powrót do indeksunastępna strona

nr 7 (XLIX)
wrzesień 2005

 Palec ucięty z debiutanta nie zrobi Argenty
‹Dom woskowych ciał›
Co byśmy zrobili bez przyjaciół? Pokrewna dusza zawsze nas wesprze w trudnych chwilach. Poda chusteczkę, zanim o to poprosimy. Nikomu nie zdradzi powierzonych tajemnic. Nie wyśmieje, gdy palniemy jakąś głupotę i pomoże przetrwać nawet najgorszy seans w historii kinematografii.
Zawartość ekstraktu: 30%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Przygodę z „Domem woskowych ciał” wspominam bardzo przyjemnie. Takiej ilości informacji o Mazurach jako miejscu wypoczynku, nie znalazłbym w najlepszej ulotce turystycznej. Każdy dzień należy rozpocząć od zimnego piwka i tymże trunkiem zazwyczaj doba się kończy. Rozrywek jest mnóstwo. Już samo rozkładanie namiotu wymaga ogromnych nakładów energii. Wiatr zręcznie układa najróżniejsze figury origami z poliestrowego włókna. Ziemia z satysfakcją wypluwa usilnie wbijane śledzie. Woda w postaci kropel deszczu, wspiera wiatr, uwypuklając materiał. Pomaga też ziemi, nawilżając ją i jednocześnie utrudniając „rybną” penetrację. Tylko ogień, jedyny sprzymierzeniec człowieka, nie sprawia żadnych kłopotów. Z cierpliwością Pratchettowskiej cegły albo baranka Twardowskiego przypala swoim żarem papierosa każdemu zainteresowanemu.
Po okiełznaniu żywiołów przychodzi czas na upragniony odpoczynek. Zarówno zdobywanie opalenizny na wygodnym leżaku, jak i ochładzanie wątłego ciała w pobliskim jeziorku okazuje się ulubionym sportem turystów. Oczywiście, aby czynności nie były nazbyt bierne – należy w jakiś aktywny sposób wykorzystać ręce. Dlatego lewa dłoń operuje puszką piwa, a dwa palce prawej manewrują papierosem. Wieczory natomiast są całkowicie zdominowane przez wyprawy do najbliższych barów. Można tam wygrać parę złotych w bilard, ale także dostać w mordę od miejscowych – za niewłaściwą interpretację ich obyczajów.
Te niespełna dwie godziny seansu zleciały bardzo szybko. Nie jest to trudne, kiedy przed oczyma ma się ciągle piękne widoczki mazurskich terytoriów. Jedynie co jakiś czas przez powłokę wyobraźni przebijały się nieliczne obrazki z filmu Collet-Serry. Godnych zapamiętania jest kilka faktów. Przede wszystkim, reżyser dokonał rzeczy niemożliwej: udało mu się oszpecić Elishę Cuthbert. To już nie ta sama dziewczyna z sąsiedztwa, chyba że mieszkamy w pobliżu zakładu karnego dla kobiet w Lublińcu. Inna młoda dama, Paris Hilton, za pieniądze nie pokazuje tego, co odważyła się pokazać już dawno i to za darmo.
Na wzmiankę zasługują także dwa dość oryginalne (na swój sadystyczny sposób) rodzaje tortur – włączając całkiem zaskakującą „zabawę” z palcem. Niestety, większości morderstw nie jest nam dane zobaczyć. Widzimy wyłącznie wynik działań zabójcy. W horrorach młodzieżowych, prześcigających się w efektowności zgonów, to grzech ciężki. Grzechem ciężkim jest też oglądanie „Domu woskowych ciał” w czasie, gdy na Mazurach termometr wskazuje 33 stopnie. Jednak każdy musi nosić swój krzyż. Ja obejrzałem produkt Collet-Serry, a powyższa recenzja jest moją pokutą.



Tytuł: Dom woskowych ciał
Tytuł oryginalny: House of Wax
Reżyseria: Jaume Serra
Zdjęcia: Stephen F. Windon
Scenariusz: Carey Hayes, Chad Hayes
Obsada: Elisha Cuthbert, Jared Padalecki, Jon Abrahams, Damon Herriman, Paris Hilton, Brian Van Holt, Chad Michael Murray
Muzyka: John Ottman
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: Australia, USA
Dystrybutor: Warner
Data premiery: 12 sierpnia 2005
Czas projekcji: 113 min.
WWW: Strona
Gatunek: horror
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

50
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.