Zapraszamy do lektury Wierszy Miesiąca grupy pl.hum.poezja, wybranych w listopadzie 2004 r.
Marek Sztarbowski*** (Pisze pani nieraz...)
Pisze pani nieraz, co czyta.
Milczę, nic na to piszę.
Bo moja odpowiedź to jest cisza -
czy pani potrafi czytać ciszę?
Cisza to pani i ja - nas dwoje
pomiędzy nami ta sama muzyka
i tylko inne dzielą nas (nie!)
pokoje.
Gdzie pani mnie się boi
tak samo jak ja się pani - boję.
Marek SztarbowskiOut of print
Weź sobie do Królestwa listopadowy ziąb i świt
czerwonych kropel liści, szum wzbierający nad lasem;
Drogę w słońce - kopciuszka co po raz ostatni gdzieś śni
księżycową ucieczkę w bucie z urwanym obcasem,
i... już ich mają! kładą w plastikowym worku pod drzwi
otwieranej księgarni zamaskowani dwaj tacy
- do wieczora kopciuszek i księżyc będą "out of print"
a potem.... cóż, znowu coś wymyśli się Tu, zobaczy?
Teraz, gdy Skarbiec pełen, dla tych co wstają pieje kur,
mocne światło z beczek chmur wytacza się i pieni się;
Więc wszystko krzyczy: umarł król niech żyje nam nowy Król!
i łzę do Dróg przystawia
- kałuży niebieską Pieczęć.
Anna Agata TomaszewskaJesień
Planty - kiedyś to był nasz park, dzisiaj alejkami
spacerują zakochani z obcych bajek, trzymają się za ręce.
Nie przypuszczają, że nawet najściślejszy splot palców
jest do rozplecenia. Przez chmury, ta jesień taka szara
przez chmury.
Wtedy zieleń topoli i klonów nie skłaniała nas do rozmowy
o barwie samogłosek, gdyby skłaniała, dowiodłabym,
że "u" "y" należą do najciemniejszych z liter.
jesienią da się wytłumaczyć
na wiele sposobów.
Planty, dokarmiam ptaki. Kasztanowce i klony też wiedzą,
że przychodzisz tutaj pod postacią szpaka lub ziarna.
Dbam o smutek, kiedy przechodzę przez skrzyżowania
przejeżdżają przez mnie samochody, autobusy i nic.
Nic, odkąd w naszym parku zagnieździli się obcy.
Piotr Kowalski
mniej niż więc
stoję w drzwiach pustego domu
przeganiam siebie na drugą stronę
kładę się i zamieram
wstaję przesłuchuję wiatr
przytulam się do powietrza
prasuję koszulę na smutek
wycinam z oczekiwania witraże
zamawiam budzenie z milczenia
pstrykam palcami przez korytarz
tak było wczoraj tak będzie jutro
z atramentu i papierowych płacht
postanawiam świat dla zabawy
Jest ciszej
Jest mniej zabawnie
Traweczka
zawsze chciałam wypłynąć łódką z chin
mamie
nie zamykać oszronionej bramy za wieczorem w biurze,
nie wyznawać wiary zadaniom z laptopa, fakturom, podatkom,
możliwym odpisom, całej koalicji rebeneficjentów -
chcę patrzyć na chrapy, na kłęby gniadoszy, wyniuchać dybuka
w krajobrazie wrotków, ciągle bajać: słuchaj maluśkiewicz, słuchaj
mieć to w złotobromie, nie dotykać kłódki, zmarzłej,
z wodą w ryglu, nie włączać farelki, nie wycierać irchą
służbowych kokpitów, ale stawiać na nich pierwsze hieroglify,
wkładać susz pod szkiełko, odnajdować babcię na schodach z cukierkiem,
i całować księcia rannego śmiertelnie, bo chiny daleko, daleko i wieczne