 |
 |
Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Sebastian Chosiński W duchu Agathy Christie
Na początek niezbyt miła wiadomość: na stronie internetowej wydawnictwa Waneko pojawiła się informacja, iż siódmy tom przygód młodego detektywa będzie (przynajmniej na razie) ostatnim, jaki ukaże się w Polsce (w oryginale ukazało się aż 27 zeszytów). A wszystko to z powodu małego zainteresowania komiksem. Zapoznawszy się z tomem piątym, próbowałem znaleźć odpowiedź na pytanie: skąd to nikłe zainteresowanie? Bo przecież nie jest to wcale najgorsza manga, jaka się w Polsce ukazuje...
Kindaichi jest detektywem amatorem, który swą wiedzę na temat kryminalistyki czerpie przede wszystkim z lektury powieści detektywistycznych. Zresztą nie tylko on. Pełnymi garściami z klasyki literatury sensacyjnej czerpią również twórcy "Zapisków...", co doskonale widać chociaż w tomie piątym. Składa się on z dwóch opowieści: dokończenia historii zatytułowanej "Siedem zagadkowych zabójstw" i początku kolejnej - "Zabójstw na wyspie Hiho". Kto wie, może właśnie ten irytujący podział każdego z tomów spowodował, że czytelnicy gremialnie odsunęli się od tej mangi. Rozumiem zabieg wydawcy, który chciał w ten sposób zapewnić sobie sprzedaż kolejnych zeszytów (bo któż nie sprawdzi, jak skończyła się dana historia?...). Jednak jeszcze lepiej rozumiem kupujących, którzy mogli się poczuć oszukani, wydając pieniądze na towar wybrakowany, bo bez zakończenia. Efekt jest taki, że komiks zniknie z rynku, chociaż na to nie zasługuje!
Wydawca, reklamując "Zapiski...", powołuje się na mistrzynię dwudziestowiecznego kryminału - Agathę Christie. I właśnie angielskiej pisarce manga ta zawdzięcza najwięcej. Kindaichi w niczym wprawdzie nie przypomina osobliwego Herkulesa Poirota, ale mimo to zdaje się być jego nastoletnią inkarnacją. Z ducha opowieści o nieco ślamazarnym belgijskim detektywie zachowano konstrukcję każdej z mangowych historii. I schemat zakończenia! W "Siedmiu zagadkowych zabójstwach" Kindaichi stara się wyjaśnić historię morderstw, do jakich doszło w pewnej szkole średniej dwadzieścia lat wcześniej. Niewyjaśniona dotychczas sprawa w kolejnych latach i zbiera swoje krwawe żniwo. Jest tu sporo miejsca na dedukcję w stylu Sherlocka Holmesa i Herkulesa Poirot, co niekiedy staje się irytujące, gdyż zupełnie niepotrzebne roztrząsanie jednego problemu przez kilkanaście stron wstrzymuje bieg akcji i wytrąca czytelnika z rytmu. Jest tu również trochę nielogiczności, ale nad tymi, przy odrobinie dobrej woli, można przejść do porządku dziennego.
"Zabójstwa na wyspie Hiho" konstrukcyjnie przypominają jedną z najlepszych powieści Agathy Christie p.t. "Dziesięciu Murzynków". A przynajmniej jej początek ,bo zakończenie znajduje się niestety w kolejnym tomie. Na tajemniczą wyspę, gdzie ponoć przed laty ukryto ogromny skarb, przybywają wezwani przez tajemniczego milionera ludzie, których zadaniem ma być odnalezienie fortuny. Nie zastają jednak swego gospodarza, który w międzyczasie został zamordowany. Wkrótce też ginie w tajemniczych okolicznościach jeden z przybyłych...
Jak na mangę dla młodzieży, jest ona miejscami dość drastyczna i krwawa, zdecydowanie więc nie polecam jej najmłodszym. Nieco starszym czytelnikom "Zapiski..." mogą jednak sprawić odrobinę przyjemności. Tym bardziej, że i od strony graficzniej nie prezentują się najgorzej. Nie ukrywam zatem, że trochę mi żal, iż sympatyczny detektyw Kindaichi zniknie - oby jednak nie na zawsze - z księgarskich półek. Na pewno na to nie zasłużył.
"Zapiski detektywa Kindaichi" #5
Scenariusz i rysunki: Fumiya Sato i Yozaburo Kanari
Przekład: Mateusz Łukasik
Wydawnictwo: Waneko
Cena: 16,50 zł
Liczba stron: 196
ISBN 83-88272-80-2
Ekstrakt: 50%
 |
 |
Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Sebastian Chosiński Jak bezboleśnie przeżyć seksualną inicjację
Piąty tom jednej z najlepszych i najstarszych mang wydawanych przez Waneko sygnalizuje pewien spadek formy jej autora. Przynajmniej w porównaniu z poprzednim zeszytem, który pod wieloma względami można by uznać za wzorcowy dla tego typu opowieści. "Video Girl Ai" to manga dla piętnasto-, szesnastolatków, uczniów ostatnich klas gimnazjów bądź też pierwszych klas szkół średnich, opowiadająca o ich pierwszych związkach, miłościach i związanych z tym porywach serca, jak również o ...inicjacji seksualnej. Na pierwszy plan wysuwa się dwójka bohaterów: przystojny, aczkolwiek trochę gapowaty Yota Moteuchi oraz tytułowa "video girl" o dźwięcznym imieniu Ai. O ile w poprzednich tomach znaczną rolę w zawiązaniu akcji odgrywały elementy fantastyczne, w zeszycie piątym zeszły one na znacznie dalszy plan, oddając pola obyczajowej opowieści z życia dojrzewających dziewcząt i chłopców.
"Video girl" można sobie wymarzyć, oglądając kasetę wideo zdobytą w wypożyczalni Gokuraku. "Wymarzona" dziewczyna pojawia się wówczas w naszym życiu... wychodząc z ekranu telewizora. W jakim celu? Jak mówi jeden z opiekunów do Ai: "Video girls bywają różne. Twoim celem było koić zbolałe serca ludzi". Niestety, tym razem nie wszystko poszło zgodnie z planem. Przy kopiowaniu kasety, na której zapisano życie Ai, nastąpił błąd. Błąd, który kosztował dziewczynę wiele. W przeciwieństwie do swoich koleżanek, zyskała ona ludzkie uczucia i zakochała się w chłopcu, który ją sobie wymarzył. Za karę skasowano jej pamięć. Yota uznał zaginięcie dziewczyny za "zerwanie" i związał się w międzyczasie z nie mniej od niej ponętną brunetką Nobuko Nizaki. Tymczasem Ai ponownie pojawiła się w jego życiu i... kłopoty zaczęły się od nowa.
Tom piąty mangi opowiada o miłosnych rozterkach Yoty, który nie potrafi się zdecydować, którą dziewczynę wybrać. Choć doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Ai jest jedynie "video girl" i ma przed sobą zaledwie rok życia, nie potrafi wyzbyć się uczuć, które żywił do niej wcześniej. To z kolei rodzi wiele nieporozumień w jego związku z Nobuko, która czuje się odrzucona. A gdy na dodatek na horyzoncie pojawia się jeszcze równie urocza Moemi, sytuacja komplikuje się do tego stopnia, że i czytelnikowi trudno się momentami połapać, kto z kim "kręci". Tym bardziej że zarówno wokół Nobuko, jak i Moemi pojawiają się inni chłopcy.
Stopniem zagmatwania "Video Girl Ai" zaczyna powoli przypominać południowoamerykańskie telenowele. Na szczęście granicy dobrego smaku estetycznego nie przekracza. Przede wszystkim dlatego, iż w opowieści wciąż nie brakuje sporej dawki humoru (wynika on głównie z nieprzewidywalnych zachowań Ai, która co rusz zawstydza i wpędza Yotę w kłopoty). Inna sprawa, że jest też na czym zawiesić oko. Japońskie "lolitki" są bowiem, jak na swój wiek, nadzwyczaj dobrze zbudowane, a rysownik z lubością oddaje się prezentowaniu ich wdzięków. Podobnie jak w poprzednich tomach, jest to erotyzm bardzo subtelny, choć nie wątpię, że może oddziaływać na świadomość nastoletnich czytelników. Jeśli jednak przyrównamy rysunki z "Video Girl Ai" do golizny, która każdego dnia przetacza się przez ekrany naszych telewizorów i prasowe kolumny, nie sposób nie uśmiechnąć się z sympatią.
Graficznie komiks robi przyzwoite wrażenie. Jest to jedna z bardziej klasycznie rysowanych mang. W porównaniu z bliską mu tematycznie serią "Chobits", "VGA" wypada dużo ciekawiej, zarówno od strony graficznej, jak i scenariuszowej. Należy więc mieć nadzieję, że druga połowa serii (to przecież dopiero piąty tom z dziesięciu) będzie nie mniej interesująca. A jeśli na dodatek okaże się, iż autorowi udało się wznieść na poziom, jaki zaprezentował przy czwartym zeszycie, zadowolenie czytelnika będzie jeszcze większe.
"Video Girl Ai 5"
Scenariusz i rysunki: Masakazu Katsura
Tłumaczenie: Mateusz Łukasik
Wydawnictwo Waneko
Cena: 15,90 zł
Liczba stron: 194
ISBN 83-88272-90-X
Ekstrakt: 60%