 |
 | 'Heavy Metal' |
Całkiem przyzwoity powakacyjny numer pisma "Heavy Metal", którego gwiazdą jest znany i na naszym rynku cygan Cagoj; opublikowana tu kolejna część jego przygód nosi tytuł "The White Wing". Egmont rozpoczął wydawanie cyklu "Cygan" w zeszłym roku i do tej pory uraczył nas czterema jego częściami (kolejno: "Cygańska Gwiazda", "Syberia w ogniu", "Dzień cara" i "Oczy czarne") - przedstawił w ten sposób jednego z najbardziej utalentowanych młodych rysowników europejskich, Enrico Mariniego. Cygan cieszy się widać powodzeniem także za oceanem, bo informacje o jego powrocie na łamy HM umieszczono na samej górze okładki. Zresztą podobnie uczyniono z poprzednią częścią o Cagoju, również prezentowaną w HM. Ale trudno nie polubić tego cygana...
 | Cygan ('White Wing') |
Poza tym w numerze mamy parę innych komiksów, lepszych i gorszych, o czym dokładniej poniżej. Jak zwykle znajdziemy też działy "Galactic Geographic" (która wkrótce ma się ukazać w postaci oddzielnego albumu), galerię - tym razem Drew Posady - oraz "Dossier" poświęcone Frankowi Brunnerowi - rysownikowi komiksów, ilustratorowi i malarzowi.
 | 'Tony Danger: Fatal Fart' |
Komiksowo otwiera zaś numer trzystronicowy żart, bo inaczej tego komiksu odczytać się nie da. Jego autorami są Inaki Gonzales i Joseba Basalo. "Tony Danger: Fatal Fart" wydaje się być jednym z epizodów opowiadających o przygodach Tony'ego Dangera (muskularny typ o facjacie przygłupa) oraz Julie Scream (piersiasta piękność, resztę tłumaczy nazwisko). Nie znam innych historyjek z udziałem tych postaci, ale ta jest wyjątkowo niesmaczna i, krótko mówiąc, głupia. Częściowo winą za to można obarczyć wyrwanie z szerszego kontekstu - o ile takowy istnieje. Poza idiotycznym pomysłem rzecz narysowana jest całkiem fajnie, choć razi miejscami nieprofesjonalnie położony kolor przy zastosowaniu komputera. Da się to przeczytać, ale wątpię, aby faktycznie komiks wywołał szczery uśmiech na twarzy czytelnika.
Dalej mamy kontynuowane od paru numerów HM erotyczne shorty, tym razem poświęcone tematowi zwracania na siebie uwagi u osób przeciwnej płci. Dwie strony jednokadrowych podpowiedzi nie przydadzą się nikomu w prawdziwym życiu, niemniej parę z nich naprawdę rozśmiesza.
 | 'Treasure Hunter' |
"Treasure Hunter" autorstwa Boucqa to z kolei przykład, jak nieskomplikowany, a przy tym ciekawy, może być komiks. Zresztą to jeden z tych nielicznych pomysłów na historyjkę, której w filmie czy książce opowiedzieć by się nie dało. Starszy człowiek przeszukuje brzeg morza, wyraźnie czegoś poszukując. Znalazłszy muszlę, która szczególnie przypadła mu do gustu, stawia ją na podstawce w swoim salonie. Kiedy znajomy się o nią pyta, staje się to dla starszego pana okazją do opowiedzenia o znalezisku. Brzmi prosto, nieprawdaż? Ale autor uczynił z tego ciekawy komiks.
 | 'In Bed' |
Kolejny komiks zatytułowany "In Bed" jest o tyle interesujący, że punktem wyjścia był wiersz Borisa Viana. Cztery strony kolorowego komiksu stanowią jego ilustrację, a poniżej plansz biegną kolejne strofy utworu. Ciekawie się to czyta i równie ciekawie ogląda. Plastyka pracy dobrze koresponduje z nastrojem i wymową tekstu. Na dobrą sprawę "In Bed" jest zrozumiałe nawet bez czytania samego wiersza. Interesujący eksperyment i, co ważniejsze, udany.
Z krótszych rzeczy mamy jeszcze "Fistull of Blood", czyli efekt pracy redaktora naczelnego "Heavy Metal", Kevina Eastmana, oraz rysownika Bisleya. Komiks kontynuowany jest od dobrych paru numerów magazynu i ciąg dalszy nastąpi. O ile rzecz jest narysowana ciekawie, o tyle nie ma nic do powiedzenia. Świetny, przerysowany ołówek Bisleya, zwariowana perspektywa i proporcje nie stanowią jeszcze o jakości komiksu. Fabularnie rzecz utrzymana jest w konwencji westernu: mnóstwo przemocy i nagości głównej bohaterki, i niewiele ponadto. Formalnie interesujący eksperyment pozbawiony logiki i sensu. Może kolejne odcinki wniosą nieco światła. Ponoć ma się ukazać w wersji albumowej.
 | 'Purguratory' |
Następnie mamy "Purguratory" autorstwa Alfredo Ponsa. Przy pierwszym zetknięciu nieprzyjemny plastycznie komiks, który jednak ma sens i ciekawą bądź co bądź fabułę. Co ważniejsze, plastycznie komiks poprawia się z każdą planszą, jakby rzecz była rysowana przez dłuższy czas albo autor musiał się rozrysować. Niemniej pewna szorstkość kreski pozostaje do samego końca tej opowieści, lecz ma ona jednak swe uzasadnienie w jej tematyce. Historia dezerterów ukrywających się gdzieś w Maroko nie jest pozbawiona niestety elementów zbędnych, a tak bardzo charakterystycznych dla większości rzeczy prezentowanych na łamach HM. Zbyteczna jest choćby walka dwóch kobiet, mocno przesycona erotyzmem, która nic nie wnosi do opowiadania, choć niewykluczone, że (jak myślą niektórzy) oddaje choćby ich zezwierzęcenie. Ogólnie komiks przeciętny, da się go jednak przeczytać.
 | 'Animal Mystic: Shelter' |
"Animal Mystic: Shelter" to zupełne zaprzeczenie wyżej wspomnianego komiksu. Jego autorem jest Greg "Dark One" Williams. Przepiękny plastycznie komiks, dopracowany w każdym szczególe, przypominający bardziej wyidealizowaną ilustrację niż graficzną opowieść. Ale niestety prymitywną fabularnie. Niewykluczone, że rzecz jest częścią większej całości, niemniej ten fragment jest po prostu nieciekawy. Piękna wojowniczka na swym wielkim tygrysie szuka schronienia przed zbliżającą się burzą. Znajduje jakąś jaskinię, wchodzi do niej, unika jednej czy dwóch pułapek, otwiera jakieś drzwi i okazuje się, że zdała test. W nagrodę wygrała właśnie schronienie. Takie coś o niczym. Ale prześliczne.
 | 'Le Morte' |
Przedostatnim komiksem jest świetny "Le Morte" Michaela L. Petersa. Prosty, czarno-biały rysunek, a przy tym przewrotny pomysł. Przyszły król Artur właśnie ma wyciągnąć miecz ze skały, kiedy nagle koło niego materializuje się dziwny przybysz. Okazuje się, że przybywa z misją uporządkowania poważnego problemu czasowego, jaki nastąpi, o ile Artur zrobi to, co zamierza. Przybysz opowiada o konsekwencjach tego czynu, najpierw o jego stronach pozytywnych, a potem o negatywnych. Zgadnijcie, jak to się skończy. Rzadki przykład humoru na poziomie w komiksie. Warte czytania choćby dla uśmiechu.
Na koniec zostawiłem sobie nowego cygana Cagoja, czyli wspomniane już wcześniej "Białe Skrzydło". Nie zamierzam zdradzać fabuły, bo komiks wkrótce powinien ukazać się w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont. Porządna fabuła, do jakiej przyzwyczaił nas Smolderen, i świetne rysunki Mariniego. Niestety w wydaniu HM wyblakły miejscami kolory, a przycięcie rozmiaru oryginalnych plansz do formatu HM zaszkodziło ostrości kreski. Niemniej czyta się z dużą przyjemnością, kiedy to cygan, chcąc nie chcąc, wpada w kolejne kłopoty...
|
|
 |
|