nr 9 (XXI)
listopad 2002




powrót do indeksunastępna strona

Autor Konrad Wągrowski
  Studium rozpaczy

        "Za drzwiami sypialni"

Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
'Za drzwiami sypialni'
Amerykańska Akademia Filmowa lubi filmy z rozmachem. Wiadomo, że w rywalizacji o Oscary większe szanse mają obrazy epickie, spektakularne, jak "Titanic" czy "Gladiator", ewentualnie sentymentalne, jak "Forrest Gump" czy "Rain Man". W tym roku, spośród nominowanych obrazów, do grupy filmów spektakularnych można by zaliczyć "Władcę Pierścieni" i "Moulin Rouge", a do sentymentalnych "Piękny umysł". Ale do piątki obrazów uznanych przez Akademię za najlepsze w zeszłym roku trafiły też "Gosford Park" i "Za drzwiami sypialni". O ile przy wytypowaniu, świetnego skądinąd, "Gosford Park" mogło pomóc nazwisko reżysera Roberta Altmana, to nominacja dla "Za drzwiami sypialni" może dziwić - zimny, kameralny dramat na pewno nie należy do typowych oscarowych filmów. Tym bardziej warto było zwrócić na niego uwagę.

Wydaje się, że dystrybutor filmu, podobnie jak kilku recenzentów, źle zrozumiał tytuł, co jest o tyle dziwne, że słowa wyjaśniające go padają już na początku. Tytułowe "bedroom" nie oznacza sypialni, lecz klatkę na homary, w której, gdy jest zbyt dużo osobników, może dojść do walki. Polskie tłumaczenie sugeruje zupełnie inny film, być może uwspółcześnione "Niebezpieczne związki", a w rzeczywistości "In the Bedroom" mówi o czymś zupełnie innym.

Historia opowiedziana w tym filmie jest raczej prosta i w gruncie rzeczy mało oryginalna. Spokojne, z pozoru szczęśliwe małżeństwo Fowlerów prowadzi sielskie życie w jednym z nadmorskich miasteczek. Ich syn Frank nawiązuje romans ze straszą o kilka lat rozwódką Natalie. Nie może się to spodobać jej byłemu mężowi, niezrównoważonemu, choć mającemu oparcie w bogatej rodzinie, Richardowi. Konflikt wisi na włosku, ale nikt nie spodziewa się tragedii. W jednej chwili, zupełnie nieoczekiwanie, odmienia się życie Fowlerów.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
'...i żebyś mi więcej Esensji nie czytywała!'
Romans, konflikt, śmierć, rozpacz i zemsta. W rękach przeciętnego reżysera i przeciętnych aktorów mogłaby się zmienić w produkcyjniak, jakich wiele możemy oglądać w środowym cyklu telewizyjnej jedynki "Okruchy życia". Ale to nie historia w przypadku "In the Bedroom" jest najważniejsza, ale to jak została opowiedziana i zagrana. To jest najistotniejsze, i to decyduje o jakości filmu - bowiem zarówno sposób prezentacji i gra aktorska są na najwyższym poziomie.

Film jest opowiadany bardzo powoli, spokojnie, wszystkie sceny, które mogłyby mu nadać jakąś dynamikę, są pokazane z umiarem, a nawet wycięte (bójka Richarda i Franka). Przy takiej koncepcji niezwykle istotne jest aktorstwo - a w tym przypadku to najwyższa światowa klasa. Właściwie każdy artysta pasuje do swojej roli - opanowany, choć tylko zewnętrznie, Tim Wilkinson, zrezygnowana i zgryźliwa Sissy Spacek, zagubiona Marisa Tomei. Kilka słów należy się Williamowi Mapotherowi, który potrafi wzbudzić niechęć widzów do swej postaci już w pierwszej scenie, podczas zwykłej zabawy z dziećmi. Ale jest to film przede wszystkim Wilkinsona i Spacek, a dokonują oni nie byle czego. Potrafią pokazać, że nawet w spokojnych i pozornie szczęśliwych momentach ich małżeństwo nie jest już szczęśliwe, różnice między nimi przeważyły wszystko, co ich łączyło. Następnie wiarygodnie ukazują rozpacz i rezygnację oraz trwający rozpad ich związku.

Oglądając grę nominowanej do Oscara Sissy Spacek i przypominając sobie Halle Berry z "Monster's Ball', która w tym roku owego Oscara dostała, naprawdę należy zastanowić się nad sensownością decyzji Akademii. Gra Berry nie była zła, ale między jej aktorstwem, a dojrzałym aktorstwem Spacek jest po prostu różnica klasy.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
'Nawet 10 zgryźliwych tetryków?'
Reżyser Todd Field traktuje widza jako osobę inteligentną i nic nie podaje na tacy. Umie też wiele - w filmie roi się od naprawdę świetnych scen, a krótkie dialogi, spojrzenia, mimika potrafią w kilku zaledwie ujęciach scharakteryzować osoby i sytuacje. Sceny zapadające w pamięć to wprowadzenie postaci Richarda - wchodzący szybkim krokiem mężczyzna, widziany przez okno, niepokój na twarzach siedzących w pokoju kobiet. Dalej - kilka krótkich zdawkowych rozmów, które definiują relacje miedzy postaciami dramatu. Najlepsza scena filmu, to jednak jedyna zbliżona do szczerości, jedyna silna emocjonalnie kłótnia między Ruth i Mattem, która od zarzutów, poprzez rozpacz przechodzi do nieśmiałego pocieszania. Widza przechodzi dreszcz, bo scena wydaje się bardzo, bardzo prawdziwa.

Warto też zwrócić uwagę na muzykę, której... prawie nie ma, poza muzyką naturalnie pochodzącą ze sceny. Doskonale ilustruje ona film, zwłaszcza w scenie, gdy Matt przychodzi z tragiczną wiadomością do Ruth przy śpiewie dyrygowanego przez nią chóru.

Niektórzy recenzenci zwracają uwagę na, niemoralną ich zdaniem, wymowę filmu - gloryfikację zemsty poza prawem. Nic bardziej błędnego - nie ma w tym filmie czegoś takiego. "Za drzwiami sypialni" to studium rozpaczy i desperackiego poszukiwania szansy na ułożenie sobie życia pomimo tragedii. To się nie uda, bo tak naprawdę już od dawna nic nie łączy Matta i Ruth. Tragedia burzy tylko wszelkie złudzenia. I nawet desperacka decyzja Matta, który dokonuje egzekucji na Richardzie dla swojej żony, nic już nie może zmienić.

Na koniec mała dygresja. Film miał 5 nominacji do Oscara, grają w nim niebagatelni aktorzy, niebanalny jest też temat. W żaden to sposób nie przekonało dystrybutora - film był rozpowszechniany w Polsce w liczbie około 10 kopii, przez jakieś dwa tygodnie, praktycznie bez żadnej reklamy. Aby go zobaczyć, trzeba było biec do kina w pierwszy weekend. Zaiste, nielekkie życie mają w Polsce miłośnicy kina ambitnego...



"Za drzwiami sypialni" (In the bedroom)
USA 2001
Reżyseria: Todd Field
Scenariusz: Robert Festinger
Zdjęcia: Antonio Calvache
Muzyka: Thomas Newman
Obsada: Tim Wilkinson, Sissy Spacek, Marisa Tomei, Wiliiam Mapother, Nick Stahl
Ocena: 70%
Gatunek: dramat

powrót do indeksunastępna strona

100
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.