Extensa
Zielony Kraj wypełnia pył nanoinformacyjny, rozproszony byt, w który ludzkość przetransformowuje się (inwolweruje) w nowy gatunek postludzki, a który żyje własnym życiem wewnętrznym w jednoczącej umysły poludzi "informacyjnej sferze Dysona". W Zielonym Kraju duchy są normalnością, której jedynie dzieci się nie dziwią; śmierć nie jest Śmiercią, lecz odmiennym stanem istnienia – informacyjnym – o ile tradycyjny człowiek przystąpi do Bezimiennych. Kosztem transformacji są baśniowe dziwy, klątwy, pustoszące i zmieniające Zielony Kraj zjawiska, wytrącenie Ziemi z orbity, rozpad Marsa, zaburzenia pasa Kuipera i obłoku Oorta. Nieformalne Przymierze neoludzi i nielicznej normalnej ludzkości pozwala tym drugim żyć z własnego wyboru w Tradycji, jednak kosztem uzależnienia się od produktów poludzkich potomków poprzez handel wymienny w Targu, głównej osadzie Zielonego Kraju, gdzie transakcje zawierane są w podziemnej budowli osady – Krypcie.
Taki oto świat uchylany jest krok po kroku oczami dziecka Tradycji wyrastającego w otoczeniu duchów, egzorcyzmów i trapiących Kraj nieszczęść. Pełnia tego świata odsłonięta zostaje dopiero w wieku dojrzałym, pod okiem Mistrza Bartłomieja, który hołduje naukom uprawianym przed transformacją. Bohater poznaje wiedzę astronomiczną, a już jako głowa rodziny przejmuje po mistrzu tradycje badawcze i ciekłym światłem Organów poddaje się aktowi reprozji.
Reprozja "splata" jego umysł z samoświadomym, wysłanym przed setkami laty w anomalię grawitacyjną systemu planetarnego Meduzy info-mózgiem. Doświadcza stanów owej nanoinformacyjnej sieci logicznej – extensy właśnie; odczuwa jej rozrastanie się, samoorganizację, eksplorację układu, co okupuje ułomnością ciała i umysłu. W układzie Meduzy sonda odkrywa podobną sobie informacyjną sieć logiczną innej cywilizacji i to staje się przyczyną zabiegów Bezimiennych o zawartość ziaren reprozyjnych jego mózgu. Nie mogąc pogodzić się z ubezwłasnowolnieniem, ucieka od siebie, od przeznaczenia, i tak osamotniony, pchnięty niespodziewanym impulsem sondy, inwolweruje w pył infosfery neoludzkości. Odtąd jako nieśmiertelny przenika Krainę informacyjnym duchem i materializuje się żywym...
--------------
Liczba elementów "barokowej konstrukcji", nikła w stosunku do liczby z "Czarnych oceanów" czy z "Aguerre…" – infosfera, nano i poddanie umysłu reprozji (neologizm od u-R/EPR-owienia, zjawiska EPR rozszerzonego o literę R nazwiska fikcyjnego fizyka) – wywołuje jakże złożony efekt! Paradoks EPR, czyli natychmiastowe "przenoszenie" splątanych stanów kwantowych na dowolne odległości (nie ograniczone skończoną prędkością światła), jest globalnym zjawiskiem kwantowym, które wielu naukowcom daje podstawy do uznawania teorii kwantów jako niekompletnej, wymagającej uzupełnień lub zamiany na inną teorię. Zjawisko EPR w naturze nader trudno utrzymać w ryzach, gdyż w oddziaływaniu otoczeniem zewnętrznym ulega natychmiastowemu rozplątaniu (dekoherencji). Nieweryfikowalne jest ponadto przypuszczenie, że ludzka świadomość ma charakter kwantowy, a myślenie cechy procesu nieprzeliczalnego[i]. Przełamanie takich werystycznych zastrzeżeń modyfikacją zjawiska EPR o "R" jest zręcznym pomysłem na uniknięcie krytyki naukowej, a literacko – zabiegiem pozwalającym "telepatycznie" splątać stany różnych umysłów, a przez ten "pryzmat" – pretekstem do opisania dramatów człowieka doznającego innych stanów świadomości, widocznych zwłaszcza w dość oryginalnej scenie erotycznej "z gwiazdami".
W tekście tym JD uczynił bohaterem nie człowieka wyższego gatunku, ale człowieka bliskiego człowiekowi współczesnemu, którego dotykają zmiany postludzkie. Narracja pierwszoosobowa, prowadzona przez bezimienną postać "Extensy", za pośrednictwem której autor odsłania świat powieściowy, w naturalny sposób ograniczyła autorowi prezentację świata. Nie ma rozmachu, widocznego w innych utworach, należy się nad lekturą zastanawiać, by ze skąpych słów zarysować zręby jego konstrukcji. Ale dzięki właśnie okrojeniu wizji świata zabiegiem pierwszoosobowej narracji, utwór na tle innych tekstów wydaje się dojrzalszym humanistycznie, głęboko psychologicznym, pełnym dramaturgii i rozterek ludzkich jej bohatera i jego rodu. Gdyby jednak JD położył większy nacisk na przenikające Zielony Kraj dziwy i nadprzyrodzoność, po czym uwikłałby głębiej ludzi Tradycji w uboczne przejawy transformowania się postludzkości – z perspektywy lirycznej postaci "Extensy" mógłby napisać utwór bliski humanistycznemu wydźwiękowi "Pikniku na skraju drogi" Strugackich. Pomimo autorskiego ograniczenia narracją, motania się pomiędzy stłumioną wizją świata a dramaturgią bohatera, mimo pozornego pęknięcia na pół – najpierw dziecięce postrzeganie nadprzyrodzoności a późniejsze umysłowe jej doznawanie – powieść, po zakończeniu lektury, scala się, bowiem wracając do początków widać, jaka jest egzegeza otaczającego dziecko świata duchów.
Droga nienazwanego bohatera "Extensy" to zarówno archetypowa ścieżka inicjacji (dojrzewania), jak i gnostyczna ścieżka poznania prowadząca do wiedzy, z tą różnicą, że poznana wiedza nie wyzwala, ale – przekornie – zniewala, bowiem uciekając przed nią bohater jednak niefortunnie traci cielesność i wkracza w "niebiańską" infosferę. Motywem techgnostyczym jest technomagia, totalne zjednoczenie duchowe ludzkości w noosferze, w technologii – transinformacji – na tyle zaawansowanej, że jej skutki nieodróżnialne są już nie tak od magii, jak od zjawisk nadprzyrodzonych. Przenikające Zielony Kraj duchy i baśniowe dziwy mają wyjaśnienie racjonalne: materializacja informacji. Człowiek tradycyjny jest więźniem ciała (gliną), transludzkość – więźniami infosfery; oba gatunki, obojętne w stosunku do siebie niczym człowiek w obojętnym gnostycznym świecie, a przeto osamotnione w swoich formach istnienia, kroczą własnymi ścieżkami poznania i wyzwalają się inaczej: ten pierwszy z infosferze ludzkości, ten drugi w infosferze z obcymi...
Córka łupieżcy
Powszechne są: nanotechnologia, syntetyzująca pożywienie, kronowe hodowanie elfickiej architektury, sztuczna genetyka; przedurodzeni przed ucieleśnieniem wzrastają w chtonicznych maszynach, organicznych komputerach, pozwalających modelować osobowość; pośmiertni żyją w Cieniu jako informacyjne wcielenia obok swoich nieumarłych oryginałów. Biznesy robi pokolenie-T, dziesięciolatków, na rynku kapitałowym grają pośmiertni z Podziemnego Świata oraz vipowie z Cienia. Legalne "psychotropy" umożliwiają bezzmysłowe komunikowanie się: libaryt pozwala lśnić umysłem wiadomości, lśnić z nieurodzonymi. Na rynku dostępne niezwyczajne produkty i gadżety...
Zuzanna Klajn otrzymuje na swoją osiemnastkę trzy wyjątkowe prezenty. Symulator prekoncepcyjny od przedurodzonej przyjaciółki ze świata Cieni, który symuluje w umyśle przedżywą dziewczynkę, pierścień ipsacyjny od pośmiertnej prababki, który kształtuje osobowość właściciela na zaprogramowany "obraz i podobieństwo" siebie, oraz testament nagrany w przeszłości od zaginionego na wykopaliskach archeologicznych ojca. W Abominado, wirtualnej budowli życia chtonicznego, Zuzanna znajduje pozostawione w spadku rzeczy, z których jedynie memochip i klejnot przypada jej do gustu. Odwiedziwszy z sentymentu symboliczny grób ojca, staje przed wyrosłą znikąd nad cmentarzem starożytną metropolią. Wiedziona ciekawością wkracza w taktowane świetlnym wahadłem monumentalne budowle, lecz kiedy je opuszcza – Miasto znika; a jedyny dowód jego chwilowej realności to krystaliczny okruch z ornamentem.
Chip zawiera jedynie pejzaże obcych planet i zdjęcia Miasta z czasów pracy ojca w Instytucie. Dziewczyna zleca zbadanie losów ojca prywatnemu detektywowi z generacji T. Ale prace Instytutu Wernera w Brukseli spowija tajemnica, panuje zmowa milczenia, poza nielicznymi emerytami nikt z Instytutu nie odszedł... Wolne chwile spędza Susy z chłopakiem, Kamilem, na projekcie ich domu i wypoczynku w willi dziadków w opustoszałej wsi. Sex na łonie natury puszcza klejnot na szyi Zuzanny w ruch i wyłania z niebytu nieludzkie, opustoszałe, wyglądające inaczej niż poprzednio Miasto. Zuzanna zwiedza je, oczekując przybycia z detektywem ekspracowników Instytutu, licząc, że sprowokuje ich do wyajwienia losów ojca. Jednakże przybysze z obstawą usiłują pozbawić dziewczynę klejnotu, który okazuje się być miniaturowym w stosunku do istniejących wzmacniaczem symetrii, przywołującym Miasto z niebytu. Z opresji ratuje Zuzę upiór metropolii, ale Miasto "odrywa się" wraz z nią od Ziemi. Jedyną towarzyszką zostaje, po wyczerpaniu się pozwalającego na lśnienie libarytu, nakorowa symulka. Zuzanna błąka się po ruinach, bada korelacje między stanami klejnotu a zmianami miasta i obcymi niebami, by w końcu z opuszczonego stanowiska archeologicznego, ukrywszy amulet, zrobić bazę wypadową w Miasto i badać je, natrafiając od czasu do czasu na ślady ludzkiej działalności.
Schwytana i uwięziona przez archeologów Instytutu, podczas spotkania z bliskim współpracownikiem ojca Zuzy, zostaje wtajemniczona w prace wernerowców. Nie wiadomo, kiedy Miasto powstało, skąd pochodzi, datowania przekraczają czas sprzed Big Bangu, a technologie odkrywane i wykorzystywane przez ludzkość to wiedza cywilizacji, kumulowana przez metropolię. Miasto lgnie do wytworów cywilizacji ukrytymi w nim, niezależnymi od materii i czasoprzestrzeni symetriami formy, kopiuje obiekty nieożywione nie tykając żywych, i przechowuje w kwartałach materialne artefakty egzotycznych fizyk pochodzących od nazwisk fizyków: LL, LS, LC i LG (eldżet). Archeolodzy naszego wszechświata z fizyką EQR (ikjurią, rozszerzonej eistenowską), "zarazili się" innymi fizykami Miasta; także jej rodzic, zanim zginął we wrotach Sezamu Gór Neuro, w Urnie sfery Dysona obcych, gdzieś pod Andromedą. Zuzanna, obciążona genetycznie eldżetem i latami spędzonym w Mieście, została upiorem metropolii; wyższe generacje upiorów to jej dawny wybawiciel z rąk agentów. A prace Instytutu spowija tajność wyłącznie z powodu ochrony ludzkości przed technologicznym szokiem towarzyszącym upowszechnianiu odkrywanej wiedzy, którą wprowadza się stopniowo; wkrótce obok istniejących wdrożona ma zostać antygrawitacja... Zuzanna, pod presją propozycji nie do odrzucenia, podpisuje kontrakt. Dostaje pozwolenie na uporządkowanie spraw osobistych. Odwiedziwszy Ziemię Piorunem przez "zgrane" generatorami przez między Miastem a Ziemią formy symetrii, poczyna z Kamilem dziecko.
Pracuje na stanowiskach eksploracyjnych grawitacyjnego Mchu, w którym tkwią szczątki obcych i wytwory ich technik. W środowisku kosmicznych archeologów, wieszczących upadek wszystkich nauk poza archeologią, bowiem zamiast tworzyć nauki wystarczy je odkrywać z wykopalisk i po prostu wstosować – zadaje filozoficzne pytania. Może Miasto jest śmiertelną pułapką na cywilizacje i czyśćcem materii nieożywionej; dlatego cywilizacji w kosmosie nie ma, ponieważ giną na różne sposoby wykorzystując wiedzę wydobytą z Miasta albo "idą w upiory" – w inne kontinua? Jej poglądy bliskie są "religii" jakubistów, którzy w wykorzystywaniu technologii złupionych w Mieście widzą szczebel drabiny, która prowadzi do wyższych wszechświatów z egzotycznymi fizykami i materią. Podług jakubistów zaświaty, zjawy czy duchy – to zwiastuny wyższego świata, a śmierć jest przejściem w wyższą czasoprzestrzeń, w miasta dusz, w kosmos o innej fizyce, a człowiek może być upiorem generowanym z przesiąkającej do świata mocniejszej rzeczywistości. Podług nich nasz niewyjątkowy wszechświat jest jednym z wszechświatów w ich ciągu od minus nieskończoności do plus nieskończoności, a tym generacjom odpowiada ciąg zamieszkujących je cywilizacji; Drabina Jakubowa wiedzie w nieskończoność, w boskość. Dlatego Miasto symetrią formy zwiera sobą i fizyki pokoleń wszechświatów, i wytwory materialne ich cywilizacji.
Kumulują się działania ipsatora, genów i eldżetu. Zuzanna przed służbowym wypadem na Ziemię zabiera ukryty klejnot‑amplifikator. W lśnionym Abominado składa łup ojca w testamencie przyszłej córce, a z płodem z przepisanymi nań cechami nakorowej symulki powraca do Wysokiego Zamku Miasta. Ale w Mieście wybucha wojna z chińskimi archeologami i wernerowcy muszą ewakuować się przez tajną formę symetrii w Mieście do muzealnych ruin Urny. Tam z biegiem czasu dziewczyna stopniowo "dziwaczejąc" rodzi córkę. Podczas gdy na Ziemi technologia antygrawitacyjna zbiera pierwsze żniwa wiodące do jednej z czterech dróg "znikania" cywilizacji, Zuzanna z córką czyni przez leje symetrii dalekie wycieczki po Urnie, roztacza w myślach wizje o rodowej potędze pokładane w córce, gdy ta odziedziczy amuletu, a u wrót Sezamu, centrum kontrolnego Urny‑amplifikatora, oczekuje wyjścia ojcu na spotkanie w wyższym wszechświecie...
----------------
Koncepcję generacji fizyk, wszechświatów, ich cywilizacji, wiedzy oraz wytworów, aż prosiło się ubrać w prawdziwą archeologię fizyk i artefaktów cywilizacyjnych, na podobieństwo dzisiejszej paranaukowej paleoastronautyki. Nietrudno zauważyć w fabule paraleli pomiędzy sukcesją amplifikatora z pokolenia na pokolenie a generacjami wiedzy i fizyk kumulowanymi być może przez Miasto z wszechświata na wszechświat. Protagonistką uczynił autor dziewczynę, której imię kojarzy się z symetrią wewnętrzną cząstek, a nazwisko z powierzchniami topologicznymi[ii]. W dłonie bohaterki włożył wzmacniacz, którego rolą jest manipulowanie symetriami praw fizyki tak, by Wszechświat (EQR) wichrował się topologicznie i symetrią formy (kształtu) stykał z symetriami innych fizyk w Mieście. Jest to zatem literacka realizacja kolejnego teoretycznofizycznego procesu zwanego spontanicznym łamaniem symetrii[iii], a właściwie odwrotność tego procesu, który realizuje m.in. amplifikator‑klejnot ("hellraiserowa kostka"). Przemieszczanie się po wszechświecie poprzez uzgadnianie form symetrii wydaje się oryginalniejszym sposobem od znanych dotąd z literatury SF kosmolotów, "gwiezdnych wrót" (tuneli czasoprzestrzennych), deformacji czasoprzestrzenni (Star Trek) czy napędów makrokwantowych.
O pokoleniach wszechświatów z odmiennymi fizykami (i ich cywilizacji) mowa jest w koncepcji L. Smolina[iv] (także w głośnym ostatnio modelu ekpyrotycznym, zderzających się membran‑światów w wyższej wymiarowym wszechświecie). Podług niej wszechświat cyklicznie wybucha z osobliwości początkowej i zapada się w osobliwości końcowej, odnawiając się w każdym cyklu z nieco odmiennymi od poprzednich prawami fizyki i własnościami materii. Stąd w utworze egzotyczne fizyki. Per analogiam powinno się zatem dziać z cywilizacjami tych pokoleń wszechświatów (jeśli miały miejsce i w nich zaistniały): poprzednia zostawia materialne artefakty i wiedzę, które miasto kumuluje i kopiuje z generacji na generację. Dostrzec można swoistą "rewolucję kopernikańską" przeciwstawną zasadzie antropicznej: ani nasz Wszechświat z obecnymi prawami fizyki, ani nasza w nim cywilizacja nie są wyróżnione w nieskończonym ich ciągu. Odnieść można z lektury i wrażenie, że to wokół form symetrii dryfującego Miasta orbituje powieściowa ikjuria i wystarczy tylko znaleźć amplifikator, by przypływem formy jak falą przyboju przeskoczyć do dowolnego miejsca kosmosu. A wiedza i technologie pokoleń psychozoów czerpane z Miasta‑pułapki i skutki ich zastosowań: totalne znudzenie szczęściem, samoodcięcie od świata, samozagłada i samozgubny postęp w stosowaniu "wiedzy z wykopalisk", to kolejne po naukowych i "xenotyckich" odautorskie rozważania filozoficzne o przyczynach "milczenia wszechświata cywilizacjami".
Wątki gnostyczne dostrzegalne są w planie i fabularnym, i koncepcyjnym. Bohaterka w rocznicę "urodzin" mocą prezentów zostaje niejako wtrącona na ścieżkę poznania (i inicjacji zarazem), a już w obcym Mieście, by się zeń wyzwolić, musi poznać wiedzę w nim zaklętą: "I tak oto Zuzanna Klajn znalazła się na wygnaniu. Banita ze znanego świata, skazana na ten nieznany, zrozumie go lub zginie. […] Rozpoczyna grę w stanie zero." Gnoza jako naturalny pierwiastek każdej religii wpleciona jest także w religijny wątek filozofii odłamu archeologów – biblijna Drabina Jakubowa to droga w wyższe wszechświaty i koniec końców w boskość. Śmierć, duchy, zjawy, upiory – życie po życiu w wyższym wszechświecie z wyższą fizyką – to gnostycki odpowiednik boskiego świata, tu: wszechświata wyższego w ciągu ewolucyjnym wszechświatów.
Także jawne są wątki techgnostyczne, obietnice osiągnięcia boskości za pomocą technik i technologii. "Wykopaliska" z miasta udoskonalają ciała i umysły, obiecują inny świat, acz kierują na ścieżkę samozagłady. Maszyny chtoniczne przedurodzonych na przykład to przebudzone greckie bóstwa ciemności i śmierci, ale i także – energia magii chaosu technopogan6. Miasto także zdaje się być symbolem sił chtonicznych – istnieje poza ciągiem wszechświatów. "A co podtrzymuje Miasto? Jaki niby bilans masy i energii zostaje zachowany, gdy w Miasto kopiują się całe metropolie z Ziemi i innych planet wszechświata EQR? Czyż nie jest to […] czyściec materii nieożywionej, przestrzeń pośmiertna architektury? Powiedz mi, Zuzanno […] dlaczego nie miałby istnieć podobny eldżet dla materii ożywionej, wieczne Miasto duszy?". Dostrzec można na przykład i nawiązanie do wszechmocnej entropii, której przeciwstawiają extropianie: "Wybacz, Maria, ale - umieramy to umieramy, ciało się rozkłada, struktura umysłu ginie, nic nie podtrzymuje świadomości. Bilans masy i energii zostaje zachowany, natomiast informacja zanika. Po nas tylko entropia.". Techgnoza podsumowana jest negatywnie: "– To rzeczywiście jest szaleństwo, rąbnięta religia, jakieś New Age’owe pomieszanie mistyki z fizyką; odkryliśmy nowe fizyki, więc powstają nowe mutacje starych bełkotów." A elficka technologia, Cień, Podziemny Świat, upiór Miasta (upiory pierścieni), Wieże, wrota Sezamu – czy aby nie tolkienowskie wpływy (równie gnostyczne)?
Perfekcyjna niedoskonałość
W przeciwieństwie do instrumentalnego traktowania techniki informacyjnej w "Czarnych oceanach" i "Extensie", w "Perfekcyjnej niedoskonałości" mieć będziemy do czynienia z immanentnym zrównaniem świata z komputerem, a bytów żywych – z nieożywionymi. W założeniach tej powieści widać modną koncepcję kosmologiczną, a mianowicie interpretację wszechświata jako wieloarchitekturowego komputera[v], w którym wszystko, wraz z bytami ożywionymi i nieożywionymi, będzie procesami obliczeniowymi na dowolnym hardware’ze. Struktura tego pomysłu zarysowuje Multitezaurus, którego fragmenty będą mottami kolejnych rozdziałów. Owa encyklopedia, odpowiadający "teorii wszystkiego" będzie jakby Biblią prowadzącą po podstawach i hierarchiach konstrukcji świata – a właściwie już wszechświata – powieściowego.
Wszechświat ten będzie zawierał w sobie nasz Wszechświat z naszymi prawami fizyki: "Wykres Thieviego: n‑wymiarowa przestrzeń, w której każdemu z wymiarów odpowiada konkretna zmienna meta‑fizyczna (czyli stała fizyczna)." Mieć będzie także cechy samoorganizującego się komputera od poziomu budulca po komputer ostateczny: "UC (Ultimate Computer), Komputer Ostateczny (KO): W ramach założonej kombinacji stałych fizycznych, konstrukt logiczny (na dowolnych negentropianach) osiągający najwyższą możliwą tam efektywność procesunku. (Wszystkie punkty na Wykresie Thieviègo indeksowane są właśnie podług swoich UC)". Poziomami architektury będzie: "[…] pięć form negentropianów. […]: "Hardware" - nośnik/realizator informacji; domyślnie: nieożywiony. "Software" - informacja: zapis procedur samoorganizacji (podlegających ewolucji).[…] "Bioware" - forma zintegrowana, konfigurująca się z biologicznych replikantów. W Cywilizacji Homo Sapiens: flora i fauna ziemskie i pochodne, w tym stahsowie. (Źródło-budulec: DNA/RNA). "Nanoware" - forma zintegrowana, konfigurująca się z nanomaszyn. W Cywilizacji Homo Sapiens: nanoware cesarski; forma ograniczana prawem, tradycją i protokołami: inf (Imperial Nanoware Field). "Kraftware" - forma zintegrowana, konfigurująca się z faktury czasoprzestrzeni. (Np.: niektóre inkluzje logiczne, w tym Cesarz; niektórzy phoebe’owie plateau’owi; Suzeren)."
Wszechświat "Perfekcyjnej niedoskonałości" przenikać będzie kod najniższego poziomu – nanoware, nanomatyczny inf, który będzie się przejawiał w różnych formach (postaciach), a którego budulcem będą elementarne, komplementarne do siebie trójki (triady) nanorobotów. Istnienie infu sugeruje powołanie do powieściowego bytu sztucznego życia opartego na automatach komórkowych i sztuczną inteligencję: "W Cywilizacji HS za optymalny budulec nanoware’owy uznaje się tzw."triady Neumanna", składające się każda z trzech komplementarnych nanoelementów: tonu, krotonu i/lub ortu. Pamięć nanoware’u (składowa software’owa) organizuje formy w przestrzennych sprzęgach: TKO, TTK, KKK, itd., itp. Istnieje 27 triad podstawowych i n‑krotność ich izomerów (w tym np. uniwersalna triada destrukcji TOT XI i triada łańcuchowej krystalizacji OOO I) oraz, konsekwentnie, 19683 triad użytkowych, tzn. triad drugiego stopnia, dziewięcioelementowych (w tym 729 tzw. memotriad, konfigurujących się z qROM-u w nanoprocesory) i proporcjonalnie wiele ich izomerów." Trójelementowy kod trójkowy oprogramowany specjalnym językiem powieściowym, będzie organizować przestrzenne kombinacje ciągów triad mające przykładową postać ciągu …KTOKTOKKKTOKKKKTTT… w nanoprocesory: kwantowe (qROM‑y) i klasyczne (nanoboty). Łatwo dostrzec grę potęg: kombinacje "triad von Neumanna" dają 27 (33) triad podstawowych, a tych 27 triad kodem 27n daje 729 memotriad ( 272) i 19683 (273) triad użytkowych. Tak założona triadyczna symetria wewnętrzna pamięci infu staje się analogiem wewnętrznej symetrii koloru kwarków[vi] czy analogiem 4‑elementowego kodu genetycznego[vii]. Procesować będą "konstrukty logiczne na dowolnych negentropianach" wszystkich poziomów jego architektury, zatem cokolwiek we wszechświecie powieściowym zaistnieje, będzie jednym z toczących się równolegle samoobliczających się podprocesów wszechświata. Owo procesowanie negentropian po Wykresie sięgnie "komputera ostatecznego –– osiągającego najwyższą efektywność procesunku", który będzie już inteligentną formą samej czasoprzestrzeni na najniższej skali Plancka, osiągając w ten sposób wydajność obliczeniową opartą o zasadę holograficzną[viii].
Inteligentni negentropianie, wyłaniający się z każdego poziomu wszechświata-komputera, uogólniają zasadę antropiczną: "Przypis do Zasady Antropicznej: gdyby mogły istnieć lepsze komputery, nie mogliby istnieć ludzie." Toteż wszechświat powieści "zaludniony" będzie obserwatorami‑psychozoikami sunącymi po uniwersalnym, mającym postać trajektorii w pewnej przestrzeni fazowej wykresie Remy’ego, "obrazującym zależność inteligencji [...] od stopnia wykorzystania przez daną formę życia stałych warunków wszechświata. [...] Droga przebywana po niej przez poszczególne realizacje cywilizacji danego gatunku stanowi jego Progres. W ramach danego Progresu może się na Krzywej odcinać dowolna ilość Cywilizacji. [...] Każdy Progres ma tendencję do ‘zbiegania się’ w kierunku szczytu Krzywej [...] wyróżnia się dwa progi, dzielące realizacje gatunkowe na trzy kategorie. Pierwszy Próg jest Progiem Autokreacji. Drugi Próg jest Progiem Meta‑Fizyki. [...]". Wykres Remy’ego zunifikuje istniejące i znane Cztery Progresy: Cywilizacji, form nanoware’owych, kraftware’owych oraz Deformantów.
Jak na informacyjny świat powieści przystało, oprócz protokołów zachowań przyjętych w kontaktach między manifestacjami, negentropianie porozumiewać się będą zwięzykami: wyhodowanymi programami ewolucyjnymi z subkodów jednolitego kodu gramatyk generatywnych sztucznego metajęzyka. Zwięzyki (jak zwierzęta) każdego Progresu z właściwym temu Progresowi podkodem nierzadko osiągną homeostazę, by uzyskawszy tak samoświadomość osiągnąć autonomiczny żywot.
Stopień zaawansowania cywilizacyjnego negentropianów zależeć będzie od umiejętności manipulowania stałymi fizyki Wszechświata. Będą przeto cywilizacje uprawiać meta-fizykę[ix], naukę o prawach zmieniania praw i stałych fizycznych, kojarzącą się z metafizyką (nadprzyrodzonością). Wiodącą ku tej sztuce technologią będzie kraftunek (kunszt), czyli inżynieria czasoprzestrzenna uogólnionej teorii względności z wyższą liczbą stałych fizycznych. Czasoprzestrzeń będzie można kraftować, wycinać jej fragmenty o różnych fizykach (niższych liczbach stałych i wymiarów), zmieniać topologię, zawijać w nierelatywistyczne podukłady, zahaczać czy odkraftowywać. Obszary na przykład spowolnionego czasu nad horyzontami zdarzeń czarnych dziur, służyć będą za skrzynki pocztowe probabilistycznych wiadomości przesyłanych z przyszłości czy będą miejscami "długowiecznych spotkań" negentropianów.
Po wszechświecie‑komputerze informacja i nanoware przepływać będzie ftl-owymi (zeroczasowymi) kanałami teletransmisyjnymi przez poziom planckowski (jak łudząco zdają się to robić dzisiejsze protokoły hipertekstowe, linki czy protokoły transmisyjne, np. ftp‑owe). Rozumne systemy operacyjne będą samoświadomymi bytami, będą zarządzać Polami, protokołami transmisyjnymi, będą zamykać, otwierać czy konfigurować porty grawitacyjne, saki, inkluzje, zarządzać procesami, wątkami; będą i odpowiedniki chroniących serwery firewalli...
Obok infu, nanoware’u licencjonowanego, istnieć będą nanoware’y obce: Wyższych Progresów i "pirackie". Ich nieznani właściciele (często ze światów z wyższą ilością stałych fizycznych i wymiarów) zwalczać będą oficjalny software, a hakerzy odcinać będą strumienie informacji i modyfikować nanoware’owymi wirusami kody. Także będą Wojny: autonomiczne, samouczące się i samodoskonalące w zabijaniu innych Wojen zamknięte obszary odmiennych fizyk, siejące spustoszenie tak jak dziś czynią to wirusy komputerowe czy kody w "wojnach rdzeniowych".
Standardowi potomkowie ludzi będą mogli istnieć w wielu wcieleniach jednocześnie. Ich ciała i umysły będą mogły być archiwizowane na wzór plików komputerowych – w każdej chwili gotowych do odtworzenia, w każdej chwili gotowych do wkopiowania w nie archiwizowanych także świadomości, toteż ludzie mieć będą swoje kolejne wcielenia cielesne, awatary, i kolejne kopie dusz – animy, co pozwoli im na przebywanie duchem i ciałem w wielu odległych miejscach naraz.
Otóż na tak "subtelnie ustrukturowanym komputerowo" tle toczyć się będzie akcja powieści. Oczywiste, iż przy tak złożonych podstawach "rzeczywistość fabularna" wszechświata powieści będzie jednym z poziomów manifestacji infu, podobnie jak real, artificial czy virtual life można uznać za podprocesy uogólnionego global life’u. W tak "zrelatywizowanym" bytowo i obliczeniowo świecie powieściowym można się będzie pogubić w jego równoległych "rzeczywistościach", snutych jak wątki obliczeniowe w komputerze, akcja bowiem toczyć się będzie jednocześnie i równolegle w różnych miejscach i czasach.
Kanwą fabuły będzie katastrofa w układzie planetarnym anomalnej gwiazdy, w której zginą wszyscy członkowie załogi. Kilkaset lat później ciała kilkorga z nich zostanie odtworzonych, a jedno, Zamoyskiego, o intrygującej zawartości pamięci, kaprysem magnata wszechświatowego, stahsa McPhersona, zostanie przywrócone do życia, z nękającymi jego pamięć reminiscencjami z przeszłości...
--------------
Powieść o spaceoperowej fabule w rozmachu wyrastać będzie ponad dotychczasowe utwory i porażać nawet wprawionego czytelnika sf rozmachem fikcji; będzie to jakby summa utworów wcześniejszych, zabawą ze stałymi fizycznymi, "skomputeryzowaną" wariacją literacką ciągu wszechświatów o odmiennych fizykach poruszoną w "Córce łupieżcy". Po fizykach tam wskazanych można co nieco domniemywać, w jakie przygody, intrygi i światy wplącze autor bohatera, zwłaszcza że zarysowany jest w utworze wątek szczebli ewolucyjnych wszechświatów.
Bohater "Perfekcyjnej niedoskonałości", człowiek z XXI wieku wtrącony w świat wieku XXVII (typowy zabieg literacki, który pozwala wyjaśniać świat przedstawiony) rozpoczyna po swojej naturalnej śmierci nowe życie jako "plik odtworzony" – albo też pośmiertną wędrówkę, kojarzącą się ze zwiedzaniem poziomów zaświatów "Boskiej Komedii" Dantego czy odyseją "emanacji obumierającej duszy" po Bar‑Do[x]. Będzie przeto gnostyczną ścieżką poznania w towarzystwie wcieleń o wiedzy najwyższej od wiedzy dostępnej temu człowiekowi, będzie kroczeniem ciałem i duszą (animami) po globalnym komputerze na infie, w środowisku czasoprzestrzennej i informatycznej magii, pośród manifestacji infu, mortomancji, deformantów i innych żywo‑nieżywych bytów z informacyjnej krwi – nanoware’u i kości – czasoprzestrzeni, w scenerii pałaców, arystokracji, walk na szpady, w obecności smoków, horrorów, wielogłowych kruków – a przez to bliższej światom fantasy aniżeli sf. Bohater poznaje ów świat, zgłębia przeszłość i odkrywa swą nieprzeciętność w niedoskonałości. Wyzwalając się stopniowo z więzów niewiedzy i ograniczeń ciała, w jakich go odtworzono, kumulując zdobywaną wiedzę i moc w niej tkwiącą, stanie jako wybraniec u progu światów z wyższą od naszego świata liczbą "rozbudzonych" stałych fizycznych.
Gnostycyzm i techgnoza występują w pełnej krasie: wszystkie byty kosmosu mają ontologiczny status Informacji. Wszystko jest procesami obliczeniowymi, nawet czasoprzestrzeń na poziomie Plancka. Rozciągnięta na żywy, informacyjny Wszechświat, negentropiańska infosfera to już extropiański punkt Omega, informacyjny kosmobiont, noosfera psychozoików kosmosu. Ludzie, których można archiwizować: zapisywać, przepisywać, kopiować, a później wskrzeszać lub dawać im kolejne wcielenia – przywodzą na myśl cel i "wiarę" extropian. Nawet nazwy krzywych ewolucyjnych Progresów – Thievy’ego i Remy’ego – zdają się (?) współbrzmieć z nazwiskiem Theilharda de Chardin. Korporacja magnata wszechświatowego: Pola Gnosis – przypadkowy zbieg z gnozą? Manifestacje, które animami lub pod różnymi formami bytu przebywają jednocześnie w różnych miejscach, jak i główna postać powieści – to atrybuty magicznego Hermesa. Ginące wcielenia toczą swoistą grę komputerową na scenie świata powieści. Ogród Pamięci bohatera, którym wspomaga kojarzenie faktów i poszukuje przeszłości – to hermetyczne "pałace pamięci", rozpowszechniona w baroku mnemotechniczna sztuka zapamiętywania na podłożu skojarzeń...
**************************
Nauki ścisłe, przyrodnicze, społeczne, ewolucje nie tylko biologiczne, filozofie, techniki i technologie z nich wypływające, ale i wwikłane w nie pierwiastki gnozy, gnostycyzmu, magii, wątki religijne i nurty mistyczne... Jak lejtmotyw przewija się w twórczości JD gnostyckie przesłanie: świat materialny jest odbiciem świata duchowego, boskiego, rzeczywistość jest zmysłowym złudzeniem. Jesteśmy istotami nie z tego świata, a wstępując na ścieżkę wiedzy, technologiami oraz autoewolucją wcielać się będziemy w formy wyższe, które doprowadzą nas do świata prawdziwego, jak owego pielgrzyma ze średniowiecznej ryciny, który doszedłszy do krańca świata przebił głową nieboskłon i ujrzał Prawdę. Demiurgowi, który pozbawił nas boskiego bytu, dorównamy jako technomagowie: a to w postaci glinno-informacyjnej (Hunt), a to w glejomyślności (Aguerre), a to w zaświatach wyższego kosmosu (Zuzanna), a to już w fizykach wyższych wszechświatów (Zamoyski), ale też i niedostosowani unikać będą wyższej formy bytu (Extensa).
Nietrudno uchwycić wspólne elementy barokowego konstruktu JD-owych światów powieściowych. "Urabianie memetyczne" w "... oceanach" i "Agueree...". Extensa jako zdalna wersja neuroimplantu Hunta. Magiczna ręka z "Ruchu generała" i informacyjna proteza ręki w "...oceanach". Inf to wyższa od myślni "... oceanów" i nanoinformatycznego pyłu z "Extensy" ekstrapolacja infosfery. Miasto z "Córki łupieżcy" to materialne wcielenie myślni. Lśnienie za pośrednictwem libarytu to inna realizacja glejomyślności, zeroczasowej łączności i ftl-owej fali z "Aguerre...", zeroczasowego łącza z "...niedoskonałości", a także natychmiastowego przekazywania stanów kwantowych w zjawisku EPR z "Extensy" i informatycznego zaślepu z "...oceanów". Pomniejsze niezmienniki: "perwertowanie" w "Extensie", w "Aguerre w świcie" czy w "Perfekcyjnej niedoskonałości". Żywokryst w "Aguerre..." to ten sam materiał nanotechnologiczny, który w syzygii z człowiekiem wydał Izmirową żywą katedrę... I symbolika gnostycka: Wysoki Zamek Miasta, Wieża Aguerre, wysokie poziomy drapaczy chmur NYC, Zamek McPhersona... Podobne, ale indywidualne dla każdego utworu, dworsko-arystokratyczne Etykiety społecznych zachowań... Apoteozowanie Wojen i nadawanie im niezależnego bytu... I tak dalej, i tak dalej. Tropienie pozostawmy dociekliwszym.
Jednakże podstawy konstruktu światów Jacka Dukaja nie są odosobnione. Wystarczy sięgnąć po twórczość G. Egana[xi] i poddać ją analizie podobnej do powyższej, a następnie zderzyć porównawczo z sobą. Teoria prawdopodobieństwa dopuszcza konwergencję myślenia i poglądów. Zbieżności w poglądach, wiedzy, przemyśleniach i podstawach światów obu autorów okażą się podobne, ale środki wyrazu jakże odmienne! Proza i pomysły Jacka Dukaja wciągają, potrafią zaskoczyć, wprawić w zadumę. G.E. koncentruje się bardziej na warstwie koncepcji naukowej i filozoficznej, traktując akcję jako pretekst do ich wyłożenia. A może tak właśnie działa paradoks EPR przez antypody – przekazuje tylko stany? Słychać wszak porównanie: świat ma Egana, Polska Dukaja. Jeśli niektórzy uznają Egana za Lema XXI wieku[xii], to za kogo uznać JD?
[…] rozmawiamy o temacie A, A przywodzi mi na myśl B, zaczynam o tym mówić; mówię, a zanim skończę zdanie, B kojarzy mi się z C, C z D, D z E, i one wszystkie między sobą, i tak rośnie barokowa konstrukcja, abstrakcja wyjaśniająca świat z porażającą łatwością; więc próbuję ją w miarę wzrostu opowiedzieć, przerywam sam sobie […] mój umysł jest już przy X, Y i Z; pierwotny temat przestaje mnie interesować […]
Należy z tych słów domniemywać, iż ciąg analogii poprowadzi twórczość Jacka Dukaja ku wyższym obszarom wyobraźni światostwórczej na wykresie jego rozwoju intelektualnego. Jest on jednym z nielicznych pisarzy mocnej science fiction, który swą twórczość opiera na wiedzy umiejętnie dostosowanej do modeli swoich światów i który przewietrza, odświeża oraz odnawia gatunek sf. Wiedza się wszak nieustannie poszerza, a jeśli wyobraźnia autora wraz z nią też poewoluuje, to z czasem zmierzy się z odmiennym niż dotąd ujęciem pozbawionych sprzeczności światów fantasy. W "Innych pieśniach" [xiii] będzie się można przekonać, jak JD wyszedł poza dotychczasowy konstrukt i "zaśpiewał" wątki swojej twórczości w alternatywnym świecie arystotelesowskiej kosmogonii[xiv]...
"Najdalej potrafił nadążyć za moimi skojarzeniami[...]" ?
Grzegorz Rogaczewski VIII-X/2003
PS. Autor dziękuje Jackowi Dukajowi za sprostowania nieścisłości w streszczeniach jego powieści.
[i] Patrz R. Penrose: "Nowy umysł cesarza", PWN 1995; "Cienie umysłu", Zysk i S‑ka 2000; oraz strony internetowe S.Hameroff’a [ii] SUSY tu anglosaski skrót od supersymetrii, symetrii wewnętrznej pomiędzy cząstkami elementarnymi o spinach połówkowych i całkowitych. Susy to zdrobniała Zuzanna, a nazwisko – od butelki Kleina, dwuwymiarowej ale jednostronnej powierzchni topologicznej. [iii] Spontaniczne łamanie symetrii to ogólnie przechodzenie z układu do najniższego stanu energetycznego, najczęściej powiązane z tzw. przejściami fazowymi oraz obniżaniem symetrii praw opisujących układ. Przykładem typowym są współczesne siły w fizyce (grawitacyjne, elektromagnetyczne, słabe – już powiązane wyższą symetrią w oddziaływania elektrosłabe – i silne), które – podług tzw. wielkiej unifikacji, w miarę ekspansji stopniowo wyłaniały się w rytm łamania (obniżania symetrii praw) z jednego oddziaływania o najwyższej symetrii, jakie miało miejsce na początku Wielkiego Wybuchu, dając znane oddziaływania. We współczesnych teoriach fizycznych symetria uważana jest za podstawową własność teorii opisywanych światów, a dopiero jej złamanie generuje prawa, oddziaływania, materię... [iv] L. Smolin: "Życie Wszechświata. Nowe spojrzenie na kosmologię", Amber 1997 [v] Modna konwencja w pracach teoretyków. Jest widoczna i u R. Penrose’a, D. Deutcha, J.D. Barrowa , P. Zizzi i wielu innych. [vi] Kwarki są elementarnymi (jeszcze) składnikami materii o ułamkowym ładunku elektrycznym i wewnętrznej symetrii zwanej kolorem. Są trzy rodziny kwarków i odpowiadających im antykwarków, a każdy z nich występuje w trzech odmianach‑kolorach. Cząstki materii są zbudowane (obok leptonów) z trzech kwarków lub antykwarków o tak dobranych trzech kolorach, że cząstki te "białe" (są to np. nukleony, składniki jądra atomowego). Cząstki łączące składniki materii są z kolei parami kwark‑antykwark o przeciwnych sobie kolorach i też w konsekwencji są białe. Owe 33=27 to wszakże i "dukajowe" podstawowe triady von Neumanna. [vii] Na wzór triad: kod genetyczny to komplementarne, czyli uzupełniające się, dwójki (diady) nukleotydów (nieistotne tu jakich), oznacza-ne literami: A‑T i G‑C Wiadomo, że nukleotydy tworzą dwuniciową cząsteczkę kwasu dezoksyrybonukleinowego (DNA) w ten sposób, że zawsze A w jednej nici łączy się z T nici drugiej, a G jednej nici – z C nici drugiej. Trzy litery DNA w którejkolwiek z nici to jedno trójelementowe słowo, które koduje jeden aminokwas, np. GCT – alaninę, TTT – fenyloalaninę, ATG – metioninę, etc. aż 20 aminokwasów (które stają się potem budulcem białek). Reguła komplementarności A‑T i G‑C i kolejność trójek (kodonów) dowolnych diad w każdej nici, np. przytoczone kodony GCT, TTT, ATG, to klucz życia i różnorodności ziemskiego świata ożywionego. I właśnie owe 4 zasady A, T oraz G, C (w nomenklaturze JD byłaby to tetrada ATGC) wraz z trzyliterowym kodonami są kodem trójkowym: 43 = 64 kodony kodują 20 aminokwasów (kod dwuliterowy kodowałby zaledwie 42 = 16 aminokwasów). Wiele procesów zatem da się modelować takimi automatami (przypis 11). [viii] Zasada holograficzna ogranicza gęstość upakowania informacji. Podług niej informacja o dowolnej objętości czasoprzestrzeni jest proporcjonalna nie do objętości, lecz do powierzchni ograniczającej tę objętość (pochodzenie nazwy: od hologramu, powierzchni "zapisującej" trójwymiarowe obiekty). Każde cztery plancki kwadratowe (2 x 10‑35)2 m2 powierzchni to jeden bit informacji, a zatem np. powierzchnia 10-30 m2 zawiera jeden gigabajt (1010 bitów). Jeśli potraktować Wszechświat jako szczególnego rodzaju procesor, to jego moc należy wyrazić "powierzchnią" widzialnego w świetle Wszechświata (zakładając, że jest sferą) w jednostkach długości Plancka: promień 1026 m podnieść do kwadratu, pomnożyć przez 4 π, i podzielić przez 4 x (10-35)2 m2. Otrzymamy coś koło 10123 bitów, równowartość entropii Wszechświata (przytaczana m.in. przez R. Penrose’a w "Nowym umyśle cesarza"). Ponieważ Wszechświat rozszerza się, rośnie powierzchnia jego "sfery", wzrasta więc ilość informacji zapisana na jego powierzchni. Gdyby Wszechświat był procesorem, sam by się obliczał na własnej holograficznej powierzchni, czyli samoorganizowałby się wenętrznie. [ix] Czyżby kolejne nawiązanie do wszechświata jako wypadkowej gier astroinżynieryjnych cywilizacji kosmicznych z "Nowej kosmo-gonii" (Doskonała próżnia, WL) S. Lema? [x] Bar-do Thos-grol (Tybetańska Księga Umarłych), w np. Literatura na świecie, 8-9/1985. Bar-do, z tybetańskiego, znaczy "przestrzeń pośrednia" albo "między‑byt", a oznacza sytuację tego, kto rozstał się z życiem i nie wszedł jeszcze w nową formę istnienia. Bar‑do Thos‑grol to (roz)poznawanie tej sytuacji, rozumienie, wiedza (gnosis), która pozwala przebrnąć drogę od śmierci do nowej formy egzystencji poprzez rozpoznawanie właściwej istoty pojawiających się w bar‑do różnych, dobrych i złych, emanacji bóstw tantrycznych. Bar‑do to także przestrzeń jaźni, w której pojawiają się pośmiertne zjawy, tzw. emanacje, w drodze od śmierci fizycznej do nirwany. Wystarczy postawić emanacje = manifestacje infu, i… [xi] Dotychczas w przekładzie polskim ukazało się niewiele utworów G. Egana, np. opowiadania "Wierność" w IACFM 9/1991; "Dywany Wanga" w "Nowe legendy", Prószyński i S-ka 1997, "Oceanika" Sfinks 4/2002, "Wyrocznia" w NF 1/2003, recenzja J.Dukaja o "Diasporze" w SFinks 6/2002, oraz powieść "Stan wyczerpania", Zysk i S-ka, 2003 [xii] I. Michałowska: "Greg Egan – Lem XXI wieku" , NF 2/2002 [xiii] Fragment oparty o wywiad JD w NF 4/2003 i o "Inne pieśni" [xiv] Obraz świata Arystotelesa (jak i Ptolemeusza) to Ziemia w centrum wszechświata, siedem planet (Księżyc, Słońce, Merkury, Wenus, Mars, Jupiter, Saturn) o idealnie kołowych orbitach i 55 sfer ciał niebieskich. Materia zbudowana jest z czterech żywiołów (ziemi, wody, powietrza, ognia), gwiazdy z żywiołu piątego, "quinta essentia" – eteru. Ciężkie żywioły (ziemia, woda) "opadają" do centrum kosmosu – środka Ziemi, lżejsze (powietrze i ogień) oddalają się od centrum. Sfery planetarne wprawiane są w ruch "siłą wyższą" spoza gwiazd stałych, a ruch wszechświata przypisywany jest "nieruchomemu poruszycielowi". Pierwsza przyczyna: entelechia, niematerialna siła (forma) kształtuje celowo materię z żywiołów (samorództwo), a na początku był oczywiście chaos... Hierarchiczny porządek istniejący w kosmosie arystotelesowskim określa pojęcie "mocy" formy. Sfery niebieskie na przykład miały formę proporcjonalną do ich odległości od centrum wszechświata: im sfera odleglejsza, im mniej skalana bliskością Ziemi, tym jej forma była wyższa, mocniejsza, szlachetniejsza... Ruch w fizyce arystotelesowskiej był absolutny, a matematyka nie znała pojęć ciągłości i granicy (słynny paradoks Zenona z Elei, iż rączy Achilles nie jest w stanie dogonić powolnego żółwia). Twierdzenia matematyczne, które u Platona były odzwierciedleniem poznawalnego zmysłowo świata realnego, u Arystotelesa były abstrakcyjnymi idealizacjami umysłowymi z rzeczy świata realnego. (Patrz np. N.M. Wilders: "Obraz świata a teologia", IW PAX 1985)
|
|