powrót do indeksunastępna strona

nr 9 (LI)
listopad 2005

Prosto z Nieba
Depeche Mode ‹Playing the Angel›
To miał być wielki powrót wielkiego zespołu. I rzeczywiście, najnowsze dziecko Depeche Mode pozostawia w tyle ostatnie dokonania grupy: „Ultrę” i „Excitera”. Miliony fanów brytyjskiej grupy czekały z niecierpliwością na ten album i oto jest: jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych tego roku – „Playing the Angel”.
Zawartość ekstraktu: 80%
‹Playing the Angel›
‹Playing the Angel›
Zaczyna się głośno. Cały album jest zresztą momentami bardzo hałaśliwy, innymi razy z kolei stłumiony do granic słyszalności. Pierwszy utwór i prawdopodobnie drugi singiel, „A Pain that I’m Used to”, rozpoczyna się przeraźliwie przesterowaną gitarą, którą usłyszymy jeszcze nie raz w dalszej części albumu. Po tym ostrym wejściu zaczyna się to, co zawsze było najmocniejszą stroną Depeche Mode – melodyjność, która sprawia wrażenie, że gdzieś się to już słyszało, i niezwykła chwytliwość piosenek zaśpiewanych charakterystycznym głosem Dave’a Gahana. Powoduje to, że piosenki szybko zapadają w pamięć, a noga sama zaczyna podrygiwać do rytmu. Tytuł pierwszego kawałka oddaje jednocześnie tematykę całego „PTAka” (tak popularnie nazywają ten album polscy fani DM), czyli – mówiąc najprościej – ból i cierpienie. Na tylnej okładce znaleźć można zresztą potwierdzający to napis: „pain and suffering in various tempos”. I choć nie jest to płyta w odbiorze ciężka czy przytłaczająca, to jednak mroczna – momentami nawet bardzo. Nie wiem, czy jest w stanie pod tym względem pobić „Songs of Faith & Devotion”, ale z pewnością można oba dzieła ustawić w jednym szeregu.
Słychać na „Playing the Angel” odniesienia do poprzednich płyt zespołu, szczególnie do „Violatora”, z którym często jest porównywany. Wystarczy chociażby spojrzeć na promujący album „Precious”. Nie trzeba być melomanem, żeby dostrzec podobieństwo do uwielbianego przez radio i MTV „Enjoy the Silence”. To właśnie „Precious” wydaje się być najmocniejszym punktem albumu, choć trudno tu o jednostronną opinię, bo „Playing the Angel” jest niezwykle równą płytą. A to, jak wiadomo, nie było normą w twórczości Depeche Mode (może pomijając „Violatora” i „Songs of Faith & Devotion”). Obok „Precious” mamy tu ostro zaśpiewany „John the Revelator”, najmroczniejsze chyba „Nothing’s Impossible” i „The Darkest Star” czy przywołujący na myśl starszą twórczość DM „Lilian”, przy którym można śmiało potańczyć. Zgodnie z tradycją, wokalnie udziela się również Martin Gore. „Macro” i „Damaged People” zaśpiewał w całości, w innych utworach stanowi „tło” dla Gahana. Najmniej ciekawy jest nudnawy „I Want it All”, choć na „Exciterze” byłby zapewne jednym z lepszych kawałków.
„Playing the Angel” może okazać się dla zespołu albumem przełomowym, nie tylko dlatego, że po kilkunastu latach znów wynosi DM na szczyt. Po raz pierwszy część utworów napisał Dave Gahan, powiększając tym swój wkład w twórczość zespołu, niż śpiewając tylko to, co wymyśli i napisze Martin Gore. Trzeba powiedzieć, że skomponowane przez Gahana „Suffer Well” i „Nothing’s Impossible” są mocnym punktem krążka.
Muzycznie jest to niezły album – chociaż gorszy od „Violatora” i „Songs of Faith & Devotion”, to z pewnością lepszy od innych płyt DM. Gore i Fletcher upchnęli tu sporo trzeszczącej elektroniki, mocnego basu, dołożyli gitary (Martin postarał się, aby ich brzmienie było jak najmniej „gitarowe”), a Gahan dopełnił wszystko swoim czasem silnym, czasem melancholijnym głosem. Produkcją zajął się Ben Hilier, facet współpracujący wcześniej m.in. z zespołem Blur. W efekcie powstała płyta, która już narobiła sporo szumu, a wszystko jeszcze przed nią. I pomyśleć, że Depeche Mode było już na krawędzi rozpadu…
Miał to być powrót do korzeni, ale nie oszukujmy się. Bez Alana Wildera Depeche Mode nigdy nie zagra tak, jak to robiło kilkanaście lat temu. W odchudzonym składzie „Playing the Angel” to jednak najlepsze ich dzieło. Nikt nie powinien się spodziewać po nowym krążku, że będzie to druga „Black Celebration” lub „Music for the Masses”, bo i czasy inne, i muzycy dojrzalsi. Któryś z członków DM już zapowiedział, że w żadnym wypadku nie jest to ostatnia płyta zespołu i sądzę, że po najnowszej produkcji wszyscy fani znowu z niecierpliwością będą wypatrywać dnia premiery kolejnego krążka spod znaku róży.



Tytuł: Playing the Angel
Wykonawca / Kompozytor: Depeche Mode
Wydawca: EMI Music
Data wydania: 17 października 2005
Czas trwania: 52:43
Utwory:
1) A Pain That I'm Used To: 4:11
2) John The Revelator: 3:42
3) Suffer Well: 3:50
4) The Sinner In Me: 4:55
5) Precious: 4:10
6) Macrovision: 4:02
7) I Want It All: 6:10
8) Nothing's Impossible: 4:21
9) Introspectre: 1:42
10) Damaged People: 3:28
11) Lilian: 4:46
12) The Darkest Star: 6:55
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

127
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.