powrót do indeksunastępna strona

nr 9 (XLI)
listopad 2004

 Rzeźnicy-bojownicy
Andrzej Sapkowski ‹Boży bojownicy›
Jestem z tych, którzy czytają Sapkowskiego i już. Nie przeszkadza mi, że „Boży bojownicy” znacznie ustępują pierwszemu tomowi pod pewnymi względami – są po prostu inni. Ale to wciąż Sapkowski par excellence, z mnogością postaci, pobocznych, przeplatających się wątków, z wtrętami łacińskimi, czeskimi czy niemieckimi, z umiejętnością pokazania racji obu stron, ukazania tak dobra, prawości, jak i zła czy zepsucia.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹Boży bojownicy›
‹Boży bojownicy›
Do księgarń trafiła właśnie niecierpliwie wyczekiwana przez wielbicieli twórczości Andrzeja Sapkowskiego druga część jego sagi, pt. „Boży bojownicy”. Objętościowo niemalże taka sama (liczy 588 stron, włączając przypisy), co część pierwsza, „Narrenturm”, oczywiście nadal opowiada o losach Reinmara z Bielawy (czy z niemiecka de Bielau), lekarzu i adepcie magii jednocześnie, wrzuconym w wir niezwykle dynamicznych wydarzeń wskutek niefortunnego – acz przyjemnego nad wyraz – romansu. Akcja rozgrywa się w wieku XV na Śląsku i Czechach, podczas pełnego niepokoju i krwi przelanej czasu wojen husyckich.
Jedna rzecz podczas lektury rzuca się od razu w oczy – drugi tom jest dużo mniej śmieszny. Pierwsza część zawiera sporo zabawnych scen (podróż z Zawiszą Czarnym, egzorcyzm dokonany na Samsonie Miodku, spowiedź ludu wysłuchiwana przez inkwizytora, opis Wieży Błaznów i jej mieszkańców) i mnóstwo, tak językowych, jak sytuacyjnych smaczków. W drugiej części jest tego naprawdę zdecydowanie mniej, choć oczywiście nie brak tu humoru (jak choćby „listy Chrystusa spadłe z nieba”). Nie jest to jednak mankament poważny (mimo, iż humor w twórczości Sapkowskiego jest dla mnie rzeczą absolutnie kluczową), może dlatego, że „Boży bojownicy” to część cyklu, a nie wszystkie jego części muszą być przecież pisane na jedno kopyto.
Autor tak bardzo popularnej wśród miłośników fantastyki „Sagi o wiedźminie”, choć tym razem pisze o historycznych wydarzeniach (o czym świadczy bogactwo nazw, nazwisk, herbów czy tytułów dzieł), nie zarzucił zupełnie magii, co zresztą wiadomo już od „Narrenturmu”. W „Bożych bojownikach” Reynevan nie przestaje korzystać z jej dobrodziejstw. Nadto, pojawia się przeciwnik Pomurnika, pewien ksiądz o stalowych oczach, który dla odmiany nie zmienia się w ptaka, lecz w wilka. Rany leczy Reynevan zaklęciami, nimi też, naturalnie, posługują się magicy, próbujący dociec, kto zacz ów Samson Miodek, olbrzym z twarzą idioty.
Trochę rzeczy się wyjaśnia. Wiadomo, dlaczego zginął brat Reynevana, Peterlin, kim jest Nikoletta, nieco ruszyła również z miejsca kwestia wyjaśnienia tożsamości Samsona Miodka (choć tylko nieco – nadal jest to wszystko odpowiednio enigmatyczne). Dowiadujemy się również, co się stało z Adelą von Stercza, byłą kochanką Reynevana i aktualną księcia Jana z Ziębic, a także z jej rogatym małżonkiem, Gelfradem.
W „Narrenturmie” mieliśmy obfitość najprzeróżniejszych kabał i kłopotów, w jakie raz po raz ładował się Reynevan (był to nawet jeden z poważniejszych wobec książki zarzutów: nikłe prawdopodobieństwo takiej ilości zasadzek, napadów i innych przykrych okoliczności na tak małym obszarze, jaki zdołał pokonać podczas swych podróży Reynevan – w dodatku co rusz kierunek zmieniając na przeciwny). „Boży bojownicy” ten schemat w jakimś sensie kontynuują – tyle, że tutaj Reynevan jest co rusz to przez kogoś napadany i brany w pęta (zresztą sam przyznaje przed sobą, że chyba bije rekord). Wszyscy bowiem wiarę dają plotce, że swego czasu uwolnił poborcę podatkowego, który wiózł pieniądze zebrane na kolejną krucjatę przeciwko kacerzom, z ciężaru pięciuset grzywien.
Dominuje jednak w „Bożych bojownikach” szeroki i bogaty opis działań husytów, którzy rozpoczynają swoje rejzy przeciwko Ślązakom. Szarlej szaleje z nimi podczas zdobywania miast, Samson udaje idiotę strugając kołki, w międzyczasie zaś rozmiłowuje się w pewnej dziewczynie. Wszyscy trzej walczą lojalnie u boku Taborytów i Sierotek, między innymi podczas akcji dywersyjnych i propagandowych w obleganych miastach. Generalnie mnóstwo tu okrucieństwa, krwi, bezlitosnych rzezi, śmierci brudnej i śmierdzącej. Sporo typowej dla Sapka ironii czy kpiarstwa („Była Wielkanoc. Chrystus prawdziwie zmartwychwstał. Pożoga ogarniała kraj.”), a nade wszystko smutnej i gorzkiej refleksji nad tamtym czasem i tamtymi ludźmi. Może dlatego zabrakło tu miejsca na tak wielką wesołość i dowcipność, jaka była w „Narrenturmie”.
Jestem z tych, którzy czytają Sapkowskiego i już. Po „Bożych bojowników” w dzień premiery drałowałem specjalnie do księgarni w centrum Krakowa (choć na drodze były masakryczne korki). Nie przeszkadza mi, że tom drugi znacznie ustępuje pierwszemu pod pewnymi względami – jest po prostu inny. Ale to wciąż Sapkowski par excellence, z mnogością postaci, pobocznych, przeplatających się wątków (to cecha tej twórczości znana już z „Sagi o wiedźminie” – na dobrą sprawę wypada ją czytać z jakąś mapą zdarzeń), z wtrętami łacińskimi, czeskimi czy niemieckimi, z umiejętnością pokazania racji obu stron, ukazania tak dobra, prawości, jak i zła czy zepsucia (vide scena z Pomurnikiem, który jest zaskoczony, że widzi biskupa Konrada Oleśnickiego nad księgą, bo spodziewał się…). Książka jest należycie osadzona w realiach tamtych czasów i tamtym świecie. Mimo delikatnych zgrzytów w przypadku stosowania współczesnych sformułowań w rodzaju antykoncepcji czy aborcji, pisarz na tyle swobodnie to podglebie wykorzystał, że stworzył (jak zresztą ma w swoim zwyczaju) bogatą i bardzo wciągającą opowieść, którą z najczystszym sumieniem mogę polecić. Mimo, iż obiektywny – jako się już wyżej rzekło – w stosunku do twórczości ASa raczej nie jestem.



Tytuł: Boży bojownicy
Autor: Andrzej Sapkowski
Wydawca: superNOWA
Cykl: Narrenturm
ISBN: 83-7054-167-4
Format: 594s. 125×195mm
Cena: 41,—
Data wydania: 30 września 2004
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

5
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.