- Hej, Anakin - usłyszał za sobą.
Obejrzał się. Luke siedział na kozetce, rozczochrany, blady. Oczy miał dziwne, ni to wilgotne, ni to błyszczące gorączką.
- Nie podasz mi ręki? - zapytał.
Wyciągnął dłoń - mechaniczną dłoń z uszkodzoną powłoką. Anakin zadrżał. To także jego dzieło. Kolejne dzieło. Żołądek podszedł mu do gardła, przez chwilę obawiał się, że narobi sobie wstydu i zwymiotuje, albo zemdleje. Powoli, bardzo powoli zbliżył się do Luke'a i ujął tę rękę. Poczuł chłodne, bioniczne palce, zamykające się wokół własnej dłoni.
Z żelazną siłą.
Próbował cofnąć dłoń, ale Luke tylko pokręcił głową.
- Nigdzie nie pojedziesz. Przestań już decydować za innych. Chcę, żebyś z nami został, Anakinie.
Anakin uniósł brwi.
- Nawet TO mi przebaczysz? - zapytał. Chłodne palce na dłoni parzyły go w sensie fizycznym i psychicznym.
Luke przechylił głowę. Anakin znał tę manierę z lustra.
- Nie - odparł. - Dałeś mi dobrą nauczkę. Nie byłoby tej rozmowy, gdybyś w swoim czasie dostał taką samą.
Anakin skrzywił się lekko.
- Ależ dostałem... tylko nie wyciągnąłem z niej żadnych wniosków. Przepraszam: wyciągnąłem, ale całkiem niewłaściwe. Zdradziłem i pomogłem zniszczyć Jedi - ciągnął. - Zniszczyłem swoje małżeństwo, Obi-Wana.
Luke uśmiechnął się pobłażliwie, nie wypuszczając jego dłoni
- Chyba wyliczanie tego wszystkiego sprawia ci przyjemność? - zapytał. - Czy mam ci opowiedzieć, co czułem, wysadzając Gwiazdę Śmierci wraz z jej cała załogą? Czy mam ci wyjawić moje myśli, kiedy zastałem spalony dom i zabitych Larsów? Jak bardzo chcesz to wiedzieć? Byłeś po Ciemnej Stronie i wróciłeś stamtąd, choć nie bez blizn i okaleczeń. Spróbuj teraz z tym żyć wśród innych ludzi.
Urwał nagle, z niedowierzaniem pokręcił głową.
- I ja to wszystko mówię? - uśmiechnął się. - Czy to znaczy, że jestem Jedi?
Anakin wzniósł oczy ku sufitowi.
- O, tak, synku - rzekł. - Jesteś Jedi. W najgorszym z możliwych wydaniu: filozofa.
Rozległo się ciche pukanie i przez szczelinę w półotwartych drzwiach wsunęły się dwie dziewczęce głowy: jedna jasna, druga ciemna.
- Można? Luke, już wstałeś? - Leia wsunęła się pierwsza i od razu podbiegła do Luke'a, żeby go uściskać. - Przyszłyśmy po ciebie, Too-Onebee musi cię zbadać.
Megan weszła zaraz za nią i niezdecydowanie przystanęła pośrodku pokoju. Obie miały na sobie kombinezony służb naziemnych, były wreszcie domyte, uczesane i nawet lekko umalowane.
- Pokój wam służy, dziewczyny - zauważył Luke, wypuszczając z uścisku dłoń Anakina. Leia zauważyła ten gest, spojrzała najpierw na brata, potem na Anakina i zesztywniała lekko.
- Przeszkadzamy? - zapytała, lekko zmrożona tym, co wyczuła w powietrzu. Megan dalej stała nieruchomo, wbijając wzrok w Anakina. Pobladła, ale nic nie powiedziała.
- Anakin odchodzi - oznajmił Luke. - Chce się pożegnać.
- Kto? - Leia odskoczyła od brata, zerwała się na nogi i machinalnie otarła nagle spotniałe dłonie o kombinezon.
- On ma na imię Anakin - wtrąciła Megan z goryczą. - I bardzo chce odejść, jak widzę.
Spuściła głowę.
- Czy to prawda? - Leia podeszła do niego, wciąż nie kojarząc, nie chcąc kojarzyć faktów. - Rzeczywiście chcesz od nas odejść? I masz na imię Anakin? Jak... jak...
- Jak nasz ojciec - podpowiedział Luke. Nie chciał mówić nic więcej. Wierzył, że Anakin sam sobie z tym poradzi, ale nie był pewien, czy chce przy tym być.
- Czy to znaczy, że... odzyskałeś pamięć? - ostrożnie zapytała Leia, konsultując się wzrokiem z Megan, która już otrząsnęła się z pierwszego szoku.
- Nigdy jej nie straciłem... a szkoda - Anakin odwrócił twarz, żeby ukryć zmieszanie i postąpił krok w kierunku wyjścia. Leia zerwała się i przytrzymała go za ramię. Instynktownie czuła, że coś jest nie w porządku i bała się, że jeśli szybko nie opanuje sytuacji, stanie się coś złego.
- Megan, weź Luke'a do Too-Onebee, w końcu po to tu przyszłaś. Kevin ci pomoże - na widok stropionej miny Megan dodała szybko: - Nie martw się, nie wypuszczę go stąd... po moim trupie!
Rzeczywiście, ujęła Anakina za obie ręce i trzymała mocno, długo i uważnie wpatrując się w jego twarz.
- Zaczekasz tutaj, ze mną - powiedziała z powagą. Była piękna, odrobinę podobna do Padme, ale - paradoksalnie - bardziej dojrzała. Anakin umiał to docenić. Z bólem pomyślał, że nie dotrwał do dnia, kiedy Padme mogłaby tak wyglądać
Mógł uwolnić się prostą, szybką sugestią, ale nie chciał. Wypił już swój kielich goryczy z synem i teraz czuł, że musi przejść przez to samo z córką. Spuścił głowę.
Luke pozwolił się wyprowadzić bez protestu. Żachnął się dopiero wtedy, kiedy zobaczył nosze repulsorowe i stanowczo odmówił współpracy. Kłócić jednak zaczął się dopiero na korytarzu. Wiedział, że nie pomoże ani Leii, ani Anakinowi. Za to miał większą szansę dotrzeć do Megan.
Leia starannie zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Ona także nie życzyła sobie towarzystwa w chwili, gdy - jak sądziła - przyjdzie jej szukać najbardziej wymyślnych argumentów, żeby zatrzymać Anakina. Chciała go zatrzymać... jeśli nie dla Luke'a, to przynajmniej dla Megan...
- Słuchaj, co ty wyprawiasz? - zapytała po krótkiej chwili, kiedy odgłosy dyskusji za drzwiami oddaliły się na dobre. - Dlaczego chcesz odejść? Czy to ma coś wspólnego z... Megan?
Potrząsnął głową.
- Uważasz, że po tym wszystkim, co przeżyliście z moim bratem, możesz sobie tak po prostu odejść? Potrzebujemy cię, Dave... Anakinie - powiedziała i nagle zdała sobie sprawę z tego, że próbuje go zatrzymać tak, jak kiedyś Hana, to znaczy czystą logiką bez cienia uczucia.
Wtedy jej nie wyszło. Trzeba było aż imperialnego ataku, żeby został...
Odeszła od drzwi, zaczęła spacerować po pokoju.
Anakin milczał. Ze dwa razy otwierał usta, żeby się odezwać, ale natychmiast je zamykał. Co ma jej powiedzieć? Księżniczko, jestem Darthem Vaderem, twoim tatusiem, który zszedł na złą drogę?
Odłożył kurtkę, którą od paru minut miął w dłoniach.
- Księżniczko, czy wierzysz w przebaczenie? - zapytał wreszcie.
Poderwała głowę, spojrzała na niego przenikliwie. Lekko zmarszczyła czoło.
- Nie - szepnęła. - Ale wierzę, że człowiek może odkupić swoje winy... jeśli bardzo tego chce.
Przesunęła dłonią po ścianie, skrzywiła się, kiedy jej dotyk pozostawił ślad na warstwie kurzu. Roztarła go w palcach, przyglądając mu się podejrzliwie. Dopiero po dłuższej chwili, kiedy uznała, że już dość dokładnie wymieszała go z własnym potem, otrzepała dłoń.
Anakin podszedł bliżej, stanął tuż za jej plecami i delikatnie ujął ją za ramiona.
- A Darth Vader... czy i jemu dałabyś drugą szansę?
Skuliła się w sobie, jakby się na nią zamierzył. Przypomniał sobie tamto przesłuchanie... Cierpienie, jakie jej zadawał... Czego on tu w ogóle szuka? Przecież to ona pierwsza wyciągnie miotacz i...
- Darth Vader... - wyszeptała. - Mój ojciec... Da... Anakinie, czy wiesz, że na jego widok zawsze serce biło mi trochę mocniej... myślałam, że to ze strachu, z nienawiści...
- Nienawidziłaś go?
- Nie wiem... Bail Organa, mój przybrany ojciec, zawsze twierdził, że wojna to burza na styku dwóch punktów widzenia... - odsunęła się od niego, lekko potrząsnęła głową. - Nie... Nienawidziłam Tarkina, Jabby... ale jego chyba... nie.
Usiadła na kozetce, złożyła dłonie na kolanach. Obserwował ją uważnie spode łba.
- Opowiedz mi o nim... - poprosił.
- Ja? Tobie? - zdziwiła się lekko - Myślałam... że go znałeś.
- Jako klon niekoniecznie musiałem go znać. Opowiesz mi o nim? - usiadł obok niej i zajrzał jej w twarz. - Tylko tyle, ile sama wiesz.
Przymknęła oczy, jakby próbując sobie przypomnieć. Wiedział, że to nie tak. Na pewno pamięta dokładnie każdą ich rozmowę, każdą igłę wbitą w jej ciało przez robota... każdą ich rozmowę... mniej lub bardziej przepełnioną nienawiścią, gniewem.
- Był... imponujący. To pierwsze słowo, jakie przychodzi mi na myśl. Groźny, onieśmielający... czyste zło, nie skalane groteską i śmiesznością. Na początku, kiedy jeszcze podlegał Tarkinowi, bałam się go... nie dla niego samego, ale właśnie z powodu Tarkina, który był kompletnym szaleńcem. Później, kiedy zaczął nas ścigać z powodu Luke'a, przestałam się go bać... zaczęłam bać się o Luke'a... myślałam wtedy, że go kocham, że będę w pewnej chwili zmuszona dokonać wyboru pomiędzy nim a Hanem... Wiesz, jak to jest, kiedy patrzysz wrogowi w twarz, wiesz, co on myśli, możesz przewidzieć sposób jego postępowania. W przypadku Vadera było inaczej. Czarna maska, potężna postać, znakomicie zaprojektowany kostium negatywnego bohatera - głos jej się załamał. - A potem dowiedziałam się..., że Luke jest moim bratem... a on... moim ojcem.
Pociągnęła nosem. Nie wiedział, jak jej pomóc. Objął ją ramieniem i lekko przytulił do siebie.
- Luke nagle stał się całą moją rodziną... - szepnęła, opierając mu głowę na ramieniu. Pogładził ją po włosach, zastanawiając się, czy przeżyłby spotkanie z Hanem Solo, gdyby zostali przyłapani w tej pozycji.
- Kiedy ci o tym powiedział? Przez pewien czas zdawało mi się, że chciał utrzymać to w tajemnicy.
Potrząsnęła głową. Odsunęła się od niego, ale nie zaprotestowała, kiedy ją wziął za rękę. Przeciwnie, nakryła jego dłoń swoją, delikatnie skubiąc końcami palców skórę na grzbiecie jego ręki.
- Nie... kiedyś, wieczorem, wydawał mi się bardzo poruszony. Mówił, że czuje niepokój, że Imperator go poszukuje.. i pewnie go znajdzie, a wtedy pozostanie tylko ta jedna, ostatnia szansa dla Jedi... ja! Jakbym ja mogła być Jedi! - zaśmiała się z goryczą. - Wtedy też uświadomił mi, że Vader jest również i moim ojcem...
Znów się roześmiała. tym razem tak nerwowo, że zabrzmiało to prawie jak szloch. Wciąż wydawało się, że nie ma odwagi wyprostować pleców.
- Nie spałam przez cała noc i kilka następnych... bałam się - mówiła dalej przyciszonym głosem, ale nie szeptem, jakby obawiała się, że szept zdradzi jej wzruszenie. - Wtedy znów zaczęłam się bać Vadera. Bałam się, że wytropi mnie Mocą, trafi przeze mnie do bazy rebelii... nie wiedziałam, czy nie powiedzieć o tym Mon..., ale Luke mówił, że im mniej osób wie, tym lepiej. Nagle Vader stał się dla mnie... groźny.
- On nie wiedział o twoim istnieniu - rzekł Anakin ze ściśniętym gardłem.
Jak jej powiedzieć?
- To dobrze - odparła bez przekonania, nisko pochylając głowę.
- Oszalałby z radości, gdyby wiedział...
Znieruchomiała. Podniosła na niego wzrok i mocno zacisnęła palce na jego dłoni. Lekko zmarszczyła czoło - zdążył już przyzwyczaić się do tego nie całkiem grymasu. Nie wiedział, co myśli... nie chciał wiedzieć.
- Dave... - z przyzwyczajenia nazwała go jego dawnym imieniem. - Dave... czyim ty jesteś klonem?
Otworzył usta i znów nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Nie nalegała.
- Niech zgadnę... - jej głos stał się nagle lodowaty, przerażająco bezosobowy. - Jesteś klonem Dartha Vadera...
Pociemniało mu w oczach. Nigdy nie przypuszczałby, że tak szybko na to wpadnie. Nie mógł zaprzeczyć... nie mógł jej już nawet okłamać.
- Zgadza się? - zapytała stłumionym głosem. - Nawet nie próbuj kręcić. To przecież oczywiste... to podobieństwo nie jest przypadkowe...
Anakin zacisnął pięści, prawie miażdżąc jej palce.
Syknęła z bólu, wyrwała mu jedną rękę, wsunęła pod pachę, żeby rozmasować ból. Nie spuszczała z niego wzroku, przygryzła tylko dolną wargę.
Skinął głową.
|
|