Magazyn ESENSJA nr 5 (XVII)
maj 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Autor Eryk Remiezowicz
  Wszyscy jesteśmy fantastyczni

        Polemika z felietonem pt. "Być fantastą" autorstwa Andrzeja Filipczaka.

Właściwie to zaniepokoił mnie jeden akapit. Cytuję: "Kim właściwie jesteśmy? (...) Dziwakami, którzy nie lubią oglądać Świata według Kiepskich i słuchać Ich Trojga, woląc po raz setny przeżywać przygody Luke'a Skywalkera i rozkoszować muzyką Vangelisa do Łowcy androidów?". No więc nie, tym nie jesteśmy. Ja niestety przy Vangelisie usypiam, a z letargu wyrwać mnie może wyłącznie rytmiczne dudnienie wspomagane melorecytacją Britney Spears, Sary Connor, czy też innej Shakiry. Więcej: dużo bliższe i ciekawsze jest dla mnie pechowe małżeństwo Ala Bundy'ego niż nieszczęśliwe dzieciństwo Luke'a Skywalkera. Proszę więc uprzejmie o zatrzymanie rozpędzonych procedur szufladkowania i klasyfikacji na fantastów i mugoli, bo jest to zajęcie a) niewdzięczne b) konfliktogenne c) bez sensu, bo właśnie niechęć do klasyfikowania powinna być cechą fana fantastyki.

Fantazjuje bowiem każdy, niezależnie od rodzaju czytanych książek i oglądanych filmów. Należy jedynie zastanowić się, czym też powinien się fantasta wyróżniać. Na pewno nie ilością czasu spędzonego na marzeniach. Nieustanne przeżywanie przygód w magicznych krainach jest niewątpliwie przyjemne, piszący te słowa niejednego smoka zabił we śnie i bardzo mu z tym dobrze. Ale dookoła nas istnieje świat pełen bliźnich, czasem niesympatycznych i wrednych, gdzie po ulicach gnają rozpędzone samochody, a wprowadzany właśnie kapitalizm zmusza nas do wytwarzania wartości dodanej. Rozsądnym będzie więc zwrócenie uwagi na szarą codzienność.

Zresztą, nadmierne przykładanie wagi do swoich fantazji też bywa szkodliwe. Większość naszego kochanego gatunku marzy bowiem przede wszystkim o sobie, o swoich własnych dokonaniach i przewagach. Więcej: te przyjemne wizje są tak bardzo przekonujące i wciągające, że z radością przyjmuje się je za właściwy i jedynie słuszny obraz świata. Po czym świat stwierdza, że on ma nieco inną wizję naszej osoby, po czym zaczyna się płacz i zgrzytanie zębów. Bo nasze marzenia i nasza sytuacja obecna są zupełnie rozbieżne i raczej się oddalają zamiast zbliżać. Zresztą, schodząc już zupełnie w dygresje - Hitler też realizował swoje marzenia, z oddaniem i pasją rzadką dla naszego gatunku. Ech, gdyby miał więcej LSD niż posłuchu - to byłyby obrazy...

Co też jeszcze czyni fantastę? Czytanie pewnego typu książek i oglądanie pokrewnych im filmów? Niewątpliwie pozytywny jest sam fakt istnienia grupki, która spędza czas na lekturze i w kinie, a nie w bramie z jabolem i pisze się to fantastom na plus. Jednak magiczne literki "sf" nie czynią jeszcze książki dobrą. Chały pojawiają się wszędzie i zawsze, nie uratuje ich nawet magiczny miecz, czy też świst blasterów. Ograniczanie się do speculative fiction wszelkich rodzajów jest, nie da się ukryć, ograniczaniem właśnie. Zamykaniem swojego horyzontu, odcinaniem się od wspaniałej literatury w imię przynależności do fantastycznego getta. Z nawiedzaniem kina jest jeszcze gorzej, bo tam stężenie miernoty jest jeszcze większe, jako że fantastyczny sztafaż służy jedynie do wrzucenia na ekran sterty obmyślonych ostatnio efektów.

Udowadniamy często światu, że jesteśmy inni. Po co? Na czym nam zależy - na powiększaniu naszego grona, czy klepaniu się po plecach i wzajemnym przekonywaniu o naszej misji i wyższości? Może to i polepsza samopoczucie, kiedy patrzy się z góry i twierdzi "my tu, czytamy i fantazjujemy, phi", ale jedynym takiego działania efektem jest zrażanie do siebie wielu potencjalnych współfantastów i budzenie reakcji obronnych. A moim zdaniem (i nie tylko moim - patrz felieton Rafała Ziemkiewicza w 14 numerze Science Fiction) bycie fantastą, to przede wszystkim umiejętność szerokiego patrzenia na świat i utrzymywania umysłu w aktywności. Człowiek zainteresowany fantastyką powinien być otwarty na najdziksze i najniezwyklejsze idee - nie tylko te napotykane w książkach, ale też w jego najbliższym otoczeniu.

Wyjdźmy do ludzi. Twierdzą, że pisarstwo sf jest ciężkie i niezrozumiałe - podsuńmy im coś śmiesznego i lekkiego. Twierdzą, że jest bezmyślne i płaskie - poczęstujmy ich Lemem i Dukajem. Nie rozumieją konwentów i RPG - pokażmy, że to rozrywka dobra jak każda inna. Nie podoba im się kino sf - hm, tu nie mam pomysłu :) Władca Pierścieni nieco nas uratuje, ale nie wiem, na ile to wystarczy. A jeżeli stwierdzą, że nie chcą, nie lubią i nie mają zamiaru próbować - to wtedy ze spokojnym sercem rezygnujmy, bo jeżeli ktoś się zadnimi łapami zaryje i z ciepłej ziemianki swoich poglądów wychylić się nie zamierza, to fantastą on nie jest i nie będzie. Ale niechże w końcu zrozumie świat, że wyobrażanie sobie różnych rzeczy to czynność równie naturalna jak oddychanie. Wszyscy jesteśmy fantastyczni.

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

81
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.