powrót do indeksunastępna strona

nr 5 (XLVII)
czerwiec 2005

 Spór o status sporu
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Metodologia Tannen może budzić zastrzeżenia. Podaje bardzo dużo pojedynczych przykładów, które raz, że można zupełnie różnie interpretować (co daje sprzeczne wyniki w zależności od tego, jaką teorią je „potraktujemy”), dwa, że nie ma się pewności, iż powtórzone z inną grupą ludzi dałyby podobne rezultaty (dotyczy to zwłaszcza badań samej Tannen). Autorka nie zawsze skłonna jest poważnie traktować niepasujące do schematu kontrprzykłady. Należy jednak pamiętać, iż to, czy uznaje się pewną metodologię za uzasadnioną czy też nie, jest sprawą osobistych preferencji. Nauki humanistyczne nie są naukami ścisłymi i nie wszyscy przyjmują takie same założenia metodologiczne (problem translacji kulturowej, problem różnic płci). Bałagan panuje zwłaszcza wśród badań psychologicznych i socjologicznych, na które często powołuje się autorka. I wreszcie, nie akceptowalna metodologia absolutnie nie zmniejsza wartości książki, jako głosu w dyskusji o języku współczesnego dyskursu.
Tannen pomijając jedną warstwę problematyki (jak choćby aspektu humanistycznego płci) preferuje inną, bardziej socjologiczną. Co rodzi nowe pytania: czy człowiek jako istota wolna i samoświadoma, ma prawo być tym, za kogo się uważa, i ma prawo oczekiwać od innych uznania własnej podmiotowości? Traktując różnice pomiędzy ludźmi jako wynikające czy to z cech biologicznych płci, czy tylko z wychowania (kultury), pośrednio usuwamy granicę samoświadomości jednostki, uważając jej świadome zachowania – nie za właśnie wyniki samoświadomości, wolnego wyboru, manifestacji jej wolnej woli – lecz głębszych, biologicznych lub kulturowych uwarunkowań – na które nie ma ona wpływu, ponieważ jest ich nieświadoma. Innymi słowy, pozwala to traktować zachowania innych jako coś w rodzaju metaopowieści, której treści są oni nieświadomi. Oczywiście, nie stawia się wtedy pytania, kim jest ten, kto kreuje „prawdziwy” sens takiej metaopowieści, który „prawdziwie” interpretuje kody zachowań innych. Jeżeli przyjmiemy taki punkt interpretacji czy to znaczy, iż możemy nie odpowiadać za swoje zachowanie? I czy to znaczy, iż nie możemy innych uważać za odpowiedzialnych za swoje zachowania? Konsekwencji takiego myślenia Tannen nie porusza.
Tannen stara skupić się na badaniu użycia przez nas języka, który za nas czasem, wbrew naszym intencjom, konstruuje daną sytuację. Lubi być przy tym pragmatyczna – podkreślam słowo „lubi”, ponieważ czasem o tym „lubieniu” zapomina – podkreślając, iż nie ma znaczenia czy źródłem agresji jest kultura, czy natura (ponieważ definicja pojęć „kultura” i „natura” to jałowa studnia bez dna). Autorka słusznie stwierdza, iż nie da się rozdzielić czynników biologicznych i kulturowych w rozważaniu różnić płciowych, zatem warto skupić się na wnioskach na przyszłość. Lecz sama nie zawsze stosuje się do tej rady, chcąc jednak jakoś wyjaśnić, podbudować pozakulturowo swoje poglądy dotyczące różnicy w zachowaniu, jakby nie ufając samemu pragmatyzmowi. Przykładowo: Tannen zdaje się traktować dzieci jako swoiste tabula rasa – istoty wolne od socjalizacji, wolne od kultury, wolne od wychowania – analiza zachowania dzieci zdaje się ujawniać różnice biologiczne pomiędzy płciami (nieskażone, bądź bardzo mało zanieczyszczone kulturą). Jest to zbyt duże uproszczenie. Dzieci nie przybyły wszak z Marsa. Zachowania proponowane im w eksperymentach (głównie dotyczące sposobów rozwiązywania sytuacji konfliktowych) także nie pojawiają się znikąd – są znane z codziennych zachowań dorosłych. Dzieci funkcjonują jako wytrych, jako furtka do niewinności pozbawionej śladów kultury, co jest kolejną zastygłą w czasie metaforą. Tannen nawet nie zastanawia się nad tym założeniem, traktując je jako oczywiste. Inny przykład – i modelowy zarazem – wyrażenie z książki będzie doskonałą ilustracją powyższych zastrzeżeń: „Znane są przypadki, kiedy w rywalizacji o podobnym charakterze [tzn. skłonności do bardziej agresywnych zachowań – przyp. Qualis] uczestniczą kobiety, lecz takie zjawisko uważa się za nietypowe” (str. 272/273). Przepraszam, a dlaczego nietypowe? Bo burzy uzyskany schemat? Bo czyni wyjątek w regule, przez co traci ona swoją siłę? Bo zjawisko rzadsze? W jakim sensie kultury są do siebie podobne/różne, aby dało się wyprowadzić typ porównań pozwalający używać określeń rzadziej/częściej w stosunku do nich? Nie zostaje to wyjaśnione.
Mamy za to pewną silną „oczywistą” tezę, którą – kiedy się już ją uzna – nie dość, że nie jest trudno odnaleźć wśród badanych kultur, to jeszcze odmienne wyniki badań czyni „nietypowymi” (w domyśle „nieprawdziwymi”, „nieważnymi”, ”bez znaczenia”). Schemat ów powtarza się w całej książce – z kilku przykładów, wybiera się jako „mocniejsze” (a więc w domyśle „prawdziwsze”) te, które potwierdzają przekonania autorki. Istnienie kontrprzykładów bywa czasem łagodzone, ponieważ mimo ich podania są niwelowane „właściwymi” wnioskami. Problem leży także w tym, iż Tannen przytacza mnóstwo przykładów (czasem naprawdę interesujących) bez analizowania ich założeń (a przecież za każdym przykładem stoi pewna, wcale nie dowolna metodologia, którą warto znać), co sprawia wrażenie, iż są one „surowe”, „obiektywne”, czyli „niezmanipulowane”; są jak ruda metalu, którą wystarczy ogrzać myślą, aby wytopić właściwy wniosek. Nie zawsze jest to prawda. Szkoda, iż Tannen nie skupiła się bardziej na konsekwencjach (i sensie) badań prowadzonych właśnie tylko po to, aby uzyskać z góry wiadome wnioski (na przykład o statusie różnic płciowych). Akcentowanie raz pragmatyzmu, a raz podpieranie się badaniami naukowymi sprawia dziwne wrażenie. Uwagi powyższe dotyczą głównie zagadnienia wpływu płci na kulturę sporu. Ponieważ problem sam w sobie jest sporny, jego kłopotliwość przenosi się na jego dalsze wykorzystanie.
Tannen przygląda się bliżej także sposobom rozwiązywania konfliktów w innych kulturach. Zwłaszcza w tradycji wschodniej (chińskiej i japońskiej), gdzie kultura tradycyjnie oparta o autorytet grup ludzkich wyraźnie preferuje odmienne sposoby rozstrzygania sporów. W pracy autorki nie brakło, niestety, porównań z kulturami nietechnologicznymi, preprzemysłowymi (przykładowo z wysp Polinezji, Balii). Piszę „niestety”, ponieważ status badań antropologicznych nad takimi społeczeństwami jest kłopotliwy. Raz, iż są zawieszone w swoistej sztucznej pustce – pomiędzy swoją tradycją a świadomością istnienia innych, przemysłowych kultur (których przedstawicielami są właśnie antropolodzy, nie mówiąc już o turystach, podróżnikach, ekipach filmowych…), przez co trudno jest mówić o jakieś ich „naturalności”. A dwa, że interpretacja takich kultur przez antropologów jest wysoce indywidualna i zmienna. Wychodzi na to, iż Tannen ignoruje podstawowy problem badań socjologicznych i antropologicznych – problem translacji. Socjolog czy antropolog, badając pewne środowisko, rekonstruuje jego język (szeroko rozumiany jako pojęcia, stereotypy, zachowania i tym podobne) za pomocą własnego zestawu pojęć. Samo tłumaczenie nie jest procesem neutralnym, badacz wpływa na przedmiot badania, zniekształca go. Otrzymany wynik jest jednym z wielu możliwych, wielu potencjalnych ścieżek tłumaczenia. Świadomość tego faktu nie zmienia wyniku badań, nie zmienia ich wartości czy cenności, lecz tylko ich status.
Tannen zaś zdaje się bezdyskusyjnie podchodzić do pewnych faktów, badań, traktując socjologów na podobieństwo biologów badających życie owadów. Nic, tylko wyciągać wnioski. Owszem, lecz zawsze z konieczną dozą alternatywnej refleksji, samoświadomości zniekształcenia badania poprzez własne założenia, kulturę, język. Zadziwiające jest, iż Tannen, jako socjolingwistka, nic na ten temat nie mówi. Problemy stają się mniej dotkliwe, kiedy dana kultura jest zdolna wytworzyć własnych badaczy (co zresztą ma miejsce w silnych, przemysłowych kulturach wschodu). Tannen szuka w innych kulturach nowych, bardziej pomocnych metafor mogących wzbogacić nasz język i nasz zasób potencjalnych możliwych rozwiązań. Autorka, co jest szalenie charakterystyczne, nie chce automatycznej zmiany z agresji na mniejszą agresję (w wielu miejscach przywołuje przykłady pozytywnego aspektu konfrontacji), lecz szuka sposobu wzbogacenia metafor, uważając, iż da to większy wybór. Wzbogacenie może oznaczać zastosowanie, w danych punktach dyskursu, większej agresji językowej, a może także oznaczać świadomy wybór innego sposobu stylu argumentacji.
Książka Tannen ma zadanie w istocie terapeutyczne, co stoi w zgodzie z wielce szacowną tradycją humanistyczną. Stawia diagnozę, zastanawia się nad leczeniem. Zaproponowana terapia wydaje się być właściwą – wzbogacenie menu używanych metafor tudzież zastanowienie się nad ich statusem. Jest to bardzo cenna rada. Warto zobaczyć sposób, w jaki autorka nas do niej przekonuje. Język, jakim się posługuje, jest z jeden strony bardzo ostrożny, zaś z drugiej bardzo perswazyjny. Starannie dobrane przykłady, odpowiedni dystans do formułowanych wniosków i staranna, choć jednostronna ścieżka analiz. Analizy Tannen wyraźnie tracą, kiedy próbuje je złapać w sidła jednej przyczyny. Stąd korzystne jest skupienie się bardziej na wnioskach autorki niż na prowadzących do nich analizach. Zwłaszcza, iż wymowa książki jest szersza niż poszczególne omawianie zagadnienia.
Zagadnienia kulturowe nie są proste a każde dokonane uproszczenie mści się na badaczu okrutnie. Tannen chwilami nie zauważa własnego zanurzenia w kulturę sporu, siły jej metafor (świadczy o tym jej wizja nauk humanistycznych). Konstruując alternatywę używa obowiązującego języka, nie da się inaczej, co nie znaczy, iż sama świadomość tego faktu jest bezużyteczna. Szuka wyjścia z sytuacji wbrew swoim receptom – nie mnożąc punkty widzenia, lecz szukając „głębszego wytłumaczenia”, jakiejś trwalszej podstawy niż czysty pragmatyzm – co jakiś czas jednak, niekonsekwentnie odwołując się do pragmatyzmu. Tannen chwali pragmatyzm, lecz nie ma poczucia, aby był on wystarczający.
Książka oferuje intrygujące analizy dotyczące języka mediów, systemu sądownictwa, szkolnictwa, debat naukowych, Internetu. Stanowią one, prócz samej wartości analitycznej, potężny zbiór informacji o współczesnej kulturze amerykańskiej. Analizy same w sobie mają niestety mniejszą wartość przez niejasną metodologię zniekształconą „silnymi” przed-założeniami ideologicznymi. Zwłaszcza te dotyczące problematyki różnic pomiędzy płciami ze względu na ich ogólne skomplikowanie, które Tannen zbyt upraszcza. Dlaczego zatem warto Tannen czytać? Jej wnioski nie są „przezroczyste” a analizy nie są wolne od silnych wstępnych założeń – i można się z nimi nie zgadzać – lecz oferuje ona pewną interesującą przestrzeń do dyskusji. Czy ktoś uznaje różnice pomiędzy płciami za realne (biologiczne) czy bardziej iluzoryczne, kulturowe – a w szerszym kontekście filozoficzne wobec braku definicji człowieczeństwa innej niż posiadanie samoświadomości – zawsze pozostaje problem wolnej, racjonalnej dyskusji. Tannen daje materiał do dyskusji, do namysłu, do zastanowienia się nad sposobem, w jaki kreujemy świat dookoła za pomocą języka, metafor, zwyczajów. Już sama analiza spraw, zdawałoby się oczywistych, jest cenna – niezależnie od mankamentów metodologicznych. Warto czytać Tannen, aby włączyć się w dyskusję, która ostatecznie wcale nie ma, czy może lepiej, wcale nie musi wyłonić „jednej prawdy”, lecz ma służyć wzajemnemu zrozumieniu Różnicy. I być może warto w tym celu, przy dyskusji, unikać metafory kultury konfliktu, współczesnego języka sporu niekoniecznie i nie w każdej sytuacji służącego powyższemu założeniu dobrze.



Tytuł: Cywilizacja kłótni
Tytuł oryginalny: The Argument Culture: Stopping America’s War of Words
Autor: Deborah Tannen
Tłumaczenie: Piotr Budkiewicz
ISBN: 83-7298-312-7
Format: 444s. 125×195mm
Cena: 39,—
Data wydania: 24 czerwca 2003
powrót do indeksunastępna strona

60
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.