powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LVII)
lipiec 2006

Autor
Medium przegrane
Kiedy ostatnio zajrzałem do sklepu z zabawkami, uderzyło mnie, że jest tam pełno zabawek i gadżetów nawiązujących do postaci z komiksów Marvela i DC. Jak to możliwe, że w kraju, w którym komiks generalnie postrzegany jest jako medium niszowe, a średnie nakłady nie przekraczają trzech tysięcy egzemplarzy, opłaca się sprzedawać zabawki z komiksowymi bohaterami? Skąd te wszystkie dzieciaki, dla których produkowane są te gadżety, wiedzą, kim jest Wolverine czy Mystique? Przecież pokolenie wychowane na starych, dobrych seriach z wydawnictwa TM-Semic już dawno wyrosło z takich atrakcji, a próby wskrzeszenia dawnej fascynacji u dzisiejszej „młodszej młodzieży” pod szyldem Dobry Komiks po pół roku spaliły na panewce.
Wydaje mi się, że dzieciaki fascynujące się obecnie postacią Supermana, Spider-Mana czy innego „mana” znają tych bohaterów nie z komiksów, ale z filmów rysunkowych. Przecież w świecie komputerów i Internetu nie ma sensu wkładać wysiłku w czytanie papierowego komiksu, które wymaga określonych umiejętności i rozumienia, skoro to samo można mieć w ruchu, kolorze i stereo. Stwierdzenie tak samo banalne, jak brutalne.
Dotyczy to zresztą również dorosłych, dla których punktem wyjścia do zainteresowania niektórymi wytworami popkultury nie są źródła – komiksowe pierwowzory – ale adaptacje, nawiązania i kontynuacje w innych mediach. Dla wielu osób większe znaczenie ma to, że na przykład film „V for Vendetta” jest dziełem twórców „Matrixa” niż to, że powstał na podstawie świetnego komiksu Alana Moore’a. Podejrzewam, że nawet tak popularne postacie, jak Batman i Superman są obecnie częściej rozszyfrowywane jako ikony amerykańskiej popkultury niż bohaterowie komiksów.
W świecie, w którym popularność zdobywają słowa takie jak „multimedialność” i „interaktywność”, komiks wydaje się medium mocno archaicznym. Staje się pewnego rodzaju dodatkiem, pochodną filmu, gry komputerowej czy kreskówki.
W tym kontekście komiks w naszym kraju jest medium w jakimś sensie przegranym. W Polsce na fascynację nim nie załapało się praktycznie żadne z pokoleń po II wojnie światowej. Tymczasem w innych cywilizowanych krajach, takich jak Japonia, USA czy Francja i Belgia, prędzej czy później wielu ludzi wychowywało się z komiksem w ręku. Niektórym zainteresowanie zostało do dziś. Natomiast obecne młode pokolenie prawdopodobnie nie połknie już tego bakcyla, ponieważ wokół kusi ich wiele treści łatwiej dostępnych, bardziej przystępnych i atrakcyjnych wizualnie.
Z zawodowego przyzwyczajenia zaczynam zastanawiać się, jak zatem mówić o komiksie, by dotrzeć do nowych czytelników z tych „straconych” pokoleń. Moim zdaniem – jak najprościej. Wydaje mi się, że trzeba mówić w sposób, który będzie zrozumiały dla przeciętnego połykacza kultury, a nie tylko dla wąskiej grupy obeznanych z tematem fascynatów. Poza tym, należy promować dobre historie. Żadna, nawet najbardziej atrakcyjna forma wizualna nie zaciekawi, jeżeli nie będzie za nią szła ciekawa treść. W jednym szeregu z ciekawą fabułą powinna iść czytelna forma (czyt. realistyczny rysunek), która nie będzie odpychała przesadnym artyzmem czy eksperymentalnością. I tyle.
Jak gdyby w nawiązaniu do powyższych rozważań już za trzy tygodnie premiera filmu „Superman: Powrót”. Przed wizytą w kinie zachęcam do lektury – komiksowego pierwowzoru i nowego numeru „Esensji”.
W związku z tym, że po raz pierwszy w mojej esensyjnej karierze przypadł mi w udziale zaszczyt napisania wstępniaka do nowego numeru „Esensji”, postaram się wpisać w tradycję poruszania we wstępniakach spraw ważnych (umiarkowanie), palących (chyba tylko dla mnie) i niedających spokoju (wyłącznie mnie).
Pierwotnie ten akapit miał być wstępem, ale w myśl zasady, że o rzeczach mało ważnych nie należy mówić na początku, a najlepiej nie mówić w ogóle, od razu przeszedłem do sedna.
powrót do indeksunastępna strona

3
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.