15
W pokoju było ciemno, tylko przez odsłonięte okno wpadał odległy blask świateł miasta. Darth Beyre klęczała na jedno kolano, z pochyloną głową oczekując rozkazów. Imperator stał przy oknie, tyłem do niej. Nie odzywał się długo, ale była na to przygotowana. Wiedziała, że lubi kazać swoim poddanym czekać. W końcu powie, o co chodzi. Wezwał ją tu osobiście, tylko ją. To musiało być coś ważnego.
- Beyre.
- Tak, panie?
- Na tej planecie przebywa kilku Jedi. Co najmniej dwóch. Wiesz, gdzie są?
- Nie, panie - serce zabiło jej gwałtownie, ale nawet jeżeli mistrz wiedział, że kłamie, to nie dał tego po sobie poznać.
- Nie szkodzi. Odnajdziesz ich i zabijesz. Wszystkich.
Zaschło jej w gardle; szybko przełknęła ślinę.
- Tak, panie.
- Jakieś pytania?
- Nie, panie.
- Możesz odejść.
Skłoniła się głęboko i wyszła. Imperator patrzył przez szybę na nocne miasto. Na jego wargach pojawił się leciutki uśmiech. Ale tego Beyre nie widziała.
***
Cranberry klęczała na podłodze swojego pokoju. Oczy miała przymknięte, jej ręce leżały nieruchomo na kolanach, otwartymi dłońmi do góry. Ale oddychała szybko, urywanym oddechem, a na czole pojawiły się kropelki zimnego potu. Szukała rozpaczliwie odpowiedzi. Co się z nią stanie, jeżeli nie wyjawi swej tajemnicy Lordowi Sith. Co się stanie, jeżeli ją wyjawi.
Jej mistrz, klamra, nie widzi oczu. Coś mówi.
- Beyre.
Beyre, Beyre - odbija się echo w jej głowie.
Dwaj rycerze, w walce sprawni jak jeden. Gest złożony z gestem jak w tańcu. Czarne płaszcze podświetlone czerwienią mieczy. Jedna Moc, ten sam cel, pragnienia. Niezbędni sobie nawzajem do ich realizacji i niezbędni swojemu mistrzowi.
Beyre, Beyre...
Skrzyżowane miecze różnych barw. I to samo uczucie jedności. Z kim ja walczę? Ale trzeba atakować i uciekać. Zawrotne tempo piruetów. Oślepiający blask broni wciąż zasłania twarz przeciwnika. Kogo ja chcę zabić.
- Więcej cierpliwości, młody padawanie. Zwolnij, Cran. - Mace Windu styka opuszki palców w zamyśleniu.
Beyre.
Qui-Gon schyla się nad jej krwawiącym ramieniem. Rozrywa nadpalony rękaw. Pod jego ciepłymi dłońmi ból znika, jak dobrze.
"Rycerz Ciemnej Strony ma zawsze przewagę nad Jedi, bo korzysta z tego, co w człowieku najstarsze, najgłębiej ukryte i najsilniejsze - z gniewu."
Qui-Gon i Obi-Wan w oknie, za nimi miasto. Znowu się kłócą. A wewnątrz Rady spory. Którego z nich mam słuchać. Jak mam ich szanować.
Majestatyczna postać mistrza, a ona klęczy przed Lordem Sidiousem na jedno kolano.
Obi-Wan spycha ją z krawędzi i spadają oboje trzy piętra w dół. To kiedyś było. Nad nimi chemiczna fabryka przemytników wybucha od ich własnych strzałów. Uderzenie o ziemię. Oboje cali.
- Po co ci była ta brawura! Mogłaś nas zabić!
...gorszych od siebie, gorszych od siebie...
Delikatne, cienkie przeguby rąk Nessie, trzymających czasem miecz z siłą stali. Jasne kosmyki, uśmiech błądzący po wargach. A później... Rozbite drzwi, ludzie w mundurach. I Amidala... Amidala!
Mistrz, twarz pod kapturem. Klęczy u jego stóp, nie, leży, widząc jego buty.
Beyre, Beyre...
Co on mówi, gdzie ja jestem, trzask i wybuch niebieskiego światła.
Cranberry jęknęła i upadła na dywan zupełnie bezwładnie. Jej ciałem wstrząsały dreszcze podobne do ataku padaczki. Posunęła się za daleko, nie powinna. Nie powinna w ogóle wchodzić w trans, skoro nie umie.
Drgawki powoli ustępowały, ale świadomość nie wróciła tak od razu. I wciąż nie było odpowiedzi.
***
Imperator cicho mówił do Vadera:
- Jest niepewna. Stanowi zagrożenie. Wolę mieć was dwóch, niż żeby ona zdradziła. To, co powiedział nam Maul, jest niepokojące. Musiała się z nimi kontaktować.
- Też tak sądzę, panie. Maul ma rację.
- Weź mały oddział. Pójdę z tobą.
- Mogę pójść sam.
- Chcę tego dopilnować, my young apprentice.
- As you wish, my lord.
***
Czekali tylko na rozkaz startu.
Z promu wyszedł szturmowiec i rozglądał się niepewnie wokół, aż jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności. W końcu rozpoznał sylwetkę dowódcy po przeciwnej stronie łąki. Żołnierzowi nie podobała się ta planeta, nie rozumiał jej.
- Lordzie Vader.
Odwrócił się powoli.
- Lordzie Vader, mamy zdjęcia z satelity. Na jednym jest statek.
Sith gwałtownie wszedł na pokład i odsunął szturmowców od monitora. Patrzył uważnie.
- Lordzie Vader, Imperator...
Vader już stał w zasięgu kamery i mówił:
- Znaleźliśmy kryjówkę tych trojga Jedi.
Chwilę potem dał sygnał do rozpoczęcia wcześniej planowanej akcji. Powtarzał ostatnie rozkazy Imperatora.
Zupełnie zapomniał o tym, co go zastanowiło. Dlaczego ten statek był akurat nubiański.
|
|