 |  | 'Universe' #2 |
Kiedy "Universe" - kolejny komiks ze stajni Top Cow Productions Inc. debiutował na rynku amerykańskim, poprzedziła go odpowiednia kampania reklamowa. Zgodnie z tytułem, "Wszechświat", miał odgrywać olbrzymią rolę we wszystkich innych tytułach wydawnictwa, miał być ogniwem spajającym całą resztę tytułów. Początkowe zeszyty serii, te można znaleźć przedrukowane w pierwszym polskim tomie wydanym przez Mandragorę: "Universe #1", faktycznie spełniały tę obietnicę: pojawiała się obiecująca wizja świata w którym żyją bohaterowie innych komiksów (Jackie "The Darkness" Estacado oraz Sara "The Witchblade" Pezzini) a także ciemny charakter ze sporym potencjałem na komiksową przyszłość.
Kolejne tytuły cyklu - te przedstawione w drugim tomie polskiej edycji, podchodzą nieco inaczej do tematu. Scenarzysta, Paul Jenkins, stara się rozbudować nieco postać Toma Judge, głównego bohatera "Universe", i jego otoczenie. Na scenę wkracza grupka postaci stanowiąca wariację na temat Samotnych Jeźdźców z 'X-Files' - mają sprzęt i wiedzę na tematy normalnym śmiertelnikom obce. W trzech kolejnych numerach otrzymujemy między innymi: podróż piekielnym pociągiem (o którym wzmianki mieliśmy już w poprzednim tomie), spotkanie z osobnikiem odpowiedzialnym za to, że Tom porzucił kapłański habit oraz wizytę na pozaziemskiej giełdzie dusz. A całość otaczają knowania pana Blacka i jego armii demonów (rodem jak z "Piątego Elementu") wyposażonych w broń zdolną zniszczyć dosłownie wszystko.
"Universe" stał się doskonałym przykładem metody promocyjnej Top Cow. Sam tytuł powstał jako ciąg dalszy zakończonej na czterdziestym numerze pierwszej serii komiksu "The Darkness". Odkrycie na łamach "Universe" zasad rządzących zaświatami pozwoliło na wypuszczenie na rynek "Inferno", kolejnej serii rysowanej przez Marka Silvestriego (jednego z założycieli wydawnictwa). Seria, zapowiadana jako miesięcznik eksplorujący niektóre z fragmentów Piekieł, skończyła jako czteroczęściowa miniseria, głównie przez olbrzymie opóźnienia w wydawaniu kolejnych zeszytów . Zaś ostatni zeszyt omawianej serii - "Universe" #8 również niczego nie kończy - w oryginalnym wydaniu na samym końcu widnieje notka: "To be continued in 'Rapture' #1" (Ciąg dalszy w "Zachwyt" #1). W ponad pół roku po ukazaniu się ostatniego numeru "Universe"
wydawnictwo w końcu zdecydowało sie na opublikowanie ciągu dalszego. Na grudzień 2002 zapowiadany jest pierwszy numer nowej serii - "Tom Judge: End of Days" w tej samej obsadzie twórczej co "Universe". Czy autorzy zdecydują się zamknąć setki wątków rozpoczętych w "Universe" - na to opytanie pozostaje nam tylko poczekać.
"Czy atak na piekielną giełdę okaże się początkiem końca? Kto zwycięży? Kim jest tajemniczy Konduktor? Jakie są prawdziwe zamiary Diabła? Odpowiedzi Cię zaskoczą." Takie slogany atakują z tylnej okładki polskiej edycji. Niestety - żadna odpowiedź nie pada. Komiks mnoży zagadki, nierozwiązane wątki i niedopowiedziane epizody. Ostatnia część komiksu, mająca być finałową walką pomiędzy siłami pana Blacka, hordami piekielnymi, zastępami aniołów oraz grupki przyjaciół Toma Judge'a o ocalenie Wszechświata, okazuje się być zwykłą potyczką niczego nie rozwiązującą. Oczywiście pozostają pytania. Żadnych odpowiedzi.
Czytając "Universe" mogliśmy obserwować machinę promocyjną wydawnictwa Top Cow, mogliśmy też obserwować w jaki sposób młody, niezależny rysownik - Clayton Cray - adaptuje powoli swoją kreskę - by z indywidualnego stylu jaki prezentował na początku serii powoli przerodził się w kolejnego epigona naśladującego styl innych twórców z którymi współpracował - a wszystko po to, by sprzedać więcej egzemplarzy komiksu, by stać się bardziej akceptowalny dla odbiorców. Nie wychodzi mu to na zdrowie - powoli zanikają cechy charakterystyczne jego kreski, a coraz bardziej uwypuklają się (szczególnie w finałowej scenie bitwy) kłopoty z zachowaniem perspektywy.
104 strony drugiego tomu "Universe', mimo że podobnie jak większości tytułów, jakie wydała Mandragora w tym roku, nie można im wiele zarzucić pod względem edytorskim (dobry papier, liternictwo, lepsze niż u konkurencji tłumaczenie) pozostawiają niesmak niedokończonej, porzuconej w połowie roboty. Początki były miłe, ale koniec...
Komiks dla zatwardziałych fanów świata bohaterów Top Cow.
Tomek 'Jim' Kontny Jazda do nikąd |
To nie jest słaby komiks, to komiks źle napisany. Jeśli pierwszy Universe, złożony z numerów 1-4 amerykańskiej edycji miał w sobie pewien potencjał, tak numer drugi (złożony z zeszytów 5-8) roztrwania ten potencjał całkowicie. Paul Jenkins, scenarzysta, nie ma zupełnie pomysłu w jakim kierunku powinna zmierzać seria, tak więc dostajemy zbiór luźnych historii, bez wątku przewodniego. Do tego Jenkins pisze niezwykle chaotycznie, często pozbawiając historie sensownej pointy, niepotrzebnie mieszając postaci, miejsca i wydarzenia. Na szczęście spora dawka humoru, całkiem umiejętnie wpleciona w historię i śmieszno-straszne piekielne klimaty ratują w pewnym stopniu scenariusz tego komiksu.
Główną zaletą Universe są rysunki Craina. Choć zdarza mu się wciąż popełniać błędy w rysowaniu postaci i twarzy, to niezwykła szczegółowość jego obrazów, ich dynamika, ciekawe kadrowanie, a przede wszystkim design postaci, z przeróżnym piekielnym pomiotem w szczególności, sprawiają, że Universe warto przyjrzeć się uważniej. Również komputerowy kolor wydaje się być stworzony dla Universe, co widać w całej masie kadrów, które, dzięki jego zastosowaniu, prezentują się świetnie.
A same historie zawarte w tym albumie? Eks-ksiądz i posiadacz potężnego medalionu - Zachwytu, Thomas 'nadzieja wszechświata' Judge spotyka demonicznego Konduktora, dokonuje rozrachunku z przeszłością, wpada na piekielną giełdę ludzi wartościowych Reciproca Maligna i bierze udział w potyczce sił Nieba, Piekła i wojska. Tylko tyle i aż tyle. Szkoda, że często bez pomysłu i chaotycznie. A mogło być tak pięknie...
Ocena: 50%
|
"Universe" #2 (Universe #5-#8)
Scenariusz: Paul Jenkins
Rysunki: Clayton Crayn
Tłumaczenie: Piotr Pajerski
Wydawnictwo: Egmont Polska
Mandragora 2002
ISBN 83-89036-11-8
Cena 24,90 zł
Ocena: 30%
|
|