Magazyn ESENSJA nr 8 (XI)
październik 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Esensja
  Krótko o...

LV-426     Wielka draka na Marsie
Zawartość ekstraktu: 70%
Zdjęcie ze spotkania producenta z ekipą filmu.
Zdjęcie ze spotkania producenta z ekipą filmu.
John Carpenter - mistrz filmów klasy B - znowu w akcji. Tym razem spod jego ręki wyszedł marsjański western z elementami horroru. Oto do jednego z marsjańskich miast wjeżdża pociąg. Jedyna osoba w nim jest przykuta kajdankami do własnego miejsca. Ten film to jej historia.

Najnowszy obraz Carpentera jest swymi korzeniami bliższy raczej "Wielkiej drace w Chińskiej Dzielnicy" i "Ucieczce z Nowego Jorku" niż "Halloween". Jest walka, jest akcja, jest odrobina humoru. To Carpenter, jakiego polubiłem w dawnych czasach. Nawiasem mówiąc, ten film potwierdza moją prywatną tezę: im Carpenter ma mniej pieniędzy na film, tym będzie on fajniejszy - koronnym dowodem jest "Dark Star".

Nowością u Carpentera jest sposób filmowania - jako, że film jest relacją z wydarzeń, nie od razu wiemy, co się działo na całym obszarze, gdzie przebywa cała grupa. Podobnie jak główna bohaterka, musimy samodzielnie składać całą historię.

OSTRZEŻENIE - Poniżej znajdują się szczegóły, które mogą zepsuć przyjemność z samodzielnego odkrywania historii.

Najpierw poznęcam się nad potknięciami i wadami. Po pierwsze - tytuł filmu zdradza połowę "głównej zagadki". Po drugie - na Marsie jest grawitacja równa ziemskiej. Po trzecie - niektóre rzeczy (np. "wyzwolenie" się bohaterki) są ciutkę zbyt przewidywalne. Jako, że te uchybienia psują trochę przyjemność oglądania - musiałem zdjąć kilka punktów z końcowej oceny. Teraz czas na zalety. Zakończenie - gdyby nie ono, stwierdziłbym, że gwiazda Carpentera blednie. Wcale nie. Pomysł: okazuje się, że z prostego pomysłu - broni służącej do pogromu najeźdźców w przypadku własnej przegranej - można wiele wycisnąć. Obsada: Ice Cube i Natasha Henstridge tworzą bardzo pasującą parę aktorów.

Koniec "psujów".

Podsumowując, jest to typowy film Carpentera, mieszczący się na półce z napisem "nie jest złe". Jeśli będziecie mieli trochę czasu i kino w pobliżu - idźcie - nie pożałujecie. Najkrócej można go opisać jako połączenie "Wielkiej draki..." z "Atakiem na Posterunek 13".



"Duchy Marsa" (John Carpenter's Ghosts of Mars)
USA 2001
Reżyseria: John Carpenter
Obsada: Ice Cube, Natasha Henstridge, Jason Statham, Clea Duvall, Pam Grier, Joanna Cassidy




LV-426     Kevin Smith kontratakuje!
Zawartość ekstraktu: 70%
Plakat filmu
Plakat filmu
Oto ostatni (zarówno w sensie "najnowszy" jak i "więcej nie będzie") film Kevina Smitha. Zebrał do swej produkcji większość aktorów, których możemy pamiętać z poprzednich części (Ben Affleck, Matt Damon, Chris Rock, Brian O'Halloran, Joey Lauren Adams), jak i osoby, które jeszcze u niego nie grały (Carrie Fisher, Mark Hammil, Wes Craven). W przeciwieństwie do poprzednich filmów, jest to czysta komedia - można znaleźć tu nawiązania do wieeeelu filmów od "Aniołków Charliego", poprzez "Gdzie jesteś Scooby-Doo", aż do świętej trylogii.

Normalny krytyk napisałby zapewne: film ten jest alegorią życia w naszych czasach. Kino drogi, albowiem nie możemy nie zauważyć, że właśnie do tego nurtu Smith chciał dołączyć, odpowiada o wewnętrznej i duchowej ewolucji bohaterów, jakiej doświadczają na swej drodze ku świetlanej przyszłości. Każdy ich przystanek należy tłumaczyć jako kolejne wtajemniczenie.

Stek bzdur.

Jaka jest prawda? Jay i Bob przestają być "lubiani" u siebie. Dodatkowo okazuje się, że pewien osobnik obciął ich na grubą forsę, w Internecie nazywają ich cieniasami. Czas, by sprawy wróciły do normy - czas ruszyć do Hollywood. Po drodze Jay się zakochuje, razem z Bobem uwalniają Suzanne z niewoli, grają wreszcie w filmie zrobionym na podstawie komiksu, opartego na dwóch charakterystycznych postaciach, wzorowanych na Jay'u i Bobie. Proste. O tym, że są ścigani przez FBI i policję całego kraju, nie warto nawet wspominać.

Odnoszę wrażenie, że Kevin Smith zrobił ten film dla swoich fanów - i wyłącznie dla nich. Jeśli nie widziało się poprzednich części, 3/4 nawiązań i dowcipów będzie niezrozumiałe.

Jeśli szykujecie się na "duchową obrazę" (jak kiedyś określono "Dogmę"), czeka was zawód - ten film to komedia. Nic tego nie zmieni (chyba, że jesteście obrońcami czystości języka i zwrot "nakopać do dupy" powoduje u was wymioty). Komedia dla miłośników twórczości Kevina Smitha. Jeśli chcesz się dobrze bawić - obejrzyj najpierw "Clerks", "Chasing Amy" i "Dogmę". Właśnie za tę hermetyczność muszę trochę obciąć notowania. I powtórzę po raz ostatni. To naprawdę jest komedia, nie szukajcie na siłę głębokiego przesłania.



"Jay i Cichy Bob kontratakują" (Jay and Silent Bob Strike Back)
USA 2001
Scenariusz i reżyseria: Kevin Smith
Muzyka: James L. Venable
Obsada: Jason Mewes, Kevin Smith, Shannon Doherty, Renee Humphrey, Ben Affleck, Carrie Fisher, Mark Hamill




Michał Chaciński     Bezpretensjonalna historyjka
Zawartość ekstraktu: 70%
Plakat filmu
Plakat filmu
Woody Allen ma za sobą najcięższą dekadę w karierze. Lata 90. w jego filmografii przyniosły zbiór najbardziej nierównych filmów, jakie dotychczas wyszły z maszyny do pisania i kamery Allena. Wielbiciele dostali na szczęście filmy, które dołączyły do najlepszych dokonań reżysera ("Strzały na Broadway'u", "Mężowie i żony"), ale dostali również filmy znacznie słabsze, nierówne, chwilami zaskakujące zupełnym brakiem wyczucia ("Celebrity" z fatalnie poprowadzoną, irytującą rolą Branagha, "Cienie i mgła" z szeregiem słabo powiązanych odwołań do Bergmana, Kafki i ekspresjonistów). Od dramatycznego rozstania z Mią Farrow praktycznie w każdym kolejnym filmie Allen sprawiał wrażenie, jakby próbował się pozbierać, usprawiedliwiać, odzyskać pewność siebie. Jeszcze w ostatnim filmie dekady - "Słodkim draniu" - argumentował, że prawdziwy artysta nie musi być jednocześnie człowiekiem wyczulonym na emocjonalne potrzeby najbliższych (i że może go to jednak drogo kosztować). Wygląda na to, że reżyser postanowił rozpocząć nową dekadę z zupełnie innym nastawieniem.

"Drobne cwaniaczki" są całkowicie bezpretensjonalną, pozbawioną moralnych tez historyjką, która zdaje się mieć wyłącznie rozrywkowy cel. Allen powraca do swoich korzeni - tak jak w pierwszych filmach z lat 70., bohaterem historii jest naiwny, ale sympatyczny przestępca-nieudacznik. Podobnie jak w starych allenowskich komediach, większość gagów bierze się z niezdarności bohaterów i z żartów losu, na jakie są wystawiani. Kto lubi te pierwsze slapstickowo-skeczowe komedie Allena
Kurtuazyjne przedstawienie widzom postaci: 'Oto moja żona, Zofia. Jako wielbicielka Star Treka zainstalowała sobie we włosach działka plazmowe.'
Kurtuazyjne przedstawienie widzom postaci: 'Oto moja żona, Zofia. Jako wielbicielka Star Treka zainstalowała sobie we włosach działka plazmowe.'
znajdzie w "Drobnych cwaniaczkach" nastrój, jakiego nie było u Allena od dwóch dekad. Co najważniejsze - gagi działają! Woody bynajmniej nie zapomniał jak napisać dobry skecz z zaskakującą puentą, ani jak dobrze można bawić widza fabułą i dialogami. Miłym zaskoczeniem jest lekka zmiana w samym sposobie gry Allena - ze zmęczonego, filozofującego starszego pana tutaj Woody zmienił się raczej w 60-letnią wersję Borisa Grushenko z "Miłości i śmierci". Znawcy filmografii Allena znajdą też w filmie kilka znajomych twarzy, niektóre co najmniej zaskakujące (Elaine Stritch z "Września"!). Warto też zwrócić uwagę na kolejną po "Dzienniku Bridget Jones" rolę, w której Hugh Grant próbuje zmieniać swój ekranowy wizerunek

Krótko mówiąc, Woody Allen jest w dobrej formie, a co najważniejsze, sprawia wreszcie wrażenie "wyluzowanego". "Drobne cwaniaczki" nie wejdą szturmem do historii filmu, ale bez wątpienia zasługują na poświęcenie im wieczoru. Film powinien przekonać nawet tych widzów, którzy w ostatnich latach mieli problemy ze strawieniem poważniejszych, gorzkich filmów Allena.



"Drobne cwaniaczki" (Small Time Crooks)
USA 2001
Reżyseria: Woody Allen
Obsada: Hugh Grant, Tracey Ullman, Woody Allen

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

59
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.