Esensja |
Kinowe porażki i sukcesy 2002 |
ciąg dalszy z poprzedniej strony O filmach na polskich ekranach w minionym roku rozmawiają Michał Chaciński, Eryk Remiezowicz i Konrad Wągrowski. |
 |
 | Kiedyś mężczyźni troszczyli się, aby ich panie nie mokły... | KINO WOJENNE KW: Nie wiem, czy to nie wina Spielberga, który "Szeregowcem Ryanem" odświeżył gatunek, ale kino wojenne przeżywa prawdziwy renesans. MCh: To jest właśnie ta siła sukcesu Spielberga, o której wspominałem. Hollywood z natury kopiuje, więc duży sukces kasowy nietypowego filmu szybko zmienia się w trend. Jeśli trend się utrzymuje (następne filmy przynoszą kasę), przez parę lat nie można opędzić się od kina w tym samym temacie. KW: No właśnie mieliśmy całkiem niezły przegląd tego rodzaju filmów - od dobrego "Helikoptera w ogniu", prawdziwie wciskającego w fotel swą batalistyką, poprzez średni "Byliśmy żołnierzami", aż po klapę "Szyfrów wojny". Jak długo jeszcze? MCh: Na moje oko wygląda z grubsza, że jest po wszystkim. "Szyfry wojny" nie dość, że były słabym filmem, to przyniosły też gigantyczną stratę finansową studiu MGM. Inne studia w zasadzie wypsztykały się po kolei ze swoich wojennych projektów i teraz przychodzi pora na dwa następne nurty. Pierwszy to kino fantasy, drugi to cała seria produkcji wzorowanych na "Gladiatorze". I jednego i drugiego typu filmów produkuje się obecnie co najmniej kilka. Ale to dygresja - miało być o kinie wojennym. ER: Khe, khe, ja bym właśnie teraz napomknął o "Ziemi niczyjej". Jest to, moim zdaniem, film w 100% wojenny, mówiący o wojnie i jej podłych skutkach. Nie jestem specjalnym fanem tego nurtu, dowodem fakt, że nie widziałem w tym roku żadnego filmu wojennego, pozwolę sobie jedynie zauważyć, że kino wojenne powinno zostać wykorzystane przez nas, Polaków. Dał nam przykład Polański, jak zwyciężać mamy, ale jego sukces osadzony jest głęboko w najbardziej wstrząsających filmach i serialach wojennych na świecie, które nakręcono właśnie tu, w Polsce. "Kanał", "Kolumbowie", "Eroica", to są wszystko tematy, które tragizmem wyboru wyprzedzają Ryanów i Harbory o lata świetlne. Może czas wrócić do tych korzeni? KW: Chyba nie ma sensu - te czasy dla nas stają się coraz bardziej odległe - i bardzo dobrze, wynika to z faktu, że od dawna nie żyliśmy w obliczu realnego zagrożenia konfliktem zbrojnym. Ale z drugiej strony ze względu na miniony ustrój, wiele potencjalnie ważnych tematów i opowieści z okresu wojny nie doczekało się adaptacji filmowych. ER: Zaraz, zaraz, jak odległe! Skoro nurt ten żyje w światowym kinie, skoro są widzowie i chętni do kręcenia, to pogłoski o jego śmierci są jak najbardziej przedwczesne. Jeśli jest renesans, wypadałoby się podkleić. MCh: No tak, ale właśnie mówię, że ten renesans powoli już zmierzcha. Z ważniejszych planowanych obecnie filmów wiem tylko coś o projekcie Tarantino, który jednak nie ma być poważnym filmem o wojnie, tylko czymś na kształt nowego "Złota dla zuchwałych", czyli wojennym filmem rozrywkowym. To jednak zupełnie inny gatunek. A w polskiej wersji chyba panu Pasikowskiemu zawdzięczamy zarżnięcie chęci kręcenia kina wojennego co najmniej na parę lat. I może to dobrze. A U NAS?  | ...ale w przyszłości bardziej będą troszczyć się o parasole, problemy z mokrymi włosami rozwiązując za pomocą nożyczek. | KW: Wieszałem psy w zeszłym roku na polskiej kinematografii. Cóż, miałem prawo, to był rok "Quo vadis" i "Wiedźmina". W tym roku - zaskoczenie - było dużo lepiej! Większość widzów podzieliła się na zwolenników "Dnia świra" i "Ediego". Ja sam przedkładam ten pierwszy obraz, doceniając ostrość spojrzenia, grę Marka Kondrata i wreszcie jakoś ciekawy głos w dyskusji o naszej współczesności. "Edi", przypowieść właściwie, jest filmem ładnym, ale nie zmusił mnie do większych refleksji. Ale dwa takie filmy w jednym roku, to naprawdę niezły wynik. Po drugiej stronie jest niestety polska komedia, która zabrnęła w ślepy zaułek i Andrzej Wajda, który "Zemstą" nie pokazał kompletnie nic odkrywczego. Rusza tak zwana off-ensywa, ale recenzje pierwszych dwóch filmów - "Jak to się robi z dziewczynami" i "Polisz Kicz Projekt" świadczą, że to niewypał. ER: Niewątpliwie "Edi" i "Dzień świra" to filmy, które warto sobie zapamiętać. Szczególnie ten drugi; miałem okazję pójść jeszcze raz na "Dzień świra" i jestem zdania, że film ten jest tak bogaty, tak napakowany różnymi polskimi lękami i problemami, że trzeba mi będzie go jeszcze parę razy zobaczyć. MCh: Znaczy własnych lęków Ci nie dość? :) ER: Jak już napisałem, wracam do horrorów :) A na serio - Adam Miauczyński czeka na nas panowie, powiedzmy to sobie uczciwie. Też będziemy kiedyś latać po lekarzach i wypatrywać pierwszych objawów choróbska, które nas dobije, też będziemy godzinami międlić w myślach wszystkie alternatywy, które uciekły, też będziemy ze zdziwieniem patrzeć na świat, który nie przypomina naszej młodości. Choć tej nienawiści do otoczenia, którą tak udanie zaprezentował Kondrat, nie chciałbym w sobie nosić. Natomiast "Ediemu" i Trzaskalskiemu ktoś robi krzywdę. To jest bardzo dobry film, ale fetowany jest już do obrzydzenia, ma się wręcz obawy przed otworzeniem konserwy. Jest dobrze, ale czekajmy na ciąg dalszy, nie ma się co jednym filmem zachłystywać, kinematografia wymaga jednak regularnego tworzenia dobrych filmów. KW: Sam przyznałeś mu tetryczną dziesiątkę. :-) ER: Na początku chciałem dać mniej. Bo oczekiwałem nie wiem czego, cudu jakiegoś nad Wisłą, a dostałem po prostu dobry, naprawdę dobry film. MCh: Tutaj niestety muszę się znowu zgodzić z Erykiem (a nie cierpię się zgadzać!). Miałem tę przyjemność, że "Ediego" obejrzałem na festiwalu w Gdyni, nie mając pojęcia o jakości filmu. Nie miałem żadnych oczekiwań i w rezultacie mały filmik powolutku rósł sobie w mojej głowie podczas seansu, a po seansie ze zdziwieniem stwierdziłem, że trudno go wykurzyć z głowy. Przepadam za takimi niespodziewanymi kinowymi wrażeniami i m.in. dlatego uważam "Ediego" za najlepszy polski film od wielu lat. Problem w tym, że nikt nie ma już dzisiaj możliwości obejrzeć go z tym samym nastawieniem, bo robi się z "Ediego" objawienie, a z Trzaskalskiego nowego guru. To musi mu chyba strasznie ciążyć i na dłuższą metę pewnie okaże się raczej nieprzyjemne i nieprzydatne. Strasznie ciężko później sprostać takim sztucznie rozdmuchanym przez media nadziejom. Ale trzymam kciuki, żeby Trzaskalskiemu akurat się udało. A oprócz tych dwóch dobrych polskich filmów dorzucę jeszcze dwa inne tytuły, które warto znać. Bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie film Wojcieszka "Głośniej od bomb". To też takie małe, pozornie nieatrakcyjne kino, ale zrealizowane i zagrane tak dobrze, że aż miło. To wreszcie takie nowe czeskie kino w naszym własnym wykonaniu - i mówię to jako komplement, bez jakiegoś złośliwego sugerowania inspiracji. Bardzo ruszył mnie też film Wójcika "Tam i z powrotem" - koszmarnie źle dystrybuowany w kinach, za to dostępny już na DVD. Smutna konstatacja dotycząca polskiego kina w tym roku jest taka, że najlepsze tytuły wzięły się z finansowania niezależnego. Kasa "oficjalna" i duże produkcje instytucji to nadal w większości nieporozumienia. (Aha, na dokładkę do plusów dorzuciłbym "Nikosia Dyzmę" Bromskiego - bardzo przyzwoita, śmieszna polska komedia na nowe czasy.) ROZCZAROWANIE ROKU  | Jason Bourne, agent półmroku, z interesującym kamuflażem na połowie twarzy. | KW: Najgorszym i najgłupszym filmem roku jest dla mnie "Rób swoje, ryzyko jest twoje", wyjątkowo idiotyczne przedsięwzięcie Terleckiego, bardzo rozczarował mnie pretensjonalny i nudny polsko-japoński "Avalon" (wolałbym aby Oshii pozostał przy animacji), o miano najgłupszego filmu może spokojnie rywalizować "Tylko jeden" z Jetem Li, rozczarowały rzeczone "Szyfry wojny" i nieśmieszna komedia ze świetną obsadą - "Showtime". "Zemsty" do tego zestawu nie włączam, bo się wiele po niej nie spodziewałem. Do listy knotów dołóżmy jeszcze "Znamię" z Kevinem Costnerem, "Get Carter" z Sylwestrem Stallone, "D'Artagnana" i większość polskiej produkcji sensacyjnej i komediowej. ER: 100 % zgody z mej strony, jeśli chodzi o "Rób swoje, ryzyko jest twoje". Jest to film, który aż się prosi o stworzenie osobnej kategorii "ekranowy bełkot". "Avalon" niewątpliwie był dęty niemożebnie i też należy szybko o tym filie zapomnieć, no chyba, że ktoś nie lubi chemicznych środków usypiających. Dla mnie rozczarowaniem roku byli "Faceci w czerni II", tym większym, że część pierwszą bardzo lubię. MCh: Zaraz, ale mówicie o rozczarowaniach, czy o najgłupszych filmach? Bo jedno drugiemu nie równe. Głupich filmów, po których nie spodziewałem się niczego i niczego nie dostałem, jest masa. Ale rozczarowania mam zupełnie inne. Tak jak wspomniałem wcześniej, straszliwie rozczarował mnie nowy Woody Allen. Nikomu nie odmawiam prawa do własnej oceny filmów, ale do każdego, kto broni "Końca z Hollywood" podchodzę jak do niewidomego, nietrzeźwego, albo jak do widza nie mającego pojęcia o kinie Allena. Jeśli mistrz kąśliwych komentarzy i niespodziewanych gagów wypełnia własny film w kółko powtarzanymi, żenująco słabymi żartami ("wybierasz jedno czy drugie?"), a wyznawca mistrza siedzi na widowni i z kapelusza jest w stanie rzucić 3 lepsze pomysły na gag, to jest po prostu bardzo, bardzo źle. Zapisuję ten film w karierze Allena jako "ktoś mi dał kasę, więc szybko coś skleciłem" i jak najszybciej zapominam (nawiasem mówiąc kasę na film, niezależnie od pomysłu, rzeczywiście gwarantowało mu Dreamworks, więc może w tym jest przyczyna problemów). KW: Masz rację, muszę podzielić. Do filmów najgorszych (cały czas mówimy o tych, które doczekały się w Polsce kinowej dystrybucji) zaliczę "Rób swoje...", "Znamię", "Get Carter" i "D'Artagnana" (ale na pewno wielu złych nie widziałem). Wśród największych rozczarowań natomiast wymienię "Avalon", "Showtime" i "Szyfry wojny" i większość polskiej produkcji rozrywkowej ("E=mc^2", "Kariera Nikosia Dyzmy"). Allena obejrzałem bez przykrości, choć rzeczywiście nie jest to film na jego możliwości. MCh: Z innych rozczarowań - kolejny raz rozczarował mnie Mamet, który już chyba powinien przestać reżyserować, bo niepotrzebnie pieprzy swoje dobre scenariusze. Nie wiem, czy rozczarowaniem nazwać "Piękny umysł", bo w sumie nie spodziewałem się po nim wielkich rewelacji, ale może fakt, że film zostawił mnie z absolutnym niesmakiem jednak klasyfikuje się jako rozczarowanie (a na pewno jako jeden z kwasów roku). No i jedno rozczarowanie, które jakoś tak trafiło do mnie znienacka - po seansie "Showtime" zdałem sobie sprawę, że Robert De Niro nie tylko nie jest już dla mnie, jak kiedyś, człowiekiem, dla którego gotów jestem obejrzeć nawet słaby film. W ciągu ostatnich lat stał się niestety sygnałem, że filmu, w którym występuje, najprawdopodobniej nie warto oglądać. Smutne, że jeden z największych aktorów swojego pokolenia tak boleśnie rozmienia się na drobne. Albo parodiuje własny wizerunek, albo "przechadza się" przez film jak przez ulicę. KW: Z pewnych przecieków wynika, że w "Nawrocie depresji gangstera" będzie jeszcze gorzej... :-( MCh: Ale znowu, żeby nie było zbyt pesymistycznie, dla odmiany największą miłą niespodzianką roku jest dla mnie debiut Marka Romanka "Zdjęcie w godzinę". Większość krytyki filmu kompletnie nie zrozumiała, klasyfikując go jako thriller i nie wkładając choćby minimum wysiłku w próbę zrozumienia o co w nim chodzi. A to w rzeczywistości po części smutny żart z takich właśnie widzów, którzy nie pomyślą, tylko klasyfikują według paru schematów. "Zdjęcie" to dramat, wyreżyserowany niesamowicie subtelnie, z narracją prowadzoną między innymi za pomocą odpowiednich kolorów pojawiających się w odpowiednich scenach. Siedzi w tym filmie geniusz i mam nadzieję, że po kilku następnych filmach Romanka będę to już mógł o reżyserze mówić w większym chórze przekonanych widzów. NA CO CZEKAMY? KW: Na co czekamy w 2003 roku? Oprócz "Dwóch wież", które już chyba wszyscy widzieliśmy, ten rok to rok "Matrixa", druga część w Polsce w maju, a trzecia w listopadzie. A Wy na co czekacie? ER: Na drugich X-menów. Pierwszy film był bardzo udany, zobaczymy, co będzie dalej. A przede wszystkim, to czekam na podwyżkę, żeby było za co do kina chodzić :) MCh: Tak jest :) Ja czekam aż mi 8-tygodniowa córka trochę podrośnie, żebym mógł znowu zacząć chodzić do kina, a nie tylko do łazienki po wanienkę do kąpieli. A z kinowych przeżyć - najbardziej czekam chyba na poprawę nastroju mniejszych dystrybutorów i na sprowadzenie do Polski nowego filmu P.T. Andersona ("Punch Drunk Love") i nowego Atoma Egoyana ("Ararat"). Na nowe filmy Hala Hartley'a i Johna Saylesa w polskich kinach i tak nie liczę, więc od razu zamawiam je na DVD. Czekam też na kinowy seans "Spirited Away" Miyazakiego, który znam już z DVD i uważam za jeden z kamieni milowych w rozwoju filmu animowanego. Nie mogę się doczekać seansu na wielkim ekranie. A z większych produkcji - to jest oczywiście rok "Matriksa" Wachowscy razem z Jacksonem samym planami zmienili już na zachodzie podejście do marketingu filmów. Strasznie jestem ciekaw jak wpłynie to na wysokobudżetowe produkcje w następnych latach - ile pojawi się takich ryzykownych kilkufilmowych projektów kręconych jednocześnie. Natomiast na co czekam w rozrywce konkretnie - na żeglarski film Petera Weira z Russelem Crowe "Master and Commander", na nowych "X-menów" Bryana Singera i oczywiście na "Matriksy". Wachowscy są chyba zbyt kumaci, żeby spieprzyli to, co tak ładnie rozpoczęli. Liczę na to, że dwie nowe części "Matriksa" będą tym, czym okazały się już dwie pierwsze części "Władcy pierścieni" - szczytem w rozwoju swojego gatunku. Na samą myśl, że mówię coś takiego o filmie z Keanu Reevesem dostaję skrętu kiszki stolcowej i muszę pogalopować w ustronne miejsce... [patataj, patataj, patataj...] Moja dziesiątka (KW): | 1. Drużyna Pierścienia 2. Raport mniejszości 3. Gosford Park 4. Tożsamość Bourne'a 5. Dzień świra 6. Atak klonów 7. Przepowiednia 8. Helikopter w ogniu 9. Piękny umysł 10. Znaki Rezerwa: Azyl, Droga do Zatracenia, Był sobie chłopiec | Moja dziesiątka (MCh): | 1. Fanatyk 2. Drużyna pierścienia 3. Zdjęcie w godzinę 4. Genialny klan 5. Edi 6. Gosford Park 7. Kolory raju 8. Pianista 9. Krwawa niedziela 10. Tożsamość Bourne'a | Bez cyferek - po prostu the best by Eryk Remiezowicz: | "Władca Pierścieni - Drużyna Pierścienia", "Dzień świra", "Gosford Park", "Ziemia niczyja", "Pianista", "Znaki", "Spider-man", "Epoka lodowcowa". | |
|
 |
|