powrót do indeksunastępna strona

nr 03 (LV)
maj 2006

Zjednoczenie chrześcijańsko-fandomowe
‹Pyrkon 2006›
Pyrkon staje się jednym z największych polskich zlotów miłośników fantastyki. W tym roku poznański konwent przyciągnął aż ośmiuset uczestników. Rekordowo długa była też lista gości.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Tegoroczny Pyrkon gościł wyjątkowo dużo osób kojarzonych z konserwatywnym i religijnym nurtem polskiej fantastyki. W Poznaniu zjawili się m.in. Lech Jęczmyk, Marek S. Huberath i Wojciech Szyda. W ostatniej chwili przyjazd odwołał z przyczyn zdrowotnych Maciej Parowski. Charakter konwentu podkreślała tablica informacyjna, na której, oprócz standardowych wskazówek jak trafić do najbliższego sklepu spożywczego, restauracji czy apteki, podano adres kościoła i godziny niedzielnych mszy1). Dla równowagi organizatorzy zaprosili reprezentującego przeciwną opcję Witolda Jabłońskiego, a także sporo twórców neutralnych światopoglądowo. Lista gości liczyła aż siedemnaście nazwisk oraz dwa zespoły filmowe.
Konwent odbył się w budynku szkoły podstawowej, co miało swoje zalety (dużo sal) i wady (miniaturowe krzesełka). Po drugiej stronie ulicy, w hotelu, znajdowała się oficjalna konwentowa restauracja, gdzie mieściło się centrum życia konwentowego. Stoliki zestawiono (w jeden) i zastawiono (jadłem i napojem), po czym goście i uczestnicy godzinami dyskutowali o życiu, Wszechświecie i całej reszcie, z rzadka tylko wysyłając kilku przedstawicieli na prelekcję czy panel. Wskutek tego oficjalne punkty programu, w których wziąłem udział, mógłbym policzyć na palcach jednej ręki2).
Najciekawiej zapowiadał się panel „Fantaści-heretycy?”. Wbrew nazwie, pośród uczestników był tylko jeden zdeklarowany heretyk – Witold Jabłoński – czasem wspierany przez Jacka Piekarę. Większość gości, wśród nich ksiądz dr P. Nikolski, Marek S. Huberath i Wojciech Szyda, prezentowała stanowisko raczej dogmatyczne. Duże różnice poglądów spowodowały, że panel przez większość czasu nie był, niestety, dyskusją, ale serią monologów. Uczestnicy przedstawiali swoje stanowiska prawie w ogóle nie polemizując z tezami adwersarzy. Żywsze reakcje wywołało pytanie o granice wolności artysty i potrzebę autocenzury. Część twórców przyznała, że myśli o wpływie, jaki ich literatura może wywrzeć zwłaszcza na młodszych czytelników i świadomie unika pewnych tematów. Większość jednak odcięła się od takich praktyk uznając, że pisarz powinien pisać to co mu w duszy gra. Co ciekawe, kojarzony z nurtem religijnym Huberath wyraził zdziwienie, że jego teksty są uznawane za „katechizujące”. Jak twierdzi, nigdy celowo nie próbował prezentować swojego stanowiska w sporach ideologicznych. „Kara większa” nie miała być głosem przeciwko aborcji. Pisząc „Gniazdo światów” nie planował dowodu na istnienie Boga, itd.

Jeden z autorów: Przykładowo, jeżeli ci dam w mordę, to jest to zły uczynek.
Ksiądz Nikolski: Ty mi nie dajesz w mordę, tylko Pan Bóg poprzez ciebie daje mi w mordę.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ci sami goście poprowadzili również kilka innych spotkań. Lech Jęczmyk dwukrotnie prezentował swoje felietony z cyklu „Nowe Średniowiecze” – na spotkaniu autorskim i na panelu. Szkoda tylko, że i ten panel nie przypominał dyskusji. Pozostali uczestnicy – Marek Huberath, Wojciech Szyda i Sczepan Twardoch – dobrze znali i cenili teksty Jęczmyka. Nikt więc nie cytował fragmentów, nikt nie polemizował z tezami, rzadko nawet przybliżano je słuchaczom. Ograniczano się głównie do chwalenia.
Witold Jabłoński wygłosił ciekawą prelekcję o początkach polskiej literatury gotyckiej, dziś już, niesłusznie, zapomnianej. W niedzielę, na spotkaniu autorskim, które, mimo niekorzystnej pory, przyciągnęło kilkudziesięciu słuchaczy, podtrzymywał swój wizerunek twórcy kontrowersyjnego: poinformował, że po zakończeniu cyklu o Witelonie planuje powieść o starożytnej Grecji, widzianej oczyma kurtyzany.
Marek Huberath, oprócz obowiązkowego spotkania autorskiego, powtórzył znaną z Krakonu prelekcję „Pochwała trupa 1”. Czytelnicy „Miasta pod skałą” mogli się przekonać, że pomysł tworzenia ludzkich rzeźb i preparowania narządów wewnętrznych do celów dekoracyjnych, nie narodził się w wyobraźni autora.
Pomimo wyjątkowo licznego przybycia, goście nie zdominowali całkowicie programu Pyrkonu. To, że nie trzeba być VIP-em, by wygłosić ciekawą prelekcję, udowodniła Aleksandra Mochocka. Pod enigmatycznym tytułem „W tym szaleństwie jest metoda” kryło się wyjaśnienie, dlaczego amerykańscy twórcy upodobali sobie psychoanalizę, opisy odmiennych stanów świadomości i zaburzeń umysłowych. Zaczęło się już od purytańskich pielgrzymów z Mayflower. Wierzyli oni w doktrynę predestynacji i uważnie przyglądali się swojemu życiu, chcąc się przekonać, czy zostali wybrani do zbawienia czy potępienia. W tym celu m.in. zapisywali w dziennikach swoje myśli. Niektórzy w zaskakująco trafny sposób potrafili analizować własną świadomość. Inne, również religijne źródło, to kaznodzieje – najlepsi z nich, np. słynny Jonathan Edwards, poznawali psychikę ludzką, by następnie stosować w swoich kazaniach sztuczki socjotechniczne, jakich nie powstydziliby się współcześni specjaliści od reklamy. Prelekcję zakończył szybki przegląd twórczości autorów, którzy z upodobaniem stosują motywy psychiatryczne.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Pozostałe punkty programu znam tylko z drugiej ręki. Znajomi gracze chwalili część poświęconą RPG. Fani piosenki sarmackiej w samych superlatywach wyrażali się o koncercie Jacka Kowalskiego. Przebojami okazały się punkty programu o charakterze absurdalnym – „Poryty konkurs Diabła i Bąka” i „Festiwal piosenki krasnoludzkiej: Wyrycz to sam!!!”. Uczestnicy pierwszego rywalizowali w najdziwniejszych konkurencjach, a drugiego – wykazywali się wokalnie, śpiewając znane przeboje ze zmienionym, antyelfim tekstem.
Ogólnie, muszę zaliczyć tegoroczny Pyrkon do najbardziej udanych konwentów, jakie odwiedziłem. Szczególne brawa należą się organizatorom – drobne potknięcia, takie jak odwołane czy przełożone punkty programu, zdarzały się wyjątkowo rzadko (mimo zmiany czasu, o której zapomniała część prelegentów, zachowano porządek nie terroryzując przy tym uczestników). Zaproszono imponującą liczbę gości. Przybyła również rekordowa liczba uczestników – prawie ośmiuset! Pyrkon stał się więc jednym z największych polskich konwentów – o ile nie największym – i słusznie mu się to należało.
1) Wyrzuty sumienia nie pozwalałaby mi zasnąć, gdybym nie wyjaśnił: powyższa informacja, jakkolwiek prawdziwa, jest jedynie drobną złośliwością. Większość uczestników bez skrępowania oddawała się takim diabolicznym rozrywkom jak gry RPG. Zdarzali się też fani metalu, a nawet znanego satanistycznego cyklu o Harrym Potterze.
2) Na palcach jednej ręki całkiem wygodnie liczy się do dwunastu.



Organizator: Druga Era
Cykl: Pyrkon
Miejsce: Poznań
Od: 24 marca 2006
Do: 26 marca 2006
WWW: Strona
powrót do indeksunastępna strona

84
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.