Niestety, nie uda się. Usiadła nad klawiaturą z ciężkim sercem, myśląc, że jest gotowa na to, co ma zrobić. Poleceni było kategoryczne i ostateczne.
Łza spłynęła po policzku Marleny.
Mar2lenne pojawiła się w towarzystwie dwóch hodowlanych, potężnych typów na sterydach. Weszła przez te same drzwi dokładnie dziesięć minut potem. Zdążyłem tylko pomyśleć, że jest taka piękna...
...gdy jeden z drabów uderzył mnie w twarz. Kolejne uderzenia nie bolały, bo wszystko stało się tylko jednym, ciągłym i stałym bólem. Coś uderzało... Coś w moim ciele próbowało jeszcze reagować... Ktoś coś mówił... Mgła.
- Chciałeś być bogiem? - usłyszałem głos Mar2lenne przy uchu. - Chciałeś Subinternetu dla wszystkich? Tyle, że SubInt jest nie dla wszystkich. Dla wszystkich jest UltraInternetem, poza zasięgiem ich wzroku i słuchu, rozumiesz? On nawet dla Ciebie nie jest, kochanie...
Jej uderzenie było precyzyjnie lekkie i wymierzone. Wtedy zapadła ciemność. Czerwona ciemność - bez bólu.
>SEN<
<aplikacja uruchomiona>
Musiała zniszczyć wszystko, każdą cząstkę tego istnienia, którą on próbował wrzucić do sieci. Każdy najmniejszy fragment wspomnienia.
Marlena płakała.
...obudziłem się. Skończył się koszmar. Skończył się okropny sen, a mój komputer szumiał miarowo leciutko mrugając zieloną kontrolką twardego dysku. Podniosłem się obolały, z odciśniętą na policzku klawiaturą. Znów spałem na czacie, uśmiechnąłem się do siebie, co za sen...
Dopiłem jednym haustem resztki piwa, lekko zwietrzałe, bardziej gorzkie i kompletnie wygazowane. Ssało mnie w żołądku, byłem głodny. Trzeba coś zjeść pomyślałem. Im dłużej myślałem tym bardziej nie mogłem sobie przypomnieć, czy mam coś w lodówce.
Przelej krew królów
Przesunąłem myszką po stole - ekran rozjaśnił się tapetą...
...której na pewno nie miałem, bo nigdy nie dostałem od Mar2lenne zdjęcia. A tymczasem z monitora mojego komputera uśmiechała się do mnie najcieplejszym ze swoich uśmiechów kobieta, której nigdy nie spotkałem i której nie spotkam. Tak, pomyślałem, mogłaby się uśmiechać moja kochanka zaraz na początku znajomości moja kobieta. Kochanka o wspaniałych, zielonych oczach o nieco okrutnym odcieniu...
...chyba wtedy, gdy otwierałem drzwi uderzyła pierwszy raz. Zanim cokolwiek pomyślałem - leżałem na podłodze, a jej mocne, opięte wąskimi dżinsami uda obejmowały ściśle moje policzki pozbawiając mnie oddechu na tyle, żebym nie czuł się swobodnie, a jednocześnie, żebym miał czym oddychać. Na wszelki wypadek pochyliła się do przodu, mocniej naciskając mi na twarz.
Przelej krew królów
- Chyba nie myślałeś, że uciekniesz mi tak łatwo - wyszeptała dbając, żeby brzmiało to wyraźnie.
Nie dała mi odpowiedzieć, że nie wiem o co jej chodzi, nie wiem czy jest Mar2lenne, że nigdy poza snem jej nie widziałem. Obróciła mnie i znów usiadła mi na ramionach, wgniatając mi twarz w puch dywanu, który - dałbym sobie głowę uciąć - nie był moim dywanem. Nie wiem skąd wyczarowała sznurek, czy cokolwiek innego, czym mnie związała...
...myślałeś chyba, że to wystarczy? - uderzyła mocno i szybko, przywracając mnie natychmiast rzeczywistości.
Wszystko wróciło z większą ostrością. Niewygoda związanych z tyłu rąk, zaciskające się coraz mocniej na puchnących nadgarstkach więzy i krzesło doskonale trafiające najtwardszym miejscem siedzenia w kość ogonową. Nie potrafiłem nawet zlokalizować bólu, nie potrafiłem pokazać miejsca, z którego się zaczynał. Może wszedł już w tę druga fazę, kiedy stawał się tępy i rozlany po całym ciele, a może dlatego, że było zbyt wiele ognisk.
Przelej krew królów
- Nie jesteś przecież aż tak głupi, żeby wierzyć, że twój kumpel był tak dobry, żeby być lepszym ode mnie... Jego programy w niczym Ci nie pomogą, bo wszystkie są napisane tak samo, wszystkie według jednego algorytmu, a ja w ciągu minut nauczyłam się im zapobiegać...
...dysk. Wciąż miałem dysk. Gdybym mógł włożyć go do stacji... Gdybym tylko umiał go użyć. Jak to było?...
Udało się. Nie wiem jak to zrobiłem, ale udało się. Wyszedłem, albo wydawało mi się, że wyszedłem; najważniejsze było dla mnie, że nigdzie w pobliżu nie było Mar2lenne. Uciekałem Ulicą. Zwierzę, ślepe z przerażenia mnóstwo megabajtów temu. Nie wiem, jak zwizualizowała ekran na wprost mnie tak, że o mało w niego nie wpadłem. Gdy teraz o nim myślę, widzę i wiem, że mógłbym bez problemu przejść przez ekran, był tylko nieskomplikowaną iluzją.
Przelej krew królów
<Mar2lenne> Nie uciekłeś, kochanie... wiesz o tym, prawda? Wiesz, że Cię znajdę i następnego razu nie będzie...
<Mar2lenne> Za dużo wiesz, żebym mogła Cię teraz wypuścić. Zostaniesz tu, wiesz... Wiesz kim jesteś naprawdę?
<Mar2lenne> Wiesz kim jesteś?
<Mar2lenne> Jesteś tylko eksperymentem, a ja cię prowadzę. I dlatego mi nie uciekniesz kochanie.
<Mar2lenne> Do zobaczenia kochanie.... :*
Z ulgą otworzyłem oczy. Z jeszcze większą ulgą powitałem promień słońca wpadający przez okno i zieleń znajomego drzewa roztaczającego swoje gałęzie. Obok mnie z włosami blond rozsypanymi na poduszce spała moja dziewczyna.
Przelej krew królów
A jednak... coś nie dawało mi spokoju. Coś było nie tak, a ja nie potrafiłem się uspokoić i wytłumaczyć sobie, że wszystko jest w porządku. Doszukiwałem się cech nienormalności i pierwotnych sił nawet w poruszających się leniwie na zewnątrz gałęziach. Nic. Wszystko w porządku.
Usłyszałem westchnienie, oddech, jaki łapie się pomiędzy kolejnymi scenami snu, mocniejszy wydech w zwykłym rytmie. Pogłaskałem moją dziewczynę po głowie, choć nagle wydało mi się, że to nie ona westchnęła...
Coś przeskoczyło, coś zwinęło się i nagle rozprostowało z energią porównywalną z szybkością najnowszych procesorów.
Wtedy odwróciła się do mnie, opierając mi głowę na ramieniu.
Przelej krew królów
- Nudne się to staje, Mar2lenne - powiedziałem. - Mogłabyś przynajmniej zmienić pozycję trzymania mnie.
Tym razem jednak wiedziałem, że nie ma dla mnie ucieczki.
- Nie uciekaj więcej, bo jak widzisz, i tak cię znajdę, prędzej czy później - głos Mar2lenne brzmiał tonem matki karcącej setny raz dziecko za stare nieposłuszeństwo. - Nie możesz już odejść, albo, jak wolisz, ja nie mogę Ci na to pozwolić. Tak czy inaczej zostaniesz tu ze mną lub beze mnie, a twojego ciała się pozbędziemy. A może wolisz całkiem umrzeć? Powiedz...
Przelej krew królów
- Nie wiem, czego chcę - spojrzałem zrezygnowanym wzrokiem. - Chcę tylko wiedzieć, o co ci chodzi.
- O co mi chodzi? Dobre sobie - odpowiedziała. - To ty wraz ze swoim kumplem informatykiem włamałeś się do mojego komputera i to ty wykradłeś klucz. Twój kumpel załapał w czym rzecz i wiedział że jest martwy. Starał się chociaż Ciebie ocalić, ale na niewiele się mu to przydało, prawda?
Przelej krew królów
Przelej krew królów
Przelej krew królów
- Mar2lenne, wiem już.
Tym razem to była na pewno realność. Nie wiem, skąd wiedziałem, ale byłem pewien tego, jak faktu że ja to ja...
Uśmiechnąłem się do siebie. Tak prosto dała się Mar2lenne złapać, tak prosto udało się ją wykończyć, że nie wierzyłem we własne szczęście. Nie wierzyłem w uwarunkowania, ale przekonałem się na własne oczy.
Nie wiem, jak on się o tym dowiedział. Nie wiem jak udało mu się do tego dojść. Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Dziękuję Ci przyjacielu...
Wszystko oddałbym za ten widok. Oddałem bardzo chętnie sycąc się zemstą powoli, podobnie jak Mar2lenne moim bólem wcześniej. Przelej krew królów - to było tak proste.
Wystarczyła odpowiednia moc głośników, które po prostu stworzyłem i jedna piosenka, którą kiedyś dostałem od przyjaciela. Udało mu się - naprawdę mu się udało. Uwarunkował w sieci Mar2lenne tak, by nie mogła za nic nie mogła jej usłyszeć. Wymiotowała i klęła na przemian, nie wiem na czym skupiała się bardziej.
Na kolanach u moich stóp płakała pomiędzy spazmami rwącymi jej gardło. Prosiła, żebym skrócił jej cierpienia, a ja chciałem przedłużać swój tryumf w nieskończoność. Błagała, żebym już skończył, żebym choć uciszył dźwięki gitary, które rozdzierały jej wnętrzności i żebym wreszcie skończył rytm perkusji, w którym upadała i wstawała...
Krew królów, kto by pomyślał...
EPILOG
...nie powinien jej zostawić. Nie powinien jej dać żadnej szansy. Nie powinien jej pozwolić na wyłączenie Wtedy wszystko mogło jeszcze być inaczej.
- Pierwsze fałszywe tony wprowadziłam w twojego wirusa zaraz po twoim wyjściu. To twój błąd... - Mar2lenne tym razem patrzyła tylko z rozbawieniem. - Duży punkt dla Ciebie i duży dla Twojego kumpla. Pozbawiłam Cię dostępu do sieci, nie ściągniesz tej piosenki więcej, nie ma już wirusa Krew Królów. Załatwiłam cię na dobre.
Jesteś tylko nędznym programem, który kiedyś stworzyłam...
- Czemu mówisz do dyskietki? - spytał Andre zdziwionym głosem.
- Do dyskietki? - zapytała zaskoczona.
- Nie, to tylko taki sen Marlenko...
|
|