Postanowiliśmy się Wam zaprezentować. Poznajcie nas – oto redaktorzy „Esensji” mówią o sobie. Czasami w bardzo nietypowy sposób… Poznajcie tę wybuchową mieszankę młodości i doświadczenia, urody i intelektu… Kolejność – oczywiście jak najbardziej demokratycznie – alfabetyczna. Kliknij na nazwisko osoby, której autoprezentację chcesz przeczytać:
- URSZULA BALUTA (korekta, dział literacki)
- PIOTR ‘CCT’ BIELATOWICZ (gry)
- MICHAŁ CHACIŃSKI (film)
- PAULINA CHMIELEWSKA (korekta)
- SEBASTIAN CHOSIŃSKI (książki, komiks, dział literacki, varia)
- ARTUR CHRUŚCIEL (książki, dział literacki, komiks)
- MIŁOSZ CYBOWSKI (gry)
- ARTUR DŁUGOSZ (redaktor naczelny)
- PIOTR DOBRY (film)
- EWA DRAB (film)
- DANIEL GIZICKI (komiks)
- WOJCIECH GOŁĄBOWSKI (książki, dział literacki, komiks, varia, skład)
- MARCIN HERMAN (komiks)
- MAGDA JUROWICZ (korekta, dział literacki, varia, public relations)
- WINICJUSZ KASPRZYK (książki, dział literacki, varia)
- TOMASZ KONTNY (komiks)
- TOMASZ KUJAWSKI (książki, film, dział literacki, dział techniczny)
- ŁUKASZ KUSTRZYŃSKI (film, public relations)
- URSZULA LIPIŃSKA (film)
- MARCIN ŁUCZYŃSKI (książki, film, dział literacki, varia)
- KAMILA MICHAŁOWSKA (korekta)
- KAJA MIKOSZEWSKA (korekta)
- PIOTR NIEMKIEWICZ (komiks, dział literacki)
- ERYK REMIEZOWICZ (książki, dział literacki, varia)
- AGNIESZKA SZADY (książki, film, varia)
- MICHAŁ SZCZEPANIAK (film)
- BARTOSZ SZTYBOR (film)
- ELIZA TRZĘŚLEWICZ (korekta, dział literacki)
- KONRAD WĄGROWSKI (redaktor naczelny)
- ALEKSANDRA WINNIK (książki)
- MICHAŁ R. WIŚNIEWSKI (książki, komiks, film)
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jeszcze studentka filologii angielskiej i już magister filologii polskiej. Pracowniczka edukacji państwowej, którą, zamiast wskazywać drogę do pokoju nauczycielskiego, gonią za niezmienione obuwie do szatni… Bystra blondynka. Jak to większość Wodników, dusza ekscentryczna i zainteresowana wszystkim, czym tylko się da. Nie trawi młodej gwiazdy polskiej prozy, panny Masłowskiej, do kanonu obrazów przedstawiających Polskę danego czasu, gdzieś za „Lalką” wstawiłaby „Wilqa”. Uwielbia filmy. Na jednym biegunie (tym minusowym) ustawiłaby von Triera, na drugim Ingmara Bergmana.
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jestem fanem konsolowym, dostającym piany, gdy ktoś używa wobec gier wideo przymiotnika „komputerowe”. Moje gorące orędownictwo na rzecz systemów wyspecjalizowanych do grania często kończy się wielogodzinnymi kłótniami na temat zalet i wad obu systemów. Zasadniczo jednak przepadam za wszystkim i wszystkimi. Sztukę, niczym Pelikan łykam jak leci – książkę o hodowli szarotki alpejskiej przeczytam z równym zainteresowaniem, co słownik wyrazów obcych. Okay, nie brzmi to jak zbyt dobry przykład, ale ta ostatnia pozycja to akurat jedna z moich ulubionych pozycji beltrytystycznych. Zresztą, szerokie zainteresowania nie tylko na gatunki, ale i na rodzaje sztuki się rozciągają – poza kinem, teatrem, grami czy książkami lubię np. trailery wszelkiej maści, teledyski (oficjalne, jak i te zmontowane przez fanów różnych rzeczy), wiejską retorykę Pana Przewodniczącego który odpadł w wyborach, i inne. Poza tym, średnio co parę miesięcy rozpoczynam jakiś nowy, z reguły niekomercyjny projekt, którego celem jest z grubsza przejęcie władzy nad światem – w ten czy inny sposób. Niestety (a może na szczęście?) jak na razie w 90% wypadków nic z nich nie wychodzi – co nie przeszkadza mi odgrażać się, że „ja Wam wszystkim jeszcze pokażę”… Jeśli idzie o edukację, to powinienem teraz, promieniejąc dumą 642-letniej tradycji, napisać, że jestem studentem prestiżowego kierunku i wydziału Uniwersytetu Jagiellońskiego (Informatyka na wydziale matematyczno-informatycznym), ale niestety po dzisiejszym wykładzie z algebry liniowej mam uzasadnione wątpliwości, czy owa duma przetrwa najbliższą sesję. Co nie zmienia faktu, że nie martwię się na zapas – w końcu czymś sobie trzeba zapracować na bycie niepoprawnym i niereformowalnym optymistą. Wracam więc do donkiszotowskich planów zmieniania i zdobywania świata (a po drodze sławy, masy kobiet i pieniędzy). Tylko nie wspominajcie naczelnemu, że przejęcie władzy zamierzam zacząć od „Esensji” i polskiego Internetu, dobrze? Co mnie właściwie kręci w tej (pop)kulturze? Jakie dzieła, zjawiska, trendy? Cytując Oksanę ze sławetnego filmiku (kto nie zna, niech wygugla koniecznie) – „moje interesowa… eee, zainteresowania to chłopaki, imprezy i takie-takie… ale najbardziej, to kręci mnie nauka… i w ogóle, mam nadzieję na przyszłość”. Trendy też mnie ruszają – nie ważne jakie, były tylko były aktualnie „dżezji” lub „trendi” („cool” już wyszło z mody). A na poważnie – to popkulturę kocham, ponieważ kocham poznawać ludzi. Wierzę głęboko, że to właśnie komunikacja jest podstawą funkcjonowania tej branży. Autor za pomocą swoich dzieł – obojętnie jakiego typu – prowadzi dialog z widzem, recenzent – z czytelnikiem, wreszcie: wszyscy odbiorcy między sobą. Jak ładnie kiedyś Kazimiera Szczuka powiedziała w jednym z wywiadów: dobrze, że książki (i przenosi się to na każdą inną gałąź kultury) się pisze, dobrze, że się je czyta, ale najważniejsze – aby o nich rozmawiać. Często do kina chodzę nawet nie dla samego filmu, ale dla dyskusji, która może się po jego premierze wywiązać lub nawet już jest w trakcie. Internet w połączeniu z kulturą popularną umożliwił nam łatwą komunikację i wolną wymianę swoich poglądów na niespotykaną dotąd skalę. Cieszę się, że dzięki temu mogą powstawać przedsięwzięcia takie jak „Esensja”, i że mogę być jego częścią. Jakie dzieło (film, komiks, książka, gra) podoba mi się, choć według powszechnej opinii powinienem się tego wstydzić i dlaczego mi się podoba? „Bardzo Dzikie Żądze 69” (a co, miało być o kulturze popularnej). Wg powszechnej opinii wszelkie upodobania seksualne uważa się w końcu za wstydliwe. A czemu akurat tenże wyrafinowany tytuł mi się podoba? To chyba pytanie do mojego seksuologa, nie do mnie. Znów na chwilkę poważniejąc – to od niedawna wstydliwym stało się np. słuchanie nieśmiertelnego Michaela Jacksona. Mam też słabość do jpopu – Ayumi Hamasaki rządzi (no i ma śliczne teledyski) oraz różnych dziwnych, często egzotycznych rzeczy. Jakie dzieło (film, komiks, książka, gra) według powszechnej opinii będące arcydziełem, uważam za kichę i dlaczego? Jest masa przecenianych według mnie pozycji, szczególnie wśród gier, gdzie rynek jest jeszcze bardzo młody, dynamicznie się rozwijający, i w związku z czym akcje marketingowe często mogą, wyolbrzymiając niektóre aspekty, skutecznie wypromować na mega-hit jakiegoś przeciętniaka. Ale żaden wyjątkowo jaskrawy przykład nie przychodzi mi do głowy – może za wyjątkiem szczególnie dla mnie niestrawnych książek Stefana Żeromskiego, bodaj jedynych lektur jeszcze z czasów LO, których nie zdzierżyłem. Strasznie przereklamowane są też kieprawe powieści Harlana Cobena (gdzie mu tam do branża), czy chyba najgorszy z serii całkiem znośnych książek Dana Browna „Kod Leonarda da Vinci” (aha, nikt ich do arcydzieł nie zalicza, ale rozumiem, że chodzi tutaj o zdanie odmienne od aktualnych trendów). Z filmów nie do końca trawię „Shreków” i innych Pixarowsko-Dreamworksowych animacji – przy Miyazakim (animowany spadkobierca starego Disneya, po którym zostały popłuczyny) czy Bagińskim wypadają nudno i wręcz nieefektownie. Aha, „Titanic” ssie – obejrzałem niedawno, i nawet mimo raczej pozytywnego nastawienia i małych oczekiwań, mocno się rozczarowałem.
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Gdyby moja esensyjna autoprezentacja miała składać się wyłącznie z dialogów z filmów, sięgnąłbym do kina niemego i w ten sposób wykręcił się od pisania. Tak to jest, jak się ma dwójkę małych dzieci, z których pierwsze absorbuje średnio na pół dnia, a drugie średnio na drugie pół. Średnio, bo bywa, że oba absorbują na cały dzień i wówczas zmuszony jestem zaciągać kredyt czasowy na serwisowanie i konserwację maluchów (o zwykłej robocie nie wspominając). Do spłaty z wolnych dni w przyszłości. Do dzisiaj zaciągnąłem go już na tyle czasu, że dokładnie wiem, co będę robić przez następnych kilka lat. Jak zawsze w trudnych sytuacjach istnieje tu jednak pewien plus („z tym ‘zawsze’ to nie jest do końca tak pięknie” mawia znajomy kaskader przed numerem z krokodylem). Taki mianowicie, że ma się w pewnym sensie nadzieję na gwarancję od losu, że pożyje się ten kawałek czasu do spłacenia długu, albo przynajmniej umrze, nie oddając tego, co się pożyczyło. Zawsze to jakieś pocieszenie. Choć chyba nie na długo – „to zależy ile się umiera”, jak mógłby powiedzieć Bogart, gdyby mu się chciało gadać. W tej pozytywnej atmosferze dodam więc, co kręci mnie w tej popkulturze. Otóż najbardziej ostatnio bajki, w których różni tacy zjadają dzieci. „Czerwony kapturek” na przykład to piękna historia, chociaż spieprzona w zakończeniu. Ale to się zdarza w bajkach bardzo często – że wspomnę tylko jeszcze o „Jasiu i Małgosi”. Jako że piszę w środku nocy i za moment któreś z nieletnich mieszkańców posesji zbudzi się z krzykiem, że śnią im się „klokodyle” (widziały w zoo takie tam kurduplowate okazy i do dzisiaj co pewien czas w nocy czują potrzebę informowania rodziców o miłych wspomnieniach). No więc, jako że kruca bomba mało casu, połączę dwa ostatnie pytania w jedno, czyli powiem jakie arcydzieło mi się nie podoba i jaka kicha to dla mnie arcydzieło. Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi: „Mysia”. Arcydzielnie absorbuje nieletnich, mimo że to kicha. Można by powiedzieć: Mysia-kisia. Tylko po co.
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na zdjęciu obok wyszłam, moim zdaniem, trochę zbyt okrągło, aczkolwiek figury modelki na pewno nie posiadam. Aha, mam jeszcze okulary. Ludzie mówią, że wyglądam na osobę spokojną i kujona, ale po lepszym poznaniu mnie, stwierdzają, że: a) jestem wariatką b) ze mnie to taka cicha woda c) i na pewno się dziwią, jak – przy moim notorycznym niewyrabianiu się i olewczym (czasem) podejściu do szkoły – mam dobre stopnie ;) Cóż, lenistwo i brak organizacji czasu wypadałoby jakoś przezwyciężyć, bo matura za pasem… Ech… Kto mi to ostatnio mówił, że 18 lat to piękny wiek?! Za 10 lat, względnie wcześniej… 1. Będę o 10 lat starsza (odkrywcze, prawda?), ale nie gwarantuję, że mądrzejsza. 2. Pewnie wreszcie napiszę książkę. Tak, tak, pisanie chodzi mi po głowie już od lat bodajże pięciu. Za te 10 lat na koncie będę zapewne miała jedną lub dwie powieści fantasy, a może i coś inszego… 3. A ilustracje wykonam samodzielnie:) Muszę się pochwalić, że już w przedszkolu, wesołym brzdącem o blond loczkach będąc, zauważyłam, że istnieje coś takiego jak perspektywa. Chociaż wtedy nie znałam takiego trudnego słowa. 4. Będę miała kłopot, gdzie upchnąć setki lub tysiące fotografii. Dać Paulinie aparat, a wykorzysta cały film w ciągu dwóch dni. Bo tutaj pszczoła na cynii, tu światło tak ładnie pada na drzewo, tam bardzo stary nagrobek z żółtym liściem na płycie, no i jeszcze jabłko tak mocno się czerwieni na tle liści… 5. Możliwe, że otworzę sklepik z ubraniami mojego projektu. 6. Będę podróżować! Irlandia, Anglia, Norwegia, może Japonia lub Indie… A na pewno piękne zakątki Polski. 7. Przypuszczam, że nadal będę korektorką w „Esensji”… :) Co mnie kręci w popkulturze? Yyy… Powiem tak: kręci mnie 1/4 popkultury, bo reszta nie jest na mój gust. Lubię dobre kino, choć często odwiedzam przybytek X muzy w celach czysto rozrywkowych. Jak zdecydowana większość ludzi w moim wieku, lubię muzykę, ale nie w stylu Radia Eska. Lubię literaturę wszelaką, poza science-fiction, książkami kucharskimi i Grocholą. Interesuje mnie także samo zjawisko popkultury i sztuka współczesna we wszelkich przejawach. Co nie znaczy, że mi się ona podoba – z tym bywa różnie. Co, w przeciwieństwie do większości, spodobało mi się? Hmm… Podobno słuchanie Britney Spears to obciach. Zgadzam się, ale jedna jej piosenka mi się podoba. Ta pierwsza – „One More Time” czy jakoś tak. Poza tym uwielbiałam jako dziecko i takoż teraz pewną japońską kreskówkę pod mało piłkarskim tytułem „Kapitan Jastrząb”. A właściwie to lubię też „Sally czarownicę” i „Czarodziejkę z Księżyca”, a co! Co mi się nie podoba wbrew opinii ogółu? Chociażby „Piła”. Owszem, zakończenie zaskakuje (pominąwszy fakt, że można było je przewidzieć), ale reszta? Jak zawsze – krew, sadyzm, krew, ofiary, krew. To ma być dobry horror? Dodatek gratis: Lubię jeszcze… Jesień, lody cynamonowe, taniec towarzyski, zagadnienia psychologiczne w teorii i praktyce (obym się dostała na psychologię…), kwiaty, kolor zielony, świece, herbatę, czekoladę, Osiołka ze „Shreka”, kurczaka, ryż. Nie lubię… Chamstwa i braku kultury; gdy brakuje mi czasu; gdy szukam prostych ubrań, a znajduję tylko takie z cekinami, nadrukami w stylu „sweet girl” i falbankami; robić czegoś, na co nie mam absolutnie ochoty; chemii; swojego lenistwa; chipsów. |