powrót do indeksunastępna strona

nr 5 (XLVII)
czerwiec 2005

Halo, chciałbym nawiązać dialog: Złodziej życia
‹Złodziej życia›
Co dwa tygodnie Dobry i Sztybor prowadzą dialog. Zazwyczaj rozmowa tyczy filmów. Różnych filmów. Z Europy i Azji. Z ogromnych wytwórni hollywoodzkich i malutkich siedlisk niezależności. Z początków kinematografii i aktualnych repertuarów. Z rąk uznanych reżyserów i raczkujących artystów. Z białymi uczniakami gwałcącymi szarlotki i czarnymi buntownikami grającymi w kosza. Z Rutgerem Hauerem i bez niego. W dzisiejszym odcinku: „Złodziej życia”. Piotr Dobry ocenił film na 80%, a Bartosz Sztybor zupełnie odwrotnie: na 20%.
Zawartość ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Bartosz Sztybor Wybrałem „Złodzieja życia”, bo dawno nie spotkałem tak nierównego reżysera. DJ Caruso – nasz wspólny idol po „Jeziorze Salton” (prawie 100%) – zrobił ostatnio właśnie „Złodzieja…”, który u mnie cudem uniknął 10%. Czy też uważasz, że ta produkcja to bezwartościowe ścierwo? Proszę, powiedz tak. Z chęcią wspólnie odreagujemy nasze niepowodzenia seksualne bluzgając rubasznie na ten pomiot. Czyli jak?
Piotr Dobry: Po pierwsze, niepowodzeń na gruncie erotycznym nie mam odkąd skończyłem 9 lat, więc nie próbuj tu mnie w nic wrabiać; po drugie, zdziwisz się mocno, ale Caruso wcale wiele u mnie nie stracił. Oczywiście porównywanie „Złodzieja życia” z „Jeziorem Salton” byłoby nietaktem, ale mi się film spodobał. Serio.
BS: Znaczy się oglądałeś tylko pierwsze pięć minut, a później poszedłeś bić swoje seksualne rekordy, tak?
PD: Nie. Rekordy zacząłem bić dopiero po obejrzeniu całości.
BS: Myślałem, że pogłoski o Twoich zboczeniach to tylko plotki. Jakże się myliłem. Ty zboczeńcu! Ten film jest przeciwieństwem viagry. Genialnie działa na impotencję. To tak, jakbyś zobaczył rozkładającego się trupa, który jeszcze stara się ruszyć którąś kończyną.
PD: Jeśli poszedłeś na ten film do kina, by się podniecić, to gratuluję upodobań. Ja poszedłem, by obejrzeć dobry thriller. I obejrzałem.
BS: Wyobraź sobie Piotr, że też miałem taki zamiar, ale niestety to nie jest dobry thriller. To w ogóle nie jest thriller. Wiedziałem, kto jest mordercą, już po dziesięciu minutach seansu.
PD: To niemożliwe, bo morderca pojawił się dopiero gdzieś po półgodzinie. Też zresztą rozszyfrowałem go stosunkowo szybko, ale nie widzę związku między odkryciem, kto jest mordercą, a definicją dobrego thrillera. Powiem więcej – Caruso utrudnił sobie zadanie – mordercę podał nam na tacy w pierwszym akcie, a w napięciu potrafił przytrzymać do końca.
BS: Chyba tylko Ciebie. Gdzie tu napięcie. Mordercy nie podał celowo, tylko przez przypadek. Później chciał to jakoś zatuszować, ale wyszła na jaw jego nieudolność.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
PD: Przez przypadek? To uważasz, że nie czytał wcześniej scenariusza? Nie bądź śmieszny. Uważam, że facet, który potrafił tak sensownie i klarownie poprowadzić powikłaną, retrospektywną fabułę „Jeziora Salton”, jednak czyta scenariusze przed zabraniem się za film.
BS: Bardzo możliwe, że nie czytał. Ale mówiąc „przez przypadek” chodziło mi o to, że raczej wskazanie mordercy tak wcześnie nie było celem Caruso, ani tym bardziej scenarzysty. Bo przecież niby nie powinniśmy się domyśleć, kto jest tym złym. Odkrycie zawdzięczamy debilnej grze aktorskiej.
PD: Że niby Hawke zagrał debilnie? Przyzwoicie zagrał.
BS: Gdyby grał mordercę niedorozwoja, to nawet na Oscara.
PD: Przecież grał nienormalnego. Nie wiem o co Ci chodzi.
BS: Nienormalny a niedorozwinięty, to różnica.
PD: Czepiasz się szczegółów, jak zwykle. Miał zagrać debila – mówisz, że zagrał debilnie – ja tu widzę komplement.
BS: Charlize Theron w „Monsterze” zagrała brzydko – to też komplement? To raczej Ty łapiesz za słówka.
PD: Nie łapię, ale czepiasz się nie wiadomo o co. Zdefiniuj debilną grę.
BS: Gra debilna – odmiana stylu gry aktorskiej. Spotykana zazwyczaj w bardzo słabych filmach. Często „grę debilną” stosują” aktorzy, którzy nie wiedzą, jak zagrać w strasznie złym filmie. Zazwyczaj „grę debilną” charakteryzują: sztuczna mimika i gestykulacja, mina pt. „gdzie się wszyscy podziali”, nadmierny oczopląs, martwica mózgu.
PD: Sztuczna mimika i gestykulacja, mina pt. „gdzie się wszyscy podziali”, nadmierny oczopląs i martwica mózgu – te cechy równie dobrze mogą charakteryzować debila. Więc jednak niechcący potwierdziłeś, że Ethan dobrze wywiązał się z zadania.
BS: Chyba w parodii Zuckerów, a debilem jest Nielsen.
PD: Nie odwracaj kota ogonem, bo nie tylko u Zuckerów. Jak wiadomo, ludzie nienormalni nie zachowują się wedle powszechnie przyjętych norm, a Ty to po prostu wziąłeś za sztuczną grę aktorską. Gotchya!
BS: Niech Ci będzie, to geniusz Hawke’a. To w takim razie po co ciągnąć dalej film, skoro już na początku wiemy, kto jest mordercą?
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
PD: Nie żeby od razu geniusz. Hawke zagrał poprawnie, na swym stałym średniodobrym poziomie i tyle. Po co ciągnąć dalej film? A po co w ogóle obejrzałeś „Zemstę Sithów”, skoro wiedziałeś jak się skończy?
BS: Nie wiedziałem. Wiedziałem, co będzie dopiero za 20 lat.
PD: Jezu, znów się czepiasz szczegółów. Pewnie, że nie znałeś detali, nie wiedziałeś dokładnie jaką minę zrobi Palpatine w siedemsetnej stopklatce i czy pokażą w końcu genitalia Wookiech czy nie, ale znałeś prawie całą treść, wiedziałeś, co się musi stać.
BS: Palpatine nie robi min, on jest ponad to. No właśnie – nie znałem tych detali. A jak się czeka na film kilkanaście lat, to detale potrafią urosnąć do rangi historycznej. Czyżbyś miał tak samo ze „Złodziejem życia”, Piotr?
PD: Nie. Ja czekałem na finał, bo byłem po prostu ciekaw, mimo uprzedniego rozpoznania mordercy, jak to wszystko się zakończy. A że oczekiwanie umilały mi dobre zdjęcia, trzymająca w napięciu muzyka i, przede wszystkim, wdzięki Angeliny – bawiłem się przednio.
BS: Muzyki nie pamiętam, co znaczy, że raczej dobra nie była.
PD: Jeśli nie pamiętasz, to znaczy, że nie była też zła. Dobrze i nie nachalnie ilustrowała zdjęcia, i to wystarczy.
BS: A zdjęcia – dzisiaj o każdym filmie można powiedzieć, że ma dobre zdjęcia. Postprodukcja może zdziałać cuda. Żeby nie pastwić się zbytnio, to powiem, że czas od całkiem niezłego początku do idiotycznego końca umilałem sobie śmiechem z akcentu Olivera Martineza.
PD: To co wreszcie jest dla Ciebie problemem tego filmu – idiotyczna końcówka, akcent Martineza, czy to, że mordercę poznałeś tak szybko?
BS: Największym problemem jest to, że ten film w ogóle powstał. Scenariusz jest nielogiczny, a realizacja nie trzyma w napięciu. Zdjęcia, muzyka i aktorzy nie mogą zbudować klimatu. To mi nie pasowało w „Złodzieju rzyci” – bo tak powinien się ten film nazywać.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
PD: Nie, według Ciebie powinien się nazywać „Złodzieje rowerów 2”, ale masz ten problem, że Vittorio De Sica od ponad dwudziestu lat nie żyje. Dla mnie nielogiczność fabuły nigdy nie była w przypadku wysokobudżetowych filmów rozrywkowych specjalnym minusem. Bawiłem się dobrze, co wcale nie znaczy, że „Złodziej życia” od razu trafił do mojego Top Ten wszech czasów. Nawet do pierwszej setki nie trafił.
BS: Ale tu nawet nie chodzi o nielogiczność fabuły, tylko o to, że „Złodziej życia” jest filmem najzwyczajniej w świecie głupim. Pierwsze pięć minut zapowiada prawdziwą ucztę. A później mielizna, słabizna i nieapetyczna golizna.
PD: Nieapetyczna?
BS: No. Jolie miała obwisłe cycki.
PD: Sam jesteś obwisły. Jak Ethan ciągnął je w dół, to trudno, żeby stały. Są duże i soczyste, to trochę zwisają, wielkie mi rzeczy. Nie każdy ma cycki jak Jennifer Garner.
BS: Nie ciągnął ich w dół, tylko posuwał na kredensie. A tej zlatywały jak afrykańskim wróżbitkom.
PD: No i proszę – to jest właśnie dyskusja o „Złodzieju życia"…
BS: Przecież dyskutujemy o „Złodzieju życia”. Występuje w nim Ethan Hawke i cycki Jolie.
PD: Nie podobają Ci się cycki Jolie?
BS: Mistrzowskie ma cycki…
PD: To o co Ci, kurwa, chodzi?
BS: …ale w „Złodzieju życia” były jakieś okropne. Takie inne niż w „Gii”. Może jej mutują te cynadery? Albo się opiła czegoś i jej w cyc poszło.
PD: Ale zrozum – duże piersi muszą trochę zwisać, jeśli nie są silikonowe – prawa fizyki głąbie.
BS: Tak, wiem, widziałem moją mamę nago. I rozumiem prawa fizyki…
PD: No, Twoja mama ma niezłe cycki.
BS: …ale to nie zmienia faktu, że wyglądało to obleśnie. No wiem, że ma.
PD: Ale gadamy o Jolie, nie o Elżbiecie Sz., więc nie wiem, o co Ci chodzi z tymi cyckami Jolie.
BS: O to mi chodzi, że o mało co nie puściłem pawia. Takie worki po kartoflach. Jak grała w „Gii”, to miała fajne, jędrne. I przyciskała je do tej kraty. I to super wyglądało. A tutaj Quasimodo. Z cyckami zamiast garbu.
PD: Pierdolisz.
BS: Nie ośmieliłbym się.
PD: Angelina jest najpiękniejszą aktorką i Twoje chore akcje na szczęście nic tu nie zmienią. Zwróć uwagę, że ona jest zawsze ładna. Obojętnie w jakiej fryzurze, obojętnie w jakim kolorze włosów, nawet łysa – zawsze śliczna.
BS: Angelina Jolie dostaje Oscara za cycki w filmie „XXX”.
PD: Pokaż mi drugą taką.
BS: Demi Moore. Weaver. Wszystkie były łyse. I wyglądały pięknie. Tak się sprawdza piękno kobiety – goli na łysielca.
PD: Jak Weaver porównujesz do Jolie, to chyba masz coś nie tak z tym zakutym łbem. Nie mówię, że była brzydka w „Obcym”, ale bez przesady, gdzie jej do Angie.
BS: Angie? Onanista. Zobaczymy za 35 lat, jak Jolie będzie wyglądała.
PD: Zobaczymy za 35 lat, jak będzie wyglądała Weaver.
BS: Lepiej niż Twoja matka.
PD: Możliwe. Ale nie lepiej niż Jolie.
BS: Jolie będzie wyglądała jak tatuś. Genów się nie wybiera mój drogi.
PD: Powiedz to dzieciom Warwicka Davisa.



Tytuł: Złodziej życia
Tytuł oryginalny: Taking Lives
Reżyseria: D.J. Caruso
Zdjęcia: Amir M. Mokri
Scenariusz: Jon Bokenkamp
Obsada: Angelina Jolie, Ethan Hawke, Tchéky Karyo, Olivier Martinez, Kiefer Sutherland, Gena Rowlands, Jean-Hugues Anglade
Muzyka: Philip Glass
Rok produkcji: 2004
Kraj produkcji: Kanada, USA
Dystrybutor: Warner
Data premiery: 30 kwietnia 2004
Czas projekcji: 103 min.
WWW: Strona
Gatunek: thriller
Ekstrakt: 50%
powrót do indeksunastępna strona

72
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.