Murzyn wyrósł nagle, jak spod ziemi, czarny jak
czarny tusz, nocą, pośrodku wesołego miasteczka
Foire du Midi.
Niewiadomo czy chodziło o Minoltę, czy o życie
wieczne. (Tak się bałem - wyznał PIO - że musiałem
to narysować).
...pili włoskie wino w Amsterdamie spacerując brzegiem rzeki a ogromne
chmury pękały nad ich głowami, zastygały - prawda, tak pisze o nas poeta.
My tymczasem jedziemy na rowerach wzdłuż Haren-Gracht, a potem
w Coffeeshopie palimy Afgan, Shiva skunk i White Widow. Jedne statki
odpływają, inne rzucają cumy na brzeg. I jest niebo - szare, pocięte jak
na zmatowiałej rycinie. Gdy PIO przebiera w sadzonkach tulipanów,
Juro czeka na niego półprzytomny wśród wielo języcznego gwaru przed
Cafe Brasil. A gdy zaczynamy milczeć do siebie, jest już prawie zmierzch,
prawie świt: pora wstać, iść spać. I ptaki kołują nisko nad wierzycami katedr.
PIO robił zdjęcia rowerom
przez cały dzień, wieczorem
podrywał Włoszki. Ja
napisałem dwa wiersze
jeszcze przed kolacją
(chleb + konserwa turystyczna
z dodatkiem żwiru) a trzy
już po. Och życie
życie.
Prace mogą być wykorzystywane do kopiowania i drukowania w celach komercyjnych tylko za zgodą autora.