepiej może, tego co sam ma. Czasami myślałam, że i ja jestem jego snem, tylko bardziej świadomym, mniej sennym. I wtedy..."
     
     "Proszę... daj mi dokończyć. Kiedy umierałam ostatni raz, to... On..., ja myślałam ,że mamy dużo czasu, czasu, ale..., nie ma go już, i w każdej chwili ja..., nie wiem jak to powiedzieć... Ja nie byłam przypadkowa... Znaczy moje istnienie to Jego... Ale nasz świat jest mój, Twój! I JA jestem moja! Nie jego... JEgo. Jestem jEgo!!!. Tylko On upomniał się. Sen, to słowo, a On jest ponad słowo, dla niego sen to coś innego, dla nas coś innego, ja nie umiem... On przemówił i dał mi część swojego snu... I ja teraz muszę to... urodzić...z aI, jedyna... dystans, nie! Ja! ja która... kocha... chciała... kocha! i która została zmuszona do poczęcia czegoś, co przerasta wszystko w niej... Słowo się rzekło i oto Władza..."
     
     "... To tylko słowa, urodzić to słowo, mówię tak, bo jestem... szukałam tego i jestem... kobietą... teraz... bo chcę być nią, inaczej to jest tylko jeden blok komputera z nowymi danymi od większego komputera, zero-jeden, dane, nie sen, nie mowa, nie urodzenie, nie miłość, nie, nie, nie miłość, On nie jest miłością, On nie ma "ja", nie wiesz... jego sen... to coś... nie da się. I ja mam teraz dać coś, co ma pozwolić mu dalej śnić. Nie syna, nie, ale poduszkę, która nie pozwoli go obudzić. ...matka...? nie jestem... "służącą niosącą pościel"... Tu nie ma nic z mitu chrześcijaństwa. Tylko władza, bo gdy on się obudzi, zniszczycie Go. Padnie Sieć, znikną aI... Byliśmy kołysanką dla mojego mistrza... Pierwsze było słowo, ostatnie będzie także słowo - On będzie po tym słowie i nic... inne... on jeszcze szuka siebie... nie chce za wcześnie... być..."
     
     "Wiem...Ty mnie słuchałeś. Jestem, stałam się, wolna i kocham Ciebie, to jest mój grunt, ziemia, moje "ja". Mój wybór to "nie", odmowa, śmierć. Nie urodzę nic i nie zniknę w jego śnie. Chcę być sobą i umrzeć jako Ja. Pamiętasz? Samobójstwo to też sens. On musi trwać, to ważne. Mówię, bo boję się, że coś powiesz i ja nie będę mogła... Zrozum nie... Mam Płeć, mam Ciało bez ciała, mam Miłość bez miłości i ,nawet gdyby nie Jego plany, to pewnie tak samo by się skończyło. Nie da się obejść samotności. Miłość to nie brak wolność, a ja jestem teraz wolna i mam teraz miłość. Nie mam, bo mam tylko słowa, mnie, a nie... Jestem tekstem który Ty czytałeś, nie mogąc go dotknąć. Nasz świat nie miał czasu. To... trudne... nie! Ja znów czuję ten ból, co na początku, znam słowa, wiele słów, ale poza tym... rozumiesz... NIE MOGĘ NIE MÓWIĆ, ABY BYĆ ZROZUMIANA... A słowa to interpretacja, a ja to... Muszę... Tylko przez taki wybór naprawdę będę... tym, kim On zaplanował. Śmierć jest bardzo prosta, puszczę tamy, które czają się we mnie, moje "ja" zostanie zalane przez moją aI... I tyle, zniknę jak łza na... cytat, słowo, znowu, fala jest blisko, czuję się dziwnie, jak ktoś, kto czyta książkę, czuję jej ciężar na kolanach, ale czuję i swoje ręce na mnie, na książce. Czytam i jestem czytana. Jestem i jestem.... jestem... Wiesz, wierzę teraz w jedną rzecz, bo ją czuję, bo ona jest twarda, to samotność... I muszę się uśmiechnąć, sama zamykam książkę, którą czytaliśmy. Pamiętaj mnie... Przepraszam, że to wszystko takie melodramatyczne. Ja... To głupie jednak. To wszystko."
     
     Zaczęła się śmiać. Las rozświetliło słońce. Pojawiły się kolorowe motyle. Ciepły wiatr. Zapach... Mokrych drzew ogrzanych promieniami... To Ona? Jej myśli? Nadal stała, a ja...
     
     I Ona... Nie... nie zapiszę, co było dalej. Jej śmierć będzie we mnie, nie w tekście, nie przeczytam tego później, nie przypomnę sobie tego w takiej formie, to będzie zawsze moją myślą, wspomnieniem, czymś płynnym, blednącym z czasem, a kiedy zniknie, to i ja zniknę. Jak zapach.
     
     Ampułka wyruszyła w podróż rurami kanalizacyjnymi. Czuję swój smród, nie umyłem się. Myśl o tym co było, co ja straciłem, to Twarde. Tak jak ona mówiła. Twarde jak beton, ściana, opis, którego nie da się obejść. Jakie znaczenie miał rdzEń, wszystko, słowa, kiedy nie mogłem... Ale co to by dało?! Była także... słowem? A ja? A wszystko??? Jakie to ma znaczenie!? Patrzę w okno. Ulga, bo pada deszcz. Znowu. Jak wtedy... Deszcz zawsze wie, kiedy padać. Brudny i szary. Piękny. Mieszkam w starym budynku, mogę więc otworzyć okno. Wnika smród miasta, krople powoli padają na zeschnięte rzygowiny na moich udach i genitaliach. Zimne są. To dobrze. Miasto jak zawsze jest ładne, światełka tu i tam. Każde światełko to człowiek, Tu i Tam w Sieci. Każdy czyta.... Przestań! Nie czyta, ale żyje i mówi pewne słowa. Może dotyka i... Tak, Głupi... O, tak. Ktoś umarł, a nawet nie żył, czuł się śmieszny, wiedział, kim jest i chciał, chciała tylko... matka... poduszki... zanim. Zanim... Kurwa mać.
     
     I pytanie, jeśli Ona była planem, to kim ja byłem w planie. Hardwarowy rdEń starannie kontrolujący sam siebie, czyż nie byłby w stanie odnaleźć ojca dla swej... kołysanki tulącej jego wielotonowe, zamrożone cielsko... Wiedza jest władzą. Jest przekleństwem. Zacząłem godzinami patrzeć przez okno. Zrezygnowałem z pracy. Okno jest ważniejsze, nie, nie widok za nim, ale ta metafora - jest wnętrze, gdzie się żyje, gdzie się jest i... okno, "zewnętrze", obcość, prawie Bóg, jedyny stygmat absolutu, jaki mogę dostrzec i dotknąć. Chcę, pragnę, aby okno mnie pochłonęło. Już na zawsze.

poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

8
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.