nr 03 (XXV)
kwiecień 2003




powrót do indeksunastępna strona

Magdalena Hubicka
  Żony Samoobrony

        Marek Niebycki "Żony kierpcowe"

'Żony kierpcowe'
'Żony kierpcowe'
W książkach nie lubię wielu rzeczy. Złej składni. Kiepskiej pracy korektorów. Nadużywania przysłówków, trybu biernego i zaimków dzierżawczych. Nie lubię podejrzewać, że zasób słów czytanego przeze mnie pisarza jest mniejszy niż ten, którym dysponuję sama. Boję się nieudolnie skomponowanych wątków i bohaterów, którzy własnym twórcom wymknęli się spod kontroli. Jest jednak coś, czego w literaturze, a już szczególnie w science-fiction, nie lubię szczególnie. Jest to silenie się na aktualność w wymyślonych światach, wkładanie Balcerowicza między kosmiczne roboty i Miłosza pośród celtyckich druidów.

Pewnie, że są (i byli) tacy, którym zabieg ten udawał się bezbłędnie. Truman Capote na przykład. Albo Ziemkiewicz - czasami, ale jednak. Gdy na mój stół trafia jednak książka, w której fantastyka mylona jest z kiczem, a autorowi hermetyka miesza się z hermeneutyką, mój wewnętrzny Inkwizytor zaczyna łaknąć krwi.

Tak też było w przypadku "Żon kierpcowych" Marka Niebyckiego. W notce biograficznej, umieszczonej na okładce czytam, że autor (urodzony w 1969 roku) jest "absolwentem prestiżowej uczelni w USA, współtwórcą programów politycznych jednej z czołowych polskich partii". Wsławił się również jako "eseista i utalentowany prozaik, a jedno z jego opowiadań - "Cannot be displayed" - posłużyło za kanwę sztuki teatralnej".

Chwalebne to zasługi, mimo to nic dobrego o pisarstwie Niebyckiego powiedzieć nie można. Przepis autora był prosty: weź dowolny schemat gatunkowy, niech to będzie horror, powiedzmy - poczciwe "Żony ze Stepford". Wpisz je w rys krajowy: w miejsce Klubu podstaw Partię, miast amerykańskich fordów - polskie polonezy. Niech bohater twój nazywa się Gupper - czytelnik będzie wiedział o co chodzi! Dla mniej rozgarniętych dodaj panoszące się hodowle strusi, blokady uliczne i manifestacje. Trochę pseudonarodowej retoryki, szczypta antyfeministycznej propagandy, jeszcze zahacz o obowiązkową Unię - i już pisze się aż miło i wypluwa nowy bzdet, reklamowany później jako "alternatywna wizja współczesności".

Cudny to przypadek grafomaństwa piramidalnego i bezczelności wydawcy. "Żony kierpcowe" ogłaszam kandydatem do nagrody Polskiego Bełtu Myślowego, być może któraś z wytwórni tanich win upomni się o sponsoring. Książka Niebyckiego jest katalogiem wszystkich wad, o których pisałam w pierwszym akapicie. Nie zabrakło nawet niechlujnej korekty.

A co z żonami? Wyjaśnię dla tych, którzy - przestrzegam! - chcieliby po książkę sięgnąć. Kobiety te, zdobne w skóry, fury i komóry, pędzą żywot szczęśliwy i uporządkowany, pozwalając swym mężom - politykom czar przedziwny na się rzucać, by przypadkiem w damskiej główce nie powstała myśl o kandydowaniu. Z pierwszego miejsca, rzecz jasna, jak to w Polsce zwykle bywa.



Marek Niebycki "Żony kierpcowe"
Graal 2002

powrót do indeksunastępna strona

110
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.