powrót do indeksunastępna strona

nr 7 (XLIX)
wrzesień 2005

 Rozbis(i)urmaniona karuzela
‹Magiczna karuzela›
Jazda na karuzeli zawsze wywołuje dwa skrajne zachowania. Część osób reaguje śmiechem i wypiekami na policzkach, czyli ogólnie pojętym entuzjazmem. Pozostali zazwyczaj nadymają się jak ropuchy i z głębi żołądka wypuszczają aktualną jego zawartość. Jeśli na ludzki organizm tak działa zwykła karuzela, to lepiej swoim trzewiom oszczędzić przygód z karuzelą magiczną.
Zawartość ekstraktu: 10%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Mam ogromny problem z „Magiczną karuzelą”, bo jest to bardzo dziwna produkcja. Robiono ją z myślą odświeżenia rysunkowego serialu z lat 60. Planowano stworzenie kolejnej animacji dla dzieci, wykorzystując sprawdzoną dawno temu (czytaj: przestarzałą) formułę. W końcu wszyscy ówcześni testerzy to dzisiejsze pokolenie czterdziestolatków. Bez obaw, najmłodsi (do lat dwóch) pewnie się nie zawiodą. Różnych świecidełek i kolorowych ozdobników jest więcej niż na choince z przepisu „Gościa Niedzielnego”. Przykro to pisać, ale film spodoba się tylko osobom o kalejdoskopowej percepcji. Trudno sobie jednak wyobrazić sale kinowe zapełnione wyłącznie przez samotne dwulatki i anonimowych alkoholików. Zbyt duże prawdopodobieństwo unifikacji.
Najgorszy w „Magicznej karuzeli” nie jest nawet noworodkowy infantylizm, ale nachalna propaganda hippisowska i mnóstwo erotycznych nawiązań. Jeden z bohaterów – królik Dylan – to muzyk o przećpanym głosie i znikomych umiejętnościach przyswajania rzeczywistości. Cholerycznie zachowuje się dopiero wtedy, gdy okazuje się, że „całej trawie świata” grozi zamarznięcie. Kolejny heros (Zeebad), tym razem negatywny, to typowe odzwierciedlenie pedofila wykreowanego przez media. Posiada bujne wąsy, mizerny korpusik i jedną nogę, której falliczna geneza jest wyczuwalna już po kilku chwilach. Podwładnym antagonisty jest drobniutki żołnierzyk, też z charakterystycznym wąsem. Przez cały czas próbuje naśladować swojego mistrza w sztuce złowieszczego śmiechu, który jest wyraźną metaforą uwodzenia nieletnich. Ważki dla interpretacji jest jeden z dialogów między oprychami. Zaczyna się oczywiście od nieudanej próby imitacji chichotu, a kończy na mądrości maestro: „to ma tkwić w głębi gardła”. Wskazówka jest oczywista, wojskowy potakuje ze zrozumieniem głową, a nieświadome dziatki zaczynają się chichrać. Takich dosłownych mrugnięć okiem jest o wiele więcej. Gdybym zaczął wymieniać wszystkie, zrobiłoby się zbyt niesmacznie, dlatego postanowiłem spuścić zasłonę na resztę sprośnych figli.
Trzeba ukrócić ten rozpustny proceder i nie pozwolić na demoralizację naszych dzieci i wnuków. W kraju będącym centrum mesjanizmu i europejskiego chrześcijaństwa należy powiedzieć „stop” deprawującym praktykom zagranicznych filmowców. „Magiczna karuzela” jest wyraźną kontynuatorką dzieła innowierczych kreskówek, takich jak „Smerfy” (popierające prostytucję) czy „Gumisie” (popierające homoseksualizm). Francusko-brytyjska animacja, jak wszystkie jej podobne, umiejętnie kusi najmłodszych piękną kolorystyką. Wszystko skończy się dobrze, jeśli wbijemy dzieciom do głowy, że przymiotnik „kolorowy” nie zawsze znaczy „przyjemny”. Najlepiej uzasadnić to przedstawieniem powyższego terminu w interpretacji członków Ku-Klux-Klanu.



Tytuł: Magiczna karuzela
Tytuł oryginalny: The Magic Roundabout
Reżyseria: Dave Borthwick, Jean Duval, Frank Passingham
Scenariusz: Paul Bassett, Serge Danot, Tad Safran, Raolf Sanoussi, Stephane Sanoussi
Muzyka: Mark Thomas
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: Francja, Wielka Brytania
Dystrybutor: SPI
Data premiery: 9 września 2005
Czas projekcji: 85 min.
WWW: Strona
Gatunek: animacja, przygodowy
Ekstrakt: 10%
powrót do indeksunastępna strona

62
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.