nonFelix
***
jeszcze raz popatrzył w jej oczy
w pustkę i błysk, w pustkę i błysk
kap, kap, krople wyśnionej słodyczy -
w jej źrenicach zamieszkał Bóg.
głęboki oddech, jeszcze jeden, już
przemierzwione włosy, aureola z lnu,
po co i łunek, i pocałunek i...
tak totalnie z bzu; wykrzyczane sny.
on czuje, czuje wszystko, ekstazę i nic
paznokcie na plecach ślą runiczną nić.
zatopić, utopić, wpoić, może ze,
jedna dusza, dwa ciała... jedno ciało, jedna krew.
jedno pasmo włosów wymsknięte z rzemienia,
jeszcze szybki oddech, jeszcze ciepły pot,
powieki tak drżące, tak niepewne szczęścia,
półuśmiech spierzchnięty, jej ślina to Bóg.
Misiek
Ramówka codzienna
Pasek zegarka ściska mój
nadgarstek - gwóźdź programu i
czasami nie mam czasu mieć
czas
właściwie często, może nawet za.
Około północy, przed snem, do kąpieli
rozkuwam małym palcem kajdan, widzę
skórę pomarszczoną ściskiem uścisków i
morze
martwe od kałuż nieodprowadzonej krwi.
Simply
[Nie było innego]
Musiałem to zrobić.
Choćbym nie chciał - musiałem.
I choćby niebieskie zastępy zstąpiły,
choćby słońce zgasło, a księżyc krwią spłynął,
choćby ziemia pękła i w czeluść zapadła -
Alternatyw nie było.
Sam mnie wybrał:
"Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie",
a potem - kawałek chleba
(niewinny puchar goryczy)
i wzrok.
Nie mogłem zawieść
- nie było innego,
co by zrozumiał
i miał siłę unieść
ten krzyż
słodki jak miód,
choć gorzki - jak piołun.
Nawet temu, co miał być opoką,
zabrakło odwagi,
a ten, którego umiłował,
nie zniósłby - odrzucenia?
pogardy?
siebie...?
Więc musiałem.
A wtedy
sypnęli mi garść srebra,
żałośni i ślepi,
radujący się w sercach,
choć zgubieni na wieki.
Garść srebra...?
Niewielka zapłata
za Zbawienie Świata
Felis
Serce
Stuk puk
Nikt nie otwiera
Słychać tylko pusty dźwięk
Stuk puk
Niewyraźny dźwięk
zardzewiałych sprężyn
Jakby ktoś wiercił się na łóżku
Stuk puk
Wrzask dobiegający za drzwi
Daj spać.
nonFelix
[wielkanocne wariacje]
Gdy leżę na łące
A skwar się nie kończy
Wysoko pod Słońcem
Na niebie gorącym
Aniołki tak śpiące
Bawią się w kamikaze
Plask!