Magazyn ESENSJA nr 8 (XI)
październik 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Autor Janusz A. Urbanowicz
  Kronika zmiany

Zawartość ekstraktu: 100%
Okładka wydawnictwa
Okładka wydawnictwa
To najdłużej chyba wyczekiwana książka polskiej fantastyki. Zapowiadana kilka lat, przeszła cztery przemiany treści sugerowane przez wydawcę. W końcu na ostatnim Polconie odbyła się zapowiadana prapremiera. I niżej podpisany był pierwszym (w ogóle) czytelnikiem, który nabył Czarne Oceany.

Trudno jest o tej książce opowiedzieć nie zdradzając zbyt wiele ze świata i fabuły; sam autor podkreślał, że konstrukcja świata jest tu elementem intrygi. Nie wchodząc w wielce smakowite szczegóły, powieśc traktuje o momencie zmiany. Wielkiej zmiany jakościowej w ziemskiej cywilizacji.

Jest rok około 2060, świat od czasów, jakie znamy, przeszedł conajmniej jeden cykl przekształcenia balance of power. Rzecz dzieje się w Stanach w kręgach kompleksu wojskowo-przemysłowego. Ale nie w naszym tego słowa znaczeniu. Trzonem armii są wojska ekonomiczne chroniące gospodarkę przed wrogimi wpływami. Establishment oddzielił się biologicznie i społecznie od nieprzekształconego genetycznie plebsu nazywanego pogardliwie dzikusami. Większość funkcji państwa podległa prywatyzacji.

W tym świecie, jak ryba w wodzie, czuje się Nicholas Hunt, polityk i lobbysta. Główną jego chorobą jest zwichnięta kariera. Przypadek wysadził go z siodła w jeździe do sukcesu i gnije teraz jako kierownik dziwacznego, podrzędnego projektu badawczego na pograniczach DARPA i NSA. Kapitalne są sceny obyczajowe, pokazujące Nową Etykietę ówczesnych elit.

I na ten świat wyścigowego kanibalizmu szczurów przychodzi Zmiana. Następna, kolejny cykl społecznych i gospodarczych przemian i przetasowań. Bohaterowie nie są na nią przygotowani, ale są na nią gotowi. Sensem ich życia jest wyczuć wzbierający pod powierzchnią trend. Wyczuć i być gotowym do surfowania po nim, gdy zmieni się w falę. Po to mają implanty naładowane strategicznym softwarem, powiązania z grupami kapitałowymi, latami ćwiczoną bezwzględność.

Jacek Dukaj pokazuje - z sukcesem - świat nieliniowy, świat gdzie ważna nie jest zmiana, ale matematyczna pochodna zmiany - przyspieszenie zmian. Świat wiarygodny, gęsty, nasycony szczegółami. Świat, w którym wpływają na siebie częstości pojawiania się morderczych milenarystycznych sekt i przemiany technologiczne w telekomunikacji.

Najważniejsza książka polskiej SF (nie fantastyki, właśnie SF) od czasu Fiaska Lema.

Wojciech Gołąbowski - 3 grosze
Podobno pisarz winien się tak namęczyć przy tworzeniu, by ewentualny czytelnik już męczyć się nie musiał. Niestety, reguła ta ma się nijak do twórczości Jacka Dukaja. Tutaj czytelnik męczy się podczas czytania, męczy, męczy... stwierdzając na koniec, że warto było. Mało tego - mimo trudności w odbiorze, tekst wciąga. Sięgnąłem po "Czarne oceany" po lekturze kilku opowiadań ze zbioru "W kraju niewiernych" - opowiadań, które mnie specjalnie nie zachwyciły. Ot, żonglerka neologizmami. W "Czarnych..." też jest tego sporo, część jednak stanowią zapewne wyrazy, których po prostu się nie zna z racji braku zainteresowania daną dziedziną nauki i techniki. Ale przełknąłem je.

Cóż zatem dostajemy tym razem? Powieść można podzielić na dwa etapy: statyczny i dynamiczny. W statycznym dowiadujemy się sporo, czytelnikowi wydaje się, że aż za dużo, że to niepotrzebne... a tymczasem gdzieś tam ukryte są klucze do zrozumienia części drugiej, bardziej dynamicznej. Zalecam uważne czytanie.

Zraziła mnie, niestety, drobnostka - ale o strategicznym znaczeniu. Oto, na przełomie obu wspomnianych wyżej części, główny bohater dowiaduje się o istnieniu skrzętnie skrywanej tajemnicy - poznaje kryptonimy "czegoś". By dowiedzieć się więcej, wszczyna dochodzenie... które jednak niewiele czytelnikowi wyjaśnia. A jednak od tej pory bohater posługuje się owymi kryptonimami z pełną swobodą, jakby wiedząc, o co chodzi. Było to dla mnie dość irytujące, bo mimo wszelkich starań zrozumienia, stosowne wyjaśnienia otrzymałem (i bohater także!) dopiero pod koniec powieści.

Ale może trzeba przeczytać drugi raz...?




Jacek Dukaj "Czarne oceany"
Supernowa 2001
ISBN: 83-7054-149-6
s. 496

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

60
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.