powrót do indeksunastępna strona

nr 6 (XLVIII)
lipiec-sierpnień 2005

 Jesteśmy bandą degeneratów
Kurt Vonnegut ‹Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater›
Społeczeństwo to banda degeneratów. Bogaci cwaniacy nie zasługują na swój majątek, a biedni liczą tylko na to, że pomoc dla nich spadnie z nieba. Wbrew pozorom nie chodzi o Polskę, ale o USA lat sześćdziesiątych, ukazane ze złośliwą ironią i czarnym humorem w powieści Kurta Vonneguta „Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater”.
Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Eliot Rosewater zwariował. Zamiast korzystać z odziedziczonej fortuny, którą dzięki śmiałym posunięciom finansowym i bezwzględności w interesach zdobyli ojciec i dziad, chce pomagać ludziom. Wyjeżdża do małej, parszywej mieściny, również nazywającej się Rosewater i zaczyna ową pomoc. Ludzie w desperacji dzwonią do Eliota, a on ich zawsze słucha. Nieraz, aby uszczęśliwić człowieka wystarczy kilka słów, częściej 300 dolarów, ale czasem najlepszym środkiem okazują się proszki na przeczyszczenie. Miejscowa społeczność zaczyna błogosławić Rosewatera, ale zbierają się nad nim czarne chmury. Jak głosi statut, Fundacją Rosewaterów, która od pokoleń jest źródłem fortuny tej rodziny, może kierować tylko człowiek w pełni sprawny umysłowo. A według przyjętych reguł Eliot Rosewater zdradza wyraźne objawy choroby psychicznej. Zaczyna się nim mocno interesować energiczny i cyniczny prawnik...
„Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater” to jedna z wcześniejszych powieści Kurta Vonneguta, napisana kilka lat przed „Rzeźnią nr 5” czy „Śniadaniem mistrzów”, ale można w niej łatwo znaleźć wiele cech właściwych pisarstwu Vonneguta i wyróżniających tego twórcę spośród mu współczesnych. Po pierwsze - bezlitosna krytyka całego społeczeństwa amerykańskiego. Bogacze są przedstawieni jako antypatyczni, cyniczni cwaniacy, nie mający żadnych pozytywnych cech mogących uzasadniać dlaczego to tej grupce ma się powodzić lepiej niż innym. Biedni to z kolei banda degeneratów roztkliwiających się nad sobą, niezdolna do jakiegokolwiek działania i inicjatyw mogących odmienić ich stan. Po drugie - krytyka przedstawiana jest w formie ostrej, sarkastycznej ironii; przewrotny, nieraz czarny humor jest mocną stroną powieści - co oczywiście nie może dziwić nikogo, kto zna twórczość Kurta Vonneguta. Po trzecie - znajdziemy w powieści nieśmiałe odwołania do dramatu II Wojny Światowej, w tym bombardowania Drezna, które później miało się stać głównym tematem „Rzeźni numer 5”. Po czwarte wreszcie - nie może zabraknąć Kilgore′a Trouta, autora groszowych powieści science fiction, wizjonerskiego i błyskotliwego, choć niedocenianego komentatora rzeczywistości, bohatera większości powieści Vonneguta.
Pomimo wszechobecnego humoru, książka ma wymowę raczej smutną. Wynika z niej, że na naszym świecie jedynie degenerat, chory psychicznie alkoholik (bo taką osobą rzeczywiście jest Eliot Rosewater) może uznać za swój cel życiowy pomaganie innym. A ci obdarowywani darzą go uczuciem tylko wtedy, gdy mogą korzystać z jego pieniędzy - gdy kurek zostaje zakręcony, Rosewater staje się powszechnie znienawidzony, a miasteczko powraca do dawnego marazmu. Czy pomoc ma sens? Tak, bo ze wszystkich uczuć dla Vonneguta najważniejszym staje się współczucie wobec tych, którym nie sprzyjał na tym świecie los.
Choć fabuła książki opowiada o latach sześćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych, jej wymowa bez trudu może odnieść się do współczesnej polskiej rzeczywistości. Garstka bogatych, nie z ciężkiej pracy, ale ze znajomości i minionych układów, nie widzący nadziei na poprawę losu tłum, to nasze realia. Wielka szkoda, że polska literatura nie doczekała się twórcy, który mógłby tę rzeczywistość opisać równie celnie, dowcipnie i drapieżnie jak to robił Kurt Vonnegut.
Książka zawiera smaczek również dla miłośników fantastyki. To z niej pochodzą słynne słowa uznania, jakie pijany Rosewater wygłasza na konwencie fantastycznym, kierując je do obecnych tam pisarzy science fiction, a które Tomek Kołodziejczak wykorzystał we wstępniaku do pierwszego „Fenixa”.



Tytuł: Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater
Tytuł oryginalny: God Bless You, Mr. Rosewater
Autor: Kurt Vonnegut
Tłumaczenie: Lech Jęczmyk
Wydawca: Zysk i S-ka
ISBN: 83-7298-674-6
Format: 188s. 125×195mm
Cena: 19,90
Data wydania: 1 marca 2005
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

45
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.