nr 5 (XXXVII)
czerwiec 2004




powrót do indeksunastępna strona

pl.hum.poezja
Wiersze miesiąca
Rozpoczynamy na łamach „Esensji” cykl prezentacji wierszy pochodzących z grupy dyskusyjnej pl.hum.poezja. W ramach konkursu „Wiersze miesiąca” grupa wybiera najciekawsze utwory zamieszczane następnie na stronie www.grupaphp.com.

Pl.hum.poezja powstała w styczniu 1998 roku, jest pierwszą i do dziś jedyną grupą dyskusyjną o poezji w polskim Usenecie. W 2002 roku w Wydawnictwie RUTA ukazała się książkowa antologia grupy: „p.h.p. wiersze”.

Pierwsza prezentacja obejmuje utwory z kwietnia 2004.

Jacek Kostka; Magdalena Kowalska; Renata Zrajkowska-Bujak; Halina Brzezińska; Krystyna Myszkiewicz; Arkadiusz Burda; Marek Plisiecki; Magdalena Łasińska-Kowara; Ije
Jacek Kostka   spacer

     - zda się idziesz, a Ty milczysz tylko...
     pomiędzy uda topól rozsunięte cieniem
     powoli znika zima w rozesłanych liściach
     rozgniatając badyle zbutwiałe jesienne
     
     Wśród kobiet tak niechętnych i pośpiesznych mężczyzn,
     rozpostartych niedbale kocyków dziecinnych
     przesuwamy się cicho doskonale piękni,
     do lipców co odchodzą i zszarzałej darni
     
     i zawsze razem z nimi, każde z nas osobno
     w rozdeptanych trzewikach wieczną drogę mami
     na własną nieśmiertelność nigdy tak ulotną
     przemijając zbyt szybko po życiu niebacznym




Magdalena Kowalska   bez ikry

     woda znów mętna i martwa. stoi
     w miejscach, gdzie wczoraj były trawniki.
     na dnie kamienie w zielonych futrach.
     chlupoczą kamienne koryta ulic. cisza.
     groble chodników puste, strach wyjść.
     
     no to jedziemy. trzyma się mocno,
     lecz kłącza mokrych traw wkręcają się
     w szprychy. pod wiaduktem bajoro
     zlizuje ją z bagażnika. wracam
     płacząc, z pustymi rękami, za to
     
     w sukience opiętej na nowym dziecku,
     którego tak bardzo chcesz. wiem tylko tyle,
     że z drugiej strony miało być ciepło i sucho.
     za oknem dryfują powywracane czółna,
     skrywając stada wylękłych kijanek.
     
     nie ma wyjaśnień w żadnym senniku.
     więc nie.




Renata Zrajkowska-Bujak   między (refleksja cała w lotkach)

     schowam się za chmurę gdy nadejdą nowi. chcę być niewidzialna
     i nie będę szurać. nowi gdy tu wchodzą zawsze cicho płaczą. trochę
     ich się boję. są tak bezszelestni. w ślad za nimi wsiąka cichosina mgła.
     czuję wtedy zimno. moje białe lotki skleja silny dreszcz. myślę
     że to dziwne. przecież wszyscy nowi pachną jeszcze ciepłem.
     
     nie lubię ich wspomnień. drgają światłoczule plamkami kolorów. tak to jest
     z nowymi. we włosach im świecą pasma. cieniutkie jak sznurki. na nich
     nawleczone są paciorki myśli. kiedy przesuwają między nimi palce
     spuszczam nisko głowę. lecz i tak czasami dojrzewają we mnie obce mi
     obrazy. czytam je z ich źrenic kiedy błądzą wzrokiem szukającym wyjścia.
     czuję się inaczej. nigdy nie poznałam co to jest tęsknota. mieszkam tu
     od zawsze. jestem białą pustką a więc nic nie tracę. a nowi też się boją.
     
     mówią że już nigdy nie będą prawdziwi i że nie chcą krążyć między
     niebempiekłem. nie wiem co to znaczy. w świecie nieskrzydlatym nigdy
     nie mieszkałam. przeplatanie łzami trochę mnie już drażni. muszę ich nauczyć
     jak co dzień myć oczy żeby to co teraz zobaczyć wyraźnie. aż przestaną
     uciekać za zamknięcie powiek. tak nie lubię gdy szepczą że to wszystko
     snem jest a anioł najbardziej. ja nie jestem na niby. jestem - lecz inaczej.
     
     nowi mogą już fruwać. jednak jeszcze nie wiedzą jak igra się z wiatrem.
     gdy mnie już polubią to im wytłumaczę jak rozwijać skrzydła i jak na nich
     wznosić modlitwy za żywych.  kiedy już samemu jest się dawno zmarłym.




Halina Brzezińska   w różowym teatrze

     w różowym teatrze
     
     spuszcza się z wolna kurtyna
     po seansach marzeń
     
     w środku prośba o bis
     
     nawyk walczy z rozsądkiem
     jednym punktem wygrywa
     
     kolor wypełnia scenę
     
     oklaski
     
     choćby tylko dla dziś.




Krystyna Myszkiewicz   nie pisz mi wierszy pomiędzy...

     nie pisz mi wierszy pomiędzy tęsknieniem a ciszą
     bo wyszywam serwetki pustymi słowami
     przeliczam czas
         na miesiące z daleka
             miesiące czekania na żółte liście w parku
     i ilekroć wyda mi się że śpisz przy jednej z ławek
     szykuję kanapki rozwijam pergamin i liczę
     że zostawisz jeże w spokoju
     bo niby jak byś przełykał te igiełki i mokre noski
     
     geolog powiedział że to beznadziejny przypadek
     i jeśli nie przestanę to skamienieje wszystko czego dotknę
     w pierwszym rzędzie te serwetki
             z których zszywam całun na samotne noce
     więc ilekroć wyda mi się że w piaskach pobocza słyszę ten sonet
     przyśpieszam kroku żeby echo zakrztusiło się stokotem obcasów
     i poniosło mnie przez pomyłkę ponad uciszone dachy
     pogaszone światła prowincji - tam morze obliże mi łydki
     jakbym była zabłąkaną łebą
             podbieraną po ziarenku




Arkadiusz Burda   Merlin Blue

     sargassowe morze oliwko złoty glonów
     wodny bezmiar w nim rybki sargassowe
     z talentem naśladowczym imitują plechy
     brunatnic łaknących światła podobnych
     do winogrona sarga ze słonecznych winnic
     portugalii widzianych w butelce
     
     w festusie wino beaujolais nouveau obco
     kuchnia japońska plechy sproszkowane
     używa w charakterze przyprawy do potraw
     kobo to coś z oliwko złotym snem ukwiał
     jak ikra węgorz płynący tam raz w życiu
     aby odbyć tarło i umrzeć pośród
     mikroskopijnych mszywiołów
     
     yumemi kobo programator snów firmy takara
     z mgieł bez ruchu i ciszy zielonych pól
     w bezwietrznej przestrzeni dryfując
     latający holender puszcza rybie oko
     to zwiastun śmierci nieuchronnej
     rozłożonej w czasie przypływu i odpływu
     elegia na odejście w ciemność




Marek Plisiecki   Pocztówka z Kadyksu

     Słońce spada z powierzchni oceanu.
     Bo ziemia jest tu nadal płaska.
     Plaża jest zwykłą dzielnicą miasta
     a nazwa Plaży Kobiet niepokoi segregacją płci.
     Oto Miasto Wież, skąd Kolumb ruszał dwukrotnie
     zamienić minarety na Nowy Świat.
     
     Nowa rekonkwista po szlakach Wikingów.
     Bogactwo monopolu na handel z Ameryką.
     Z wieży wypatrujemy starego lądu
     - czerwonej od słońca ziemi
     pod płaszczem pogańskiego złota.
     
     Port. Czy łączy świat stary z nowym
     czy wlewa świat nowy do starej skorupy,
     nowy ogień do kościołów
     wzniesionych na wygasłych wulkanach islamu?
     
     Stąd krok od Sewilli i dwa do Tatuanu.
     A trzeci kontynent za otwartym morzem.
     Był czas, gdy słońce nie zachodziło nad Andaluzją
     a ziemia była płaska jak góry na mapach.




Magdalena Łasińska-Kowara   w pokoju dziecinnym

     gromady niewidzialnych światów
     wypełniają przestrzeń
     między łóżkiem i biurkiem
     sen miesza się z jawą
     
     trzeba pod zielony parasol
     chować się gdy pada deszcz
     ustępować z drogi
     przejeżdżającym regałom
     
     ciekawość wypełza z kątów
     pomysły o roześmianych oczach
     oklejają ściany
     tłoczą się w szufladach
     
     nakreślone niewprawną ręką
     dobro i zło
     zażarcie walczą ze sobą
     na pogniecionych kartkach
     
     w sklepiku kupisz radość
     za kilka papierowych groszy
     duże troski
     rozmienisz na drobne
     
     tu znajdziesz spontaniczność
     zostawioną przypadkiem
     w ostatniej szkolnej ławce
     klucze zgubione przed tygodniem
     
     krzesła do krainy marzeń
     odjeżdżają z dywanowego toru
     o nieznanej godzinie
     wszystkie miejsca wolne
     
     z dziecięcego pokoju
     w mroczny labirynt życia
     wyrusza się bezpiecznie
     z ochronną tarczą
     miłości




Ije   miłość

     dlaczego wnikasz pod
     namiot nocy
     nie pytasz
     o malowane gwiazdy
     i smoki
     wyłuskujesz z ciemności
     po
     groszku
     
     lądują
     statki kosmiczne
     na rozproszonych planetach
     powietrze
     wraca z rykiem
     w rozdartą
     atmosferę
     drzwi
     wyłamują skrzydła
     na rozpostartą
     jasność
     
     jak powrócić
     w naparstek ciemności
     gdy wybielone mrą
     cienie
     prześwietleni wśród
     zmarszczek
     całunu
     tracimy właśnie
     ziemię
     
     25 kwietnia 2004
powrót do indeksunastępna strona

18
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.