Dzisiaj po japońsku. Dwa filmy i jeden koncert w wykonaniu rodaków Kitano. Poziom, klimat, gatunek każdego jest zupełnie inny. Od piekielnego smęcenia i nudy po widowisko pełne wartkiej akcji.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Performance i koncert w jednym. Shibusashirazu Orchestra na cieszyńskiej scenie stworzyli niepowtarzalne widowisko. Mieszanka różnych rodzajów sztuki, tańca i improwizacji. Daisuke Fuwa (basista freejazzowy) założył zespół w 1989 roku. Najpierw tworzyli muzykę dla awangardowych teatrów, później rozpoczęli trasę po Japonii i Europie. Shibusashirazu po polsku znaczy „nigdy nie bądź cool”, ale to tylko nazwa. Mnóstwo świateł, genialna choreografia i scenografia, a przede wszystkim wspaniała muzyka. Ta horda (jest ich ponad dwudziestu) Japończyków potrafi dać czadu. Współczesna wersja, a raczej hołd dla klasycznej „Tokijskiej opowieści” Yasujiro Ozu. Ja bym chyba wolał skromny pomniczek, nawet nie na Powązkach, niż taki marny hołd. W Cieszynie ujawniła się kolejna tendencja. Mianowicie filmy snujistyczne (zastrzegam sobie wszelkie prawa do nazwy). Opowieść o miłości, dzisiejszej rodzinie japońskiej, niechęci do stateczności i problemach pokoleniowych. Wszystkie poruszane problemy i przedstawione tematy zlewają się w jedno i sączą przez 108 minut. Długie i przerażająco spokojne ujęcia bez koncepcji i z dużą dozą improwizacji. Wydaje się, że twórcy kręcili do skończenia taśmy, bo kolejne cięcia montażowe dzieli kilkanaście minut. Nie trzeba przecież pokazywać jazdy metrem w czasie rzeczywistym, jeśli w tymże jedyną akcją jest odkręcenie butelki z wodą. Takich sytuacji jest więcej. W ogóle cały film jest jedną wielką, ciągnącą się w nieskończoność jazdą metrem.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Niepoprawna kopia „Ringu”. Zamiast kasety tym razem morduje komórka, która na poczcie głosowej zostawia wiadomość. Ta, co dziwne, została wysłana z niedalekiej przyszłości (jakieś 3 dni wprzód) przez właściciela telefonu. Tak więc przerażeni abonenci słyszą przez słuchawkę swój głos, któremu po chwili zaczyna wtórować krzyk. Po tych kilku dniach oczekiwania i strachu dochodzi do egzekucji. Bohaterowie przez przypadek wypowiadają przepowiedziane przez komórkę zdanie i umierają z wrzaskiem na ustach. Miike podobno zrobił „Nieodebrane połączenie” na czyjeś zlecenie. Nic to, zarówno filmy autorskie, jak i czysto zarobkowe stoją na tym samym słabym poziomie. Zadaniem horroru jest straszenie widza i tu wychodzi to czasami nieźle. Ale jak te parę groźnych scen nic nie łączy, bo nie ma ani ciągu logicznego, ani odrobiny fabuły, to coś jest nie tak. Straszny jest brak konsekwencji w prowadzeniu narracji i głupota w wyjaśnieniach, których i tak jest tyle, co kot napłakał. Co jakiś czas główni bohaterowie odkrywają kolejne, nawet ciekawe, elementy układanki. Po złożeniu puzzle okazują się tak żałosne, jak chyba żadne do tej pory. Im dalej do końca, tym głośniejsza jest muzyka, bardziej niespodziewane dźwięki i większe stężenie cięć montażowych. Ale napięcia i strachu tyle, co na początku. Nie oczekuję po horrorach jakiejś psychologicznej głębi charakterów. Wolałbym jednak, żeby robienie filmów o idiotach zostawić von Trierowi.
Cykl: Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty Miejsce: Cieszyn Od: 21 lipca 2005 Do: 31 lipca 2005
Tytuł: Cafe Lumiere Tytuł oryginalny: Kôhî jikô Reżyseria: Hsiao-hsien Hou Zdjęcia: Pin Bing Lee Scenariusz: Hsiao-hsien Hou, Tien-wen Chu Obsada: Yo Hitoto, Tadanobu Asano, Masato Hagiwara, Kimiko Yo, Nenji Kobayashi Muzyka: Yousui Inoue Rok produkcji: 2003 Kraj produkcji: Japonia, Tajwan Czas projekcji: 103 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 10%
Tytuł: Nieodebrane połączenie Tytuł oryginalny: Chakushin ari Reżyseria: Takashi Miike Zdjęcia: Hideo Yamamoto Scenariusz: Yasushi Akimoto, Minako Daira Obsada: Kou Shibasaki, Shinichi Tsutsumi, Kazue Fukiishi Muzyka: Kôji Endô Rok produkcji: 2003 Kraj produkcji: Japonia Dystrybutor: Blink Data premiery: 2005 Czas projekcji: 112 min. Gatunek: horror Ekstrakt: 30% |