 | 'Święto matematyków' | "Święto matematyków" Aarona Tydalantla, wydane niedawno przez niewielką oficynę Acendrex, to pozycja popularno-naukowa, a więc taka, która przybliżyć ma zarówno odkrycia ludzkiego umysłu, jak i człowieka, który za odkryciem stoi. Autor z umowy wywiązał się doskonale, kładąc duży nacisk na ufabularyzowanie historii - smak zwycięstwa liczb rzeczywistych nad naturalnymi poczują więc nawet kompletnie impregnowani na algebrę czytelnicy. Główny bohater "Święta...", profesor Harold Invent, w algebrze wyższej nie ma sobie równych, a że odznacza się wyjątkowym poczuciem humoru - jego wykłady odwiedzają tłumy. Także Lars Kunicki, młodzieniec zdolny, choć zamknięty w sobie. To syn profesora Kunickiego, pominiętego niegdyś przy rozdaniu Medali Fieldsa (odpowiednika Nagrody Nobla, która nie przysługuje badaczom "królowej nauk"). Przygnieciony ciężarem sławy rodziciela, chłopak chce pomścić domniemane krzywdy, jakie świat uczonych wyrządził jego ojcu. Uzdolniony lecz lękliwy, cofa się przed teoriami, jakie odkrywa przed nim Invent i nie ośmiela ogłosić ich drukiem. Wątpliwości i rozczarowania prowadzą go na skraj szaleństwa, tymczasem Invent tryumfuje... "Święto matematyków" luźno oparte jest na prawdziwych wydarzeniach. Medale Fieldsa przyznawane są co cztery lata, wyłącznie jednak tym matematykom, którzy w chwili wyróżnienia nie ukończyli lat czterdziestu. W okresie II wojny światowej chronologia nadań została zaburzona: po 1936 roku następne wyróżnienia zostały wręczone dopiero w 1950 roku. Ten zbieg okoliczności oraz data rozpoczęcia nadawania Medalu wyeliminowały całą słynną Polską Szkołę Matematyczną: wielki Stefan Banach, niewątpliwie pewny kandydat do tego wyróżnienia, miał w momencie pierwszego wręczenia o cztery lata za dużo, podobnie "za starzy" byli Wacław Sierpiński i Kazimierz Kuratowski, zaś Stanisław Mazur i genialny Karol Borsuk magiczną czterdziestkę przekroczyli w roku 1945. To właśnie ten ostatni jest pierwowzorem postaci Kunickiego, zaś profesor Invent to w rzeczywistości Paul Joseph Cohen, który do historii nauki przeszedł w związku z rozwiązaniem tzw. 23. problemu Hilberta, czyli rozstrzygnięciem słynnej hipotezy continuum. Jego odkrycie długo budziło kontrowersje, nim uznane zostało za najważniejsze - obok Wielkiego Twierdzenia Formata - rozwiązanie matematyczne wieku. Mimo najeżenia tekstu wyrażeniami zrozumiałymi jedynie dla matematyka z wyższym wykształceniem, "Święto..." czyta się doskonale. To, co z początku wydaje się być kryminałem, kończy niczym powieść obyczajowa z elementami psychoanalizy. Autor raz po raz wprowadza nas w tajniki liczb i teorii, robi to jednak nienachalnie i z prawdziwym wyczuciem kompozycji. Bo jak udowodnił wyświetlany nie tak dawno w Polsce film "Piękny umysł" - życie matematyka wcale nie musi być nudne.
Aaron Tydalantl "Święto matematyków" Oficyna Acedrex 2002 |
|