 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Hiszpanie przyszli. Pierwszy chyba raz mamy do czynienia z autorem ze słonecznej Iberii i jest to twardy orzech do zgryzienia. Rafael Marín napisał powieść nie poddającą się prostym ocenom. Wyznam szczerze, że, choć szybko dałem się wciągnąć w "Krople światła" i pozostałem wierny tej książce do końca, ba - polubiłem ją i uważam za dobrą, to zrozumiem każdego, kto po stu stronach odstawił ją, by nigdy więcej nie wziąć do ręki. Skąd ta niejednoznaczna ocena? Winę ponosi chyba główny bohater i sposób narracji. Hamlet Evans jest poetą, ale nie wynika to bynajmniej z jego wierszy, czy ekstrawagancji. On jest artystą, bo taką ma duszę, taki mu Mama Natura z Tatą Społeczeństwem nałożyli na oczy filtr. To, co widzi, co czyni, to są myśli i dzieła człowieka nieprzeciętnie wrażliwego, choć zdecydowanego i dumnego. Oddane jest to perfekcyjnie, Marín wykazał się tu piórem dobrego formatu, ale takie podejście owocuje tym, że "Krople Światła" dzieją się - bądźcie ostrzeżeni! - we wnętrzu Hamleta Evansa. Cała reszta - Podbój, Korporacja, kosmiczne bitwy i statki - to otoczka, nieistotna i marna wobec ludzkiego ducha. Czas skreślić parę słów na temat wydarzeń, w jakie uwikłał się nasz bohater. Ziemia przyszłości jest totalitarna. Tu na ustach polskich fantastów, wyrosłych na fantastyce socjologicznej, pojawi się zapewne leniwy uśmiech. "Cóż on nam może powiedzieć?" - spyta kto. Ano może, okazuje się, że w hiszpańskiej duszy rezonują inne nuty. Od razu rzuca się w oczy, że książka jest w dużej mierze żalem konkwistadora - Hamlet, choć zgnieciony cielskiem Korporacji, nadal jest zdobywcą (i to najbardziej go boli), a nie szarym Kowalskim wymieniającym żółte na zielone, lub na odwrót. Po drugie - to nie Państwo. To właśnie Korporacja gniecie bohatera, Korporacja, której mózgiem i decydentem jest Nowy Jork. Znać, co Rafaela Marína najbardziej uwiera. Inne jest postrzeganie seksu, którego nadmiar wydaje się być dla autora potężnym hamulcem dla ludzkiej niezależności (no dobra, parę kropel należy tu ulać Maciejowi Parowskiemu na ofiarę). No i sztuka, ta sztuka. Fascynacja słowem, teatrem i cyrkiem, które mogą obalić mury jest w "Kroplach światła" bardzo silna. Wszystko to podane jest w sosie bardzo zawiesistym i uprzedzam, nie każdemu podejdzie ta potrawa. Akcja jest powolna, opowieść płynie na granicy strumienia świadomości. W stylu Marína widać dużo podobieństw do Cherryh, ale Hiszpan jest jeszcze bardziej rozmyty. W "Kroplach światła" mało jest spięć i dynamiki, historia powoli meandruje przez życie Hamleta Evansa. niosąc go przez światy i wydarzenia. Hiszpania debiutuje zatem na naszym fantastycznym rynku powieścią trudną, wieloznaczną i zagadkową, będącą bardziej materiałem do przemyśleń, niż fabularną opowieścią. Nietypowy styl, niezwykły bohater - kto polubi "Krople światła" ten, tak jak ja, wróci jeszcze do nich i będzie je wspominał, bo to książka, która zapada w pamięć.
Rafael Marín "Krople światła" ("Lagrimas de luz") Solaris 2003 ISBN 83-88431-78-1 Cena: 31,90 PLN Przekład: Tomasz Pindel Zawartość ekstraktu: 80% Gatunek: fantastyka Kup w Merlinie |
|