Justyna Fular |
Chciałem opisać emocje |
Wywiad z Frederikiem Peetersem, autorem autobiograficznego komiksu "Niebieskie Pigułki". |
 |
 | Frederik Peeters w Krakowie | Justyna Fular: Kiedy zaczęła się twoja przygoda z komiksem? Frederik Peeters: Kiedy byłem dzieckiem, jak sądzę. Czytałem komiksy jak wszyscy, a później bardzo szybko sam zabrałem się za rysowanie. Rysowałem cały czas i już wtedy opowiadałem historie o samym sobie, siedmiolatku. Bardzo szybko odkryłem hipnotyczną moc tego zajęcia, upojenie, jakiego mi dostarczało. JF: Dlaczego zdecydowałeś się narysować "Niebieskie pigułki"? FP: Ponieważ doszedłem do takiego etapu na mojej drodze jako rysownika, kiedy poczułem, że potrzebuję nowości. Doszedłem do wniosku, że mój rysunek oderwał się od rzeczywistości i czułem, że moje historie przestają mnie dotyczyć. To był czas, kiedy często dyskutowałem dlaczego i jak pisać dziś komiksy, a w szczególności autobiografie. Kusiło mnie, żeby spróbować, w sposób naiwny i nieświadomy. Wydawało mi się, że moje własne życie byłoby świetnym materiałem. JF: Piszesz o trudnych sprawach, osobistych problemach. Czy tworzenie "Niebieskich pigułek" było trudne? FP: Technicznie nie bardzo, ponieważ wszystko, od początku do końca, improwizowałem oraz dlatego, że robiłem to wszystko po swojemu, w moim małym kącie, mogąc bawić się i mylić, według mojego własnego uznania. Lecz muszę przyznać, że emocjonalnie bywały momenty dość ciężkie. Przede wszystkim dlatego, że przez trzy miesiące nie wychyliłem nosa z mojego życia osobistego. Nie miałem okazji zaczerpnąć świeżego powietrza, nabrać dystansu. Miałem ogromną potrzebę samotności, ale musiałem się zmusić do myślenia o tych aspektach mojego życia, w które na co dzień się nie zagłębiam. Co więcej, z biegiem czasu, postaci książki nabyły własnego życia i własnych osobowości, rzecz powszechna w komiksie i animacji. Obserwowanie jak się zmagają w naszej rzeczywistości i na naszym miejscu okazało się bardzo niepokojące. Trochę jak małe kontrolowane włamanie. JF: Czy trudno było pokazać "Niebieskie pigułki" czytelnikom? FP: Bardzo szybko postaraliśmy się pokazać różnicę pomiędzy naszym codziennym, rzeczywistym życiem a książką, która jest osobną historią, rozwijającą swoje własne kody, swój własny porządek wraz z rozwojem czasu i ewolucją osobowości postaci. Moją propozycją było opisanie emocji, a nie robienie sprawozdania z mojego życia. Pierwszy tydzień był pełen zwątpienia, ale później nie mieliśmy żadnych trudności. Poza tym wszyscy bliscy mi ludzie, a nawet ci mniej bliscy, wiedzieli o wszystkim od długiego czasu. JF: Czy łatwiej opowiadać prawdziwą historię czy tworzyć fikcję? FP: Dla mnie łatwiej jest opowiadać własną historię. Wydaje mi się, że na każdym polu działalności artystycznej najtrudniejsze jest zawsze znalezienie bazowej motywacji, pochodzenia, źródła tej energii, którą chcemy przekazać. W autobiografii, z natury rzeczy, zręcznie omija się ten pierwotny lęk. JF: Byłeś ciekawy reakcji czytelników na "Niebieskie pigułki"? FP: Oczywiście, jak zawsze. Jak w przypadku każdej mojej książki. "Ciekawość" to dobre słowo - nie czuję się zależny od reakcji czytelników. JF: Czy były reakcje, które ci się podobały lub nie podobały? FP: Ogólnie rzecz biorąc, wstyd pociąga za sobą wstyd, a do mnie dotarły jedynie dowody sympatii. Ale raz czy dwa razy zdarzyło się, że ludzie myśleli, że mogą przywłaszczyć sobie część mojego życia poprzez książkę; to ludzie, którzy mówią mi o swojej trosce o moją rodzinę. Uważam, że w takich przypadkach idzie to za daleko. Czuję się lepiej mając wytyczoną jasną granicę. JF: Sądzisz, że fakt, iż "Niebieskie pigułki" są komiksem autobiograficznym może wpłynąć na postrzeganie twojej osoby przez czytelników? FP: Oczywiście, przecież czytelnicy mnie nie znają i wychodzą od zera, ale nie mogę martwić się rzeczami tego rodzaju. Zastanawianie się nad tym to jak studnia bez dna. JF: W "Niebieskich Pigułkach" używasz bardzo oszczędnego, wręcz ascetycznego stylu. Mam wrażenie, że fabuła jest w tym przypadku ważniejsza niż forma... FP: To za dużo powiedziane. Moim głównym celem było odpowiednie skonstruowanie zapisu komiksowego, który pozwala mi na tworzenie życia w miarę czytania. Rysunek zupełnie naturalnie stał się dla mnie rodzajem zapisu obrazkowego. Myślę, że niesie w sobie bardzo dużo emocji. Trzeba by drżał, falował, był prawie że niestabilny. Jednak rysunek i tekst są dla mnie na równym poziomie, nawet jednoczą się w miarę pisania książki. JF: Muszę przyznać, że nie znam żadnych innych Twoich prac. Używasz również innego stylu? FP: Staram się trzymać tego samego ducha w każdej mojej kolejnej książce. Wcześniej próbowałem różnych rzeczy: noweli, eksperymentów formalnych z kodami charakterystycznymi dla komiksów, szwajcarskich westernów robionych całkowicie metodą sitodruku, mnóstwa różnych rzeczy. JF: Pracujesz nad czymś teraz? FP: Oczywiście. Rozpocząłem osobistą, oniryczną, czarno-białą serię science-fiction oraz serię kolorową z moim przyjacielem Wasemem, który jest autorem scenariusza. JF: Ciężko jest być autorem komiksów? FP: Chcesz wiedzieć, czy jest ciężko robić to co się kocha, robić to w taki sposób, w jaki ma się ochotę i kiedy się chce, nie mieć nad sobą szefa i być tak wolnym jak tylko jest to możliwe? Hahaha! Wszystko co trzeba, to lubić samotność, ciężko pracować i żyć na niskim poziomie. JF: Co jest dla ciebie ważniejsze: akt tworzenia, czy aprobata czytelników? FP: Jestem pewien, że znasz odpowiedź na to pytanie... (Akt tworzenia), rzecz jasna. Jeśli pisarz za bardzo przejmuje się opinią czytelników, to jest na dobrej drodze do układania planu marketingowego. JF: Czy to, że studiowałeś w École Supérieure des Arts Appliqués wpłynęło na sposób, w jaki tworzysz komiksy? FP: Ani trochę. Mam wykształcenie specjalisty od komunikacji wizualnej. Przez 3 lata teoretyzowałem, kotłowałem powietrze, bawiłem się elektronicznymi gadżetami, ale nawet nie dotknąłem ołówka. Może trochę, dzięki spotkaniom z niektórymi studentami. Ale to wszystko. JF: Czy w swojej pracy czerpiesz z dokonań malarzy, grafików? FP: Kiedy wykonuje się ten zawód trzeba być chłonnym jak gąbka. Trzeba mieć możliwość wzbogacania swojego zasobu obrazów, tekstów i dźwięków stale, ale selektywnie - to jest z resztą proces częściowo nieświadomy. Z całą pewnością wpływa na mnie ogrom różnego rodzaju rzeczy. Obraz Rothko'a, komiksowe paski ze Snoopy'm, kształt wlewu kanału ściekowego... JF: Jakie komiksy lubisz czytać? FP: Komiksy, w których mam wrażenie, że mam dostęp do osobowości autora. Nie chodzi mi koniecznie o autobiografie, ale o człowieczeństwo, oryginalność, nastrój. Nie interesują mnie reprodukcje banałów, bezsensowna brutalność albo seksizm. To bezużyteczne. JF: Dziękuję za rozmowę. |
|
 |
|