 | Jewgienij Łukin |
1. Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z prozą Jewgienija Łukina (było to na samym początku 1987 roku, kiedy to wpadł mi w ręce styczniowo-lutowy numer Iskatiela z napisaną do spółki z żoną Ljubow powieścią "Raznyje sriedi raznych"), nie przyszło mi do głowy, że mam właśnie do czynienia z czymś nadzwyczajnym. Powieść była udana, choć niewiele ponadto. Następnie przyszła kolej na inne teksty, dzięki którym Łukinowie wyrobili sobie u mnie markę autorów solidnych, wartych czytania. Potem nadeszły lata dziewięćdziesiąte, a wraz z nimi całkowite niemal odcięcie od fantastycznej literatury ze Wschodu. Straciłem też kontakt z najnowszymi produkcjami Łukinów; stan ten - przynajmniej dla mnie - trwał do roku 1999. Od tego czasu do dnia dzisiejszego przeczytałem już większość utworów powstałych w ostatnim dziesięcioleciu, i tych napisanych przez małżonków wspólnie, jak i przez samego Jewgienija. Dziś jestem przekonany, że nie dotarcie do tych utworów byłoby niepowetowaną stratą; wskazać tu przede wszystkim powinienem na powieści "Zona sprawiedliwosti", "Ałaja aura protopartorga" czy jedną z najbardziej zakręconych powieści fantasy, jakie przyszło mi czytać, czyli "Katali my waszie sołnce", z krótszych form zaś - nowelę "Trużieniki zazierkal'ia" i opowiadanie "W stranie zachodiaszcziewo sołnca" (nota bene - gotowego tłumaczenia ostatniego z wymienionych tekstów żadne z pism nie chce od Eugeniusza Dębskiego kupić; taka Nowa Fantastyka woli za to puścić kolejnego gniota zupełnie nieznanego autora z zachodu - po prostu ręce opadają!).
Jewgienij Łukin jest godnym następcą braci Strugackich. Oczywiście, pisze inaczej, inna tematyka go zajmuje, bo i różne są czasy, w których tworzyli Strugaccy, a w których przyszło pisać Łukinowi. Jest jeszcze Łazarczuk, jest Stoliarow, Rybakow, jest dobrze się zapowiadający Siniakin... Są i inni, ale ci piszą już zupełnie inaczej od starych Mistrzów, piszą po swojemu, i nie sposób ocenić, czy są lepsi czy gorsi od nestorów rosyjskiej fantastyki. Dlaczego o tym piszę? Bo gdy czyta się bzdury w rodzaju tych, którymi popisał się Marek Oramus w listopadowej NF, wynikające, chciałbym wierzyć, ze zwykłej ignorancji, to szlag człowieka trafia...
Ten krótki wstęp miał wyjaśnić, dlaczego wracam do Jewgienija Łukina (patrz czwarta edycja WzW w marcowej Esensji). Odpowiedź jest prosta: bo po prostu warto. Poniżej zatem - krótki wywiad z autorem, który przeprowadziłem za pośrednictwem poczty elektronicznej (redakcji nie stać na delegacje zagraniczne, a szkoda!). Mam nadzieję, że przeczytacie z zainteresowaniem to, co ma do powiedzenia o sobie i swojej prozie jeden z moich ulubionych autorów fantastyki. Przed lekturą radzę odświeżyć sobie wspomnianą czwartą edycję Wiatru.
I jeszcze jedno: nie jest to - jak sądzę - ostatnie spotkanie z Łukinem w Esensji.
 | J. Łukin "Ałaja aura protopartorga. Katali my waszie sołnce" |
Esensja: Jak zaczęła się Pańska przygoda z fantastyką?
Jewgienij Łukin: Do fantastyki ciągnęło mnie od dzieciństwa. W wieku czterech lat samodzielnie opanowałem alfabet przy pomocy klocków z literami i, przeczytawszy wszystkie znajdujące się w domu książeczki dla dzieci, zabrałem się, o dziwo, za Puszkina i Gogola. Naturalnie, pociągały mnie wyłącznie utwory z elementami fantastyki: "Kamienny gość", "Jeździec miedziany", "Wieczory na chutorze koło Dykańki". Później odkryłem dla siebie Wellsa, a Juliusz Verne jakoś z mojego dziecięcego czytania wypadł. (Będąc już dorosłym próbowałem go przeczytać - nie dałem rady). W pacholęctwie zaczytywałem się Lemem i Strugackimi. Do Jefremowa szybko straciłem zapał. Później, gdy w ZSRR zaczęto wreszcie wydawać fantastykę anglo-amerykańską, rzuciłem się, na nią co oczywiste, z wielką łapczywością. Za szczytowe osiągnięcie literatury fantastycznej (i literatury w ogóle) uważam "Boską komedię" Dantego.
Moje wtargnięcie do fantastyki datuję na rok 1975, kiedy to wspólnie z Ljubow Łukiną napisaliśmy nasze pierwsze opowiadanie. (Parodystyczna nowela "Oranżiewaja Wega", opublikowana w 1967 roku w gazecie "Komsomoliec Turkmienistana" się nie liczy. Miałem wtedy dopiero 17 lat).
Esensja: Co Pan rozumie pod pojęciem "fantastyka"?
J.Ł.: Zazwyczaj, gdy mnie o to pytają, wykpiwam się tak: fantastyka - to realizm nie upospolitowiony rzeczywistością. Trudność, jednakże, sprowadza się do tego, że świat, w którym żyjemy, jest fantastyczny sam z siebie. Wciąż zachodzą w nim zdarzenia, przewyższające najbardziej nawet wyrafinowany wymysł. Dlatego też, kiedy miłośnik fantasy próbuje skryć się przed realiami współczesnego dnia w wymyślonym królestwie gnomów, elfów i wiedźminów, w istocie ucieka z jednego fantastycznego świata do drugiego. Różnice ograniczają się tylko do tego, że gnomy zachowują się tam o wiele mniej fantastycznie niż my w tak zwanym realnym życiu.
Esensja: Pańską twórczość bez wątpienia można zaliczyć do najbardziej oryginalnych osiągnięć współczesnej fantastyki rosyjskiej. Gdyby miał Pan określić gatunkową przynależność swojej prozy, to które pojęcie zwyciężyłoby: science fiction, fantasy czy po prostu fantastyka? A może jeszcze coś innego?
J.Ł.: Cóż, skoro SF i fantasy od razu odpadają, to wychodzi na to, że zostało "po prostu fantastyka".
Esensja: Zajmuje się Pan pisaniem zawodowo, czy też stanowi ono tylko źródło satysfakcji i dodatkowych dochodów? Czy w ogóle można obecnie w Rosji utrzymać się z pisania fantastyki?
J.Ł.: Odpowiedź na powyższe pytanie zależy od tego, jak rozumieć słowo "zawodowo". Z jednej strony, jak dotąd nie zdołałem nauczyć się pracować na zamówienie i, można powiedzieć, że piszę dla swojej przyjemności. Z drugiej zaś strony, jakkolwiek by to nie wyglądało dziwnie, żyję z honorariów za książki i innych dochodów nie posiadam. Ratuje mnie to, że drukuję w Moskwie, a zamieszkuję w Wołgogradzie, gdzie ceny nie są tak wysokie. A w Moskwie umarłbym z głodu.
Esensja: Czy, a jeśli tak, to czym, Pańskim zdaniem, różnią się od siebie utwory napisane wspólnie z Ljubow od tych, które napisał Pan sam, już po śmierci żony?
J.Ł.: Mam wrażenie, że niczym. Jestem o tym przekonany, gdyż niedawno zestawiałem dwa zbiory opowiadań, do których weszły i te napisane wspólnie z Ljubow, jak i te napisane przeze mnie samodzielnie. Znaczących różnic w sposobie pisania nie spostrzegłem, podobnie zresztą, jak i w tematyce utworów.
Esensja: Skąd się wzięła fascynacja Oceanią, która doprowadziła do powstania "Missionerow" i "Sliepych powodyrow", opowieści o świecie, w którym mieszkańcy wysp Oceanu Spokojnego stawiają skuteczny opór europejskim kolonizatorom?
J.Ł.: W dzieciństwie oczarowały mnie książki Melville'a "Typee" i "Omoo". Miałem wielką ochotę uciec do pierwotnej Polinezji. I nie tylko tak po prostu uciec, lecz również bronić ten wyspiarski raj przed wtargnięciem Europejczyków (o tym, że sam jestem Europejczykiem, jakoś nie pamiętałem). I dopiero później, kiedy razem z żoną zaczęliśmy obmyślać fabułę "Missjonerow", zrozumieliśmy, do jakich przerażających skutków mogła doprowadzić taka ucieczka, gdyby rzeczywiście miała miejsce.
 | J. Łukin "Ściołk!" |
Esensja: Czy obraz walczących ze sobą republik i rozpadającej się Federacji, który przedstawił Pan w powieści "Ałaja aura protopartorga" ma szansę na urzeczywistnienie?
J.Ł.: Na ile jestem w stanie to ocenić, w najbliższej przyszłości Rosji rozpad nie grozi. Ale pod warunkiem, że nie wwiążemy się w rozpętaną przez Stany wojnę. Ludność zmęczona jest już przemianami i domaga się stabilności za wszelką cenę, a koszmar dziejący się w Czeczenii skutecznie wybija z głowy innym członkom Federacji chęć pójścia w jej ślady. Gdybyśmy byli sami na bożym świecie, z całkowitym przekonaniem powiedziałbym, że czeka nas kolejny okres stagnacji.
Jeśli chodzi o "Ałaju auru", to bardzo bym nie chciał, żeby na książkę tę patrzeć jako na swego rodzaju proroctwo. Anegdotyczne rozmiary opisanych tam państw były mi potrzebne jedynie dla celów poglądowych.
Esensja: Czy "Zona sprawiedliwosti" to protest przeciwko wzrostowi przemocy w Rosji i na całym świecie? Czy miasto, w którym toczy się akcja powieści, to Wołgograd, w którym obecnie Pan mieszka?
J.Ł.: Nie. To książka o tym, że nie ma nic straszniejszego od sprawiedliwości bez miłosierdzia. Każdy z nas na tyle ugrzązł zarówno we własnych grzechach, jak i w grzechach całego człowieczeństwa, że sprawiedliwość nakazuje ukaranie wszystkich. Jednak nie wszyscy są w stanie to zrozumieć. Każdy uważa, że to on jest tym prawym, a winnymi są wszyscy pozostali.
Miasto, w którym toczy się akcja, bardzo przypomina Wołgograd. Wiele budynków opisanych jest z natury, jednakże rozmieściłem je dość dowolnie.
Esensja: Mógłby Pan spróbować przybliżyć polskim fanom sytuację na rynku współczesnej rosyjskojęzycznej fantastyki?
J.Ł.: Obawiam się, że pytanie zostało nie najlepiej adresowane. Nie jestem ani księgarzem, ani wydawcą - dlatego po prostu nie jestem zorientowany. Bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć jedno: moje książki do Wołgogradu praktycznie nie docierają (widocznie są wykupywane w Moskwie i Petersburgu).
Esensja: Jakie utwory współczesnej rosyjskojęzycznej fantastyki przypadły Panu w szczególności do gustu? Co Pan sądzi o amerykańskiej fantastyce? I wreszcie - czy czytał Pan coś z najnowszej polskiej fantastyki, a jeśli tak, to czy przypadło coś Panu do gustu?
J.Ł.: Zapewne starzeję się. Sądzę, że wszystkie szczytowe osiągnięcia fantastyki mamy już za sobą. W Rosji nikt nie osiągnął poziomu Strugackich, w Ameryce - poziomu Simaka, w Polsce zaś - poziomu Lema.
Esensja: Z tego, co wiem, w tłumaczeniu na język polski ukazało się tylko jedno Pana opowiadanie ["Prawo do głosu", Literatura Radziecka Nr 6/85 - we współautorstwie z Ljubow Łukiną]. Dlaczego tak mało? Czy to dlatego, że - jak podobno powiedział niedawno jeden z polskich wydawców - Łukin jest za bardzo "rosyjski", dlatego też nie ma szans na zdobycie popularności w Polsce? Czy w kraju, w którym ogromną popularnością cieszy się twórczość Kira Bułyczowa, rzeczywiście powyższe twierdzenie okazać się może prawdziwe? Chociaż, z drugiej strony, Polska jest krajem, w którym poza prozą braci Strugackich i wspomnianego Bułyczowa prawie w ogóle nie wydaje się rosyjskich autorów... Jak Pan sądzi, dlaczego tak się dzieje?
J.Ł.: Nigdy nie wyjeżdżałem za granicę, dlatego też trudno jest mi ocenić, czy jakiś autor jest "za bardzo" czy "nie za bardzo rosyjski". Widocznie rosyjskojęzyczna fantastyka jest rzeczywiście nazbyt narodowa i dlatego trudna dla przekładu. Kiedyś spróbowałem przeczytać Strugackich w tłumaczeniu na angielski i byłem wstrząśnięty tym, jak wszystko zostało tam uproszczone i wykastrowane. Mam wrażenie, że język rosyjski w ogóle nie jest przekładalny na angielski. W języku polskim natomiast instrumentarium jest bogatsze, tak więc będziemy mieć nadzieję...
Esensja: Kilka miesięcy temu miał Pan wypadek samochodowy. Jak się Pan teraz czuje?
J.Ł.: Staram się po troszeczku. Mam nadzieję powrócić do dotychczasowych kształtów.
Esensja: Dziękuję za rozmowę.
|
 | A. Łazarczuk "Żiestanoj bor" |
2. Najciekawsze nowe książki: K. Bułyczow - "Gienij i złodiejstwo" (tom opowiadań wierewkinowskich, właściwie wznowienie zbioru "Lisznyj blizniec", uzupełnione jednym nowym opowiadaniem; książka ukazała się w serii "Miry Kira Bułyczowa"), J. Burkin - "Zwiezdnyj tabor, sieriebrianyj klinok" (nowa powieść autora "Cwietow na nasziem pieplie"), K. Jeskow - "Ewangielije ot Afranija" (powieść, wzn.), A. Łazarczuk - "Żiestanoj bor" (dwie powieści pod jedną okładką, wzn.), M. Uspienskij - "Prikluczienija żichara" (trylogia fantasy w jednym tomie, wzn.), A. Walentinow - "Oko siły: Triet'ia trilogia" (wzn.), A. Walentinow - "Fliegeton" (zbiór nowych utworów), W. Wasiliew - "Ochota na dikije gruzowiki" (powieść, wzn.; akcja powieści toczy się w świecie znanym z dwóch opowiadań opublikowanych przez Science Fiction, choć postać Geralta jeszcze się tu nie pojawia).
3. Tradycyjnie na koniec - lista najlepiej sprzedających się książek sf&f w internetowej księgarni "Ozon".
W październiku ukazał się trzeci tom Pottera, co od razu znalazło odzwierciedlenie na liście. Obawiam się, że jeśli pani Rowling napisze dziesiąty tom serii, to przyjdzie zlikwidować tę rubrykę jako najnudniejszą część WzW. Nawet najnowsza powieść Łukianienki przegrywa z Harrym - ech, co za czasy! Poza tym - dwie nowości (Diaczenko, to już druga ich nowa powieść w tym roku, oraz Oldi) i zbiór wszystkich (podobno) scenariuszy filmowych napisanych przez braci Strugackich (żadna nowość, to po prostu wznowienie jednej z pozycji serii "Miry brat'iew Strugackich").
październik 2001 |
1 | - | J. K. Rowling - "Harry Potter i więzień Azbakhanu" | Rosmen-izdat 2001
|
2 | 1 | S. Łukianienko - "Tancy na sniegu" | AST 2001
|
3 | 5 | T. Tołstaja - "Kys'" | Podkowa+Inostranka 2000
|
4 | 2 | J. K. Rowling - "Harry Potter i kamień filozoficzny" | Rosmen-izdat 2000
|
5 | 5 | J. K. Rowling - "Harry Potter i komnata tajemnic" | Rosmen-izdat 2001
|
6 | - | M. i S. Diaczenko - "Dolina sowiesti" | EKSMO-Press 2001
|
7 | p | A. i B. Strugaccy - "Poniedziałek zaczyna się w sobotę" | AST 1999
|
8 | - | H. L. Oldi - "Bogadiel'nia" | EKSMO-Press 2001
|
9 | 7 | F. Herbert - "Diuna" | AST 1999
|
10 | - | A. i B. Strugaccy - "Kinoscienarii" | AST 2001
|
(c) Paweł Laudański, 2001
|
|