Magazyn ESENSJA nr 5 (VIII)
czerwiec 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Anna Wróblewska
  Tęsknocie, która panuje między naszymi ramionami...

     Modlitwa
     Panie, który patrzysz
     Ponad górami ludzkich pragnień
     Na ziemię gdzie w zbiorowej mogile
     Pogrzebano już wszystkie wartości
     Ściągając z głów aureole upadłym aniołom
     Płaczesz a Twoje łzy wylane daremnie
     Na nic krew przelana
     W smutek męczeńskiej śmierci
     Swym cierpieniem odkupujesz
     Kolejne istnienie
     Czerpiąc z oceanu dobroci
     Obdzielasz po trosze
     Miłością i przebaczeniem
     A my niegodni nie potrafimy
     Już nawet się modlić...
     
     Optymistycznie?...
     Pragnę zapaść się w Ciebie bez powrotu
     Poznać myśli i skryte marzenia
     Przysiąść na skraju tęsknoty
     I wdychać zapach pragnienia
     Tańczyć w rytmie bicia serca
     Wsłuchać się w szmer rozkoszy
     Cichszej od lotu trzmiela
     I niechaj stanie się niebo
     A resztę niech trafi cholera
     
     Cała moja miłość
     Moje dłonie ubrane w Twoje pocałunki
     Moje usta otulone ciepłem Twoich ust
     Ja cała zastygła w geście oczekiwania
     Spragniona...
     Dotykasz nieśmiało lekkim jak atłas muśnięciem
     Zamieram...
     Oddycham niespokojnie jakbym chciała
     Wchłonąć w płuca Wszechświat
     Krzyczę...
     W tym jednym krzyku jest wszystko
     Ziemia i niebo a na nim cała nasza miłość
     Proszę...
     Nie pytaj, co będzie z nami jutro
     Dla mnie jutro może być już teraz....
     
     Wierna rzeka
     Zatapiam palce w cieple blond strumienia
     Mierzwiąc kosmyki pojedynczych kropel
     Opadających niesfornie na Twoje czoło
     Przemykam dotykiem po twarzy
     Na której dzisiaj nie gości już smutek
     Jesteś moim wodospadem spadającym kaskadą
     W wyciągnięte ramiona ku brzegom Twoich myśli
     Zmywasz cierpienie z mojego serca potokiem pocałunków
     Zostawiając pomruk przepływającej fali
     Drążysz mnie jak woda kamień
     Ulegam Twoim kształtom...
     
     Granica
     Gdzieś pomiędzy granicą słowa i gestu
     Dryfują nasze samotne spojrzenia
     Przelatują przez zmysły pioruny tęsknoty
     Porażając jednym westchnieniem
     Znikają w płomieniach pożądania
     Rozkosz podnosi tumany popiołów
     Z których dziś nie odrodzi się Feniks...
     
     Nie dla mnie...
     Nie dla mnie buty na wysokich obcasach
     Spódniczki mini, ostre makijaże i głodne spojrzenia facetów
     Nie dla mnie gra pozorów, światła fleszy i milion ust, które kłamią
     Ja pragnę w zaciszu Jego ramion snuć opowieści
     O tym jak pękło niebo i narodziła się nadzieja
     O tym jak kocham Jego dłonie, kiedy leniwie mnie pieszczą
     Jak pragnę i jak się spełniam
     Jak każdą chwilę bez Niego swoją tęsknotą wypełniam...
     
     **
     Pod płaszczykiem niepewności
     Czai się tajemnica rozchylonych ud
     Napięta skóra piersi obiecuje rozkosz...
     Ogień namiętności pożera duszę
     Znacząc łono językiem pożądania
     Tu dotyk wyznacza granicę oszalałym zmysłom
     
     **
     Kiedy wymawiasz moje imię
     Miękko, zmysłowo i leniwie
     Zamykasz w słowach cały świat
     Mieniący się tysiącem barw
     Gdy patrzysz na mnie
     Bez myśli ponurych i smutnych skojarzeń
     Zamykam się w miękkim kokonie
     Utkanym ze skrytych marzeń
     
     Przewrotnie
     Wyłuskać z martwej ciszy
     Namiętność okrutną i zabójczą
     Kneblować prawdę
     Wyświechtanym gałganem
     Plugawego frazesu
     I cieszyć się
     Że kolejny dzień minął
     Że nikt nie splunął nam w twarz
     Że ręce wymazane okrucieństwem
     Można schować w kieszeniach
     Następnego dnia
     Żyć i przeminąć...
     
     **
     Kiedyś spotkasz kobietę
     O delikatnych dłoniach
     Będzie Ci prawdą, którą tak kochasz
     Magią, zamkniętą w Twoich
     Już nie samotnych ramionach
     Zmiękczy Twe serce
     Złagodzi gorycz, co psuje wspomnienia
     Będziesz jej niebem i piekłem
     Ona dla Ciebie - rachunkiem sumienia...
     
     Czy chcesz?
     Czy chcesz zamknąć mnie
     W przystani ramion?
     W porcie bezpiecznym
     Gdzie nie zagości
     Sztorm nienawiści
     I ludzkiej podłości?
     Czy chcesz zasypać
     W kryształkach piasku
     Pożółkłą już
     Wspomnień kotwicę
     Wypłynąć ze mną
     W otwarte morze
     I zacząć tam nowe życie?
     Dlaczego wciąż trudno tak
     Złapać pomyślny wiatr
     W ten wspólny żagiel
     Wciągnięty na nasz maszt?

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

17
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.