Wojciech Winkler („Pręgi”) do zewnętrznego parapetu swojego mieszkania miał przybite gwoździe. Lubił wysypywać tam zasuszony i rozdrobniony chleb. Skuszone pokarmem gołębie przylatywały na parapet Wojtka. Niektóre zdychały poprzebijane kolcami, inne odlatywały poranione. Gdyby ten sadysta oglądał wcześniej „Szeregowca Dolota”, nie zrobiłby czegoś podobnego. Po prostu by się bał.  |  | ‹Szeregowiec Dolot› |
Chociaż głównymi antagonistami są paskudne sokoły, to gołębie też nie są w ciemię bite. Charakteryzują się odwagą, walecznością i honorem. Oczywiście nie wszystkie i nie od razu. Ale wystarczy, że przejdą obóz ćwiczebny, by przeistoczyć się w wojskowych pocztowców. Wtedy każdy bar stanie dla nich otworem, a całe zastępy samiczek z radością rozłożą skrzydełka. W celu wyściskania lub przytulenia bohatera, żeby nie było niedomówień. Jednak nie profity kuszą adeptów militarnego kolportażu. Najważniejsze jest dobro ojczyzny, obrona sprawiedliwości i walka o jak najlepszą przyszłość. Franek Dolot jest takim harcerzykiem-fantastą. Zawsze pragnął zostać żołnierzem i dostarczać cenne informacje. Polinezyjska bogini Pohaha widocznie poskąpiła na niego ptasiego mleczka, bo gołąbek jest strasznie mały i mizerny. Ale przecież nie rozpiętość skrzydeł się liczy, tylko wielkość serca. A na ten organ nie może narzekać. Dzięki ogromnej determinacji i zawziętości, ptaszyna spełnia swoje marzenia. Wraz z kilkoma pomocnikami wyrusza na niebezpieczną misję. Jej wynik będzie miał kluczowe znaczenie dla losów II wojny światowej. Oprócz tego, że ta bajka jest schematyczna i absolutnie niezabawna, to brak w niej odrobiny serdeczności i choć szczypty sympatyczności. Dzieci będą niepocieszone. Rodzice tym razem również. Gołębie piją wstrząśnięty, nie zmieszany sok z robala – jak James Bond. Słuchają piosenki „Non, je ne regrette rien” Edith Piaf – jak żołnierze z „Szeregowca Ryana”. W końcu, patetycznie wychodzą z hangaru – jak bohaterowie „Armageddonu”. Więcej nawiązań nie ma, wyobraźnia twórców najwyraźniej się skończyła. O ile w ogóle kiedykolwiek się zaczęła. „Szeregowiec Dolot” to typowa historyjka „od zera do bohatera”. Niepozorny śmiałek przechodzi przemianę i dojrzewa, by stać się zuchem rzucającym sloganami. Udowadnia wszystkim, że źle robili wiecznie go zbywając. Zdobywa serce najpiękniejszej gołąbeczki i zyskuje wielu przyjaciół. Nie wiem na co mu to wszystko. I tak wiadomo, że skończy w woku stadionowego Wietnamczyka. Film ratują mówione role Johna Cleese’a (w polskiej wersji Marian Opania) i Tima Curry’ego (Mariusz Benoit). Bardzo ładny jest też finał, z którego dowiadujemy się, jakiej wagi było ptasie zadanie. Końcowa dedykacja, choć miła, na próżno próbuje upiększyć nieestetyczną laurkę. Nieważne, czy wyprodukuje się o nich film, czy odstraszy ich parapetowymi gwoździami. Gołębie wciąż będą srały i nawet sam Muhammad Pała Bruce Lee tego nie zmieni.
Tytuł: Szeregowiec Dolot Tytuł oryginalny: Valiant Reżyseria: Gary Chapman Zdjęcia: John Fenner Scenariusz: Jordan Katz, George Webster, George Melrod Muzyka: George Fenton Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: Wielka Brytania Data premiery: 19 sierpnia 2005 Czas projekcji: 109 min. Gatunek: animacja, wojenny Ekstrakt: 30% |