 |
 |
'Ognie Askellu: Cudowny Balsam' |
Tomasz Sidorkiewicz Wdzięki Nocnej Cybil
Askell to wodny świat, gdzie ludzie żyją na nielicznych archipelagach. Tam właśnie, od wyspy do wyspy, kursuje statek-scena Nocnej Cybil...
Autorów "Ogni Askellu" polscy czytelnicy znają już z ich sagi o "Trollach z Troy". Tym razem Egmont prezentuje kolejną serię fantasy, która powstała przed pełnymi rubasznego humoru przygodami trolli. Scotch Arleston (scenariusz) i Jean-Louis Mourier (ilustracje) atrakcją cyklu, którego akcja rozgrywa się wśród archipelagów Askellu, postanowili uczynić parę damskich piersi.
Egmont powoli zaczyna wydawać komiksy, w których istotną rolę odgrywa erotyka. Jej namiastka, którą odnaleźć można było we wcześniejszych "Drapieżcach", "Gwieździe pustyni" czy choćby w "Szninklu" zostały dobrze przyjęte przez publiczność. Teraz erotyka atakuje co najmniej z połowy stron komiksu. Coraz śmielsze sceny erotyczne na szczęście nie przesłaniają fabuły. Niestety, ta jest zupełnie bez rewelacji. Klasyczna grupa bohaterów - w składzie: siłacz, poeta, piękność, chłopiec i złodziej - przedstawiona w klasycznych sytuacjach. Autorzy prowadzą "drużynę" z jednych sytuacji w drugą - tu piękna tancerka albo znajdzie się w tarapatach, albo będzie miała okazję zaprezentować swoje wdzięki... Historia powoli brnie do przodu, tancerka pokazuje, co może, a czytelnik zastanawia się, dokąd to wszystko zmierza. Niestety się nie dowie. Komiks kończy się cliffhangerem. Pozostaje oczekiwanie na ulubiony Ciąg Dalszy. W przygotowaniu kolejne części cyklu (co najmniej dwie).
Technika rysowania Mouriera zmienia się. Znany czytelnikom "Trolli z Troy" ołówek i tusz zostały zamienione na farbki. W ten sposób rysownik pozornie uatrakcyjnia przedstawiany świat (i jedną z bohaterek); w efekcie bowiem postacie z pierwszego planu otrzymują bardziej przestrzenny wygląd, a ci drugoplanowi zostają potraktowani kilkoma maźnięciami pędzelka.
"Ognie Askellu" to pozycja adresowana do fanów erotyki w komiksie (choć nie na miarę Serpiriego czy Manary), błahych historii fantasy i malowanych komiksów.
"Ognie Askellu: Cudowny Balsam" (Les Feux d'Askell: L'Onguent Admirable)
Scenariusz: Scotch Arleston
Rysunki: Jean-Louis Mourier
Przekład: Wojciech Birek
Egmont Polska 2003
ISBN 83-237-9623-8
Cena 17,90 zł
Ekstrakt: 50%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'Przygody Kleksa: Złoto Alaski' |
Marcin Osuch Przygody niebieskiego Indianina
Szarlota Pawel to ewenement w historii polskiego komiksu. Jest to chyba jedyna kobieta z powodzeniem tworząca historyjki obrazkowe. I trzeba przyznać, że stworzyła ich nie mało. Tym większa chwała Egmontowi, że wznawia je w serii "Klasyka Polskiego Komiksu".
"Przygody Kleksa - Złoto Alaski" to już drugi album z przygodami trójki przyjaciół - Jonki, Jonka i Kleksa. Zawiera on dwa opowiadania. Tytułowe "Złoto Alaski" to nawiązująca do powieści Londona historia o poszukiwaczach złota. Korzystając z magicznej mocy wyobraźni Kleks przenosi siebie i swoich przyjaciół na dziewiętnastowieczną Alaskę, gdzie wszyscy zapadają na gorączkę złota. Jest tu praktycznie wszystko czego miłośnik Londona może oczekiwać: typy spod ciemnej gwiazdy, poszukiwacze złota, śnieg i mróz, traperzy, psie zaprzęgi, watahy wilków itp.
"Złoto Alaski" to jedna z późniejszych opowieści o Kleksie. Podobnie jak "Pióro kontra flamaster" charakteryzuje się ona spójnym i przemyślanym scenariuszem. Także w warstwie graficznej "Złoto Alaski" ma dużo bardziej czytelny układ rysunków niż wcześniejsze przygody Kleksa, zwłaszcza te z lat siedemdziesiątych.
Drugą historyjką w omawianym albumie są "Wspomnienia z wakacji". Komiks zaczyna się niewinnie wyjazdem na obóz harcerski, kończy kosmiczną odyseją. Jednakże jest to zlepek kilku epizodów, tylko przypadkiem rozgrywających się w trakcie wakacyjnego wyjazdu. Nie jest to bynajmniej zarzut. Największą zaletą historii o Kleksie jest ich prostota, wręcz naiwność, dzięki którym zyskały one w swoim czasie olbrzymią sympatię młodszych czytelników "Świata Młodych". Tutaj nawet czarny charakter (np. Hooligan) nie jest do końca zły. Trudno powiedzieć, jak współczesne dzieciaki przyjmą trzydziestoletniego już Kleksa. Konkurencja jest duża: Sprytek, Iznogud, Kid Paddle. Ale jeśli nadal marzą o przygodach na pirackim galeonie, wyprawie przez dżunglę, podróży przez śniegi Alaski, to nie ma lepszego przewodnika niż Kleks.
Dwie uwagi techniczne. Po pierwsze, wydawcy najprawdopodobniej uciekły co najmniej dwie strony "Złota Alaski", chyba że pięcioro harcerzy zamieniło się w jedną Plum (strony 6 i 7). Po drugie, trochę szkoda, że "Wspomnienia z wakacji" - drukowane w "Świecie Młodych" w formacie zbliżonym do A4 - zostały tutaj zmniejszone (podobnie zresztą jak "Szalony wynalazca" oraz "Szukajmy ciotki Plopp" w poprzednim albumie). Razem z dosyć skomplikowanym układem kadrów powoduje to, że odbiór tej historyjki może być utrudniony.
Niezależnie od tych drobnych uwag, polecam "Złoto Alaski" zarówno tym, którzy wychowali się na "Świecie Młodych" jak i tym, którym tamte czasy wydają się równie odległe jak wojna rosyjsko-japońska.
"Przygody Kleksa: Złoto Alaski"
Scenariusz i rysunki: Szarlota Pawel
Egmont Polska 2003
ISBN: 83-237-9631-9
Cena: 24,90 zł
Ekstrakt: 70%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'ApokalipsoMania: Barwy Widmowe' |
Tomasz Sidorkiewicz Opowieść o człowieku, który rozwiązał problem normalizacji teorii skali nieablowskich o lokalnej symetrii
Ubranemu w dwudziestowieczną odzież mężczyźnie udaje się uniknąć stratowania dwukonnym zaprzęgiem. Po krótkim spacerze trafia on do Wersalu. Wszystko wskazuje na to, że znalazł się w czasach Ludwika XIV. Rozgląda się po okolicy i zaczyna się śmiać. "Cha, cha! Cóż za osiągnięcie... Pokonać bogów i znaleźć się na dworze Króla Słońce!". Po chwili bywalcy pałacu widzą tego nietypowo ubranego osobnika, klęczącego na podłodze i krzyczącego: "Wiecie, co mi zawdzięczacie? Ocaliłem świat! OCALIŁEM ŚWIAT!". Komentarz w okienku komiksowym: "To była prawda". W kolejnych tomach serii komiksowej "ApokalipsoMania" będziemy mogli śledzić wydarzenia, które doprowadziły do powyższej sytuacji. Na czwartej stronie komiksu przenosimy się już do Afryki. Mamy rok 2009. Pozostaniemy tu przez jakiś czas.
Tom pierwszy, "ApokalipsoMania: Barwy Widmowe", skupia się na kilku epizodach związanych z pojawieniem się na kuli ziemskiej czterech tajemniczych słupów światła i krwiożerczych istot im towarzyszących. Pojawia się też bohater, którego poznaliśmy na początku. Tym razem mamy okazję wspólnie z nim stawić czoła wyzwaniu w świetle jupiterów. Ma rozegrać symultanicznie 30 partii szachów. Żeby nie było za łatwo, organizatorzy turnieju narzucają mu kilka dodatkowych utrudnień, takich jak opaska na oczy czy wymóg zapamiętywania podawanych przez przeciwników fraz. Oczywiście wszystkie partie kończą się wygraną naszego bohatera, a czytelnicy już wiedzą, z kim mają do czynienia. Przed nimi Jacob Kandahar - najinteligentniejszy człowiek świata (jak sam o sobie mówi).
"Barwy Widmowe", jak na początek cyklu przystało, wprowadzają głównych bohaterów i ogólny opis świata. Ilustracje to standardowe, "europejskie" rzemiosło. Rysunki pozbawione są jakichkolwiek cech charakterystycznych autora, nie wyróżniają się niczym spośród wielu innych realistycznych produkcji. Wśród kolorowanych ręcznie ilustracji wybija się sekwencja pojedynku szachowego przedstawiona w postaci 64 kadrów wpisanych w kolejne pola szachownicy. Kilka tajemniczych zjawisk towarzyszących słupom światła, przeładowane tekstem dymki i nachalne wpieranie czytelnikom, jakiż to Jacob Kandahar jest genialny. Nie lubimy zadufanych w sobie geniuszy. Ciężko też polubić ten komiks - przegadany i niewiele wnoszący.
 |
 |
'ApokalipsoMania: Eksperyment IV' |
Już na samym początku drugiego tomu, zatytułowanego "Eksperyment IV" nasz geniusz prezentuje (na zasadzie deus ex machina) kilka rewelacji na temat słupów światła. Rewelacji, na które powinno wpaść dowolne, wyspecjalizowane biuro badawcze w ciągu kilku minut od pojawienia się fenomenu. Oczywiście nie udaje mu się to, a obowiązek wyjawienia tajemnicy słupów przypadnie Kandaharowi. Drugi tom "ApokalipsoManii" to w dalszym ciągu powolne brnięcie przez tajemnice, kilka ciekawostek na temat obcych i roli świetlistych słupów oraz spotkanie niezależnych bohaterów z części pierwszej. Oczywiście czeka nas również nieodzowne zawieszenie bohaterów w dramatycznej sytuacji pod koniec zeszytu.
Kłopot z geniuszami polega na tym, że ich geniusz ciężko scenarzystom przedstawić w sposób wiarygodny. Tu również się to nie udało. Tym bardziej, że w komiksie roi się od nielogiczności i uproszczeń. Bo czy można stworzyć adres internetowy zawierający w sobie litery łacińskie i greckie? Do sytuacji przedstawionej na pierwszych stronach "Barw Widmowych" jeszcze daleko. Autorzy właśnie pracują nad piątym tomem cyklu...
Oficjalna strona: www.geocities.com/lfbollee/apocalypsemaniamenu.html
"ApokalipsoMania: Barwy Widmowe" (Couleurs spectrales)
Scenariusz: Laurent-Frederic Bollée
Rysunki: Philippe Aymond
Przekład: Wojciech Birek
Egmont Polska 2002
Klub Świata Komiksu 171
ISBN 83-237-1363-4
Cena 16,90 zł
Ekstrakt: 50%
Zobacz planszę ilustracyjną
"ApokalipsoMania: Eksperyment IV" (Experiment IV)
Scenariusz: Laurent-Frederic Bollée
Rysunki: Philippe Aymond
Przekład: Wojciech Birek
Egmont Polska 2002
Klub Świata Komiksu 178
ISBN 83-237-9628-9
Cena 17,90 zł
Ekstrakt: 30%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'EDEN: It's an Endless World!' |
Michał R. Wiśniewski Eden: Ten brutalny świat!
W drugiej odsłonie opowieści o wędrówce Eliaha kamera robi odjazd i pokazuje świat w szerszym planie. Przyznam, że wygląda inaczej od tego, co ekstrapolowałem sobie na podstawie jego kawałków pokazanych w pierwszym tomie. Hiroki Endo podrzuca czytelnikowi kolejne elementy układanki (ale nadal nie wszystkie), kolejne retrospekcje, wypełniające dziurę między prologiem (dziejącym się dwadzieścia lat wcześniej) a zdarzeniami obecnymi. Postacie ukazane są w zupełnie innym świetle, a ich prawdziwe oblicze może się okazać zupełnym zaskoczeniem.
Drugi tom mangi "Eden: It's an Endless World!" jest o wiele brutalniejszy niż pierwszy (swoją drogą dziwi brak jakiegokolwiek oznaczenia zawartości, nienadającej się dla młodszego czytelnika). Nie chodzi tu tylko o przemoc czy obecny w obrazkach seks. Brutalny jest cały przedstawiony świat, a wszyscy bohaterowie są mniej lub bardziej zanurzeni w jego brudzie. Miejsce filozoficznych, lekko naiwnych rozważań z pierwszego tomu, zajęły myśli nieco bardziej przyziemne, bliższe szaremu człowiekowi, któremu i tak na nic się nie zdają, gdyż jako trybik w rozpędzonej maszynie okrutnego świata ma znikomy wpływ na swój los.
Eliah kontynuuje swoją podróż z nowo poznanymi "przyjaciółmi" - nomadami, będącymi w konflikcie zarówno z rządzącą światem Propartią, jak i grasującymi w Andach "partyzantami". Konfrontacja jest nieunikniona, a o jej wyniku zadecyduje pojedynek cybernetycznej hackerki Sophie i jej starego znajomego stojącego po stronie Propartii...
Autor komiksu Hiroki Endo utrzymuje wysoki poziom z pierwszego tomu. Realistyczne rysunki są dokładne i wycyzelowane. Jest więcej dynamicznych scen, których nieco brakowało w poprzedniej części. Tempo, w którym snuta jest opowieść, jest nadal dosyć leniwe. W "Gundam Wing" w czasie jednej rozmowy dokonałyby się dwie rewolucje. Nie można jednak narzekać na brak emocji. "Eden" to solidna rozrywka z ambicjami.
"EDEN: It's an Endless World!"
Scenariusz i rysunki: Hiroki Endo
Przekład: Zbigniew Kiersnowski
Egmont / Klub Mangi
ISBN 83-237-9612-2
Ekstrakt: 80%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'Vlad: Igor, mój brat' |
Tomasz Kontny Zagraj to jeszcze raz, Vlad
Bierzemy jednego weterana rosyjskiej armii, obecnie szofera mafii, jednego zaginionego brata tegoż weterana, którego trzeba bezwzględnie odnaleźć, by móc położyć łapy na spadku rodzicielki, jedną walizkę z tajemniczą zawartością i spisek w kręgach władzy. Aby sprawę jeszcze bardziej zamotać, akcję pierwszego tomu umieszczamy w środowisku filmowym, gdzie musi znaleźć się oczywiście wredny producent, goryl-zboczeniec i potrzebująca opieki aktoreczka. Całość doprawiamy kilkoma futurystycznymi wynalazkami i odrobiną seksu. Powstaje albo Sztampowy Komiks Sensacyjny, albo "Vlad". Na jedno wychodzi.
Reklamowana chwytliwym hasłem ekstern (czyli tu: rosyjska wersja westernu) seria jest kolejnym komiksem Yvesa Swolfsa, który pojawia się w Polsce. Wcześniej mieliśmy do czynienia z serią "Książę Nocy", w której prócz scenariusza Swolfs odpowiadał również za rysunki. Wampiryczny serial nie został jednak zdystansowany nowym albumem tego autora. "Vlad" ma rzekomo ambicję powiedzieć coś o Rosji przyszłości, co zupełnie mu nie wychodzi. Zamiast dawki przepowiedni, dostajemy do bólu schematyczną historyjkę, której zakończenie można przewidzieć na długo przed końcem. Co więcej historię, która mogłaby wydarzyć się właściwie w każdym miejscu świata, niekoniecznie właśnie w Rosji, dlatego używanie słowa ekstern wydaje się być daleko na wyrost. Co gorsza, scenarzysta nie traci czasu na budowanie postaci głównego bohatera, a sam Vlad, który nie jest tytanem intelektu, nie potrafi rzucić nawet zgrabnym one-linerem.
Oprawą graficzną "Vlada" zajął się Griffo, znany już z wydawanego przez Motopol "Giacomo C". Jego rysunki są metodycznie brzydkie. Czyżby w Rosji 2050 roku nie było nic ładnego? Postacie rysowane są realistycznie, acz nieco karykaturalnie. Kolorystyka albumu, utrzymana w bladych, zszarzałych tonacjach, jest dosyć ponura i w sposób zamierzony odpychająca. Standardowe kadrowanie tylko od czasu do czasu przerywane jest odważniejszymi kadrami łamiącymi schematyczną budowę plansz.
"Vlada" można spokojnie przeczytać, przetrawić i nawet nieco się przy nim rozerwać, ale nie ma w nim jednego oryginalnego pomysłu Swolfsa. A to duży minus. Może kolejne albumy serii (na francuskim rynku niedawno pojawił się czwarty) będą lepsze. Chwilowo mamy do czynienia z niedogotowaną papką...
"Vlad: Igor, mój brat" (Vlad: Igor, mon frere)
Scenariusz: Yves Swolfs
Rysunki: Griffo
Przekład: Maria Mosiewicz
Egmont 2002
ISBN 83-237-1370-7
Cena: 16,90 zł
Gatunek: sensacja
Ekstrakt: 50%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'Pieśń strzyg: Cienie' |
Tomasz Kontny StrzygaGate
Strzyga (z łacińskiego strix, strigis - sowa, poczwara, czarownica) - istota eteryczna przybierająca postać ludzką lub postać sowy, lęgnąca się z dusz zmarłych niemowląt i samobójców, występująca z reguły pojedynczo, rzadziej w gromadach. Nocami nachodzi domy - dusi ludzi i wypija ich krew. Zwykle niewrażliwa na ciosy, strzyga potrafi przenikać drzwi i ściany. Prawdopodobnie wykorzystywana przez wysoko postawionych członków amerykańskiej "grupy trzymającej władzę"...
Prezydent USA wizytuje tajną bazę Southgate w Nowym Meksyku, gdy grupka uzbrojonych mężczyzn przejmuje kontrolę nad systemami zarządzania bazą i uruchamia sekwencję jej autodestrukcji. Southgate staje w płomieniach, ale dzięki interwencji szefa służb ochrony Kevina Niveka, prezydent uchodzi z życiem. Następnego dnia po zamachu zamiast pochwał i gratulacji, Nivek zostaje odwołany w trybie natychmiastowym. Nie może więc obejrzeć raportu z autopsji zwęglonych humanoidalnych zwłok znalezionych na terenie bazy. Węsząc grubszą aferę, nie zamierza odpuścić swoim zwierzchnikom i rozpoczyna prywatne śledztwo. Cudownym zrządzeniem losu jego dziewczyna pracuje w kostnicy...
Sensacyjno-spiskowy scenariusz Erica Corbeyrana to profesjonalna robota. Z głównym bohaterem "Pieśni Strzyg" nietrudno się utożsamić, choć nie należy on do specjalnie skomplikowanych osobników, jak na bohatera komiksu sensacyjnego przystało. Nawet jego nazwisko jest anagramem imienia. Polityczna intryga - z elementami na poły nie z tej ziemi, na poły legendarnymi - rozwija się na tyle szybko, by wciągnąć czytelnika i nie dać mu czasu na zastanowienie się nad jej sensownością, i na tyle wolno, by nie ujawnić zbyt wielu sekretów, od których aż gęsto. Nie można narzekać na nudę, prędzej na schematyczność - samotny bohater, jego stary mentor, piękna, tajemnicza zabójczyni, spisek i trzymetrowy trup z kostnymi naroślami. Najprostsze skojarzenie to upolitycznione "Z archiwum X" (w "Pieśni Strzyg" pojawia się nawet swojski odpowiednik Palacza), a to tylko czubek góry lodowej odniesień.
Corbeyran w gęstej atmosferze spisków i schematów radzi sobie jednak bardzo dobrze. Wskazuje na to popularność komiksu na rynku frankofońskim - 6 tomów (siódmy ukaże się w maju 2003 roku) i dwie serie poboczne czerpiące z uniwersum strzyg: "Le Clan des Chimeres" (Klan Chimer), której trzeci tom ukaże się w kwietniu 2003 roku i "Le Maître de jeu - Mistrz Gry" (4. tom w czerwcu 2003). We współpracy z kilkoma innymi autorami powstał również album "Les Stryges: Mythes et Réalité" (Strzygi: Mity i Fakty), próbujący w sposób nieco bardziej "naukowy" zająć się kasowym, jak się okazuje, fenomenem strzyg. Corbeyran jest autorem nie tylko serii "Pieśń Strzyg", ukazującej się na rynku frankofońskim od 1997 roku, ale również scenariuszy do ponad 20 innych albumów.
Za oprawę graficzną serii odpowiada Richard Guerineau - współpracownik Corbeyrana także przy francuskojęzycznych albumach "L'As de Pique" (As pikowy) i "Paroles de Taulards" (Wyznania osadzonych). Jego realistyczny i szczegółowy rysunek jest w pełni podporządkowany historii i nie przyciąga specjalnie uwagi czytelnika. Choć kreska Guerineau nie jest zbyt ekspresyjna ani dynamiczna, rekompensuje to gęste kadrowanie - na jednej planszy potrafi się zmieścić i trzynaście kadrów. Ten prosty i efektowny zabieg powoduje, że historia nabiera dynamiki i lekkości. Bez zarzutu jest również kolorystyka albumu - to ciepła i stonowana gama barw.
Sensacyjność jest słowem kluczowym dla "Pieśni Strzyg". Z takiej właśnie perspektywy należy traktować wszystkie zachodzące w niej wydarzenia. Intryga trzyma w napięciu, a cliffhanger na końcu albumu zachęca do sięgnięcia po kolejny tom serii. Z pewnością komiksowi temu nie zaszkodziłoby nieco więcej oryginalności czy choćby subtelnej nutki geniuszu. Jakkolwiek pozostaje on bardzo dobrą rozrywką.
"Pieśń strzyg: Cienie" (Le Chant de Stryges: Ombres)
Scenariusz: Eric Corbeyran
Rysunki: Richard Guerineau
Kolor: Isabelle Merlet
Przekład: Marta Bańkowska
Egmont 2002
ISBN 83-237-1367-7
Cena 17,90 zł
Gatunek: sensacja, thriller
Ekstrakt: 70%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'Thorgal: Miasto zaginionego boga' |
Wojciech Gołąbowski Do łez
"Miasto zaginionego boga" jest w sumie dwunastym, a trzecim w cyklu "indiańskim" albumem przygód Thorgala Aegirssona i jego rodziny. Cała pierwsza plansza to streszczenie dwóch poprzednich części ("Kraina Qa", "Oczy Tanatloca"), ponieważ autorzy przyznali, że album niniejszy jako samodzielne dzieło nie ma racji bytu. I rzeczywiście. Czytelnik, któremu "Miasto zaginionego boga" wpadnie w ręce przypadkiem, niewiele z jego treści zrozumie... Choć zapewne zachwyci się nastrojową kolorystyką oświetlanych pochodniami podziemi, mrocznym, zmoczonym deszczem przedmieściem i barwnymi strojami Indian. Z pewnością pochłonie go też malownicze wnętrze pałacu Ogotaja... Oby nie na stałe.
"Miasto zaginionego boga" to ważny album. Ważny dla Thorgala, który w raczej niesprzyjających okolicznościach przypomina sobie nauki swego dziadka Xargosa (wkrótce spotyka także swego ojca...). Ważny dla Kriss de Valnor, która stanąwszy oko w oko z Ogotajem, boleśnie przekonuje się o jego mocy... Ważny również dla Tjalla Porywczego... Okładka zdradza wszystko, nie będzie spojlerem wyjawienie w tym miejscu faktu śmierci młodzieńca. Śmierci bohaterskiej, śmierci w ramionach przyjaciela... Śmierci, która potrafi wzruszyć czytelnika do łez. I choćby tylko dla tej sceny warto mieć ten album. I powracać do niego regularnie.
"Thorgal: Miasto zaginionego boga" (La cité du Dieu perdu)
Scenariusz: Jean Van Hamme
Rysunki: Grzegorz Rosiński
Egmont 2003
Przekład: Wojciech Birek
ISBN 83-237-9630-0
Cena 16,90 zł
Gatunek: fantasy
Ekstrakt 80%
Zobacz planszę ilustracyjną
Marcin Herman Ekspresja namiętności
Dzięki niezwykłym umiejętnościom wojownika, Othon von Salza ratuje z rąk kosmicznych piratów embrion potomka imperatora galaktyki. Za swoją bohaterską postawę zostaje uhonorowany tytułem metabarona oraz w nietypowy sposób nagrodzony. Tym razem nagrodą nie jest rzadkie zwierzę, a kobieta z krwi i kości. Kobieta piękna, namiętna i niebezpieczna. Dla mężczyzny pozbawionego męskości taki prezent może być jedynie udręką. Jednakże ogromna miłość tych dwojga sprawia, że przy pomocy tajemnych technik Shadba-Ud, Honorata rodzi Othonowi syna.
"Kasta Metabaronów" jest zakrojoną na szeroką skalę kosmiczną space-operą. Klamrą spinającą wydarzenia poszczególnych tomów serii są opowieści dwóch robotów o kolejnych pokoleniach rodu von Salza. Za sprawą żywego języka (doskonale oddanego w tłumaczeniu), jakim posługują się roboty, komiks został wzbogacony o wątki humorystyczne. Z drugiej strony daje to obecnie możliwość bardziej swobodnego ogarnięcia (a w przeszłości zrealizowania) wielowiekowej, wielopokoleniowej i wielowątkowej opowieści.
"Praprababka Honorata" pełna jest odniesień do popularnej literatury science-ficition. Szczególnie wyraźne są nawiązania do cyklu "Diuna" Franka Herberta. Zakon Shadba-Ud to nic innego jak Bene Gesserit. Ich motywacje i sposoby działania są podobne. Wymogi gatunku sprawiają, że w tle komiksu również toczy się walka o najwyższą stawkę -ponadczasową władzę nad całym kosmosem. Jako czytelnicy obserwujemy niewielki wycinek rzeczywistości, związany z historią rodu metabaronów i jego wpływem na kształt wszechświata.
Ogromnym atutem komiksu są śmiałe, realistyczne wizje Gimeneza. Z niezwykłą dbałością oddaje szczegóły wyglądu statków, planet oraz anatomii człowieka. Ród metabaronów kieruje się w życiu emocjami. Uczucia takie jak radość, ból, wściekłość, miłość znajdują odbicie na pełnych ekspresji twarzach bohaterów. Można niemalże poczuć eksplozję namiętności pomiędzy Othonem a Honoratą. Ten dynamiczny efekt powstaje przede wszystkim dzięki wyjątkowo malarskim barwom, kładzionym (co ważne) tradycyjnie przy pomocy pędzelka.
"Praprababka Honorata" to zaledwie drugi tom serii komiksowej nie bez przyczyny uznawanej za klasyczną, która pomimo upływu czasu od momentu powstania zupełnie się nie zestarzała. Każdy miłośnik science-fiction znajdzie tutaj coś dla siebie.
"Kasta Metabaronów: Praprababka Honorata" (Honorata la Trisaieul)
Scenariusz: Alexandro Jodorowsky
Rysunki: Juan Gimenez
Egmont 2002
ISBN 83-237-1352-9
Cena: 17,90 zł
Gatunek: space opera
Ekstrakt: 90%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'Kasta metabaronów: Pradziad Aghnar' |
Wojciech Gołąbowski Na co robotom dwa jądra
Zaczyna się na pozór zwyczajnie. W głębinach metabunkra robot Tonto szykuje śniadanie dla mogącego wrócić w każdej chwili metabarona. Niezwyczajna jest nieobecność jego cyberprzyjaciela Lothara - i jednocześnie na tyle niepokojąca, że Tonto rusza na jego poszukiwania. Chwilę potem... Chwilę potem muszą wspólnie ratować metabunkier. A to dopiero początek...
W poprzednich albumach serii poznaliśmy losy Othona von Salzy i jego małżonki z zakonu Shadba-Ud, Honoraty. Tajemną mocą Honorata powiła okaleczonemu Kastakowi syna. Niestety w komórkach dziecka znajduje się epifit - święty olej dający moc antygrawitacji. Po odłączeniu protez stóp, Athar swobodnie unosi się w przestworzach...
Nadchodzi czas, gdy w siódmym roku życia dziecko niezwyciężonego metabarona ma zostać oddane Zakonowi Shabda-Ud. Sama matka przełożona przylatuje sprawdzić, czy Honorata wypełniła swe zadanie, czy dziecko jest hermafrodytą. Na wypadek niepowodzenia swej misji kapłanki-zabójczynie usypiają swój statek kosmiczny. Jeśli nie wrócą po półgodzinie, potężny cetacyborg zniszczy całą planetę... Czy ktoś wątpi w siłę rodu metabaronów? Jednakże zwycięstwo zostaje okupione dotkliwym bólem i niepowetowaną stratą... W trzecim albumie cyklu ród Kastaków przeprowadza się do metabunkra, który rychło opuszcza macierzystą planetę. W jego wnętrzu Aghnar dorasta, by stawić czoło potędze zakonu Shabda-Ud. Po latach nadchodzi czas zemsty...
Space opera Jodorowskiego została przepięknie namalowana przez Gimeneza. Kosmiczne obrazy (cetacyborg, sceny bitwy) mogłyby z powodzeniem zawisnąć na ścianach jako klasyczne malowidła. Nieco gorzej wypadają przy tym twarze. Emocje wydają się zbyt silne, przerysowane. Z jednej strony nie stanowi to problemu, ponieważ tematyka i treść komiksu adresowane są głównie do młodszej części fanów komiksu. Z drugiej zaś, niektóre treści wydają się jednak kierowane do młodzieży. Dowodem mogą być choćby ostatnie słowa albumu wypowiadane przez Lothara: "Biocholera! Chciałbym mieć dwa jądra, by jedno móc sobie odgryźć!..."
"Kasta metabaronów: Pradziad Aghnar" (Aghnar le bisaieul)
Scenariusz: Alexandro Jodorowsky
Rysunki: Juan Gimenez
Egmont 2003
Przekład: Wojciech Birek
ISBN 83-237-9622-X
Cena: 18,90 zł
Gatunek: space opera
Ekstrakt: 70%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'Usagi Yojimbo: Pory roku' |
Wojciech Gołąbowski Co się liczy
Czwarty wydany w Polsce tomik przygód Miyamoto Usagi to w oryginale księga jedenasta. Kibicuję wydawnictwu Egmont w usiłowaniach wydania także pierwszych siedmiu części, do których prawa dzierży inny amerykański wydawca.
Niniejszy zbiorek zawiera dwanaście historii. Jest to dwanaście jakże różnych epizodów z życia królika-samuraja, a także osób choćby luźno z nim związanych. Czegóż tu nie ma? Opowieści batalistyczne przeplatają się z metafizyką, horror - z moralitetem, sensacja szpiegowska i kryminalna - z humorem...
Doskonale oddana mimika twarzy sprawia, że nawet w scenach ubogich w szczegóły czujemy nasycenie emocji. Zaś sceny batalistyczne... Można się w nie gapić przez kwadrans, a i po tym czasie ciągle nas będą zadziwiać.
Szczególne wyrazy uznania kieruję w stronę Stana Sakai za opowieść "Cierpliwość pająka". Historia dumnego generała, który postanawia ukryć się pod przebraniem chłopa i tak doczekać okazji do zemsty, stawia przed czytelnikiem kilka poważnych pytań. Co to znaczy "mój dom"? Czym jest nasze życie? Co tak naprawdę się w nim liczy? Duma? Inne uczucia? Rodzina? Jest to bez wątpienia najlepsza opowieść tomu - i choćby dla niej samej warto nabyć "Pory roku".
"Usagi Yojimbo: Pory roku" (Seasons)
Scenariusz i rysunki: Stan Sakai
Egmont 2003
Przekład: Jarosław Grzędowicz
ISBN 83-237-9621-1
Cena: 19,90 zł
Ekstrakt: 80%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'Anachron: Powrót bestii' |
Tomasz Kontny Che Guevara wśród tubylców
Historyk Hugo Varegua staje na czele rewolucji w rządzonym przez neonazistów San Adolfo. Gdy oddziały guerilli zbliżają się do pałacu rządowego, będąca u władzy junta wojskowa pod przywództwem generała Kriegadlera ma w zanadrzu plan ratunkowy. Aby uniknąć postawienia przed sądem za zbrodnie przeciwko ludzkości, neonaziści uciekają w kosmos. Ostatecznie lądują na tkwiącej wciąż w średniowieczu planecie Anachron. Varegua wraz z odziałem ziemskich sił kosmicznych wyrusza w pościg za zbrodniarzami na planetę, która strzeżona jest przed wszelkimi zewnętrznymi wpływami mogącymi zmienić tempo jej rozwoju. Tymczasem na Anachronie uformowana zostaje niezwykła ekspedycja...
Komiks oparty na ryzykownym pomyśle wysłania nazistów w kosmos mógł się okazać całkowitą porażką. Ale jest wprost przeciwnie - "Anachron" to bardzo dobry komiks przygodowy, napisany lekko i dowcipnie. Pomysłowe zestawienie dwóch światów - technicznie zaawansowanych Ziemian oraz posługujących się mieczem i magią mieszkańców Anachrona - daje bardzo dobre efekty. Scenariusz jest wielowątkowy, a Cailleteau co chwila mruga okiem do uważnego czytelnika, wplatając w opowieść dodatkowe smaczki, takie jak postać Cortasa, brodatego rewolucjonisty z San Adolfo, przywodzącego na myśl pewnego równie brodatego Kubańczyka... Sensacyjna fabuła gładko wprowadza czytelnika w skomplikowaną sytuację, w ktrórej znaleźli się bohaterowie, a liczba postaci i wątków pobocznych daje scenarzyście pole do popisu.
Rysownik serii - Jurion - radzi sobie nieco gorzej. Jego styl dobrze współgra ze scenariuszem, ale zdarzają się mało szczegółowe kadry lub dziwnie cieniowane zbliżenia twarzy. Sporo tu zabawy z kadrem: ujęcia z różnych perspektyw, dynamiczne zbliżenia, umieszczanie mniejszych kadrów w obrębie dużych paneli. "Anachron" może natomiast irytować komputerowym kolorem, cieniowaniem i efektami, które nie zawsze są dobrze wykorzystane i potrafią zepsuć rysunek. Wciągająca historia na szczęście skutecznie odwraca uwagę od takich błędów.
"Anachron" sprawdza się jako niezobowiązujący komiks przygodowy przede wszystkim za sprawą dobrego scenariusza, a skoro intryga dopiero się rozkręca, w przyszłości możemy liczyć na więcej rozrywki, którą zapewnia.
"Anachron: Powrót bestii" (Anachron: Le Retour de la bete)
Scenariusz: Thierry Cailleteau
Rysunki: Joël Jurion
Kolor: Sandrine Cailleteau
Egmont 2002
Przekład: Maria Mosiewicz
ISBN 83-237-1360-x
Cena 16,90 zł
Gatunek: sf
Ekstrakt: 70%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'Gail: Legowisko żmij' |
Artur Długosz Rozbudzone nadzieje
Być może jestem odosobnionym przypadkiem ze swoją opinią na temat cyklu "Gail", ale druga część, "Bitwa", była naprawdę wielkim krokiem naprzód. O ile pierwsza, "Przed burzą" była ledwie przeciętnym komiksem, o tyle dwójka rokowała pewne nadzieje. I fabularnie i plastycznie.
Druga część cyklu, mimo, że ponownie dość prosta fabularnie, spodobała mi się od strony wizualnej. Widać było, że Piotr Kowalski wyciągnął wnioski z dotychczasowego rysowania, zaczerpnął kilka rad i uwag i konsekwentnie je w swoim drugim albumie zastosował. Była głębia rysunku, było lepsze kadrowanie i kompozycja plansz, przez co i historia sprawiała wrażenie lepszej. Niestety wszystko to gdzieś zapodziało się po drodze do trzeciej części cyklu, zatytułowanej "Legowisko żmij", wydanej na tegoroczny festiwal w Łodzi.
Historia rozwija się dalej, odkrywając przed czytelnikiem ciemne sprawki tych, których dotąd uczono nas szanować; odsłaniając kolejne oblicza i zdolności bohaterów. I ponownie nie ma w niej niczego szczególnego, ale nie tego spodziewałem się po tym albumie. Zakładałem, że ta specyficzna fantasy mnie już nie porwie, ale chciałem śledzić warsztatowy rozwój Kowalskiego. A tu widać ewidentny regres. Album sprawia wrażenie rysowanego w wielkim pośpiechu - być może dwa albumy wydane rocznie to po prostu za dużo dla autora. Poziom plastyczny komiksu zaniża prawdopodobnie jeszcze niefortunne drukowanie, wyraźnie bez głębi, aż się nie chce wierzyć, że sam autor mógł do tego stopnia wyprać plansze z koloru. Choć nie można być tego pewnym. Słowem, czytelnicy poprzednich części mogą poczuć się mocno zawiedzeni, co nie powinno mieć miejsca, zważywszy zdecydowaną politykę Egmontu, promującą Kowalskiego. Jest to o tyle ważne dla tego młodego autora, że jako twórca komiksów znany jest właściwie jedynie z cyklu "Gail" i każda niedoróbka może bardzo negatywnie wpłynąć na jego dalsze losy w tym zawodzie.
Mam nadzieję, że będące w przygotowaniu "Kamienie", część czwarta, zostaną przygotowane z większą starannością i zarówno autor, jak i wydawca wezmą sobie do serca doświadczenia płynące z "Legowiska żmij"
"Gail: Legowisko żmij"
Scenariusz i rysunki Piotr Kowalski
Egmont 2002
ISBN 82-237-1374-X
Cena 16,90 zł
Ekstrakt: 40%
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
 |
'Cygan: Białe skrzydło' |
Marcin Herman Za mało ciężarówek
W kilka miesięcy po ukazaniu się, "Dzień Cara" stał się bestsellerem. Autorka powieści Oblivia Dargold zbiera materiały do kolejnej książki, która ma ujawnić całą prawdę na temat sekty Białe Skrzydło. W tym celu przybyła do Al Desir - kolebki legendarnego rodu Azerów, założycieli tej organizacji. Tuż za nią na Bliski Wschód przyjeżdża Cygan, by z właściwą sobie arogancją uratować siostrze życie. Do dawnej siedziby asasynów, ludzi-sztyletów, powraca również Czarownica Sissiah.
"Białe Skrzydło" jest komiksem zupełnie innym niż poprzednie części serii. Po pierwsze większa część akcji rozgrywa się w mieście. W odstawkę poszła ciężarówka i pościgi na PA3K. Z albumu znikła również mapa międzykontynentalnej autostrady. Po drugie album ten jest w dużym stopniu eklektyczny. Oto Cygan ubierając garnitur i uwodząc piękną Evę, wydawcę książki Oblivii, przypomina Jamesa Bonda. A goniąc po pustyni, czy wszczynając wojnę w obronie siostry, jest jak skrzyżowanie Indiany Jonesa z Rambo. Nie traci przy tym swojego urokliwego nieokrzesania. Potrafi jeszcze zaskoczyć niezłym grypsem, chociaż w porównaniu do pierwszych tomów ilość dobrych dowcipów na metr kwadratowy komiksu jest w "Białym Skrzydle" nieco mniejsza.
Seria "Cygan" rozgrywa się w bliżej nieokreślonej przyszłości. Jednakże kiedy Cygan zjeżdża z autostrady, przenosi się do niezmiennego świata kultury muzułmańskiej, w którym zatrzymał się czas. Znajduje to wyraz zarówno w scenografii komiksu, jak i w mentalności ludzi zamieszkujących Socjalistyczną Republikę Turdystanu.
Pod względem graficznym "Białe Skrzydło" bliższe jest najnowszym komiksom Mariniego takim jak "Skorpion", niż pierwszym albumom serii "Cygan". Posługuje się on niezmiennie realistyczną kreską, oddającą w nieco przerysowany sposób anatomię człowieka. Szczególną dbałość przywiązuje Marini do rysowania kobiet, przede wszystkim Czarownicy Sissiah.
Śledztwo Oblivii w sprawie Białego Skrzydła nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Możemy być zatem pewni, że to jeszcze nie koniec. Cygan powróci w albumie "Aztecki śmiech", a tymczasem "Białe Skrzydło" nie zawiedzie ani fanów Cygana, ani miłośników szybkiej akcji, pięknych kobiet i ostrych tekstów.
"Cygan: Białe skrzydło" (L'Aile blanche)
Scenariusz: Thierry Smolderen
Rysunki: Enrico Marini
Egmont 2003
ISBN 83-237-9618-1
Cena: 18,90 zł
Ekstrakt: 80%
 |
 |
'Jeż Jerzy: Wróg publiczny' |
Marcin Herman Dorwać Jerzego!
Systematyczne łamanie prawa, w szczególności ustawy o wychowaniu trzeźwości i lekceważenie okazywane funkcjonariuszom policji każą nam umieścić Jeża Jerzego wśród zagrożeń najwyższego rzędu, a walkę z nim na równi z walką z mafią, korupcją i przemytem.
wypowiedź komendanta policji z dn. 18.VI.2001
W październiku 2002 roku do rąk czytelników trafił kolejny zbiór przygód Jeża Jerzego. Album składa się z kilkunastu historii publikowanych wcześniej na łamach różnych czasopism, między innymi "Ślizgu". Podobnie jak w "Jeż Jerzy: Nie dla dzieci", niniejszy tom otwierają i zamykają plansze spinające poszczególne odcinki w całość fabularną. Powiązanie to jest dosyć swobodne, jednakże nad komiksem unosi się jedna myśl przewodnia: dorwać Jeża Jerzego!
Wskutek olbrzymiej popularności, demoralizującej postawy oraz tzw. "przygód" ociekających przemocą, wulgarnością i seksem, Jeż Jerzy staje się przedmiotem zainteresowania różnych sił, pragnących jego likwidacji. W rzeczywistości jest to pretekst do obnażenia licznych paradoksów polskiej rzeczywistości społeczno-politycznej. Autorzy umieszczają Jerzego w sytuacjach, które często obserwujemy wokół siebie, a które wywołują naszą złość, dezaprobatę, irytację. Obrywają wszyscy: skini, dresiarze, policja, media, politycy, a także różne organizacje zwalczające przemoc i wszechobecny brak moralności. Komiks pełen jest grypsów ujawniających panującą wokół głupotę. Właśnie za sprawą głupoty przeciwników oraz swojej inteligencji lub zwykłych przypadków Jeż Jerzy wychodzi mniej więcej cało z wszelkich kłopotów. Podobnie jak w prawdziwym życiu - nie do końca jesteśmy w stanie zapanować nad tym, co nas spotka. W związku z tym, że akcja komiksu rozgrywa się tu-i-teraz w Polsce, oby nie przytrafiła nam się żadna z przygód Jeża!
"Jeż Jerzy: Wróg publiczny" zawiera duże dawki humoru. W komiksie często zacierają się granice między fikcją i rzeczywistością. Pojawienie się autorów w jednej z przygód świadczy o dużej ironii wobec siebie oraz świata, który jest światem Jeża Jerzego i naszym.
"Jeż Jerzy: Wróg publiczny"
Scenariusz: Rafał Skarżycki
Rysunki: Tomasz Lew Leśniak
Egmont 2002
ISBN 83-237-1268-9
Cena: 16,90 zł
Ekstrakt: 80%
 |
 |
'Garfield: Wspaniały kochanek' |
Wojciech Gołąbowski Jak wskazuje tytuł
Po roku Egmont wznowił wydawanie tomików czarno-białych pasków komiksowych z Garfieldem w roli głównej. Pocięte na kadry i ustawione w postaci schodkowej historyjki z lat 1981-82 pozostają wciąż aktualne - w końcu koty niewiele się zmieniły przez te dwadzieścia parę lat...
O dziwo, tym razem tytuł tomiku ma coś wspólnego z jego zawartością. A przynajmniej z jego częścią. Początkowe paski opowiadają o trudnej znajomości (miłości?) ze smukłą kotką Arleną... W następnych nasz tłuścioch rozpościera swe uczucia także na Odiego (tak, tak!) i Jona. Ze wzajemnością pała uczuciem także do babci swego pana.
Historie o wspinaniu się na drzewa (czasami razem z Odim), próbach chodzenia ze smyczą i w sweterku, występu w reklamie kociego żarcia, nocnych występów na płocie czy podrywaniu pani weterynarz przez Jona (uwaga: dostał całusa!) przeplatane są różnymi jednoaktówkami - czasem po prostu zabawnymi, czasem kryjącymi głębszą myśl.
I tylko cały czas nurtuje mnie jedna myśl: kto tak uparcie miesza owe paski niechronologicznie i w jakim celu?
Cytat albumu: "Teraz już nie robią babć takich jak kiedyś."
"Garfield: Wspaniały kochanek" (The Great Lover)
Scenariusz i rysunki: Jim Davis
Egmont 2003
Przekład: Rafał Westerowski
ISBN 83-237-1529-7
Cena 14,90 zł
Ekstrakt: 60%
 |
 |
'Wieczna wolność: Inna wojna' |
Konrad Wągrowski Zupełnie inna wojna
Cykl "Wieczna wolność" jest adaptacją powieści Joe Haldemana pod tym samym tytułem i jednocześnie kontynuacją serii komiksowej "Wieczna wojna", która z kolei była adaptacją wcześniejszej powieści Haldemana o tytule ..."Wieczna wojna". Skomplikowane? Niekoniecznie. Innymi słowy - Joe Haldeman napisał dwie powieści umiejscowione w tym samym wszechświecie - doskonałą, nagradzaną najbardziej prestiżowymi nagrodami "Wieczną wojnę" i wyraźnie słabszą "Wieczną wolność. Natomiast obydwie na komiksowe plansze przeniósł Marvano. Z wydanym obecnie albumem "Inna wojna" mamy osobną historię. Opisując wydarzenia bezpośrednio poprzedzające fabułę książki "Wieczna wolność" opiera się na niezależnym opowiadaniu Haldemana "Osobna wojna" ("Separate war"), które z kolei rozwija w dłuższą opowieść temat w "Wiecznej wolności" jedynie zasygnalizowany. Niestety, podobnie jak w przypadku pierwowzorów, wszystko wskazuje na to, że również komiksowa kontynuacja będzie wyraźnie ustępować pierwowzorowi...
Seria, o której piszę w innym miejscu, opisuje w konwencji hard sci-fi historię ponad tysiącletniej wojny jaką toczyli ludzie z obcą rasą, nazywaną (w zależności od tłumaczenia) Bykrianami, Taurańczykami, bądź Bykarianami (w oryginale - Taurans).
"Inna wojna" obejmuje okres wydarzeń, który pojawiał się już w "Wiecznej wojnie" (konkretnie w albumie "Major Mandella"), ale widziany innymi oczyma, w innej części Wszechświata. Opisuje ona wojenne losy Marygay Potter od momentu rozstania się z bohaterem "Wiecznej wojny" Williamem Mandellą, aż do zakończenia wojny (ponieważ o tym, że wojna się już zakończyła wiemy z poprzedniego cyklu, nie zdradzam tu chyba wielkiej tajemnicy). Podobnie jak Mandella, Marygay odkrywa istotę tej wojny i po jej zakończeniu osiada na spokojnej planecie, gdzie postanawia czekać na swego ukochanego. Końcówka albumu jest odzwierciedleniem końcówki "Wiecznej wojny". Nowa historia zacznie się wraz z drugą częścią.
Niestety "Inna wojna" okazała się dużym rozczarowaniem. Marvano, który znakomicie uchwycił klimat prozy Haldemana w "Wiecznej wojnie", tym razem zagubił gdzieś wszystko to, co decydowało o wcześniejszym sukcesie. Historia opowiedziana w komiksie jest prostą opowieścią w konwencji space opera. Całkowicie zaginęło gdzieś antywojenne przesłanie. Ogromny regres widać również od strony graficznej - pomimo dużo lepszego od dawnego polskiego wydania poziomu poligrafii, rysunek mocno rozczarowuje. Znikła gdzieś dynamiczna kreska, ostra kolorystyka, pomysłowe kadrowanie. Album wydaje się być uproszczony, złagodzony, słowem: płaski. Co gorsza, Marvano nie próbuje nawet nawiązywać w wielu miejsca do przyjętych w poprzednich częściach projektach - Bykrianie/Bykarianie/Taurańczycy (co tłumacz to inny pomysł) zupełnie nie przypominają humanoidalnej rasy, z którą walczył William Mandella, stając się dziwacznym skrzyżowaniem owadów i ssaków. Człowiek, czyli jednolity ludzki klon jest też zupełnie inny niż Kahn - znany z "Wiecznej wojny" pierwowzór owego klona.
Rozczarowuje również fabuła. Marvano nie może się zdecydować, czy kieruje ją do ludzi znających "Wieczną wojnę", czy też nie. Z jednej strony zaczyna opowieść w momencie dla czytelnika dość przypadkowym, w trakcie trwania wojny, nie dając mu zrozumieć kim jest Marygay Potter i co ją właściwie łączy z Williamem Mandellą, ale z drugiej strony poświęca 3 plansze na historię skoków kolapsarowych i kolejne 3 plansze na opisanie zasad działania pola stasowego, które pole zostało już dokładnie przedstawione w "Wiecznej wojnie"...
Pozostaje mieć nadzieję, że następna część, której akcja powinna już mieć miejsce na planecie Medius po rozpoczęciu nowego życia przez Williama i Marygay, będzie lepsza.
Na koniec drobna uwaga do wydawcy: nie każdy czytelnik zapewne zna język angielski i motto powinno być jednak przetłumaczone na polski.
"Wieczna wolność: Inna wojna" (Une autre guerre)
Scenariusz: Joe Haldeman
Rysunek: Marvano
Kolory: Bruno Marchand
Egmont 2003
Przekład: Bartek Chaciński
ISBN 83-237-9659-9
Cena: 17,90 zł
Zobacz planszę ilustracyjną
 |
'Orient Men - Forever Na zawsze' |
Marcin Herman Przygody zebrane
Orient Men po raz pierwszy pojawił się w 1977 roku w magazynie opowieści rysunkowych "Relax". Na łamach pisma ukazały się zaledwie trzy historyjki. W latach 80. XX wieku Orient Men powrócił w komiksie o wiele mówiącym tytule "Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa", w którym nasz bohater nieudolnie reperuje zimny kaloryfer należący do pewnego Eskimosa Grenlandzkiego, co wywiera znaczący wpływ na jego dalsze losy. W 2002 roku Orient Men pojawił się na krótko w "Świecie Komiksu". Obecnie możemy podziwiać wszystkie jego przygody zebrane w albumie "Orient Men - Forever Na zawsze", wraz z pracami nigdzie dotąd nie publikowanymi.
Albumie "Orient Men - Forever Na zawsze" stanowi niezwykle cenny zbiór dla miłośników klasyki polskiego komiksu. Stanowi przekrój przez dotychczasowe przygody OrientMena - od pierwszych, nieśmiałych, poprzez kultowe problemy z Eskimosem i jego kaloryferem, aż po najnowsze, inspirowane wolnym rynkiem i kulturą masową historie osadzone w nowej rzeczywistości społeczno politycznej. Album ten pokazuje również ewolucję rysunku i poczucia humoru Baranowskiego. W pierwszych komiksach z Orient Menem, rysunki były duże i z dużą ilością "światła", a twórca dopiero przedstawiał swojego bohatera. Później, kiedy Orient Men ujawnił już swój potencjał, rolę wprowadzającą przejęły streszczenia poprzednich odcinków, odpowiednio spreparowane "propagandowo" w zależności od okoliczności. W "Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa", mamy dużo rysunków, plansze są gęsto zarysowane, a w dymkach jest sporo tekstu. Najnowsze przygody graficznie bliższe są już "Przygodom Praktycznego Pana", stanowiąc złoty środek.
Najważniejszym elementem przygód Orient Mena jest humor. Jasna sprawa. Momentami jest to humor sytuacyjny, ale głównie językowy. Baranowski wykorzystuje chyba wszystkie możliwe wieloznaczności języka polskiego. Kto może zmierzyć się z bykiem (ortograficznym)? Tylko nieustraszony, wybitny, słynny torreador, Alfonso Manuel Kartoflez y Banderolez, dziwnym nie jest. Nietrudno się więc domyśleć, z czego piją herbatę kosmici, którzy przybyli na ziemię w latającej filiżance.
Humor w Orient Menie również ewoluował przez lata. Najnowsze odcinki z lat 90. są zdecydowanie inne od tych z wcześniejszego okresu. Nie brak tutaj specyficznego, abstrakcyjnego humoru, jednakże historyjki są bardziej osadzone w rzeczywistości kultury masowej, gospodarki wolnorynkowej i demokracji. Sporo tutaj odniesień do filmów, polityki. A "Bajka o Postkapturku" jest tego koronnym przykładem. Orient Men zawsze śmieszył i zapewne długo jeszcze nie przestanie. Nie można się jednak oprzeć wrażeniu, że to bohater z innej epoki, który na początku XXI wieku czuje się nieco zagubiony.
Album "Orient Men - Forever Na zawsze" stanowi fenomenalne źródło dla miłośników klasyki polskiego komiksu.
"Orient Men - Forever Na zawsze"
Scenariusz i rysunki: Tadeusz Baranowski
Egmont 2002
ISBN 83-237-1372-3
Cena: 19,90 zł