Magazyn ESENSJA nr 9 (XII)
listopad 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Esensja
  Krótko o...

Zawartość ekstraktu: 40%
"Piesberta ściśle tajny podręcznik szefowania"
Wojciech Gołąbowski     Na psa urok
Lubię Dilberta. Paski komiksowe Scotta Adamsa pochłaniam w oryginale i w tłumaczeniu, czerpiąc je z oficjalnego serwisu www.dilbert.com oraz z polskich gazet. Niezależnie od tego, czy są to śródtygodniowe, trzyobrazkowe czarno-białe shorty, czy rozbudowane do ośmiu okienek kolorowe historie, niemal codziennie przynoszą mi chwilę radości. "Niemal", bo moja nienajlepsza angielszczyzna nie pozwala mi na dogłębne zrozumienie niuansów dilbertowych kłopotów biurowych.

Tym większą radością są dla mnie polskie wydania pasków, czy to zawarte w prasie, czy zmieszane z prozatorską próbką satyry Adamsa w wydaniach książkowych. "Zasadę Dilberta" przeczytałem błyskawicznie, co chwila wybuchając śmiechem. Z "Przyszłością według Dilberta" poszło nieco gorzej, ale i ona stanęła na dumnym miejscu w mojej domowej biblioteczce.

Jednak czytając "Piesberta...", cały czas zastanawiałem się, gdzie tkwi błąd. Na czym polega różnica między nią a poprzednimi lekturami. Innymi słowy - dlaczego się przy niej nawet nie uśmiechałem, ponurym wzrokiem tocząc po kolejnych stronach tekstu. Dopiero po skończeniu tej dość cienkiej pozycji (128 stron) wywnioskowałem: w owym antypodręczniku nie znalazła się ani jedna ciepła myśl, ani jeden optymistyczny akcent. Scott Adams z grubej rury wali przyciężkimi uwagami, miejscami nie zważając na słowa (nie uszedł mej uwagi fragment moim skromnym zdaniem bezsensownie obrażający obecnego papieża). Zestaw antyrad także czasem się w życiu przydaje, przynosi ulgę i chwile relaksu - ale nie w takiej ilości!

Sytuację ratują bardzo licznie zamieszczone paski - zarówno śródtygodniowe, jak i weekendowe w czarno-białej wersji. To naprawdę jedyny akcent humorystyczny tej książki. I jeśli potraktujemy ją jako zbiór pasków - nawiasem mówiąc, dlaczego nie pojawiło się jeszcze takie wydawnictwo? Garfield sprzedaje się w tej postaci nieźle... - warto wydać te dwadzieścia złotych. Bo sam tekst jakoś mnie nie bawił.

Ale to może dlatego, że bliska mi osoba pracuje w firmie, której kierownictwo z dużą gorliwością wdraża niektóre z antyrad demonicznego Piesberta?



Scott Adams "Piesberta ściśle tajny podręcznik szefowania" (Dogbert's Management Handbook)
tłum. Andrzej Milcarz
Amber 2001
ISBN 83-7245-732-8
cena 19,80zł




Zawartość ekstraktu: 30%
"Przysięga mieczy"
Jarosław Loretz     Obszernie o niczym
Tym razem znany z cyklu "Honor Harrington" Weber zapuścił się w dziedzinę fantasy. I, jeśli dobrze zrozumiałem wielce pochlebne opinie o wydawanej przez Rebis space operze, popełnił tym samym fatalny błąd, bowiem "Przysięga mieczy" nie jest książką specjalnie godną polecenia.

Jej bohaterem jest Bahzell Bahnakson, hradani (rasa dużych ludzi z lisimi uszami i magiczną modyfikacją w postaci Szału, czyli czegoś w rodzaju dopalonego berserku), który ratuje z rąk miejscowego księcia maltretowaną dziewczynę i musi w związku z poturbowaniem tegoż księcia uchodzić. W eskapadzie towarzyszy mu niedorobiony bard - również hradani - Brandark. I w zasadzie cała fabuła książki sprowadza się do podróży tych dwóch osobników przez kolejne krainy oraz do pakowania się w coraz to nowe kłopoty, wynikające z niesienia pomocy wszystkim napotkanym po drodze uciśnionym. Po piętach zaś depczą im siły mroku wysłane przez pobitego księcia. I tak przez prawie 500 stron.

Nie przeczę, miejscami książka jest zabawna, bywa również sympatycznie napisana, ale na dłuższą metę nuży. Jest praktycznie pozbawiona fabuły i rozdęta do granic rozsądku i dobrego gustu, w dodatku stanowi chyba przedsionek jakiegoś grubego cyklu (to, że w środku jest informacja o drugim tomie cyklu wcale nie znaczy, że nie jest ich jeszcze więcej). W dodatku mam wrażenie, że coś nie tak jest z tłumaczeniem, bo tekst jest w przeważającej części napisany sztywno i drętwawo (inna sprawa, że wrażenie to potęguje tradycyjna ostatnimi czasy moda myślenia za czytelnika - postaci dobre są strasznie dobre i szlachetne, a złe są do cna zepsute, tak aby nie było żadnych problemów z ich rozróżnieniem). Do tego wszystkiego dochodzi drażniąca maniera podkreślania niektórych słów kursywą. Zdaję sobie sprawę, że niekiedy jest to zabieg konieczny i wręcz pożądany, ale nie w średniej liczbie dwóch sztuk na stronę.

Nieprawdą jednak byłoby stwierdzenie, że książka jest całkowicie do niczego. Wbrew pozorom daje się czytać, momentami nawet z przyjemnością, ale lekturze przez cały czas towarzyszy nieprzyjemne wrażenie ograbiania z czasu.



David Weber "Przysięga mieczy" (Oath of Swords)
Tłum. Piotr Kucharski
ISA 2001
s. 478
ISBN 83-88916-16-5
cena 32zł




Zawartość ekstraktu: 40%
"Lemingrad"
Jo'Asia     Przeczytać - Zapomnieć - Upłynnić?
Przeczytałam. Chyba jeszcze nie Zapomniałam. Nie wiem, czy uda mi się Upłynnić...

Lemingrad nie jest książką złą, jest po prostu książką błahą. Po obejrzeniu ilustracji na okładce i przeczytaniu zajawki nasuwało mi się skojarzenie z Pratchettem - i, jak się okazało, całkiem słusznie. Tyle tylko, że Andrew Herman jest na autora Świata Dysku bardzo zapatrzony i efekt jest zbyt podobny do pierwowzoru, a przy tym jednak o wiele słabszy. Z jednym wyjątkiem (o którym dalej) brak jest scen czy pomysłów, do których chciałoby się wracać, nie ma też zapadających w pamięć bohaterów. Pochwalić za to muszę tłumaczy - w tekście nie straszą znane skądinąd przypisy "Nieprzetłumaczalna gra słów. Znowu!", nie zauważyłam też miejsc, o których mogłabym powiedzieć "tu w oryginale prawdopodobnie był dowcip, ale zginął w przekładzie". Za przykład staranności niech posłuży wspomniany już na okładce podatek ZUS czyli Zarobić - Uiścić - Spożywać. Jednak nawet to nie ratuje Lemingradu.

Zawartość ekstraktu podwyższyłam o 10% za jedyną zapadłą mi w pamięć scenę, w której pewien strrrraszliwy i głodny potwór czai się w krzakach obserwując układającego się do snu podróżnego (zainteresowanym szczegółami polecam otwarcie książki na stronie 132 podczas wizyty w księgarni).

Podsumowując: jest to książka do jednokrotnego przeczytania dla zabicia czasu - do pociągu czy kolejki w banku. Ale w tym celu lepiej ją pożyczyć z biblioteki.



Andrew Harman "Lemingrad" (The Sorcerer's Appendix)
Tłum. Agnieszka Fulińska, Jakub Janicki
Prószyński i S-ka 2001
ISBN 83-7255-934-1
cena 29zł

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

61
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.