powrót do indeksunastępna strona

nr 9 (LI)
listopad 2005

Autor
Plastikowe jabłuszko
‹Appleseed›
Woda i ogień. Jak pogodzić przeciwieństwa? Styl klasycznej, dwuwymiarowej animacji i trójwymiarową wirtualną rzeczywistość? Podszyte filozofią science-fiction i nastawione na czystą rozrywkę kino akcji? Twórcom kinowego „Appleseed” nie udało się to najlepiej.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹Appleseed›
‹Appleseed›
Tytuł „Appleseed” nie powinien być obcy fanom cyberpunka. Kultowy – i nie używam tego słowa na wyrost – komiks japońskiego mistrza Masamune Shirow (spod jego ręki wyszedł słynny „The Ghost in the Shell”) to klasyka gatunku, którą już raz przeniesiono na ekran. Wersja z 1988 roku to tanie anime akcji, jakich pełno było w latach 80., z fabułą i wykonaniem wyrywającym serce każdemu miłośnikowi Shirowa. Nic dziwnego, że na wieść o nowej ekranizacji odżyła nadzieja na dobry film na podstawie „Pestki”. Prawie się udało.
Pechem „Appleseeda” była data premiery. 2004 był rokiem wielkich dzieł. Mamoru Oshii zaprezentował niesamowity „Innocence” (kontynuacja „Ghost in the Shell”), mistrz Hayao Miyazaki przedstawił znany również z polskich kin „Ruchomy Zamek Hauru”, po dłuższym milczeniu powrócił Katsuhiro Otomo, ojciec kultowego „Akiry”, z długo oczekiwanym „Steamboyem”. Te filmy wysoko ustawiły poprzeczkę. Sposób, w jaki Oshii i Otomo połączyli w swoich filmach klasyczną animację z trójwymiarowymi wytworami komputera, był niezwykle przemyślany i konsekwentny. Miyazaki użył komputerów tak, że nie było widać ich ingerencji. Natomiast twórcy „Appleseeda” poszli nieco na łatwiznę, efekt mariażu stylu ręcznego i 3D uzyskując dzięki technologii „cell shading” („cienowanie celuloidowe”, czyli wyglądające jak w klasycznej animacji). Trójwymiarowe obiekty postaci udają rysowane ręcznie, natomiast tło nie udaje niczego. Efekt jest ciekawy, ale czy zachwyca? Swoboda ruchów i operacji kamerą jest duża, pozwalająca tworzyć zapierające dech sceny akcji. Gdzieś gubi się jednak dusza, takie drobne niedoskonałości wynikające z użycia tradycyjnych metod. Całość sprawia wrażenie eksperymentu, nie do końca udanego, ale mimo wszystko – rokującego dobrze na przyszłość, gdy narzędzie zostanie lepiej opanowane.
Ulubiona zabawa policji przyszłości, popularnie zwana „a ja mam większego!”
Ulubiona zabawa policji przyszłości, popularnie zwana „a ja mam większego!”
Niestety, film kuleje w innych sferach. Żeby zrozumieć twórczość Masamune Shirow, wystarczy zrozumieć jedną prostą rzecz – jego poczucie humoru. Shirow wiele rzeczy robi z pewnym przymrużeniem oka, z post-modernistycznym i post-cyberpunkowym podejściem. Twórcy filmu tego najwyraźniej nie rozumieją. Kiedy Shirow zbudował świat „Appleseeda” w oparciu o kawałki mitologii greckiej, zrobił to z wdziękiem. Tymczasem pozbawienie filmu wątków humorystycznych (co dziwi o tyle, że reżyser Shinji Aramaki w 1987 roku zrealizował „Madox-01”, parodiujący cyberpunkowe wątki), z jednoczesnymi wybrykami pokroju dodania „złego kolesia” nazwanego Hadesem, jest niezwykle toporne; to znaczący krok ku żenadzie. W znakomitym „Ghost in the Shell” Mamoru Oshii także nie oddał ducha komiksu Shirowa, miejsca po amputacji zatkał jednak swoim własnym przemyślanym, wypracowanym stylem. Aramakiemu się to nie udało, stworzył dzieło nieco kalekie, potwór Frankensteina – wypadkowa między filozoficznym science-fiction spod znaku Mamoru Oshii na siłę wtłoczona w ramy akcyjniaka rodem z lat osiemdziesiątych. Jeśli ktoś jest wieloletnim fanem anime, poczuje się jak dziesięć lat temu, w „starych, dobrych czasach”. Ale jako miłośnik science-fiction nie czuję się usatysfakcjonowany. Pod skomplikowaną (jak na kino akcji) intrygą kryć się mają „pytania o istotę i sens człowieczeństwa”. No to fajne, tylko co z tego? Nie pierwszy raz, nie ostatni. Miło, że różni twórcy co raz biorą się za taki temat, lecz po „Blade Runnerze”, „Ghost in the Shell”, mandze „Nauzykaa z Doliny Wiatru” czy „Głowie Kasandry” chciałoby się, żeby stało to na jakimś wyższym poziomie. Nie stoi.
Co zatem zostaje? Odrzuciwszy wszelkie ambicje twórców i ich dobre chęci? Zostaje świetny, rozrywkowy obraz, w którym napierdzielają się cyborgi w bojowych zbrojach, w świetnie zbudowanym mieście przyszłości, z fajowskimi pojazdami, w rytm wypasionej techniawy. I to jest to, co się naprawdę liczy, co pozwala się poczuć znów dzieciakiem, który dostawał gęsiej skórki na widok robota z działem laserowym. To wam się udało, dziękuję. I nie popsuł mi tej frajdy nawet polski dystrybutor, nie będący w stanie zapewnić filmu w oryginalnej wersji językowej.



Tytuł: Appleseed
Reżyseria: Shinji Aramaki
Scenariusz: Haruka Handa, Tsutomu Kamishiro
Muzyka: Paul Oakenfold, T. Raumschmiere, Ryuichi Sakamoto
Rok produkcji: 2004
Kraj produkcji: Japonia
Dystrybutor: Vision
Data premiery: 7 października 2005
Czas projekcji: 103 min.
WWW: Strona
Gatunek: akcja, animacja, SF
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

90
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.