Jednak nie fizjologia dwupłciowości, lecz jej konsekwencje są źródłem inności Gethen. Struktura społeczna, organizacja przemysłu, rolnictwa, handlu, literatura – wszystko dostosowane jest do dwubiegunowości cyklu somer-kemmer. Fakt, że każdy może spełniać każdą rolę, sprawia, że nie ma segregacji: przywileje i ciężary dzieli się równo, a ludzkość nie zna rozróżnień na słabą i silną połowę, panów i niewolników. U podstaw światopoglądu i religii tkwi jedność przeciwieństw: Światło jest lewą ręką ciemności, A ciemność jest prawą ręką światła. Dwoje jest jednym, życie i śmierć złączone… Jak splecione dłonie, jak droga i cel. LeGuin opisując filozofię Gethen jest jak widać pod dużym wpływem zen, co w dzisiejszych czasach fascynacji Wschodem nikogo nie dziwi. Warto jednak pamiętać, że pisząc „Lewą rękę” pod koniec lat 60. LeGuin nie naśladowała, ale inicjowała tę modę. W czasach gdy zen był mistyczną zagadką, nikogo nie dziwiło, że Ai nie rozumie Gethen, choć desperacko tego pragnie. Wysłannik Ekumeny nie rozumie także etyki kemmeru ani nawet tajników jego fizjologii, zauważa jednak powtarzający się w getheńskiej sztuce i frazeologii motyw mistycznego symbolu splecionych dłoni – czyżby więc przy ustalaniu się płci decydował dotyk? Co bardzo ważne dla tezy LeGuin, dwupłciowość Getheńczyków zmusza do przeanalizowania ziemskich mitów „kobiecości” i „męskości”. Przez kontrast widzimy, w jaki sposób płeć determinuje traktowanie innych ludzi. Ai, mimo wchłonięcia kultury Getheńczyków, pozostaje na ich planecie odmieńcem, nawet gdy już nie potrafi funkcjonować w „normalnym” świecie. Jego losem staje się więc wieczne zbliżanie się do Gethen i funkcja ambasadora-rezydenta Ekumeny na Zimie. „Lewa ręka ciemności” okazuje się książką o obcości, którą pokonać może jedynie zrozumienie quasi-mistyczne, bo intelekt w walce z instynktem rozdzielnopłciowca jest za słaby. Trzydzieści lat po opublikowaniu „Lewej ręki” LeGuin powróciła do wątku płci rozpatrywanego w opozycji dwoistość/jedność w powieści o innym ze światów federacji Ekumeny – Ace. Opisana najpełniej w „Opowiadaniu świata” Aka to planeta rozdarta wojną religijną. Zwolennicy tradycyjnej politeistycznej kultury, znów wzorowanej na Dalekim Wschodzie, przeciwstawieni są rządom ateistów i zwolenników socrealistycznego w swoim charakterze Marszu do Gwiazd. Stara kultura przechowuje prastarą mądrość, że istotą świata jest jedność przeciwieństw, zlanie się dwojga w jedno, najlepiej symbolizowane przez monogamiczne pary opowiadaczy-kapłanów tak homo, jak heteroseksualne. Młoda agresywna cywilizacja aktywistów prześladuje ‘perwersję’ i karze ją jako sprzeczną z naturą. Tolerancja seksualna staje się tu nie przejawem nowoczesnego liberalizmu obyczajowego, ale prastarej mądrości, że płeć jest zewnętrzna w stosunku do duszy i intelektu, a ludzie prawdziwie równi. Fakt, że opisująca Akę posłanka Ekumeny to Ziemianka, lesbijka przez lata opłakująca śmierć swojej kochanki, ofiary ziemskiego fundamentalizmu religijnego, nadaje powieści zdecydowany wydźwięk ideologiczny. Joan Vinge w sposób znacznie mniej ambitny niż LeGuin porusza podobne kwestie – nieziemskich kultur i tworzonych przez nie układów społecznych matriarchalnych i patriarchalnych. Jako dyplomowana antropolog i archeolog wykorzystuje swoją wiedzę do kreowania barwnych, atrakcyjnych wizji cywilizacji kochających maski, przebrania i kolorowe rytuały. Pisze książki długie, ma kwiecisty styl, świetne pomysły i skłonność do kiczu. Jej najsłynniejsze dzieło to „Królowa Zimy” i „Królowa Lata”, trzytomowa saga o planecie Tiamat, gdzie występują tylko dwie pory roku, a każda trwa wiele lat. Tiamat zalewają olbrzymie oceany, zamieszkane przez cudowne olbrzymie mery, ludzie żyją na wyspach pod władzą matriarchalnej królowej, która wraz ze swoim przybocznym kieruje skomplikowanymi rytuałami. Sprawy państwowe, od kultu bogini Pani po wybory nowej królowej, wyglądają jak spektakl i kostiumowa zabawa. Akcja sagi jest nową wersją bajki „Królowa śniegu” Andersena. Rozgrywa się pod sam koniec wieloletniej zimy, a bohaterka podąża do stolicy planety za swoim kochankiem: tiamackim Kayem, który chce być nowym przybocznym starzejącej się królowej. Dziewczyna to oczywiście nowa Gerda, która staje do wyborów na nową władczynię i w końcu zostaje Królową Lata, a jej rządy upływają pod znakiem trudnych pertraktacji z kosmiczną Hegemonią, która w międzyczasie ‘odkryła’ Tiamat. Egzaltowane sceny erotyczne i miejscami „harlequinowaty” styl zbliżają Vinge do pisarstwa Anne Rice, fantastki stawiającej na masowość. Rice odniosła zadziwiający sukces komercyjny, a jej książki, epatujące rozlicznymi opisami urody tak męskiej, jak i damskiej, są czasem pół-żartem określane mianem literatury gejowskiej, a przynajmniej sprzedawane w księgarniach dla gejów. Pisząc w latach 70. „Wywiad z wampirem” Rice nie tylko ugruntowała trwającą do dziś dnia modę na wampiry w pop kulturze, ale także wypracowała swój własny styl: od tamtej pory pisuje historie o odmieńcach, istotach do złudzenia przypominających ludzi, z pozoru takich jak oni, ale jednak różnych. Wampiry są idealnie piękne i długowieczne, muszą jednak wystrzegać się słońca i skazane są na drapieżność. Skupiają w sobie przeciwieństwa, a mimo wielkiego sensualizmu są w ludzkim rozumieniu bezpłciowe: odpowiednikiem zapewniającego prokreację aktu płciowego jest u nich rytuał picia krwi. Ambiwalencja płciowa i seksualna tych nadludzkich istot sprawia, że w ich kontekście ludzie z ich ścisłymi podziałami na kobiety i mężczyzn wydają się dość ograniczeni. Connie Willis i Octavia E. Butler, dwie fantastki, których kariery rozpoczęły się w latach 80. i które dominują w tej chwili na amerykańskim rynku ambitnej SF, reprezentują pisarstwo bardzo różne od Rice: ich fantastyka pozostaje wciąż „bardzo” naukowa. W przypadku obu autorek kwestia płci nie zajmuje poczesnego miejsca, ich powieści to albo inteligentne satyry, albo dobrze przemyślane dystopie. Jednak w dorobku obydwu znalazło się po jednym opowiadaniu, które koniecznie należy wspomnieć w kontekście rozważań o płci i fantastyce socjologicznej. „Nawet Królowa” Connie Willis to słynna satyra na medycynę alternatywną, powrót do natury i popularną wśród amerykańskich feministek ideologiczną interpretację PMT. PMT, czyli zespół napięcia przedmiesiączkowego, to comiesięczna przypadłość kobiet mających nadmiar hormonów żeńskich. Choroba ta, na którą cierpi ponoć około 80% młodych kobiet, ‘odkryta’ została niedawno, w czasach fali Ruchu Wyzwolenia Kobiet. Przejawia się zaburzeniami tak fizjologicznymi, jak i psychicznymi. Wedle części radykalnych feministek powinna stanowić okoliczność łagodzącą w przypadku popełnienia przez chorą na PMT przestępstwa; wedle innych PMT nie istnieje, a jest tylko wmawiana podatnym na sugestie kobietom, jak niegdyś histeria czy skłonność do omdleń. Willis parodiuje te wszystkie dyskusje w „Nawet Królowej”, na poły komediowej historii o sekcie cyklistek. Cyklistki, ku przerażeniu swoich nowoczesnych sióstr, w przyszłościowym świecie wysoko rozwiniętej medycyny w imię powrotu do natury uparły się miesiączkować, choć tę niedogodność kobiecej fizjologii już dawno skasowano. Nagrodzone w 1985 roku nagrodą Nebula opowiadanie Butler „Więzy krwi” jest znacznie poważniejsze; opisuje nieziemską cywilizację stworzoną przez Tlików, rasę pasożytów, którzy by się rozmnożyć potrzebują ciepłokrwistych nosicieli. Bezrozumne larwy rozwijające się ze złożonych przez samicę w organizmie nosiciela jaj dopiero po przepoczwarzeniu stają się albo agresywnym i efemerycznym samcem-reproduktorem, albo obdarzoną ponadludzką inteligencją samicą. Opisy szokującego sposobu rozmnażania się Obcych sprawiają, że opowiadanie Butler jest jawnym nawiązaniem do wcześniejszego o kilka dekad „Miłość to plan, plan to śmierć” Tiptree. Sytuację w „Więzach krwi” komplikuje fakt, że cierpiący na chroniczny brak żywicieli Tlikowie wykorzystują do reprodukcji mężczyzn z ziemskiej kolonii, gdyż kobiety mają rodzić ludzkie dzieci. Płeć i fizjologia rozrodu determinuje kontakty obu ras, opowiadanie Butler to nie epatujący obrzydliwością horror, ale rozważanie, jak może funkcjonować taka symbioza i jak wpłynie ona na stosunki mężczyźni-kobiety w ramach ziemskiej kolonii. Rozmnażanie w świecie, gdzie bezpłodność jest regułą, dominuje także w opisach jednej z najsłynniejszych feministycznych dystopii, społeczności Gileadu z „Opowieści podręcznej” Margaret Atwood. Autorka tej powieści i najsłynniejsza pisząca Kanadyjka jest pisarką głównonurtową, kojarzoną ze środowiskami feministycznymi (napisała między innymi słynną „Kobietę do zjedzenia”). „Opowieść podręcznej”, jej jedyna powieść SF, to wizja świata w niedalekiej przyszłości, kiedy to katastrofa ekologiczna i mnożące się choroby doprowadziły do upadku cywilizacji późnokapitalistycznej i narodzin nowych totalitarnych państw, m.in. purytańskiej Republiki Gileadzkiej, wprowadzającej w życie prawa starotestamentowe. Fundamentalistyczny purytanizm to odreagowanie moralnego „zła” naszych czasów, które doprowadziło do degeneracji: AIDS, bezpłodności, skażeń. Reżim gileadzki wysoko ceni płodność, a jako że zgodnie z panującą ideologią patriarchatu mężczyźni nie bywają bezpłodni, kryterium płodności staje się podstawą klasyfikacji i dystrybucji kobiet. Nieliczne reproduktorki nazwano Podręcznymi i skierowano do domów ważnych urzędników, by rodziły dzieci im i ich bezpłodnym Żonom. Za podstawę prawną posłużyły precedensy biblijne Sary i Abrahama: „Ponieważ Pan zamknął mi łono, abym nie rodziła, zbliż się do mojej niewolnicy, może z niej będę miała dzieci” oraz Racheli i Jakuba: „Mam niewolnicę Bilhę. Zbliż się do niej aby urodziła na moich kolanach.” Prócz Podręcznych i Żon są jeszcze Ciotki (fanatyczne instruktorki-ideolożki), Marty (bezpłodne służące), Wdowy i Gospożony (żony biedoty). Totalitarne państwo ingerując w związki międzyludzkie zniewala kobiety, ale także mężczyzn. Wieczna inwigilacja, zsyłki do zatrutych kolonii i kopalń, wymuszanie celibatu bądź monogamii sprawia, że życie odarte zostaje z wszelkiej prywatności. Przez kontrast i sprowadzanie kontaktów kobiety-mężczyźni do biologicznego minimum Atwood podkreśla znaczenie rozmaitych, często wymyślnych gier, w jakie obie płcie grają ze sobą w dzisiejszym świecie, demaskuje system mitów i fikcji, które awansują seksualizm do rangi niezbywalnego atrybutu człowieczeństwa. Seks w Gileadzie to nie kuszący zakazany owoc, ale wstydliwy i często obrzydliwy obowiązek. Państwo wymusza stosunki, by zwiększyć szansę zapłodnienia. Ludzie tęsknią za utraconą „zwyczajnością”, codziennymi, nieskrępowanymi kontaktami, niewinnymi flirtami czy znudzonymi rozmowami małżonków. W najlepszej chyba scenie powieści narratorka-podręczna, sprowadzona na niebezpieczną schadzkę przez wysokiego urzędnika państwowego, zmuszona jest by z narażeniem życia grać z nim w scrabble i czytać „Vogue” w groteskowej imitacji normalnego życia. Emancypacja zdaniem Atwood to walka z opresją tak kobiet jak i mężczyzn, a wyzwolenie, każde wyzwolenie, przywraca ludzkości człowieczeństwo. Przegląd najważniejszych fantastek poruszających w swoich tekstach kwestię płci warto zakończyć nazwiskiem Doris Lessing. Ta nestorka brytyjskiej powieści głównonurtowej napisała także kilka utworów SF. Jednym z nich jest „The Fifth Child” (Piąte dziecko), utwór, który krąży wokół zagadnień macierzyństwa i strachu ukazując, jak kultura warunkuje kobiet i mężczyzn do reagowania na zagrożenie. Bohaterowie, zwyczajni, szczęśliwi rodzice czwórki dzieci, zupełnie nieoczekiwanie doczekują się piątego, które jest niewątpliwie Obcym. Pozornie zwyczajne, budzi ono niechęć, potem i przerażenie. Nikt dokładnie nie wie, co jest nie tak. Lekarze i psychologowie powtarzają, że Ben jest zupełnie normalny, a jednak wrażenie obcości jest nie do pokonania. Dryf genetyczny sprawił, że na świat przyszedł neandertalczyk? Kosmici podmienili noworodka? Czy Ben to antycypacja człowieka „za tysiące lat”? Nie dostajemy definitywnej odpowiedzi na te pytania; powieść koncentruje się na osobach Harriet i Davida, matki, która ten jeden raz nie czuje instynktu macierzyńskiego, zmuszona go udawać, i ojca, który częściowo wbrew sobie za wszelką cenę broni rodziny przed Obcym. Powieści rozważających kwestię płci w kontekstach fantastycznych powstało przez ostatnie pół wieku tak wiele, że można mówić o całym podgatunku SF. Niejedna wybitna autorka próbowała pokazać, że miejsce przypisane kobietom w naszym świecie jest skutkiem kulturowego przypadku, a nie biologicznego zdeterminowania. Niejedna napisana przez kobietę książka opisuje mizoginiczne dystopie i feministyczne utopie, a prawie wszystkie pisarki zgadzają się z LeGuin, że płeć to w przypadku Ziemian czynnik najważniejszy, warunkujący miejsce w świecie i sposób traktowania przez innych. Tym ciekawszy jest więc fakt, że to głównie same kobiety piszą na takie tematy. Czemu aż tyle cywilizacji światów wykreowanych właśnie przez kobiety postrzega kobiecość inaczej niż kultura, w której żyjemy? Czemu to pisarkom arbitralność płciowych stereotypów wydaje się tak ważna? Fakt, że większość wspomnianych przeze mnie utworów powstało w opętanej ostatnio polityczną poprawnością Ameryce, sugerowałby, że kwestia płci jest ostatnio bardzo na czasie. Zrównywanie „na siłę” kobiet i mężczyzn, zamiast niwelować purytańskie mity kobiecości odziedziczone po protestanckich przodkach, stwarza nowe, a naginanie rzeczywistości do ideologii daje dość żałosne skutki. Radykalny feminizm i tworzone przez niego „poprawne” wersje ziemskiej przeszłości, tak historii, jak i literatury postrzeganych z pozycji kobiet, także muszą budzić protest wśród tych rozsądnie myślących, którym nie w smak rola dziejowej ofiary. Stąd przepajające te utwory przekonanie, że mit, nieważne czy pro-, czy anty-kobiecy, zawsze ogranicza i zabija indywidualność. Przede wszystkim mamy tu jednak do czynienia ze zjawiskiem szerszym niż polemiki dotyczące kwestii płci, a mianowicie generalną tendencją w fantastyce ostatnich lat. Prawie wszystko, co dziś najciekawsze, najświeższe i najmniej sztampowe w SF, wychodzi spod piór fantastek. W takich już czasach żyjemy, że to kobiety najszybciej i najostrzej reagują na sprawy nowe i ważne. To kobiety piszą także utwory fantastyczne dotyczące kwestii płci i poruszają w nich zagadnienia, o których inaczej nigdy nie poczytalibyśmy. A w każdym razie nie w taki sposób.
|
|