Magazyn ESENSJA nr 4 (XVI)
kwiecień 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Maciej Ficner
  Promyczek Rozpaczy

        Autor ma dwadzieścia dwa lata.
Jak sam o sobie mówi w przerwach między spaniem głównie nie robi nic, ale teoretycznie jest studentem filologii angielskiej.
Oprócz tego dużo pisze, głównie wiersze i opowiadania a także próbuje swoich sił w rysowaniu.

     Patrzę.
     Za plecami moimi zamykają się drzwi.
     Poprosiłem o chwilę samotności.
     
     ***
     
     Patrzę.
     Dziwię się.
     Innaczej bym ją sobie wyobrażał.
     Jej - bo kobiety się spodziewałem.
     Starszej, zeschniętej na wiór.
     O włosie srebrnym - długim, choć skąpym.
     Chudej - lecz nie wierzbowej.
     Błyskawiczej takiej; reumatycznie dumnej.
     Że przyjdzie ubrana - myślałem - szkaradnie niestosownie.
     W koszulinie nocnej, co ją w dzieciństwie dostała.
     Pożółkłej z pewnych powodów, co przyszły z wiekiem.
     
     ***
     
     Patrzę.
     Parskam.
     Okazuje się, że to facet.
     
     ***
     
     Patrzę.
     On także patrzy.
     Zauważam coś - i on zapewne również.
     
     ***
     
     Patrzę.
     Dalej.
     Kogoś mi przypomina.
     W dolnej szczęce dwa siekacze nie do końca zgodnie stoją.
     Jeden prosto, drugi zepchnięty w tył.
     W górnej zaś kły dwa, co niegdyś przodowały klawiaturze
     Teraz równo w szeregu stoją, z siekaczami i trzonowcami.
     Jeżą się jednak nad głowami reszty (jakie to one, ho ho, srogie)
     Wąski podbródek, sadzany w miejscu, gdzie palce zlewają się w dłoń.
     Nie wygląda też na takiego, co nosa zadziera.
     Brwi - idealnie skrojone pod lekki acz permanentny niepokój.
     Nad nimi - szczodre pole do popisu dla zmarszczek.
     
     ***
     
     Patrzę.
     Rzeczywiście, podobny do mnie.
     Ale nie do końca.
     
     ***
     
     Patrzę.
     Chełpię się.
     On łysy; ja zaś porośnięty prominentnym iglastym gąszczem.
     Wargi u niego nijakie, żeby nie powiedzieć - żadne.
     Poliki zapadłe.
     Zero mimiki, zero emocji - ani nosem nie pokręci, ani brwi nie uniesie.
     Oczy puste, rozpaczliwe, bez wyrazu.
     
     ***
     
     Patrzę.
     Chylę mu czoła.
     Nie zna emocji - zazdroszczę mu braku lęków.
     No i że nie ma uszu tak śmiesznych jak moje.
     
     ***
     
     Patrzę.
     Pochmurnieję.
     On zaś na mnie się szczerzy.
     Nie żeby sztucznie.
     Tylko tak, jakby mu nie dano innej możliwości.
     Albo jakby coś knuł.
     
     ***
     
     Patrzę.
     Widzę go na wylot!
     Teraz wiem, że knuje coś.
     Myśl zbrodnicza pulsuje mu nad prawym okiem.
     Obrzmiała, dojrzała i wściekle biała plama.
     Nie wiem jednak - CO?
     Biały - taki dziwny kolor.
     Brak kolorów. Nic.
     Wszystkie kolory naraz, zmieszane. Wszystko.
     
Ilustracja: Łukasz Matuszek
Ilustracja: Łukasz Matuszek
     ***
     
     Patrzę.
     Teraz już wiem.
     Ta plama, to białe, nad okiem - to mogło być wszystko.
     Ale teraz już wiem.
     "Ta plama, to białe, nad okiem - to rak mózgu, panie F..."
     Głoś doktora dudni mi wciąż w uszach, choć go w pomieszczeniu nie ma.
     
     ***
     
     Patrzę.
     Śmierć wygrywa.
     Gapi się na mnie triumfalnie moją własną twarzą.
     Ja - choć nie do końca. Sam mój zarys. Szkielet.
     
     ***
     
     Patrzę.
     Na kalendarz.
     Do urodzin - kilka miesięcy drogi.
     Światło świeczki daleko, ginie w ciemności.
     Pobiegnę.
poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

21
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.