nr 2 (XXXIV)
marzec 2004




powrót do indeksunastępna strona

Esensja
Nowości
"Ława przysięgłych", "Straszny film 3", "24 godziny"

Zawartość ekstraktu: 70%
'Ława przysięgłych'
'Ława przysięgłych'
Piotr Kozłowski   Klasyczny Grisham

Thrillery sądowe oparte na prozie Johna Grishama rządzą się żelaznymi zasadami. W większości przypadków bohaterem jest młody prawnik-idealista, stawiający czoło systemowi złożonemu z prawników starych, zgorzkniałych, perfidnych i skorumpowanych. Młodemu zawsze trafia się najgorsza sprawa, praktycznie nie do wygrania. I zawsze ją wygrywa. Po prostu klasyczny Grisham.
To nie jedyne reguły. Kolejną jest kwestia obsady. Rzut oka na creditsy dowolnego filmu wg Grishama pozwala przypuszczać, iż hollywoodzkie gwiazdy jak rzadko czego pragną przed kamerą bronić, oskarżać bądź być oskarżonym. Występy na sądowej sali upodobał sobie szczególnie Gene Hackman. W 1993 roku, w "Firmie" - pierwszej zekranizowanej powieści Grishama - próbował sprowadzić na złą drogę Toma Cruise'a. Trzy lata później jako morderca-rasista dał się zamknąć w "Komorze". Teraz powrócił w "Ławie przysięgłych". I znów jest podłym, egocentrycznym, nie cofającym się przed niczym typem. A przeciwników ma nie byle jakich - Johna Cusacka, Rachel Weisz i samego Dustina Hoffmana. Plus tuzin znanych z drugiego planu nazwisk. Po prostu klasyczny Grisham.
Nie będę zdradzał kto jest kim i kto z kim trzyma, gdyż - jak to u Grishama - nasz stosunek do obserwowanych postaci zmieni się w trakcie seansu niejednokrotnie. Z grubsza chodzi o to, iż wśród decydujących o werdykcie ławników znajduje się osoba manipulująca resztą. Winny czy niewinny, wolny czy skazany - to już zależy tylko i wyłącznie od tego, która strona - obrońcy czy oskarżyciele - zaoferuje większą kwotę. To, że całość zamknie się happy endem, jest co prawda tajemnicą, ale poliszynela, także nie skarżcie mnie proszę o spoilerowanie. Po prostu klasyczny Grisham.
Cóż więcej można dodać? Ogląda się to bardzo przyjemnie, napięcie wzrasta z minuty na minutę, aktorstwo stoi na wysokim poziomie. A to, że przez ostatnią dekadę widzieliśmy już niemało bliźniaczo podobnych historii? Cóż, to jak z bajkami Disneya, komediami de Funesa, horrorami gore czy kinem Almodovara - klasycznego Grishama trzeba lubić. Po prostu.



"Ława przysięgłych" ("Runaway Jury")
Reżyseria: Gary Fleder
Zdjęcia: Robert Elswit
Scenariusz: Brian Koppelman, David Levien, Rick Cleveland, Matthew Chapman
Obsada: Bruce Davison, Rachel Weisz, Gene Hackman, Jeremy Piven, John Cusack, Guy Torry, Bruce McGill, Nick Searcy, Nestor Serrano, Leland Orser, Dustin Hoffman, Jennifer Beals, Gerry Bamman, Joanna Going, Cliff Curtis, Bill Nunn, Juanita Jennings, Marguerite Moreau, Rusty Schwimmer, Nora Dunn
Muzyka: Christopher Young
Gatunek: sensacja
Ocena: 70%




Zawartość ekstraktu: 60%
'Straszny film 3'
'Straszny film 3'
Piotr Kozłowski   Pół-Zucker, pół-Wayans

Pierwsza część „Strasznego filmu” odniosła spektakularny sukces. Przy dwudziestomilionowym budżecie, bez udziału wielkich gwiazd, udało się jej zgromadzić ponad 150 mln dolarów. Sequel zarobił już tylko połowę tej sumy i to przy budżecie dwukrotnie wyższym. Ważne jednak, iż zarobił, toteż producenci ani myśleli rezygnować z dochodowej serii. Z kolei pomysłodawcy i twórcy, bracia Wayans, nie zamierzali odgrzewać swego konceptu po raz trzeci. Odstąpili więc wytwórni prawa do realizacji, gwarantując sobie oczywiście pokaźny procent z ewentualnych zysków. Wytwórnia zaoszczędziła nieco grosza już przed przystąpieniem do zdjęć. Zaoszczędziła na reżyserskich stołkach. Klan Wayansów został zastąpiony jednym jedynym Davidem Zuckerem.
Bezsensowny, dosadny, często wulgarny, typowo afroamerykański humor zderzył się z równie absurdalnym, ale też nieco bardziej błyskotliwym, skrajnie surrealistycznym stylem Zuckera. Kolizja zaowocowała zwycięstwem połowicznym. „Straszny film 3” jest najlepszy z całej dotychczasowej trylogii. Wyraźnie unosi się nad nią duch starych dokonań ZAZ-u („Ściśle tajne!”, „Czy leci z nami pilot?”, „Naga broń”). Dowcip sytuacyjny nie zdominował słownego i dostaliśmy porcję wcale niegłupich gagów, która jednakże nie satysfakcjonuje w pełni, gdyż prymitywnych, ogranych żartów również tu niestety nie brakuje. Zdecydowanie daleko temu do poziomu choćby „Hot Shots!”, ale też jest o niebo lepiej od ostatnich osiągnięć amerykańskich parodystów, np. żenującej „Odysei Komicznej”.
Co sparodiowano tym razem? Przede wszystkim „Znaki”, „Krąg”, „8. milę” i „Matrix: Reaktywację”. Ci, którzy nie widzieli przynajmniej dwóch pierwszych spośród tych tytułów - niech lepiej nie tracą czasu na seans - niewiele zrozumieją. Prawdziwa zabawa w wychwytywanie nawiązań czeka za to kinomaniaków, którzy mało jaki film potrafią sobie odpuścić. Lista jest spora. Od „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” poprzez „Rękę Boga”, „Władcę pierścieni”, „Innych”, „Raport mniejszości”, „Bruce’a Wszechmogącego”, na amatorskim pornosie Pameli Anderson kończąc. Nie zapomniano także o głośnych wydarzeniach z życia publicznego - oberwał i Michael Jackson, i Bush, i biała młodzież usilnie naśladująca czarnoskórych raperów (świetna scena, gdzie parodiujący jednocześnie Eminema i Joaquina Phoenixa Simon Rex mówi do parodiującego Mela Gibsona Charliego Sheena: „Nienawidzisz mnie, bo jestem czarny!”).
Dużym atutem „Strasznego filmu 3” jest też niewątpliwie obsada. Zdumiewa ilość gwiazd i gwiazdeczek przypadających tu na metr kwadratowy celuloidowej taśmy. Dla każdego coś miłego. Aktorzy znani z poprzednich części (Anna Faris, Regina Hall), aktorzy znani z najlepszych parodii (Leslie Nielsen, Charlie Sheen), aktorki/modelki (Jenny McCarthy, Pam Anderson, Denise Richards, bliźniaczki Klimaszewski), młodzi komicy (Anthony Anderson, Eddie Griffin), gwiazdy telewizyjne (Simon Cowell z „Idola”), gwiazdorzy filmów porno (Simon Rex), gwiazdy muzyczne (Queen Latifah, Ja Rule, Macy Gray, RZA, Redman, Method Man, Raekwon, Fat Joe, U-God).
Wymiana Wayansów na Zuckera wyszła cyklowi na dobre. Nie jest to w pełni udana parodia, lecz widzowie lubujący się w tego typu komediach powinni bawić się całkiem nieźle. Tymczasem David Zucker przygotowuje część czwartą, w której pod obstrzał mają iść filmy o superbohaterach. Oby duch ZAZ-u zapanował nad „czwórką” całkowicie.



"Straszny film 3" ("Scary Movie 3")
Reżyseria: David Zucker
Zdjęcia: Mark Irwin
Scenariusz: Craig Mazin, Pat Proft
Obsada: Leslie Nielsen, Jeremy Piven, George Carlin, Eddie Griffin, Anthony Anderson, Anna Faris, Regina Hall, Ja Rule, Denise Richards, Queen Latifah, Pamela Anderson, Jenny McCarthy, Charlie Sheen, Simon Rex, Elaine Klimaszewski, Diane Klimaszewski, Darrell Hammond, Kevin Hart, Simon Cowell, Fat Joe
Muzyka: James L. Venable
Gatunek: komedia
Ocena: 60%




Zawartość ekstraktu: 70%
'24 godziny'
'24 godziny'
Piotr Kozłowski   Pod napięciem

Joe Hickey (Bacon) znalazł receptę na kidnaperstwo doskonałe. Upatruje zamożną rodzinę. Czeka, aż pan domu wyjedzie gdzieś na dłużej - najlepiej w delegację. Wówczas, wraz ze wspólnikiem (Vince), włamują się do posiadłości. Wspólnik porywa dziecko i wywozi w ustronne miejsce, a sam Joe zostaje w towarzystwie pani domu. W tym samym czasie, żona Joe’ego, Cheryl (Love), śledzi, informuje o całym zajściu, a następnie przetrzymuje pana domu. Cała operacja trwa dokładnie 24 godziny, w które wkalkulowany jest, rzecz jasna, czas potrzebny zastraszonym małżonkom na przelew gotówki na konto małżonków-porywaczy.
Proceder idzie nad wyraz gładko. Do czasu. Joe trafia bowiem na familię Jenningsów. Mamusia Karen (Theron) i tatuś William (Townsend) nie są w ciemię bici. A ich mała córeczka Abigail (Fanning) jest astmatyczką. Genialny plan zaczyna brać w łeb.
„24 godziny” mogłyby być naprawdę świetnym filmem. Poważnie. I to pomimo przykrego faktu, iż Charlize Theron nie rozbiera się tu do naga. Za to wreszcie gra i to całkiem przyzwoicie. A i nieco wdzięków odsłania. W bieliźnie, bo w bieliźnie, ale zawsze.
Dla tych, na których jednak powaby pięknej Charlize nie robią większego wrażenia (no wiecie Państwo, doprawdy...), przygotowano na wszelki wypadek inne atuty. Po pierwsze napięcie - co jak co, ale w szanującym się thrillerze to niezbędnik, i twórcy na szczęście o tym nie zapomnieli. Po drugie Kevin Bacon - co jak co, ale z taką fizjonomią trudno nie zagrać wyśmienicie psychola. Po trzecie Dakota Fanning - co jak co, ale gówniara ma talent nieprzeciętny. Po czwarte Courtney Love - co jak co, ale już u Formana pokazała, że grać potrafi. Po piąte Stuart Townsend - co jak co, ale... hmm, mieszane uczucia wywołuje ten Irlandczyk, jeszcze jest lekko nieopierzony, lecz spojrzeniem magnetyzuje nawet, o zgrozo, facetów. I po szóste Pruitt Taylor Vince - co jak co, ale aktorem charakterystycznym jest doskonałym. Finito.
Cóż więc nie wypaliło? Ano ten cholerny, charakterystyczny dla hollywoodzkich wyrobników, ostatni kwadrans. Akcja się rozwija w miarę logicznie, widz nie może się doczekać rozwiązania całej intrygi, aż tu nagle jeb!, pan scenarzysta traci wenę, pan reżyser podchwytuje głupotę i... nie będę spoilerował, ale nie widzący nigdy kina na oczy Tarzan zaproponowałby lepsze zakończenie.
Suma sumarum, jeśli ktoś lubi thrillery i jest w stanie przymknąć oko na wiąchę debilizmów w finale, byłbym nawet skłonny polecić. 90 minut porządnej rozrywki i 15 minut żenady. Bilans, co by nie mówić, dodatni.



"24 godziny" ("Trapped")
Reżyseria: Luis Mandoki
Zdjęcia: Piotr Sobociński, Frederick Elmes
Scenariusz: Greg Iles
Obsada: Charlize Theron, Kevin Bacon, Steve Rankin, Dakota Fanning, Stuart Townsend, Pruitt Taylor Vince, Courtney Love, Colleen Camp
Muzyka: John Ottman
Gatunek: thriller
Ocena: 70%

powrót do indeksunastępna strona

72
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.