Ciężko jest napisać horror. Trzeba umieć pisać tak, aby czytelnika wciągnąć i poruszyć, niezbędne jest również stworzenie odpowiedniej atmosfery napięcia i strachu, a przydaje się również szczypta sensu, żeby w trakcie lektury czytający nie odpadał zrażony promieniującą z kart książki głupotą. Dlatego też, ciężko mi było podać tytuł dobrego horroru, aż do momentu, w którym przeczytałem "Zero".
W streszczeniu rzecz wygląda prosto. Otóż Nicholas Reid, nieudany poeta zarabiający na życie w wypożyczalni kaset wideo, odnajduje, po jednej z pijackich imprez, w zamieszkanej przez niego kamienicy dziurę. A właściwie Nibydziurę, bo taką nazwę nadała jej współodkrywczyni niepokojącego otworu barmanka Nakota. Najpierw oboje po prostu siedzą obok dziwnego zjawiska i obserwują co się dzieje. Wczuwają się w atmosferę niewielkiego składziku, w którym rozlokowała się Nibydziura i wdychają jej zapachy, bez zastanowienia nad istotą czarnego zjawiska. Potem, za namową Nakoty rozpoczynają eksperymenty. Obserwują, co dziura czyni z umieszczonymi w jej pobliżu owadami, myszą, a nawet martwą ręką, aż w końcu decydują się na sfilmowanie wnętrza otworu. Nie jest to najszczęśliwsze z posunięć, bo kiedy Nick w pechowy sposób zostaje połączony z Nibydziurą, Nakota wykorzysta kasetę do rekrutacji ludzi, którzy chcą choć raz ujrzeć miejsce, w którym powstał ten film.
Nicholas chce pozostać człowiekiem, ale nie może. Dziura zmienia go i odpycha od reszty ludzi zmieniając go w coś bardzo odmiennego. Tylko, że w przeciwieństwie do rzeszy żądnych nowych przeżyć wyznawców Nibydziury, Nick chce być człowiekiem i pędzić takie życie jak zawsze. Nie pociąga go szalona niezwykłość, bardziej odstręcza go związane z przemianą zło i aberracja. To bardzo ciekawy obraz. Stado poszukiwaczy nowego, całkowicie bezmyślnych, żądających wyłącznie nowych podniet, bez głębszego zastanowienia nad ceną za rozrywkę istot i jeden zwykły człowiek, który stara się im pomóc - nawet wbrew ich woli.
Z drugiej strony, kiedy obserwuje się otoczenie, w jakim żyją główni bohaterowie, nie dziwota, że niestraszna im żadna zmiana. Autorka maluje ich świat jako miejsce pełne niezmiennej monotonii, z ciągle tymi samymi, znanymi na pamięć rozrywkami i dylematami. Bar, praca, dom - wszystko wygląda tak samo i promieniuje tą samą nudą.
Nie wiem, czy nie zdradziłem za dużo, ale staram się zareklamować tą książkę z całych sił. Tu nie chodzi tylko o dylematy Nicka - książka broni się również sprawnie skonstruowaną akcją, ciekawym językiem i świetnie rozegraną psychologią głównych postaci. Nie jest straszna, ale na pewno wstrząsająca, a chyba o to w horrorach chodzi.
Kathe Koja
"Zero"
(The Cipher)
Zysk i S-ka 2000
tłum. Robert P. Lipski
cena 25 PLN
ISBN 83-7150-581-7
|
|