powrót do indeksunastępna strona

nr 9 (XLI)
listopad 2004

 Czyj Nikifor?
‹Mój Nikifor›
W Piśmie jest powiedziane, aby pójść za mną, musisz rzucić wszystko, dobytek, rodzinę, świat... Tylko tyle. I Włosiński rzuca, uwiedziony blaskiem prawdy, która dobywa się z obrazków śmierdzącego łachmaniarza, gruźlika bełkocącego swoje objawienia przyrośniętym do podniebienia języczkiem.
‹Mój Nikifor›
‹Mój Nikifor›
Trzeciak powiedział mi na bankiecie pofestiwalowym, że to co zobaczył, to nie jest jego Nikifor. Jego Nikifor, ten prawdziwy, to oszalały erotoman, który – gdy Władza Ludowa ufundowała mu przelot do Bułgarii i wakacje w Złotych Piaskach (bo i takie gesty czyniła) – rzucał się agresywnie na rozebrane na plaży kobiety, gdyż ten widok odbierał mu rozum. Mogło i tak być, dlaczego nie? Przecież Nikifor mówił, że wolno mu malować, co maluje, bo był w piekle i w niebie. Gdy siedział w samolocie z Włosińskim i gdy znalazł się nagle nad chmurami, a słoneczny blask zalał kabinę, to zapewne było niebo. Ale gdzie anioły? Czy te rozebrane na plaży potem, to anioły? Czy raczej kuszące go demony? Bo przecież był i w piekle... Jak Chrystus, jak Chrystus...
Skarżył się dalej Franek, że Krauze mu nie wyjaśnia, skąd się wzięły te litery blokiem, podpisywane pod rysunkami. A to przecież nic innego, jak wspomnienie szyldów dworcowych, które utrwaliły się w pamięci Nikifora, gdy jako element niepożądany był w przymusowej podróży, deportowany, a potem uparcie wracał.
Ale czy Krauze musi o wszystkim mówić? Jego Nikifor, Nikifor Krystyny Feldman, był inny! Reżyser ma prawo wyboru i my mamy prawo wyboru. To samo dotyczy postaci malarza Włosińskiego, opiekuna prymitywisty z litery prawa i z odruchu serca, a może i z potrzeby kieszeni (życie ma tyle aspektów!), jak twierdzą niechętni. Krauze uczynił go świętym, podążającym za Chrystusem-Nikiforem, którego królestwo nie jest z tego świata. W Piśmie jest powiedziane, aby pójść za mną, musisz rzucić wszystko, dobytek, rodzinę, świat... Tylko tyle. I Włosiński rzuca, uwiedziony blaskiem prawdy, która dobywa się z obrazków śmierdzącego łachmaniarza, gruźlika bełkocącego swoje objawienia przyrośniętym do podniebienia języczkiem.
Piękne to jest i ja też jestem uwiedziony i na kolanach. Ptak niemało się przyczynił, swymi zdjęciami, do tej prawdy obrazu, która dzięki kamerom cyfrowym wysokiej klasy, możliwościom HD i blue boxowi stała się magią (niepokonanym chyba do dziś mistrzem świata w tej konkurencji jest nasz rodak i zdobywca Oskara za Tango Zbigniew Rybczyński). Odległy krajobraz Krynicy jest w tej technice magiczny i śnieg pada magicznie, w wielkiej ciszy. To jest jak ikona Bożego Narodzenia. Jak to, co zobaczyłem potem na otwarciu wystawy NIKI FOR YOU w bunkrze centrum Silver Screenu, gdzie Feldman-Nikifor w obecności reżysera Krauzego podpisywała i stemplowała pamiątkową pieczęcią okolicznościowe książeczki za 10zł. Bo tam, w tym bunkrze, była stajenka, głównie za sprawą kameralnej lubelskiej kapeli Drewutnia, z repertuarem łemkowskim. Jej solistka śpiewała do Dzieciątka – swego bawiącego się, maleńkiego synka. Ale może najbardziej do przemożnego wrażenia, jaki wywiera film, przyczyniła się sama Krystyna Feldman, która w dzieciństwie spotkała obdartego pokurcza na murku a nie wiedziała wtedy, że przyjdzie jej żyć trochę jak on i już od dawna nosi go w sobie.
Więc czyj był w końcu ten Nikifor? Niczyj. On jeden był sobą. To my jesteśmy jego, o ile tylko chcemy i nie lękamy się tego.



Tytuł: Mój Nikifor
Reżyseria: Krzysztof Krauze
Zdjęcia: Krzysztof Ptak
Scenariusz: Krzysztof Krauze, Joanna Kos-Krauze
Obsada: Jerzy Gudejko, Krystyna Feldman, Roman Gancarczyk, Lucyna Malec, Jowita Miondlikowska
Muzyka: Bartłomiej Gliniak
Dystrybutor: Best Film
Data premiery: 24 września 2004
Czas projekcji: 97 min.
Gatunek: dramat
powrót do indeksunastępna strona

70
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.