Komisja, która technicznie rzecz biorąc, była organem administracyjnym, a nie sądowym, nie przyciągnęła uwagi mediów, jednak odbywające się równolegle przed sądem wojennym rozprawy wielu młodych oficerów biorących udział w buncie – a następnie w skutecznej obronie Xaviera – były dla nich łakomym kąskiem. Flota trzymała oskarżonych w izolacji tak długo, jak mogła, ale Chapin ostrzegł Esmay, że polityka wymaga, by rozprawy były jawne przynajmniej dla wybranych mediów. – Zazwyczaj sądy wojenne nikogo nie obchodzą – wyjaśnił. – Te rzadkie rozprawy, które przyciągają uwagę publiczności, przeważnie odbywają się za zamkniętymi drzwiami z powodu potrzeby zachowania tajemnicy wojskowej. Ale ta sprawa – a raczej wszystkie wasze sprawy – jest wyjątkowa w historii Familii. Zdarzało się już, że sądziliśmy całe grupy oficerów, na przykład biorących udział w Buncie Trannvisa, ale nigdy nie musieliśmy sądzić grupy, która zrobiła coś dobrego. Reporterzy rzucą się na to jak na świeżą krew… a w tak złożonej sytuacji to oczywiste, że ktoś musi krwawić. Esmay skrzywiła się. – Wolałabym, żeby nie… – Oczywiście. A ja nie chcę, żebyś siedziała przed ekranem i śledziła to, co dzieje się w mediach; tylko niepotrzebnie się zdenerwujesz. Musisz jednak zdawać sobie sprawę, że media będą za wszelką cenę próbowały wyciągnąć z ciebie jakieś oświadczenia, choć oficjalnie nie wolno ci z nimi rozmawiać. Dlatego w trakcie przechodzenia z sali sądowej do pomieszczeń, w których będziesz przebywać między sesjami, absolutnie niczego nie mów. Tobie nie muszę przypominać, żebyś zachowywała kamienną twarz, bo i tak zawsze taką masz. Pomimo ostrzeżenia, gdy pierwszy raz przechodziła z kwatery na salę sądową, masa kamer i mikrofonów oraz głosy przekrzykujących się nawzajem reporterów uderzyły w nią jak cios pięścią. – Poruczniku Suiza, czy to prawda, że osobiście zabiła pani kapitan Hearne? – Poruczniku Suiza, proszę jedno słówko na temat komandor Serrano. – Poruczniku Suiza, jak się pani czuje jako bohaterka? – Poruczniku Suiza, co pani rodzina sądzi o postawieniu pani przed sądem wojennym? Czuła, jak jej twarz zmienia się w kamienną maskę, ale pod nią narastała bezradność i przerażenie. Morderczyni? Bohaterka? Nie, była bardzo niedoświadczonym podporucznikiem, który miał szczęście przez dekadę trwać w cieniu. Opinia jej rodziny o sądzie wojennym? Nie chciała o tym myśleć. Wysłała do najbliższych tylko bardzo lakoniczną wiadomość i poprosiła, żeby nie odpowiadali. Nie ufała, że Flota pod naciskiem wszystkich agencji prasowych w służbie Familii utrzyma jej korespondencję w tajemnicy. Na sali sądowej stanęła wobec kolejnej baterii kamer. Poddając się rytuałom procesu sądowego, nie potrafiła nawet na chwilę zapomnieć, że każde jej słowo, każda zmiana wyrazu twarzy zostaną przekazane na wszystkie planety, że wszyscy ją zobaczą i usłyszą. Czekający przy stole obrońcy Chapin wyszeptał do niej: – Niech się pani odpręży, poruczniku. Wyglądasz, jakbyś to ty miała ich sądzić, a nie odwrotnie. Wszystkie procesy powiązane były wymogiem składania przez oficerów zeznań na temat zachowania ich kolegów, ponieważ konieczne było ustalenie, czy bunt był skutkiem spisku. Jednak Esmay jako najstarszy żyjący oficer została dodatkowo formalnie oskarżona o naruszenie Kodeksu. Chapin wyjaśnił jej konieczność sformułowania takiego oskarżenia, ale dodał, że biorąc pod uwagę dowody, zostanie ono dość szybko odrzucone. – Niestety – powiedział – sam fakt, że Hearne była zdrajcą, nie oznacza, że buntownikom nic nie grozi. Jeśli istnieją jakiekolwiek dowody na konspirowanie, zanim odkryto zdradę Hearne, automatycznie spowoduje to oskarżenie ich o wszczęcie buntu. O ile Esmay wiedziała, nikt z nie będących na żołdzie Współczującej Dłoni nie podejrzewał o nic Hearne i pozostałych. A już z pewnością nie ona. Hearne była może trochę niedbała w pewnych sprawach, ale mówiło się, że jest błyskotliwa w walce i ma wyjątkowe zdolności bojowe, a jej niesumienność dotyczy wyłącznie „niepotrzebnych” przepisów. Znów musiała opowiedzieć historię swojego przydziału na Despite’a, przedstawić swoje obowiązki, zwykłe zajęcia po służbie, powinności wobec jeszcze młodszych oficerów, ocenę kolegów i koleżanek. – I niczego pani nie podejrzewała, jeśli chodzi o kapitan Hearne, majora Cossordi, majora Stek czy porucznika Arvada? – Nie, sir – powtórzyła Esmay. Mówiła to już wcześniej, gdy pytano ją o każdego z nich z osobna. – I zgodnie z pani wiedzą, nikt inny nie podejrzewał, że byli na żołdzie Benignity? – Nie, sir. – Czy łączył panią jakiś szczególny związek z Dovirem? – Pomysł był tak absurdalny, że Esmay omal nie straciła kontroli nad wyrazem swojej twarzy. – Dovir? Nie, sir. – Cisza przeciągała się; kusiło ją, żeby wyjaśnić preferencje Dovira co do wyboru towarzyszy, ale zdecydowała, że lepiej tego nie robić. – I nigdy nie słyszała pani niczego na temat zbuntowania się przeciwko kapitan Hearne? – Nie, sir. – Żadnego narzekania ze strony oficerów czy załogi? To była zupełnie inna sprawa. Ludzie narzekali tak samo, jak oddychali. Narzekali na wszystko, począwszy od jedzenia, a na zbyt małej liczbie przyrządów gimnastycznych kończąc. Zawsze tak było. Esmay ostrożnie dobierała słowa. – Oczywiście, sir, że słyszałam narzekania, ale to chyba normalne. Nie było ich więcej niż na jakimkolwiek innym statku. Jeden z oficerów sapnął z irytacją. – Można by pomyśleć, że ma pani doświadczenie z tak wielu jednostek! – skomentował z sarkazmem. Chapin wstał. – Sprzeciw. – Podtrzymuję. – Przewodniczący spojrzał nieprzychylnie na oficera, który się odezwał. – Przypominam panu o przepisach, Thedrun. – Sir. Przewodniczący zerknął na Esmay. – Proszę poinformować nas, czego dotyczyły narzekania, poruczniku Suiza. Sąd nie jest pewien, czy niedoświadczony oficer potrafi ocenić, jaki poziom narzekań jest normalny. – Tak jest, sir. – Esmay wyciągnęła z głębin pamięci kilka konkretnych przypadków. – Kiedy Despite przebywał w doku, zanim zostałam na niego przydzielona, przestrzeń rekreacyjną zmniejszono o około trzydziestu procent w celu zainstalowania na sterburcie ulepszonego generatora naładowanych wiązek. Oznaczało to utratę piętnastu urządzeń gimnastycznych, ale kapitan Hearne zatwierdziła to i kazała ciaśniej ustawić pozostałe przyrządy. Spowodowało to skrócenie czasu ćwiczeń i część załogi nie mogła zaliczyć wymaganej porcji gimnastyki bez ćwiczenia w trakcie nocnej zmiany. Niektórzy narzekali, że Hearne powinna była ograniczyć nieco wymagania albo zainstalować urządzenia gdzie indziej. – Co jeszcze? – No cóż, w szafkach załogi grasował jakiś złodziejaszek. Wywoływało to wiele złości, ponieważ powinno się go łatwo złapać, a tymczasem skanery nigdy niczego nie zarejestrowały. – Ktoś przy nich grzebał? – Główny mechanik Bascome tak przypuszczał, ale nie mógł tego udowodnić. Trwało to… jakieś dwadzieścia czy trzydzieści dni… a potem już nigdy się nie powtórzyło. Rzadko ginęło coś wartościowego, zawsze były to osobiste skarby. – Czy powinna wspomnieć, że znaleziono je po zakończeniu bitwy, w czasie sprzątania szafki kogoś, kto zginął? Tak, uczono ją, że ukrywanie informacji jest równoznaczne z kłamstwem. – Znaleźliśmy te rzeczy po bitwie – dodała. – Znajdowały się w szafce osoby, która zginęła w trakcie walki. – Ma pani na myśli bunt. – Tak jest, sir. Biorąc pod uwagę okoliczności, oddaliśmy rzeczy właścicielom, to znaczy tym, którzy przeżyli. Przewodniczący wydał jakiś odgłos, którego Esmay nie była w stanie zinterpretować. Proces trwał dalej, godzina za godziną. Pytania przeważnie miały sens, dotyczyły tego, co wiedziała, czego była świadkiem i co zrobiła. Czasami jednak sąd uparcie drążył jakiś bezsensowny wątek – jak choćby sprawę narzekania, o której mówiła wcześniej – pogrążając się w dywagacjach, aż wreszcie któryś z sędziów przerywał i wracał do głównego wątku sprawy. Jedna z tych pobocznych spraw okazała się bardzo nieprzyjemna. Thedrun zaczął zadawać napastliwe pytania o jej obowiązki w zakresie nadzorowania chorążych, tak jakby była winna czegoś potwornego. – Czy to prawda, poruczniku Suiza, że była pani odpowiedzialna za pilnowanie, by chorążowie wypełniali swoje obowiązki i spędzali wymagany czas na nauce? – Sir, to było zadanie czterech starszych podporuczników, pod nadzorem porucznika Hangarda. Zostałam do niego wyznaczona na pierwsze trzydzieści dni po tym, jak Despite opuścił sektor kwatery głównej, następnie przeszło ono na trzydzieści dni na podporucznika Pelisandra, i tak dalej. – Ale jako starsza była pani ostatecznie odpowiedzialna… – Nie, sir. Porucznik Hangard wyraźnie zaznaczył, że chce, aby pepek… Przepraszam… – Nie szkodzi – odpowiedział przewodniczący. – Wiemy, co oznacza to słowo. – No więc porucznik Hangard chciał, żeby pepek odpowiedzialny za chorążych rozliczał się bezpośrednio przed nim. Powiedział, że choć przez krótki czas musimy poczuć smak odpowiedzialności. – Zatem nie jest pani świadoma, że chorąży Arphan brał udział w nielegalnej sprzedaży sprzętu wojskowego? – Co!? – Esmay nie potrafiła opanować zdumienia w swoim głosie. – Chorąży Arphan? Ależ on jest… – Chorąży Arphan – odezwał się przewodniczący – został uznany winnym dywersji i nielegalnej sprzedaży sprzętu wojskowego nie licencjonowanym kupcom – w tym przypadku firmie przewozowej swojego ojca. – Ja… Trudno mi w to uwierzyć – odpowiedziała Esmay. Jednak po zastanowieniu mogła… Czemu niczego nie zauważyła? Jak ktoś inny dowiedział się o tym? – Nie odpowiedziała pani na pytanie: czy była pani świadoma, że chorąży Arphan nielegalnie sprzedawał sprzęt wojskowy? – Nie, sir, nie byłam tego świadoma. – Bardzo dobrze. Teraz wracając do sprawy buntu… – Esmay zastanawiała się, czemu zawracali sobie głowę zadawaniem pytań, na które odpowiedziały już zapisy sprzętu rejestrującego. Hearne próbowała zniszczyć wszystkie zapisy jej rozmowy z Serrano, ale doszło do buntu, zanim jej się to udało. Co więcej, sąd widział nagranie obu stron… ponieważ Serrano oczywiście nagrała transmisję Hearne; oba nagrania pokrywały się. Sąd zdawał się najbardziej przejmować możliwością, że młodsi oficerowie spiskowali, zanim jeszcze Hearne odmówiła podporządkowania się Serrano. Esmay powtórzyła swoje wcześniejsze oświadczenia, a teraz sędziowie rozbierali je na czynniki pierwsze. Jak to możliwe, że nie wiedziała wcześniej, iż Hearne jest zdrajczynią? Jak to możliwe, że wzięła udział w udanym buncie, jeśli nie planowała go wcześniej razem z innymi buntownikami? Czy rzeczywiście tak łatwo było wywołać spontaniczny bunt? Pod koniec drugiego dnia rozprawy Esmay miała ochotę rozbić kilka głów. Trudno jej było uwierzyć, że cała grupa starszych oficerów nie jest w stanie zrozumieć oczywistej prawdy i próbuje znaleźć jeszcze coś innego. Hearne była zdrajczynią, tak jak kilku innych oficerów i część załogi. Nikt tego nie zauważył, ponieważ aż do chwili odmówienia podporządkowania się Serrano jej działania nie wzbudzały żadnych podejrzeń. – Nigdy nie przypuszczała pani, że ona używa nielegalnych środków farmaceutycznych? – zapytał ją po raz trzeci jeden z sędziów. – Nie, sir – odpowiedziała Esmay. Mówiła to już wcześniej. Kapitan Hearne nigdy nie wydawała się być pod wpływem jakichś środków, choć Esmay miała wątpliwości, czy byłaby w stanie rozpoznać skutki działania leków… nawet gdyby często widywała Hearne. A po zakończeniu buntu nie przeszukiwała kabiny Hearne, bo miała do rozegrania bitwę. Kolejne pytania dotyczyły motywów działania Hearne, ale te na szczęście ucinał major Chapin. Esmay bardzo się cieszyła, że może to za nią załatwić ktoś inny; czuła się wypalona i zmęczona. Oczywiście, że nie wiedziała, czemu Hearne została zdrajcą. Oczywiście, że nie wiedziała, czy Hearne miała długi albo powiązania polityczne z obcym rządem i czy żywiła jakieś urazy do Floty. Skąd mogła wiedzieć? Kwestionowano także jej motywy; Esmay odpowiadała najspokojniej jak mogła. Nie miała urazy do kapitan Hearne, która rozmawiała z nią zaledwie kilkakrotnie. Kiedy jako dowód pojawił się prywatny dziennik Hearne, dowiedziała się, że kapitan opisała ją jako „kompetentną, ale bezbarwną; nie sprawia kłopotów, ale brak jej inicjatywy”. – Czy uważa pani, że brak jej inicjatywy? – zapytał przewodniczący sądu. Esmay zastanowiła się nad odpowiedzią. Czy mają nadzieję, że powie „tak”, czy „nie”? Na jakim haku chcą ją powiesić? – Sir, jestem pewna, że kapitan Hearne miała powody, aby tak uważać. Zwykle jestem ostrożna, żeby mieć pewność, że dobrze rozumiem sytuację, zanim wyrażę swoją opinię. W związku z tym nie byłam pierwszą osobą podsuwającą rozwiązania czy sugestie, jeśli kapitan przedstawiła jakiś problem. – Czy miała pani do niej żal o tę opinię? – Nie. Uważałam, że miała rację. – I satysfakcjonowało to panią? – Sir, nie byłam zadowolona sama z siebie, ale opinia kapitan wydawała się uczciwa. – Zauważyłem, że użyła pani czasu przeszłego… Czy wciąż uważa pani, że ocena kapitan była trafna? – Sprzeciw – szybko wtrącił się Chapin. – Aktualna samoocena porucznik Suizy i porównanie jej z wcześniejszą oceną kapitan Hearne nie mają związku ze sprawą. W końcu doszło do podsumowania. Przedstawiono wszystkie dowody, zadano wszystkie pytania, potem jeszcze raz postawiono te same pytania, wreszcie wymieniono wszystkie argumenty oskarżyciela i obrońcy. Esmay czekała na wynik narady sądu; w przeciwieństwie do procedury Komisji, została na sali sądowej, podczas gdy sędziowie wyszli. – Odetchnij głęboko – poradził jej Chapin. – Wyglądasz blado… ale bardzo dobrze sobie poradziłaś. – Wydawało się to takie… skomplikowane. – Cóż, gdyby pozwolili, żeby wyglądało to tak prosto, jak jest w istocie, nie mieliby innego powodu, żeby przeprowadzać proces, niż ten, że wymagają tego przepisy. Ze względu na wszystkich tych reporterów chcą sprawiać wrażenie, że byli dokładni i wymagający. – Domyśla się pan… – Jaki będzie werdykt? Będę bardzo zdziwiony, jeśli nie oczyszczą cię ze wszystkich zarzutów. Mają raport Komisji i wiedzą, że już cię wymęczono w sprawie popełnionych błędów. A jeśli cię nie uniewinnią, będziemy się odwoływać. Właściwie to będzie prostsze, bo nie będziemy już na widoku mediów. Zresztą znaleźli sobie czarną owcę do ukarania, tego młodego Arphana. Oficerowie wrócili i Esmay wstała z sercem bijącym tak mocno, że aż trudno jej było oddychać. Jaki będzie wyrok? – Podporuczniku Esmay Suiza, sąd uznał panią za niewinną stawianych jej zarzutów; sąd jednomyślnie głosował za uniewinnieniem. Gratulacje, poruczniku. – Dziękuję, sir. – Ledwie zdołała utrzymać się na nogach w trakcie końcowych ceremonii, kiedy to znów musiała podziękować każdemu z zasiadających w sądzie oficerów oraz prokuratorowi, który – kiedy przestał przywalać ją pytaniami – zdawał się wyglądać dość przyjaźnie i niegroźnie. – Wiedziałem, że nie mamy szans – powiedział, potrząsając jej ręką. – Tak naprawdę było to oczywiste na podstawie materiału dowodowego, ale musieliśmy przez to przejść. Była pani całkiem bezpieczna, chyba że przyszłaby tu pani pijana w sztok i zaatakowała admirała. – Wcale nie czułam się bezpieczna – stwierdziła Esmay. Prokurator roześmiał się. – To znaczy, że spełniłem swoje zadanie, poruczniku. To właśnie powinienem robić: przerazić oskarżonego tak, żeby przyznał się do wszystkich grzechów. Pani po prostu nie miała niczego na sumieniu. – Odwrócił się do Chapina. – Fred, czemu to ty zawsze dostajesz łatwych klientów? Ostatni gość, którego broniłem, był zarozumiałym draniem, który szantażował rekrutów. – To nagroda za moje cnoty – odpowiedział poważnie Chapin i obaj wybuchnęli śmiechem. Esmay nie bardzo miała ochotę do nich dołączyć. Marzyła, aby znaleźć jakieś spokojne miejsce i przespać cały tydzień. – Co pani teraz zrobi, poruczniku? – zapytał jeden z oficerów. – Wezmę urlop. Powiedziano mi, że chwilę potrwa, zanim będą mieli dla mnie nowy przydział. Mogę dostać trzydzieści dni urlopu plus czas na podróż. Nie byłam w domu od chwili wstąpienia do Floty. – Wcale nie była taka chętna, żeby pojechać do domu, ale nie znała lepszego miejsca do ukrycia się przed mediami. |