Magazyn ESENSJA nr 6 (IX)
lato 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Esensja
  Bezrobocie zmienia punkt widzenia

Esensja: Pierwszy komiks, który przeczytaliście...?

Robert H. Adler
Robert H. Adler
Robert Adler: Mój był Funky Koval. Ukazujący się jeszcze w "Fantastyce". Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co to jest komiks i słabo umiałem czytać, ale wyczaiłem fajne rysunki. Kovala zacząłem czytać w 84., byłem oczywiście za mały, żeby zrozumieć, o co chodzi, więc tylko nauczyłem się czytać. Potem jeszcze się trochę fascynowałem komiksami Szarloty Pawel.
Tobiasz Piątkowski: Tak... Mnie najbardziej podobał się odcinek na Alasce. Miał w sobie coś z atmosfery wielkiej przygody. Człowiek podświadomie zaczął zbierać suszone mięso w lodówce, zima zaczęła się podobać. A ja z komiskem zetknąłem się w "Świecie Młodych", kupowałem go regularnie i uwielbiałem komiksy tam zamieszczane. W szczególności faceta od Tajfuna - Raczkiewicza. Swoją drogą teraz porównują nas do niego w "Produkcie". Potem był Binio Bill. Był zjawiskiem - był fajnie rysowany, a ta kwadratowa szczęka mówiła wszystko. A potem faktycznie babcia kupiła mi edycję albumową Funky Kovala. Pamiętam, że wtedy to był cholernie drogi komiks.

Esensja: A jaki pierwszy komiks razem narysowaliście?

RA: Taki, który naprawdę razem narysowaliśmy to był Rezydent. Dawno temu ukazał się w "Resecie". To nie był nasz pierwszy komiks, bo nasz pierwszy zrobiony komiks, który razem stworzyliśmy był "Gołota versus Predator" (można go obejrzeć tutaj - Esensja). Dostaliśmy za niego wiele pochwał i o mało nam nie dali medalu za ofiarność i odwagę.
TP: "Gołota versus Predator" to jeden z moich ulubionych komiksów. To był zlew intelektualny. Kiedy spytali nas, co zrobimy, powiedziałem - "Gołota versus Predator", a oni wszyscy o tak, dobra róbcie, nikt jeszcze nie wiedział, o co chodzi. Do tej pory cholernie nam się to podoba. To był taki esensjonalny komiks o niczym.
To był jeszcze okres zanim Robert dostał komputer, więc to była całkowicie ręczna robota. Nakładanie akwarelek na ksero. Totalna partyzantka. Czule wspominam ten komiks.
RA: Miałem komputer, ale nie umiałem się jeszcze posługiwać Photoshopem. A potem komputer się zepsuł. Następny komiks robiłem kolorując akwarelami na oryginałach robionych tuszem. I to jest właśnie totalna partyzantka. Takich rzeczy się już dziś nie robi.

Esensja: Jakie macie plany na przyszłość? Kiedy pierwszy album?

Tobiasz Piątkowski
Tobiasz Piątkowski
TP: Na razie czekamy. Liczymy, że ktoś się obudzi... W ogóle warto by zwrócić uwagę, bossom Wołomina albo czegoś takiego, że to jest świetny patent na pranie brudnych pieniędzy - komiksy w Polsce - więc może by w to zainwestowali.
RA: Ale kto uwierzy, że komiksy przynoszą takie zyski
TP: Właśnie może przyniosą straty i o to chodzi, żeby wpisać sobie wszystko w straty a wydać album 100 tys. w kolorze i twardej okładce.
Co do planów to możemy potwierdzić informację, że na wydanie albumu przez wydawnictwo wydające "Reset" nie ma co liczyć. Umarli nie publikują albumów. Ale będziemy się bardzo starać, aby następny odcinek Górskiego i Butcha jakoś dotarł do fanów, ale jeszcze nie wiadomo, gdzie będzie się ukazywał.
A najbliższy nasz komiks nie mający nic wspólnego z Górskim i Butchem ukaże się najprawdopodobniej w magazynie "BLAM!". Dorobiliśmy trzy brakujące strony do "Rezydent: W cieniu płomieni". Dodaliśmy trochę więcej mięsa i akcji. Komiks, który ukazał się w "Świecie Komiksu" był trochę przegadany, ale po prostu mieliśmy bardzo mało czasu i miejsca.
Teraz rozwijamy, siłą rozpędu i bezwładności, Rezydenta. Pracujemy nad następnym odcinkiem, który będzie nieco większy. Tylko chcemy go zrobić pod siebie, bez gniecenia się na dwunastu stronach.
Odcinek ma bardzo twórczy tytuł - "Rezydent: Rezydent". Będzie trochę bardziej definiujący postać, bo "jedynka" była takim wejściem prosto w działanie i o postaci mówił głównie tekst redakcyjny, mało precyzyjny zresztą. Teraz trochę więcej o nim powiemy, pokażemy jego znajomych, troszeczkę więcej tego świata, w którym działa.
RA: I coś więcej o zasadach, na których funkcjonuje w świecie i o jego cielesnym nosicielu.
TP: Jest jeszcze taki mroczny plan - bo Robert nie wyrabia się z rysowaniem i jednocześnie robieniem researchu - żeby wciągnąć jeszcze jakiegoś rysownika. I jest to swego rodzaju apel: gdyby ktoś był zainteresowany tworzeniem świata Rezydenta to zapraszamy. W każdym razie chcemy puścić kilka historyjek z czasów, kiedy Kastor jeszcze żył jako Kastor, czyli z okresu wiktoriańskiego i wcześniejszego. Jest też kilka innych scenariuszy, które są zaczęte i wymagają dopracowania.
RA: Przemek Truściński jest skłonny pomóc, ale jesteśmy otwarci też na inne propozycje. Chcemy stworzyć coś w rodzaju Marvelowskiego uniwersum, ale na wyższym poziomie, powiedzmy intelektualnym.

Esensja: Skąd czerpiecie inspiracje, filmy, książki, może inne komiksy?

TP: Mamy listę teledysków, które nam się cholernie podobają. Kino, poza tym Robert kupuje dużo komiksów, a ja od niego pożyczam.
RA: Ale korzystamy nie tylko z komiksów. Także filmy, seriale, książki. Jakiś czas temu uznaliśmy, że należy przeczytać Lovecrafta, bo stwierdziliśmy nagle, że siedzimy w tym klimacie i wypadałoby przeczytać klasyka.
TP: No i przede wszystkim Stefan Grabiński. Nie wiem czy on jest znany, ale pisał takie cholernie zakręcone opowiadania 1 .
RA: Tworzył na początku wieku, po Edgarze Alanie Poe i w czasach Lovecrafta, wtedy na świecie były popularne takie klimaty (m.in. Demon ruchu - przyp. red.). I Grabińskiemu całkiem nieźle wychodziło pisanie takich rzeczy w rodzaju demoniczni kolejarze...
TP: Trzeba przyznać, że facet pisał to bardzo dobrze i są to opowiadania z epoki. To nie są jakieś wymysły czy stylizacja.
RA: Wracając do filmów. Mój ulubiony film to "Blade Runner"...
TP: Ja Ci go opowiedziałem.
RA: Tak, to było dawno.
TP: Pięknie go wtedy podsumowałem: Deckard wisiał na dachu a Roy uratował go, bo skończyła mu się gwarancja. Takie spłycenie totalne.
RA: Poza tym "Siedem" i inne filmy kryminalne: "Brudny Harry", "Bullit", "Tajemnice Los Angeles", "Podejrzani".
TP: A mój ulubiony to "Odyseja kosmiczna 2001". Owszem lubię "Blade Runnera", ale wolę ten chłodny intelektualizm Kubricka.
RA: Ale obaj jesteśmy także fanami Obcego. Tzw. trylogii, bo czwarta cześć oczywiście nie istnieje. Była zbiorową halucynacją ludzkości, to był koszmarny sen.
TP: Moim ulubionym pisarzem jest Philip K. Dick, chociaż facet był mocno nakręcony, ale może właśnie dlatego. Wolę go nawet bardziej niż Lema. Lem jest wyprany z emocji. To głównie konceptualizm. Ja wolę Dicka, który jest po prostu szalony. Facet nie wierzył, że Lem istnieje.
RA: Philip K Dick podobno twierdził, że Stanisław Lem to jest komisja radzieckich pisarzy i naukowców, którzy mieli stworzyć "lepszego" pisarza od amerykańskich. Na zlecenie radzieckiego rządu i chciał doprowadzić do wykluczenia Lema ze związku pisarzy science-fiction.
TP: Dick jest genialny, bo on w każdym opowiadaniu ma 50 pomysłów, zupełnie zwariowanych. Każdy pojedynczy jest genialny, razem się tak różnie składają do kupy. Jest jednak absolutnie niesamowity i porusza dziwne wątki.
RA: Wracając do pisarzy jeszcze Lem jest trochę zbliżony do Verna, tylko bardziej racjonalny. Może dlatego, że o sto lat później pisze...
Jak byłem mały zaczytywałem się Vernem: o tych szalonych naukowcach, którzy mieli np. własną wyspę gdzieś na Pacyfiku.
TP: Pulpa lat pięćdziesiątych jest super. Te wszystkie opowiadania, okładki, magazyny, w których było pięć opowiadań plus jakaś chora okładka, na której potwór zjada kobietę. Teraz często pokazują to w programach popularnonaukowych o ufokach. To jest taka stara siermiężna technika, gdzie wszystko było odlewane, pojazdy kosmiczne spawane albo robione nitami. I wszystko młotkiem dało się naprawić.
Z gier komputerowych: lato niezmiennie mi się kojarzy z tym, że zawsze graliśmy u kumpla w "UFO Enemy Unknown", albo "Terror From The Deep". Taka paranoja, że wszystkim rządzą ufoki.
Bardzo mi się podoba idea mrocznej, morskiej rasy, która gdzieś tak żyje obok nas. Hasło reklamowe jednego z amerykańskich wydawnictw komiksowych: "Świat jest dziwnym miejscem i niech tak zostanie." To się przewija w naszych komiksach. Strach przed tym, co jest poza obrębem ogniska. Mroczne zakątki ziemi, jak u Lovecrafta. Staramy się wierzyć w to, że świat nie jest taki paskudny jak wygląda.
RA: Żyjemy w miastach i nie wiemy, co jest na zewnątrz, boimy się tego. A w miastach też dzieją się ciekawe rzeczy, może nawet więcej...
TP: Ostatnio nawróciłem się na paskudny, durny horror amerykański, Freddy Kruger i te sprawy.

Esensja: A nie kusi Was żeby zrobić komiks obyczajowy?

RA: Jest taki plan. W ramach świata, w którym funkcjonuje Rezydent jest historia o pewnej policjantce. Tam dużo jest motywów obyczajowych. Ci, którzy znają serial "Nowojorscy gliniarze", wiedzą, jak wyglądają wątki obyczajowe w filmie policyjnym. Planujemy zrobić coś pomiędzy "Nowojorskimi gliniarzami", "Millennium", a innymi różnymi dziwnymi rzeczami.
TP: Sprawa jest o tyle skomplikowana, że to wszystko wymaga jednak systemu albumowego i dobrych rozbudowanych historii. Zrobiliśmy trzy policyjne szorty w "Resecie" po cztery strony i tam nie było wątku obyczajowego. Na czterech stronach nie ma się co bawić, tylko trzeba przepchnąć historię i sprawić, żeby ludzie się tym zainteresowali.
Natomiast chcielibyśmy to rozbudować i wzbogacić o takie właśnie wątki bardziej ogólne, staramy się udowodnić, że ludzie, którzy nie są tacy zupełnie zwykli, żyją w zwykłym społeczeństwie, mają zwykłe życia.
RA: Często oglądam magazyn kryminalny na Discovery i z reguły okazuje się, że wiele spraw zostaje rozwiązanych, bo a to gliniarz miał zły dzień, albo właśnie miał dobry, a to żona rodziła, więc olał sprawę i pojechał do domu, albo właśnie na odwrót - olał poród i pojechał rozwiązać sprawę. Różne zależności mają wpływ na postać i jej stosunek do tego, co robi i tego, co jest jej pracą. Większości postaci komiksowych praca wypełnia całe życie. Chcemy pokazać, że to nieprawda.
TP: Niektórzy posuwają się nawet do noszenia kostiumu z jakimś głupim emblematem.

Esensja: Właśnie, wspominacie, że chcecie zbudować uniwersum na wzór amerykańskiego Marvela, czy DC, poza tym Rezydent z powodzeniem mógłby konkurować z takimi produkcjami jak "Tomb Raider", czy "Witchblade". Jaki jest Wasz stosunek do amerykańskich superbohaterów?

TP: Podobają się nam bohaterowie starsi, ze złotej ery, którym za całe przebranie wystarczały jakieś gogle motocyklowe plus koszula albo peleryna. To było bardzo fajne, bo było blisko życia - w miarę.
Warto też obejrzeć film "Niezniszczalny", był rewelacyjny. Doskonale tłumaczy, jak to powinno u nas wyglądać, jaki my mamy do tego stosunek.

Esensja: Ale może cos więcej. Lubicie ich, czy nie?

RA: Ciekawymi postaciami są tacy osobnicy, jak Batman i Punisher. Batman jest teoretycznie superbohaterem, ale nie ma "supermocy", ma życie prywatne, problemy, nałogi i takie tam.
TP: Tak jest milionerem, który ma superlaski...
RA: Dobra, ale jest to jakieś życie prywatne i historia. Natomiast Punisher, który nie jest superbohaterem, ma swoją historię, ale nie ma życia prywatnego, nie ma nic poza swoimi wielkimi spluwami. To jest pewnego rodzaju świr. Polecam tutaj artykuł, w jednym z "Produktów". Świetny był pod tym względem odcinek w "Batmanie Black&White" zrobiony przez Otomo. Batman ścierał się z jakimś wariatem, który miał rozdwojenie jaźni. Ten świr twierdził, że jeżeli się już raz rozdwoiło jaźń to można sobie dwoić ją i troić w nieskończoność. Natomiast Batman stwierdzał, że on nie jest Batmanem, on jest tym, kim jest, a Batman to tylko maska. To była chyba istota Batmana: on nie jest dwiema osobami w jednym ciele, tylko jedną osobą w dwóch postaciach.
TP: Absolutnie urocze było to, jak fani mangi rozpływali się nad tym komiksem, jakiż to on głęboki i niesamowity i znacznie lepszy od amerykańskich, bo Amerykanie nigdy w życiu nie zrobili dobrego komiksu.

Esensja: A właśnie, co sądzicie o mandze, która jest bardzo popularna w Polsce?

TP: Tego jest tak dużo, że sprawa ma się jak z kinem amerykańskim, wszyscy mówią, że kino amerykańskie jest do dupy. Amerykanie produkują milion filmów rocznie, a w tym milionie, jest kilka perełek. Tak samo jest z mangą, to kwestia podejścia.
RA: Niektórzy ludzie twierdzą, że filmy z Japonii są pełne cycków i przemocy i oni nie widzą tych pozostałych filmów, które też są pełne seksu i przemocy - ale i jakiejś treści, tak jak "Ghost in the Shell", czy "Akira".
Niedawno stwierdziłem, że w Akirze jak się tak dokładnie przyjrzeć, bardzo widać to, że Japończycy należą do kultury azjatyckiej, tej, która się wiąże z Rosją. Jeśli porównać animacje rosyjskich filmów animowanych z animacją Akiry, zwłaszcza scenę w Akirze, gdzie są te wielkie zabawki. Wielki miś, wielki królik i wielki samochodzik. Graficznie wygląda to zupełnie jak "Wilk i Zając", czy inne animowane, radzieckie "Dobranocki", albo chińskie lub koreańskie, które trafiały się kiedyś w naszej telewizji...
Z mangą, jak ze wszystkim na świecie jest na tyle skomplikowana sprawa, że nawet ja mam dwa stanowiska, co do tego. Pierwsze takie, że technicznie rzecz biorąc manga jestpo prostu komiksem. Słowo manga oznacza w języku japońskim, po prostu komiks.

Esensja: Manga po japońsku to "niepohamowane obrazy".

RA: Tak, a "comics" po angielsku oznacza komiczny, a przecież komiks europejski dawno przestał być komiczny. Poza tym Francuzi na swój komiks mówią BD - (Bande Dessigne przyp. nurek).
W każdym medium: w filmie, powieści czy komiksie jest produkowana masa gówna, z której wychodzą jakieś perełki (czyli bobki, he, he).
Z jednej strony manga zalewa świat i jest fajnie, z drugiej - w Japonii pewnie niektórzy wpadają w histerię widząc jak "amekomi", jak oni nazywają amerykańskie komiksy, zalewają ich rynek wydawniczy.
TP: Dobra, ale co oni im sprzedają - Hellboya i inne nienajgorsze rzeczy.

Esensja: Nie tylko, ukazuje się też Spiderman. Rok temu furorę robiła japońska wersja Gwiezdnych Wojen.

RA: Moje drugie stanowisko wobec mangi to krytyka wobec samych fanów - do twórców mangi nic nie mam: to robota jak każda inna.
TP: Rzemiosło na świetnym poziomie. A kiedy zobaczy się ich undergroundowe komiksy, to się można naprawdę zdziwić, bo niewiele się różnią od undergroundowych komiksów europejskich, czy amerykańskich.
TP: A tak przy okazji to może jestem pornografem, ale uwielbiam wielkie roboty.
RA: Fani mangi, jak wszyscy fani na świecie mają tendencje do popadania w skrajności i do uznawanie tylko mangi. Tylko i wyłącznie. I co więcej, tylko wybranego rodzaju mangi i "tylko w czerni i bieli". Na przykład spotkałem się z taką opinią, że "prawdziwa manga jest czarno-biała", a kolorowe to jakieś śmieci.
TP: I to jest właśnie dziwne.
RA: A powiedzmy, że pojadę do Japonii i, co ja powiem, jak mnie jakiś Japończyk zapyta, jaki ja mam zawód? Ja mu powiem "manga-ka", bo ja jestem rysownikiem komiksu, czyli po ichniemu mangi. Bo oni nie mają innego terminu na komiks.
TP: Tu trzeba zaznaczyć bardzo ważną rzecz, która jest aktualna absolutnie w każdym medium, w każdym działaniu, czyli ten cytat z pana Weila, który mówił, że jest dobra muzyka i zła muzyka, jest dobra manga i zła manga, są dobre komiksy francuskie i... no dobra są same złe komiksy francuskie (żart), dobre amerykańskie i złe i tak jest ze wszystkim. I nie ma co dzielić. Albo to jest fajne albo nie.
RA: Może rzeczywiście są różne komiksy, dobre i złe - tak samo jak ludzie Funky, bez żadnej różnicy [śmiech].

Esensja: Dlaczego akurat wybraliście komiks?

Robert H. Adler
Robert H. Adler
RA: Ja nie mam dystansu do komiksu, czyli tego, co ludzie w Polsce mają w większości, uważają, że komiks jest dla dzieci, tak jak filmy animowane są dla dzieci. Ja się wychowałem na komiksie (na Funky Kovalu) i dlatego uważam, że komiks jest po prostu jeszcze jedną formą przedstawienia historii. Moi dziadkowie, którzy mnie wychowywali nie wiedzieli w ogóle, co to jest komiks, więc nie mogli mnie też uprzedzić.
Czytałem stare "Fantastyki", które mój wujo pozostawiał w pokoju na podłodze i stąd się wzięło, że wiedziałem, co to jest komiks.
Dla wiekszości ludzi w Polsce komiks jest jakimś "bękartem", jak to ktoś delkiatnie ujął, bo łączy literaturę z obrazem. A to tylko jeszcze jedna forma, przedstawienia jakiejś ciekawej historii.
TP: Tragiczna sprawa, którą należy podkreślić: faceci, którzy uwielbiają historie sensacyjne nie czytają komiksów sensacyjnych, a ci, co lubią horrory, nie czytają komiksów z tego gatunku. To jakaś paranoja.
RA: Kiedyś w telewizji widziałem wywiad z jakimś Francuzem, który był pisarzem powieści sensacyjnych z tytułami w rodzaju "Fatalne rozdanie w sleepingu" czy...
TP: "Śmierć nadjechała fiatem" [śmiech]
RA: Tak, coś w tym stylu. Otóż ten Francuz powiedział jedną fajną rzecz: że opowiadanie historyjek jest najlepszym zawodem na świecie. Wymyślasz jakąś fajną historię i jeszcze ci za to płacą. A nie da się zrobić ze wszystkiego filmu.
Z przemysłem filmowym jest ta fatalna sprawa, że musisz napisać scenariusz i dać go jakiemuś producentowi, a on go da Pasikowskiemu, a on tam dopisze role kobiety fatalnej, bo nienawidzi kobiet, więc musi pokazać, że wszystkie kobiety to dziwki.
TP: Robert ma na myśli to, że w komiksie jest większa kontrola nad produktem.
RA: Komiks możesz sobie zrobić praktycznie nie mając żadnych pieniędzy. Dwadzieścia kartek, pisak i tyle. Wydasz to w undergroundowym zinie i możesz mieć wszystkich w dupie. A żeby nakręcić film musisz mieć tego nieszczęsnego reżysera, producenta, ekipę...
TP: Zwłaszcza, że w komiksie można rozwalić świat czy coś podobnego, w komiksie można zrobić wszystko.
RA: Nic kompletnie nie kosztują cię efekty specjalne, możesz dawać odrzutowce, wybuchy, lasery, cokolwiek tylko chcesz...
TP: Niesamowite medium.
RA: No i laski, nie musisz sobie sprowadzać modelek. Musisz je narysować wprawdzie, ale co tam...
TP: Czasem jest moment zwątpienia, że nikt cię nie wydaje, wszyscy cię lubią, ale nic z tego nie wynika. Ale potem okazuje się, że jakiś rysownik wypuszcza taką perełkę, że aż chce się dalej tworzyć komiksy.

Esensja: Czytacie polskie komiksy?

TP: Lubimy Jeża Jerzego i czytamy go regularnie. Bardzo szanujemy Śledzia za jego "Produkt" i cieszymy się, że się ukazuje. Podoba się nam to, że jest obyczajowy i ma te nawiązania do rzeczywistości. Rzeczy przedstawione w "Osiedlu Swoboda" pamiętamy z naszej młodości, starych dziadów, na przykład walki metalowców z depeszami na osiedlu.
RA: Uwielbiam Myszkowskiego, on nie jest realistyczny, ale zajebiście rysuje. Gościu ma najbardziej czystą kreskę w całej Polsce.
TP: Ja mam trochę awersje do facetów z wielkimi ganami, ale goryle są super... Jego okładka z Produktu była świetna, taka amerykańska i w ogóle. Te małpy... małpy są zawsze fajne!
TP: Natomiast dużym problemem jest to, że jest mało rysowników realistycznych. Tak jak bym poszukał pamięcią mógłbym nie znaleźć. I to trochę zawęża pole działania scenarzystów.

Esensja: Dojlidko jest realistyczny

TP: No może jest, ale ja nie widziałem tego komiksu...
Każda inicjatywa jest dobra tylko to może kwestia tego, że nie da się na tym zarobić, nie ma na to czasu, trzeba jednak to umieć, trochę uczyć się tego wszystkiego. Ale komiks realistyczny, czyli robienie sobie filmów bez budżetu, czyli najfajniejsza zabawa na świecie trochę nam umyka. Dużo jest tych typów zinowych - właśnie mam problem, bo, facet zakazał deptać trawnika, więc się wkurzam i zabijam go w komiksie. To trochę niepoważne.

Esensja: Może to jest właśnie problem, bo masowy odbiorca woli komiks realistyczny, gdzie facet wygląda jak facet, a nie jak szafa w płaszczu.

Tobiasz Piątkowski
Tobiasz Piątkowski
TP: To nie tak. Są pewne grupy, które mają problem z trawnikami i tak dalej i ci ludzi znajdują swoich odbiorców, ale pewnie większość ludzi chciałaby widzieć te fajne historie.
I mało jest tego profesjonalizmu, że facet siada i rysuje, co mu napisali i mało ludzi, którzy piszą coś, co jest czymś więcej niż rozgrywaniem swoich osobistych problemów. Nie urażając nikogo.
Amerykanie się dorobili tego, że to jest potężny przemysł. Ukazuje się tam mnóstwo shitów, ale to jednak przemysł i on produkuje. A my się nie dorobiliśmy produkcji. Mało jest tego rzemieślniczego podejścia, a za dużo osobistych zlewów.

Esensja: Pytanie, chyba głównie do Adlera, o ulubionych rysowników: masz jakiegoś mistrza, który wywarł wpływ na twoje prace?

RA: Z inspiracji komiksowych należy wymienić Rorka.
TP: Jest fantastyczny. Zwłaszcza prace Andreasa, które pokazały się niedawno w Heavy Metalu. Wyglądają jak miedzioryt. Czerń i biel, ale facet miesiąc chyba nad tym siedział.
RA: Lubię Mignole z tych ostatnio popularnych. Polcha z dawnych lat. Może jestem pornografem, ale podoba mi się trzecia część Kovala. Wiedźmin już mniej.
PT: Karczmy były niezłe.
RA: Karczmy były super. Zawsze są super - jest piwo, panienki i takie rzeczy. Ale rysowane jest to ołówkiem i jest strasznie spieprzone.
Rosińskiego klasycznego też lubię, klasycznego tzn. ze środkowego okresu Thorgala. Zdaje się, że jego nowy komiks - "Western" też jest fajnie rysowany. Widziałem kawałki i wygląda obiecująco.
TP: Z amerykanów Travisa Charesta wspomnij. On teraz "Wildcats" rysuje. Zajebiście realistyczny. Niesamowite detale robi.
RA: Uwielbiam też gościa z "Tank Girl" - Jamie Hewlett oraz van Fleeta.
TP: Powiedz jeszcze Leśniak, bo inaczej się obrazi... [śmiech]
RA: Tak, widziałem realistyczne rysunki Leśniaka i są niezłe. Z polskich rysowników jeszcze Ostrowski mi się podoba. Może trochę leci w Mignole, ale robi to świetnie. Gimenez też jest niesamowity. No i Simon, Simon rulez.
TP: O tak, Gimenez jest świetny. Prawdziwy szeryf. Milo Manara, Frezatto. Bisleya lubię, chociaż nie jest to styl, w jakim chciałbym rysować.

Esensja: Podobno sprzedaliście do sieci jakiś swój komiks. Co to było?

TP: Owszem, zainkasowaliśmy za to większą część pieniędzy. Kupili te prawa na pół roku i mieli to puszczać. Ale to duża instytucja: podlegają pod jakieś tam cuda wianki, nie będziemy nawet mówić, jakie to są firmy. I zmieniło się kierownictwo, i to jest niesamowite, bo oni wybulili ileś tam pieniędzy - dla nas to było sporo, powiedzmy jak za komiks - a u nich się to gdzieś rozpłynęło i nikt o tym nie pamięta. Oni to mają i od nich zależy, co z tym zrobią. Goście zapłacili za coś, czego nie używają, to jest głupota. A dla nas to problem, że to nie jest obecne. To było pierwsze 19 z "48 stron".

Esensja: Przez jakiś czas chodziła plotka, że Wasze albumy ukażą się w Egmoncie. To prawda?

TP: W Polsce, jeśli ktoś zarabia pieniądze na czymś, co jest ogólnie w domenie komiksowej, czyli powiedzmy sobie brutalnie Pokemon i jakieś komiksy francuskie, to wszyscy obniżają koszty, bo kupują te rzeczy na Zachodzie za psie pieniądze, bo tam się już dziesięć razy sprzedały. To jest zły aspekt globalizacji, bo nie mamy produktu krajowego i krajowym chłopakom, trudno się przebić. Oni nie przebiją tych cen, muszą z czegoś żyć, muszą coś robić, a nie mogą tego robić dla sportu ani chwały. A koleś ma komiksy pewnej jakości lepszej gorszej, wszystko jedno, ale ma je za naprawdę psie pieniądze wzięte z Zachodu. A przecież przykład "KRONA" uczy, że przy pewnej reklamie przecież da się tego sprzedać trochę i zarobić. Wszyscy obcinają sobie koszty i importują jakieś komiksy francuskie, importują jakieś zabaweczki z Azji, a to nie posuwa interesu do przodu, naprawdę.
RA: Przychodzimy do wydawcy, a on proponuje nam za komiks tyle samo ile płaci Zachodniej firmie za prawo do wydrukowania w Polsce komiksu, który już raz się sprzedał na Zachodzie i polski wydawca może go teraz kupić za bezcen.
TP: Firmy zachodnie wychodzą z założenia, że lepiej zarobić mało niż nic nie zarobić.
RA: On nagle nam, którzy musimy wyżyć z czegoś, proponuje te same pieniądze. Jakby nie rozumiał, że my nie robimy tego tylko dla przyjemności.
RA: Poza tym teraz zaczyna promować raczej kiepskiego rysownika, którego, nazwijmy powiedzmy, panem X.
TP: Jak przeczytałem w jakims wywiadzie, że najlepszym rysownikiem w Polsce jest X, to chciałem zabić Roberta, no bo co będzie chłopak po ziemi chodził niedoceniony. Bez żartów, ja rozumiem pewne potrzeby reklamy, no, ale niech mi nikt nie mówi, że ten pan jest najlepszym rysownikiem w Polsce. Robi ciekawe historie, ale nie jest najlepszym rysownikiem w Polsce.
RA: Powinien sobie dobrać rysownika, do współpracy, żeby ktoś mu dobrze rysował te jego historie. Bo na tym teraz X wygrywa. On sam to wymyśli i sam to narysuje i nie musi się z nikim dzielić pieniędzmi.

Esensja: Wasz komiks "Overload" ukazał się również w KRONie. Jak układała się Wam współpraca z tym pismem?

RA: Wydawcy najpierw zażyczyli sobie, żeby pokazać im skrypt. Potem okazało się, że nie chodzi o skrypt, ale o spis dialogów. Jak pokazaliśmy im spis dialogów, okazało się, że mamy dwa dni na zrobienie komiksu. Dostali go ze dwa tygodnie poźniej...
TP: Finansowo to miodzio, kraina mlekiem i miodem płynąca. Ale pod względem współpracy to zupełna tragedia, no i wypadkowa jest taka, że nie jesteśmy bardzo niezadowoleni...
TP: Gdy przestał się ukazywał magazyn chcieliśmy się jeszcze z nimi skontaktować, ale okazało się, że gości po prostu nie ma... Adres, jaki mieli okazał się kancelarią prawniczą, która zajmowała się ich sprawami.
RA: W każdym razie z rozrzewnieniem wspominamy te partyzanckie czasy, za które dostaliśmy straszne pieniądze. I może dlatego nie poszliśmy do wydawcy X wydawać komiksu, bo byliśmy rozpieszczeni po KRONie...
TP: Cóż, bezrobocie zmienia punkt widzenia.


Oto spis komiksów, jakie do tej pory opublikowali panowie Adler i Piątkowski:
"Fucha" txt/gfx: Adler; 1str; B&W; "Nowa Fantastyka"
"Kundle" txt/gfx Adler; 2str; B&W; "Nowa Fantastyka"
"Zielone ludziki z czerwonej planety"; txt/gfx: Adler; 1str; B&W; "Reset"
"Zielone ludziki w czarnych garniturach"; txt/gfx: Adler; 1str; B&W; "Reset"
"Gołota versus Predator"; txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler; 10str; kolor; "Reset"
"Rezydent" txt: Piątkowski & Adler; gfx: Piątkowski i Adler(kolor)+Grabowski(kolor); 8str; kolor; "Reset"
"Kto powiedział, że umarli nie zdradzają tajemnic"; txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler; 4str; kolor; "Reset"
"Point Blink"; txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler; 4str; kolor; "Reset"
"Druty"; txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler; 4str; kolor; "Reset"
"Zapałki"; txt/gfx: Adler; 3str; B&W; "Reset"
"Breakoff"; txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler; 48str; kolor; "Reset"
"2001" txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler; 4str; kolor; "Reset"
"48 stron"; txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler (Piątkowski, Truściński, Gawronkiewicz, Polch); 48str; kolor; "Reset"
"Overload"; txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler; 5str; kolor' "KRON" (niedokończony)
"New Salt Butch Cassino & Sun-Tanned Kid"; txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler; 4str; kolor; "Reset"
"Drugie 48 stron"; txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler; 22str; kolor; "Reset" (niedokończony)
"Rezydent: W cieniu płomieni"; txt: Adler i Piątkowski; gfx: Adler; 12(15)str; kolor; "Świat Komiksu"




W imieniu Esensji wywiad przeprowadził Paweł Nurzyński, nurek.

1 Artykuł o zapomnianym polskim pisarzu grozy, Stefanie Grabińskim, zamieścimy w następnym numerze Esensji.

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

101
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.