powrót do indeksunastępna strona

nr 03 (LV)
maj 2006

Autor
Wojna i popkultura to zbyt poważne sprawy
„Wojna to zbyt poważna sprawa, aby ją powierzyć wojskowym” powiedział kiedyś Georges Clemenceau. Po lekturze magazynów i tygodników w ciągu kilku ostatnich tygodni, przygotowałem sobie swoje własne hasło – „Kultura popularna to zbyt poważna sprawa, aby powierzać ją poważnym krytykom”.
Z bliżej niewiadomych powodów każdy krytyk i publicysta uważa, że zna się na kulturze popularnej. Bo przecież jeśli ktoś pisze elaboraty na temat Bergmana i francuskiej nowej fali, z pewnością poradzi sobie z twórczością takiego Petera Jacksona. To dziwne – bo jakoś w drugą stronę to nie działa, nie znam specjalnie wielu znajomych speców od komiksu, kina fantastycznego czy sensacyjnego, którzy by deklarowali, że od ręki strzelą tekst o Antonionim czy niemieckim ekspresjonizmie. Lektura ostatnich wynurzeń poważnych krytyków na temat jednego konkretnego przypadku – filmu „V for Vendetta” według Alana Moore’e – potwierdza, że niestety również specjaliści od kultury wyższej za popularną nie powinni się brać.
Oto czasopismo, było nie było, specjalistyczne: „Film”. Tam pisanie o filmie Wachowskich i MacTeigue’a powierzono zasłużonej, długoletniej redaktorce magazynu pani Elżbiecie Ciaparze, recenzję zaś oddano Barbarze Koseckiej. Wyszedł bełkot. Z przekrojowego tekstu Ciapary dowiadujemy się, że Alan Moore kojarzony jest z odmiana fantastyki zwaną steampunkową, gdzie steampunk jest przeciwieństwem cyberpunku. Moore zrobił cały jeden komiks z pogranicza steampunku (bo bardziej jest on literacką zabawą) – „Ligę Niezwykłych Dżentelmenów”, oprócz tego tworząc wiele całkowicie odmiennych dzieł, jak oryginalne wersje komiksu superbohaterskiego czy kryminał-horror z Kubą Rozpruwaczem. Jest więc twórcą wszechstronnym i naprawdę nie można powiedzieć, że „V for Vendetta” to dzieło dla niego nietypowe, jak sugeruje pani Ciapara (nie mówiąc już o nieszczęsnym określeniu steampunku jako przeciwieństwa cyberpunku). Dalsza część tekstu to już tylko przegląd wybranych artykułów z zachodnich źródeł – a szkoda, bo „V for Vendetta” z pewnością zasługiwał na większą analizę. Nie wiem również, co powodowało redakcją, aby napisanie recenzji oddać Koseckiej i prezentować informację, że V ubiera „maskę klauna”, co oczywiście autorkę całkowicie kompromituje.
Nie lepiej, a właściwie gorzej radzi sobie Janusz Wróblewski na łamach „Polityki”. W jego tekście dowiadujemy się, że Wachowscy, aby podnieść rangę swego dzieła, dodali do niego wątek Guya Fawkesa. Nie Wachowscy, lecz autor pierwowzoru to uczynił, i rezygnacja z tego wątku bardzo by zubożyła treść, ale skąd krytyk, nie zajmujący się takimi bzdetami jak komiks, ma to właściwie wiedzieć. Dorzućmy do tej wyliczanki Igora Zalewskiego, który pomylił Alana Moore’a z Michaelem Moorem i mamy komplet. Oczywiście, autor ma czasem prawo pomylić imię, jest tylko człowiekiem. Natomiast chyba w redakcji ktoś czyta publikowane teksty? A jeśli redakcja takie coś przepuszcza, to już jest wielki grzech.
Cały ten temat jest zbyt poważny, aby zamykać go w jednym wstępniaku. Z pewnością powrócimy do niego w „Esensji”.
powrót do indeksunastępna strona

3
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.