nr 05 (XXVII)
lipiec 2003




powrót do indeksunastępna strona

Artur Długosz, Konrad Wągrowski
  Książka na lato

Konrad: Nastało nam kolejne lato. Szczęśliwcy zakończyli właśnie sesje i zaczynają dwa, albo nawet trzy miesiące wakacji. Mniejsi szczęśliwcy wywalczyli dwutygodniowe urlopy. My natomiast siedzimy w mieście... Ale ja nie o tym. Letni okres jest dla kultury popularnej dość specyficzny, nie ma wielkich zmian chyba tylko w przypadku komiksów, może poza nieznacznym ograniczeniem premier. Dla filmu to czas oczywiście na jakiś letni hit, najczęściej jakiś wysokobudżetowy blockbuster, natomiast jeśli chodzi o książki, to już wszystkie pisemka pieją na temat "lekkiej książki na lato". Widzisz jeszcze jakieś objawy nadejścia lata? :)

Artur: Całkiem sporo wyznaczników okresu letniego lenistwa, które niestety dla wcześniejszych czy późniejszych dwudziestolatków kiedyś tam się kończy. Ale nie narzekajmy. Mimo wszystko okres lata to okres rozprężenia. Myśli się tu o wakacjach czy urlopach i gdzieś tam w podświadomości liczy się na większą liczbę przeczytanych książek. Przynajmniej dla mnie okres wakacji zawsze oznaczał właśnie to. W tamtych czasach filmy były zwykle podłe, komiksów jak na lekarstwo, gry wciągały jakoś bardziej w roku szkolnym, więc pozostawały tylko książki. Obkładałem się nimi "na zaś", wybierając z bibliotek perełki, które później byłyby trudno osiągalne i nadrabiałem kolejne zaległości w lekturze... Bo wydawało mi się jeszcze wtedy, że przeczytam wszystkie wartościowe książki świata. Dziś wiem, że to niemożliwe.

Konrad: Ale warto próbować... Ja wówczas szedłem do biblioteki i pożyczałem książki na 3 karty... Masz jakieś konkretne plany książkowe na to lato? Ja chyba nadrobię zaległości w polskiej fantastyce.

Artur: Raczej konkretnych planów nie mam. Liczę po prostu na to, że uda mi się zmniejszyć stos książek, które czekają na przeczytanie od jakiegoś czasu. Normalnie się z nimi nie wyrabiam, ale okres urlopowy powinien pomóc. Oczywiście nie uda mi się przeczytać wszystkich książek, jakie zamierzam, bo tego się po prostu nie da. Chyba, żeby wynaleźć taki zawód, poprawnie płatny, jak czytacz książek.

Konrad: Wszystko wskazuje, że tegorocznym hitem na lato w Polsce (ale nie tylko) ma być "Terminator 3". W zeszłym roku, to chyba mieli być "Facecie w czerni 2", dwa lata temu zdaje się "Tomb Raider", trzy lata temu "Pearl Harbor", cztery lata - "Gladiator"... Wygląda na to, że mają to być pozycje, po których dokładnie wiadomo czego się można spodziewać - sequele bądź filmy, o których sam tytuł mówi najwięcej. Ale przyznam się, że z wyjątkiem "Gladiatora", wszystkie te filmy zadziwiająco szybko wyparowały mi z pamięci...

Artur: To prawda. Film skonstruowany na bardzo prostej fabule, ale jakże dobrze. Ciekawe czy "Terminator 3" powtórzy jego sukces, bo faktycznie pozostałe wymienione przez Ciebie filmy były mizerne, zwłaszcza "Faceci w czerni 2", na których co chwila chciałem wyjść z kina. Zdecydowanie jeden z najgorszych filmów jakie widziałem. A trzecia część "Terminatora" to mimo wszystko coś ze znacznie wyższej póki, niż kontynuacja "MiB". "Terminator" wyznaczył w swoim czasie pewien poziom efektów specjalnych i spójności fabuły, dość rzadkie zjawiska we wcześniejszych filmach science-fiction. Trzeba też mu przyznać znaczny poziom wiarygodności. Oglądając ten film czuło się, że to się może/mogło wydarzyć naprawdę. Pamiętam moje oszołomienie po obejrzeniu tego filmu w warszawskim kinie "Skarpa" (ówcześnie jednym z lepszych). Zachłsynąłem się nim, jak nastolatek, bo nim właśnie byłem... Ale wracam do tego filmu i jego kontynuacji z przyjemnością i dziś. I nadal na mnie działa.

Konrad: Ja pamiętam, że oglądałem "Terminatora" w nieistniejącej już "Sawie" na Saskiej Kępie. I też za nim przepadam i pewnie sobie odświeżę przed częścią trzecią, która, notabene, jak wynika z pierwszych recenzji, ponoć jest zupełnie przyzwoita... Natomiast dwójką już raczej się rozczarowałem - to tam właśnie efekty przysłoniły fabułę. Czytelnikom zdradzę, że do następnej "Esensji" już przygotowujemy obszerny blok terminatorowy.

Artur: Co do dwójki, to właśnie taka jest powszechna opinia, że tu już widać Hollywood. Ja się do końca z tym nie zgadzam, a wręcz uważam, że kontynuacja była lepsza. Pewnie jestem w znacznej mniejszości, ale jestem w stanie bronić tej opinii wytrwale. Owszem, efekty specjalne były na wyższym poziomie, ale to nadal była dobra opowieść, a co więcej, doskonała kontynuacja jedynki. Ale z tych samych powodów lubię "Armageddon", kino widowiskowe, ale fajnie zrobione.

Konrad: Książka na lato. Czyli pozycja lekka, łatwa i przyjemna. Ja tu czegoś nie rozumiem. Czy to znaczy, że w ciągu roku, po całym ciężkim dniu pracy mam czytać Stephensona na przemian z Platonem, a na urlopie przeplatać komiksami "Dziennik Bridget Jones"? A nie powinno być odwrotnie? Ja właśnie po tygodniu pracy zwykle czytuję powieści sensacyjne i komiksy - i to raczej nie "Maus" ani Bilala, natomiast na urlop biorę coś trudniejszego, na co nie miałem siły w ciągu roku. Na przykład w zeszłym roku "Czarne Oceany" Jacka Dukaja i biografię Dicka, czyli "Boże inwazje" Lawrence'a Sutina. I właśnie na leżaku, pod palmą, takie książki czyta się najlepiej.
No, chyba, że trzeba do tego inaczej podejść i "książka na lato" oznacza po prostu "przeczytaj w ciągu roku chociaż jedną łatwą i cienką książkę".

Artur: Ja myślę, że to właśnie w tym rzecz. Znamy przecież statystyki czytelnictwa w Polsce, dość zatrważające, więc nic dziwnego, że każdy kto może je poprawić, stara się to zrobić. Inna sprawa, że to jest pewnego rodzaju moda, ta "książka na lato", pozostałość chyba jeszcze poprzedniego systemu, w którym jak sądzę wyższy poziom czytelnictwa mógł być tylko pozorny. Wybór książek dostępnych w dzisiejszych czasach w naszym kraju jest tak wielki i różnorodny, że nie sposób, żeby była osoba, która nie może sobie znaleźć właściwej lektury. Problem pojawia się jedynie z czasem i wysiłkiem jakie są niezbędne, aby takie wyszukiwania zakończyły się sukcesem. Dla osób, które śledzą wydawnictwa i księgarnie, odnalezienie tej właściwej książki jest kwestią typu "wcześniej czy później". Ale wiele osób nie odwiedza księgarni, więc tym osobom trzeba podsunąć tytuły, mogące je zainteresować. Obawiam się, że ogrom książek w dużej księgarni może przytłoczyć tych, dla których przeprowadza się akcje typu "książka na lato"...

Konrad: Warto by więc przyjrzeć się dokładniej wybranej przez wydawców "książce na lato". Na szczęście odnoszę wrażenie, że zwykle bywa to przyzwoita literatura rozrywkowa - książki spod znaku Ludluma, Whartona, Carrolla, Pereza-Revertego etc. To dobrze, bo to docelowo może napędzać i nam czytelników. :)

Artur: I tak właśnie powinno być. Nie sądze, że wydawcy na lato proponali pamiętniki Paska albo "Chłopów". W sumie przecież należy się odpoczynek po ciężkim roku, a trudno znaleźć w dzisiejszych czasach lepszy sposób na relaks niż dobra książka czytana w cieniu na jakiejś uroczej wyspie, gdzie w zasięgu ręki znajdują się bezpłatne drinki. Takich właśnie wakacji i urlopów życzymy naszym Czytelnikom i zapraszamy do nowego numeru "Esensji".

powrót do indeksunastępna strona

3
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.