powrót do indeksunastępna strona

nr 9 (LI)
listopad 2005

Król Lisów
Raymond E. Feist
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Rozdział czwarty
Wybór
Tal usiadł.
Zapadł się ciężko w miękkie poduszki, spiętrzone na dywanie, i zaczął się przypatrywać ciemnej sylwetce stojącej w kącie pomieszczenia.
– Pasko wysłał Amafiego na targ z jakimś bezsensownym poleceniem. Niebawem stragany będą się zwijać, więc mamy tylko kilka minut – powiedział unosząc czarę z winem. – Przyłączysz się do mnie?
Wysoka postać wystąpiła z kąta i zdjęła kapelusz. Na ramiona mężczyzny opadły długie białe włosy. Mierzył Tala spojrzeniem bladoniebieskich oczu.
– Nie zajmę ci dużo czasu. Ojciec wysłał mnie z wiadomością i z paroma pytaniami.
– No to przynajmniej usiądź, Magnusie.
– Wolę stać – odparł młody mag.
Przez jakiś czas Magnus uczył Talwina podstaw magii i logiki, ale młodzieniec nie potrafił wzbudzić w sobie uczucia sympatii względem tego człowieka. Lubił go najmniej ze wszystkich swoich nauczycieli. Pomyślał, że to naprawdę zabawne, gdyż to właśnie młodszy brat Magnusa, Kaleb, był jedynym członkiem Konklawe, którego mógłby nazywać przyjacielem. Obaj byli myśliwymi, obaj nie posługiwali się magią jako jedyni w tym zgromadzeniu czarnoksiężników, i obaj nie rozumieli zbyt wiele z tego, co z zawrotną szybkością działo się wokół nich. Ze wszystkich działających w służbie Konklawe tylko Miranda, matka Magnusa, wydawała się Talowi bardziej obca.
– Wybacz mi, ale miałem ciężką noc i męczący dzień – rzekł Talwin. – Nie spałem prawie wcale i mój umysł jest otępiały ze zmęczenia.
– Zgaduję, że masz na myśli heroiczne zmagania z niedźwiedziem i z lady Natalią? – zapytał Magnus z uśmiechem.
– A więc słyszałeś o tym? – Wyprostował się na poduszkach, zaskoczony. Powrócił do miasta nie dalej niż godzinę temu i większość tego czasu spędził w pałacu. Co oznaczało, że plotki rozeszły się naprawdę w rekordowym tempie. Jego oczy zwęziły się w szparki. – Nie mogłeś o tym usłyszeć. Widziałeś to!
– Tak. Obserwowałem twoje poczynania.
Młody szlachcic nie próbował nawet ukryć niezadowolenia. To już drugi raz, gdy Magnus obserwował go potajemnie.
– Jestem w stanie zrozumieć, że chciałeś być świadkiem mojego starcia z Ravenem, ale po co mnie śledziłeś podczas zwykłego polowania?
– Ponieważ nic, co dotyczy Kaspara z Olasko, nie jest zwykłe ani proste. Ojciec mnie poprosił, żebym pilnował, aby nic ci się nie stało podczas tej wycieczki z księciem. Zresztą poza tym starciem z niedźwiedziem i figlami z siostrą Kaspara najwyraźniej wszystko idzie po myśli Konklawe. Poza tym szpiegowałem cię już po raz ostatni.
– Dlaczego?
Magnus ściskał swój kapelusz o szerokim rondzie w obydwu dłoniach.
– Najpierw pytania. Czy jesteś gotów, przyjąć ofertę pracy u Kaspara?
– Prawie, ale jeszcze nie do końca.
– Zatem niedługo to się stanie?
– Tak. Niebawem.
– Czy książę albo jego siostra wspominali przy tobie o człowieku imieniem Leso Varen?
– Nie. Z pewnością bym tego nie przeoczył.
– I ostatnie pytanie mojego ojca. Czy masz jakiekolwiek podejrzenia, w jakim celu Kaspar planuje umieścić swoje oddziały na granicy z Królestwem Wysp, setki kilometrów od jakiegokolwiek sensownego celu?
– Nie mam pojęcia.
– A teraz moje pytanie. Dlaczego uratowałeś Kaspara przed tym niedźwiedziem?
Talwin potrząsnął głową i siorbnął łyk wina.
– Prawdę mówiąc, nie jestem w stanie ci tego wytłumaczyć. Po prostu zareagowałem odruchowo. Ale kiedy się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że to musiało być jakieś polecenie od bogów.
– Co?
– Nie wystarczy mi patrzeć na śmierć Kaspara. Musi się przynajmniej dowiedzieć za co umiera, a może nawet więcej…
– Co więcej?
– Chcę go zobaczyć upokorzonego. Chcę go zobaczyć, jak sobie zdaje sprawę, że wszystkie jego plany i intrygi, wszystkie mordercze polecenia i masakry, których dokonano na jego rozkaz, wszystkie zdrady i okrucieństwa, nie zdały się na nic.
Magnus milczał przez chwilę, zanim znów się odezwał.
– Zabić go byłoby znacznie prościej, niż sprawić, by znalazł się w podobnej sytuacji.
– Jednak nie będę ustawał w wysiłkach, aż osiągnę cel.
– O ile mogę ci przypomnieć – przerwał mu Magnus – twoim celem jest dowiedzieć się najpierw po co mu wojna z Królestwem. Wszystkie okruchy informacji pozwalają nam przypuszczać, że twoje podejrzenia są słuszne. Kaspar w jakimś szalonym celu, tylko sobie wiadomym, pragnie zjednoczenia Wschodnich Królestw i uderzenia wielką siłą na Wyspy. I podkreślam słowo „szalonym”, gdyż jego dotychczasowe postępki nie robią na nas wrażenia sensownych i przemyślanych.
Tal pokiwał głową.
– Jednakże dałbym sobie głowę uciąć, że Kaspar nie jest szalony. Skrzywiony, morderczy, okrutny, czarujący, nawet zajmujący na swój sposób; ale jest zdrów na umyśle jak każdy inny człowiek. Jego postępki mogą się wydawać bezsensowne, ale poza nimi kryje się zawsze coś więcej. – Pochylił się do przodu i odstawił puchar z winem na stół. – A teraz, Pasko i Amafi niebawem wrócą, więc musimy się pospieszyć, żeby dokończyć naszą rozmowę.
– W takim razie przejdę do poleceń. Pierwsze jest od mojego ojca. Musisz od tej pory być bardziej niezależny.
– Jak mam to rozumieć?
– To oznacza, że przez pewien czas będziesz zdany tylko na siebie, Talu. – Magnus założył kapelusz. – Jeżeli zdecydujesz, że nadszedł czas, aby zaakceptować ofertę Kaspara i wstąpić w szeregi jego pracowników, znajdź jakiś powód, żeby odprawić Paska. To, co zrobisz z tym swoim nowym nabytkiem, Amafim, pozostawiam twojej decyzji. Ale pamiętaj, jesteś związanym przysięgą i pod żadnym pozorem nie wolno ci nikomu wspominać o Konklawe, nawet jemu. Nie może nabrać podejrzeń o istnieniu podobnej organizacji. Od tej chwili nie będziemy się z tobą kontaktować, chyba że sam nas odszukasz. Jeżeli pojedziesz na północ, możesz próbować przesyłać wiadomości przez Kendrika. Pojedź do niego osobiście albo poślij kogoś zaufanego. W Rillanon szukaj gospody nazywanej Złoty Wschód, a w Saladorze Winnej Beczułki, gdzie już zresztą byłeś. Jeżeli zawędrujesz do Krondoru, to znasz już Admirała Traska. Szukaj tam nocnego barmana w Gospodzie Molkonskiego. Niestety nie mamy żadnego agenta w Opardum, ale jeżeli zdołasz jakoś przekazać wiadomość do Młota I Kowadła, tawerny, która znajduje się w mieście Katesh’kaar, w Przyczółku Bardaka, dotrze ona do nas z pewnością.
Szlachcic zaśmiał się.
– Czy wszyscy nasi agenci są ukryci w tawernach i gospodach?
Magnus także się uśmiechnął.
– Nie, ale sądzimy, że gospody i tawerny są miejscami, gdzie trafia przypadkowo wiele użytecznych informacji. Wymyśl jakiś sposób, żeby dostarczać wiadomości do któregoś z tych punktów. Zaadresuj je do kawalera z Leśnego Ostępu i o nic się nie martw. Dotrze z pewnością. O ile możesz, używaj szyfru. W innych miastach są inne tawerny i Pasko zadba o to, abyś dostał pełen spis kontaktów, zanim się rozstaniecie.
– Dlaczego muszę go odprawić?
– Są dwie… nie trzy przyczyny. Po pierwsze drugi agent Konklawe, który znalazłby się w pobliżu Leso Varena, znacznie zwiększa ryzyko wykrycia. Matka umieściła lady Rowenę tak blisko księcia Kaspara, jak to tylko możliwe w przypadku kobiety. Zakładam, że liczy na to, że księciu wymknie się jakaś niedyskrecja, kiedy rozluźniony spocznie w łóżku. Już twoja obecność tam wystawia nas na wielkie ryzyko. Pasko nie będzie w niczym przydatny, jeżeli pojedzie do Opardum, a tylko zwiększy niebezpieczeństwo. A po drugie mamy dla niego inne zadanie. I po trzecie on pracuje dla Konklawe, a nie dla kawalera Hawkinsa z Ylith, więc nieważne co na ten temat myślisz.
– Trafione.
– Teraz muszę postawić sprawę jasno. Nieważne jakie będziesz miał okazje do wywarcia zemsty na Kasparze, pamiętaj, że on jest tylko częścią naszego problemu. Skoncentruj się na Leso Varenie i dowiedz się o nim tak dużo, jak tylko możesz. To on jest prawdziwym zagrożeniem. I na koniec: jeżeli cię odkryją, nie będziemy w stanie ci pomóc. Konklawe nie uratuje cię przed śmiercią, bo to zbyt ryzykowne dla całej organizacji. Czy to jasne?
– W zupełności.
– Dobrze. A więc nie daj się zabić, a przynajmniej postaraj się zrobić coś pożytecznego, zanim cię dopadną. Jeżeli wpadniesz w kłopoty, nie będziemy mogli i nie spróbujemy nawet cię z nich wyciągnąć.
I Magnus zniknął nagle. W miejscu, gdzie stał lekko zawirowało powietrze, a potem w pokoju zapadła martwa cisza.
Talwin wyciągnął rękę i wziął kielich z winem.
– Nienawidzę tego, że on zawsze musi mieć ostatnie słowo – mruknął pod nosem, poirytowany.
• • •
Tal obudził się nieco zdezorientowany. Zeszłego wieczora, podczas rozmowy z Magnusem, wypił tylko jeden kielich wina. Dzień minął bez żadnych ważniejszych zdarzeń. Bez pośpiechu zjechali z gór i dostali się przez miasto do pałacu. Nie spał jednak dobrze i zastanawiał się, czy powodem jego niepokoju jest decyzja, którą będzie musiał wkrótce podjąć.
Kaspar miał wobec niego dług wdzięczności. W takim razie jak Hawkins miał przyjąć u niego służbę, jeżeli teraz będzie to wyglądać nieco podejrzanie? Pomysł zabicia księcia Matthewa i zmuszenia tym samym Kaspara, żeby ochronił go przed konsekwencjami śmierci członka rodziny królewskiej, wydawał się coraz lepszy. Status zwycięzcy turnieju w Akademii Mistrzów dawał mu wiele przywilejów, ale jakie nakładał obowiązki? Zastanawiał się nad tym przez dłuższą chwilę.
Wiedział, że jest w stanie zaaranżować co najmniej kilka wydarzeń w miejscach publicznych, skutkiem których książę Matthew zostanie zmuszony wyzwać go na pojedynek. Z pewnością zebrani będą nalegać, aby starcie zostało stoczone do pierwszej krwi, ale przecież może zabić księcia przez przypadek. Takie rzeczy się zdarzają, chociaż nieczęsto. Jednak nie, Tal musiał zrezygnować z tego pomysłu, gdyż pojedynek to sprawa honorowa i król mógł go już więcej nie zaprosić do pałacu…
Może jakaś bójka? Matthew nie stronił od obskurnych burdeli i domów gry w mieście. Oczywiście chadzał tam w przebraniu, mimo że i tak wszyscy go znali, a on sam nie wahał się wykorzystywać przewagi swego pochodzenia.
Talwin odrzucił także ten pomysł. Miejsca odwiedzane przez księcia nie należały do tych, które gościłyby śmietankę Roldem, więc znajdzie się za mało świadków.
Zabicie księcia w odpowiedni sposób nie było wcale prostsze od późniejszego wpasowania się na bezpieczną pozycję pomiędzy wybaczeniem a stryczkiem. I nawet jeżeli uda mu się osiągnąć zamierzony cel i Kaspar zareaguje po jego myśli, to tym samym ureguluje swój dług wobec Szpona. Tal wolałby, aby zobowiązanie pozostało ciągle w mocy.
Nie, zdecydował się nagle i wstał. Nie zabije księcia Matthewa. Wpadł mu do głowy inny pomysł. Usiadł z powrotem i znów zastanowił się głęboko. Doszedł do wniosku, że nie dość dokładnie wyznaczył swoją rolę w nadchodzących zdarzeniach. Może istnieje inny sposób, żeby stać się persona non grata w Roldem. Mógłby uniknąć katowskiego topora, jednocześnie nie odcinając sobie całkowicie przyszłości towarzyskiej w tym mieście. Musi tylko zaaranżować sytuację tak, aby podjęcie służby u księcia Kaspara wyglądało na jedyne możliwe wyjście z sytuacji.
– Pasko! – zawołał i chwilę później do pokoju wszedł Amafi.
– Wasza miłość, czym mogę służyć? – zapytał morderca w języku Królestwa Wysp.
– Gdzie jest Pasko? – zapytał Tal sięgając po nogawice.
Były zabójca podał je młodzieńcowi.
– Poszedł na poranny targ, wasza wielmożność. Kupić jedzenie. Co mogę dla ciebie zrobić?
Zastanawiał się przez chwilę.
– Sądzę, że nadszedł właściwy czas, abyś nauczył się, co to znaczy być kamerdynerem – odezwał się w końcu.
– Kamerdynerem? Wasza miłość, nie znam tego słowa.
Hawkins zapomniał, że posługuje się roldemskim, a w tym języku Amafi z trudem się porozumiewał.
Il cameriere personale – powiedział używając języka queg.
– Ach, pokojowcem! – wykrzyknął Amafi w języku królewskim, jak nazywano także język Wysp. – Spędziłem trochę czasu pomiędzy dobrze urodzonymi, wasza miłość, więc bez trudu nauczę się spełniać twe polecenia. Ale co z Pasko?
– Obawiam się, że Pasko niedługo nas opuści. – Kawaler usiadł i zaczął wciągać buty. – Sprawy rodzinne. Będzie musiał wrócić do domu swego ojca, na północy w rejonie Latagore.
Petro Amafi nie pytał o szczegóły.
– A więc będę musiał się starać, aby dorównać mu w spełnianiu twoich potrzeb – powiedział tylko.
– Ciągle musimy popracować nad twoim roldemskim – oznajmił Talwin wracając do tego języka. – Udaję się do Akademii Mistrzów. Czekaj tutaj na Paska, a potem powiedz mu, żeby zaczął cię szkolić w obowiązkach służącego. On ci wszystko wyjaśni. Stań się na jakiś czas jego cieniem i obserwuj uważnie, czym się zajmuje. Zadawaj pytania, o ile to nie przeszkodzi ani mnie, ani komukolwiek z moich towarzyszy. Jeżeli podejrzewasz, że tak może się stać, zatrzymaj pytania i komentarze dla siebie do czasu, kiedy zostaniecie sami. Powiedz mu, że w południe będę u Remargi i niech mi przyniesie świeże ubranie. Potem zjem obiad u… Baldwina. To nad Głównym Kanałem. Po południu wybiorę się pograć w karty u Depanova. Wrócę przed kolacją, żeby przebrać się w coś bardziej odpowiedniego.
– Tak, wasza wielmożność.
Tal założył tę samą koszulę, którą miał na sobie poprzedniego dnia i narzucił na ramiona codzienny, nie rzucający się w oczy kaftan. Sięgnął po miecz.
– Teraz znajdź sobie coś do roboty, zanim Pasko wróci z targu. Widzimy się znów w południe.
– Tak, wasza wielmożność – powtórzył Amafi.
Hawkins wyszedł z mieszkania i pobiegł w dół schodami. Przypiął pas z mieczem i zarzucił kaftan na ramię. Dzień był bardzo ciepły, więc postanowił, że nie zabierze ze sobą kapelusza. Kiedy szedł ulicami w kierunku Akademii Mistrzów, rozmyślał, jak bardzo może narazić się królewskiemu domowi, by nie narobić sobie zbyt wielu kłopotów.
Poranne słońce, ciepły wietrzyk znad oceanu i wspomnienia o przygodzie z lady Natalią, która była wspaniałą kochanką, wprawiły Tala w doskonały humor. Kiedy dotarł do Akademii Mistrzów, ułożył już plan, jak poniżyć księcia unikając jednocześnie stryczka i usiłował przekonać siebie samego, że nadchodzące wydarzenia mogą nawet okazać się dość zabawne.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

52
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.