Paweł Pluta |
Nie znacie dnia, ani godziny, ani sposobu |
Kirył Yeskow "Ewangelia według Afraniusza" - polemika z recenzją Wojtka Gołąbowskiego |
 |
 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | "Ewangelia według Afraniusza" rzeczywiście różni się znacząco od tego, czego można było się spodziewać po lekturze "Ostatniego władcy Pierścienia". Po zastanowieniu jednak trudno się temu dziwić. Mimo że podstawowe założenia tych książek są dość podobne, wyjściowe dzieła są na tyle odmienne, że inaczej być nie mogło. Chociaż może nie... Właściwie jak najbardziej możliwe jest napisanie powieści, w której na przykład Jezus z Nazaretu występuje jako zły czarnoksiężnik, przed którym w ostatniej chwili ratuje świat bohaterski Judasz z Kiriatu. I do tego otwarte zakończenie pozwalające na dopisanie dalszego ciągu, powiedzmy - złowieszczo szeleszczące płótna w pustym grobie. To nawet mogłaby być sama w sobie niezła książka, chociaż podejrzewam, że mnie osobiście czytałoby się ją nieprzyjemnie. Nie o taki jednak efekt Kiryłowi Jes'kowowi chodziło. Podobnie jak w swojej poprzedniej powieści, próbuje on odbudować z subiektywnych relacji ludzkich faktyczny obraz wydarzeń. Albo może raczej - dopasować swoją teorię tego, co zaszło, do tych relacji. Ważne jest, że teorię do relacji, a nie odwrotnie. Rzecz jasna efekt końcowy zależy od wybranej teorii, a może ich być wiele, wypada jednak przyznać, że postawione sobie zadanie Kirył Jurijewicz wykonał dobrze. Zupełnie inną sprawą jest efekt literacki tej pracy, mówię tu o części drugiej, beletrystycznej. "Ewangelia według Afraniusza" to w gruncie rzeczy opowiadanie o bardzo liniowej fabule, do tego ze znanym z góry zakończeniem. Język zaś, którym ją napisano, jest językiem wojskowego raportu, może trochę ozdobionym. To nawet zrozumiały zabieg, istotnie trzeba jednak przyznać, że z tego punktu widzenia nie jest to dzieło porywające. Wracając do kwestii rekonstrukcji wydarzeń. Ważne jest przy tym właśnie podejście Jes'kowa do prawdziwości Ewangelii, którym bynajmniej nie ułatwił sobie pracy. Założył mianowicie, że to, co napisali ewangeliści, jest prawdą. A przynajmniej prawdą w ich oczach. W każdym razie, że opisywane zdarzenie miało miejsce, aczkolwiek jego wytłumaczenie może być zupełnie inne, niż oni podają. To oczywiste dla czytającego "religijnie" założenie, dla odtwórcy wydarzeń jest poważnym ograniczeniem, niepozwalającym na pomijanie niewygodnych szczegółów. Ta koncepcja wspomniana jest w pierwszej połowie książki, można powiedzieć - we wstępie teoretycznym. Normalnie wszelkie odautorskie tłumaczenia, dlaczego dzieło wygląda tak, a nie inaczej, albo co gorsza, o co w nim chodzi, są niemal wystarczającą przesłanką do dyskwalifikacji utworu. Tu nie, wprowadzenie jest integralną częścią "Ewangelii" i opuszczanie go uważam za błąd, zwłaszcza że i samo w sobie jest interesujące. Co prawda podejrzewam trochę, że jest ono też zabezpieczeniem Jes'kowa przed oskarżeniami o szarganie świętości, bo owszem, książkę dałoby się napisać i bez niego. Wymagałoby to jednak dodania pewnych informacji w samym opowiadaniu. Ono zaś z kolei nie mogłby już być stylizowane na raport, w którym przecież nie umieszcza się znanych odbiorcy (czyli cesarskiemu urzędnikowi, a nie czytelnikowi ksiązki) oczywistości. A skoro mowa o języku. Cóż, Kirył Jes'kow ma chyba pewne ciągoty w kierunku terminologii wywiadowczej i może nieco jej nadużywa. Ostatecznie jednak napisał historię szpiegowską, jak specyficzna by ona nie była, a wątpię, żeby metody działania tych służb dwa tysiące lat temu były jakoś drastycznie odmienne od obecnych. Nie, żeby przez ten czas nie powstały nowe pomysły organizacyjne, ale pracownicy wywiadu rzymskiego i rosyjskiego dogadaliby się pewnie bez trudu. Nie widziałbym więc problemu w języku, przecież jakoś trzeba było o pracy agentów pisać, a chyba nie z użyciem pojedyńczych łacińskich słów w zdaniach - to by wyglądało jak stylizacja z Asterixa. Moim zdaniem po prostu mamy do czynienia ze zrozumiałą w sumie "nienaturalnością" występowania tej terminologii w kontekście wydarzeń ewangelicznych. Jeżeli zaś chodzi o "żydowskie święto Wielkanocy", cóż... W jezyku rosyjskim słowo "Pascha" oznacza zarówno judaistyczną Paschę jak i chrześcijańską Wielkanoc. W tym przypadku wypada chyba popatrzeć znacząco na tłumacza, nie autora. Podsumowując, Kirył Jurijewicz Jes'kow napisał książkę niebędącą wprawdzie wielkim dziełem literatury, jednak wartą uwagi. Nie neguje ona, jak może się komuś wydawać, Ewangelii, a nawet czasem mogłaby być jej uwiarygodnieniem. Czyż fakt, że Judasz działał z polecenia Rzymu, w jakiś sposób zmienia sens Pisma? Za to wyjaśnienie wskazywanych w pierwszej, naukowej części niemożliwości, choćby istotnie dziwnego przebiegu aresztowania Jezusa, mogłoby wręcz przekonać niektórych wątpiących. Że nagle wszystko lub prawie wszystko zaczyna mieć najzupełniej zwyczajne, ziemskie przyczyny? A cóż to szkodzi? Czy to może jakiś przymus, żeby Bóg dokonywał cudów, skoro dało się rzecz przeprowadzić środkami, że tak powiem, rutynowymi? W tym przypadku, jak nigdy dosłownie, cel te środki uświęca. To oczywiście temat na dłuższą dyskusję, przy tym wymagającą znacznie lepszej, niż moja - skromna - znajomości Pisma; sporna niewątpliwie byłaby kwestia zmartwychwstania, lecz moim zdaniem "Ewangelia według Afraniusza" jest opowiadaniem wspierającym Ewangelie. Jeśli nawet założyć złe intencje autora, może ona służyć za ilustrację tego, jak wszystkie zamierzenia Nieprzyjaciela obrócą się ostatecznie na chwałę Pańską. Ale czyniącym takie założenia radziłbym z nich zrezygnować, aby i oni nie byli sądzeni. Z drugiej strony, nie śmiem mówić tego w imieniu kogoś, z kim ledwie niezobowiązująco godzinę czy dwie kiedyś rozmawiałem, ale może być i tak, że jest to krok na drodze, bardzo rosyjskiej i dostojewskiej drodze autora do poznania Boga. Którego ścieżki są, jak wiadomo, niezbadane. A drogowskazy na nich wcale nie muszą być wzniosłymi hasłami rodem z kazań, które chyba mnie trochę przesadnie zainspirowały podczas pisania tego akapitu.
Kirył Yeskow "Ewangelia według Afraniusza" (Ewangelie ot Afranija) Przekład: Eugeniusz Dębski, Jacek Rossienik Solaris 2003 ISBN 83-88431-69-2 Cena: 19,90 zł Ekstrakt: 50% Kup w Merlinie |
|
 |
|