nr 01 (XXXIII)
styczeń-luty 2004




powrót do indeksunastępna strona

Tomasz Kontny
W świetle gazowych lamp
"Gotham by Gaslight"

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jesień 1888 roku miała na długo zapaść w pamięć przerażonych londyńczyków. Wtedy właśnie miała miejsce seria dokonanych z niezwykłym okrucieństwem zabójstw ulicznych prostytutek. Morderca, przezwany Kubą Rozpruwaczem, nie dość, że nigdy nie został ujęty, a nawet jednoznacznie zidentyfikowany, to w dodatku przeszedł do legendy stając się ponurą zapowiedzią swoich dwudziestowiecznych następców. Sam Rozpruwacz zniknął równie nagle jak się pojawił pozostawiając za sobą jedynie masę domysłów...

Tymczasem mieszkańcom Gotham, to lato 1889 na długo zapadnie w pamięć. Pośród plotek, mnożących się doniesień świadków i śledztwa policji swoją gothamską karierę rozpoczną dwie równie przerażające co tajemnicze postaci – zamaskowany mściciel i ... Kuba Rozpruwacz. Wkrótce w mieście pozostanie tylko jeden z nich.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
"Gotham by Gaslight" to produkcja problematyczna. Z jednej strony jest to klimatyczna, klasyczna w duchu opowieść o Batmanie rozwiązującym kryminalną zagadkę i równocześnie stawiającym pierwsze kroki jako lokalny pogromca zbrodni. Z drugiej banalna i mało skomplikowana, pozostawiająca duży niedosyt historyjka jakich wiele. Stany Zjednoczone końca XIX wieku okazują są tylko pretekstem, aby jeszcze raz sprzedać czytelnikom tę samą opowieść. Wprawdzie zabawne jest czytać o (zmodyfikowanych, a jakże) początkach Batmana w alternatywnym, wiktoriańskim Gotham, ale nie w otoczeniu słabo scharakteryzowanych postaci, banalnych dialogów i uproszczeń wymuszonych długością historii.

Niektóre błędy można zrzucić na karb upływu czasu od momentu powstania historii (komiks ukazał się z 1989 roku), ale trudno tym usprawiedliwić zepsucie fantastycznego tematu, jakim jest sprawa Kuby Rozpruwacza. Na szczęście tam, gdzie zawiódł scenarzysta Brain Augustyn, pojawia się rysownik Mike Mignola i ratuje sytuację. W "Gotham by Gaslight" mamy do czynienia z lżejszym niż ten znany z "Hellboya", ale charakterystycznym dla Mignoli stylem, który do przygód Batmana pasuje doskonale. Pasują również zgaszone, wyblakłe kolory podkreślające ponury nastrój historii.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Z wartych uwagi występów gościnnych w "Gotham by Gaslight" należy wspomnieć o wiedeńskim psychiatrze Sigmundzie Freudzie próbującym poddać psychoanalizie Bruce'a Wayne'a, opuszczającym Anglię w obawie przed skandalem młodym księciu i jego doktorze oraz pracowni niejakiego Sickerta i spółki. Jeśli nie mówią wam nic dwa ostatnie nawiązania warto poczekać na zapowiadany przez Egmont "From Hell" Alana Moore'a i Eddiego Campbella, genialny komiksowy paradokument o Kubie Rozpruwaczu, który szczegółowo wszystko wyjaśni.

Zapowiadane przez Egmont "Gotham w świetle lamp gazowych" możesz brać w ciemno, jeśli tęsknisz za klasyczną, pozbawiona udziwnień historią kryminalną z Batmanem i jeśli jesteś fanem Mike'a Mignoli. Jeśli natomiast szukasz wybitnego komiksu, tu go nie znajdziesz. Najciemniej pod (gazową) latarnią.



"Gotham by Gaslight"
Scenariusz: Brain Augustyn
Rysunki: Mike Mignola

powrót do indeksunastępna strona

35
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.