Magazyn ESENSJA nr 9 (XII)
listopad 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Michał Chaciński
  Ku pamięci

Zawartość ekstraktu: 80%
Plakat filmu
Plakat filmu
"Dopiero kiedy zaczynamy tracić pamięć, choćby po trochu, zdajemy sobie sprawę, że pamięć jest istotą całego naszego życia. Życie bez pamięci nie byłoby życiem, podobnie jak inteligencja, bez możliwości wysławiania się, nie byłaby inteligencją. Nasza pamięć jest naszą spójnią, naszym rozumem, naszym działaniem, naszym uczuciem. Bez niej jesteśmy niczym."

Te słowa nie pochodzą z filmu Christophera Nolana, choć są idealnym wprowadzeniem do tematyki "Memento". To cytat z "Ostatniego tchu", autobiografii Luisa Bunuela. Wiem, w dwóch tekstach prezentowanych równolegle w obecnym numerze "Esensji" powołuje się na słowa Bunuela, ale tak się złożyło, że w obu przypadkach to właśnie stary mistrz jest autorytetem. Równolegle recenzowane "Pieśni z drugiego piętra" Roya Anderssona to film wyrastający bezpośrednio z artystycznego dorobku Bunuela. "Memento" Christophera Nolana nie ma stylistycznie i artystycznie z Bunuelem wiele wspólnego, ale osobę i film łączy temat. Otóż, jeśli wierzyć jego autobiografii, pod koniec życia Hiszpan stał się ekspertem od spraw pamięci. Nie jako teoretyk, a jako praktyk. Powoli tracąc pamięć, Bunuel dokańczał swego życiowego biegu w świadomości, że niezależnie od życiowych osiągnięć, pamięć jest w rzeczywistości wszystkim co mamy. Dokładnie ta sama świadomość towarzyszy głównemu bohaterowi "Memento".

Śmieć i dziewczyna
Śmieć i dziewczyna
Leonard Shelby (Guy Pearce) utracił pamięć krótkoterminową i w tym stanie próbuje rozwiązać zagadkę napadu, w którym zginęła jego żona. Jako punkt wyjścia dla historii kryminalnej koncepcja jest ciekawa, choć rozwój wypadków jest w tej sytuacji dość przewidywalny. Losy człowieka tracącego pamięć były już pokazywane na ekranie mnóstwo razy - wiadomo, że spotka ludzi, którzy wykorzystają stan bohatera, okażą się kim innym niż się spodziewamy itd. "Memento" nie opowiada więc wyjątkowo oryginalnej historii. Nolan znalazł sposób raczej na to, jak prostą historię opowiedzieć wyjątkowo oryginalnie. Okazał się w tym na tyle niekonwencjonalny i sprytny, że wielu krytyków błędnie zrozumiało konstrukcję filmu, pisząc, że całość toczy się od końca do początku. Tymczasem "Memento" toczy się jednocześnie od końca historii i od pewnego w niej punktu, do środka. Sekwencje czarno-białe są prezentowane w kolejności chronologicznej, zaś sekwencje kolorowe odwrotnie. W rezultacie ostatnia filmowa sekwencja scen, w której obraz czarno-biały nabiera nagle kolorów, stanowi sam środek ekranowej opowieści, nie jej początek. Sprytna sztuczka narracyjna, która zmusza widza do stuprocentowej koncentracji podczas seansu. Nolan nie jest pierwszy w eksperymentowaniu z tego typu konstrukcją - w literaturze uprzedził go choćby Henry Kuttner, w dramacie Harold Pinter w sztuce "Betrayal", zaś w kinie David Jones w ekranizacji tejże sztuki Pintera, nakręconej w 1982 roku z Jeremy Ironsem i Benem Kingsleyem. Mam jednak wrażenie, że nikt przed Nolanem nie skomplikował narracji w podobny sposób (opowieść jednocześnie w przód, w tył i do tego ze wspomnieniami sprzed opowiadanej historii), zachowując przy tym równą klarowność samej fabuły.

Nie każdy od razu wierzył, ze Guy grał w 
Nie każdy od razu wierzył, ze Guy grał w "Tajemnicach Los Angeles"
Konstrukcja opowieści "robi" tutaj cały film. Nolan znalazł w niej doskonały sposób na postawienie widza w sytuacji swojego bohatera. Przy opowieści chronologicznej, utożsamienie z bohaterem mogłoby sprawiać problemy (w końcu sytuacja Shelby'ego jest co najmniej dwuznaczna). Przy konstrukcji achronologicznej zadajemy dokładnie te same pytania, co bohater i z równym zaskoczeniem odkrywamy prawdy o postaciach i wydarzeniach. Dzięki temu film przez większość czasu niesamowicie mocno trzyma w napięciu. Oczywiście im dalej brniemy w tej historii, tym bardziej oddalamy się od stanu bohatera, skoro w odróżnieniu od niego pamiętamy wcześniejsze/późniejsze sceny. Ważne jednak, że na samym początku byliśmy z Shelbym w tym samym punkcie wyjścia. Nolan doprowadził do wystarczającej identyfikacji widza z bohaterem, toteż dalej może już dowolnie eksperymentować z naszymi przyzwyczajeniami do uznawania tego, co widoczne gołym okiem, za oczywiste.

Spodobały mi się w "Memento" drobiazgi - choćby pierwsze ujęcie zanikającego zdjęcia z Polaroidu, zgrabnie przedstawiające w pigułce koncepcję całego filmu. Jest tu też mnóstwo drobnych gestów aktorskich, które z jednej strony pozwalają uwierzyć w stan głównego bohatera, z drugiej, zrozumieć lekkie niedowierzanie otaczających go postaci. Nolan zdołał na tyle mocno spenetrować i celnie wykorzystać możliwości, jakie daje punkt wyjścia tej historii, że nawet ekranowe żarty z dyspozycji Shelby'ego (m.in. fantastyczne monologi wewnętrzne) nie są w filmie przerywnikiem, tylko w jakiś naturalny sposób wynikają z fabuły. Dzięki temu, że również zwroty akcji w większości wynikają bezpośrednio z niekonwencjonalnej konstrukcji filmu, "Memento" staje się filmem nie tylko opowiadającym pewną historię, ale również filmem o opowiadaniu historii. O tym w jaki sposób proste wydarzenia można podać widzowi w zaskakujący sposób, o tym jakie konwencje kierują przyzwyczajeniami widza i o tym jak łatwo można na ekranie wpuścić nas w maliny.

Marynarka: Georgio Armani, kolor twarzy: ...Polifarb?
Marynarka: Georgio Armani, kolor twarzy: ...Polifarb?
A jednak, mimo kolejnych niespodzianek, jakie serwuje nam scenariusz, pozwolę sobie powiedzieć, że z punktu widzenia fabuły, aż do zakończenia, "Memento" pozostaje jedynie średnio oryginalną historią opowiedzianą w bardzo zajmujący sposób. Dzięki sztuczkom narracyjnym Nolana widz po prostu nie zdaje sobie w kinie sprawy z prostoty fabularnej filmu. Gdyby opowieść zakończyła się rozwiązaniem wszystkich zagadek, poseansowa konstatacja, że sposób opowiadania miał kamuflować prostotę historyjki, wydawałaby się nieuchronna. "Memento" pozostałoby po prostu dobrym filmem z nurtu neo-noir; eksperymentem formalnym dla widzów, którzy lubią rozważania nad formą. Nolan (zarówno twórca filmu, Christopher, jak i jego brat, Jonathan - autor wyjściowego opowiadania) najwyraźniej zdawał sobie z tego sprawę i zakończył tę opowieść w sposób, który wynosi całość co najmniej o jeden poziom ponad standardy ekranowych zagadek kryminalnych. Dzięki temu zakończeniu "Memento" i formalnie i fabularnie staje się filmem nie tylko o tym, jak działa pamięć, ale również o tym, jak działa ludzka psychika. Nolan zabiera głos w sporze między relatywistami a zwolennikami obiektywizmu. Mówi, że tam, gdzie wchodzą w grę uczucia, intelekt, umysł, tam nie ma żadnych twardych punktów odniesienia. Nawet tzw. "gołe fakty" niosą wbudowane pułapki, przy których pozornie prosta interpretacja grozi popełnieniem grubych błędów. Końcówka filmu w ironiczny sposób podkreśla też jednak, że te "grube błędy" nie mają wpływu na przeżycie jednostki. Nolan gorzko zauważa w tym zakończeniu, że niezależnie od deklarowanych zamierzeń, w rzeczywistości nie interesuje nas "prawda obiektywna". Umysł zadowoli się swoim własnym przeświadczeniem o przebiegu wydarzeń. Własna wersja historii, niezależnie od jej zgodności z rzeczywistymi wydarzeniami, wystarczy do uspokojenia duszy. W konfrontacji z osobistym przeżyciem kłamstwo i fałsz tracą swój pejoratywny wydźwięk.

Skoro już tyle razy powoływałem się na Bunuela, pozwolę sobie na to jeszcze raz. Wydaje mi się zresztą niemożliwe prościej podsumować i ująć sensu zakończenia "Memento", niż zrobił to Bunuel w innym fragmencie autobiografii, wiele lat przed Nolanem. Cóż się jednak dziwić - to słowa praktyka, opisującego własne doświadczenia:

"Pamięć podlega nieustannym atakom wyobraźni i marzeń, a ponieważ istnieje pokusa, by fikcję brać za rzeczywistość, z naszego kłamstwa czynimy w końcu prawdę. Ma to zresztą tylko względne znaczenie, ponieważ zarówno jedno, jak i drugie jest tak samo przeżywane, tak samo osobiste."



"Memento" (Memento)
USA 2000
Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Christopher Nolan, Jonathan Nolan
Muzyka: David Julyan
Obsada: Guy Pearce, Joe Pantoliano, Carrie-Ann Moss

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

42
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.