"Godziny" obejrzałam z zapartym tchem. A że lubię wiedzieć, co na interesujący mnie temat mają do powiedzenia inni, więc nabrałam świeżego powietrza i dalejże czytać recenzję Eryka Remiezowicza.. Hm. Zgadzamy się co do bazy: tak samo odebrałam pogmatwane sytuacje trzech bohaterek i ich próby wyrwania się z tego, co jest. Problemy mamy z nadbudową. Oj, mamy.... Mały problemik: dlaczego dramaty Virginii (choroba psychiczna) i Laury (niekochany mąż) zrozumieć łatwo, a Clarissy trudniej? Przecież film pokazuje jak na dłoni, że Clarissa kocha Richarda, i że bez znaku zapytania "dręczy ją nieudany związek", z którego zostało jej wspomnienie jednego pięknego lata i opieka nad umierającym na AIDS wrakiem niegdysiejszego ukochanego. To nie "muchy jej z nosa wylatują stadami" - to beztroska wizyta Jeffa, z którym Richard spędził kawał życia, uświadamia jej (i nam), jak mało dostała, a jak wiele daje; wniosek, że najgorzej na miłości wychodzi ten, kto kocha najbardziej, do miłych nie należy. Duży problem kryje się w pozytywistycznym wniosku Eryka: "Czego zaniedbały nasze bohaterki? Cóż, chyba po prostu za bardzo patrzyły na świat przez szkiełko z napisem "JA". Ja wiem, to męskie szowinistyczne gadanie, ale może by nasze panie spróbowały czerpać radość z tego, co mają?". Toż to zaprzeczenie tezie filmu. Wszystkie trzy panie próbowały czerpać radość z tego, co miały. Próbowały z całych sił - ale nic dobrego im to nie przyniosło. Film pokazuje, że nie da się być szczęśliwym na siłę, dla kogoś albo tylko dlatego, że się tego chce. Szczęście jest darem ulotnym i chwilowym. A ucieczka od życia - w inne życie, czy w śmierć - bywa raczej koniecznością, niż radosnym wyborem. Jeśli w świecie, gdzie kobiety mają prawo decydowania o sobie, każemy im "czerpać radość z tego, co mają" i nie zmieniać niczego dla dobra męża/dzieci, to czym to się w zasadzie różni od "Arabek bez cienia szansy na własne zdanie i życie", którym Eryk przeciwstawia trzy bohaterki "Godzin"? Może tym, że owe Arabki - nieco demagogizując - są od dzieciństwa wychowane bez prawa do własnego zdania i życia i, o ile trafi im się zdrowie i nienajgorszy mąż, cieszą się tym, bo nie znają niczego innego. Bo nikt im nie daje pozornej wolności, żeby natychmiast krytykować próbę korzystania z niej. Ironicznie przytoczone przez Eryka stwierdzenie, że "zaspokojenie części potrzeb powoduje powstanie nowych", jest jak najbardziej prawdziwe. Nieco jaskrawsza jego wersja brzmi: w Oświęcimiu było bardzo mało depresji i samobójstw. Tak właśnie funkcjonuje mózg homo sapiens. Zaspokojenie podstawowych potrzeb ciała przyniosło ludzkości choroby duszy. Oraz inne fanaberie, jak miłość, naukę i sztukę. Radosna konkluzja, że skoro bohaterki nie były bite, kaleczone ani głodne, to już tylko powinny się troszkę mocniej postarać i wszystko byłoby dobrze, zupełnie do mnie nie przemawia. Człowiek nie wytrzymuje długo z zaciśniętymi szczękami. Kobieta też nie.
Więcej o nowościach filmowych w Esensji Oferta filmowa księgarni Merlin |
|