Francuzom można pogratulować pięknego i poetyckiego języka, pysznego wina, znakomitej drużyny piłkarskiej (szczególnie w latach 1998-2000), wspaniałych pisarzy i reżyserów z wizją. Ale za żadne skarby nie powinno im się darować nieświadomości istnienia maku i… tym razem „Tajnych Agentów”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Myślicie pewnie, że nie mam pomysłu na kolejną recenzję i podobnie jak twórcy sequeli/remake’ów jadę na sprawdzonej formule. Między nami mówiąc, mógłbym tak zrobić. Ciężko jest przecież wymyślać kolejne zdania recenzji dotyczącej filmu, który na to miano w ogóle nie zasługuje. Ale jestem idealistą z silnymi zapędami do bycia superbohaterem, dlatego staram się ostrzegać zainteresowanych czytelników przed kinowym barachłem. Takim cyfrowym gratem są właśnie „Tajni Agenci”. Miała to być opowieść o prawdziwym życiu agentów. Bez setek kobiet w bikini, Astona Martina w garażu i Q gotowego wymyślić mordercze gofry. Obyczaj zamiast sensacji. Suspens zamiast akcji. Na pierwszy rzut oka wszystko się udało. Bo sensacyjny okazuje się tylko biust Bellucci, a akcja jest na tyle sporadyczna, że praktycznie nie ma jej wcale. Po jakimś czasie człowiek zaczyna się czuć trochę niezręcznie, bo obyczajowe to są krajobrazy, a suspens objawia się pytaniem: „zdejmie stanik czy nie?”. Żałosny jest brak umiejętności twórców w operowaniu materiałem filmowym. Reżyser nagminnie łamie osie, a montażysta kadry łączy tak, by nie było widać zbyt wiele. Może starał się kryć ułomnego operatora, ale to i tak marna pociecha. Nawet von Trierowskie dogmy są bardziej poprawne technicznie niż koszmarek Schoendoerffera. Z perspektywy czasu, to i „Arsene Lupin” jest bajecznie piękny. A ile w nim mądrości. Dlatego jeśli „Arsene Lupin” nie był wart mszy, to „Tajni Agenci” nie zasługują na przekroczenie bram świątyni. Z bogatego zbioru agentów, najbardziej lubię tych Jej Królewskiej Mości. Preferuję takich, którzy z podejrzaną idą do łóżka, a nie zakładają getry i przywdziewają długie włosy, by ją śledzić. Może jestem staromodny, ale co ja poradzę na to, że lubię zegarki z laserem i niewidzialne samochody.
Tytuł: Tajni agenci Tytuł oryginalny: Agents secrets Reżyseria: Frédéric Schoendoerffer Zdjęcia: Jean-Pierre Sauvaire Scenariusz: Jean Cosmos, Frédéric Schoendoerffer, Ludovic Schoendoerffer, Yann Brion, Olivier Douyère Obsada: Monica Bellucci, Vincent Cassel, Ludovic Schoendoerffer Muzyka: Bruno Coulais Rok produkcji: 2004 Kraj produkcji: Francja, Hiszpania, Włochy Data premiery: 22 lipca 2005 Czas projekcji: 109 min. Gatunek: sensacja Ekstrakt: 10% |