 | ‹Czas pogardy› |
KW: Sapkowski a film… Jak sądzicie, czy po katastrofie filmu Brodzkiego przenoszenie Sapkowskiego na ekrany filmowe jest już pogrzebane? Czy nieszczęsny film i serial zaszkodził samemu Sapkowskiemu? WK: Nie sądzę, by przy dzisiejszej kondycji polskiej kinematografii możliwe było nakręcenie raz jeszcze „Wiedźmina”. Nie chodzi tu bynajmniej o kwestie oprawy wizualnej. Po filmie Brodzkiego cudów efektów specjalnych nie spodziewałem się, tym samym nie doznałem rozczarowania. Dużo gorzej było ze scenariuszem – nie wiem czemu przypisać jego słabość. Czy tylko trudnościom z przełożeniem prozy AS-a na język kina? Po części z pewnością tak. Bardzo złe wrażenie, z wyjątkiem może postaci Jaskra odtwarzanej przez Zbigniewa Zamachowskiego, zrobiła na mnie też gra aktorów. Wyraźnie nie radzili sobie z konwencją fantasy. Czyżby jedyną rzeczą, która wychodzi im dobrze miały być epopeje narodowe i komedie? Autorowi z pewnością to nie zaszkodziło, kto będzie chciał czytać, ten sięgnie i z pewnością nie pożałuje – jeśli komuś film zaszkodził, to mi osobiście, jako że moja przychylna zazwyczaj opinia dotycząca polskiego kina została wystawiona na ciężką próbę.  | ‹Chrzest ognia› |
MŁ: Opchnie się scenariusz New Line Cinema, wrzucą to na warsztat Jacksonowi i będzie dobrze… :) A już poważnie – co pomyślę o tym naszym filmie, to mnie krew zalewa! Ja rozumiem, że przenoszenie prozy ASa jest trudne, bo wielu jej literackich atutów nie sposób w kinowym obrazie oddać, ale to, co w tym filmie zrobiono z dialogami, woła o pomstę Melitele! Tak banalnych, topornych, kretyńskich dialogów naprawdę trzeba by szukać w telenowelach brazylijskich. Ja rozumiem, że nie sposób wszystkiego literalnie przerzucić, że trzeba fabułę poprzeinaczać, pewne rzeczy przyciąć, inne pominąć, ale to, co w filmie pokazano, też woła o pomstę wspomnianej już wyżej bogini. Starczy, że przypomnę sobie Lwicę z Cintry błagającą na kolanach wiedźmina o Ciri, a już mnie trzęsie… A to tylko drobnostka, bo o Zakonie Kozłowskiego to mi się nawet wspominać nie chce. Jak porównam elfy z LOTR i tych Meksykan z kocami na plecach i opaskami na czołach… albo Ciri w masce, no ja pier…, zresztą skończę wymieniać, bo mnie tu zaraz coś trafi. Osobiście, na swój własny użytek, byłem przeciwny obsadzaniu Żebrowskiego. Uważałem, że się nie nadaje, niczego jego talentowi nie ujmując. Wyglądał zupełnie przyzwoicie, świetnie się prezentował z mieczami – dopóki się nie odezwał. Nie wiem, czy to tylko moje odczucie, ale pan Michał gra bardzo egzaltowanie i do postaci zimnego wiedźmina z chrapliwym głosem kompletnie nie pasował. To już Paweł Wilczak, który jest kameleonem absolutnym wśród młodych polskich aktorów, lepiej by chyba wypadł :) Inne kreacje jakoś mniej mi przeszkadzały, chociaż kwiatków też nie brakło. Jak zobaczyłem, kogo obsadzili w roli Myszowora, to miałem ochotę zawołać za Lindą: „Bień, jeszcze tu k… wrócimy!!!” Ciri to samo – gdy zawołała „Geralt”, to mi się jako żywo przypominał kabaret „Koń polski” i to słynne: „Marian!”  | ‹Wieża Jaskółki› |
Naprawdę nie lubię w czambuł obsobaczać filmów, jak kto czytuje moje recenzje, to wie, że raczej staram się dobre strony w nich znajdować, ale tutaj nie idzie, no nie idzie inaczej, jak Boga kocham. Paździoch w roli strażnika na moście to naprawdę zbyt mało. Spieprzono wszystko, co się tylko do tego nadawało i na drzewo nie uciekało. Zresztą schrzaniono nawet i to, bo jak wspomnę tego gumisia udającego smocze niemowlę uciekające w trawie… ech, zaraza! Jeśli idzie o pogrzebanie szans na ponowne ekranizacje, to myślę, że tak i to na długo. Jeśli idzie o filmy fantasy, to wymagania naprawdę wzrosły niebotycznie – wszyscy się zgodzimy, że w tej materii można mówić o erze przed i po „Władcy Pierścieni”. Jak jakikolwiek producent weźmie to pod uwagę i przypomni sobie, że kasety z „Wiedźminem” nie szły w hipermarketach nawet jak je dorzucali za parę złotych do proszków do prania czy czego tam, to nie zaryzykuje, wiedząc, że w polskiej kinematografii nie ma mocy i środków na tego typu produkcję. No i że ryzyko trafienia na idiotów, którzy z tego zrobią film wypadający dobrze tylko w postaci zwiastuna, jest zbyt duże. A na kolejnego gniota pójdą wyłącznie branżowcy, żeby potem w recenzjach ludzi ostrzegać, że to jeden i ten sam szajs, co wersja poprzednia. ASowi zbyt mocno raczej nie zaszkodził, bo renoma tego pisarza i jakości jego prozy była szeroko znana dużo wcześniej. Ale tego, że jakieś pojedyncze osoby nie sięgną po jego książki widząc najpierw film, wykluczyć oczywiście nie można. Osobiście wiele czytałem dopiero po trafieniu na sakramentalny napis „Based upon the novel” – tak było w przypadku „Dziewiątych wrót”, „Władzy absolutnej” czy chociażby „Godziny zemsty”.  | ‹Pani jeziora› |
WK: Nic ująć, dodać tylko. I może już tylko jako anegdotę dotyczącą obsady aktorskiej. MŁ wspomniał o „Paździochu” na moście – mi z kolei przypomniał się okrzyk jaki poniosło po kinowej sali, gdy do walki ze smokiem stanął „prawy rycerz” Eyck z Denesle. Brzmiało to ni mniej, ni więcej tylko: „Stępień! Zostaw tego kija, bo i tak nic nie widzisz! I wracaj na posterunek!” : ) KW: Bo wam, młodzieży, Marek Walczewski kojarzy się z jakimś Stępniem. A mi z Eligiuszem Niewiadomskim. :) Ale rzeczywiście – film, jak i serial były straszliwą klapą. Wojtek Orliński pisał, że zawiodły dwa elementy – scenariusz i reżyseria. Ja dodam do tego jeszcze tragiczny montaż, słabe zdjęcia, efekty specjalne i błędy w castingu. Wiedźmin dla kina został spalony przez to, że wzięli się za niego amatorzy. Ech, gdyby tak tylko zekranizować np. „Granicę możliwości” i gdyby się wziął za to tylko ktoś mający o kinie pojęcie… Zaiste, za samą produkcję tego gniota Rywin powinien siedzieć. Co gorsza spadł również jednak w mediach prestiż samego ASa. Powinien jednak mocniej się przyjrzeć co „filmowcy” robią z jego wspaniałą prozą. Miejmy nadzieję, że jeśli ktoś zechce ekranizować opowieści o Reynewanie, to będzie lepszy fachowiec. I nie zatrudnią Cezarego Pazury do roli głównej… I tym optymistycznym akcentem zakończmy naszą małą dyskusję. |