Magazyn ESENSJA nr 4 (XVI)
kwiecień 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Esensja
  Krótko o...

        Steven Brust "Jhereg", Hal Clement "Misja grawitacyjna" (Mission of gravity), Christopher Rowley "Smoki wojny" (Dragons of War), Witold Jabłoński "Dzieci Nocy", Tom Grace "Sieć Pająka" (Spyder Web)

Zawartość ekstraktu: 80%
Steven Brust 'Jhereg'
Steven Brust 'Jhereg'
Eryk Remiezowicz     Piórem w oko

Fantasy. Będą więc w użyciu miecze (choć częściej sztylety), będą elfy (choć właściwie Draegarianie), będą też Smoki i inne magiczne stworzenia (tak naprawdę, to będą to nadal Draegarianie), będzie też, rzecz jasna, magia (nie mylić z czarami!). Krótko mówiąc, niby wszystko, co już przeżywaliśmy - ale zarazem nic nie będzie mieściło się w pracowicie obmyślanych tysięcznych wariantach drogi do Magicznego Przedmiotu. Steven Brust podszedł do schematów bardzo twórczo i potrafił wnieść coś od siebie, tworząc w ten sposób powieść interesującą i magiczną, ale oryginalną i mało obciążoną dziedzictwem gatunku.
Dlatego też wrażeniem, jakie najczęściej gościło w moich zwojach nerwowych, było zaskoczenie. Autor musiał długo i starannie obmyślać swój świat oraz panujące w nim stosunki, bo wydarzenia i ich przyczyny spojone są nieskazitelnie i najgłębsze czytelnicze czepialstwo nie może ich rozerwać. A nawet jeżeli, to nie ma czym się przejmować - Brust pisać umie, więc nasze wątłe wątpliwości rozbite zostaną następną niespodzianką, rozwiązaną zagadką czy też sprawnie przeprowadzoną akcją.
Dzieje się bowiem wiele, noże w powietrzu muszą przepychać się pomiędzy zaklęciami, albowiem Vlad Taltos, bohater "Jherega" i całego cyklu, para się zajęciem zawodowego mordercy. Praca jest to dość trudna i nieprzyjemna, a fakt, że obiekt "roboty" (takie eufemistyczne miano nadał zabijaniu za pieniądze autor) może zmartwychwstać, jeżeli nie zamorduje się go odpowiednio starannie, bynajmniej nie ułatwia życia. Zresztą, sam bohater też już raz takiej procedurze poddany został, aczkolwiek nie w trakcie opisywanej tu powieści. Ten pomysł, ta możliwość okazyjnego ożywiania świeżego trupa, nie dość, że całkiem oryginalny, to w dodatku został bardzo zgrabnie wpleciony w gobelin intryg i chwała autorowi za to. Następny chóralny zaśpiew zachwytu powinien zabrzmieć, kiedy doceni się fakt, iż czytaliśmy powieść intrygancko-szpiegowsko-zabójczą, a jednocześnie nie trafiliśmy na następny klon Roberta Ludluma w krainach magii. Przykład przeciwny nazywa się "Ostatni Władca Pierścienia", jakby się kto interesował. Świat wykreowany przez Stevena Brusta ingeruje w akcję i zmienia sposób patrzenia bohaterów na otoczenie, tak jak nasza obecna rzeczywistość modyfikuje nasze zachowania i spostrzeżenia.
Jest "Jhereg" początkiem cyklu i muszę powiedzieć, że jest to bardzo dobra zanęta. Autor porozsiewał bowiem po całej powieści niewielkie ślady, tropy, które wiodą do czegoś większego, historie, które jeszcze się nie zakończyły, a pewnego pięknego dnia mogą wstrząsnąć światem w posadach. Jest to moje prywatne upodobanie - lubię powieści, gdzie w tle majaczy niemożebnie odległa przeszłość i tajemnice błagające o odkrycie. Tym też nas Steven Brust uraczy i jest to całkiem rozsądny powód do sięgnięcia po "Jherega".
Dostajemy więc do ręki książkę szybką i dynamiczną, przyjemną w czytaniu i momentami szalenie zabawną. Nie jest to może dzieło napakowane filozofią i materiałem do przemyśleń, ale jest ostre niczym noże Vlada Taltosa i wciąga czytelnika dzięki tempu akcji, a nie głupocie autora.



Steven Brust "Jhereg"
Tłum. Jarosław Kotarski
Dom Wydawniczy REBIS 2002
ISBN 83-7301-078-5
Cena 23 PLN
Gatunek: fantasy




Zawartość ekstraktu: 70%
Hal Clement 'Misja grawitacyjna'
Hal Clement 'Misja grawitacyjna'
Eryk Remiezowicz     Science-fiction na twardo

Dawno temu, w czasach zamierzchłych i prostych pisano książki, w których autor pilnował naukowości swojej fikcji jak oka w głowie. Siłą utworu miała być nie tylko fabuła czy wgląd w psychikę bohatera, ale umiejętność stworzenia wizji zgodnej z obecnym stanem nauki. Wyobraźnia owszem, była jak najbardziej wskazana, ale biada twórcy, którego światy ignorowały prawa fizyki.
Mistrzem takich naukowych spekulacji jest niewątpliwie Hal Clement, a "Misja grawitacyjna", w końcu wydana w Polsce, uznawana jest za jego największe osiągnięcie i jeden z klasyków "twardego" sf. I słusznie. Clement umieszcza akcję utworu na Mesklinie, planecie bardzo dziwnej. Gigantyczna jej masa powoduje, że siła grawitacji na powierzchni jest większa 700 razy niż na powierzchni Ziemi. Ale... tylko na biegunach. Mesklin obraca się wokół swojej osi obłędnie szybko, dzięki czemu na równiku siła przyciągania jest jedynie trzykrotnie większa od ziemskiej. Żeby było ciekawiej atmosfera jest z metanu, a planeta jest zamieszkana. Taki świat to samograj - można pisać i pisać, koncentrując się jedynie na niezwykłych właściwościach planety. Zawsze będzie ciekawie, chociaż bardziej popularnonaukowo niż fantastycznie.
Wypadałoby więc dokleić fabułę. Nic trudnego - wystarczy wysłać w okolice Mesklina ciekawskie małpy z gatunku homo sapiens, a one na pewno coś wymyślą. Ziemianie postanowili wykorzystać niezwykłe zmienne pole grawitacyjne Mesklina, w związku z czym wysłali w okolicę bieguna sondę badawczą. Wylądowała, owszem, plan badań jak najbardziej został wykonany, tylko że oporny mechanizm nie chce wzlecieć i wrócić do swych twórców. Zepsuł się. Bywa. Trzeba więc nająć tubylców i wysłać ich tam, gdzie ludzkie, mdłe ciało pojawić się nie może.
"Misja grawitacyjna" to opis tejże właśnie wyprawy ratunkowej. Niewielki fizycznie, lecz potężnego ducha kapitan Barlennan powiedzie swoją załogę po wzburzonych metanowych falach walcząc z przeciwnościami, jakie nastręczy mu planeta i jej inni, mało przyjaźni mieszkańcy. My zaś ruszamy z nim, aby podziwiać pomysłowość autora. Książka jest bowiem naładowana niezwykłymi wizjami i wynalazkami niczym bullterier agresją. Prawa fizyki wspomagają wyobraźnię Hala Clementa zamiast ją ograniczać i warto "Misję grawitacyjną" przeczytać, choćby dla zapoznania się z tym starym lecz wciąż jarym stylem. Ech, łezka się w oku kręci. Szkoda, że mało jest takich książek.



Hal Clement "Misja grawitacyjna" (Mission of gravity)
Tłum. Aleksandra Adamowicz
Solaris 2001
ISBN 83-88431-10-2
Gatunek: sf




Zawartość ekstraktu: 40%
Christopher Rowley 'Smoki wojny'
Christopher Rowley 'Smoki wojny'
Jarosław Loretz     Coraz więcej wody

"Smoki wojny", trzeci tom cyklu o dinozauropodobnych smokach bojowych, tradycyjnie napisane jest lekkim, potoczystym językiem. Jednak mimo zwiększenia objętości i namnożenia różnorakich pobocznych wątków, wciąż daleko im do "Bazila Złamanego Ogona" - książki, która zapoczątkowała cykl.
Tym razem Relkin (bo wbrew nagłówkowi wydawnictwa - "Cykl Bazila" - to właśnie Relkin jest głównym bohaterem) rusza wraz z resztą oddziału na rubieże imperium tępić bandy rabusiów. Wyprawa ta poprzedzona jest jednak wątkiem spotkania Bazila ze smoczycą i dziećmi, a także dezercją Relkina, który w obronie smoczycy zabił człowieka. Lessis, Ribela i Lagdalen, w ciałach zwierząt, wyprawiają się do Czworopłatu, gdzie mają zamiar dowiedzieć się czegoś o szykującej się inwazji. A tej dokona jak to zwykle bywa "ogromna i niezwyciężona" armia, w której szeregach stoją "przerażające" potwory (na przykład większe i bardziej mordercze od trolli ogry). Ostrzegam - książka nie ma typowego dla tego cyklu zakończenia - jest jakby ucięta w pół. Zapewne dokończenie "intrygi" nastąpi w kolejnej, równie grubej części.
Książka bogata jest wprawdzie w słowa, za to niezwykle uboga w treść. Autor chyba zwęszył interes i brutalnie rozwodnił fabułę, rezygnując z zamykania intrygi w jedną książkę. Czwartego tomu nie da się już bowiem najprawdopodobniej czytać bez znajomości przynajmniej trzeciego - bo dzięki takiemu rozciągnięciu, to, co dotychczas zajmowało przeciętnie czterysta stron, teraz zajmie nie mniej, niż tysiąc. Co gorsza - wciąż nie ma tu nic nowego, świeżego, może prócz wkraczania na grunt mistycyzmu, przepowiedni, oraz umieszczenia w opisywanym świecie reliktów starej, umarłej już cywilizacji. Jednak wtręty te nie czynią z Rowleya drugiego Tolkiena. Możliwe zresztą, że nie takie było ich przeznaczenie, ale prawdziwego sensu dojść nie sposób.
Książka (i ogólnie cały cykl) sprawia wrażenie pisanej dla tych, którzy lubią fantastykę, ale nie lubią Tolkiena, Pratchetta, Eddingsa, Nortonki czy Lackey ze względu na zbyt skomplikowaną fabułę, i zbyt wyrafinowane odniesienia. Tu bowiem nic z tych rzeczy nie występuje - jest to czysta, nie zmuszająca do myślenia i praktycznie pozbawiona emocji "rozrywka", wypchana po brzegi bezsensownymi zdarzeniami (najlepsze są legiony, które dają po tyłku kilkudziesięciokrotnie liczniejszemu, budzącemu grozę przeciwnikowi, i to praktycznie bez strat własnych).
Nie wiem, może i w Polsce znajdą się sympatycy takiej prozy (choć nawet jestem pewien, że się znajdą, skoro wciąż jest popyt na Conany, czy książki z serii Forgotten Realms), nie zmienia to jednak faktu, że jest ona niespecjalnie warta uwagi...



Christopher Rowley "Smoki wojny" (Dragons of War)
Tłum. Jerzy Marcinkowski
ISA 2001
s. 551
ISBN 83-87376-61-2
Cena 36 zł
Gatunek: fantasy




Zawartość ekstraktu: 60%
Witold Jabłoński 'Dzieci nocy'
Witold Jabłoński 'Dzieci nocy'
Eryk Remiezowicz     Potomkowie sennych marzeń

Uparł się Witold Jabłoński na schyłek wieku dziewiętnastego. Jego to atmosferze, rozbuchanej, dekadenckiej, pełnej pogoni za nowym wyznaniem, wystawił pomnik w swojej powieści. To właśnie ten niezwykły klimat jest tu najciekawszym czytelniczym doznaniem. Autor podzielił ludzkość na dwa elementy: pierwszy z nich jest słoneczny, prosty, żyjący życiem zwykłym, pieniężnym, pełnym wartości rodzinnych i drobnomieszczaństwa. Ale nocą powstaje inne życie, pełne tajemniczości i magii, kiedy miasta dobrze nam znane zapełniają się tiomnikami - istotami nieludzkimi z mitologii i koszmarów, wampirami i strzygoniami, klonami twórców z dawnych lat. Ten kontrast i te obrazy to najmocniejsza część książki i dla nich najprawdopodobniej ta powieść powstała.
Stworzywszy bowiem świat tak niezwykły i fascynujący, autor przespał okazję na wpisanie w niego niezwykłych przygód i charakterów. Ani Nikołaj I. Azimow, ani Samara Rockefeller - dwie główne postacie autorskiego snu, ani też żadna inna z postaci umieszczonych w "Dzieciach Nocy" nie jest specjalnie interesująca i bliska, choć widać w tekście usiłowania nadania Azimowowi interesujących rysów charakteru. Nie zdołał też autor odpowiednio zaplanować swojej intrygi - choć zaczyna się interesująco, to gubi się później w gąszczu cytatów i obrazów, a zakończenie jest zupełnie rozczarowujące.
Należy niewątpliwe zwrócić też uwagę na erudycję i oczytanie autora, który wypchał książkę mnogimi cytatami i obrazami z literatury i uczynił to w sposób całkiem przyjemny. Nie zgrzytają te obce elementy w tkance powieści, wręcz przeciwnie, wzbogacają ją i walnie przyczyniają się do pogłębienia tajemniczej atmosfery.
Nie jest to książka zła i niewarta czytania. Wręcz przeciwnie, lektura wchodzi płynnie, a autor pokazał, że dziwne i fascynujące rzeczy tkwią w jego mózgu. Warto więc przeczytać a nawet, od czasu do czasu wrócić.



Witold Jabłoński "Dzieci Nocy"
Supernowa 2001
ISBN 83-7054-145-3
Cena 20,19 zł
Gatunek: sf




Zawartość ekstraktu: 50%
Tom Grace 'Sieć Pająka'
Tom Grace 'Sieć Pająka'
Artur Długosz     Cienko splecona sieć

W ramach nadrabiania zaległości książkowych w gatunkach czytanych przeze mnie sporadycznie, natknąłem się powieść Toma Grace'a zatytułowaną "Sieć pająka". Książkę zakupiłem, bo mimo niskiego stopnia zaufania dla blurbów, ten akurat zafrapował mnie. Głosi on mianowicie między innymi, że Tom Grace jest twórcą nowego gatunku powieści sensacyjnej: przygodowego technothrillera szpiegowskiego. Zaiste, nomenklatura robi wrażenie, lecz sama powieść nie staje niestety na wysokości zadania. Sprawiło mi to dotkliwy zawód, bo spodziewałem się znacznie więcej po tytule, który gościł na listach bestsellerów i autorze okrzykniętym rywalem Crichtona czy Clancy'ego. Być może wina częściowo tkwi w fakcie, że jest to debiut tego młodego pisarza. Sam Grace to postać niezwykle barwna, architekt, nurek głębinowy, maratończyk i z pewnością zdobył bagaż doświadczenia, który przy odpowiednich umiejętnościach można by przetworzyć w fascynującą literaturę. "Sieć pająka" to całkiem udana, z punktu widzenia fabularnego, przymiarka do stworzenia takiej powieści, ale daleko mu do mistrzów podobnych gatunków. Zawodzi de facto literacki warsztat.
I to zawodzi na całej linii. Pierwsze kilka stron było dla mnie istną udręką, gdyż dawno nie zetknąłem się z tak mizernym posługiwaniem się językiem i budową rozdziałów. Kuleje też konstrukcja postaci, niebywale sztampowa, chciałoby się rzec komiksowa w swojej płaskości. Książki nie da się czytać płynnie, fabuła wyraźnie się rwie, zwłaszcza w pierwszej połowie. Potem sytuacja poprawia się i rzecz w sumie kończy się znośnie. "Sieć pająka" oparta została na ciekawym pomyśle, walorem książki jest jej aktualność, polityczna i techniczna i to stanowi jej zdecydowany plus.
Sięgnę wkrótce dla pewności po kolejną książkę Grace'a, "Ogniwo" wydaną właśnie przez Amber i przekonam się, czy pisarz w międzyczasie ewoluował.



Tom Grace "Sieć Pająka" (Spyder Web)
Tłum. Andrzej Leszczyński
Amber 2001
ISBN 83-7245-684-4
Strona wydawnictwa: http://www.amber.supermedia.pl
Cena 27,80
Gatunek: sensacja

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

50
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.