powrót do indeksunastępna strona

nr 2 (XLIV)
marzec 2005

 Upadek Ikara
‹Aviator›
Kiedy maleńka odległość dzieli wielkiego reżysera od stworzenia wybitnego dzieła, trudno nie być rozczarowanym. “Aviator” Martina Scorsese zbiera laury w środowisku filmowym, bo stanowi przykład świetnie zrealizowanego obrazu o silnej osobowości geniusza-szaleńca, a ponadto podpisany został przez jednego z mistrzów kina. Jednak oprócz przepychu i nietuzinkowego aktorstwa nie oferuje wiele.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹Aviator›
‹Aviator›
Howard Hughes, producent filmowy i pasjonat lotnictwa, nie poddawał się łatwo, w każdej dziedzinie dążył do perfekcjonizmu. “Aviator” przedstawia go jako człowieka pełnego wewnętrznej siły i energii, która jednak nie pozwoliła mu wyrwać się z pętli szaleństwa. Rysunek znanej postaci według szablonu - fenomen, odstający od innych i popadający w obłęd - nie może już wciągać widza, bo został mocno wyeksploatowany przez filmowców. Hollywood lubuje się w wystawnych biografiach, często wiele nie wnoszących do kinematografii. Patrząc na sukces artystyczny “Aviatora” (Złote Globy i jedenaście nominacji do Oskara), możemy być pewni, że zobaczymy w najbliższym czasie jeszcze wiele tego typu obrazów. Szkoda, że Scorsese nie obrał ciekawszej drogi opisania życia pioniera lotnictwa, która uzasadniałaby zręczną żonglerkę filmowymi elementami. Reżyser wyraźnie ma wspólny pierwiastek z bohaterem swojego filmu: jest oddany jednej dziedzinie czyli X muzie (jak Hughes lotnictwu). A mimo to, zapomina o swojej pasji, tworząc kawałek dobrego kina typowanego do nagród, ale nie film bardzo dobry naznaczony charakterystycznym rysem twórcy “Chłopców z ferajny”.
“Aviator” robi doskonałe wrażenie w poszczególnych fragmentach, ale jako spektakl filmowy zawodzi, rozpadając się na epizody. Jedynym łącznikiem dla wszystkich wątków jest postać Hughesa, pogrążonego w nerwicy natręctw i lęków. Główny ciężar historii spoczął na barkach Leonardo DiCaprio, który udowadnia, że potrafi stworzyć przejmującą kreację człowieka o złożonej psychice, bojaźliwego, ale gotowego przekraczać kolejne granice. Zaskakuje widza już na samym początku i nie pozwala oderwać wzroku aż do końca. Niestety, cała dramaturgia obrazu skoncentrowała się w osobie DiCaprio, podczas gdy prezentowany świat straszy emocjonalną pustką. Aktor przekonująco układa portret Hughesa ze skrajnych, paradoksalnych cech, skupiając w głównym bohaterze dynamikę celuloidowej rzeczywistości. Wtóruje mu równie dobra Cate Blanchett w roli zadziornej, oryginalnej osobowości kina, Katherine Hepburn. Inni aktorzy giną w cieniu tych dwojga. Zresztą nie tylko aktorzy, ale i nie do końca określony charakter historii.
Scorsese zdołał zdobyć nasze zainteresowanie mimo typowej fabuły, ale nie udało mu się wynieść swojego filmu na poziom wyżej, poziom poruszającego kalejdoskopu zdarzeń, w którym głównym trzonem byłby DiCaprio. Otrzymujemy zlepek epizodów z życia milionera, ale brakuje w tej przepysznej ilustracji wątku przewodniego. W pierwszej połowie takim wątkiem próbuje być związek bohatera z Hepburn, w drugiej postępująca choroba psychiczna. Mimo to nie zostajemy całkowicie zaangażowani w historię rozbitego wewnętrznie człowieka i dlatego nie jesteśmy w stanie docenić wysiłku filmowców pracujących przy “Aviatorze”. A byłoby co docenić. Olśniewająca scenografia i kostiumy, dynamiczny montaż płynnie łączący kolejne sceny, ciekawie ułożona ilustracja muzyczna. Rozmach jednocześnie przytłacza i zachwyca, ale nie współgra z porwanym scenariuszem Johna Logana. Logan i Scorsese zbudowali historię o miłośniku lotnictwa na zasadzie pobieżnego poruszenia wielu wątków na przestrzeni lat jego życia. Im bliżej końca, tym bardziej odchodzą od tego schematu, urywając fabułę na wiele lat przed śmiercią bohatera. Sugerują przy tym, że nie łatwo jest przezwyciężyć niebezpieczeństwa kryjące się w ludzkim umyśle. W ten sposób film omija tak popularną w hollywoodzkich biografiach pułapkę idealizowania głównego bohatera do granic możliwości, który przezwycięża wszystkie trudności w glorii i chwale.
Wrażenie robią sceny lotnicze, którym akompaniuje różnego rodzaju, doskonale dopasowana muzyka. Liczne ujęcia mknących po niebie maszyn symbolizują chęć wyswobodzenia się Hughesa z kajdan ograniczającej go rzeczywistości. W końcu bogacz traktował pieniądze w kategoriach środków pozwalających spełniać własne, nawet najbardziej nieprawdopodobne pragnienia. Z ferii barw i kaskady zdarzeń okraszonej hollywoodzkim blichtrem wyłania się obraz skomplikowanej osobowości. Tytułowa postać okazuje się, mimo swej determinacji a nawet geniuszu, zwykłym człowiekiem zmagającym się z drążącymi jego umysł słabościami. Oglądamy Hughesa raz jako wszechmogącego ekscentryka gotowego na każde wyzwania, a raz jako pełnego lęków, słabego rozbitka, nie potrafiącego przekroczyć granicy własnych obsesji. Zderzenie dwóch diametralnie różnych obrazów prowadzi do wysnucia pożądanego wniosku: człowiek to ułomna istota, której wielkość nie jest w stanie przełamać ograniczeń narzuconych przez kruchość istnienia. Scorsese w niektórych momentach wpada w rytm cichego chwalenia swojej postaci, jej wewnętrznej siły i kreatywności. Na szczęście jednak, w pamięci pozostaje smutny portret Hughesa, prawdziwszy, nie sprasowany przez amerykańską maszynkę do robienia pieniędzy.
Scorsese konstruuje swoją opowieść w nierówny sposób. Czasem koncentruje się na precyzji wizualnej, która przysłania bohaterów błyszczącą zasłoną pięknej iluzji. Skłonność do przesadzania wyprowadza go w niektórych momentach na intelektualne manowce. Pomija kwestię uczuć u Hughesa, bo choć wprowadza Katherine Hepburn i Avę Gardner, to sygnalizuje, że to właśnie Hepburn była jego największą miłością tylko skromnymi, trudno zauważalnymi detalami. Świetnie prowadzi aktorów, nadaje akcji tempa, ale wydaje się zapominać, co tak naprawdę ma do powiedzenia.
Hughes wciąż spadał z wysoka, w sensie dosłownym i metaforycznym. Piął się w górę, realizując kolejne zamierzenia, choć spotkanie z twardą rzeczywistością było za każdym razem nieuniknione. Prezentacja tej interesującej postaci w “Aviatorze” często traci rytm, ale nadal widz ma do czynienia z po prostu dobrym kinem. Szkoda, że Scorsese, podobnie jak główny bohater, wzleciał za wysoko i słońce roztopiło wosk w jego skrzydłach.



Tytuł: Aviator
Tytuł oryginalny: The Aviator
Reżyseria: Martin Scorsese
Zdjęcia: Robert Richardson
Scenariusz: John Logan
Obsada: Leonardo DiCaprio, Cate Blanchett, Kate Beckinsale, Adam Scott, Kelli Garner, Alec Baldwin, Gwen Stefani, Ian Holm, Alan Alda, Frances Conroy, Willem Dafoe, Jude Law, Josie Maran, John C. Reilly, Amy Sloan
Muzyka: Howard Shore
Rok produkcji: 2004
Kraj produkcji: Japonia, USA
Dystrybutor: Vision
Data premiery: 18 lutego 2005
WWW: Strona
Gatunek: dramat
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

39
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.