powrót do indeksunastępna strona

nr 3 (XLV)
kwiecień 2005

 Być bohaterem
Elizabeth Moon
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Rozdział drugi
Park przemysłowy Harborview, Castle Rock
Sala konferencyjna została starannie przeszukana i oczyszczona, aby wyeliminować wszelkie demony, których czujne oczy i uszy oraz zdradliwie języki miałyby dzisiaj co robić. Na zewnątrz oddalony o dwa pomieszczenia recepcjonista przyjmował telefony, a reszta pracowników zajmowała się przydzielonymi im zadaniami. Trójka partnerów, którzy powołali do życia Special Materials Analysis Consulting, w tej chwili wyglądała bardziej na rywali w interesach niż przyjaciół. Arhos Asperson, niski, krępy i z ciemnymi włosami, pochylił się do przodu, opierając łokcie na wypolerowanym stole, i słuchał, jak Gori Lansamir składa raport z potajemnych badań. Siedząca naprzeciw niego Losa Aguilar rozpierała się wygodnie w fotelu, świadomie wyrażając swoją pozą i gestami sprzeciw. Rozleniwienie nie pasowało do niej; w jej szczupłym ciele kryła się energia, którą zazwyczaj wyrażała działaniem.
– Miałeś rację, Arhos. Wewnętrzne przewidywania Calmorrie zakładają, że popyt ostro wzrośnie, zwłaszcza na powtórzenie procedur, które zostały wykonane z użyciem leków z wątpliwego źródła. – Gori zmarszczył się, co było czymś niezwykłym na jego pogodnej twarzy. Arhos kiwnął głową.
– Innymi słowy, zeszłotygodniowa anomalia dotycząca cen na pierwsze odmładzanie wcale nie była anomalią.
– Nie. – Gori wskazał na wyświetlany wykres. – Od kiedy król zrezygnował, wciąż mówiono o obniżaniu się jakości składników. Niepokoje w holdingach rodziny Morrelline wskazują, że może być jeszcze gorzej niż sugerują już złożone pozwy.
– Powinniśmy się cieszyć, że nie zdecydowaliśmy się na to w zeszłym roku – stwierdziła Losa. Arhos spojrzał na nią. Czy faktycznie usłyszał w jej głosie cień samozadowolenia? Prawdopodobnie tak. Zazwyczaj nie miał nic przeciwko temu, ale kiedy nie zgadzała się z nim, to jej samozadowolenie bardzo go bolało.
– To nie jest nasza zasługa, po prostu w zeszłym roku nie stać nas było przy takim skoku cen. Sądzę, że teraz moglibyśmy opłacić odmłodzenie dla jednego z nas… – Arhos zerknął na swoich partnerów. Gori mógłby na to pójść, ale Losa nigdy. Podobnie jak on, chyba że to właśnie jego by odmłodzono.
– Nie – odezwała się szybko Losa, zanim Gori zdążył coś powiedzieć. – Z tych samych powodów, dla których nie przeznaczyliśmy na to funduszy rok temu.
– Nie musisz aż tak podkreślać wzajemnego braku zaufania – wymamrotał Arhos. – Ja tylko wskazałem, że w tym roku też stać nas wyłącznie na jedno odmłodzenie. Zebranie tylu pieniędzy zajęło nam pięć lat, a przy spodziewanym drastycznym wzroście cen…
– Potrzebujemy więcej kontraktów – oświadczył Gori. – Biorąc pod uwagę to, co w tej chwili dzieje się we Flocie, możemy znaleźć sobie tam niszę.
– Powinniśmy mieć przewagę – zgodziła się Losa. – Nie wzbudzamy takich podejrzeń, jak więksi dostawcy i firmy konsultingowe.
Ale Arhos miał wątpliwości. Nawet przy szalejących obecnie polowaniach na czarownice, stare dobre firmy jakoś nie wyglądały na zagrożone. – Wykonujemy dobrą robotę; mieliśmy już kontrakty dla Floty przez Misiani… Tylko czy w takich czasach ktokolwiek zauważa pod-podwykonawców?
– To właśnie cię martwi? Że nie jesteśmy dostatecznie zauważani?
– W pewnym stopniu. Problem w tym, że skąd mogą wiedzieć, czy jako podwykonawcy spisaliśmy się dobrze dlatego, że jesteśmy dobrzy, czy dlatego, że pilnował nas główny wykonawca. A więc nie mają powodu, żeby nam ufać.
– Mieliśmy kilka kontraktów… – zaczęła Losa, jednak przerwała i wzruszyła ramionami. – Ale za mało tych dobrych. Mamy zbyt małe zyski.
– Tak, i jestem przekonany, że poważny problem stanowi to, iż jeszcze nie jesteśmy odmłodzeni. Wszystkie duże firmy mają już odmłodzonych dyrektorów.
– Nie jesteśmy tacy starzy.
– Nie, ale… Gori nie jest już tak chłopięco uroczy. Nikt z nas nie wygląda jak błyskotliwy dzieciak. Słuchaj, Losa, już o tym rozmawialiśmy…
– I wtedy też mi się to nie podobało… – Porzuciła sztuczną niedbałość na rzecz bardziej naturalnej, wyprostowanej pozy. Takich pleców i karku nie widział nigdy u nikogo poza tancerkami. Pamiętał jej plecy pod swoimi dłońmi… ale to było lata temu. Teraz byli wyłącznie partnerami w pracy. Oderwał się od myśli o Losie odmłodzonej do… na przykład… osiemnastolatki…
– Słuchaj, to proste. Jeśli chcemy przetrwać, musimy przekonać klientów, że odnieśliśmy sukces. Konsultanci, którzy odnieśli sukces, są bogaci, a bogaci ludzie odmładzają się. Wciąż dostajemy kontrakty, ale nie te najlepsze. Za dziesięć lat te kontrakty przejdą do nowych firm – naszych konkurentów, którzy zdołali się odmłodzić.
– Moglibyśmy obniżyć… – powiedział Gori bez przekonania. Już o tym rozmawiali. Nawet on nie miał ochoty znów żyć jak ubogi student.
– Nie. – Arhos potrząsnął głową. – Żeby zaoszczędzić na odmłodzenie, nawet jedno, musielibyśmy obciąć koszty, na przykład zrezygnować z tego biura, a to zrobiłoby bardzo złe wrażenie. Musimy się odmłodzić – wszyscy – w ciągu najbliższych pięciu lat. Przy rewelacjach o zanieczyszczonych lekach cena pójdzie w górę właśnie wtedy, gdy będziemy najbardziej tego potrzebować.
– A więc wszystko sprowadza się do większej liczby kontraktów – podsumowała Losa. – Tylko że nie możemy ich zawrzeć więcej bez wynajęcia dodatkowych pracowników, a to nam podnosi koszty.
– Dlatego potrzebujemy nowych pomysłów, kontraktów, które dadzą nam większy zysk, ale nie będą wymagać dodatkowych wydatków.
– Z twojego tonu wnoszę, że masz coś takiego.
– No cóż… Są dziedziny, w których płaci się znacznie wyższe stawki… za działania, do których mamy kwalifikacje.
Losa zacisnęła wargi.
– Sabotaż przemysłowy? Lepiej nie próbować tego z Flotą… zwłaszcza przy aktualnych nastrojach.
– Opinia publiczna jest w tej chwili po ich stronie z powodu sprawy z Xavierem – ta kobieta Serrano jest bohaterem – ale na dłuższą metę zapamiętają jedynie bohatera i trójkę zdrajców.
– I my też mamy zostać zdrajcami?
Arhos wbił w nią gniewne spojrzenie.
– Nie, nie zdrajcami. Ale… żadne z nas nie zajęło się tą pracą z powodu jakiejś szczególnej miłości do biurokracji Familii. Pamiętacie, dlaczego opuściliśmy General Control Systems. A potem jako podwykonawcy musieliśmy wypełniać te same tony papierków…
– Mówisz o pracy poza przestrzenią Familii? Czy nie będzie to po prostu oznaczało użerania się z zupełnie nowym zestawem urzędników?
– Niekoniecznie. Nie wszyscy na zewnątrz są tak ograniczeni regulacjami jak Familie. I nie jest to wcale wbrew interesom Familii… Przynajmniej ja tego tak nie widzę.
– Chcesz odmłodzenia – odezwała się ostro Losa, nachylając się nad stołem.
– Tak. I ty też, Losa. Podobnie jak Gori. Żadne z nas nie było w stanie zwiększyć naszych dochodów w ramach kontraktów Floty i podzleceń; w tej sadzawce jest zbyt wiele ryb, a sporo z nich ma większe zęby. Tak więc albo zrezygnujemy z naszych ambicji, czego ja osobiście nie zamierzam robić, albo znajdziemy inny staw. Najlepiej połączony z dotychczasowym, żebyśmy nie stracili wyrobionej już dobrej opinii i kontaktów.
Losa westchnęła teatralnie.
– Dobra, Arhos… No to nam powiedz.
Pozwolił sobie na uśmiech.
– Mamy potencjalnego klienta, który chciałby, żebyśmy wyłączyli detonator mechanizmu samozniszczenia na statku technicznym.
– Czyim statku technicznym? Floty?
Arhos kiwnął głową.
– Nie wysadzić go, tylko uszkodzić detonator mechanizmu samozniszczenia?
– Tak.
– Czemu?
Arhos wzruszył ramionami.
– To nie moja sprawa… Mógłbym spekulować, ale wolę tego nie robić.
– A kim jest ten potencjalny klient?
– Nie powiedział, dla kogo pracuje, ale małe, dyskretne dochodzenie pozwoliło mi ustalić z bardzo dużym prawdopodobieństwem, że jest agentem Świata Aethara.
Losa i Gori spojrzeli na niego tak, jakby nagle wyrosły mu rogi.
– Rozmawiałeś z Krwawą Hordą? – zapytała wreszcie Losa, wyprzedzając Gori o ułamek sekundy.
– Czy możemy mu zaufać? – dodał Gori.
– Nie do końca – przyznał Arhos. – Ale oferta jest… bardzo hojna. A podejrzewam, że możemy to jeszcze negocjować. – Nie sprawiał wcale wrażenia tak pewnego siebie, jak mu się zdawało.
– Jakiego to rodzaju statek techniczny? – zapytał Gori.
– Statek remontowy dalekiego zasięgu, jedna z tych ruchomych baz produkcyjnych obsadzonych załogą jak stacja orbitalna. W ogóle nie rozumiem, po co ktoś montował na czymś takim mechanizm samozniszczenia. Dla mnie to brzmi groźnie. Co by się stało, gdyby na przykład kapitan oszalał? No więc oni chcą tylko uszkodzenia mechanizmu, to wszystko.
– Nie podoba mi się pomysł robienia interesów z Krwawą Hordą – stwierdziła Losa. – Mówimy o dwudziestu czy trzydziestu tysiącach ludzi…
– Personelu wojskowego – poprawił ją Arhos. – Nie zwykłych ludzi. Zgodzili się na ryzyko i za to właśnie im się płaci. A my potrzebujemy gotówki. Jeśli szybko nie dostaniemy procedury odmładzania…
– Ale Krwawa Horda, Arhos! Te kudłate mięśniaki z ich bzdurami o Przeznaczeniu! Ich miejsce jest na tej ich planecie, niech tam walą się wzajemnie maczugami, piją i śpiewają…
– Oczywiście, że tak. – Arhos wyszczerzył zęby w uśmiechu. – To barbarzyńcy i wszyscy o tym wiemy. Właśnie dlatego nie martwię się. Flota prawdopodobnie będzie w stanie ich kontrolować, tak jak zawsze. A to zadanie nie wymaga od nas działań przeciwko Flocie.
– Uszkodzenie systemu statku…
– Systemu, który nigdy nie został i nie zostanie użyty. RDZ i tak nigdy nie wchodzą do walki, więc nie wiem nawet, po co mają urządzenia do autodestrukcji. Uważam, że raczej powinni pomyśleć, jak uniemożliwić ich wysadzenie w powietrze. Ale najwyraźniej mają coś takiego, a osoba, która skontaktowała się ze mną, chce jego wyłączenia.
Losa wyprostowała się w fotelu.
– To oczywiste, Arhos, czy nie rozumiesz…
– Nie chcę rozumieć… a raczej spekulować. To nie będzie miało wpływu na funkcjonowanie RDZ jako placówki naprawczej i technicznej, nikogo nie zabijemy, nie zrobimy niczego złego oprócz powstrzymania jakiegoś niezdarnego chorążego przed przypadkowym wysadzeniem statku w powietrze. Właściwie można to potraktować jako minimalizowanie ryzyka zniszczeń… – Losa parsknęła, ale zignorował to i mówił dalej. – A dobra wiadomość jest taka, że… zanim zacząłem negocjować, zaoferowali wynagrodzenie, które pozwoli zapłacić za odmłodzenie dwojga z nas. – Po chwili milczenia rzucił ostatni kawałek przynęty. – Wytargowałem jeszcze pół miliona, a to oznacza, że będziemy mieć dość pieniędzy dla całej trójki. Netto, nie brutto. Oczywiście po wykonaniu pracy.
– Całkowite…
– Z najnowszymi, certyfikowanymi lekami. I poprawka na inflację w trakcie wykonywania pracy.
Szczupła twarz Losy promieniała.
– Odmłodzenie… tak jak Lady Cecelia…
– Tak. Przypuszczałem, że właśnie tak będziesz na to patrzeć. – Arhos przechylił głowę w stronę Gori. – A ty?
– Hmmm. Nie lubię Krwawej Hordy, ale… prawdopodobnie większość tego, co o nich słyszałem, to zwykła propaganda. Gdyby faktycznie byli tacy kłótliwi i zacofani technologicznie, nie byliby w stanie utrzymać swojego imperium w całości przez ostatnie stulecie. Mam nadzieję, że to będzie w solidnej walucie?
– Tak.
Gori wzruszył ramionami.
– Wobec tego nie widzę problemu, o ile tylko mieści się to w ramach naszej wiedzy technicznej. Tak jak powiedziałeś, nie uszkodzimy statku i nie będziemy narażali ludzkiego życia. Mechanizm autodestrukcji nie jest bronią, dlatego tak naprawdę niczego Flocie nie zabierzemy. – Zastanawiał się przez chwilę, a potem dodał: – Ale jak dostaniemy się na pokład tego statku? I gdzie on jest?
Arhos wyszczerzył zęby, tym razem jeszcze szerzej.
– Dostaniemy kontrakt. Uczciwy. Dziś rano ogłoszono wezwanie do składania ofert. Cała broń Floty wymaga rekalibracji; mówi się, że zdrajcy tacy jak Hearne mogli przekazać wrogom kody naprowadzania. To tak olbrzymie zadanie, że zdecydowali się zatrudnić do tego wszystkich konsultantów o odpowiednich kwalifikacjach i poziomie dostępu, niezależnie od wielkości firmy. Zgłosiłem naszą ofertę.
– A co by było, gdybyśmy odrzucili tę drugą?
– Wtedy mielibyśmy uczciwą pracę. Zgłosiłem się do pracy w sektorze 14, podając jako powód małą liczbę pracowników. Jest to projekt premiowany z powodu dużej odległości od większych węzłów. Wydaje mi się, że bardzo dobrze pasujemy do profilu, a poza tym możemy dogadać się z tym, kto go dostanie, jeśli to nie będziemy my.
– Pod warunkiem, że dostaniemy te pieniądze – powiedziała Losa.
– Och, dostaniemy. Przedstawiciel Hordy zjawi się tu jutro. Będą to standardowe wstępne negocjacje, ale chcę zachować zasady pełnego bezpieczeństwa. Bardzo prawdopodobne, że może być niemiły. Nie będzie wiedział o drugim kontrakcie, a ja spróbuję wyciągnąć z niego dodatkowe pieniądze na podróż i wydatki.
– Kogo bierzemy do tej roboty? – zapytał Gori.
– Do tej części dla Floty zwykły zespół. Do tej drugiej – tylko nasza trójka. W końcu nie chcemy dzielić się pieniędzmi.
• • •
– Jest tylko jeden problem – oznajmił Arhos. – To przejście cywilno-wojskowe na Sierrze. Mają tam kwaterę główną czerwonego sektora… i sprawdzają znacznie więcej niż tylko pobieżnie identyfikatory. – Zerknął na siedzącego po drugiej stronie szerokiego stołu blondyna w drogim garniturze.
– Wasze dokumenty będą w porządku – odpowiedział blondyn. Rozparł się w fotelu, jakby to był tron, przez co jego garnitur sprawiał wrażenie, jakby został uszyty na kogoś innego.
– Moglibyśmy całkowicie ominąć ten problem, podróżując z Flotą z innego miejsca. Na przykład z Comus.
– Nie. – Odpowiedź była stanowcza, nieuprzejma, arogancka.
– Wyjaśnij to.
– Moją rolą nie jest wyjaśnianie. Macie podporządkować się kontraktowi. – Blondyn obrzucił ich gniewnym spojrzeniem.
– A moją rolą nie jest bycie głupcem – odpowiedział Arhos. Szybkim spojrzeniem zapewnił blondyna, że jeszcze przez chwilę pozostanie wśród żywych, a jak długo, to będzie zależało od jego nastroju. Przypomniał sobie, że wynagrodzenie za wykonanie zadania umożliwi im zapłacenie za trzy i pół odmłodzeń w cenach obowiązujących w czasie, kiedy powinni je zakończyć. Pieniądze Floty za skalibrowanie całej broni pozwolą im żyć. Jeżeli zabiją posłańca, będą mieli do czynienia z kimś być może jeszcze gorszym. – Jeśli twierdzisz, że chcesz to zrobić w elegancki sposób, powinieneś posłuchać ekspertów.
– Eksperci od zdrady – rzucił blondyn przy akompaniamencie charakterystycznego dla Krwawej Hordy prychnięcia. Najwyraźniej nie wiedział, co to jest szacunek, a to niebezpieczny stan, jeszcze gorszy niż nieuprzejmość. Arhos przymknął powieki. Kiedy je podniósł, blondyn kurczowo trzymał się fotela i ze wszystkich sił starał się złapać oddech, a w jego gruby kark wrzynała się pętla.
– Zniewagi nas drażnią – powiedział łagodnie Arhos. – Jesteśmy ekspertami i właśnie dlatego nas wynająłeś. Zgodnie z naszą wiedzą sugerujemy, że najlepiej będzie podróżować bez wzbudzania podejrzeń. Uważam, że czekanie, aż stacja Sierra przejdzie pod jurysdykcję Floty, może niepotrzebnie ściągnąć na nas uwagę. Przedsiębiorcy cywili, specjalistyczni konsultanci zazwyczaj załapują się na transport Floty bliżej ich miejsca pochodzenia. – Uśmiechnął się. Twarz blondyna robiła się nieprzyjemnie sina i zaczynał wydawać odrażające dźwięki. A jednak jego błękitne oczy, przytępione brakiem tlenu, nie zdradzały strachu. Arhos kiwnął głową i pętla na karku blondyna rozluźniła się.
– Matkożercze gnidy! – wycharczał blondyn i napiął się mocno, ale uchwyty fotela trzymały go w miejscu.
– Eksperci – poprawił go Arhos. – Ty nam płacisz, a my wykonujemy twoje zlecenie czysto i dokładnie. Nie obrażaj nas.
– Pożałujecie tego – powiedział blondyn.
– Nie wydaje mi się. – Arhos uśmiechnął się. – To nie na moim własnym karku widzę ślad po pętli. I na pewno go nie zobaczę.
– Gdybym nie był spętany…
Arhos przechylił głowę na bok.
– Gdybyś mnie zaatakował, musiałbym cię zabić. A to byłoby bardzo smutne.
– Ty drobny…
– Barbarzyńca z Krwawej Hordy! – Tym razem odezwała się trzecia osoba obecna w pokoju – kobieta, która do tej pory milczała, a jej spokojna postawa sugerowała podrzędną rolę. – Czy po wszystkich waszych klęskach wciąż uważacie, że najważniejsze są rozmiary?
– Spokój, Losa. Nasz kontrakt nie obejmuje uczenia tego… osobnika, co naprawdę liczy się w walce wręcz. Nie mamy powodu, aby dawać mu bezpłatne informacje.
– Jak sobie życzysz. – Sprawiała wrażenie bardziej obrażonej niż uległej.
– No dobrze – stwierdził Arhos. – Spodziewamy się oddania do depozytu w naszym banku do jutra do południa połowy wynagrodzenia, następnie jednej czwartej, kiedy dotrzemy do stacji Sierra, i ostatniej ćwierci po zakończeniu zadania. Nie – rzekł, gdy blondyn chciał coś powiedzieć – nie będziesz się targował. Obrażając nas, straciłeś możliwość negocjowania. Jeśli nie podobają ci się moje warunki, możesz wynająć kogoś innego. Nie znajdziesz nikogo równie dobrego – o czym już wiesz – ale wybór należy do ciebie. Przyjmujesz czy odrzucasz nasze warunki?
– Przyjmuję – odpowiedział blondyn, wciąż chrypiąc z przyduszenia. – Chciwe świnie…
– Bardzo dobrze. – Nie było potrzeby wspominać, że każda kolejna zniewaga podnosi cenę zadania. Nie trzeba lubić swoich klientów, jeśli przynoszą wystarczający zysk, a Arhos – najlepszy w swojej dziedzinie – wiedział, ile trzeba, by go usatysfakcjonować.
Samo zadanie było intrygujące, warte podjęcia. Nie podjęcia, poprawił się, ale wykonania. Nie miał żadnych wątpliwości, gdyż od lat nie zdarzyło im się nie wywiązać z zadania. W tej chwili myślał jedynie o wyrzuceniu tego bufona z biura zaraz po tym, jak odciskiem kciuka zatwierdzi autoryzację kredytu.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

16
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.