Piła mogiła
„Piła”, niespodziewany przebój zeszłego roku, nie była oczywiście filmem dobrym. Kładł ją na łopatki bzdurny scenariusz, idiotyczna końcówka, fatalne aktorstwo. Mimo wszystko oglądało się ten film zadziwiająco dobrze, oczywiście przy założeniu niepróbowania analizowania tego wszystkiego, co widać na ekranie i położenia mózgu na sąsiednim kinowym fotelu. Niestety, nawet tego nie można powiedzieć o „Pile 2”. | | ‹Piła II› |
„Czegoś takiego w kinie jeszcze nie widziałeś!” straszy napis z plakatu „Piły 2”. Jest to prawdą – ale tylko przy założeniu, że do kina w ogóle nie chodzisz. Bo sama fabuła „Piły 2” powstała według znanego hollywoodzkiego schematu – „weźmy dwa filmy i stwórzmy trzeci, po prostu łącząc pomysły z tych dwóch”. „Piła 2” jest więc połączeniem „Cube” i „Piły” (która z kolei czerpała z „Siedem” i niskonakładowych horrorów). Pan Jigsaw tym razem chwyta w pułapkę nie pojedyncze osoby, lecz całą grupę, która powinna współpracować, aby z pułapki się wydostać. Oryginalności więc tu nie uświadczysz. Może zresztą to hasło stworzył właśnie człowiek, który do kina nie chodzi – świadczy o tym inny slogan „Psychopaci z Cube i Siedem mogliby się od niego uczyć”. Gdyby autor tego hasła oglądał „Cube”, wiedziałby zapewne, że nie było tam żadnego psychopaty. Poza swą wtórnością, film jest zwyczajnie nudny. Nudny, bo twórcy każą nam interesować się losami postaci, a nie poświęcono nawet paru minut na przedstawienie ich widzowi; postaci, których jedynym wyróżnikiem jest ich antypatyczność. Jest też nudny, bo monotonny – gdy próbuje się cały czas utrzymywać napięcie, bez jego stopniowania, widz zaczyna ziewać. Niestety jest też głupi – postacie zachowują się jak w kiepskich horrorach klasy „B” (być może dlatego, że „Piła 2” jest właśnie kiepskim horrorem?). Gdy dwóch mężczyzn toczy walkę na śmierć i życie, jeden powala drugiego, po czym oczywiście odwraca się od powalonego i tak długo wzdycha, aż tamten powstanie, otrzepie się i przyłoży mu od tyłu. Gdy bohaterka znajduje strzykawkę z antidotum ukrytą w szklanej klatce, zamiast klatkę stłuc jakimś narzędziem, radośnie wkłada do środka ręce, dając się złapać w pułapkę (wcześniej zetknęła się z trzema czy czterema pułapkami, więc zapewne nie mogła spodziewać się następnej). Wszystkie nielogiczności oczywiście mają zostać ukryte przez dużą ilość krwi i przemocy, ale na kim jeszcze robi wrażenie taka krew i przemoc w dzisiejszych czasach? Plusy: Minusy: - wtórność
- bzdurność
- nuda
- realne ryzyko powstania części trzeciej.
Tytuł: Piła II Tytuł oryginalny: Saw II Reżyseria: Darren Lynn Bousman Zdjęcia: David A. Armstrong Scenariusz: Darren Lynn Bousman, Leigh Whannell Obsada: Donnie Wahlberg, Tobin Bell, Franky G, Dina Meyer, Glenn Plummer, Shawnee Smith, Emmanuelle Vaugier, Beverley Mitchell, Erik Knudsen, Tim Burd Muzyka: Charlie Clouser Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: USA Data premiery: 6 stycznia 2006 Czas projekcji: 93 min. Gatunek: thriller Ekstrakt: 20%
Cukrzykom wstęp wzbroniony
Ryszard Zatorski jest moim guru, moim idolem. Jest wielki. Potrafi nakręcić film zły pod prawie każdym względem sztuki filmowej, kompletnie bez scenariusza, ale ściągnąć na niego do kin więcej ludzi, niż 20 ostatnich polskich filmów razem; ludzi, którzy, zachwyceni, będą polecać ten film wszystkim swoim znajomym. | | ‹Tylko mnie kochaj› |
Niewdzięczne jest zadanie krytyka przy opisywaniu takiego filmu jak „Tylko mnie kochaj”. Wiadomo, że musi go zjechać. Wiadomo, że nie powie nic odkrywczego. Wiadomo, że wyjdzie na zgreda. Film oczywiście jest zły. Nawet nie oczekując od niego jakichś wielkich analiz społecznych, odbierając jako komedię romantyczną (to bardzo sympatyczny gatunek), trzeba stwierdzić, że jest zły. Przede wszystkim nie ma scenariusza. Owszem, w czołówce dowiadujemy się, że jakiś tam scenariusz napisał sam Zatorski, ale przecież to reżyser, nie scenarzysta, więc trzeba go usprawiedliwić. Nie zna się biedak na pisaniu scenariuszy i to widać wyraźnie. Film jest zlepkiem najoczywistszych schematów z lepszych kom-romów, fabuła jest raczej bzdurna, na domiar złego widz wie wszystko już po 20 minutach seansu, przewidując trafnie wszystkie „zaskakujące zwroty akcji” ze 100% dokładnością i przez resztę filmu zastanawiając się, jakimi durniami muszą być bohaterowie filmu, skoro sami się jeszcze nie domyślają. Postaci mają taką głębię, że „Fantastyczna czwórka” przy nich jawi się jako Rów Mariański, od dialogów bolą zęby, aktorsko mała 7-letnia dziewczynka kładzie całą elitę polskiego aktorstwa serialowego na obie łopatki. Widać wyraźnie ból polskiego kina rozrywkowego, w którym nie ma sprawnych rzemieślników, którzy z prostego materiału byliby w stanie zrobić trzymający się kupy film dla masowego widza, nie obrażając jego inteligencji. Skąd więc te tłumy w kinach? Ano stąd, że od lat nie widziałem filmu, który w skomasowanej dawce sprzedawałby widowni aż tyle pozytywnych emocji. Wszędzie ładne buzie z pierwszych stron kolorowych gazet (tylko Grochowska sprawia wrażenie, jakby trafiła nie na ten plan, co trzeba). Gdybym był gejem, ani chybi powiesiłbym sobie w pokoju fotos Zakościelnego z tego filmu (najlepiej w wersji topless, dominujący w pierwszych scenach). Bohaterowie zresztą zajmują się głównie imprezowaniem, seksem, gokartami, wizytami w restauracjach, pracy tu – i słusznie – się nie pokazuje (jak mówił tata Kazika – „praca chamski sport”). Wnętrza jak z wystaw najlepszych sklepów meblarskich. Ba, nawet ulice Warszawy wyglądają ładnie! W tle obecne i minione największe hity muzyczne – od Katie Melua, Jamesa Blunta poprzez Brodkę, Goyę, Kiliańskiego i Sidneya Polaka, aż do Louisa Armstronga. W filmie gra najsłodsze możliwe dziecko (co ciekawe i dla polskiego kina nietypowe – niezłe aktorsko!), a jakby komuś było jeszcze za mało słodyczy, ucieszy go z pewnością widok szczeniaczka labradora! Czy jeszcze można się dziwić, że zmęczeni, sfrustrowani ludzie polecają innym ten „ciepły, pogodny film”? Zatorski świetnie sobie zdawał z tego sprawę, dlatego przezornie nie pokazał filmu krytykom przed premierą. Genialny ruch. Chuck Norris by lepiej tego nie zrobił. No i co ja mam z tym zrobić? Zabronić ludziom oglądania takich filmów, oderwania się od paskudnej rzeczywistości? Nie mogę. Mogę jedynie wyrazić żal, że przecież można sprzedać w filmie mnóstwo ciepła i słońca, ale zrobić to o niebo lepiej, inteligentniej, nie zrażając do siebie tych, którzy oczekują od filmów też odrobiny sensu i inteligentnych rozwiązań. Może z czasem takie dzieła się zaczną pokazywać? Na razie wiemy jedno – Zatorski będzie miał mnóstwo naśladowców. Odkrył złotą żyłę. Wszyscy więc już wiemy, jak będzie wyglądało polskie kino najbliższych lat i jakie filmy zastąpią wyczerpaną już konwencję ekranizacji lektur szkolnych. Plusy: - ładne buzie, wnętrza, dzieci, pieski,
- dobrze grające dziecko!
- tors Zakościelnego,
- pierwsze sensowne product placements w historii polskiego kina.
Minusy: - brak scenariusza,
- przerażająca przewidywalność,
- fatalne dialogi,
- określenie kierunku rozwoju polskiego kina na najbliższe lata.
Tytuł: Tylko mnie kochaj Reżyseria: Ryszard Zatorski Zdjęcia: Tomasz Dobrowolski Scenariusz: Ryszard Zatorski Obsada: Maciej Zakościelny, Agnieszka Grochowska, Marcin Bosak, Jan Frycz, Przemysław Sadowski, Agnieszka Dygant, Tomasz Karolak, Katarzyna Zielińska, Julia Wróblewska, Joanna Jabłczyńska, Roksana Krzemińska, Grażyna Szapołowska, Wojciech Klata, Bartosz Żukowski, Artur Żmijewski, Danuta Stenka Muzyka: Maciej Zieliński Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: Polska Dystrybutor: Studio Interfilm Data premiery: 20 stycznia 2006 Czas projekcji: 93 min. Gatunek: komedia Ekstrakt: 30% |