Tomasz Kujawski |
Talizman 2? |
Stephen King, Peter Straub "Czarny Dom" (Black House) |
 |
 |  | 'Czarny Dom' |
Do dziś Stephen King napisał ponad trzydzieści powieści. Mimo że wszystkie stały się bestsellerami, a ich strony wypełnione są setkami zapadających w pamięć bohaterów, autor nigdy nie poszedł na łatwiznę i nie dopisał sequela, prequela ani żadnego innego rodzaju kontynuacji. Prawda, że spory odsetek jego postaci nie żyje na tyle długo, aby móc wystąpić w dalszym ciągu, jednakże To!, Miasteczko Salem czy Bastion to materiał, z którego można by jeszcze sporo wycisnąć. Powieścią, przy której King po raz pierwszy szansę tę wykorzystał, jest - napisany do spółki z Peterem Straubem - Talizman. Historia Jacka Sawyera charakteryzuje się luźną konstrukcją i jest klasyczną przygodową fantasy typu quest. Wymyślona przez autorów kraina Terytoria idealnie nadaje się jako scenografia nie tylko do sequela, ale i całego wielotomowego cyklu; bez trudu można sobie wyobrazić powieści o kolejnych misjach bohatera. I jakby właśnie na przekór temu, Czarny Dom z Talizmanem wspólnego ma bardzo niewiele.
Początek książki bardzo przypomina stare utwory Kinga opisujące prowincjonalne życie Ameryki, którego spokojny rytm zostaje nagle zaburzony przez pojawienie się sił nadnaturalnych. Znane z wielu powieści miasteczko Castle Rock zostało zastąpione przez French Landing w stanie Wisconsin, w którego okolicach grasuje porywający dzieci morderca. Narrator najpierw oprowadza nas po głównych miejscach dramatu, przedstawia mieszkańców przez blisko sto stron i dopiero wtedy pojawia się pierwszy dowód na to, że rzeczywiście czytamy kontynuację Talizmanu. Na scenę wkracza Jack Sawyer, który jest trzydziestoletnim mężczyzną, ma za sobą karierę w policji Los Angeles i obecnie spędza pierwsze lata emerytury właśnie we French Landing. Nietrudno domyślić się, iż wkrótce Jack i morderca staną sobie na drodze.
Sawyer jest właściwie jedyną postacią Talizmanu, która pojawia się w kontynuacji. Matka, dla której odbył tak długą i niebezpieczną podróż, już dawno nie żyje, o Richardzie Sloat, jego najbliższym przyjacielu, pada ledwie kilka zdań. Na chwileczkę pojawia się Parkus, ale to tylko wyjątek od reguły. Co jeszcze dziwniejsze, również Terytoria odgrywają w powieści epizodyczną rolę, akcja przenosi się tam raptem w dwóch z blisko trzydziestu rozdziałów. A gdy Jack już przeskoczy do Terytoriów, okazuje się, że złapanie grasującego we French Landing mordercy jest ważniejsze, niż się początkowo wydaje, gdyż ma pomóc w uratowaniu... Mrocznej Wieży. Tak, tak, Czarny Dom wyjawia więcej tajemnic związanych z misją Rolanda niż pierwsze dwa tomy cyklu. Mało tego, dowiemy się wreszcie, kim jest znany chociażby z Bezsenności Karmazynowy Król, okaże się też, jak ważną postacią w świecie Wieży jest jeden z bohaterów Serc Atlantydów -- Ted Brautigan. Chronologicznie Czarny Dom w cyklu o Wieży plasuje się gdzieś między Czarnoksiężnikiem i kryształem a Wolves of Calla, choć jednocześnie stanowi utwór zupełnie niezależny.
Powieść czyta się wyśmienicie. Autorzy zastosowali bardzo nietypowy sposób narracji, która prowadzona jest w czasie teraźniejszym, co początkowo trochę drażni, ale szybko staje się niezauważalne i ostatecznie sprawdza się doskonale. Prawdę powiedziawszy, nie potrafię określić autorstwa poszczególnych fragmentów powieści. O ile Talizman był stylistycznie bardzo nierówny, to Czarny Dom sprawia wrażenie napisanego w całości przez Kinga, chociaż warto dodać, że w wywiadach obaj panowie podkreślają, iż na pomysł sprzężenia książki z cyklem o Wieży wpadł Straub. Być może w oryginale różnice językowe są bardziej widoczne.
Czarny Dom bardzo, bardzo długo przypomina powieść, którą King mógłby napisać mniej więcej dziesięć lat temu. Powieść frapującą, z pomysłem, klimatem i ciekawymi, żywymi postaciami. Niestety, końcówka demaskuje wszystko. Podobnie jak w przypadku poprzedniczki, Czarny Dom wydaje się być improwizacją, jakby powstawał "na żywo", bez żadnego konkretnego pomysłu. Radzę zwrócić w trakcie lektury uwagę chociażby na wątek Wendella Greena, pensjonariuszki domu spokojnej starości Alice Weathers czy Henry'ego. Od początku sugeruje się, że bohaterowie ci odegrają ważną rolę w opisywanych wydarzeniach, ale w końcu okazuje się, iż zostali dodani jedynie "w razie czego" i prędzej czy później znikają ze sceny, przy czym poprowadzenie postaci Henry'ego woła o pomstę do nieba. Ostatecznie, po odrzuceniu pobocznych wątków, fabuła blisko siedmiuset stronicowej powieści pozostaje szczątkowa i o ile owa epizodyczność naturalnie wkomponowuje się w opowieść typu quest, jaką jest Talizman, to w przypadku Czarnego Domu - historii w pewnym sensie kryminalnej - sprawia wrażenie niechlujności i braku koncepcji.
Podsumowując, Czarny Dom to bardzo swobodna kontynuacja Talizmanu. Jest to kolejna rewelacyjnie napisana, wciągająca powieść Kinga, pozbawiona niestety pomysłu i z rozczarowującym zakończeniem. Odniesienia do innych utworów to jedynie niewiele wnoszący dodatek. Zdaje się jednak, iż autor sam dostrzega kryzys, jaki nastąpił w jego twórczości. Kto wie, może koniec kariery to nie taki głupi pomysł? Albo chociaż dłuższa przerwa?
Stephen King, Peter Straub "Czarny Dom" (Black House)
Tłum. Marek Mastalerz
Prószyński i S-ka 2002
ISBN 83-7337-199-0
Str. 690
Strona wydawnictwa: www.proszynski.pl/ksiazki/fiszki/2137.html
Gatunek: horror
|
|
 |
|