 |  | 'Minority Report: Original Motion Picture Score' |
Nikt nie ma chyba wątpliwości, że John Williams jest numerem jeden wśród hollywoodzkich kompozytorów. Można za nim nie przepadać z powodu filmów, z jakimi się kojarzy; można obwiniać go o tradycyjne, typowe podejście do muzyki filmowej, bez żyłki eksperymentatora; można wreszcie nie lubić jego typowego brzmienia - pełnoorkiestrowego, kołyszącego, dla wielu słuchaczy chwilami zbyt charakterystycznego. Wiem, sam miewam podobne podejście do Williamsa. Trudno jednak zaprzeczyć, że Williams to filmowa instutucja, gwarantująca zawsze co najmniej dobry poziom produktu.
Kiedy usłyszałem, że Williams planuje w tym roku skomponować aż cztery pełne ścieżki dźwiękowe, zacząłem zadawać sobie pytanie "o co mu chodzi?" Williams nie musi zarabiać na chleb (jego gaża za ścieżkę do filmu liczy się już dziś w milionach), nie musi nikomu nic udowadniać, a przede wszystkim nie musi martwić się o pracę i brać wszystkich zleceń w obawie, że inne mogą się nie pojawić. Kompozytorzy z hollywoodzkiego topu trzymają się zwykle swojego limitu dwóch, maksymalnie trzech ścieżek rocznie i argumentują, że więcej oznaczałoby wprawdzie większy przychód, ale jednocześnie większe tempo pracy i niebezpieczeństwo powielania pomysłów. Williams, z jakiegoś powodu, najwyraźniej się tego nie obawia. Kilka miesięcy temu poznaliśmy pierwszą z jego tegorocznych ścieżek - dobry, chwilami świetny "Atak klonów" (recenzję znajdziesz tutaj) W ciągu najbliższych trzech miesięcy pojawią się też ścieżki do "Catch Me If You Can" Spielberga i do kolejnej części Harry'ego Pottera. Dzisiaj w sklepach jest płyta z muzyką do "Raportu mniejszości" - moim zdaniem jedno z większych zaskoczeń przygotowanych przez Williamsa w ciągu ostatniej dekady.
Już w ubiegłym roku, na nominowanej do Oscara ścieżce do "Sztucznej inteligencji", Williams eksperymentował z nietypowymi dla siebie, minimalistycznymi i jednocześnie atonalnymi brzmieniami. Niestety, dopełnił też płytę kilkoma nieznośnie słodkimi i melodyjnymi kawałkami muzyki (choćby nieznośnie "celine-dionopodobne" "For Always"), które powodują, że nieszczególnie za tym soundtrackiem przepadam. Ciekawe jednak było dla mnie to, że Williamsa ciągle stać na eksperymenty brzmieniowe i kompozytorskie. Najważniejsza informacja dotycząca ścieżki do "Raportu mniejszości" jest taka, że cała płyta jest jednym wielkim eksperymentem. Steven Spielberg stwierdza we wkładce do tej płyty, że w jego dotychczasowej współpracy z Williamsem, "Raport mniejszości" zawiera muzykę najmniej melodyjną. Nie da się ukryć - to nie jest muzyka, która można po prostu puścić w tle i prasować przy niej koszulę, w odróżnieniu od większości wcześniejszych dokonań Williamsa ze Spielbergiem (dla jasności - cenię je sobie, ale nie mam problemu z słuchaniem ich przy prasowaniu).
Przy pracy nad "Raportem mniejszości" Williams prawie zupełnie zrezygnował ze swoich typowych, wzruszających kawałków. Postawił na atonalne brzmienia i na niepokojące ostinata, obsesyjnie drążące czaszkę podczas słuchania. Płyta natychmiast kojarzy się z muzyką Bernarda Herrmanna, przede wszystkim z okresu jego współpracy z Hitchcockiem. Kto zna ścieżki dźwiękowe Herrmanna, bez problemu wychwyci w "Raporcie mniejszości" cytaty i nawiązania do "Psychozy" i "Zawrotu głowy". Warto zresztą dodać, że Williams nie pierwszy raz czerpie z dokonań Herrmanna. W swoich najważniejszych dokonaniach z lat 70. nawiązywał albo ogólnie do typowo herrmannowskich brzmień (patrz "Szczęki", inspirowane w równej mierze Herrmannem, co Dvorakiem), albo do jego konkretnych utworów (np. w "Gwiezdnych wojnach" wyrobione ucho powinno bez problemu znaleźć żartobliwe nawiązanie Williamsa do jednego z motywów z "Psychozy"). "Raport mniejszości" to najbardziej herrmannowska muzyka Williamsa od czasu "Szczęk".
Ale coś za coś - przez odejście od typowego brzmienia, płyta stała się trudna w odbiorze i dość niewdzięczna przy pierwszych przesłuchaniach. Wcześniej zwykle jedno-dwa przesłuchania ścieżek Williamsa (albo nawet sam seans filmowy) wystarczyło do zanucenia najważniejszych tematów. Tym razem nic z tego. Na płycie są dosłownie dwa cieplejsze, typowo williamsowskie fragmenty muzyki. Temat Seana, pojawiający się w filmie, gdy główny bohater wspomina swojego syna, to ładny, chwytliwy kawałek, który dla wielbicieli bardziej tradycyjnego, spokojniejszego Williamsa będzie jednym z niewielu punktów zaczepienia na płycie. Końcowe "A New Beginning" też brzmi ciepło, choć nie jest już utworem melodyjnym, który można sobie zanucić bez płyty. Innym punktem zaczepienia, zwłaszcza dla wielbicieli bardziej dynamicznych kawałków Williamsa, jest bodaj najlepszy utwór na płycie, "Anderton's Great Escape". Nie jest to już Williams "ciepły", czy melodyjny, ale wielbiciele kompozytora poczują się przy nim na pewno na pewniejszym gruncie. To tradycyjnie "rozhuśtany" Williams w pełnoorkiestrowym trybie, z pojedynkującymi się dęciakami, ostrymi ostinato smyczków i rytmizującymi wszystko werblami i talerzami. W brzmieniu i charakterze najbliżej tu chyba do tegorocznego "Zam the Assassin" ze ścieżki do "Ataku klonów", choć "Anderton's Great Escape" sprawia jednak wrażenie bardziej uporządkowanego i lepiej przemyślanego kawałka muzyki. W końcówce pojawia się tu też najwyraźniejsze na płycie nawiązanie do "Psychozy" - Williams cytuje najbardziej znany utwór z sountracku Herrmanna: "The Murder".
Spośród mniej typowych dla Williamsa, bardziej niepokojących kompozycji godne polecenia są na pewno trzy utwory: tytułowy "Minority Report", w którym przewija się część głównych motywów muzycznych filmu, frenetyczny i później nagle niepokojąco wyciszony "Visions of Anne Lively" oraz "Spyders". Ten ostatni wydawał mi się w trakcie seansu jednym z najlepiej brzmiących fragmentów muzyki w połączeniu z obrazem w filmie. Na płycie brzmi jeszcze ciekawiej - oprócz lekkich skojarzeń z muzyką Williamsa do "Supermana", bardzo mocno kojarzy się też z ilustracjami muzycznymi do czarnych kryminałów. Tak zresztą kojarzy się większość płyty.
Niestety, nie da się skończyć tej recenzji na pochwałach. Oprócz bardzo ciekawych pomysłów i kompozycji na płycie znalazło się też kilka wypełniaczy i niepotrzebnie długich rozwinięć. Nie bardzo rozumiem po co dostaliśmy na przykład "Dr. Eddie And Miss Van Eych". Przydługie są też "Sean by Agatha" i podsumowanie płyty w "Psychic Truth and Finale". Każdy z tych utworów winien jest typowego dla muzyki Williamsa przewinienia - słabo sprawdza się bez towarzyszącego obrazu. Ogólnie, druga część ścieżki brzmi po prostu mniej ciekawie niż pierwsza. Szkoda. Płyta trwa prawie 74 minuty i skrócenie jej o tych kilka niepotrzebnych minut dałoby znacznie bardziej satysfakcjonującą i zwartą kolekcję utworów.
Płyta Williamsa z muzyką do "Raportu mniejszości" raczej nie zdobędzie mu nowych fanów i nie pobije rekordów sprzedaży. Jest na to zwyczajnie za trudna. Warto ją jednak polecić wszystkim słuchaczom muzyki filmowej, a być może zwłaszcza tym, którzy nie przepadają za Williamsem, zarzucając mu zbyt tradycyjny sposób myślenia. Daję głowę, że zaskoczy was tutaj co najmniej kilka utworów. Najwyraźniej w starym mistrzu siedzi jeszcze niemało materiału, który potrafi zadziwić inwencją i oryginalnością.
Sam miód: Minority Report, Anderton's Great Escape, Spyders, Sean's Theme
"Minority Report: Original Motion Picture Score"
John Williams
Universal Music Group 2002
Czas trwania płyty - 73:54
Spis utworów: |
1. | Minority Report | 6:29
|
2. | Can You See? | 2:12
|
3. | Pre-Crime to the Rescue | 5:48
|
4. | Sean and Lara | 4:46
|
5. | Spyders | 4:33
|
6. | The Greenhouse Effect | 5:09
|
7. | Eye-Dentiscan | 4:48
|
8. | Everybody Runs! | 3:10
|
9. | Sean's Theme | 1:57
|
10. | Anderton's Great Escape | 6:47
|
11. | Dr. Eddie and Miss Van Eych | 3:08
|
12. | Visions of Anne Lively | 3:27
|
13. | Leo Crow... The Confrontation | 5:55
|
14. | Sean by Agatha | 4:59
|
15. | Psychic Truth and Finale | 7:10
|
16. | A New Beginning | 3:29
|
|
|